25 C
Chicago
wtorek, 29 kwietnia, 2025

Po upalnym poniedziałku Chicago zagrożone gwałtownymi burzami i tornadami

0

Krajowe centrum meteorologiczne wydało dla metropolii Chicago ostrzeżenie przed gwałtownymi burzami a nawet tornadami. Obowiązuje ono w poniedziałek od 9 wieczorem do wtorku do 4 rano.

 

Ostrzeżeniem objęto nie tylko Chicago wraz z Illinois ale także południową Minnesotę, wraz z Minneapolis, północną cześć Iowa i zachodnią Wisconsin. W pięciostopniowej skali zagrożenia załamaniem pogody dla tych rejonów wydano ostrzeżenie czwartego stopnia a dla Chicago – pierwszego.

Synoptycy ostrzegają przed silnym wiatrem, który w porywach może osiągać od 40 do 45 mil na godzinę.

 

BK

W 2023 roku UE postanowiła zwiększyć produkcję mikroczipów. Raport ujawnia ślimacze tempo brukselskich biurokratów

0

Chociaż w 2023 r. UE przyjęła unijny akt ws. mikroczipów i postanowiła do 2030 r. zwiększyć do 20 proc. swój udział w światowym rynku tych elementów, to zmiany wdrażane są za wolno, a środki na nie przeznaczone są za małe, żeby udało się zrealizować ten cel – wynika z raportu unijnych audytorów.

W opublikowanym w poniedziałek raporcie Europejski Trybunał Obrachunkowy (ETO), czyli organ kontrolny UE, zauważył, że zaproponowane przez Komisję Europejską w 2022 r. unijne przepisy ws. mikroczipów (tzw. Chips Act), które weszły w życie rok później, miały zapobiec niedoborom w branży i stać się impulsem dla wzmocnienia unijnych inwestycji w sektorze. Ale cel zakładający osiągnięcie przez UE do 2030 r. 20 proc. udziałów w globalnym rynku czipów okazał się zbyt wyśrubowany – ocenili audytorzy.
W raporcie podkreślono, że mikroczipy są dzisiaj najważniejszym elementem powszechnie używanych urządzeń elektronicznych – od smartfonów po samochody, satelity, a nawet zaawansowany sprzęt wojskowy, a pandemia Covid-19 wyraźnie pokazała, że ich niedobory na rynku mają poważny wpływ na osłabienie gospodarki.
Co prawda w ostatnich latach produkcja mikroczipów w UE wzrosła, ale nadal w porównaniu ze światowymi konkurentami Unia pozostaje w tyle. W 2020 r. jej udział w światowym rynku czipów szacowano na ok. 9 proc.; jeśli zmiany będą postępowały w takim tempie, to do 2030 r. wzrośnie on jedynie do 11,7 proc., zamiast zakładanych 20 proc.
„UE musi pilnie skonfrontować strategię dotyczącą sektora mikroczipów z rzeczywistością. To szybko zmieniająca się branża, w której panuje silna konkurencja geopolityczna, a obecne tempo działań nie wystarczy UE do zrealizowania ambitnych zamierzeń” – powiedziała prezentująca raport Annemie Turtelboom z ETO, odpowiedzialna za kontrolę.
Według ETO, żeby zrealizować 20-procentowy cel, UE musiałaby czterokrotnie zwiększyć swoje zdolności produkcyjne. A na to – zdaniem kontrolerów – obecnie się nie zanosi. Nie tylko przeznaczone na ten cel finansowanie w wys. 86 mld euro jest znacznie niższe niż sumy, jakie inwestują konkurenci – najwięksi światowi producenci wydali na inwestycje 405 mld euro w okresie zaledwie trzech lat, czyli od 2020 do 2023 r. – ale także Komisja jest w stanie przeznaczyć jedynie 4,5 mld euro, czyli 5 proc. szacowanej kwoty oczekując, że pozostałe środki przekażą państwa członkowskie i firmy prywatne. To oznacza, że udane wdrażanie strategii uzależnione jest tak naprawdę od działań państw UE, inwestycji prywatnych i czynników dodatkowych, jak np. ceny energii, napięcia geopolityczne czy brak wykwalifikowanej siły roboczej.
ETO podkreślił też, że tak naprawdę unijna branża mikroczipów opiera się na działalności kilku dużych przedsiębiorstw, które realizują duże projekty i które otrzymują większość finansowania unijnego na ten cel. Wystarczy, że jeden z projektów zostanie opóźniony lub odwołany, żeby zaburzyć funkcjonowanie całej branży.
Komisja poinformowała w poniedziałek, że przyjęła do wiadomości ustalenia ETO, ale odrzuciła zarzuty, jakoby ustawa o czipach okazała się być nieskuteczna. „Akt o czipach położył solidne fundamenty pod konsolidację pozycji Europy na światowym rynku półprzewodników po dwóch dekadach spadku i wprowadził Europę z powrotem na ścieżkę wzrostu” – ocenił rzecznik KE ds. cyfryzacji Thomas Regnier.
Rzecznik dodał, że dzięki ustawie udało się rozpocząć w UE inwestycje w produkcję mikroczipów o wartości ponad 80 mld euro. Zauważył, że sama KE przeznaczyła już 83 proc. (3,3 mld euro) wyznaczonego na ten cel budżetu na inicjatywę „Czipy dla Europy” oraz powołała Europejską Radę ds. Półprzewodników do koordynowania działań między państwami członkowskimi a KE. „Tzw. Chips Act ma kluczowe znaczenie dla zapewnienia strategicznej autonomii Europy w zakresie produkcji i dostaw półprzewodników. Pomoże to UE stać się wiodącym kontynentem w zakresie sztucznej inteligencji, zwłaszcza jeśli chodzi o budowę gigafabryk AI” – powiedział Regnier.

 

Z Brukseli Jowita Kiwnik Pargana (PAP)

Konserwator nakazał przywrócić pomnik UPA w Monasterzu do pierwotnego stanu. „Zbiorowa mogiła Ukraińców, członków UPA odpowiedzialnych za terror i ludobójstwo na bezbronnej ludności polskiej, ukraińskiej i żydowskiej”

0

Przywrócenie do stanu pierwotnego pomnika żołnierzy UPA w Monasterzu nakazał podkarpacki konserwator zabytków właścicielowi terenu – Nadleśnictwu Lubaczów. Na zbiorowej mogile nielegalnie umieszczono dwie tablice. Jedna z nich trafi do policyjnego depozytu.

Nowa granitowa tablica została naklejona nielegalnie na dotychczasową i całkowicie ją zasłania. Druga – mniejsza, została przymocowana na krzyżu stojącym na mogile i przykryła tryzub (ukraiński symbol narodowy).
Mogiła znajduje się na obszarze objętym ochroną konserwatorską. Do rejestru zabytków wpisany jest teren dawnego klasztoru bazylianów, cmentarz z I wojny światowej i cmentarz ukraiński. Obszar ten obecnie należy do Nadleśnictwa Lubaczów.
W poniedziałek do Monasterza przyjechał Podkarpacki Wojewódzki Konserwator Zabytków Adam Sapeta i nadleśniczy Grzegorz Szafran. Wykonali oględziny miejsca upamiętnienia, zrobili dokumentację fotograficzną i spisali protokół.
Konserwator zabytków zdecydował, że właściciel terenu ma przywrócić miejsce upamiętnienia do stanu pierwotnego. Ma też poinformować urząd, w jaki sposób chce to zrobić.
„To nie będzie prosta sprawa, tablice są mocno sklejone. Konieczna jest ekspertyza kamieniarska. Nie wiadomo też, czy uda się odciąć małą tabliczkę z krzyżem” – powiedział PAP podkarpacki konserwator Adam Sapeta.
Nadleśnictwo Lubaczów na wykonanie zarządzenia konserwatora ma czas do końca kwietnia. Ma też ponieść wszystkie koszty. „Nasz urząd nie ma takiej możliwość” – stwierdził Sapeta.
Nadleśniczy Grzegorz Szafran przekazał PAP, że granitowa tablica najpierw zostanie zdemontowana i przekazana do policyjnego depozytu jako dowód rzeczowy. „Szukam firmy kamieniarskiej, która się tym zajmie. To są dwie sklejone płyty, o wymiarach 1,20 m x 1,10 m, ważą na pewno kilkaset kilogramów. Mam nadzieję, że uda się to zrobić jutro, bo czas goni. Być może na miejscu uda się też zdemontować płytę z krzyża” – powiedział nadleśniczy.
Na razie za wszystko zapłaci nadleśnictwo, ale Grzegorz Szafran nie przesądza, kto ostatecznie pokryje koszty. „Ani pomnik, ani tablica, nie jest nasza. My jesteśmy tylko zarządcą terenu. O pieniądzach będę chciał porozmawiać z wojewodą” – dodał nadleśniczy.
Policyjne dochodzenie w sprawie pomnika w Monasterzu nadzoruje Prokuratura Rejonowa w Lubaczowie. Zmiany na pomniku i zbiorowej mogile żołnierzy UPA zauważyli w miniony poniedziałek funkcjonariusze straży granicznej i zawiadomili policję.
Na nowej tablicy widnieje napis: „Zbiorowa mogiła Ukraińców, członków UPA odpowiedzialnych za terror i ludobójstwo na bezbronnej ludności polskiej, ukraińskiej i żydowskiej. Panie Boże, miej miłosierdzie dla nich i nie poczytaj im ich strasznych czynów jakich się dopuścili na swoich braciach. +Przebaczenie nie oznacza zapomnienia, ale uzdrowienie bólu+”.
Na poprzedniej, dwujęzycznej tablicy, po polsku i ukraińsku napisano: „Zbiorowa mogiła Ukraińców, którzy zginęli w walce z sowieckim KWD w lasach monasterskich w nocy z 2 na 3 marca 1945 roku”. Pomnik, który w Monasterzu został postawiony w latach 90. ubiegłego wieku, był już kilkukrotnie niszczony.
W sprawie pomnika w Monasterzu stanowisko zajęli ministrowie kultury Polski i Ukrainy, którzy „stanowczo potępili akt wandalizmu dokonany wobec jednego z ukraińskich miejsc pamięci w Polsce”. Mamy do czynienia „ze świadomą prowokacją”, która służy m.in. interesom państwa-agresora – Rosji – podkreślili ministrowie we wspólnym oświadczeniu, wydanym 23 kwietnia.
Monasterz to osada na pograniczu województw podkarpackiego i lubelskiego. Pochowane zostały tam ciała partyzantów UPA, którzy zginęli 2 marca 1945 w bitwie pod Mrzygłodami – wiosce odległej o kilka kilometrów (w pobliżu Tomaszowa Lubelskiego).
Na tym terenie, choć formalnie należącym do Polski, operowały wojska graniczne NKWD. W walce z UPA posiłkowały się jednak oddziałami Wojska Polskiego i uzbrojonymi jednostkami Milicji Obywatelskiej.
2 marca 1945 r. w wioskach Mrzygłody i Gruszka sowiecko-polskie oddziały rozbiły kureń (formacja była odpowiednikiem polskiego batalionu) UPA „Mesnyky-2”.
W walce zginęło 23 partyzantów UPA, a ci, którzy próbowali wyrwać się z okrążenia, wpadli w zastawioną przez NKWD na obrzeżu miejscowości zasadzkę i zostali zabici strzałem w tył głowy. Ogółem w bitwie zginęło 62 UP-owców z oddziału „Mesnyky II”: w tym 37 pod wsią Mrzygłód i 24 pod wsią Gruszka. Już po odejściu sił NKWD i polskiej milicji, ciała zostały zabrane przez osoby związane z ukraińskim podziemiem i przewiezione na uroczysko Monasterz, na terenie dawnego klasztoru bazylianów.
Tego samego dnia spacyfikowane zostały też sąsiednie, zamieszkałe wyłącznie lub głównie przez ludność ukraińską, wioski. W Starej Hucie zginęło 11 partyzantów UPA (spalono też kilka domów), w wiosce Dagany spalono 21 domów i zabito 5 osób, zaś w wiosce Wierchrata spalono 40 domów i zabito 8 osób. W samej osadzie Monasterz z rąk polskich milicjantów miało zginąć 51 partyzantów UPA.(PAP)

 

KONIECZNIE zapoznaj się z historią ludobójstwa Polaków na Wołyniu!

Blackout w Hiszpanii i Portugalii nie był pierwszy. Oto sześć największych awarii w dziejach świata

0

Przerwa w dostawach prądu, która sparaliżowała w poniedziałek znaczną część Hiszpanii i Portugalii, to nie pierwsze ani największe takie zdarzenie w historii. Przypominamy sześć awarii, które najbardziej się dały we znaki mieszkańcom różnych kontynentów.

