11.4 C
Chicago
piątek, 26 kwietnia, 2024
Strona główna Blog Strona 2226

Śląska Izba Lekarska wystąpi do prokuratury przeciwko antyszczepionkowcom

0

Antyszczepionkowcy uważają, że na oddziałach Intensywnej Opieki Medycznej dochodzi do celowej eutanazji pacjentów.

Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP opublikowało apel, w którym rodziny pacjentów zmarłych na OIOM-ach prosi o…. sprawdzenie w dokumentacji medycznej, jakie leki zostały im podane. [b]W tym apelu antyszczepionkowcy piszą: Jeśli masz wiedzę lub podejrzenie, że mogło dojść do eutanazji w szpitalu prosimy o kontakt. STOP NOP ma podejrzenia w szpitalach dochodzi do eutanazji pacjentów, która ma wyglądać tak, by nie wzbudzać wątpliwości rodzin. Celem ma być… zwolnienie łóżka dla następnego chorego przez tego, który nie rokuje wyzdrowienia.

 

Według STOP NOP, lekarze wprowadzają pacjenta w stan sedacji (obniżenie aktywności ośrodkowego układu nerwowego za pomocą środków farmakologicznych bez wyłączenia świadomości; możliwe jest jednak częściowe jej ograniczenie) za pomocą określonych leków, a następnie w historii choroby takiego pacjenta widnieje zapis lekarza: pacjent bez świadomości, nieprzytomny, głęboko nieprzytomny. – Lekarze podają leki po to, żeby zwolnić miejsce dla następnego przypadku medycznego – czytamy w apelu. Kolejnym krokiem, według STO NOP, jest wykonywanie procedur tracheostomii i PEG, które zdaniem lekarzy są konieczne dla dobra pacjenta (procedury medyczne dobrze opłacane przez NFZ).

 

Natychmiast zareagowali lekarze, w tym Śląska Izba Lekarska, która zamierza oddać sprawę do prokuratury, podobnie jak inne izby w kraju.

 

– Cały samorząd lekarski jest oburzony apelem, który pojawił się na profilu STOP NOP w mediach społecznościowych. Wszystkie izby lekarskie w Polsce zamierzają podjąć kroki prawne w celu ukrócenia takich praktyk. Są one szczególnie szkodliwe do społeczeństwa, podważają zaufanie pacjenta do lekarza, niezbędne dla prawidłowego procesu leczenia – powiedział Tadeusz Urban, prezes ORL w Katowicach. – Wzbudzanie niepokoju w społeczeństwie na podstawie niesprawdzonych informacji powinno być ścigane z urzędu. Sprawa została skierowana do Zespołu Radców Prawnych ŚIL, który przygotowuje stosowne dokumenty – dodaje prezes Urban.

aip

Jazda na suwak i korytarz życia to nowy obowiązek kierowców

0

Jazda na suwak i korytarz życia to nowy obowiązek kierowców. Niebawem czeka ich zmiana przepisów. Sejm znowelizował ustawę Prawo o ruchu drogowym. Gra idzie o najwyższą stawkę – o ludzkie życie. Umożliwienie służbom sprawnego dotarcia do poszkodowanych to założenia korytarza życia. Natomiast jazda na suwak, to coś na co wielu kierowców od dawna czekało. Kiedy nowe regulacje wejdą w życie? 

 

Sejm znowelizował ustawę Prawo o ruchu drogowym. Już wkrótce na barki kierowców spadną nowe obowiązki, a mianowicie:

 

 

    • jazda na suwak,

 

    • korytarz życia.

 

 

Nowe przepisy mają pomóc uregulować zachowanie się kierowców w dwóch ważnych sytuacjach:

 

 

    • włączania się do ruchu podczas tworzących się zatorów oraz zwężeń,

 

    • tworzenia korytarzy życia podczas wypadków drogowych, w celu umożliwienia służbom sprawnego dotarcia na miejsce np. wypadku.

 

 

Na czym dokładnie polega jazda na suwak? Gdy np. mamy do czynienia z remontem drogi dwupasowej lub trzypasowej i do dyspozycji pozostaje tylko jeden pas ruchu, lub z trzech dwa, korzystając z jazdy na suwak ma dojść do upłynnienia ruchu. Bardzo ważne jest, by, tak samo jak w przypadku prawdziwego suwaka, dojeżdżać do końca pasa, który się kończy. Tam na zmianę przejeżdżają wtedy samochody z obu pasów, jeden z lewego, jeden z prawego – tłumaczy Janusz Markiewicz z katowickiego WORD. Walkę z czasem w trakcie akcji ratowniczych ma natomiast usprawnić tworzenie korytarzu życia, który polega na zostawieniu odstępu dla służb ratunkowych.

 

Gdy znajdujemy się na drodze z jednym pasem ruchu, zjedźmy maksymalnie do prawej strony i zostawmy większy niż zazwyczaj odstęp od poprzedzającego pojazdu. W razie potrzeby pozwoli on nam na manewrowanie samochodem. Jeśli dojeżdżamy do miejsca wypadku drogą dwupasmową, kierowcy poruszający się lewym pasem zjeżdżają do lewej krawędzi, a kierowcy z prawego pasa – do prawej. W przypadku trzech pasów ruchu kierowcy z lewego zjeżdżają do lewej krawędzi, z prawego do prawej krawędzi, a samochody jadące środkowym pasem ustawiają się jak najbliżej nich.

 

Nowe przepisy, które sprawią, że jazda na suwak i tworzenie korytarzu życia będą obowiązującą praktyką na polskich drogach wejdą w życie jeszcze w tym roku. Pierwotnie miały zacząć obowiązywać z dniem 1 listopada 2019, jednak ten termin został odroczony. Nowe przepisy zostaną wdrożone po 21 dniach od momentu ich ogłoszenia. Jak powiedział Jerzy Polaczek, przewodniczący sejmowej komisji infrastruktury dla PAP – konieczność wprowadzenia nowego terminu jest podyktowana nowym harmonogramem prac Sejmu. Istnieje duża doza prawdopodobieństwa, że kierowców nowe przepisy zaczną obowiązywać jeszcze w tym roku.

 

TK aip

Trwają prace nad filmem o ks. Kaczkowskim. W roli głównej zobaczymy Dawida Ogrodnika

0

Pomagał dziesiątkom ludzi. Zbudował Puckie Hospicjum. Mawiał, że choroba to też życie, które może mieć sens. Trwają prace nad filmem o księdzu Janie Kaczkowskim. Informację tę oficjalnie potwierdziła Wytwórnia East Studio.

To już pewne. Powstaje filmowa biografia księdza Jana Kaczkowskiego, doktora teologii i bioetyki, który był inicjatorem Puckiego Hospicjum pod wezwaniem św. Ojca Pio, pisał książki i prowadził vloga. Duchowny zmarł po długiej chorobie nowotworowej 28 marca 2016 r. W rolę księdza wcieli się Dawid Ogrodnik, znany z takich produkcji jak „Chce się żyć”, „Cicha noc”, „Ostatnia rodzina”, „Ida”, a ostatnio „Ikar: Legenda Mietka Kosza”, za rolę w której otrzymał nagrodę na 44. Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni.

 

Ksiądz Kaczkowski był fantastycznym człowiekiem, ale jak każdy miał też słabsze momenty i ciemniejsze strony – powiedział aktor w rozmowie z magazynem „Uroda życia”.

 

– Chcę go pokazać z całą złożonością. Analiza tego, jak żyje się w tak wielkiej samotności, jak realizuje się swoje potrzeby, czy i jak rekompensowane jest życie w celibacie, gdzie przekierowuje się potrzebę posiadania dzieci, potrzebę bliskości, jest fascynująca. – Praca nad tym filmem i uczestnictwo w pracach scenariuszowych to dla mnie wspaniałe intelektualne przeżycie – dodaje Dawid Ogrodnik. – Jest tyle delikatnych, głębokich tematów, które musimy poruszyć. Samotność, choroba, obcowanie ze śmiercią, życiem. Niestety, na kinowy seans będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. Aktor tłumaczy, że produkcja porusza tyle ważnych tematów, że potrzebuje rocznej przerwy.

 

Przypomnijmy, że ksiądz dr Jan Kaczkowski został Człowiekiem Roku Dziennika Bałtyckiego w 2014 roku. Podczas podziękowań duchowny nazwał siebie skromnym pracownikiem winnicy Pańskiej.

