19.2 C
Chicago
niedziela, 28 kwietnia, 2024

Trwają prace nad szczepionkami przeciwko fentanylowi – jednej z najniebezpieczniejszych substancji narkotycznych, jaką może przyjmować człowiek

0

W USA trwają prace nad szczepionkami przeciwko fentanylowi, jednej z najniebezpieczniejszych substancji narkotycznych, jaką może przyjmować człowiek. Szczepionka taka nie działałaby profilaktycznie, chroniąc przez uzależnieniem, ale zapobiegała nawrotom u osób, które starają się zwalczyć uzależnienie.

„Jeszcze w tym roku do fazy badań klinicznych mogą trafić dwa preparaty będące obiecującymi kandydatkami na szczepionki przeciwko fentanylowi – powiedział PAP dr hab. Piotr Rzymski, prof. Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. – Oba pomyślnie przeszły testy przedkliniczne na zwierzętach, prowadząc do wyprodukowania wysokiego miana przeciwciał przeciw temu opioidowi, i jest szansa, że w najbliższych miesiącach zaczną być badane na ludziach”.

Z okazji Światowego Tygodnia Szczepień prof. Rzymski przypomina, że w ostatnim czasie, z uwagi na poważny kryzys opioidowy w Ameryce Północnej, nasiliły się prace nad szczepionkami, które mogłyby pomóc w walce z tą sytuacją.
„Szczepionki kojarzą nam się przede wszystkim z profilaktyką chorób zakaźnych; niekiedy można też usłyszeć o tzw. szczepionkach przeciwnowotworowych, które są preparatami mającymi ukierunkować układ odpornościowy do zwalczania nieprawidłowo zmienionych komórek. Natomiast szczepionka, która mogłaby pomagać w leczeniu uzależnień od substancji chemicznych, to zdecydowanie mniej znana koncepcja, a bardzo ciekawa i warta zainteresowania” – ocenił specjalista.
Tym bardziej, jak dodał, że problem uzależnienia od substancji psychoaktywnych jest ogromnym wyzwaniem dla zdrowia publicznego. Najnowszy Światowy Raport Narkotykowy (World Drug Report) z danymi za rok 2020 pokazuje, że ok. 275 mln ludzi na świecie zażywało w tym okresie substancje psychoaktywne (wyłączając alkohol), z czego przynajmniej 36 mln było od nich uzależnione. Najgorsza sytuacja była w Ameryce Północnej i Europie.
Pomysł wykorzystania szczepień do walki z uzależnieniami nie jest nowością. W fazie badań przedklinicznych z udziałem zwierząt była już kandydatka na szczepionkę przeciwko metamfetaminie, a preparaty przeciw kokainie i nikotynie doszły nawet do etapu badań klinicznych. Jednak naukowcy nie zdołali na razie wykazać ich wystarczającej skuteczności.
„U podstaw koncepcji szczepionek przeciwnarkotykowych leży wykorzystanie mechanizmów odporności, które normalnie służą do neutralizowania patogenów. Jednak w tym przypadku chodzi nam o ukierunkowanie działania tego układu do neutralizowania substancji chemicznych, nie wirusów czy bakterii – wyjaśnił prof. Rzymski. – Sztuka polega na tym, żeby wywołać w organizmie produkcję przeciwciał, które będą rozpoznawać narkotyk, następnie wiązać go i w ten sposób uniemożliwiać jego przedostanie się przez barierę krew-mózg do ośrodkowego układu nerwowego, gdzie normalnie wywołuje swoje efekty euforyzujące”.
To pierwszy z mechanizmów działania takich preparatów. Drugi, bezpośrednio z niego wynikający, polega zaś na jednoczesnym przyspieszaniu eliminacji szkodliwej substancji z organizmu wraz z moczem. „Dzięki takiemu połączonemu działaniu szczepienie pomagałoby osobie uzależnionej w odstawieniu substancji” – zwrócił uwagę Piotr Rzymski.
Zgodnie z definicją przeciwciała to białka wydzielane przez komórki układu immunologicznego mające zdolność do swoistego wiązania antygenów. W jaki więc sposób miałby wiązać się do narkotyków, które – w przeciwieństwie do białek wirusów czy bakterii – antygenami nie są? Wiadomo przecież, że podanie samego narkotyku, np. fentanylu, nie aktywuje produkcji przeciwciał przeciw niemu.
„Substancje psychoaktywne to bardzo często tzw. hapteny, czyli związki o małej masie cząsteczkowej, które w odpowiednich warunkach, czyli w połączeniu z pewnymi białkami, mogą wywołać odpowiedź odpornościową przeciwko sobie. A kiedy już ją pierwszy raz wywołają, są rozpoznawane przez limfocyty nawet bez obecności tych białek” – powiedział ekspert z UMP.
Podsumowując: związanie substancji narkotycznej z odpowiednio dopasowanym białkiem może doprowadzić do wytworzenia przeciwciał przeciw niemu, ale także pamięci immunologicznej. Dzięki niej, jeżeli poziom przeciwciał po pewnym czasie zmniejszy się, to ich produkcja powinna zostać ponowiona, gdy osoba uzależniona, ale wcześniej zaszczepiona, sięgnie po narkotyk.
W badaniach przedklinicznych na szczurach testowana kandydatka na szczepionkę działała bardzo dobrze. Kiedy po 20 tygodniach od jej wstrzyknięcia gryzoniom podano fentanyl, zaobserwowano, że przeciwciała przeciw niemu skutecznie wiązały narkotyk i znacząco ograniczały jego docieranie do mózgu. „Eksperymentalnie potwierdzono zaś, że fentanyl przestał wywierać efekt przeciwbólowy, co oznacza, że nie działał na receptory w mózgu. Efektu odurzającego też nie wywoływał, tak samo jak obniżenia pulsu, mniejszego wysycenia krwi tlenem, itd. Po prostu nie działał, bo został wcześniej przechwycony przez przeciwciała i nie docierał do mózgu” – wyjaśnił prof. Rzymski. U testowanych zwierząt nie zaobserwowano też żadnych istotnych skutków ubocznych szczepienia.
Co ważne, w toku badań udowodniono również, że przeciwciała przeciw fentanylowi były wysoce specyficzne, czyli nie rozpoznawały żadnych innych związków, nawet opioidowych. „A to istotne, ponieważ inny opioid – metadon jest wykorzystywany w terapii uzależnień od np. heroiny, a także coraz częściej od samego fentanylu. Poza tym mamy wiele innych opioidów, także słabszych pod względem działania, jak kodeina czy loperamid, które odgrywają ważne role terapeutyczne. W kontrolowanych warunkach są bezpieczne i potrzebne. Nie chodzi więc o szczepionkę przeciwopioidową, ale wysoce specyficzną, ukierunkowaną jedynie na fentanyl i adresowaną do osób, które bezsprzecznie są ofiarami uzależnienia od niego” – zaznaczył rozmówca PAP.
Oczywiście, przypomniał, jeżeli szczepionki wejdą do badań klinicznych, będą musiały przejść ich wszystkie trzy fazy. Pierwszą i drugą na mniejszych grupach uczestników, które sprawdzą profil bezpieczeństwa preparatu, ustalą dawki i odstępy czasowe ich podawania, oraz ostatnią oceniającą skuteczność szczepionki we wspomaganiu terapii odwykowej z udziałem osób uzależnionych.
„Z różnych badań wynika, że ludzie uzależnieni od opioidów charakteryzują się bardzo wysokim stopniem nawrotów – podkreślił prof. Rzymski. – Występują one nawet u 90 proc. tych, którzy próbują porzucić nałóg. I właśnie w tym aspekcie szczepionki mogłyby okazać się wielce pomocne: z nimi przyjęcie fentanylu przez osobę w okresie abstynencji nie prowadziłoby do wyzwolenia całej kaskady zdarzeń, które ponownie uruchamiają ciąg narkotykowy. Przyjęcie fentanylu nie dawałoby poczucia euforii, odurzenia, itd., ale też nie działałoby przeciwbólowo, co z kolei jest ważne w przypadku tych osób, które uzależniły się stosując fentanyl do zwalczania dolegliwości zdrowotnych”.
„Bo pamiętajmy – dodał ekspert – że fentanyl, który jest w obrocie nielegalnym, to jedna strona problemu. Drugą jest jego nieodpowiedzialne stosowanie w medycynie i nadmierne jego przepisywanie przez lekarzy w USA”.