9 listopada 1965 r. awaria zasilania dotknęła północno-wschodnią część USA i prowincję Ontario w Kanadzie. Bez prądu nawet przez kilkanaście godzin pozostało około 30 mln ludzi na obszarze 207 tys. km2 (mniej więcej dwie trzecie terytorium Polski). Oprócz Nowego Jorku przerwy w dostawach dotknęły też mieszkańców stanów Connecticut, Massachusetts, New Hampshire, New Jersey, Pensylwania, Rhode Island oraz Vermont. Początek zdarzenia przypadł na wieczorny szczyt komunikacyjny – w rezultacie w wagonach metra utknęły tysiące pasażerów. Źródłem awarii okazał się niesprawny przekaźnik w jednej z elektrowni po kanadyjskiej stronie granicy. Drobna z pozoru usterka tego urządzenia doprowadziło do wyłączenia linii przesyłowych i tym samym braku zasilania. Amerykanie wspominali, że był to jedyny wieczór w najnowszej historii ich kraju, w którym nie oglądali telewizji, a zamiast elektrycznych lamp musiał im wystarczyć księżyc (na szczęście przy bezchmurnym niebie). Policja odnotowała dużą liczbę włamań, a szpitale – około dziewięć miesięcy później – wzrost liczby porodów. Na kanwie awarii z 9 listopada 1965 r. nakręcona została też filmowa komedia „Gdzie byłeś, gdy zgasły światła?” (Where Were You When the Lights Went Out?).
Kolejna awaria o nieco mniejszym zasięgu, ale dłuższa dotknęła Amerykanów 13 lipca 1977 r. Prądu przez ponad 25 godzin pozbawieni byli mieszkańcy Nowego Jorku i przedmieść tej metropolii (w sumie 12 milionów osób). Przyczyną awarii było uderzenie pioruna w stację zasilania Edison skonsolidowaną wzdłuż rzeki Hudson. Zdarzenie zbiegło się z kryzysem, w jakim już od kilku lat pogrążony był Nowy Jork. Balansujące na krawędzi bankructwa władze miasta oszczędzały na służbach publicznych. W rezultacie w pozbawionym prądu Nowym Jorku przez wiele godzin grasowały uliczne bandy. Splądrowano ponad 1600 sklepów i doszło do ponad tysiąca podpaleń. Policja zatrzymała w sumie 3776 sprawców tych i innych przestępstw (najwięcej jednego dnia w historii miasta). Z braku miejsc w policyjnych aresztach niektórych zamknięto w piwnicach. Analiza przeprowadzona na zlecenie Kongresu wykazała, że awaria prądu i związane z nią grabieże oraz zniszczenia spowodowały straty w wysokości ponad 300 milionów dolarów.
Jeszcze większa awaria dotknęła Nowy Jork, ale też kilka stanów i oraz prowincje Ontario i Quebec w Kanadzie 14 sierpnia 2003 r. Było to największe tego typu zdarzenie w historii Ameryki Północnej. W sumie przerwa w dostawie energii elektrycznej objęła obszar około 9300 mil kw., zamieszkały przez 55 mln ludzi. W wyniku awarii wyłączonych zostało 265 elektrowni, w tym również jądrowe. Na szczęście żadna z nich nie uległa uszkodzeniu. Jak ustalono, przyczyną był błąd jednego z pracowników elektrowni w stanie Indiana (był nim Amerykanin polskiego pochodzenia Martin Kujawski). Na serię niefortunnych zdarzeń tego dnia złożyły się również pożar roślinności pod linią przesyłową Stuart-Atlanta (trzeba ją było z tego powodu wyłączyć) oraz bezwietrzna i upalna pogoda (kolejne trzy linie wyłączono w wyniku zwarcia wywołanego kontaktem przewodów z drzewami). Przeciążone linie zaczęły się po kolei wyłączać w ciągu kilkunastu sekund. W ten sposób przestało działać kilkadziesiąt generatorów w elektrowniach. W raporcie na zlecenie rządu służbom energetycznym wytknięto nieprecyzyjne procedury w przypadku wystąpienia awarii, brak kontroli wysokości roślinności pod liniami przesyłowymi oraz brak awaryjnych systemów monitorowania sieci przesyłowej. Brak zasilania dotknął m.in. różne instytucje finansowe, doprowadził do zachwiania handlem akcjami oraz nagłej zmiany kursu dolara. W sumie straty spowodowane awarią wyniosły od 4 do 6 mld dolarów.
Sześć tygodni po wydarzeniach w Ameryce równie wielka awaria sparaliżowała Włochy. 28 września 2003 r. prądu został pozbawiony prawie cały kraj (z wyjątkiem Sardynii i Elby) – w sumie 57 mln ludzi. Tysiące z nich utknęły w pociągach i wagonach metra, przestały pracować nawet szpitale (tylko część była zaopatrzona w agregaty prądotwórcze). Lotniska, mimo posiadania awaryjnych źródeł zasilania, nie mogły odprawiać pasażerów, bo ogólnokrajowe systemy łączności przestały działać. Pozbawiony energii elektrycznej był również Watykan. Dostawy prądu były stopniowo od rana przywracane, począwszy od północnych rejonów kraju. Ustalono, że awarię zapoczątkowało o godz. 3. nad ranem automatyczne wyłączenie linii tranzytowej, leżącej na terenie Szwajcarii. Przyczyną było znaczne przeciążenie tej linii, która została zaprojektowana do pracy w temperaturze do 40°C. Tymczasem przeciążona linia osiągnęła temperaturę ponad 100°C, co spowodowało nadmierne wydłużenie przewodów (zwis przekroczył 20 m) i w efekcie kontakt linii wysokiego napięcia z drzewami. To z kolei skutkowało zwarciem i automatycznym wyłączeniem linii. Dla ratowania sytuacji Szwajcarzy poprosili Włochów o wyłączenie pomp w elektrowniach szczytowo-pompowych, działania te jednak były nieskuteczne i niezgodne z przyjętymi procedurami. Zadziałał efekt domina. O godz. 3.25 dwie przeciążone linie zostały automatycznie wyłączone, co doprowadziło do braku zasilania w południowej Szwajcarii. Efektem tego było wyłączenie pozostałych linii łączących te państwa, a następnie przeciążenie na granicy Włoch z Francją skutkujące wyłączeniem kolejnej linii. To z kolei doprowadziło do wyłączenia linii przesyłowych między Włochami a Słowenią. O godz. 3.26 doszło do całkowitego blackoutu. Aby ograniczyć ryzyko podobnych zdarzeń na zlecenie włoskiego rządu opracowane zostały nowe procedury. Zaplanowano ponadto zbudowanie kilkunastu nowych elektrowni.
14 sierpnia 2006 r. przez ponad pięć godzin prądu było pozbawionych 1,39 mln gospodarstw domowych w aglomeracji tokijskiej. Awaria została spowodowana uderzeniem wysięgnika dźwigu okrętowego w linię przesyłową nad rzeką Edo. Przewody przesyłowe energii elektrycznej zostały przerwane i odłączone, co spowodowało przerwę w dostawie prądu we wszystkich trzech podstacjach w trzech dzielnicach stolicy Japonii. Co najmniej 120 000 pasażerów utknęło w pociągach metra, a wiele innych osób w windach biurowców. Przestała też działać w kilkuset miejscach uliczna sygnalizacja świetlna. Awaria dotknęła nawet tokijską giełdę – uniemożliwiła aktualizację kursów akcji Nikkei. Stosunkowo słabiej awaria dotknęła kolej, bo ta w aglomeracji tokijskiej wyposażona została we własne źródła energii elektrycznej. Pomimo to niektóre pociągi jeździły z opóźnieniem, które maksymalne na jednej z tras wyniosło 42 minuty. Na 70 minut zawieszone zostały kursy pociągów metra na czterech liniach, a przez godzinę nie działało ok. 1000 bankomatów. Z powodu przeciążenia sieci komórkowej ludzie nie mogli dodzwonić się do domu i pracy. Zerwane przez dźwig przewody nad rzeką Edo zostały naprawione po trzech dniach.
9 sierpnia 2019 r. prądu było pozbawionych 1,1 mln mieszkańców Wielkiej Brytanii. Przestały kursować pociągi, sparaliżowane zostało lotnisko w Newcastle, a zasilanie padło nawet w jednym ze szpitali w Ipswich. Z raportu, jaki przygotowała spółka National Grid (operator przesyłu i dystrybucji energii elektrycznej oraz gazu ziemnego) wynika, że jedną z przyczyn zdarzenia było nagłe i niespodziewane załamanie pogody: intensywne opady deszczu oraz duża liczba wyładowań atmosferycznych. O godzinie 16.52 piorun uderzył w linię przesyłową Eaton Socon – Wymondley, około 50 mil na północ od Londynu. Wprawdzie systemy ochrony transmisji natychmiast zadziałały i linia już po 20 sekundach powróciła do normalnego trybu funkcjonowania, ale w tym samym momencie nastąpiło zredukowanie mocy w elektrowni gazowej Little Barford oraz elektrowni wiatrowej Hornsea. W rezultacie uruchomiony został system zabezpieczeń Low Frequency Demand Disconnection (LFDD) i doszło do automatycznego odłączenia od dostaw ok. 1,1 miliona odbiorców energii elektrycznej (5 procent w skali Wielkiej Brytanii), by w ten sposób chronić pozostałe 95 procent. O godzinie 16.57 system powrócił do normalnego, stabilnego stanu, a po dziewięciu następnych minutach operatorzy sieci dystrybucyjnych rozpoczęli podłączanie odłączonych wcześniej odbiorców. O godzinie 17.37 przywrócono dostawy energii elektrycznej do wszystkich użytkowników. (PAP)

Józef Krzyk

Debata/ Nawrocki do Trzaskowskiego: Czemu kazał pan kobietom siedem lat dłużej pracować!?

0

Podczas debaty „Super Expressu” Karol Nawrocki zarzucił Rafałowi Trzaskowskiemu, że głosował przeciwko ustawie, która obniżała wiek emerytalny dla kobiet. W odpowiedzi Trzaskowski wymieniał inicjatywy skierowane dla kobiet, realizowane podczas jego rządów w Warszawie.

Popierany przez PiS kandydat na prezydenta Karol Nawrocki zadał Rafałowi Trzaskowskiemu pytanie dotyczące jego głosowania w 2015, w 2016 roku przeciwko obniżeniu wieku emerytalnego dla kobiet. Chodzi o ustawę przewidującą obniżenie od 1 października 2017 r. wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn.
W odpowiedzi kandydat KO wymienił inicjatywy dla kobiet, które zrealizowano w czasie jego rządów w Warszawie.
„Jeżeli chodzi o to, co dotyczy samych kobiet, to wydaje mi się, że w Warszawie naprawdę zrobiliśmy mnóstwo. Mianowicie przede wszystkim nie mówiliśmy tylko o tym, tylko wprowadziłem program darmowych żłobków, który stał się wzorem dla programu rządowego i dzisiaj będzie w całej Polsce wprowadzany. Dbałem o zdrowie kobiet i to naprawdę bardzo poważnie tworząc Centrum Zdrowia Kobiet, gdzie zajmujemy się zdrowiem kobiet od dziewczynki po seniorkę. (…) Ja o tym nie opowiadam, tylko po prostu biorę sprawy w swoje ręce i rozwiązuję tego typu problemy” – powiedział Trzaskowski.
„Ta cała piękna opowieść, którą pan tutaj przedstawił, nie zawiera jednej odpowiedzi na pytanie, czemu kazał pan kobietom siedem lat dłużej pracować” – ripostował Nawrocki i porównał Rafała Trzaskowskiego do Bronisława Komorowskiego.
Nawrocki zwrócił się też do kandydatki Lewicy Magdaleny Biejat stwierdzając, że „koalicja, która jest koalicją znieczulicy społecznej, (…), to nie jest chyba miejsce dla kogoś o poglądach lewicowych”. „Moje wartości, które głoszę i na których chcę oprzeć państwo polskie, to jest wolność, to jest sprawiedliwość społeczna, to jest poszanowanie praw człowieka” – odparła Biejat.
„Ja jestem w tej koalicji i popieram lewicowych ministrów w tej koalicji po to, żeby załatwiać konkretne sprawy (…). Dopóki mogę realizować te konkretne obietnice tu i teraz, nie czekając na lepsze czasy, dopóki mogę powoli wprowadzać krok po kroku państwo sprawiedliwe, państwo solidarności, będę to robiła” – powiedziała Biejat.
Nawrocki kolejne pytanie zadawał marszałkowi Sejmu, kandydatowi Trzeciej Drogi Szymonowi Hołowni. „Pięć lat temu szedł pan (do wyborów prezydenckich) jako kandydat społeczny, jako kandydat, który będzie bronił demokracji” – przypomniał. Zarzucił Hołowni, że „dzisiaj polski wymiar sprawiedliwości leży na ziemi”.
„Mógłbym te dramaty państwa polskiego pod rządem Donalda Tuska wymieniać. Pan stara się w jakimś sensie recenzować Donalda Tuska i Rafała Trzaskowskiego, ale nie boi się pan, że historia oceni pana jako najbliższego współpracownika i ważnego współpracownika Donalda Tuska, który doprowadził do obecnej sytuacji w państwie polskim?” – pytał Nawrocki.
Hołownia odparł: „miejsce Prawa i Sprawiedliwości i pana, jeżeli zdecydował się pan na bycie popieranym przez nią, jest w politycznym czyśćcu, gdzie nie będziecie nam przeszkadzać wprowadzać dobrych programów dla Polski”.
„Rządzimy i bierzemy odpowiedzialność, bo alternatywą jest koalicja wasza, albo z patologicznymi antysemitami, albo z gośćmi takimi jak Mentzen, którego doradca wojskowy nazywa kobiety służące w polskiej armii, m.in. moją żonę, oficera sił powietrznych, babochłopami. Dziękujemy” – powiedział Hołownia.(PAP)

mt/ par/

Debata/ Trzaskowski: Jestem za prawem do aborcji do 12. tygodnia oraz za ustawą o związkach partnerskich

0

Podczas poniedziałkowej debaty „Super Expressu” kandydat KO na prezydenta Rafał Trzaskowski oświadczył, że jest za prawem do aborcji do 12. tygodnia ciąży, ale – jak podkreślił – to musi być decyzja kobiety. Dodał, że jest również za ustawą o związkach partnerskich.