 

aip

Sejm przyjął uchwałę „potępiającą nienawiść antykatolicką”. Poparła ją część posłów KO, w tym Tomasz Kostuś

0

Na ostatnim posiedzeniu Sejmu w kadencji 2015-2019 przyjęto projekt uchwały potępiającej „wszystkie akty nienawiści i pogardy antykatolickiej”. Posłowie opozycji w większości postanowili nie brać udziału w głosowaniu w tej sprawie. Ale część z nich projekt poparła. Wśród nich był Tomasz Kostuś z KO. – To pomyłka – podkreśla.

Autorzy uchwały przekonują, że „katolicy bez przerwy padają ofiarami prześladowań”. Dlatego wzywają do potępienia takich aktów „wszystkie podmioty życia publicznego: państwa i organizacje międzynarodowe, władze publiczne i ośrodki opinii społecznej”. W uzasadnieniu dokumentu czytamy, że sam fakt dotychczasowego braku wyraźnego potępienia nienawiści antykatolickiej jest wyrazem pogardy dla wyznawców tej wiary. Następnie jest mowa o „drastycznych aktach nienawiści antykatolickiej” oraz „pogardy antykatolickiej”.

 

Przykładem tej drugiej mają być „profanacje w czasie ostatnich manifestacji politycznego ruchu homoseksualnego”. „Wszystko to świadczy o potrzebie jednoznacznego nazwania i potępienia wszystkich tych przejawów wrogości wobec ludzi i wspólnot, które mają prawo do pokoju społecznego, poszanowania swej godności i bezpieczeństwa” – czytamy w dokumencie.

 

Przedstawiciele klubu KO wskazywali, że nie mogą poprzeć tego projektu. Z ich perspektywy projekt otwiera bowiem pole do innych form nienawiści.. Gdy przyszło do głosowania, większość posłów KO wyjęła karty z czytników. Ale nie wszyscy. Katarzyna Lubnauer czy Adam Szłapka zagłosowało przeciw. Za było 11 posłów, m.in. Małgorzata Kidawa-Błońska. Był też Tomasz Kostuś.

 

– Byłem, jestem i będę przeciwko wszelkim aktom mowy nienawiści i pogardy – mówi. – Jednakże ten projekt był w istocie pułapką. Pod przykrywką pięknej idei w uzasadnieniu przemycono bowiem treści skandaliczne, stygmatyzujące pewne środowiska i przyczyniające się do pogłębiania podziałów w społeczeństwie. Na coś takiego nie może być zgody – podkreśla Tomasz Kostuś.

 

Dlaczego więc był „za”? – Ostatnie posiedzenie Sejmu tej kadencji to była gonitwa i chaos. I w tym zamieszaniu zamiast wyjąć kartę do głosowania nacisnąłem zielony przycisk. To ewidentny błąd, choć nie zdarzył się tylko mnie. Zwróciłem się do marszałka Sejmu, że głosowałem omyłkowo – stwierdza poseł KO. Spośród opolskich posłów kończącej się kadencji „za” głosowali też:

 

 

    • Kamil Bortniczuk, Katarzyna Czochara, Antoni Duda i Jerzy Naszkiewicz (wszyscy PiS),

 

    • Paweł Grabowski (Kukiz’15)

 

    • Janusz Sanocki (Przywrócić Prawo).

 

 

Nie głosowali:

 

 

    • Leszek Korzeniowski, Rajmund Miller, Ryszard Wilczyński i Witold Zembaczyński (KO)

 

  • Ryszard Galla (Mniejszość Niemiecka).

aip

Johnson: 31 października Wielka Brytania opuści UE w całości

0

Premier Boris Johnson powiedział, że wynegocjowana umowa brexitowa jest dobra zarówno dla Wielkiej Brytanii, jak i Unii Europejskiej. Na wspólnej konferencji prasowej z Jean-Claudem Junckerem w Brukseli poinformował, że dzięki umowie Wielka Brytania będzie mogła opuścić Wspólnotę, realizując swoje cele. „31 pażdziernika Wielka Brytania opuści UE w całości” – podkreślił Boris Johnson.

W sobotę Izba Gmin głosować ma nad przyjęciem lub odrzuceniem porozumienia. Wtedy też mija termin wiążącego prawnie ultimatum, jakie premierowi postawiła Izba Gmin. Według prawa premier Johnson albo wynegocjuje umowę, a potem uzyska zielone światło parlamentu, albo też musi poprosić Unię o przełożenie brexitu.

BBCnews/IAR/dw

Stanisław Karczewski oświadczył, że będzie kandydatem PiS na marszałka Senatu X kadencji

0

Stanisław Karczewski oświadczył, że będzie kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na marszałka Senatu nowej kadencji. Polityk był marszałkiem Izby w kończącej się kadencji.

Polityk uważa, że dobrze sprawował ten urząd. „Panowałem nad emocjami senatorów, potrafiłem prowadzić obrady, ale przede wszystkim prowadzić sprawy, za które odpowiedzialny jest Senat” – mówił Stanisław Karczewski. Dodał, że był marszałkiem otwartym na wszystkie propozycje i uwagi senatorów Platformy Obywatelskiej, nigdy nie ograniczał możliwości wypowiadania się senatorów opozycji.

W porannej rozmowie w Salonie Politycznym Trójki marszałek Karczewski oświadczył, że chciałby, żeby Senat był tą izbą, która współtworzy prawo, która nie działa w intencji politycznej, tylko dla dobra Polaków.

Obrady ostatniego posiedzenia Senatu IX kadencji wznowiono o godzinie 12. Izba rozpatrzy między innymi nowelizację kodeksu karnego i kodeksu drogowego. Posiedzenie Senatu nowej, X kadencji, musi zostać zwołane do 12 listopada.

IAR/M.Fabisiak & T. Marciniuk/kwi/Siekaj

Bakteria E.coli w mięsie wołowym z Kanady

0

Departament rolnictwa USA zarządził wycofanie ze sklepów mrożonego mięsa wołowego z powodu ryzyka wystąpienia w nim bakterii E.coli. Mięso pochodzi z Kanady i było sprzedawane w kilku amerykańskich stanach w tym w Illinois.

 

Zaapelowano do konsumentów o zwrócenie produktów mięsnych do sklepów, które są zobowiązane oddać pieniądze za ich zakup. Mięsa nie można spożywać – ostrzega departament rolnictwa. Bakteria E.coli może powodować krwawą biegunkę, poważne zaburzenia układu pokarmowego, odwodnienie a w ekstremalnych przypadkach przyczynia się do uszkodzenia nerek.

 

BK

Szokujące odkrycia na farmie w Ruinerwold. Ojciec i szóstka dzieci żyli 9 lat w piwnicy, czekając na koniec świata [WIDEO]

0

58-letni ojciec i szóstka jego dzieci zamknięta w piwnicy na farmie w Holandii czekała na nadejście końca świata.

Holendrzy przecierają oczy ze zdumienia. Oto bowiem na jednej z wiejskich farm żyła w tym kraju w piwnicy na farmie siedmioosobowa rodzina. W zamknięciu czekali oni na nadejście… końca świata.

58-letni ojciec rodziny, który prawdopodobnie po udarze oraz szóstka jego dzieci w wieku od 18 do 25 lat przebywali odcięci od świata w pobliżu wioski Ruinerwold w prowincji Drenthe położonej na północy Holandii. Ich kryjówka leżała zaledwie sto metrów od drogi. Oni sami odżywiali się głównie warzywami, które uprawiali w przydomowym ogródku.

Sprawa wyszła na jaw niespodziewanie, kiedy jeden z dorosłych synów, 25-latek, poszedł do pobliskiego pubu, wypił pięć piw, a następnie zaczął opowiadać niesamowitą historie i na koniec poprosił barmana o pomoc. Zakończył tym, że on i jego bliscy nie byli na zewnątrz już od dziewięciu lat.

Barman opisał go jako zaniedbanego i zdezorientowanego faceta, który oznajmił mu, że nie był na zewnątrz od dziewięciu lat.

– Widać było, że nie miał pojęcia, gdzie jest, ani co ma w tej chwili robić – dodawał szef lokalu Chris Westerbeek. – Powiedział, że uciekł z kryjówki i pilnie potrzebuje pomocy – dodał.

Westerbeek dodał, że mężczyzna był rozczochrany, nieumyty i ubrany w stare ubrania. Powtarzał jedynie, że „nie był na zewnątrz przez ostatnie dziewięć lat”.

– Powiedział, że nigdy nie był w szkole i wydawał się bardzo zdezorientowany. Mówił w bardzo dziecinny sposób – wyjaśniał Westerbeek.

Mężczyzna powiedział również Westerbeekowi, że uciekł z domu i pilnie potrzebował pomocy. Miejscowi mówili kanałowi telewizyjnemu RTV Drenthe, że widzieli tego mężczyznę, jak prowadził stary samochód i mówił po niemiecku.