 

Specjalista wyjaśnił, że założeniem tego niezwykle silnego opioidu było uśmierzanie bólu u pacjentów paliatywnych, jednak niektórzy medycy zaczęli go zalecać nawet przy bólach stawów czy w leczeniu bólu pooperacyjnego. „Skutki tego są dramatyczne. To nie był lek opracowywany z myślą o pacjentach innych niż ci w stanie terminalnym. To zbyt niebezpiecznych związek” – podkreślił naukowiec z UMP.

 

„W przeciwieństwie do większości szczepionek ta ma pomagać leczyć, a nie zapobiegać. To potencjalne bardzo cenne narzędzie. Warto, abyśmy takie mieli, w kontekście coraz większej liczby alarmujących sygnałów o uzależnieniu od fentanylu. Także w Polsce” – podsumował specjalista.(PAP)

 

Katarzyna Czechowicz

Liga niemiecka/ Kane: Muszę się sprężyć, ale rekord Lewandowskiego jest w zasięgu

0

Harry Kane uważa, że rekord goli w jednym sezonie Bundesligi, który od trzech lat należy do Roberta Lewandowskiego, jest w jego zasięgu. „Muszę się sprężyć i spieszyć, ale to możliwe” – przyznał angielski piłkarz Bayernu Monachium, któremu do wyczynu Polaka brakuje sześciu trafień.

W sobotnim spotkaniu z Eintrachtem Frankfurt (2:1) Kane dwukrotnie wpisał się na listę strzelców i obecnie jego licznik wskazuje 35 bramek. Do końca rozgrywek pozostały trzy kolejki.

„Poprawienie czy wyrównanie rekordu Lewandowskiego jest ciągle możliwe, jest w moim zasięgu, ale muszę się sprężyć i spieszyć. To wymaga kilku goli w pozostałych trzech kolejkach. Od tego wszystko będzie zależeć” – powiedział Kane po sobotnim meczu.
W sezonie 2020/21, kiedy poprawił osiągnięcie słynnego „Bombera” – Gerda Muellera, Lewandowski – także w barwach Bayernu – w ostatnich trzech kolejkach poprawił dorobek o pięć trafień.
Kane w sobotę osiągnął granicę 400 goli w karierze na poziomie seniorskim dla klubów (338) i reprezentacji (62). Z kolei w obecnym sezonie zdobył już 42 bramki we wszystkich rozgrywkach, co jest jego rekordem życiowym.
30-latek, który latem ubiegłego roku przeszedł za ok. 100 mln euro z Tottenhamu Hotpsur do Bayernu, na razie skupia się jednak na pierwszym starciu półfinałowym z Realem Madryt w Lidze Mistrzów.
„Dobrze było dołożyć dwa gole w sobotę i pomóc drużynie wygrać. Mam nadzieję, że podtrzymam tę dyspozycję we wtorek. Będzie jednak jeszcze trudniej niż w ćwierćfinale z Arsenalem Londyn. Real to świetny zespół, a poza tym klub ze wspaniałą historię w tych rozgrywkach” – ocenił Kane.

Puchar Europy to jedyne trofeum, jakie Bawarczycy mogą wywalczyć w tym sezonie. Mistrzostwo Niemiec stracili – po 11 latach, na rzecz Bayeru Leverkusen, na wczesnym etapie odpadli też z Pucharu Niemiec.(PAP)

 

pp/ sab/

Ekstraklasa piłkarska: Sensacja we Wrocławiu, Górnik już drugi. Na niedzielę zaplanowano trzy mecze: Lech Poznań wskoczy na pozycję wicelidera?

0

Śląsk Wrocław przegrał u siebie z Ruchem Chorzów 2:3 w 30. kolejce piłkarskiej ekstraklasy i stracił pozycję wicelidera na rzecz Górnika Zabrze, który pokonał ŁKS 4:1. Mistrz kraju Raków Częstochowa wygrał 1:0 w Łodzi z walczącym prawie cały mecz w dziesiątkę Widzewem.

Rywalizujący o czołowe lokaty Górnik, Śląsk i Raków przystępowały do swoich sobotnich meczów ze świadomością, że dzień wcześniej prowadząca w tabeli Jagiellonia (56 pkt) zremisowała u siebie 2:2 Pogonią Szczecin (48), która 2 maja zagra w finale Pucharu Polski z pierwszoligową Wisłą Kraków.