Marek Jakubiak (poseł koła Wolni Republikanie) zapytał Trzaskowskiego, czy jeśli zostanie prezydentem RP, to czy podpisze ustawy liberalizujące przepisy aborcyjne, ustawę ws. związków partnerskich oraz rozwiązania pozwalające na adopcję dzieci przez parę homoseksualne.
Kandydat KO podkreślił, że udowodnił całym swoim życiem, że pomaga tym wszystkim, którzy są w danym momencie atakowani. „Pomagałem kobietom. I tak, jestem za prawem do aborcji do dwunastego tygodnia. To musi być decyzja kobiety, bo kobiety powinny decydować o swoim życiu i o swoim zdrowiu” – podkreślił Trzaskowski.
Dodał, że jest również za ustawą o związkach partnerskich. „Bo to jest jakaś kompletna paranoja, że dwójka ludzi, to najczęściej dotyczy paru heteroseksualnych, są ze sobą całe życie, nie mogą się odwiedzić w szpitalu albo po sobie dziedziczyć. Olbrzymia większość polskiego społeczeństwa chce takich” – powiedział Trzaskowski.
Kwestie prawa aborcyjnego poruszyła także kandydatka Nowej Lewicy, wicemarszałek Senatu Magdalena Biejat, która zapytała kandydata Konfederacji Sławomira Mentzena, czy 14-letnia dziewczynka zgwałcona przez wuja powinna mieć prawo do przerwania ciąży. „Czy podtrzymuje pan swoje słowa, żeby ta dziewczyna nie miała prawa do przerwania ciąży?” – zapytała.
„Potwierdza pani moje słowa. Ten straszny przypadek mniej więcej zdarza się raz na rok, więc jeśli coś zdarza się raz na rok to rzeczywiście jest incydentalnym przypadkiem i mam nadzieję, że tego typu przypadki będą jak najrzadsze. Żeby one były jak najrzadsze, to trzeba realizować zupełnie odwrotną politykę niż wy. Wtedy, gdy wpuszcza się masowo migrantów z Azji, czy Afryki, drastycznie wzrasta liczba zgwałceń” – odpowiedział Mentzen.
Dodał, że obecnie prawo aborcyjne w Polsce „niestety dopuszcza sytuację, że w szpitalu w Oleśnicy jest mordowane dziecko w 9. miesiącu życia zastrzykiem prosto serce z chlorku potasu, co kojarzy się jedynie z doktorem Mengele”. „Prawo aborcyjne (…), które chciałaby pani zliberalizować, doprowadziło do tego, że zabija się z zimną krwią dzieci w dziewiątym miesiącu życia” – podkreślił Mentzen. Zapewnił, że „tego rodzaju prawo, które dopuszcza takie przypadki, jest oczywiście do zmiany”.
Biejat przypomniała, że dziewczynka, o której wspominała, została zgwałcona przez swojego wuja. „Prawdziwe życie polega na tym, co się wydarzyło w Oleśnicy. Ten płód, ta ciąża(…) mogła zostać przerwana wcześniej, ale lekarze okłamywali pacjentkę przez pół ciąży. Dziecko, które by się urodziło, cierpiało na łamliwość kości typu 2. Umarłoby w kilka dni po porodzie w straszliwych męczarniach” – zwróciła się Biejat do Mentzena. „Jeśli pan chce skazywać taką rodzinę i to dziecko na śmierć w męczarniach, to jest pan po prostu sadystą” – oświadczyła.
„Po całej Polsce chodzi mnóstwo ludzi tylko dlatego, że nie zostali zabici na podstawie prawa, którego pani by chciała” – powiedział z kolei Mentzen do Biejat.
Poseł Marek Jakubiak (Wolni Republikanie) pytał europosła Grzegorza Brauna o politykę historyczną i miejsca upamiętnienia w Warszawie ofiar zbrodni niemieckich z czasów II wojny światowej. Zdaniem Jakubiaka takich miejsc pamięci ubywa. Braun odpowiedział, że „to nie mieści się w polskiej głowie”. Następnie w serii obraźliwych słów wypowiadał się o obecnych władzach Warszawy, w tym o prezydencie stolicy Rafale Trzaskowskim. „To oni starannie wycierają z ulic, ścian, murów naszego miasta znaki niemieckich zbrodni” – ocenił Braun.
„I cóż, przeprowadzimy ustawę o obcych agentach i sprawdzimy, jakie pieniądze zasilają Campus Polska” – powiedział Braun. (PAP)
kos/ mja/ par/

Jakubiak zapytał Macieja Maciaka, czy podziwia Władimira Putina. Odpowiedź była szczera

0

Podczas debaty prezydenckiej „Super Expressu” Marek Jakubiak zadał pytanie Maciejowi Maciakowi, czy podziwia Władimira Putina. Maciak oparł: tak. „Każdy z nas tutaj w Polsce nie dałby rady wytrzymać takiej presji” – zauważył. Zdaniem Maciaka to świadczy o tym, że Putin „jest bardzo dobrym politykiem”.

Podczas poniedziałkowej debaty kandydat na prezydenta, poseł Marek Jakubiak (Wolni Republikanie) zapytał kandydata Ruchu Dobrobytu i Pokoju Macieja Maciaka o to, czy podziwia prezydenta Rosji Władimira Putina.
„Trochę mnie oburza fakt, że ludzie, którzy zapomnieli tak łatwo, jak się klepali po plecach na molo w Sopocie przypisują panu prorosyjskość, a nawet agenturalność rosyjską. I chciałem się pana zapytać – czy pan to rozumie, czy pan wie, dlaczego tak się dzieje?” – pytał Jakubiak.
Maciak odparł, że „wytwarzane są pewne nastroje w społeczeństwie, np. antyrosyjskie”. „I w związku z tym cwaniacy politycy próbują na tym już ugruntowanym antyrosyjskim poglądzie wobec dużej części Polaków ugrać sobie sukces wyborczy. A jak oni będą się zachowywać później, to pewnie tak jak zwykle – że nie będą dotrzymywać tych wszystkich obietnic z kampanii” – odpowiedział Maciak.
Jakubiak dopytywał go o stosunek do Władimira Putina. „Czy podziwia pan Putina?” – zapytał poseł.
„Tak. Każdy z nas tutaj w Polsce nie dałby rady wytrzymać takiej presji. To świadczy o tym, że jest bardzo dobrym politykiem” – odpowiedział Maciak. Po tych słowach było słychać było okrzyk z sali „brawa dla Putina”.
Na słowa Maciaka i oklaski po jego wypowiedzi zareagował kandydat KO Rafał Trzaskowski. „To, co przed chwilą słyszeliśmy to jest coś nieprawdopodobnego. To znaczy w momencie, kiedy Putin morduje ludzi, morduje dzieci, pozwala na gwałty w Ukrainie, no w tej chwili klaskać Putinowi, to ja naprawdę czegoś takiego nie widziałem, jak żyję. Myślę, że przynajmniej w tej jednej sprawie wszyscy jak tutaj stoimy się zgadzamy(…)” – oświadczył Trzaskowski.
Wcześniej Maciej Maciak zadawał pytania innym kandydatom. Popieranego przez PiS Karola Nawrockiego zapytał, jak będzie wyglądało zapowiadane przez niego zachęcanie do wstąpienia w szeregi armii.
„Chyba nie mamy wątpliwości, że chcemy zbudować silną, nowoczesną armię, chcemy zbudować Polskę z silnymi sojuszami na całym świecie” – odpowiedział Nawrocki.
Drugie pytanie skierowane było do wylosowanego przez organizatorów niezależnego kandydata Krzysztofa Stanowskiego. Maciak pytał go m.in. dlaczego reporterzy związani z prowadzonym przez niego Kanałem Zero „szukają na niego haków”.
„Szukamy informacji o panu, a nie haków, ponieważ jest pan dość zagadkową postacią. Chciałem się dowiedzieć, kim pan jest. Jak zadałem to pytanie (podczas debaty w Końskich), to pan się obraził i nie odpowiedział. W związku z czym, skoro pan nie powiedział, to sprawdzamy u innych osób, kim pan jest, bo jest pan postacią dość zagadkową” – odparł Stanowski. Zarzucił też Maciakowi kontakty z osobą związaną z rosyjską propagandą. „Widzę, że pan chwali, jak to Rosjanie odbudowują Mariupol i stawiają nowe, piękne bloki. Muszę przyznać, że to jest dość kuriozalne” – powiedział Stanowski.
Trzecie pytanie Maciak zadał Szymonowi Hołowni. „Dlaczego odnoszę wrażenie, że na rękę jest panu banderyzacja w Polsce?” – zapytał. Jak dodał, otrzymuje groźby pozbawienia życia.
„Groźby otrzymujemy wszyscy w życiu publicznym. Jeżeli dostaje pan groźby, których spełnienia się pan obawia, powinien pan natychmiast zgłosić się do odpowiednich służb” – odparł Hołownia.
Założyciel Fundacji Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa dr Michał Marek powiedział w połowie kwietnia PAP, że nie da się sprowadzić aktywności Maciaka do zwykłego głoszenia poglądów. „Wszyscy wiemy, że 24 lutego 2022 r. doszło do bezpośredniej agresji ze strony Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, dlatego negowanie tego faktu, nie jest kwestią poglądów, ale jest kłamstwem” – podkreślił w rozmowie z PAP Marek.
Według niego, Maciaka obciążają także kontakty z białoruską rozgłośnią, która od dawna prowadzi działania mające na celu deprecjonowanie wizerunku Polski i jest wykorzystywana do przerzucania do polskiej infosfery białoruskich kłamstw. Jak podkreślił, Maciak udziela wywiadów białoruskiemu ośrodkowi dezinformacyjnemu, w którego działalność są zaangażowani m.in. Polacy współpracujący z białoruskimi służbami – tak jak były sędzia Tomasz Szmydt, który zbiegł z Polski i poprosił prezydenta Białorusi o azyl.
Zdaniem założyciela działającej na rzecz bezpieczeństwa informacyjnego fundacji INFO OPS Polska Kamila Basaja można założyć, że Rosjanie mogą próbować wykorzystać kandydaturę Maciaka do przetestowania systemu wyborczego w Polsce pod względem skuteczności osłony kontrwywiadowczej. Takim eksperymentom sprzyja tocząca się geopolityczna debata o zapewnieniu nam bezpieczeństwa w ramach relacji transatlantyckich.
Maciej Maciak, 54-letni dziennikarz z Włocławka oraz założyciel Ruchu Dobrobytu i Pokoju, jest jednym z 13 zarejestrowanych przez PKW kandydatów na prezydenta w majowych wyborach. Na swoim kanale „Musisz to wiedzieć” na YouTube, który ma obecnie ok. 67 tys. subskrybentów, prezentuje się jako antysystemowiec i przeciwnik zbrojeń, orędownik „braterskiej” współpracy z sąsiadami na wschodzie, krytyk amerykańskiego kapitału (także w energetyce jądrowej) i rządzących Polską elit, za „dążenie do wojny z Rosją, której ona nie chce”.(PAP)

Braun do Trzaskowskiego: Dlaczego chce pan okradać Polaków na tak wielkie sumy, które są w istocie podatkiem od pańskich urojeń klimatycznych?

0

Magdalena Biejat oceniła, że wypowiedź Grzegorza Brauna podczas debaty prezydenckiej „Super Expressu” to „ściek antysemicki”. Według Rafała Trzaskowskiego w polskiej polityce nie powinno być miejsca dla takich ludzi jak Braun. Mówi pan rzeczy obrzydliwe – dodał Trzaskowski.

Braun (europoseł wykluczony z Konfederacji) podczas transmitowanej przez ogólnopolskie stacje telewizyjne używał porównań i sformułowań odwołujących się do wyznawców judaizmu. Jak stwierdził „chwała Bogu” Polska nie graniczy z „żydowskim państwem położonym w Palestynie”. Ocenił, że „wówczas ludobójcza polityka reklamowana przez ministrów, rabinów i generałów państwa Izrael mogłaby łatwo zwrócić się przeciw nam”. Stwierdził też, że „państwo Izrael jest Polakom stręczone jako sojusznik, jako jakiś lotniskowiec cywilizacji europejskiej na Bliskim Wschodzie”.
„To jest skandaliczne, że pozwala się na to, żeby taki ściek antysemicki, jaki zaprezentował pan Braun na samym początku debaty przeszedł w tym studiu bez echa. To są skandaliczne słowa i one nie powinny mieć nigdy miejsca w debacie publicznej, bo nie ma żadnej wymówki, żeby stosować antysemityzm. Nie będę milczeć wtedy, kiedy ludzie mówią takie rzeczy” – oceniła podczas debaty kandydatka Lewicy Magdalena Biejat.
W innej części debaty Braun zwracał się do kandydata KO. „Parę dni temu był pan oflagowany żydowskim żonkilem, tym znakiem hańby” – powiedział . „O czym pan mówi? Jakiej hańby? To było powstanie w Getcie Warszawskim. O czym pan opowiada? To są bohaterowie naszej historii. To coś nieprawdopodobnego. Ja tego nie będę słuchał” – odparł Trzaskowski, po czym odwrócił się i opuścił mównicę przed upływem przeznaczonego dla niego czasu.
Swojego byłego koalicjanta z Konfederacji – Sławomira Mentzena – Braun spytał, czy dostrzega w Polsce „problem +judaizacji+”. Mentzen ocenił, że Braun „przykłada zbyt wielką wagę do państwa Izrael”, ale dostrzega „problem tego, że Izrael ma dużo większą siłę, niż wynika to z jego miejsca na ziemi”. „Wielokrotnie widzieliśmy, jak rząd Polski realizuje politykę Izraela, a nie Polską” – ocenił Mentzen.
Braun, zadając pytanie Trzaskowskiemu, uznał, że kandydat KO „chce dyskryminować, wykluczać i okładać podatkami klimatycznymi”. „Dlaczego chce pan okradać Polaków na tak wielkie sumy, które są w istocie podatkiem od pańskich urojeń klimatycznych?” – zapytał kandydata KO Braun.
Trzaskowski odpowiedział, że „klimat się zmienia i każdy, kto chodzi do szkoły, o tym wie”. „Moim celem jest czyste powietrze, zielone ulice, odnawialne źródła energii; moim celem jest również oszczędzanie energii i pozyskiwanie olbrzymich pieniędzy z Unii Europejskiej” – mówił Trzaskowski.
„Jeżeli pan nie rozumie tego, że dzisiaj musimy robić absolutnie wszystko, żeby walczyć o czyste powietrze, to nie rozmawiał pan tak jak ja z dziećmi chorymi na astmę i ich rodzicami” – powiedział kandydat KO. „Przez cały czas pan kłamie, atakuje, przez cały czas pan bazuje na bardzo złych emocjach – moim zdaniem dla takich ludzi jak pan nie powinno być miejsca w polskiej polityce, dlatego że mówi pan rzeczy obrzydliwe” – zwracał się Trzaskowski do Brauna.
Braun pytał też popieranego przez PiS Karola Nawrockiego. Zadał mu pytanie, czy „deportacje”, o których wspomina w kampanii wyborczej, obejmą również Ukraińców, których „sprowadzali jego koledzy” z PiS-u.
Nawrocki uznał, że jego poglądy na politykę migracyjną nie zmieniły się, a o „centrach deportacyjnych” mówił od początku kampanii. „Jestem za tym, żeby zamiast centrów integracji były centra deportacji” – podkreślił. Dodał też, że zgłosi pakiet ustaw „Po pierwsze Polska, po pierwsza Polacy”, aby to Polacy mieli pierwszeństwo w korzystaniu m.in. ze służby zdrowia. „W Polsce to Polacy powinni mieć pierwszeństwo” – zaznaczył kandydat na prezydenta popierany przez PiS.(PAP)

ksi/ iwo/ sza/ ann/ par/

Puste półki w amerykańskich sklepach? Minister finansów uspokaja

0

Minister finansów USA Scott Bessent oznajmił w poniedziałek w wywiadach dla telewizji CNBC i Fox News, że zawarcie porozumień handlowych z pewnymi krajami nastąpi wkrótce, a Chiny wysyłają sygnały, że chcą negocjować w sprawie ceł, dlatego „nie martwią go puste półki” w Ameryce.