Kiedy policja przyjechała na wskazane przez 25-latka miejsce szokujące fakty potwierdziły się. Policja aresztowała 58-letniego mężczyznę, bo nie chciał zeznawać w tej sprawie. Ustalono, że matka szóstki dzieci zmarła jakiś czas temu.

– Nigdy wcześniej nie spotkałem się z czymś takim – mówił wyraźnie zaskoczony odkryciem burmistrz Roger de Groot na konferencji prasowej. Policja prowadzi już stosowne dochodzenie w tej sprawie po otrzymaniu informacji od pewnej osoby, dodawał de Groot.

Roger de Groot: Z tego co się dowiedzieliśmy, że matka tych zmarła, zanim oni tam trafili, a policjanci znaleźli prowizoryczne pomieszczenie mieszkalne, w którym w ukryciu żyła rodzina.

Burmistrz potwierdził, że siódemka żyła w kompletnej izolacji od świata przez ostatnie dziewięć lat, a kilkoro dzieci nie zostało wpisanych do rejestru urodzeń ani nie zostali oficjalnie zarejestrowani.

Burmistrz dodał również, że w tej sprawie jest wiele wątpliwości, wszystkie sprawdzają śledczy. Nie mówił, o jakie wątpliwości chodzi. Zapewnił jednocześnie, że cała rodzina została zabrana do pobliskiego ośrodka, gdzie udzielana jest jej wszechstronna pomoc.

Dziennikarze wspomnianej stacji RTV Drenthe, którzy jako pierwsi doniośli o tej historii, powiedzieli, że ​​rodzina mieszkała w piwnicy od lat, czekając na koniec świata. Część uwolnionych nie miała pojęcia, że ​​istnieją inni ludzie.

Na farmie, w której schroniła się ta siódemka, była ukryta za szafą klatka schodowa. To ona prowadziła ona do piwnicy. Na terenie farmy był też ogródek warzywny. Jak opowiadali po szokującym odkryciu sąsiedzi, nie widziano tam nigdy żadnych zwierząt domowych.

Red. Kazimierz Sikorski/PolskaPress AIP

25-latek aresztowany za postrzelenie koleżenki z pracy

0

Pracownik Wendy’s w Alsip przypadkowo postrzeli kobietę. Do zdarzenia doszło we wtorek przy 111 ulicy i Cicero Avenue.

 

25-letni Richard Willis pokazywał pistolet koleżance z pracy. Wcześniej wyjął z niego amunicję. Kiedy kobieta oddała mu broń, nacisnął spust i postrzelił ją w nogę. Całe zdarzenie zostało nagrane przez kamery monitoringu. Poszkodowaną zabrano do szpitala. 25-latka aresztowano. Wkrótce ma usłyszeć zarzuty.

 

BK

Indiana: W plastikowej torbie znaleziono żywego noworodka

0

W Indianie znaleziono przy   drodze noworodka w plastikowej torbie. Dziecko żyje i przebywa pod opieką lekarzy szpitala Seymour’s Schneck Medical Center.

 

Noworodka znalazła we wtorek osoba spacerująca z psem w miejscowości Seymour. Natychmiast powiadomiła policję. Na miejsce wysłano karetkę pogotowia, która zabrała dziecko do szpitala. Policjanci powiedzieli, że w mieście znajduje się przy straży pożarnej tzw. okno życia, gdzie można oddać noworodki bez konieczności składania wyjaśnień. Policja z Indiany poszukuje matki dziecka. W sprawie prowadzone jest postępowanie wyjaśniające.

 

BK

Pracownicy dystryktu parków miejskich pozrozumieli się z władzami Wietrznego Miasta

0

Nie dojdzie do strajku pracowników dystryktu parków miejskich. Udało się im osiągnąć porozumienie z władzami Chicago w sprawie nowego kontraktu.

 

„Po 9 miesiącach negocjacji w końcu uzgodniliśmy nowe warunki, które są zadowalające dla obu stron” – powiedział Jeffrey Howard, wiceprzewodniczący związku zawodowego SEIU Local 73. We wtorek wieczorem zarząd związku podczas tajnego głosowania zatwierdził propozycję. Kontrakt zawiera podwyżki płac oraz dodatkowe wsparcie finansowe. Nie ujawniono szczegółów kontraktu. Howard dodał, że popiera Związek Nauczycieli Chicago, który dziś przystąpił do strajku.

 

BK

Prof. Kuna: Buspasy to jest jedna wielka bzdura. Są szkodliwe dla kierowców i pasażerów oraz dla mieszkańców mieszkających przy drodze

0

– Buspasy to jest jedna wielka bzdura. Jeżeli kierujemy się pragmatyzmem, a nie emocjami i fantazjami, to buspasy są szkodliwe. Należy je jak najszybciej zlikwidować. Skracają życie – mówi portalowi GazetaWroclawska.pl profesor nauk medycznych Piotr Kuna, od 30 lat zajmującym się chorobami płuc i alergiami, wieloletni dyrektor najlepszego szpitala w Polsce. – Są szkodliwe dla tysięcy kierowców i pasażerów stojących w korkach, są szkodliwe dla mieszkańców, którzy mieszkają w pobliżu tej drogi, skracają życie – wywołują raka, wywołują zawały serca, udary mózgu i wybitnie zwiększają koszty hospitalizacji, koszty zdrowotne – wylicza profesor. Rozmawia z nim Marcin Kruk.

Skąd bierze się smog, którym, szczególnie jesienią i zimą, oddychamy? – Dzisiaj głównym źródłem zanieczyszczenia powietrza są gospodarstwa domowe i spalanie biopaliw. Na drugim miejscu spaliny samochodowe, szczególnie spaliny z silników diesla oraz ze starych samochodów, które mają więcej niż 8 lat, gdzie nie było odpowiednich norm zawartości substancji szkodliwych w spalinach. Najgroźniejszy jest pył zawieszony PM 2,5, który składa się z mieszaniny ultradrobnych cząsteczek o działaniu rakotwórczym i prozapalnym.

Trzydzieści, czterdzieści lat temu nie było smogu? – Przede wszystkim, obecnie mówimy o zanieczyszczeniu powietrza, a to szersze pojęcie. Lata temu był inny smog. Trzydzieści lat temu nie było w Polsce tylu samochodów, ludzie nie palili tyle plastikowych śmieci, ile palą dzisiaj, nie było w Polsce tylu wysypisk śmieci, które ciągle płoną. Także węgiel, który wtedy był w Polsce, był dużo lepszej jakości niż dzisiaj. Dzisiaj jest bardzo zły: zasiarczony i zawiera bardzo dużo metali ciężkich. Czy pan wie, że Polska jest największym „producentem” rtęci wyrzucanej w trakcie spalania do powietrza, którym potem oddychamy – metalu ciężkiego, który powoduje uszkodzenie płodów ludzkich? Prawie 50 procent całej produkcji europejskiej pochodzi właśnie z Polski. To wylatuje z kominów elektrowni i jest nie do wychwycenia. Zabroniono stosowania termometrów rtęciowych, które czasem mogą się potłuc, ale nic się nie robi z rtęcią w powietrzu.

Samochody mają aż taki duży udział w powstawaniu zanieczyszczeń powietrza? – Zanieczyszczenia z samochodów powstają w kilku miejscach. To nie są tylko spaliny. To również ścieranie się tarcz i klocków hamulcowych, to także oleje silnikowe i wszystkie części, które pracując ścierają się i uwalniają ultradrobnocząstkowy pył, którym potem oddychamy. Ten pył wnika do dróg oddechowych, przechodzi przez barierę pęcherzyki płucne – krew, wnika do krwi i z krwią jest roznoszony po całym organizmie.

I staje się przyczyną groźnych chorób… – Pierwsza rzecz, jaką robią te mikrocząsteczki, to atakują śródbłonek naczyń i powodują blaszkę miażdżycową. Wywołują miażdżycę, choroby serca, choroby naczyń, udary mózgu. Druga: roznoszą się po organizmie, wnikają w różne tkanki, a ponieważ zawierają wiele substancji rakotwórczych, wywołują raka. Mamy dzisiaj bezpośrednie dowody, że wywołują raka płuca, raka żołądka, raka jelita grubego, nowotwory narządów endokrynnych, raka trzustki, a także nowotwory mózgu. Mało tego, znaleziono cząsteczki zanieczyszczeń powietrza, ten najgroźniejszy pył PM 2,5, w blaszkach chorych z demencją i z chorobą alzheimera. Jest teoria, że w ogóle choroba alzheimera, amyloidoza czy demencja jest również odruchem obronnym naszego mózgu przed szkodliwym działaniem tego pyłu.