Wynik w Białymstoku trudno uznać za niespodziankę. Wcześniej Jagiellonia dwukrotnie przegrała w tym sezonie z Pogonią. Na początku kwietnia „Portowcy” okazali się lepsi w półfinale Pucharu Polski, zwyciężając u siebie po dogrywce 2:1. Pokonali Jagiellonię również w rundzie jesiennej ekstraklasy – 2:1 w październiku.
Piątkowy remis lidera sprawił, że kolejne dni w ekstraklasie zapowiadały się ciekawie.
Pierwszy swoją szansę wykorzystał Górnik. Zabrzanie po raz kolejny okazali się wyraźnie lepsi od beniaminka z Łodzi. Jesienią pokonali na wyjeździe ŁKS 5:0, a teraz u siebie 4:1.
Bramki dla podopiecznych Jana Urbana, zdecydowanie najlepiej punktującej drużyny ekstraklasy w 2024 roku, zdobyli w pierwszej połowie Szymon Czyż oraz po efektownym rajdzie Lawrence Ennali, a w drugiej części – Kamil Lukoszek i Filipe Nascimento. ŁKS odpowiedział tylko trafieniem – przy stanie 0:3 w 85. minucie – Daniego Ramireza.
Łodzianie z dorobkiem 21 pkt zajmują ostatnie miejsce, a do bezpiecznej strefy tracą 11 (na dodatek 15. Cracovia ma jeden mecz mniej), więc ich szanse utrzymania w ekstraklasie są już prawie zerowe.
Zupełnie inne nastroje w Zabrzu. Górnik awansował na pozycję wicelidera. Ma 51 pkt, podobnie jak trzeci Śląsk i czwarty Lech Poznań. Wszystkie te zespoły tracą do Jagiellonii pięć punktów.
„Mamy dużo do wygrania, zrobimy wszystko, by to wykorzystać i zakończyć sezon na jak najwyższym miejscu. Presja to była rok temu, kiedy walczyliśmy o utrzymanie. Były nieprzespane noce, główkowanie. Górnik mógł być gdzie indziej niż dziś” – przyznał Urban.
Wrocławianie mieli szansę zbliżyć się do lidera, ale sensacyjnie przegrali u siebie z przedostatnim obecnie (a przed tą kolejką ostatnim) Ruchem 2:3.
Chorzowianie prowadzili na terenie faworyta już 3:0, gole strzelili Węgier Soma Novothny, Tomasz Wójtowicz i Michał Feliks. Śląsk ruszył w pogoń dopiero w końcówce.
W 86. minucie gola zdobył Hiszpan Erik Exposito, który z dorobkiem 17 umocnił się na czele klasyfikacji strzelców, a w drugiej minucie doliczonego czasu gry trafił Ukrainiec Jehor Macenko.
Wrocławianie mogli, a nawet powinni wyrównać, ale w ostatnich sekundach idealnej okazji nie wykorzystał Patryk Klimala. Dośrodkowana z lewej strony piłka minęła bramkarza i obrońców Ruchu, lecz napastnik gospodarzy nie trafił z bliska do siatki.
„Mówiliśmy sobie przed tym meczem, że musimy wygrać, aby zdobyć mistrzostwo Polski. I to jest całe podsumowanie tego spotkania. Przegrywając 0:3 doprowadzamy do fajnej końcówki i mamy piłkę do pustej bramki, ale nie strzelamy. Takie sytuacje trzeba wykorzystywać, to musi wpaść do siatki” – przyznał trener Śląska Jacek Magiera.
Chorzowianie, którzy odnieśli pierwsze w tym sezonie zwycięstwo na wyjeździe, a łącznie dopiero trzecie, awansowali na 17. miejsce z dorobkiem 23 pkt.
Czwarty w tabeli Lech podejmie w niedzielę o 17.30 Cracovię, natomiast na piątą pozycję awansował Raków – 49.
Broniący tytułu częstochowski zespół miał ułatwione zadanie w Łodzi, bowiem Widzew już od 15. minuty grał w dziesiątkę po czerwonej kartce dla doświadczonego czeskiego pomocnika Marka Hanouska.
Gospodarze długo stawiali opór, mieli nawet swoje okazje, ale rosnąca przewaga Rakowa w końcu dała gościom gola. W 81. minucie mocnym strzałem sprzed pola karnego popisał się Ukrainiec Władysław Koczerhin.
Ósmy w tabeli Widzew (42 pkt) zakończył na sześciu serię meczów bez porażki, a Raków przełamał się po pięciu kolejnych spotkaniach bez zwycięstwa.
W piątek, oprócz meczu w Białymstoku, rywalizowano w Gliwicach, gdzie dziewiąty obecnie Piast (38) pokonał 2:0 plasującą się na 13. pozycji Wartę (34), odnosząc trzecie ligowe zwycięstwo z rzędu, wszystkie w identycznych rozmiarach.
Na niedzielę zaplanowano trzy mecze. O godz. 12.30 Radomiak podejmie KGHM Zagłębie Lubin, o 15.00 Stal Mielec zagra z siódmą obecnie w tabeli Legią Warszawa, a o 17.30 w Poznaniu rozpocznie się wspomniane spotkanie Lecha z Cracovią.
Kolejkę zakończy ważny mecz na dole tabeli. Czternasta Puszcza Niepołomice (32 pkt), która występuje w roli gospodarza na stadionie Cracovii, podejmie szesnastą Koronę Kielce (30). Beniaminek nie przegrał pięciu kolejnych meczów, a dwa ostatnie wygrał.(PAP)

bia/ pp/

Konflikt Węgier z UE będzie narastał, ale Orban nie może pozwolić sobie na Huxit

0

Pomimo narastającego od 2010 roku konfliktu Budapesztu z UE, rząd Viktora Orbana nie może pozwolić sobie na sięgnięcie po kartę opuszczenia Wspólnoty, czyli tzw. Huxit, ponieważ nie chcą tego ponad dwie trzecie Węgrów, w tym wyborcy Fideszu – oceniają w rozmowie z PAP węgierscy analitycy.

Stosunki Węgier z UE zostały w ostatnich latach zdominowane przez spory na wielu polach. Rząd Orbana stosuje ostrą, antyunijną retorykę, często w pojedynkę blokując rozwiązania akceptowane przez pozostałych członków Wspólnoty.