Pierwsze porozumienia handlowe mogą zostać podpisane już w tym lub przyszłym tygodniu. Jednym z nich będzie „deal z Indiami”, a prezydent Donald Trump będzie „głęboko zaangażowany w każde (z tych porozumień)”. Ponadto „wszystkie szczeble rządu” w Waszyngtonie są pozostają w kontakcie z Pekinem – powiedział minister.
Wielu najważniejszych partnerów handlowych złożyło „bardzo dobre” propozycje umów, aby uniknąć amerykańskich ceł. USA prowadzą też „bardzo konkretne” negocjacje handlowe z Japonią i innymi krajami Azji – przekazał Bessent.
Zapytany o to, czy ma zamiar zadzwonić do swojego chińskiego odpowiednika, odparł: „Zobaczymy, co się stanie”. „Może to oni zadzwonią do mnie pewnego dnia. (…) Uważam, iż to Chiny powinny deeskalować (wojnę handlową), ponieważ to one sprzedają nam pięć razy więcej niż my im sprzedajemy” – ocenił.
Minister powiedział też, że państwa Europy prawdopodobnie „są w stanie paniki” w związku ze wzrostem kursu euro. Biznesowy kanał CNBC, któremu Bessent udzielił wywiadu, przypomina, że po chaotycznych decyzjach Trumpa dotyczących ceł euro zyskało wobec dolara blisko 10 proc.
„Zobaczycie, że (Europejski Bank Centralny) zacznie ciąć stopy (procentowe), by spróbować osłabić euro. (…) Europejczycy nie chcą silnego euro. To my mamy politykę silnego dolara” – oznajmił Bessent.
Polityka Trumpa spowodowała, że inwestorzy uciekają od dolara do innych, bezpiecznych walut. Jednak znaczne wzmocnienie euro wpłynęłoby niekorzystnie na europejski eksport.
Jak przypomina CNBC, administracja Trumpa wysyła sprzeczne sygnały na temat stanu ewentualnych porozumień i negocjacji z partnerami handlowymi USA w sprawie ceł, a czasem też jej deklaracje mijają się z prawdą – jak w ubiegłym tygodniu, kiedy prezydent powiedział, że prowadzi rozmowy z przedstawicielami Chin, którzy przyjechali do Waszyngtonu na wiosenną sesję Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego.
Biały Dom poinformował, że we wtorek zorganizowany zostanie briefing Bessenta dla dziennikarzy.
Trump zmieniał ostatnio wielokrotnie ton wypowiedzi na temat Chin – podkreślał dobre stosunki z przewodniczącym ChRL Xi Jinpingiem, wyrażał nadzieję na obniżenie ceł i porozumienie handlowe z Pekinem, a także twierdził, że rozmowy na ten temat trwają. Mówił też, że nie będzie „twardo grać” z Chinami, lecz będzie dla nich „miły”, ale następnie ostrzegał Pekin, że nie pozwoli na to, by Chiny sprzedawały nadal prekursory fentanylu. Proponował również, by koncern Boeing pozwał chińskiego partnera za wstrzymanie importu zamówionych samolotów.
W czwartek, wbrew deklaracjom Trumpa, chińskie MSZ zaprzeczyło, by toczyły się jakiekolwiek rozmowy z USA w kwestiach handlowych i zasygnalizowało, że aby je rozpocząć, potrzebne jest zniesienie „jednostronnych” ceł nałożonych przez Waszyngton. (PAP)

fit/ szm/

Trumpa życzy Kanadyjczykom, by wybrali człowieka, który miałby „siłę i mądrość”, by przyłączyć kraj do USA. Zdecydowana odpowiedź: „NIGDY nie będziemy 51. stanem”

0

Lider kanadyjskiej Parti Konserwatywnej Pierre Poilievre, wezwał prezydenta USA Donalda Trumpa, by nie mieszał się do trwających w poniedziałek w Kanadzie wyborów parlamentarnych. Jest to reakcja na apel Trumpa, by Kanadyjczycy wybrali człowieka, który miałby „siłę i mądrość”, aby przyłączyć kraj do USA.

„Panie Trump, proszę nie mieszać się do naszych wyborów. Jedynymi osobami, które zdecydują o przyszłości Kanady są Kanadyjczycy, którzy pójdą do urn. Kanada będzie zawsze dumnym, suwerennym i niezależnym (krajem) i NIGDY nie będziemy 51. stanem. Dziś Kanadyjczycy mogą głosować za zmianą, byśmy mogli wzmocnić nasz kraj i stawić czoła USA” – napisał Poilievre w poniedziałek na platformie X.
Premier Kanady i lider Liberałów Mark Carney, nie wymieniając nazwiska Trumpa, napisał na X: „Jesteśmy w Kanadzie i to my decydujemy o tym, co się tu dzieje”.
To właśnie groźby Trumpa określiły w dużym stopniu przebieg kampanii wyborczej. Konserwatyści są odbierani przez część wyborców jako bliscy amerykańskim Republikanom, a w połowie marca br. konserwatywna premier Alberty Danielle Smith w wywiadzie dla skrajnie konserwatywnego Breitbart News mówiła m.in., że Poilievre „jest zsynchronizowany” z Trumpem.
Trump swoje przesłanie do głosujących w poniedziałek Kanadyjczyków zamieścił w godzinach porannych na portalu społecznościowym Truth Social. „Powodzenia dla Wielkiego narodu Kanady. Wybierzcie człowieka, który ma siłę i mądrość, aby obniżyć wasze podatki o połowę, zwiększyć waszą siłę militarną, za darmo, do najwyższego poziomu na świecie, CZTEROKROTNIE zwiększyć wasze biznesy samochodowe, stalowe, aluminiowe, drzewne, energetyczne i wszystkie inne BEZ CŁA LUB PODATKÓW, jeśli Kanada stanie się cenionym 51. stanem Stanów Zjednoczonych Ameryki” – napisał Trump. „TAK JEST NAM PRZEZNACZONE! Ameryka nie może już dłużej subsydiować Kanady setkami miliardów dolarów rocznie, które wydawaliśmy w przeszłości. To nie ma sensu, jeśli Kanada nie jest stanem!” – dodał, powtarzając swoje określenie granicy Kanada-USA jako „sztucznej linii”.
W Kanadzie uznano powtarzające się od kilku miesięcy wypowiedzi Trumpa za złamanie zaufania i sojuszu. Według badania Angus Reid Institute ze stycznia br. tylko ok. 10 proc. Kanadyjczyków poparłoby dołączenia kraju do USA.
Pod koniec ubiegłego tygodnia, gdy kończyła się już kampania wyborcza, zdumienie wywołała wypowiedź lidera separatystycznego Bloc Quebecois Yves-Francois Blancheta, który mimo że jest parlamentarzystą w federalnej Izbie Gmin, użył określenia „obcy parlament”, a Kanadę określił jako „sztuczny kraj z bardzo niewielkim znaczeniem”, dodając: „ten kraj nie jest mój”. Działająca tylko w Quebecu partia według sondaży może liczyć na ok. 4-6 proc. poparcia i ok. 20 miejsc w parlamencie.
Z Toronto Anna Lach(PAP)

 

lach/ kar/

Macron: 9 maja Francja i Polska podpiszą traktat o przyjaźni. Umowa zastąpi poprzedni traktat

0

Prezydent Francji Emmanuel Macron poinformował w poniedziałek, że 9 maja Francja i Polska podpiszą w Nancy traktat o przyjaźni i współpracy. Umowę tę zapowiadano od miesięcy. Zastąpi ona poprzedni traktat, zawarty w latach 90. XX wieku.

W wywiadzie dla tygodnika „Paris Match” Macron poinformował, że 9 maja będzie gościł polskiego premiera Donalda Tuska w Nancy, „by podpisać traktat o przyjaźni”, i określił tę umowę jako „historyczną”.
Dokument zostanie podpisany miejscu symbolicznym dla relacji polsko-francuskich. W tym mieście, w 1736 r., po wygnaniu z kraju osiadł jako książę Lotaryngii polski król Stanisław Leszczyński, teść króla Francji Ludwika XV.
Traktat zastąpi poprzednią umowę między Polską a Francją, podpisaną w 1991 r. i ocenianą jako przestarzałą – w późniejszych latach Polska wstąpiła bowiem do Unii Europejskiej.
Zapowiadano, że nowy traktat z Francją zostanie podpisany do końca polskiej prezydencji w UE (sprawowanej przez Warszawę w pierwszym półroczu br.). Premier Donald Tusk powiedział niedawno, iż „wiele na to wskazuje, że może być to traktat przełomowy, jeżeli chodzi o wzajemne gwarancje bezpieczeństwa”. 23 kwietnia szef MSZ Radosław Sikorski wyraził nadzieję na podpisanie umowy w najbliższych tygodniach.
Dyplomacja francuska prezentowała umowę jako „traktat premium”. Podkreślała, że nowe porozumienie będzie pierwszą taką umową, jaką Francja podpisze z państwem niebędącym jej sąsiadem.
Prezydent Macron powiedział także w poniedziałkowym wywiadzie, że 7 maja br. Friedrich Merz złoży w Paryżu swą pierwszą wizytę zagraniczną po objęciu urzędu kanclerza Niemiec. Macron – nawiązując do relacji z Warszawą i Berlinem – ocenił, że Francja „konsoliduje” działania międzynarodowe, realizując swoją strategię wzmocnienia Europy.
Z Paryża Anna Wróbel (PAP)

 

awl/ szm/ ktl/

Kontynentalna Hiszpania oraz część Portugalii i Francji dotknięte awarią prądu. Tak rozległe przerwy w dostawie prądu są w Europie czymś niezwykłym

Kontynentalna Hiszpania oraz część Portugalii i Francji zostały dotknięte w poniedziałek dużą awarią prądu – poinformowała agencja EFE, powołując się na krajowego dostawcę energii. Do awarii doszło około godz. 12.30. Polski rząd zapewnił, że krajowy system energetyczny nie jest zagrożony blackoutem.