Wrocławski ratusz rzucił hasło „czas na buspas”. W mieście powstały nowe buspasy. Od prezydenta miasta mieszkańcy słyszą, że to rozwiązanie ekologiczne i praktyczne, bo przyspiesza komunikację miejską. – To nie tylko we Wrocławiu. To jest właściwie takie naśladownictwo – bez żadnej głębszej analizy i przemyśleń. Jeżeli mamy infrastrukturę drogową, pięć pasów ruchu, to można jeden wydzielić. W Stanach Zjednoczonych na autostradach są pasy tzw. carpool, którymi jeżdżą autobusy i samochody osobowe przewożące nie tylko kierowcę. Tylko, że tam autostrady mają po pięć, sześć pasów ruchu. U nas jest tak, że na buspas zajęty zostaje jeden z trzech pasów ruchu, a jeszcze gorzej, jak z dwóch pasów zostaje jeden na autobus i jeden na wszystkie samochody. Wydawałoby się, że to poprawia transport. Ale trzeba liczyć nie to, jaki jest czas przejazdu autobusu, tylko ile osób dojedzie dzięki temu szybciej, a ile się spóźni. Często obserwuję, że w autobusie jedzie pięciu pasażerów, a w korku stoi 100 samochodów. Spójrzmy na całość: policzmy, ile czasu w sumie zyskali ludzie w autobusie, a ile stracili ci stojący w korku. I okazuje się, że buspasy to jest jedna wielka bzdura.

A z punktu widzenia Pana dyscypliny naukowej: czy więcej aut unieruchomionych w korku, to większe zagrożenie dla zdrowia ludzi i środowiska? – Jeżeli kierujemy się pragmatyzmem, a nie emocjami i fantazjami, to buspasy są szkodliwe. Należy je jak najszybciej zlikwidować. Skracają życie. Są szkodliwe dla tysięcy kierowców i pasażerów stojących w korkach, są szkodliwe dla mieszkańców, którzy mieszkają w pobliżu tej drogi, skracają życie – wywołują raka, wywołują zawały serca, udary mózgu i wybitnie zwiększają koszty hospitalizacji, koszty zdrowotne. Warto spojrzeć, o ile rosną zachorowania na raka w ostatnich latach we Wrocławiu. I proszę pamiętać, ludzie w Polsce coraz mniej palą papierosów, a zachorowania na raka rosną. Pytanie dlaczego? – to jest spowodowane zanieczyszczeniem powietrza.

Ten negatywny wpływ na zdrowie jest tak dobrze zbadany? – Najnowsze prace mówią w tej chwili bardzo prosto: wszelkiego rodzaju przebywanie na drogach, gdzie jest korek samochodowy, jest zagrożeniem dla naszego życia. I to nie tylko zagrożeniem takim, że dostaniemy raka, chorobę serca, astmę za 20 – 30 lat. Wystąpią również tzw. wczesne powikłania, jak chociażby zaostrzenie choroby wieńcowej, nagły ostry zawał serca, napad astmy, zaostrzenie POChP (przewlekła choroba płuc) czy udar mózgu. Kilka lat temu na SOR-ze w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie w ramach badań zaczęto mierzyć, jakie jest stężenie zanieczyszczenia powietrza . Stwierdzono, że wtedy, kiedy ono rośnie, a wzrosło dwukrotnie powyżej normy, liczba zawałów serca, które pojawiły się na SOR-ze w tym czasie, zwiększyła się trzykrotnie. To badanie zaprezentowano na jednym z europejskich kongresów, ale nigdy go nie publikowano. To było takie pierwsze badanie, które wykazało, że jak rośnie zanieczyszczenie powietrza, to ludzie zaczynają ciężko chorować.

Mówi Pan, że buspas skraca życie kierowcom i mieszkającym w pobliżu. To otwiera ludziom mieszkającym blisko buspasa możliwość pozywania samorządu, który te buspasy maluje. Czy opinia lekarska dotycząca tej kwestii potwierdziłaby, że stworzenie buspasa zwiększyło ryzyko wystąpienia groźnych chorób? – Absolutnie tak. Mamy twarde dane. Trzeba będzie zażądać właśnie zmierzenia stężenia substancji rakotwórczych, metali ciężkich bez buspasa i z buspasem. Prosta rzecz. Można dostarczyć te dane. Z pewnością normy są tam przekroczone wielokrotnie.

Dziękuję za rozmowę.

 

Prof. dr hab. nauk medycznych Piotr Kuna zajmuje się naukowo pulmonologią i alergologią od 30 lat. Przez 17 lat nieprzerwanie był dyrektorem najlepszego szpitala w województwie łódzkim i najlepszego szpitala klinicznego w Polsce w Rankingu Czasopisma Rzeczpospolita opracowanego przez Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia CMUJ w Krakowie – Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego Nr 1 im. N. Barlickiego w Łodzi. Profesor Kuna w cztery lata po objęciu stanowiska dyrektora szpitala spłacił wszystkie jego długi i pozostawił placówkę w dobrej kondycji finansowej. Profesor Zwyczajny Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Z kierowania placówką zrezygnował w lipcu tego roku związku z przyznaniem, po trzech latach starań, prestiżowego grantu naukowego Innovative Medicines Initiative. Jest to jedyny ze 123 grantów przyznanych przez Komisję Europejską w Polsce. Dzięki otrzymanemu wsparciu możliwe będzie przeprowadzenie badań zachorowań na cukrzycę, miażdżycę i choroby układu oddechowego. Celem badań jest wydłużenie życia ludzi o pięć lat w pełnym zdrowiu w ciągu 30 lat. W roku 2005 prof. Kuna wraz z ekohydrologiem prof. Maciejem Zalewskim otrzymał grant europejski na rewitalizację miejskich potoków i rzek. Zwiększenie wilgotności miast jest bowiem czynnikiem, który ogranicza rozprzestrzenianie się pyłów unoszących się w powietrzu. W konsekwencji ogranicza to zanieczyszczenie, a podniesienie wilgotności miast o 10 – 15 procent pozwala zmniejszyć liczbę alergików o 50 procent. Na wieloletnie badania pozwalające ustalić ile w miastach może być betonu, a ile powinno być terenów zwiększających wilgotność profesorowie otrzymali 1 mln euro. Były to pierwsze takie badania na świecie.

 

aip

W Katowicach powstaje pierwszy salon kosmetyczny wyłącznie dla mężczyzn. „Brzytwa mać!”

0

W salonie Brzytwa Mać powstanie prawdopodobnie pierwszy w Katowicach salon kosmetyczny dedykowany wyłącznie mężczyznom. – Skłonili nas do tego nasi klienci, którzy korzystają z takich usług – zdradza Mateusz Zaród, właściciel salonu. Kosmetyka dla panów w Katowicach to nic nadzwyczajnego, poza tym, że dostępna jest w salonach piękności, w których klientkami są przede wszystkim kobiety.

– Nie jest to do końca komfortowa sytuacja dla żadnej ze stron. Pani czekająca w kolejce na brazylijską depilację, niekoniecznie ma ochotę na dyskusję z panem, który zaraz będzie usuwał krzaki z pleców – komentuje właściciel Brzytwa Mać.

Salon kosmetyczny dla panów zostanie uruchomiony w dotychczasowym lokalu Brzytwa Mać, który ma ponad 140 metrów i mieści się w zaułku przy ulicy św. Jacka (to przecznica ulicy Krasińskiego). – Klimat miejsca w ogóle się nie zmieni. Wciąż będziemy tym samym miejscem, które tak chętnie odwiedzają nasi klienci, gdzie leje się whisky, a z głośników leci jazz – podkreśla Zaród.

Panowie będą tu mogli korzystać z takich usług jak manicure klasyczny, pedicure, nawilżający zabieg parafinowy na dłonie, kwasy złuszczające na twarz czy depilacja woskiem.

aip

Ksiądz z Koniecpola oskarżony o pedofilię. Sąd oddalił jednak wniosek prokuratury o tymczasowy areszt dla duchownego

0

Do Sądu Rejonowego w Myszkowie trafił akt oskarżenia wobec księdza, który pracował na jednej z parafii w gminie Koniecpol. Zawiadomienie o możliwości przestępstwa złożyła Diecezja Kielecka. Według ustaleń prokuratury, ksiądz dwukrotnie wykorzystał 14-letnią dziewczynkę.

Prokuratura ze względu na charakter sprawy nie zdradza jej szczegółów. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez księdza z gminy Koniecpol złożyła kuria diecezjalna. Dotyczyło ono utrzymywania stosunków seksualnych przez księdza i 14-letnią dziewczynkę. Prokuratura nie podaje na razie szczegółów tej bulwersującej sprawy.