W pierwszych latach po przystąpieniu Węgier do UE w 2004 roku, za czasów rządu socjalistów i liberałów, również dochodziło do sporów z Komisją Europejską, ale konflikty te nie były tak ostre, jak obecnie – zaznacza w rozmowie z PAP politolog Gergo Medve-Ballint, profesor Uniwersytetu Korwina w Budapeszcie.
„Spory z KE dotyczyły zwłaszcza procedury nadmiernego deficytu i powtarzających się żądań co do redukcji deficytu publicznego, na co rząd nie chciał przystać” – dodaje.
Według Medve-Ballinta punktem przełomowym w relacjach Węgier z UE było dojście w 2010 roku do władzy Fideszu, partii Orbana. Nowy rząd, aby móc stymulować gospodarkę w czasie kryzysu, chciał utrzymać deficyt budżetowy na wysokim poziomie i nie chciał go zredukować poniżej 3 proc. PKB.
Jak przypomina ekspert, kraj był już wówczas objęty procedurą nadmiernego deficytu. W czerwcu 2010 roku przewodniczący KE Jose Manuel Barroso powiedział Orbanowi, że utrzymywanie wysokiego deficytu budżetowego nie wchodzi w rachubę. „W wyniku tego węgierski rząd sformułował antyunijną retorykę i suwerenistyczną strategię, nawet jeśli nie zostały one wówczas w pełni wyartykułowane” – wyjaśnia.
W kolejnych latach ostra narracja węgierskich władz w stosunku do UE nabierała na sile. „Wraz z dojściem Orbana do władzy w 2010 roku mamy ciągłe pogarszanie się relacji z UE” – podkreśla w rozmowie z PAP szef think tanku Policy Solutions Andras Biro-Nagy.
W ciągu prawie półtorej dekady rządów Orbana spory z Brukselą dotyczyły m.in. polityki migracyjnej, podejścia do Ukrainy, Rosji i Chin, a przede wszystkim rządów prawa, systemu sądownictwa i korupcji na Węgrzech.
W 2018 roku Parlament Europejski zdecydował o wszczęciu wobec Węgier procedury z art. 7 Traktatu UE wobec ryzyka poważnego naruszenia przez ten kraj unijnych wartości. Procedura ta w dalszych etapach umożliwia zawieszenie prawa państwa członkowskiego do głosowania w Radzie. W jej ramach doszło do przeprowadzenia kilku wysłuchań, lecz bez podjęcia dalszych decyzji.
PE wielokrotnie krytykował stan praworządności na Węgrzech, krytykując wciąż pogarszającą się sytuację. W ostatnim czasie instytucje unijne wraz z Komisją Wenecką, organem doradczy Rady Europy, skrytykowały przyjętą przez parlament w Budapeszcie ustawę o ochronie suwerenności, którą uznały za zagrożenie dla wolnej debaty w kraju.
Obecnymi polami sporu pomiędzy Budapesztem a Brukselą są m.in. kwestia paktu migracyjnego, krytykowanego przez Węgry, a także pomoc dla zmagającej się z rosyjską inwazją Ukrainy. Rząd Orbana do lutego blokował unijne wsparcie finansowe dla Kijowa wartości 50 mld euro i ustąpił dopiero pod pewnymi warunkami. Budapeszt krytykuje też rozpoczęcie przez UE negocjacji akcesyjnych z Ukrainą, choć ostatecznie nie zdecydował się na ich zawetowanie.
Według Biro-Nagya symbolem radykalizacji Fideszu w Europie było opuszczenie przez europosłów tego ugrupowania szeregów Europejskiej Partii Ludowej (EPL) w 2021 roku. „Fidesz coraz bardziej odchodził od zasad, które były akceptowane przez mainstreamową prawicę w polityce europejskiej” – mówi ekspert. „W chwili obecnej sojusznicy Orbana to głównie radykalna, eurosceptyczna prawica” – dodaje.
Polityka Orbana doprowadziła do wstrzymania wypłat środków unijnych dla Węgier, których gospodarka, notująca słabsze wyniki, potrzebuje.
„Bez członkostwa w UE Węgry byłyby znacznie biedniejszym i bardziej odizolowanym krajem” – zauważa Medve-Ballint. „Pomogły one dogonić gospodarczo rdzeń UE, choć nadal pozostajemy daleko w tyle za najbardziej rozwiniętymi państwami członkowskimi” – dodaje.
W połowie grudnia KE pozytywnie oceniła zmiany w węgierskim systemie sądownictwa, odmrażając 10,2 mld euro funduszy polityki spójności. Wciąż jednak zablokowanych jest około 20 mld euro z powodu m.in. obaw dotyczących korupcji, praw społeczności LGBTQ, wolności akademickiej i prawa do azylu.
Sam Orban stwierdził, że sprzeciw wobec imigracji i LGBTQ jest ważniejszy niż unijne fundusze, i że Budapeszt nie może być szantażowany w tych kwestiach.
„W ostatnich latach UE pokazała, że może skutecznie wpływać na zmiany na Węgrzech, nie na poziomie retorycznym, ale konkretnych gróźb” – twierdzi Biro-Nagy. Jako przykład podał wymuszenie zmian w systemie sądownictwa, które skutkowały grudniowym odmrożeniem części środków.
Najnowsze badania Eurobarometr pokazują, że 77 proc. Węgrów uważa członkostwo ich kraju w Unii Europejskiej za korzystne. Jednocześnie rząd Orbana, który cały czas cieszy się największym poparciem w społeczeństwie, od lat podtrzymuje ostrą krytykę Brukseli.
„Podobne sondaże nie są najlepszym środkiem, aby mierzyć podejście Węgrów do UE” – przestrzega Biro-Nagy. „Sama obecność w UE nie jest przez nikogo kwestionowana. Liczby nie będą jednak tak optymistyczne, jeśli spytać na przykład o konieczność dalszej integracji” – dodaje.
Jak zaznacza szef Policy Solutions, kwestia ewentualnego wyjścia z UE jest „czerwoną linią” dla wyborców Fideszu, dlatego Orban nie może pozwolić sobie na grę tą kartą. „Premier Węgier krytykuje UE, mówi o konieczności +okupacji Brukseli+, ale nigdy nie powiedział, że należy opuścić Wspólnotę” – zauważa.
Analitycy są zgodni, że konflikt na linii Budapeszt-Bruksela utrzyma się w przyszłości, a nawet może eskalować. Jak podkreśla Biro-Nagy, Orban nie ma możliwości budowania sojuszów na arenie europejskiej, więc jedyne, co mu pozostaje, to blokowanie poszczególnych rozwiązań.
„Jeśli wybory do PE nie zmienią znacząco jego składu zgodnie z oczekiwaniami Orbana, konflikt pomiędzy Węgrami a UE utrzyma się co najmniej do wyborów parlamentarnych na Węgrzech w 2026 roku” – ocenia Medve-Ballint.
Wybory europejskie odbędą się na Węgrzech 9 czerwca, równolegle z wyborami samorządowymi. Niecały miesiąc później, 1 lipca, Węgry obejmą przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej. W związku z polityką Orbana pojawiały się głosy za odebraniem Budapesztowi prezydencji, ale ostatecznie nie poszły za nimi żadne konkretne działania.
Z Budapesztu Marcin Furdyna (PAP)

 

mrf/ fit/

Jednorazowe e-papierosy wśród najbardziej niebezpiecznych produktów dla środowiska

0

Jednorazowe e-papierosy należą do jednych z najbardziej niebezpiecznych dla środowiska produktów – powiedział PAP prof. Piotr Skubała z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Dlatego regulacje prawne zakazujące ich sprzedaży są konieczne – podkreślił.