Przerwa w dostawie prądu sparaliżowała ruch uliczny, uziemiła samoloty i zatrzymała kolej, uwięziła wiele osób w windach i wagonach metra, uniemożliwiła też kontakt telefoniczny oraz dostęp do internetu. Wielu Portugalczyków i Hiszpanów zostało zmuszonych do opuszczenia swoich miejsc pracy. Ruchem na ulicach kieruje policja.
Niektóre szpitale wstrzymały normalną działalność i funkcjonują obecnie w trybie awaryjnym. Porty lotnicze wspomagają się zasilaniem z generatorów. Przed sklepami utworzyły się kolejki – ludzie kupowali lampy gazowe, generatory prądu, baterie, świeczki, radia na baterie, ale też mleko, jajka i butelki z wodą.
Jak podała agencja Reutera, wczesnym popołudniem zasilanie powoli zaczęło wracać do mieszkańców Kraju Basków i Barcelony. Zasilanie w północnej i południowej części Hiszpanii zostało przywrócone dzięki wsparciu Francji i Maroka. Na południowym zachodzie Francji odnotowano jedynie krótką przerwę w dostawie elektryczności.
Premier Hiszpanii Pedro Sanchez powiedział po południu, że przyczyna awarii wciąż jest ustalana. Jednocześnie poprosił opinię publiczną o powstrzymanie się od spekulacji. Dodał, że do tej pory nie odrzucono żadnej teorii na temat przyczyny blackoutu.
Rządy Hiszpanii i Portugalii zwołały nadzwyczajne posiedzenia gabinetów, a władze dużych miast, takich jak Madryt i Barcelona, zorganizowały spotkania kryzysowe na szczeblu lokalnym. Początkowo urzędnicy nie wykluczali możliwości cyberataku. Później Portugalskie Narodowe Centrum Cyberbezpieczeństwa oświadczyło, że obecnie nie ma sygnałów świadczących o tym, że chodzi o atak hakerski.
Operator sieci Red Electrica przekazał, że na razie nie jest znana przyczyna rozległej awarii sieci energetycznej w Hiszpanii, ale jest to najpoważniejsza sytuacja tego typu w historii państwa.
Firma szacuje, że naprawienie awarii sieci może zająć 6-10 godzin. Przedstawiciel operatora Eduardo Prieto, cytowany przez agencję Reutera, zastrzegł, że przywrócenie działania sieci energetycznej zależy od wielu czynników, które mogą ulec zmianie. Francuski operator sieci energetycznej RTE przekazał, że współpracuje ze swoim odpowiednikiem w Hiszpanii.
Komisja Europejska poinformowała, że pozostaje w kontakcie z władzami krajowymi Hiszpanii i Portugalii, a także europejskimi operatorami odpowiedzialnymi za przesył energii elektrycznej (ENTSO-E), aby zrozumieć przyczynę awarii prądu w tych krajach i jej konsekwencje.
Wicepremier, minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski powiedział PAP, że polskie służby są w kontakcie ze służbami państw, które dotknęła awaria prądu, a także z polskim operatorem sieci energetycznej.
„Jestem w stałym kontakcie z przedstawicielami Polskich Sieci Energetycznych, PSE w Polsce są w stałym kontakcie ze służbami państwa. Dzisiaj nic nie wskazuje na to, żeby system polski był zagrożony blackoutem, ale ta koordynacja będzie odbywała się na bieżąco, bo informacje dopiero będą spływały” – oznajmił Gawkowski.
Rzecznik PSE Maciej Wapiński powiedział PAP, że awaria prądu w Hiszpanii i Portugalii nie ma wpływu na krajowy system elektroenergetyczny, który pracuje stabilnie. Dodał, że polski operator przesyłu energii jest przygotowany na takie potencjalne zagrożenia.
Ukraiński minister ds. energii Herman Hałuszczenko wyraził gotowość udzielenia wsparcia władzom Portugalii i Hiszpanii. „Jesteśmy gotowi podzielić się nasza wiedzą i doświadczeniem, w tym zdobytym podczas systematycznych (rosyjskich) ataków na infrastrukturę energetyczną (Ukrainy)” – napisał Hałuszczenko na platformie X.
W poniedziałek miał odbyć się również mecz o ćwierćfinał tenisowego turnieju WTA w Madrycie z udziałem Igi Świątek, jednak z powodu przerwy w dostawie prądu organizatorzy przełożyli rozpoczęcie spotkania. Na razie nie jest jasne, kiedy mecz dojdzie do skutku.
Do tej pory nieznana jest liczba osób, które dotknęły skutki awarii. Łączna liczba mieszkańców Hiszpanii i Portugalii to około 60 mln.
Tak rozległe przerwy w dostawie prądu są w Europie czymś niezwykłym. W 2003 r. problem z linią energetyczną między Włochami a Szwajcarią spowodował poważną awarię na całym Półwyspie Apenińskim, trwającą około 12 godzin. W 2006 r. przeciążona sieć energetyczna w Niemczech spowodowała przerwy w dostawie energii elektrycznej w części kraju oraz we Francji, Włoszech, Hiszpanii, Austrii, Belgii, Holandii, a nawet w Maroku. (PAP)

 

UE/ Costa: nic nie wskazuje na to, żeby awaria prądu była wynikiem cyberataku

Szef Rady Europejskiej Antonio Costa i szefowa KE Ursula von der Leyen przekazali w serwisie X, że są w kontakcie z premierami Hiszpanii Pedro Sanchezem i Portugalii Luisem Montenegro w związku z poważną awarią prądu w obu krajach. Costa podkreślił, że nic nie wskazuje na cyberatak.
Poinformował też, że w tym momencie operatorzy energii z obu krajów pracują nad tym, żeby ustalić przyczynę awarii i przywrócić w pełni dostawy prądu.
Polityk zaprzeczył spekulacjom, jakoby awaria była wynikiem cyberataku. „W tej chwili nie ma co do tego żadnych przesłanek” – napisał w serwisie X szef Rady Europejskiej.
Portugalskie Narodowe Centrum Cyberbezpieczeństwa także podkreśliło w swoim oświadczeniu, że obecnie nie ma sygnałów świadczących o tym, że chodzi o atak hakerski.
Szefowa Komisji Europejskiej poinformowała na X, że rozmawiała już na temat przerwy w dostawach prądu na Półwyspie Iberyjskim z hiszpańskim premierem. Polityczka zapowiedziała, że Komisja monitoruje sytuację wspólnie z władzami obu państw, organami europejskimi i unijną Grupą Koordynacyjną ds. Energii Elektrycznej (ang. Electricity Coordination Group, ECG). „Będziemy koordynować wysiłki i dzielić się informacjami, aby pomóc w przywróceniu systemu elektroenergetycznego. Zgodziliśmy się pozostać w ścisłym kontakcie” – podkreśliła von der Leyen.
Wieczorem szefowa KE opublikowała kolejny wpis na X, w którym poinformowała, że odbyła także rozmowę z premierem Portugalii, którego zapewniła, że KE będzie kontynuowała współpracę, aby pomóc przywrócić działanie systemu i uspokoić obywateli. „Bezpieczeństwo energetyczne ma kluczowe znaczenie dla UE” – podkreśliła von der Leyen.
Wcześniej rzeczniczka KE poinformowała, że Komisja pozostaje w kontakcie z władzami obu państw, a także europejskimi operatorami odpowiedzialnymi za przesył energii elektrycznej (ENTSO-E), aby zrozumieć przyczynę awarii prądu w tych krajach i jej konsekwencje.
W poniedziałek około godz. 12.30 w kontynentalnej Hiszpanii, części Portugalii i Francji wystąpiła duża awaria prądu. W jej rezultacie w Lizbonie i Madrycie przestały działać metro, telefony, sygnalizacja świetlna i bankomaty. Część szpitali funkcjonuje w trybie awaryjnym.
Hiszpański operator sieci Red Electrica przekazał, że przyczyna awarii jest w tym momencie nieznana, ale jest to najpoważniejsza taka sytuacja w historii kraju. Firma poinformowała też, że po godz. 14 zaczęła powoli przywracać prąd na południu i północy kraju, ale naprawa sieci może zająć nawet 6-10 godzin.
Z Brukseli Jowita Kiwnik Pargana (PAP)

W wypadku w La Grange zginęło małżeństwo. Osierocili pięcioro dzieci

0

Zidentyfikowano ofiary piątkowego wypadku w La Grange w Illinois. Zginęło małżeństwo z Hinsdale, 49-letnia Melissa Ann Lane i 51-letni Brett Lane.

 

Osierocili pięcioro dzieci. Para zmarła po przewiezieniu do szpitala. Ranne zostały jeszcze trzy osoby. Do wypadku doszło w piątek przed 2 po południu na skrzyżowaniu 47 ulicy i Willow Springs Road. Zderzyło się siedem samochodów.

Przyczyny i dokładne okoliczności wypadku ma ustalić dochodzenie.

 

BK

W tych miastach Illinois trzeba mieć ponad 1 milion dolarów by kupić dom

0

Rynek nieruchomości notuje dalszy wzrost cen domów. Portal Zillow podał, że już w 233 miastach USA na zakup domu trzeba przeznaczyć ponad 1 milion dolarów.

 

Pięć lat temu taka cena wyjściowa utrzymywała się w 85 miastach. Średnia krajowa cena domu w marcu wahała się w granicach 359 tysięcy dolarów czyli była wyższa o 1,2% niż w marcu 2024 roku.

Najwięcej za domy w Illinois trzeba zapłacić w rejonie metropolii chicagowskiej. I tak najdroższe domy są w Kenilworth gdzie średnio na ten cel trzeba przeznaczyć 1,879 mln dolarów, na drugim jest Winnetka – 1,643 mln i na trzecim Glencoe – 1, 426 mln dolarów.

 

BK

Juliana Stratton z poparciem senator Tammy Duckworth

0

Demokratyczna senator Tammy Duckworth udzieliła poparcia wicegubernator Illinois zabiegającej o fotel senatora USA. Juliana Stratton chce zastąpić długoletniego senatora reprezentującego Illinois w Waszyngtonie, Dicka Durbina.

 

W minioną środę 80-letni Demokrata ogłosił, że nie wystartuje w przyszłorocznych wyborach. W ubiegłym tygodniu Stratton poparł także gubernator J.B. Pritzker.

Senator Duckworth wydała następujące oświadczenie w którym czytamy: „Juliana nie tylko udowodniła, że jest doświadczoną i skuteczną wicegubernator Illinois, ale także wielokrotnie pokazała, że naprawdę rozumie i troszczy się o ludzi pracy. Byłabym zaszczycona, mając ją u swojego boku w Senacie, gdzie pracujemy nad zapewnieniem korzystnych warunków dla mieszkańców Illinois i jestem dumna, że mogę poprzeć jej kampanię”.

Juliana Stratton powiedziała Politico, że jest zaszczycona poparciem Duckworth i że „Tammy jest prawdziwym liderem dla Illinois, który nie cofa się przed wyzwaniami”.

 

BK

J.B. Pritzker rozpoczął kampanię prezydencką?

0

Gubernator Illinois J.B Pritzker skrytykował w niedzielę innych Demokratów za to, że nie zrobili wystarczająco dużo, aby przeciwstawić się prezydentowi Donaldowi Trumpowi.

 

Pritzker wygłosił przemówienie na kolacji McIntyre-Shaheen 100 Club Partii Demokratycznej w New Hampshire. Gubernator Illinois jest wymieniany w ścisłym gronie kandydatów tej partii w wyborach prezydenckich w 2028 roku. Nadal nie potwierdził, czy będzie ubiegał się o trzecią kadencję gubernatora Illinois czy o prezydenturę.

Pritzker w New Hampshire nie tylko atakował Donalda Trumpa za jego politykę zarówno krajową jak i zagraniczną ale także nie szczędził gorzkich słów pod adresem swoich partyjnych kolegów. Nie wymieniając nazwisk Demokratów wypowiadających się w podcastach i innych mediach, Pritzker stwierdził, że chcą zrzucić winę za nasze porażki na naszą obronę czarnoskórych mieszkańców, dzieci transpłciowych, imigrantów, zamiast na ich własny brak działań i odwagi w przeciwstawieniu się Trumpowi.

Obserwatorzy sceny politycznej twierdzą, że Pritzker w zawoalowany sposób zaatakował między innymi gubernatora Kalifornii Gavina Newsoma, który również rozważa kandydowanie na prezydenta.

 

BK

 

Od przyszłego tygodnia na amerykańskich lotniskach wymagane będzie REAL ID

0

Za ponad tydzień w Stanach Zjednoczonych zacznie obowiązywać REAL ID. Dokument ten wymagany będzie między innymi od pasażerów latających na trasach linii krajowych.

 

Jeżeli nie zdążą wyrobić REAL ID będą musieli dodatkowo legitymować się na lotniskach paszportami. REAL ID wymagane będzie też przy wejściu do budynków federalnych.

Illinois Secretary of State przypomina, że w Chicago działa supercentrum zajmujące się wydawaniem tego dokumentu. Placówka mieści się przy 191 N. Clark Street w dzielnicy Loop. Z informacji biura sekretarza stanu wynika, że na początku 2025 r. około 3,4 miliona mieszkańców Illinois posiadających prawo jazdy lub stanowe dokumenty tożsamości miało REAL ID. Stanowi to około 30% wszystkich posiadaczy praw jazdy i dokumentów tożsamości w Illinois.

Ustawa REAL ID Act została przyjęta przez Kongres w 2005 roku, w ramach zaleceń Komisji 9/11, aby zapobiec przyszłym atakom podobnym do ataku terrorystycznego z 11 września 2001 roku. REAL ID będzie wymagane od pasażerów samolotów korzystających z linii krajowych czy przy wejściu do niektórych budynków federalnych.  Zwykłe prawo jazdy Illinois i kierowcy nie muszą śpieszyć się z wyrobieniem REAL ID.

 

BK

Z samochodu opancerzonego wypadło 300 tysięcy dolarów. Zebrali je przypadkowi ludzie

0

Policja w Oak Park w rejonie Chicago wszczęła dochodzenie w sprawie pieniędzy, które w ubiegłym tygodniu wypadły z opancerzonej ciężarówki. Z samochodu wypadły 3 worki z dolarami, które zebrali przypadkowi świadkowie tego nietypowego zdarzenia.

 

W miniony wtorek tuż po godzinie 5 po południu pracownik Brinks Home Security zgłosił, że jechał na południe przy 300 South Austin Boulevard, kiedy tylne drzwi ciężarówki z niewiadomych przyczyn otworzyły się i wypadły trzy worki z gotówką.

Kierowca widział – jak zeznał – od 50 do 100 osób chwytające pieniądze, które uciekły pieszo lub odjechały samochodami. W sumie w workach było około 300 tysięcy dolarów.

 

BK

Strzały na Illinois State University. Jedna osoba ranna

0

Strzelanina na Illinois State University. Jedna osoba została ranna.

 

Do strzelaniny doszło w niedzielę około 7:40 wieczorem – podały władze uczelni. Strzały padły na terenie Bone Student Center na West Locust Street w Normal. Wydano alert w którym zaapelowano do studentów o schronienie się w bezpiecznym miejscu.

Policja poszukuje sprawcy strzelaniny. Śledczy potwierdzili, że strzelanina miała miejsce w wejściu do centrum akademickiego podczas imprezy organizacji studenckiej. Wiadomo, że poszkodowany nie jest studentem Illinois State University.