 

Prokuratura wszczęła śledztwo, ale jeszcze w sierpniu 2019 roku ksiądz formalnie nie miał postawionych zarzutów, a śledztwo dotyczyło art. 220 par. 1 KK, który brzmi: „§ 1. Kto obcuje płciowo z małoletnim poniżej lat 15 lub dopuszcza się wobec takiej osoby innej czynności seksualnej lub doprowadza ją do poddania się takim czynnościom albo do ich wykonania, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12”. Śledztwo zakończyło się postawieniem duchownemu dwóch zarzutów obcowania płciowego z osobą poniżej 15. roku życia. Jak udało się nam ustalić w obu przypadkach pokrzywdzona została ta sama nastolatka.

 

– Złożyliśmy w tej sprawie wniosek o tymczasowy areszt, ale został on oddalony przez Sąd Rejonowy w Myszkowie, który zastosował wobec oskarżonego inne środki – dozór policyjny i zakaz opuszczania miejscowości, w której mieszka. Złożymy zażalenie na tę decyzję – mówi Piotr Wróblewski z biura prasowego Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.

 

aip

Brexit: Jest porozumienie, ale… obie strony pracują nad tekstem prawnym umowy

0

Tuż przed rozpoczęciem czwartkowego szczytu Unii Europejskiej w Brukseli brytyjski premier Boris Johnson oraz szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker oświadczyli, że rozmowy ws. porozumienia o Brexicie zakończyły się sukcesem.

Tuż przed czwartkowym spotkaniemw Brukseli liderów krajów Unii Europejskiej wydano komunikat, że zespoły negocjacyjne Wielkiej Brytanii i UE uzgodniły porowumienie w sprawie Brexitu. Premier Boris Johnson napisał na Twitterze: „Mamy świetną nową umowę, która przywraca nam kontrolę”. Podobne oświadczenie wydał szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, poinformował, że negocjacje zakończyły się sukcesem.

 

Obie strony pracują nad tekstem prawnym umowy, ale nadal będzie ona wymagała zgody zarówno parlamentu Wielkiej Brytanii, jak i Parlamentu Europejskiego. Przedstawiciele Irlandii Północnej już wcześniej zapowiadali, że nie poprą umowy, która ma odgradzać ten kraj od Irlandii granicą celną. .

 

aip

Zmarł cztery dni po nokaucie. Bokser Patrick Day nie żyje

0

Amerykański pięściarz Patrick Day nie żyje. W minioną sobotę 27-latek został znokautowany przez Charlesa Conwella na gali w Chicago. O jego śmierci poinformował jego promotor Lou DiBella.

W 10. rundzie sobotniej gali w Chicago Day upadł na deski, a sędzia przerwał pojedynek. Następnie przetransportowano go karetką do szpitala Northwestern Memorial. W wyniku otrzymanych obrażeń pięściarz musiał przejść operację mózgu i zapadł w śpiączkę farmakologiczną. W środę okazało się, że już się z niej nie wybudzi o czym poinformował jego promotor Lou DiBella.

 

„Day zmarł w środę, w otoczeniu swojej rodziny, bliskich przyjaciół i członków jego bokserskiego teamu. Był synem, bratem i dobrym przyjacielem wielu osób. Jego życzliwość, pozytywne podejście i hojność ducha wywarły trwałe wrażenie na każdym, kogo spotkał” – możemy przeczytać w oświadczeniu DiBellii, które zostało zacytowane przez BBC. Co ciekawe Day nie pochodził z biednej rodziny, tak jak ma to miejsce w przypadku większości bokserów.

Był wykształcony, ale postanowił robić, to co kocha. Na zawodowych ringach zadebiutował w 2013 roku. Stoczył 22 walki, z których 17 wygrał, cztery przegrał, a jedna zakończyła się remisem. „Jego życzliwość, pozytywne nastawienie i hojność wywarły wrażenie na każdym, kto go spotkał.

 

Patrick nie musiał boksować – pochodził z dobrej rodziny, był wykształcony i miał inne możliwości zarabiania na życie. Zdecydował się na boks, wiedząc o nieodłącznym ryzyku, z jakim zmaga się każdy wojownik, gdy wejdzie na ring. Pat uwielbiał boks. To właśnie ten sport go inspirował i dzięki niemu czuł, że żyje” – napisał jego promotor.

 

ms aip

Wrocław: Gigantyczna kolejka po wejściówkę na spotkanie z Olgą Tokarczuk

0

Długie kolejki ustawiły się dziś do kas w Narodowym Forum Muzyki, gdzie od godziny 11 rozdawane są wejściówki na niedzielne spotkanie Olgi Tokarczuk, laureatki Literackiej Nagrody Nobla, z czytelnikami. Będzie to pierwsze spotkanie noblistki z polskimi czytelnikami po ogłoszeniu decyzji o uhonorowaniu Tokarczuk. Dopiero w niedzielę pisarka wróci z trasy promocyjnej w Niemczech.

Spotkanie z Olgą Tokarczuk odbędzie się w ramach trwającego w mieście Bruno Schulz. Festiwal. Planowano je wcześniej, jeszcze przed wiadomością o przyznaniu Oldze Tokarczuk Literackiej Nagrody Nobla. Miało się odbyć w Oratorium Marianum, ale zainteresowanie było tak duże, że przeniesiono je do Narodowego Forum Muzyki.

 

Z Olgą Tokarczuk rozmawiać będzie Katarzyna Kantner – autorka książki „Jak działać za pomocą słów? Proza Olgi Tokarczuk jako dyskurs krytyczny”. Wstęp na niedzielne spotkanie z Olgą Tokarczuk jest bezpłatny, ale potrzebne będą wejściówki – można je odebrać od dziś (17 października) od godz. 11 w Narodowym Forum Muzyki.

 

Jedna osoba może odebrać maksymalnie 2 wejściówki. Dla osób które nie zmieszczą się w NFM, na placu Wolności ustawiony będzie telebim. Olga Tokarczuk nie będzie podpisywać książek, ani rozdawać autografów.

 

th aip

Jest porozumienie w sprawie brexitu. Juncker: „Tam gdzie jest wola, tam jest porozumienie – mamy je”

0

Jest porozumienie w sprawie brexitu między negocjatorami z Brukseli i Londynu. Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker poinformował na jednym z portali społecznościowych, że zmieniona umowa o wyjściu to uczciwe i wyważone porozumienie. „Tam gdzie jest wola, tam jest porozumienie – mamy je” – napisał szef i dodał, że to dowód zaangażowania Komisji w poszukiwanie rozwiązań.

Szef Komisji podkreślił, że będzie rekomendował europejskim przywódcom zatwierdzenie dokumentu. O 15.00 rozpoczyna się unijny szczyt na którym brexit będzie głównym tematem. Do tej pory sporną kwestią w negocjacjach były zapisy dotyczące sytuacji na Zielonej Wyspie. Ustalono, że Irlandia Północna formalnie będzie w obszarze celnym Wielkiej Brytanii ale nieformalnie w unii celnej razem ze Wspólnotą.

IAR/Beata Płomecka/Bruksela/sk

Banaś poinformował o zakończeniu urlopu. „W dniu dzisiejszym przystąpiłem do wykonywania konstytucyjnych i ustawowych obowiązków w NIK”

0

Szef najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś przerwał bezpłatny urlop i wrócił do pracy – poinformowała w czwartek rzeczniczka prasowa NIK Ksenia Maćczak. Wczoraj CBA zakończyła kontrole jego oświadczeń majątkowych, która według nieoficjalnych informacji medialnych nie była korzystna dla prezesa Izby. Ponadto PiS ma się domagać jego dymisji.

 

*

Prezes NIK Marian Banaś poinformował o zakończeniu urlopu. Prezes NIK udał się na bezpłatny urlop do czasu wyjaśnienia przez CBA spraw majątkowych.

„Z dniem 16 października zakończyłem urlop bezpłatny i w dniu dzisiejszym przystąpiłem do wykonywania konstytucyjnych i ustawowych obowiązków w Najwyższej Izbie Kontroli” – napisał Marian Banaś w oświadczeniu.

Prezes NIK zadeklarował również, że będzie się przeciwstawiał wszelkim próbom ataku na niego i oświadczył, że będzie bronił niezależności i bezstronności Naczelnej Izby Kontroli.
„Zmanipulowane i kłamliwe doniesienia medialne mające na celu zdyskredytowanie mojej osoby niewątpliwie stanowią formę zemsty tych środowisk, które w wyniku prowadzonej reformy służb skarbowych i celnych utraciły dotychczasowe wpływy” – zaznaczył Mariusz Banaś.