„Szkodliwość jednorazowych e-papierosów dla środowiska wynika przede wszystkim z ich jednorazowości. Używanie ich to marnowanie cennych zasobów” – powiedział PAP prof. Piotr Skubała z Instytutu Biologii, Biotechnologii i Ochrony Środowiska Wydziału Nauk Przyrodniczych UŚ.

Wyjaśnił, że chodzi zarówno o plastik, jak i o obecne w waporyzatorach baterie litowo-jonowe. „Plastik jest wytwarzany z ropy naftowej, a jej wydobycie niszczy planetę. Z kolei lit – określany przez Unię Europejską, jako surowiec krytyczny (czyli o duży znaczeniu gospodarczym, a jednocześnie trudny do pozyskania – PAP) – jest niezbędny do transformacji w kierunku zielonej energii” – tłumaczył specjalista.
Dodał, że recykling waporyzatorów jest trudny i drogi – ze względu na to, że wykonane są one z mieszanki materiałów, które trudno oddzielić; poza plastikiem i bateriami litowo-jonowymi obecna jest w nich miedź.
Z ostatniego badania (wrzesień 2023 r.) brytyjskiej organizacji non-profit Material Focus (https://www.materialfocus.org.uk/press-releases/disposable-single-use-vapes-thrown-away-have-quadrupled-to-5-million-per-week/), działającej na rzecz recyklingu materiałów wynika, iż w Wielkiej Brytanii jedynie 17 proc. zużytych jednorazowych e-papierosów jest oddawana do recyklingu. „A podejrzewam, że pod tym względem Wielka Brytania się pozytywnie wyróżnia, bo w wielu krajach ten recykling jest mniejszy, albo go w ogóle nie ma” – ocenił prof. Skubała.
Z raportu Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych pt. Rynek jednorazowych e-papierosów w Polsce z lutego 2024 roku (https://www.ipag.org.pl/Content/Uploaded/files/2024_02_01_Raport_IPAG_e-papierosy.pdf) wynika, że w 2023 r. w Polsce sprzedaż jednorazowych e-papierosów wyniosła blisko 100 mln sztuk, podczas gdy rok wcześniej było to 32,3 mln sztuk. Przyczynia się do tego atrakcyjna cena oraz duży wybór wariantów smakowych (aż 770).
Na podstawie danych o sprzedaży w Wielkiej Brytanii (360 mln jednorazowych e-papierosów rocznie) Material Focus ocenia, że tygodniowo wyrzucanych jest tam ok. 5 mln waporyzatorów. Jest to czterokrotny wzrost w porównaniu z rokiem 2022. Co więcej, gdyby trafiały one do recyklingu, to energią z baterii litowo-jonowych można by zasilać 5 tys. elektrycznych samochodów.
„To są ogromne ilości litu, które trafiają na wysypiska, a to jest bardzo cenny pierwiastek” – ocenił prof. Skubała.
Jak przypomniał, w grudniu 2020 r. w czasopiśmie „Nature” ukazała się analiza (https://www.nature.com/articles/s41586-020-3010-5), z której wynika, że ilość technomasy (czyli masa wytworów ludzkich, takich jak plastik, metale, beton, cegły, asfalt i inne) na Ziemi przekroczyła pod koniec 2020 r. biomasę wszystkich żywych organizmów.
„Przewidywania autorów artykułu są przerażające, ponieważ do 2040 r. technomasa może być trzykrotnie większa niż ilość biomasy” – powiedział specjalista. Jak dodał, obecnie na 1 m kw. na Ziemi (uwzględniając powierzchnie mórz i oceanów) przypada 1 kg betonu, a masa plastiku jest dwukrotnie większa niż masa wszystkich zwierząt.
„Uwzględniając obecny poziom zaśmiecenia i zanieczyszczenia środowiska, jak również wykorzystanie zasobów planety, powinniśmy bezwzględnie wytwarzać takie produkty, które podlegają recyklingowi. A my tymczasem beztrosko wprowadzamy nowe produkty nie biorąc pod uwagę konsekwencji, jakie to będzie miało dla przyrody i ekosystemu” – ocenił prof. Skubała.
Przypomniał, że e-papierosy zawierają również cały szereg chemikaliów szkodliwych dla zdrowia i środowiska.
Tymczasem, zgodnie z tzw. koncepcją granic planetarnych (pojęcie dotyczące procesów na Ziemi i granic, których przekroczenie może wywołać nagłą, nieodwracalną zmianę środowiska w skali kontynentalnej lub globalnej), pod koniec 2023 r. przekroczyliśmy granicę dotyczącą uwalniania do środowiska nowych substancji. „W całej historii ludzkości uwolniliśmy do środowiska 350 tys. różnych związków chemicznych, których nie było na tej planecie. One krążą i – według autorów koncepcji granic planetarnych – próg bezpieczeństwa z tym związany został przekroczony” – wyjaśnił prof. Skubała.
Ze względu na szkodliwość jednorazowych e-papierosów dla środowiska oraz dla zdrowia ludzi, Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało, że wprowadzi zakaz sprzedaży jednorazowych, smakowych e-papierosów w Polsce. Miałby on wejść w życie przed wakacjami 2024 r.
W opinii prof. Skubały będzie to ważne i potrzebne działanie. „Aby ograniczyć zanieczyszczanie planety i marnowanie jej zasobów, konieczne jest wprowadzanie zmian systemowych, prawnych. Musimy wywierać nacisk na państwa, by wprowadzały odpowiednie regulacje i ukróciły samowolę wielkich korporacji” – ocenił specjalista. Dodał, że musi to być ściśle powiązane ze zmianami zachowań indywidualnych konsumentów i edukacją społeczeństwa.
Jego zdaniem odpowiedzialność za kryzys klimatyczny, środowiskowy i planetarny ponoszą głównie bogate kraje, określane jako kraje Globalnej Północy. „Największe konsekwencje tego ponoszą natomiast kraje Globalnego Południa, czyli kraje najbiedniejsze” – powiedział ekspert. Dlatego powinniśmy zmieniać swoje zachowania konsumenckie, ale też organizować się jako obywatele i wywierać presję na polityków, by przy pomocy odpowiednich regulacji prawnych wprowadzali zmiany systemowe.
„Jeśli tego nie wymusimy, to nasz gatunek będzie miał krótką historię na Ziemi. Jest to po prostu konieczne. Jeśli chodzi o jednorazowe e-papierosy, to zakaz ich sprzedaży wprowadzono w 34 krajach świata, więc jest to możliwe do zrobienia” – podsumował prof. Skubała.(PAP)