 

BK

Polskie Elektrownie Jądrowe i Westinghouse-Bechtel podpisały umowę dot. budowy elektrowni jądrowej

0

Spółka Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ) i konsorcjum Westinghouse-Bechtel podpisały w poniedziałek, w obecności premiera Donalda Tuska i sekretarza energii USA Chrisa Wrighta, umowę pomostową EDA, ustalającą ramy dalszej współpracy przy budowie elektrowni jądrowej na Pomorzu.

EDA (Engineering Development Agreement0 obejmuje kontynuację sprecyzowanych prac projektowych, związanych m.in. z uzyskaniem niezbędnych decyzji administracyjnych, licencji i pozwoleń, jak również dalszy etap pogłębionych badań geologicznych na terenie inwestycji. Podpisanie umowy było konieczne w związku z wygaśnięciem na początku kwietnia kontraktu na usługi projektowe ESC (Engineering Service Contract).
Jak oświadczył przed podpisaniem umowy premier Donald Tusk, jest ona lepsza od poprzedniej. „Strona polska starała się, aby ta umowa była lepsza z punktu widzenia interesów i Polski, i naszych partnerów.(…) Zmieniliśmy w 16 obszarach wiele kluczowych kwestii, dzięki temu inwestycja staje się pewniejsza” – stwierdził Tusk. „Można z przyjaciółmi negocjować każdy szczegół twardo i bardzo solidnie” – dodał szef rządu.
Polsce bardzo zależało na tym, aby inwestycja była opłacalna dla obu stron w równym stopniu, i aby obie strony były usatysfakcjonowane nie tylko treścią umowy, ale i „wielką robotą”, która nas czeka – powiedział Tusk.
Jak dodał, z sekretarzem energii USA rozmawiał także o przyszłości małych reaktorów jądrowych i o skroplonym gazie ziemnym (LNG), „gdzie Polska jest wielkim importerem gazu amerykańskiego”. Według niego, dziś dzięki polsko-amerykańskiej współpracy w obszarze gazu „być może uda się także zabezpieczyć gazowo Ukrainę” i do tego nie dopłacać. Orlen podpisał ostatnio z ukraińskim Naftogazem trzy kontrakty na dostawę 100 mln m sześc. gazu każdy. Gaz ten jako LNG ma przypłynąć do Polski z USA.
„Uważam, że to (budowa elektrowni jądrowej w Polsce – PAP) będzie również początek wieloletniej współpracy w tym obszarze między Polską a Stanami Zjednoczonymi i będziemy budować więcej takich reaktorów jądrowych, zarówno w Polsce, jak i w innych państwach w całej Europie, ponieważ mamy odpowiednie umiejętności, które zyskają polscy pracownicy dzięki współpracy z amerykańskimi partnerami” – powiedział Wright.
„Bardzo dziękuję także Polkom i Polakom. Dziękuję także prezydentowi Dudzie. Przez lata pracowaliśmy nad tym, by zbliżyć do siebie Polskę i Amerykę” – zaznaczył Chris Wright.
Umowę podpisali p.o. prezes Polskich Elektrowni Jądrowych Piotr Piela, prezes i dyrektor operacyjny Bechtel Craig Albert oraz prezes Westinghouse Energy Systems Dan Lipman.
„Umowa zmienia nasze zasady biznesowe i zmienia trochę podział odpowiedzialności.(…) W mojej ocenie te wszystkie zmiany poprawiają nasz komfort jako inwestora, poprawiają interes państwa” – poinformował Piela. Jak dodał, zmianie uległa m.in. odpowiedzialność strony amerykańskiej za integrację produktów. Chodzi o to, żebyśmy mieli przekonanie graniczące z pewnością, że produkt, który otrzymamy na koniec będzie w pełni funkcjonalny – wyjaśnił.
Jak dodał, na podstawie EDA dopracowywany będzie projekt budowlany elektrowni. „Zaczynamy budować zaufanie, które jest o niebo bardziej istotne, niż sama umowa” – dodał szef PEJ. Jak podkreślił, spółka przygotowuje się do negocjacji kontraktu wykonawczego EPC, ale nie ma jeszcze kompetencji, „by tak potężną umowę negocjować”, dlatego poszukuje partnerów, którzy wesprą PEJ w negocjacjach. „Tu nie chodzi o to, by wygrać negocjacje z Amerykanami. Chodzi o to, by być dla nich równoprawnym, merytorycznym partnerem” – zaznaczył Piela.
Jak podkreślił Albert, od maja 2024 r. Bechtel jest aktywny na terenie lokalizacji, prowadząc m.in. odwierty geologiczne o całkowitej głębokości niemal 20 km, przy udziale m.in. polskich wykonawców. „Projekt ten ma kluczowe znaczenie dla wzmocnienia niezależności energetycznej Polski, napędzania zrównoważonego wzrostu gospodarczego, wspierania lokalnych przedsiębiorstw i tworzenia wysokiej jakości miejsc pracy” – dodał prezes Bechtela.
Lipman zwrócił uwagę, że dzięki podpisaniu EDA konsorcjum może kontynuować ścisłą współpracę z Polskimi Elektrowniami Jądrowymi. „Ten projekt nie tylko zapewni Polsce niezawodne źródło czystej energii w przystępnej cenie na długie lata, ale także wygeneruje miliardy złotych w inwestycjach, pozytywnie wpływając na produkt krajowy brutto Polski i tworząc tysiące miejsc pracy podczas realizacji inwestycji oraz przez wiele dziesięcioleci w okresie eksploatacji elektrowni” – dodał.
PEJ to należący w 100 proc. do państwa inwestor i przyszły operator pierwszej polskiej elektrowni jądrowej, która ma powstać w technologii AP1000 Westinghouse w lokalizacji Lubiatowo-Kopalino na Pomorzu.
Zgodnie z obecnym harmonogramem wylanie tzw. pierwszego betonu jądrowego pod pierwszy reaktor ma nastąpić w 2028 r. Początek komercyjnej eksploatacji pierwszego bloku planuje się na 2036 r.(PAP)

wkr/ pad/ lm/

Jeśli Komisja Europejska sprzeciwiłaby się pomocy polskiego rządu w budowie elektrowni jądrowej, byłyby to precedens. „Nie znam żadnej takiej decyzji KE”

0

Nie znam żadnej decyzji Komisji Europejskiej w sprawie pomocy państwa, która sprzeciwiłaby się budowie elektrowni jądrowych – powiedział wicedyrektor w Dyrekcji Generalnej ds. Energii w KE Massimo Garribba. W toku jest ocena wsparcia publicznego, które Polska zamierza przyznać elektrowni jądrowej.

W poniedziałek w obecności premiera Donalda Tuska i amerykańskiego ministra ds. energii Chrisa Wrighta doszło do podpisania umowy pomostowej w sprawie dalszej współpracy z Amerykanami przy budowie polskiej elektrowni jądrowej na Pomorzu. Umowę z amerykańskim konsorcjum Westinghouse-Bechtel zawarła spółka Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ), która jest w całości należącym do państwa inwestorem i przyszłym operatorem elektrowni Lubiatowo-Kopalino.
W tym samym czasie polska prezydencja zorganizowała spotkanie poświęcone tematyce energetyki jądrowej w Brukseli. Biorący w niej udział wiceszef DG Energy w KE powiedział, że „ocena pomocy państwa dla łańcucha dostaw i technologii jądrowych jest w toku”. „Zobaczymy, co przyniesie” – dodał Garribba odnosząc się m.in. do polskich planów wsparcia budowy elektrowni jądrowej.
Chodzi o postępowanie wszczęte przez KE w grudniu 2024 r. w sprawie planowanego przez Polskę wsparcia na rzecz budowy elektrowni Lubiatowo-Kopalino. Wniosek do KE Polska złożyła we wrześniu 2024 r. KE musi sprawdzić, czy polska pomoc jest zgodna z unijnymi przepisami o dozwolonym wsparciu publicznym.
„Wielokrotnie mówiłem publicznie i powtórzę to tutaj: nie znam żadnej decyzji w sprawie pomocy państwa, która sprzeciwiłaby się budowie elektrowni jądrowych” – powiedział w poniedziałek Garribba.
Polska planuje wesprzeć budowę elektrowni poprzez zastrzyk kapitału w wysokości około 14 mld euro pokrywający 30 proc. kosztów projektu, gwarancje państwowe obejmujące 100 proc. długu zaciągniętego przez PEJ w celu sfinansowania inwestycji oraz tzw. kontrakt różnicowy zapewniający stabilność przychodów przez cały okres eksploatacji elektrowni wynoszący 60 lat. Ten typ kontraktu to rodzaj wsparcia, który gwarantuje kupno wyprodukowanej energii elektrycznej po stałej cenie w okresie obowiązywania umowy.
Garribba, chociaż zaznaczył, że KE do tej pory nie sprzeciwiała się budowie elektrowni jądrowych, to widzi potrzebę wydania wytycznych dotyczących zawierania kontraktów różnicowych, z których kraje członkowskie UE mogłyby korzystać zawierając takie umowy.
W ocenie wiceszefa DG Energy Komisja Europejska publikując Pakt dla czystego przemysłu w lutym br. dokonała „niezbędnego wyjaśnienia”, w ramach którego dekarbonizacja ma służyć wzrostowi w Europie. Zwrócił uwagę, że częścią paktu są plany dotyczące wsparcia dla małych reaktorów modułowych SMR.
Według Garribby nowe otwarcie w UE wobec energetyki nuklearnej, które nastąpiło po rosyjskiej napaści na Ukrainę w 2022 r. i które służy wzmocnieniu bezpieczeństwa energetycznego Europy, powinno znaleźć odzwierciedlenie w debacie na temat kolejnego budżetu UE, którego projekt KE opublikuje latem. Jednak – w jego ocenie – wykorzystanie tego „nowego otwarcia” w zakresie atomu w mobilizowaniu europejskich funduszy będzie jednak o wiele trudniejsze.
6 maja KE zamierza z kolei przedstawić plan odejścia od rosyjskich paliw kopalnych do 2027 r. Chodzi o mapę drogową w ramach programu RePower EU, który został uruchomiony po inwazji Rosji na Ukrainę i pierwotnie zakładał odstąpienie od dostaw rosyjskich surowców do końca dekady.
Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen podkreśliła pod koniec marca, że pozostaje zobowiązana do uniezależnienia UE od rosyjskich surowców. Według niej niepewność związana z importem napędza ceny, co z kolei zagraża konkurencyjności Europy, w której energia kosztuje dużo więcej niż w USA i Chinach.
Von der Leyen uznała, że sposobem na obniżenie cen energii jest przejście na energię niskoemisyjną, czyli jądrową i odnawialną.
O ile w UE od lat promowany jest rozwój odnawialnych źródeł energii (OZE), o tyle w unijnych instytucjach do tej pory unikano podejmowania kwestii energii jądrowej ze względu na różnice w podejściu krajów członkowskich do tego zagadnienia. Sama KE zaznaczała, że jest w tej kwestii „neutralna technologicznie”, co oznacza, że decyzję o tym, skąd dostarczać nośniki energii podejmuje samodzielnie każdy kraj członkowski.
Z Brukseli Magdalena Cedro (PAP)

Wybory parlamentarne w Kanadzie: Lider konserwatystów Pierre Poilievre czyli „kanadyjska wersja Donalda Trumpa”

0

Lider Konserwatywnej Partii Kanady (CPC) Pierre Poilievre jest najpoważniejszym konkurentem przywódcy liberałów Marka Carneya w poniedziałkowych wyborach parlamentarnych. Ze względu na zbieżność wielu jego wypowiedzi z poglądami prezydenta USA autor politycznej biografii Poilievre’a Mark Bourrie określił go mianem „kanadyjskiej wersji Donalda Trumpa”.

W opublikowanym w piątek sondażu firmy Nanos Research konserwatyści są na drugim miejscu z poparciem na poziomie 38,4 proc., za liberałami, kórzy mają 42,7 proc.
Poilievre stoi na czele CPC od 2022 r. Od 2004 r. jest parlamentarzystą z ottawskiego okręgu Carleton. Z sąsiedniego okręgu Nepean startuje lider Partii Liberalnej Kanady (LPC) Mark Carney.
Urodzony w 1979 r. Poilievre studiował stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Calgary, jest zawodowym politykiem.
W 2008 r., na kilka godzin przed tym, jak premier Kanady Stephen Harper wystosował formalne przeprosiny pod adresem uczniów przymusowych szkół dla Indian, Poilievre powiedział z przekąsem, że razem z przeprosinami „przychodzi kolejne 4 mld dolarów rekompensat”, i dodał, że Indianie powinni „nauczyć się ciężkiej pracy” i „polegania na sobie”.
Inna znana wypowiedź Poilievre’a padła w marcu 2020 r. i dotyczyła programów pomocy dla Kanadyjczyków podczas pandemii. „Powinniśmy obniżyć podatki, rozluźnić regulacje (…) Można chcieć to zrobić poprzez wielkie i tłuste programy rządowe, (ale my) jesteśmy konserwatystami, my w takie rzeczy nie wierzymy” – powiedział dziennikarzowi.
W 2022 r. Poilievre poparł „konwój wolności”, czyli kierowców ciężarówek protestujących przeciwko ograniczeniom podczas pandemii Covid-19, którzy blokowali Ottawę i przejścia graniczne. Kilka miesięcy później został szefem Partii Konserwatywnej w okolicznościach, które budzą wiele wątpliwości. Jego konkurentem był wówczas Patrick Brown, który został jednak zdyskwalifikowany w czasie partyjnej kampanii. W czerwcu 2024 r. parlamentarna komisja bezpieczeństwa narodowego i wywiadu opublikowała raport, w którym podała, że Indie wpłynęły na wybór nowego szefa konserwatystów.
Poilievre jest jedynym liderem dużej partii, który nie ma dostępu do informacji niejawnych. Utrzymuje, że uzyskanie takiego dopuszczenia uniemożliwiłoby mu komentowanie niektórych wydarzeń.
Znaczną część federalnej kampanii wyborczej definiuje stosunek Kanadyjczyków do zagrożeń stwarzanych przez prezydenta USA. Poilievre – choć sprzeciwił się słowom Trumpa o Kanadzie jako „51. stanie” USA – ma na swoim koncie wypowiedzi podobne do Trumpa, w tym krytykę „ideologii woke” i programu wydatków socjalnych.
Znany kanadyjski dziennikarz i prawnik Mark Bourrie, który w wydanej w marcu książce („The Making of Pierre Poilievre. Ripper”) opisał polityczną karierę Poilievre’a, określił go mianem „kanadyjskiej wersji Donalda Trumpa”.
W połowie marca konserwatywna premierka prowincji Alberta Danielle Smith w wywiadzie dla skrajnie konserwatywnego portalu Breitbart News powiedziała, że Trump powinien wstrzymać się z cłami wobec Kanady, by liberałowie nie zyskiwali poparcia, i zapewniła, że Poilievre „jest zsynchronizowany” z Trumpem.
Poilievre’a poparł były szef Partii Konserwatywnej i były premier Stephen Harper, obecnie szef konserwatywnej międzynarodówki IDU. Factcheckingowy portal Desmog.com wśród popierających Poilievre’a wylicza m.in. Elona Muska, znanego przedstawiciela ruchu MAGA Bena Shapiro i amerykańskiego prezentera szerzącego teorie Alexa Jonesa.