Wczoraj Centralne Biuro Antykorupcyjne zakończyło trwającą od 16 kwietnia kontrolę oświadczeń majątkowych szefa Najwyższej Izby Kontroli. Postępowanie obejmowało oświadczenia majątkowe złożone w latach 2015-2019.

Marian Banaś jest prezesem NIK od 30 sierpnia. Po publikacji w mediach materiałów o jego oświadczeniach majątkowych i nieruchomości w Krakowie udał się na bezpłatny urlop.

IAR/wcześ./sp/mitro/

*

 

 

CBA skończyła kontrolę oświadczeń Banasia

 

Kontrola CBA miała przede wszystkim na celu wskazanie, skąd pochodzi pokaźny majątek Banasia i czy zgodnie z prawem wykazywał go w całości w swych oświadczeniach majątkowych. Ma również bezpośredni związek z reportażem „Superwizjera TVN – ujawniono w nim, że w kamienicy należącej do szefa NIK funkcjonował pensjonat z pokojami na godziny. „CBA zakończyło trwającą od 16 kwietnia kontrolę oświadczeń majątkowych Pana Mariana Banasia. Postępowanie obejmowało oświadczenia majątkowe złożone w latach 2015-2019. Obecnie prowadzone są czynności pokontrolne określone w art. 45 ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym, w ramach których m. in. kontrolowany może złożyć zastrzeżenia do protokołu kontroli.

 

Marian Banaś ma obecnie 7 dni na zgłoszenie uwag do zastrzeżeń CBA, które nie zostały wyjaśnione w trakcie trwania kontroli oświadczeń majątkowych” – głosi komunikat Biura. Biuro podaje również, że do chwili zakończenia czynności nie będzie informować o wynikach postępowania. Jednak jak dowiedziało RMF FM kontrola miała wykazać przynajmniej dwie nieprawidłowości związane z kwestiami skarbowymi. Chodzi o niejasny sposób rozliczania podatków przez obecnego szefa NIK.

 

PiS żąda dymisji Banasia?

 

Zdaniem Onetu kierownictwo PiS zna już treść raportu CBA. W związku z tym zażądało od przebywającego na bezpłatnym urlopie Mariana Banasia złożenia natychmiastowej dymisji. Jak podkreśla portal, sam Banaś nie zamierza jednak składać dymisji, a wręcz kategorycznie odmówić takiego kroku, uznając naciski polityczne ze strony PiS miał za „wysoce niestosowne” – Sytuacja jest obecnie dynamiczna i nie można wykluczyć, że w ciągu najbliższych godzin lub dni taka dymisja Mariana Banasia się pojawi – mówi Onetowi jeden z prominentnych polityków koalicji rządzącej.

 

Pensjonat z pokojami na godziny

 

Opisana przez „Superwizjer” sprawa dotyczy kamienicy Banasia, którą najemca miał przekształcić w pensjonat z pokojami na godziny. Kamienica miała zostać sprzedana w 2016 r., ale ostatecznie do transakcji nie doszło. Dziennikarz TVN24 ujawnił, że niedoszłym nabywcą nieruchomości jest 30-letni, związany z przestępczym półświatkiem, Dawid O., który jednocześnie prowadził pensjonat w kamienicy ministra.

 

Banaś: Kamienicę sprzedałem miesiąc temu

 

Szef NIK odniósł się do sprawy pod koniec września na antenie Polskiego Radia. Zapewnił, że miesiąc temu sprzedał kamienicę, a od dawna się nią nie zajmował, bo była wynajęta. – Właścicielem kamienicy przestałem być miesiąc temu, starałem się ją sprzedać wcześniej, najpierw ją wynająłem. Młody człowiek prowadził tam działalność, nie dostał kredytu, musiałem podjąć inne kroki, miesiąc temu sprzedałem tę kamienicę – mówił. – Znikąd nie miałem żadnej informacji, żeby ktokolwiek narzekał, że cokolwiek złego się działo w tej kamienicy – zapewniał. Podkreślił, że takiej informacji nie otrzymał także od służb specjalnych. Banaś dodał, że reportaż TVN to „zmanipulowane fakty”. – Jest to ewidentna manipulacja. Prowokacja, by w okresie wyborczym uderzyć we mnie i w rząd, w którym miałem zaszczyt pełnić ważną funkcję – mówił.

 

Skomentował również swoją rozmowę telefoniczną z najemcą, który miał należeć do przestępczego półświatka. – Jako właściciel przekazałem telefon najemcy. Jednak dałem numer synowi tego pana, to on był najemcą. Widocznie przekazał numer swojemu ojcu, ja tego pana nie znam. Byłem zajęty, nie rozmawiałem długo, nie mam z tymi ludźmi nic wspólnego. To nie ja tą działalność prowadziłem – zapewniał szef NIK.

 

Oświadczenia majątkowe pod lupą CBA

 

Banaś odniósł się również do kontrowersji w sprawie swoich oświadczeń majątkowych, które obecnie bada Centralne Biuro Antykorupcyjne. Biuro dostało sygnał, że Banaś nie opublikował oświadczenia za rok 2017 (ostatnie dostępne na stronach Biuletynu Informacji Publicznej pochodziło z 2016 r.). Co więcej inne złożone oświadczenia majątkowe ówczesnego wiceministra finansów były nieprecyzyjnie wypełniane. Sprawa dotyczyła m.in. wielkości działek umieszczonych w oświadczeniu, które najpierw miały powierzchnię 370 m i 380 m, a następnie (w marcu 2017 roku) już 3600 m. Wątpliwości celników budziła także sprawa kamienicy w Krakowie Szef NIK zaznaczył, że kontrola została podjęta na jego wniosek, a on sam wypełniał rozliczania, gdy „był bardzo zajęty prowadzeniem skutecznej walki z całymi środowiskami mafijnymi” i organizacją Krajowej Administracji Skarbowej. – To była z mojej strony nierzetelność pewnego rodzaju, że pomyliłem się z powierzchniami działki – stwierdził.

 

Kredyt pominięty w oświadczeniu majątkowym

 

Jak ujawnił „Superwizjer”, do hipoteki krakowskiej kamienicy wpisano zabezpieczenie kredytu w wysokości 2,6 mln zł, udzielonego przez Bank Ochrony Środowiska kontrolowany przez Skarb Państwa. W 2017 r. kredyt otrzymała firma Jakuba Banasia, syna prezesa NIK. Marian Banaś owego kredytu nie uwzględnił jednak, wymieniając kamienicę w swoim oświadczeniu majątkowym. Spółka jego syna nie ma natomiast obecnie siedziby, a jej pracownica twierdziła, że trwa przeprowadzka z Krakowa do Warszawy. Na antenie Polskiego Radia Marian Banaś przekonywał, że nie musiał jej wpisywać do oświadczeń majątkowych, bo nie była wymagalna. Jako ojciec chciał pomóc synowi, więc zgodził się zabezpieczyć jego kredyt swoją nieruchomością.

 

IAR/wcześ./sp/mitro/

Nauczyciele Chicagowskich Szkół Publicznych rozpoczęli strajk

0

Dziś po północy rozpoczął się strajk nauczycieli Chicagowskich Szkół Publicznych (CPS) . Związek Zawodowy Nauczycieli Chicago (CTU) odrzucił w środę ostateczną propozycję kontraktu, przedstawioną przez zarząd CPS.

 

Do akcji protestacyjnej przystąpiło ponad 25 tysięcy nauczycieli. Po raz ostatni strajkowali oni w 2012 roku. „Przeanalizowaliśmy dokładnie każdy punkt oferty zarządu CPS i stwierdziliśmy, że nie udało się zapewnić sprawiedliwych warunków dla uczniów i nauczycieli” – powiedział przewodniczący CTU,   Jesse Sharkey. Dodał, że burmistrz chce 5-letniego kontraktu, kiedy wiele małżeństw nawet nie jest w stanie przetrwać tak długiego czasu. Lori Lightfoot z kolei powiedziała, że jest rozczarowana odrzuceniem przez związek propozycji. Zaznaczyła, że oferta była dobra i jej przyjęcie wpłynęłoby na poprawę warunków finansowych nauczycieli.

 

BK

Wrocław: Rzucił się z nożem na swoją dziewczynę. Chciał zabić, czy miała to być zbrodnia „w afekcie”?

0

9  lat więzienia domaga się prokuratura dla 23-latka oskarżonego o usiłowanie zabójstwa swojej dziewczyny, znęcanie się nad nią i groźby karalne. W sierpniu ubiegłego roku rzucił się na nią z nożem na podwórku posesji w Wiązowie koło Wrocławia.