Autorka: Joanna Morga

 

jjj/ bar/ mhr/

Mało kto wie, że bez niego nie byłoby dziś Zamku Królewskiego. 125 lat temu urodził się Stanisław Lorentz

0

28 kwietnia 1899 r. urodził się Stanisław Lorentz, długoletni dyrektor Muzeum Narodowego, który podczas okupacji uchronił przed Niemcami wiele zabytków i dóbr kultury, a po wojnie doprowadził do odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie.

„Charakterystyczne jest, że swoją książkę zatytułował +Walka o odbudowę Zamku+” – zwrócił uwagę prof. Andrzej Rottermund, wieloletni współpracownik Lorentza. „Najpierw prowadził ją z okupantem niemieckim, ale później z tzw. władzą ludową” – ocenił.

Przypomniał, że prof. Lorentz zawsze prowadził z władzą pewną grę, w czym bardzo pomagał mu jego prestiż krajowy i międzynarodowy, który „powstrzymywał władze przed ostrzejszymi reakcjami na naciski profesora w sprawie odbudowy Zamku”. „Było to szczególnie widoczne w latach rządów Władysława Gomułki, gdy profesor Lorentz mocno narażał się I sekretarzowi PZPR, który był osobistym wrogiem odbudowy Zamku” – powiedział w rozmowie z Michałem Szukałą (Dzieje.pl, 2016).
Gomułka swoją wrogość do Zamku uzasadniał politycznie, ideologicznie i ekonomicznie – dopóki on rządzi, nie będzie odbudowy.
„Mimo to profesor Lorentz podejmował walkę, na przykład poprzez pisanie listów i memoriałów do władz oraz tworzenie komitetów poparcia dla odbudowy Zamku, również za granicą, np. w Londynie” – dodał prof. Rottermund.
„Była to nie tylko próba przywrócenia społeczeństwu dorobku umiłowanego mecenasa sztuki, jakim dla Profesora był ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski, nie tylko wciągnięcie szerokich rzesz Polaków do wielkiej edukacji obywatelskiej. Ale także – zwłaszcza w okresie, gdy sprawę odbudowy Zamku skutecznie dziesiątkami lat hamowano – uwieńczone sukcesem skupienie milionów Polaków wokół symbolu niezawisłości narodowej” – napisał historyk sztuki i konserwator zabytków Lech Krzyżanowski w piśmie „Ochrona zabytków” (1991).
Stanisław Lorentz urodził się 28 kwietnia 1899 r. w Radomiu, gdzie jego ojciec Karol Ludwik miał od 1896 r. prywatną szkołę z internatem. „Dla internatu prenumerował ojciec wszystkie pisma polskie, książki polskie. Zatrudniał guwernerów Niemca i Francuza. Nie było natomiast guwernera Rosjanina. Wizytacja z Petersburga to odkryła…” – opowiadał Robertowi Jarockiemu, autorowi książki pt. „Rozmowy z Lorentzem” (1981). Wizytatorzy wykryli również brak rosyjskich czasopism i książek – w efekcie kontroli Karol Ludwik Lorentz na początku 1901 r. stracił koncesję na prowadzenie szkoły.
Rodzina Lorentzów przeniosła się do Warszawy – Karolowi funkcję inspektora w prywatnym gimnazjum, a w istocie swego zastępcy, zaproponował sam Wojciech Górski. Matka Stanisława, Maria, została nauczycielką geografii.
Stanisław rozpoczął naukę w tej szkole w 1908 roku – jej uczniami wówczas byli m.in. Konrad Górski, Stefan Wyszyński i Stefan Wiechecki. W 1917 roku rozpoczął studia na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie poznał m.in. Marię i Stanisława Ossowskich, Mieczysława Wallisa i Władysława Broniewskiego. Wykładowcami zaś byli m.in. Władysław Tatarkiewicz, Marceli Handelsman i Zygmunt Batowski.
„Pod kierunkiem Batowskiego Lorentz napisał doktorat poświęcony Efraimowi Szregerowi – obronił się w 1924 r. Początkowo uczył w prywatnej szkole, którą prowadził jego ojciec Ludwik Lorentz (jej absolwentem był m.in. Aleksander Gieysztor). W 1928 r. otrzymał posadę konserwatora zabytków w województwach wileńskim i nowogrodzkim” – przypomniał historyk dr Tomasz Siewierski (Dzieje.pl, 2024).
Zajmował się m.in. konserwacją zamku w Trokach, w katedrze wileńskiej odkrył groby królewskie, wykładał także na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. W tym czasie poznał też ówczesnego wojewodę wileńskiego, późniejszego prezydenta RP na uchodźstwie Władysława Raczkiewicza.
„Na niespotykaną wówczas skalę zainicjował cykl audycji radiowych, w których charakteryzował nie tylko problematykę ochrony i konserwacji zabytków, lecz także szerzej pojęte tematy z dziedziny historii i kultury. Nie czekając na opieszale przydzielane środki budżetowe, wyprzedził ministerstwo i wielkie prace konserwacji zamku w Trokach rozpoczął, finansując je osobistym kredytem, na który wystawił weksle. Stworzył fakt dokonany” – napisał Lech Krzyżanowski.
Energiczny i skuteczny w swych działaniach, szybko musiał rozpocząć pierwszą walkę. „Wobec awaryjnego stanu murów katedry wileńskiej spowodowanego wylewem Wilii Kuria Metropolitalna zdecydowała się w 1933 r. sprzedać za granicę kolekcję historycznych gobelinów, aby pilnie zdobyć środki na prace budowlane. Zgodnie z prawem wymagana była zgoda wojewódzkiego konserwatora zabytków, a tej dr Stanisław Lorentz odmówił” – przypomniał Krzyżanowski. Upartego Lorentza odwołano ze stanowiska, ale wskutek protestów organizacji społecznych, stowarzyszeń, całej poruszonej opinii publicznej Wilna kuria wycofała się z zamiaru sprzedaży. Lorentza przywrócono na stanowisko, w budżecie państwa znalazły się pieniądze na sfinansowanie prac.
„Można sądzić, że świadomy skali ryzyka Lorentz w swej słusznej, nieustępliwej walce o kolekcję gobelinów przewidywał i taki wariant nadziei na zwycięstwo. Ale pozostaje faktem, że nie zawahał się postawić swej kariery na jedną kartę” – ocenił Krzyżanowski.
W 1935 r. Stanisław Lorentz wrócił do Warszawy, by z inicjatywy prezydenta stolicy Stefana Starzyńskiego zająć się ciągnącą się latami (decyzja o budowie zapadła 31 grudnia 1923 r.) realizacją siedziby Muzeum Narodowego przy Alejach Jerozolimskich. I znów jego energia i konsekwencja w działaniu dały znać o sobie – 13 października 1938 r. w ukończonym gmachu otwarto wystawę „Warszawa wczoraj, dziś i jutro” ukazującą wizję europeizacji stolicy Polski. Obejrzało ją ponad milion zwiedzających.
Niespełna rok później, w czasie obrony Warszawy, Lorentz starał się przede wszystkim chronić i zabezpieczać Zamek Królewski. „O ten obiekt, symbol polskiej państwowości, Lorentz dbał z narażeniem życia przez całą okupację, wymontowując z niego poszczególne elementy i ukrywając je przez Niemcami. Niestety, w październiku 1944 r. Zamek został doszczętnie zniszczony” – napisał Siewierski.