Z Toronto Anna Lach (PAP)

 

lach/ sp/

Watykan: Konklawe rozpocznie się 7 maja. Pierwsze konklawe odbyło się w 1276 r. i trwało jeden dzień; najdłuższe – 179 dni

0

Konklawe, które wybierze następcę papieża Franciszka, rozpocznie się 7 maja – podało biuro prasowe Watykanu. Decyzja w tej sprawie zapadła w poniedziałek po kongregacji kardynałów, obradujących w okresie wakatu w Stolicy Apostolskiej. W pierwszym dniu konklawe przewidziano tylko jedno głosowanie.

Uprawnionych do głosowania jest 135 kardynałów, którzy nie ukończyli 80 lat. Pochodzą z około 70 krajów. Jeden z elektorów już ogłosił, że nie będzie w nim uczestniczył z powodów zdrowotnych.
W gronie elektorów będzie czterech Polaków, są to kardynałowie: Stanisław Ryłko, Kazimierz Nycz, Konrad Krajewski i Grzegorz Ryś.
W środę 7 maja rano kardynałowie wezmą udział w mszy Pro eligendo Papa w intencji wyboru papieża. Po południu w procesji wejdą do Kaplicy Sykstyńskiej. Zgodnie z przepisami Konstytucji Apostolskiej Jana Pawła II „Universi dominici gregis” w sytuacji, gdy konklawe rozpoczyna się po południu, pierwszego dnia odbywa się tylko jedno głosowanie.
W następnych dniach odbywają się dwa głosowania rano i dwa po południu.
W poniedziałkowej kongregacji generalnej udział wzięło około 190 kardynałów, wśród których było ok. 100 elektorów.
W Watykanie poinformowano także, że w poniedziałek Kaplica Sykstyńska zostanie zamknięta dla zwiedzających w związku z przygotowaniami do konklawe, które tam się odbędzie.
Zawieszone zostały też wizyty w Ogrodach Watykańskich oraz w watykańskiej nekropolii.

Z Watykanu Sylwia Wysocka (PAP)

 

Ks. dr Śliwiński: pierwsze konklawe odbyło się w 1276 r. i trwało jeden dzień; najdłuższe – 179 dni

Elekcja papieska to nie to samo co konklawe. Najdłuższe wybory papieża to elekcja w Viterbo – trwająca 2 lata 9 miesięcy i jeden dzień. Natomiast pierwsze konklawe odbyło się w 1276 r. i trwało jeden dzień, zaś najdłuższe z roku 1740 – 179 dni – powiedział PAP ks. dr Przemysław Śliwiński.
Zgodnie z Konstytucją Apostolską Universi Dominici Gregis po pogrzebie papieża w Kościele obowiązuje dziewięć dni żałoby, po której, między 15. a 20. dniem, musi rozpocząć się konklawe. W przypadku śmierci Franciszka oznacza to, że konklawe odbędzie się między 5 a 10 maja; konkretna data nie została jeszcze podana.
Medioznawca ks. dr Przemysław Śliwiński autor książki „Konklawe. Tajemnica wyborów papieskich” w rozmowie z PAP zwrócił uwagę, że należy w historii Kościoła należy odróżnić „elekcję papieską” od „konklawe„.
Wyjaśnił, że w pierwszym tysiącleciu nie było trwale ukształtowanej zasady wyboru papieży. „One się zmieniały i były podatne na ingerencję cesarzy, zwłaszcza od edyktu mediolańskiego, kiedy chrześcijaństwo przestało być prześladowane. Czasami ingerencja władcy świeckiego była ratunkiem, ponieważ był jedyną osobą zdolną uspokoić podzielony chrześcijański lud rzymski, a czasem, przeciwnie, stroną sporu z Kościołem, a nawet kimś, kto narzucał papieża” – stwierdził ekspert. Inną kwestią, która bardzo długo się ciągnęła były bardzo silne wpływy możnych rodów rzymskich” – dodał.
Powiedział, że najdłuższe wybory papieża trwały 2 lata 9 miesięcy i jeden dzień (33 miesiące) i odbywały się w latach 1268-1271. „Była to elekcja w Viterbo w wyniku której 1 września 1271 r. wybrano Grzegorza X. Drugą co do długości – była elekcja w Lyonie w latach 1314-1316 – trwająca 2 lata 3 miesiące i 5 dni, kiedy wybrano Jana XXII. Kolejna – trwająca 2 lata 2 miesiące i 29 dni była elekcja w Perugii, kiedy wybrano Celestyna V” – powiedział ekspert.
Zastrzegł, że w tych wypadkach nie należy używać jeszcze nazwy „konklawe„, bo albo jeszcze nie istniała ta instytucja, albo też nie była stosowana.
Ks. dr Śliwiński poinformował, że „pierwsze konklawe odbyło się w 1276 r. i trwało jeden dzień. Drugie w tym samym roku trwało 7 dni. Wybrany wówczas papież Hadrian V zawiesił dekret „Ubi periculum” dotyczący sposobu wyboru papieża, co spowodowało znów wydłużenie kolejnych elekcji papieskich.
Ekspert zapytany jak ukształtowało się grono kardynałów wybierających papieża powiedział, że w XI wieku nastąpiła tzw. reforma kardynalska w wyniku której dotychczasowi elektorzy, czyli +lud i duchowieństwo Rzymu+, zostali zmienieni. Odtąd wyłącznymi elektorami biskupa Rzymu, papieża, stali się kardynałowie.
Podkreślił, że kardynałami zawsze byli duchowni. „Nawet jeśli tytuł tak brzmiący posiadała osoba świecka, to i tak nie mógł wybierać papieża, a więc nie był elektorem” – wyjaśnił.
W celu uniezależnienia Kościoła od władzy świeckiej, „7 lipca 1274 r. papież Grzegorz X wydał konstytucję +Ubi periculum+, która gwarantowała elektorom swobodę decyzji wyborczej poprzez ich odosobnienie +cum clave+”. Ponadto, mieli zbierać się tam, gdzie umarł papież, w tym samym pałacu, mieście albo w diecezji. „Chodziło o to, żeby uniknąć problemu przedłużających się wyborów papieży – do wielu miesięcy, a nawet lat. Odosobnienie zaś gwarantowało brak ingerencji zewnętrznych” – powiedział ks. dr. Śliwiński. Wspomniał, że w celu skrócenia wyborów, „zaplanowano zmniejszyć racje żywnościowych jeżeli w ciągu trzech dni nie wybiorą nowego papieża”. „Po pięciu następnych dniach mieli otrzymywać dwa jednodaniowe posiłki a w kolejnych pięciu tylko chleb, wodę i wino w niewielkiej ilości” – dodał.
Ks. dr Śliwiński przyznał, że do XIX wieku największym problemem w czasie wyboru papieży była instytucja weta i ekskluzywy. „Papież Pius X wydając w 1904 r. konstytucję +Commisium nobis a potem Vacante Sede Apostolica+ zabronił pod karą ekskomuniki przekazywania życzenia władzy świeckiej i zaostrzył sekret także po zakończeniu konklawe, co obowiązuje do dzisiaj” – powiedział ekspert. Wyjaśnił, że miało to zapewnić kardynałom, iż nikt nigdy nie dowie się, jak ktokolwiek z nich zagłosował podczas konklawe.
Pierwsze konklawe bez weta i ekskluzywy odbyło się 1914 r. – powiedział ks. dr. Śliwiński. Dodał, że najdłuższe trwało 179 dni, czyli 5 miesięcy i 27 dni – w roku 1740, kiedy kardynałowie wybrali na papieża Benedykta XIV. Od 1846 roku konklawe trwają nie dłużej niż 5 dni.
Ks. Śliwiński poinformował, że pierwszym polskim kardynałem był biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki, drugim – syn króla Kazimierza Jagiellończyka, Fryderyk a kolejnym kard. Stanisław Hozjusz, który jako pierwszy kardynał z Polski brał udział w konklawe w 1572 r. „Przed nim elektorem był w 1417 r. abp Mikołaj Trąba, bo podczas konklawe w Konstancji w czasie obrad soboru uzdrawiającego schizmę zachodnią, mogli wybierać papieża nie tylko kardynałowie” – wyjaśnił.
„Ostatnim konklawe podczas którego nie było Polaka wśród elektorów było w 1914 r. Od tego czasu we wszystkich wyborach papieskich nieprzerwanie biorą udział Polacy” – zaznaczył.
Wśród kardynałów Polaków najdłużej elektorami byli kard. Stefan Wyszyński i Franciszek Macharski po – 28 lat, oraz kard. Józef Glemp – 26 lat. Jak dotąd, z Polski pochodziło 40 kardynałów, a precyzyjnie – 39, bo jeden z nich, kard. Ignacy Jeż, nie doczekał swojej kreacji w 2007 roku.

Magdalena Gronek (PAP)

Kontynentalna Hiszpania i część Portugalii dotknięte dużą awarią prądu

0

Kontynentalna Hiszpania i część Portugalii zostały dotknięte w poniedziałek dużą awarią prądu – poinformowała agencja EFE, powołując się na krajowego dostawcę energii. Do awarii doszło ok. godz. 12.30. W Madrycie nie działają m.in. sygnalizacja świetlna i metro.

Agencja Reutera poinformowała, że brak działających świateł sygnalizacyjnych na ulicach w centrum Madrytu doprowadził do licznych korków.
Krajowy przewoźnik kolejowy RENFE poinformował o wstrzymaniu wszystkich połączeń.
W poniedziałek miał odbyć się mecz o ćwierćfinał turnieju WTA w Madrycie z udziałem Igi Świątek, jednak z powodu przerwy w dostawie prądu organizatorzy przełożyli rozpoczęcie meczu. Na razie nie jest jasne, kiedy zaczną się rozgrywki.(PAP)

 

Turniej WTA w Madrycie – brak prądu w Hiszpanii opóźnia występ Świątek

Z powodu przerw w dostawie prądu w całej Hiszpanii spotkania turnieju tenisowego WTA i ATP w Madrycie, w tym mecz Igi Świątek z Rosjanką Dianą Sznajder, są przełożone.
Caja Magica – centrum sportowe, gdzie odbywają się zawody – jest pogrążone w mroku. Nie działają windy, ludzie odbijają się od siebie na korytarzach, gdzie nie dochodzi światło dzienne.
Dziennikarze i pracownicy biura prasowego wyłączyli komputery, aby oszczędzać baterie.
„Czekamy na prąd i Świątek. Zabrakło go jakieś pół godziny temu, kamery nad kortem zawisły. Myśleliśmy, że to chwilowe, ale trwa to już dość długo” – powiedziała PAP para z Polski o godz. 13.
O tej porze Świątek miała zmierzyć się w 1/8 finału ze Sznajder. Na razie nie wiadomo, czy mecz odbędzie się w poniedziałek i ewentualnie kiedy może się rozpocząć.
Z Madrytu – Marcin Furdyna (PAP)

 

Operator sieci energetycznej zaczyna przywracać prąd na południu i północy

Operator sieci energetycznej zaczyna przywracać prąd na południu i północy Hiszpanii po rozległej awarii – poinformowała agencja Reutera, powołując się na krajowego dostawcę energii Red Electrica. Przerwy w dostawach prądu objęły również część Portugalii i Francji.
Awaria spowodowała w Hiszpanii kontynentalnej poważne zakłócenia w ruchu kolejowym, samochodowym i lotniczym.
Hiszpański operator lotnisk AENA przekazał, że porty lotnicze mierzą się z problemami, ale generatory zasilania awaryjnego działają.
Dziennik „El Pais” przekazał, że w siedzibie Red Electrica w Madrycie rząd zwołał spotkanie kryzysowe, a władze dużych miast takich jak Madryt i Barcelona organizują spotkania na szczeblu lokalnym.(PAP)

 

awm/ akl/

Ks. dr Śliwiński: Najdłuższe konklawe trwało 179 dni, od 1846 roku trwają nie dłużej niż pięć dni [wywiad)]

0

Najdłuższe konklawe trwało 179 dni, czyli 5 miesięcy i 27 dni – w roku 1740, kiedy kardynałowie wybrali na papieża Benedykta XIV. Od 1846 roku konklawe trwa nie dłużej niż pięć dni – powiedział PAP medioznawca ks. dr Przemysław Śliwiński autor książki „Konklawe. Tajemnica wyborów papieskich”.