Dawid i Dagmara byli parą przez trzy lata. Prokuratura przekonuje sąd, że wszystko rozpadło się przez niego. Był chorobliwie zazdrosny. Prowokował kłótnie, bił ją. Wreszcie postanowiła z nim zerwać. Było to latem ubiegłego roku. On robił wszystko żeby do niego wróciła. Ona bardzo nie chciała. Wreszcie zaczął jej grozić. „Decyzję podjąłem. Jak z nami koniec to jesteś martwa. Żegnaj się z tym światem” – napisał jej na internetowym komunikatorze. Wreszcie wcześnie rano 20 sierpnia 2018 roku pojawił się na posesji domu, w którym mieszkała. Przed domem był jej dziadek.

Dawid powiedział, że przyszedł do Dagmary. Wyszła do niego. Ale nie chciała z nim rozmawiać. Po chwili on wyciągnął z plecaka nóż i zaatakował. Zasłoniła się ręką. Stąd cięta rana. Zaczęła krzyczeć i uciekać. Dwa razy pchnął ją w okolice łopatki. Potem uciekł po drodze wyrzucając nóż. Tak całą historię przedstawia oskarżenie. Zdaniem obrony nie ma przekonujących dowodów, że chodziło o zabójstwo. Po pierwsze rany były niegroźne i płytkie. Bo narzędzie zbrodni to dla obrońcy bardziej „nożyk” niż nóż. Dawid zawsze miał go przy sobie.

 

Według obrony można mówić w tej sprawie bardziej o spowodowaniu „ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”. Poza tym zaraz po zdarzeniu, kiedy tylko dobiegł do domu, zadzwonił do Dagmary. Próbował przeprosić, dopytywał o stan pokrzywdzonej. To wszystko okoliczności przemawiające na korzyść oskarżonego. Obrona uważa, że dowodów na znęcanie się i groźby nie ma. Niewiarygodne mają być przede wszystkim zeznania samej pokrzywdzonej, a także innych świadków.

 

– Proszę o najłagodniejszy wymiar kary, który pozwoli mi na kontynuowanie życia na wolności – powiedział w ostatnim słowie oskarżony Dawid C. Sąd odroczył ogłoszenie wyroku do 30 października. Czyli na maksymalny możliwy termin dwóch tygodni. Strony procesu uprzedzono, że sąd zastanawia się nad zmianą prawnej kwalifikacji ale inną niż proponuje obrona. Sędziowie myśleć będą czy nie należałoby uznać, że była to próba zabójstwa „w afekcie”. Czyli – jak mówi prawo – „po wpływem silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami”. W takiej sytuacji przepisy przewidują znacznie łagodniejsze kary niż za morderstwo – od roku do dziesięciu lat więzienia a nie od ośmiu lat do dożywocia.

aip

Ojciec skatował dziecko w Łodzi. Czteromiesięczny niemowlak czeka na operację

0

Ojciec skatował dziecko w Łodzi. 26-latek skatował swoją córkę. Jest to już drugie pobicie dziewczynki. Niemowlaka czeka poważna operacja neurochirurgiczna, mężczyzna został zatrzymany przez prokuraturę. We wtorek wieczorem usłyszał zarzuty, m.in. usiłowania zabójstwa.

W niedzielę (13 października) po godz. 22 wieczorem do szpitala przy ul. Spornej zgłosiła się para łodzian: 23-letnia matka oraz 26-letni ojciec z czteromiesięczną córeczką. Dziewczynka miała na głowie siniaki. Wcześniej mężczyzna był sam w domu z córką, a matka w pracy. Gdy wróciła do domu po godz. 20, dowiedziała się, że jej córka ma widoczne siniaki. Kobieta natychmiast pojechała z dzieckiem do szpitala. – Z relacji kobiety wynikało, że do powstania obrażeń prawdopodobnie doszło w czasie gdy niemowlęciem zajmował się ojciec. Ten natomiast przekazywał rozbieżne informacje, co do okoliczności w których mogło dojść do urazu – informuje Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

 

Lekarze zareagowali od razu i zawiadomili policję. Funkcjonariusze zatrzymali 26-latka. Na dodatek po przebadaniu dziecka okazało się, że ma też inne urazy: złamane żebro oraz krwiak głowy. A w szpitalnych dokumentach był opis poprzedniego pobytu dziecka w szpitalu na Spornej. W nocy z 6 na 7 października zostało przyjęte z powodu pęknięcia kości czaszki. Wówczas powodem urazu podawanym przez ojca miał być upadek na podłogę. Do wypadku miało dojść w nocy w domu 26-latka, gdy samodzielnie opiekował się córką. Lekarze zawiadomili opiekę społeczną i po kilku dniach leczenia wypuścili dziecko do domu.

 

– Wobec rodzaju stwierdzonych obrażeń i braku wcześniejszych sygnałów o stosowaniu przemocy nie sposób było wówczas kwestionować okoliczności podawanych przez mężczyznę – tłumaczy Krzysztof Kopania. Teraz obrażenia były poważniejsze. Niemowlę zostało przewiezione do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki. Czeka je operacja neurochirurgiczna. – Stan nie jest stabilny – informuje Kopania. Dziecko nie jest jedyną ofiarą 26-letniego łodzianina. Prawdopodobnie także kobieta od kilku miesięcy również była ofiarą przemocy psychicznej i fizycznej z jego strony. Od miesiąca para mieszkała osobno.

 

Ojciec zajmował się dzieckiem od czasu do czasu. We wtorek wieczorem mężczyzna usłyszał zarzuty. – Zdecydowaliśmy o przedstawieniu ojcu zarzutów; usiłowania zabójstwa 4 miesięcznej dziewczynki, znęcanie się nad nią że szczególnym okrucieństwem i spowodowania obrażeń – informuje Krzysztof Kopania. Kolejny zarzut dotyczy znęcania się nad 23- letnią matką dziewczynki. Łodzianinowi grozi nawet dożywocie. W środę rano sąd na wniosek prokuratury aresztował 26 – latka na trzy miesiące.

aip

Tulipan uwiódł zakonnicę spod Opola. Śledczy wiedzą, że ofiar oszusta może być więcej

0

Opolska prokuratura publikuje wizerunek Piotra Klemczaka, podejrzanego o szereg oszustw. To on na początku czerwca miał uwieść zakonnicę z Dobrzenia Wielkiego. Zdaniem śledczych pokrzywdzone przez oszusta osoby mogły stracić nawet milion złotych.

Pierwszą informację dotyczącą oszustwa dokonanego przez 43-latka policjanci z Opola otrzymali w czerwcu 2019 roku. Na policję zgłosiła się siostra przełożona zakonu prowadzącego DPS w Dobrzeniu Wielkim i poinformowała, że z konta zniknęło 460 tys. zł. Ze sprawą od początku łączona była 42-letnia zakonnica, która zniknęła w tym samym czasie, co fundusze.

 

Kobieta została zatrzymana, a zaraz potem wpadł 43-letni mężczyzna. Jak ustalono, oboje poznali się kilka dni wcześniej. Według śledczych mężczyzna tak wpłynął na 42-latkę, że ta wybrała pieniądze z konta DPS, oprócz tego kobieta wypłaciła swoje prywatne oszczędności i mu je dała. 42-letnia siostra zakonna usłyszała zarzut przywłaszczenia ponad 460 tys. zł, jej 43-letni wspólnik – zarzut oszustwa wobec mienia znacznej wartości.

 

Teraz okazuje się, że sprawa zatacza coraz szersze kręgi, a pokrzywdzonych może być więcej. Opolska prokuratura zgodziła się więc na upublicznienie wizerunku i danych podejrzanego o oszustwa i apeluje do ewentualnych ofiar o kontakt.

 

Według śledczych 43-letni Piotr Klemczak, mieszkaniec województwa dolnośląskiego, działał głównie na terenie Dolnego Śląska, ale również na Opolszczyźnie i posługiwał się fałszywymi danymi osobowymi. Pokrzywdzonym osobom mógł przedstawiać się także jako: Robert Kuczera, Jacek Kotowicz oraz posługiwać się nazwiskiem Klimek lub Klimczak. Często jako swój adres zamieszkania podawał Szczecin. Mężczyzna zmieniał również swój wizerunek – informuje podinspektor Marzena Grzegorczyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.

 

Oszukiwał z reguły kobiety znajdujące się w trudnej sytuacji życiowej czasami też finansowej, którym obiecywał wspólną przyszłość. Mógł też oszukiwać osoby starsze. Dla uwiarygodnienia swojej tożsamości podawał się między innymi za policjanta, żołnierza, detektywa, windykatora czy też przedsiębiorcę.