We wrześniu 1939 r. ściśle współpracował z prezydentem Starzyńskim, brał udział w rozmowach kapitulacyjnych Warszawy. 5 października, gdy Adolf Hitler odbierał w stolicy podbitej Polski defiladę, w stołecznym Ratuszu Niemcy trzymali 12 zakładników, którzy mieli być gwarancją spokojnego przebiegu wizyty Führera. „Na polecenie prezydenta Starzyńskiego jeździłem w przeddzień do kilku znanych osobistości, by uzyskać ich zgodę na włączenie do listy zakładników” – opowiadał Lorentz Jarockiemu.
26 października w gabinecie Starzyńskiego zjawiło się dwóch oficerów Gestapo, by go aresztować. „Niech pan im powie, że chciałbym, by pan był ze mną w charakterze tłumacza, bo nie znam niemieckiego” – zwrócił się do Lorentza prezydent stolicy. Niemcy nie zgodzili się na to. Dalsze losy Starzyńskiego przez ponad 60 lat były nieznane. W 2014 r. pion śledczy IPN ustalił, że Starzyński został zamordowany przez Gestapo między 21 a 23 grudnia 1939 r. w Warszawie lub okolicach.
W czasie niemieckiej okupacji Lorentz – jak napisała Agata Zbieg na stronie Muzeum Historii Polski – „pozostawiony na stanowisku dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie robił wszystko, by utrudniać nazistom grabież dzieł sztuki”. Jednocześnie, pod pseudonimem „Bukowski”, kierował działem strat kultury w Departamencie Kultury i Oświaty Delegatury Rządu na Kraj.
Obie funkcje wymagały charakteru. Niemcy w Polsce – co dzisiaj łatwo się zapomina – działali inaczej niż w innych okupowanych krajach Europy. „Pod tym względem położenie Francji, Belgii, Holandii, Norwegii czy Danii było w porównaniu z Polską sielankowe” – powiedział Lorentz Jarockiemu. „Wynikało to z innych zamiarów i innej polityki rządu hitlerowskiego w stosunku do nas i do okupowanych narodów zachodniej Europy. W tych ostatnich Niemcy hitlerowskie po swoim zwycięstwie widziały sojuszników-satelitów mających wspomagać nowe imperium niemieckie, toteż pozory samodzielności zostały tam zachowane. Życie uniwersytetów, wydawnictw, teatrów i filmu znajdowało się nadal w rękach Francuzów, Belgów czy Holendrów. Ingerencja niemiecka miała charakter cenzuralny” – wyjaśnił. „Natomiast w Polsce sytuacja była zupełnie inna. Rząd Polski nie skapitulował i nie miał takich zamiarów wobec Niemiec” – przypomniał. „Powtarzam raz jeszcze: Niemcy od początku planowali nie tylko likwidację państwa polskiego, ale całkowite wyniszczenie kultury polskiej, pozbawienie Polaków tożsamości i tradycji patriotycznej, sprowadzenie wykształcenia nowych pokoleń dziesiątkowanego narodu polskiego do poziomu szkoły elementarnej, a w przyszłości przesiedlenie Polaków gdzieś w rejony Uralu” – podkreślał Lorentz.
Wraz z gronem współpracowników rejestrował straty dóbr kultury, co dało później podstawę akcjom rewindykacyjnym, już po upadku Powstania Warszawskiego. Kierował wtedy „Akcja? Pruszkowska?”, która ocaliła wiele ważnych dokumentów przeszłości. „Zdołano uratować znakomite dzieła sztuki, księgozbiory, archiwalia o podstawowym dla narodu znaczeniu” – przypomniał Lech Krzyżanowski.
Ciekawie w kontekście kierowania muzeum pod kontrolą niemiecką wypada powszechnie znana akcja Alka Dawidowskiego, który po usunięciu pomnika Kilińskiego (w odwecie za usunięcie z pomnika Kopernika niemieckiej tablicy) na ścianie Muzeum Narodowego napisał: „Ludu Warszawy, jam tu, Jan Kiliński”.
„Oczekiwałem niemieckiej reakcji. Chyba dopiero koło dziesiątej przed południem wpadł do mnie Schellenberg (bezpośredni zwierzchnik Lorentza – PAP), żądając, by natychmiast zmobilizować ludzi do zmywania i zdrapywania napisu. Ponieważ farba bardzo wżarła się w kamień, trwało to czas dłuższy” – wspominał Lorentz. „Pomnik Kilińskiego osłoniliśmy w hallu i Niemcy o nim zapomnieli” – dodał.
„W 1945 r. Lorentz nadal zarządzał Muzeum Narodowym w Warszawie, ale robił też w stolicy wiele innych rzeczy. Wykładał na Uniwersytecie Warszawskim, zaraz po wojnie kierował Dyrekcją Muzeów i Ochrony Zabytków. Z ramienia Stronnictwa Demokratycznego był w drugiej połowie lat 60. posłem na Sejm” – napisał dr Siewierski.
W wyborze na posła bardzo pomógł mu Stefan Wiechecki, kolega ze szkolnej ławki. „Dzięki jego wspaniałym felietonom, wygłaszanym po moich referatach (jak przystało na prawdziwego kandydata na posła), rozpoczynających się od przemysłu chemicznego, ale poświęconych głównie kulturze, dostałem prawie sto procent głosów! Wiech wiedział, jak mnie zareklamować” – mówił Lorentz Jarockiemu.
„Po wojnie zainicjował utworzenie Naczelnej Dyrekcji Muzeów i Ochrony Zabytków i stanął na jej czele. Jego autorytet był w tym czasie niekwestionowany, nie mogli mu go odmówić nawet komuniści, zwłaszcza że własnych specjalistów po prostu nie mieli” – napisała Agata Zbieg. „Później do jego największych sukcesów należało współuczestniczenie w odbudowie warszawskiej Starówki, Fromborka, zamków Szlaku Orlich Gniazd czy Długiego Targu, a także Zamku Królewskiego w Warszawie” – dodała.
„Bez Stanisława Lorentza nie byłoby Zamku Królewskiego w Warszawie” – wspominał po latach Aleksander Gieysztor.
„Po ustąpieniu z funkcji w Obywatelskim Komitecie Odbudowy Zamku Królewskiego nie zdecydował się na udział w uroczystym przekazaniu ukończonego dzieła dyrekcji Zamku Królewskiego – dzieła, któremu poświęcił siły, energię i serdeczną troskę przez blisko pół wieku. W dniu uroczystości do ostatniej chwili wszyscy zgromadzeni w salach zamkowych z wielkim napięciem oczekiwaliśmy na jego pojawienie się. I nie dane nam było aplauzem powitać Wielkiego Promotora. Przeżyliśmy chwile gorzkiej zadumy” – napisał Lech Krzyżanowski.
Komunistyczne władze PRL nie wybaczyły prof. Lorentzowi zaangażowania w obywatelski ruch sprzeciwu. W jednej z „milicyjnych powieści” Anny Kłodzińskiej, dyżurnej autorki Ministerstwa Spraw Wewnętrznych PRL (jej „twórczość” pełniącą funkcję donosu opisał Stanisław Barańczak w publikacji „Książki najgorsze”), pojawiła się mocno podejrzana postać dyrektora ważnego muzeum. Nazwisko nie padło, ale niesmak pozostał.
„Miał on bardzo zdecydowane poglądy i nastawienie do takich spraw jak uczciwość i wierność swoim przekonaniom. Nigdy nie ulegał żadnym naciskom. Liczył się więc z takimi konsekwencjami. Dlatego musiał odejść z Muzeum Narodowego” – powiedział Michałowi Szukale prof. Andrzej Rottermund.
Stanisław Lorentz zmarł 15 marca 1991 r. Spoczął na cmentarzu Ewangelicko-Augsburskim przy ul. Młynarskiej w Warszawie.