PAP: Jak na początku chrześcijaństwa wyglądały wybory następców św. Piotra?
Ks. dr Przemysław Śliwiński: Były odmienne od naszych dzisiejszych wyobrażeń. We wczesnych wiekach chrześcijaństwa papieżami nie zostawali na przykład biskupi, ponieważ byli oni dożywotnio oddani swojej diecezji, lecz z reguły prezbiterzy i diakoni. Teoretycznie papieżem mógł zostać nawet świecki, tak jak to było w przypadku wyboru na biskupa Mediolanu świętego Ambrożego. U początków biskupów Rzymu wybierała cała gmina chrześcijańska, czyli lud i duchowieństwo, przez aklamację. Następnie tego rodzaju wybór potwierdzany był przez biskupa Ostii poprzez nałożenie rąk – konsekrację biskupią.
PAP: Co było jeśli w gminie był rozdźwięk?
Ks. dr P.Ś.: Rozdźwięk prowadził do tzw. podwójnych wyborów i schizm. Ten problem pokazuje zresztą, że w pierwszym tysiącleciu nie było trwale ukształtowanej zasady wyboru papieży. One się zmieniały, a co więcej były podatne na ingerencję cesarzy, zwłaszcza od edyktu mediolańskiego, kiedy chrześcijaństwo przestało być prześladowane. Czasami ingerencja władcy świeckiego była ratunkiem, ponieważ był jedyną osobą zdolną uspokoić podzielony chrześcijański lud rzymski, a czasem, przeciwnie, stroną sporu z Kościołem, a nawet kimś, kto narzucał papieża. Inną kwestią, która bardzo długo się ciągnęła był bardzo silny wpływy możnych rodów rzymskich.
Jednym słowem, pierwsze tysiąclecie nie ukształtowało jasnych, ustabilizowanych reguł wyboru biskupa Rzymu, choć często w literaturze możemy spotkać prawdziwe tylko w teorii stwierdzenie, że papieża wybierał wtedy lud i duchowieństwo Rzymu. Nawet jeśli któryś z papieży ustalił zasady, to szybko przestawały funkcjonować bądź były zmieniane przez następców, również w odniesieniu do tego, kto tak naprawdę wybierał biskupa Rzymu.
I to dlatego w XI wieku – w obliczu tych problemów – nastąpiła tzw. reforma kardynalska. W jej wyniku, dotychczasowi elektorzy, czyli “lud i duchowieństwo Rzymu”, zostali zmienieni. Odtąd wyłącznymi elektorami biskupa Rzymu, papieża, stali się kardynałowie.
Grono kardynałów to istniejąca już wówczas od wieków grupa najbliższych współpracowników papieża tzw. świta spośród diakonów, prezbiterów i biskupów sześciu podmiejskich diecezji. Łącznie było ich około 50 osób. To dlatego nawet dziś kardynałowie dzielą się na takie stopnie.
W wyniku reformy papieża Grzegorza VII od XI wieku, jedynymi elektorami, czyli wyborcami papieży stali się kardynałowie.
PAP: Czy kardynałem mogła zostać osoba świecka?
Ks. dr P.Ś.: Kardynałami zawsze byli duchowni. Nawet jeśli tytuł tak brzmiący posiadała osoba świecka, to i tak nie mógł wybierać papieża, a więc nie był elektorem.
PAP: Mimo to, kardynałowie i tak nadal byli zależni od bogatych rodów, a później władców?
Ks. dr P.Ś.: Okazało się, że bardzo potrzebna reforma gregoriańska, owszem, osłabiła wówczas wpływ władców świeckich na wybór papieża, ale zaczęto szukać innych na to sposobów. W celu uniezależnienia Kościoła od władzy świeckiej, 7 lipca 1274 r. papież Grzegorz X wydał konstytucję „Ubi periculum”, która gwarantowała elektorom swobodę decyzji wyborczej poprzez ich odosobnienie „cum clave”.
Według dokumentu, kardynałowie mieli zbierać się tam, gdzie umarł papież, w tym samym pałacu, mieście albo w diecezji. Chodziło o to, żeby uniknąć problemu przedłużających się wyborów papieży – do wielu miesięcy, a nawet lat. Odosobnienie zaś gwarantowało brak ingerencji zewnętrznych.
Żeby skrócić wybory papieskie zaplanowano zmniejszyć racje żywnościowe jeżeli w ciągu trzech dni kardynałowie nie wybiorą nowego papieża. Po pięciu następnych dniach mieli otrzymywać dwa jednodaniowe posiłki a w kolejnych pięciu tylko chleb, wodę i wino w niewielkiej ilości.
Pierwsze konklawe odbyło się w 1276 r. i trwało jeden dzień. Drugie w tym samym roku trwało siedem dni. Wybrany wówczas papież Hadrian V zawiesił dekret, co spowodowało znów wydłużenie kolejnych elekcji papieskich.
Przepisy przywrócił Celestyn V dodając uszczegółowienie, że konklawe odbywa się według zasad ustalonych na soborze w Lyonie nie tylko w wypadku śmierci papieża, ale i jego rezygnacji. Następnie 13 grudnia 1294 r. na konsystorzu odczytał formułę abdykacji, zdjął szaty pontyfikalne i oddał papieskie insygnia władzy powracając do życia eremickiego. Kolejny papież Bonifacy VIII, włączył normy z Ubi periculum do ówczesnego Kodeksu prawa kanonicznego. W ten sposób, pod koniec XIII wieku, narodziła się instytucja konklawe – dobrowolnej klauzuli, w której elektorzy wybierają papieża, chroniąc się przed ingerencjami z zewnątrz.
PAP: To jak w takim razie doszło do wyborów dwóch papieży?
Ks. dr P.Ś.: Podwójne elekcje trapiły Kościół przede wszystkim w pierwszym wieku. Ograniczenie elektorów do wąskiej grupy kardynałów oraz wprowadzenie instytucji konklawe miało już do tego więcej nie dopuścić, a jednak dopuściło. To historia wielkiej schizmy zachodniej.
Wielka schizma zachodnia rozpoczęła się tuż po okresie zwanym niewolą awiniońską, kiedy większość kardynałów, wybrawszy najpierw na papieża Urbana VI w 1378 r., po kilku miesiącach oprotestowała swój własny wybór, uznając, iż działali pod presją i z tego powodu konklawe nie było ważne, w konsekwencji Urban nie jest papieżem. Papież pozbawił ich tytułu kardynała i kreował nowych. W ten sposób powstały dwie grupy kardynałów i dwóch papieży, bo “buntownicy” wkrótce wybrali nowego papieża – dziś mówimy o nim “antypapież”.
Ale wtedy nie wiadomo było, kto jest papieżem właściwym. Cała Europa podzieliła się w tym względzie. Poszczególne kraje popierały jednego z dwóch – a potem nawet trzech – papieży. Taka sytuacja trwała aż do 1415 roku. Podczas wojny polsko-krzyżackiej w 1410 r. zakon krzyżacki popierał papieża “rzymskiego”, zaś Polska antypapieża z obediencji pizańskiej.
PAP: Jak mimo schizmy udało się uratować jedność Kościoła?
Ks. dr P.Ś.: W latach 1415-1417 obradował sobór w Konstancji podczas którego trzech ówczesnych papieży zrezygnowało z urzędu bądź zostali do tego zmuszeni. W czasie soboru zwołano konklawe i wybrano także papieża. W tym procesie wzięli udział nie tylko kardynałowie z wszystkich trzech już wówczas obediencji, ale także przedstawiciele pięciu nacji: germańskiej, włoskiej, francuskiej i hiszpańskiej. Arcybiskup gnieźnieński Mikołaj Trąba był wówczas np. w nacji germańskiej i to on, jako pierwszy Polak wybierał, papieża, chociaż nie był kardynałem.
Na stolicę Piotrową wybrano wówczas Rzymianina – Ottona Colonnę, który przyjął imię Marcina V i przystąpił do reform, zgodnie z zaleceniami soboru. Od tej pory z jednym tylko wyjątkiem wszystkie konklawe odbywały się w Rzymie.
PAP: Dlaczego, mimo kolejnych regulacji, mocarstwa europejskie cały czas ingerowały w wybory papieży?
Ks. dr P.Ś.: Do XIX wieku największym problemem w czasie wyboru papieży była instytucja weta i ekskluzywy. To oddalona w czasie konsekwencja wyniku schizmy zachodniej, bo w efekcie tamtych wydarzeń, wszystkie państwa katolickie włączyły się w swoistą grę o tron papieski, mając swoich przedstawicieli wśród kardynałów tzw. kardynałów koronnych. Tak było we Francji, Hiszpanii, Austrii i Niemczech. Konklawe znów było narażone na ingerencję władców świeckich.
W praktyce, podczas konklawe kardynałowie mieli prawo kierować się dyspozycjami ze swoich krajów pochodzenia, stosując weto wobec kogoś, kto co prawda miał poparcie i mógł być wybrany przez kardynałów papieżem, ale nie zgadzało się na to któreś z mocarstw. Takie prawo nigdy nie zostało wpisane w regulamin wyborów papieskich. A jednak obowiązywało siłą historycznego precedensu.
PAP: W jaki sposób Kościół odszedł do instytucji weta i ekskluzywy?
Ks. dr P.Ś.: Ostatnie weto miało miejsce w 1903 r. po śmierci papieża Leona XIII. Złożył je w imieniu cesarza Austrii polski kardynał Puzyna, chociaż było już nieskuteczne i przyjęto je z zażenowaniem. W rzeczywistości bowiem, od kilkudziesięciu lat instytucja weta w sposób naturalny wygasła. Dla kardynałów był to policzek, że władza świecka ponownie chce ingerować w wolność Kościoła.
Wybrany na tym konklawe papież Pius X wydając konstytucję Commisium nobis a potem Vacante Sede Apostolica (1904 r.) zabronił pod karą ekskomuniki przekazywania życzenia władzy świeckiej i zaostrzył sekret także po zakończeniu konklawe, co obowiązuje do dnia dzisiejszego. Miało to zapewnić kardynałom, że nikt nigdy nie dowie się, jak ktokolwiek zagłosował. Tym samym pierwsze konklawe bez weta i ekskluzywy odbyło się 1914 r.
PAP: Dlaczego Polska mimo, że była w dawnych wiekach mocarstwem europejskim miała niewielu swoich kardynałów?
Ks. dr P.Ś.: Zdecydowały o tym postanowienia synodu w Piotrkowie. Uznano, że najważniejszym dostojnikiem w przeciwieństwie do +precedencji+ w Kościele powszechnym (porządku pierwszeństwa) będzie prymas, a więc arcybiskup gnieźnieński, który w czasie bezkrólewia był interrexem, a nie kardynał, na przykład biskup krakowski.
To prymas koronował władców. Decyzja kto zostanie prymasem należała do króla. Następca św. Piotra jedynie zatwierdzał decyzję polskiego władcy. Wybór kardynała był zaś sprawą papieża. W ten sposób Królestwo Polskie “wyłączyło się” z tej swoistej gry o tron papieski i to tłumaczy, dlaczego mieliśmy w przeszłości mniejszą liczbę kardynałów, niż Francja czy Hiszpania. W latach 1417-1772 z terenu dzisiejszych Włoch pochodziło 868 kardynałów. Francja miała ich 122, Hiszpania 97 podczas gdy Polska zaledwie 11.
PAP: Kto był pierwszym polskim kardynałem?
Pierwszym polskim kardynałem był biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki. Drugim zaś był syn króla Kazimierza Jagiellończyka, Fryderyk a kolejnym kard. Stanisław Hozjusz, który jako pierwszy kardynał z Polski brał udział w konklawe w 1572 r. Przed nim elektorem był w 1417 r. abp Mikołaj Trąba, bo podczas konklawe w Konstancji w czasie obrad soboru uzdrawiającego schizmę zachodnią, mogli wybierać papieża nie tylko kardynałowie.
Ostatnim konklawe podczas którego nie było Polaka wśród elektorów był w 1914 r. Od tego czasu we wszystkich wyborach papieskich nieprzerwanie biorą udział Polacy.
Wśród kardynałów Polaków najdłużej elektorami byli kard. Stefan Wyszyński i Franciszek Macharski po – 28 lat, oraz kard. Józef Glemp – 26 lat. Jak dotąd, z Polski pochodziło 40 kardynałów, a precyzyjnie – 39, bo jeden z nich, kard. Ignacy Jeż, nie doczekał swojej kreacji w 2007 roku.
PAP: Ile trwało najdłuższe konklawe w historii Kościoła i od czego to zależało?
Ks. dr P.Ś.: Musimy odróżnić „elekcję papieską” od „konklawe”. Najdłuższe wybory papieża trwały 2 lata 9 miesięcy i jeden dzień (33 miesiące) i odbywały się w latach 1268-1271. Była to elekcja w Viterbo w wyniku której 1 września 1271 r. wybrano Grzegorza X. Drugim co do długości była elekcja w Lyonie w latach 1314-1316 trwające 2 lata 3 miesiące i 5 dni, kiedy wybrano Jana XXII. Kolejna – trwająca 2 lata 2 miesiące i 29 dni była elekcja w Perugii, kiedy wybrano Celestyna V. Zwróćmy uwagę, że w tych wypadkach nie należy używać jeszcze nazwy “konklawe”, bo albo jeszcze nie istniała ta instytucja, albo też nie była zastosowana.
Najdłuższe konklawe trwało 179 dni, czyli 5 miesięcy i 27 dni – w roku 1740, kiedy kardynałowie wybrali na papieża Benedykta XIV. Od 1846 roku konklawe trwają nie dłużej niż 5 dni.
Rozmawiała Magdalena Gronek (PAP)

 

mgw/ js/