 

Następnie miał wyłudzać pieniądze na fikcyjne inwestycje i przedsięwzięcia. Policjanci prowadzący sprawę szacują, że poszkodowani stracili co najmniej milion złotych. Osoby pokrzywdzone proszone są o kontakt:

 

 

    • z policjantami z Komendy Miejskiej Policji w Opolu pod nr tel. 885 680 270 bądź 77 42 22 553, 77 42 22 564.

 

    • z Prokuraturą Rejonową w Opolu pod nr tel. 77 40 01 239.

 

 

aip

Krwawe „rozliczenia” między Ukraińcami w Krakowie. W ręce nóż i rozbita butelka

0

Karę 3 lat więzienia i 1200 zł grzywny wymierzył krakowski sąd Ukraińcowi Mykhailo H. z Tarnopola, który ze wspólnikiem usiłował odebrać 350 zł od innego rodaka. Wyrok nie jest prawomocny. 

Powodem rozliczeń była kaucja, jaką młodzi Ukraińcy wpłacili za wynajem mieszkania przy ul. Szafrana. Jedną z mieszkanek była Kateryna B. studentka Akademii Frycza Modrzewskiego. Gdy wyprowadziła się z koleżanką z tego adresu na miejscu zostali jeszcze dwa tygodnie dwaj Ukraińcy, wśród nich Dymytro M. I właśnie od niego kwoty 350 zł zaczął domagać się były chłopak Kateryny B., oskarżony w tej sprawie Mykhailo H. Gdy nic nie dała rozmowa z Dymytro M. o zwrocie pieniędzy oskarżony poszedł do niego z kompanem Antonem S., który już nie był zbyt miły. 31 stycznia 2017 r. dwaj sprawcy pojawili się u pokrzywdzonego.

 

Dymytro M. powtarzał,że nie czuje się zobowiązany do zwrotu kwoty, a wtedy Anton S. go poturbował, groził rozbitą butelką tzw tulipanem i nożem, chciał jeszcze pieniędzy z bankomatu. Potem zabrał laptop, telefon, 30 zł i kartę pobytu pokrzywdzonego. Pojechali jeszcze do restauracji koło Rynku Głównego, w której był zatrudniony kolega pobitego, ale i on nie był skłonny pożyczyć koledze pieniędzy. Dymytro M. nie przekazał sprawcom gotówki, stracił cenne przedmioty. Anton S. zniknął, a Mykhailo H został aresztowany. Teraz usłyszał nieprawomocny wyrok za rozbój. Ma tez zapłacić pobitemu 600 zł jako częściowe naprawienie szkody.

 

Oskarżony od kilku lat dorywczo pracuje w Polsce, był karany przez sąd Rejonowy w Śródmieściu, który warunkowo umorzył jego sprawę na dwa lata próby za znieważenie policjantów i posiadanie narkotyków. W sprawie o rozbój Mykhailo H. nie przyznał się do winy, twierdził, że był u pokrzywdzonego z gościem, którego zna jako Anton S. i jego nie prosił o siłowe rozwiązanie sprawy. Laptop i telefon wzięli pod zastaw brakującej kwoty. Sąd uznał inaczej i przyjął, że Mykhailo H. był inicjatorem przestępstwa na szkodę Dymytro M. stąd taka kara więzienia

 

aip

Senat nie będzie już „maszynką”? Opozycja chce nowych standardów

0

Nazywany izbą refleksji Senat może zostać zdominowany przez polityków opozycji i znacząco zmienić dotychczasowy model stanowienia prawa. Na ile utrata Senatu okaże się kosztowna dla PiS? Czy zmiana układu sił w parlamencie zapobiegnie takim zjawiskom, jak forsowanie ustaw w ciągu jednej nocy?

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. SLD kilkukrotnie szło do wyborów z hasłem zlikwidowania Senatu, a przed dekadą pomysł pozbycia się wyższej izby parlamentu lansowali politycy PO. Dziś nikt nie myśli o takiej ewentualności. Jeżeli tzw. Pakt Senacki zostanie utrzymany, KO, SLD i PSL wraz z trzema posłami niezależnymi powinni utworzyć mało stabilną, ale jednak większość – 51 na 100 senatorów. – Z moich analiz wynikało, że zdobędziemy maksymalnie 55 mandatów. 51 było dolnym progiem do wzięcia i to się sprawdziło. Dla nas ma to fundamentalne znacznie – komentuje senator Leszek Czarnobaj z KO.

 

„Kolizyjny” układ legislacyjny

 

Dopiero drugi raz po 1989 r. Senat opanuje siła polityczna, będąca w opozycji do większości sejmowej. W pierwszym rozdaniu po Okrągłym Stole, podział mandatów w niższej izbie był jednak z góry ustalony, a rząd ostatecznie utworzyła opozycja solidarnościowa. 30 lat później przetestowany zostanie „kolizyjny” układ legislacyjny, w którym większość sejmowa oraz prezydent będą z PiS, a między nimi stanie tama w postaci Senatu zdominowanego przez KO, SLD i PSL. Czy będzie na tyle stabilną konstrukcją, by współdecydować o kształcie państwa? – Chcemy, by Senat był aktywny w zakresie własnych projektów ustaw, a więc robił to, co przez ostatnie cztery lata zostało zarzucone – mówi senator Czarnobaj. – Poza tym ma być miejscem otwartej debaty. Jeżeli będziemy mówić o służbie zdrowia, to wypowiadać się będą nie tylko senatorowie, ale również autorytety. Rysują się przed nami olbrzymie zadania, które, mam nadzieję, będziemy realizować. Z drugiej strony, opozycja nie ukrywa, że upatruje w senackiej większości szansę na powstrzymywanie kontrowersyjnych pomysłów PiS czy prezydenta, a także arbitralnego wyboru konstytucyjnych organów, z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, prezesami NIK czy IPN na czele, z czym parlament wkrótce będzie musiał się zmierzyć.

 

W praktyce Sejm przekazuje Senatowi przegłosowane projekty ustaw dotyczące m.in. podatków, kodeksu karnego, świadczeń socjalnych, edukacji czy ochrony środowiska, a wyższa izba parlamentu ma 30 dni na ustosunkowanie się do tych propozycji. Tu może pojawić się newralgiczny moment stanowienia prawa. Senat może zarówno przyjąć ustawę, wprowadzić do niej poprawki bądź odrzucić ją w całości. W dwóch ostatnich przypadkach projekt wróci do Sejmu i kolejny raz zostanie poddany pod głosowanie. Aby przeforsować ustawę i przekazać ją prezydentowi do podpisu, PiS będzie potrzebować bezwzględnej większości głosów (liczba głosów „za” większa od sumy głosów „przeciw” i „wstrzymujących się”), a z tym przy 235 posłach Zjednoczonej Prawicy, nie powinno być problemu.

 

Z kolei w przypadku prezesa NIK czy IPN potrzebna będzie zgoda senatorów. – Zakładam, że opozycja nie będzie wszystkiego negować, a sprzeciw pojawi się ewentualnie tam, gdzie będą poważne różnice zdań – mówi poseł PiS Janusz Śniadek. – Jeżeli będzie ryzyko sabotowania procesu legislacyjnego, to z jednej strony przedłuży to uchwalanie prawa, z drugiej będzie możliwość odrzucania decyzji Senatu. Dlatego patrzę na to ze spokojem, przyjmując dobrą wolę drugiej strony. – To nie jest tak, jak mówi prezes Kaczyński, że Senat będzie blokować wszystkie sejmowe ustawy – mówi senator Czarnobaj. – Tu nie chodzi o blokowanie, ale pokazanie, jak powinna wyglądać parlamentarna praca nad projektami ustawy. To ma być praca oparta o dyskusję z ekspertami oraz obywatelami. Dotychczasowe głosowanie ustaw do późnych godzin nocnych było niedopuszczalne.

 

Co po wyborach prezydenckich?

 

Przy obecnym rozkładzie sił, uchylanie decyzji Senatu nie powinno stanowić dla Prawa i Sprawiedliwości problemu. Sytuacja może diametralnie zmienić się już w maju, a więc po wyborze głowy państwa. Jeśli opozycji uda się przeforsować swojego kandydata, PiS będzie musiało liczyć się z prezydenckimi wetami, a tych nie będzie już tak łatwo odrzucić. Będzie mogła to zrobić większość sejmowa 3/5 posłów, a więc dokładnie 276 deputowanych. Tylu szabel w niższej izbie parlamentu PiS nie ma. Trzeba by do nich doliczyć przynajmniej posłów PSL oraz Konfederacji.