 

Paweł Tomczyk (PAP)

 

pat/ miś/ wus/

„Straszenie PiS-em”. Tusk mobilizuje wyborców

0

Premier Donald Tusk zaapelował w niedzielę o udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Skomentował też słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego ws. startu PiS w wyborach do PE: „Dzień po wyborach ruszą z proputinowskimi partiami rozwalać Unię. Bo zabrakło Twojego głosu”

We wpisie zamieszczonym w niedzielę na platformie X premier odniósł się do słów prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził podczas sobotniej konwencji swojej partii, że do Parlamentu Europejskiego PiS wybiera się, by powiedzieć „nie”.

Wypowiedź tę skomentował szef polskiego rządu. „Kaczyński wczoraj o Europie: +Idziemy tam, by powiedzieć temu wszystkiemu NIE, ale nie mówimy NIE, bo jesteśmy dzisiaj na TAK+. Wszyscy się śmieją, a powinni się bać. +Dzisiaj na tak+, dzień po wyborach ruszą z proputinowskimi partiami rozwalać Unię. Bo zabrakło Twojego głosu” – napisał premier, apelując o udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Tegoroczne wybory do PE odbędą się w różnych państwach UE 6-9 czerwca. Polacy 9 czerwca będą wybierać 53 posłów do Parlamentu Europejskiego. (PAP)

 

Autorka: Daria Al Shehabi

Ponad 100 uczestników propalestyńskich manifestacji aresztowanych w Bostonie

0

Sto dwie osoby biorące udział w propalestyńskiej manifestacji aresztowała w sobotę policja na terenie Northeastern University w Bostonie. Aresztowanym postawiono zarzuty wtargnięcia na teren uczelni i zakłócania porządku publicznego.

Rozpoczęte w minionym tygodniu na nowojorskim Columbia University demonstracje poparcia dla Palestyny, w tym apele o zaprzestanie przez Izrael operacji wojskowej w Strefie Gazy, od ponad tygodnia organizowane są także na innych uczelniach w USA.

„Do czegoś, co zaczęło się dwa dni temu jako studencki protest, przeniknęli profesjonalni organizatorzy niepowiązani z Northeastern University. Ostatniej nocy granicę przekroczyło ostatecznie używanie zjadliwych antysemickich haseł, takich jak +śmierć Żydom+. Nie możemy tolerować takiej nienawiści na naszym kampusie” – oświadczyła rzeczniczka prasowa uczelni Renata Nyul.
„Podczas ewakuacji terenu policja aresztowała około 100 osób. Tych, którzy okazali legitymację studencką Northeastern, zwolniono. Ci, którzy odmówili udowodnienia tożsamości, zostali aresztowani” – dodała.
Jak przekazały władze uniwersytetu, zatrzymani podczas policyjnej akcji studenci muszą liczyć się z „procedurami dyscyplinarnymi, ale nie prawnymi”.
Według lokalnych mediów protestujący studenci w sobotę nie usłuchali wezwań interweniującej policji do rozejścia się.
„Northeastern University nazwał demonstrację naruszeniem studenckiego kodeksu postępowania, ale wielu studentów oświadczyło, że jest skłonnych stawić czoło środkom dyscyplinarnym ze strony uczelni, kiedy apelują o zawieszenia broni w Strefie Gazy i bojkotowanie firm powiązanych z Izraelem – podała stacja NBC.
Zacytowała studentkę Northeastern University Alinę Caudle, która podkreśliła, że antywojenny protest miał charakter pokojowy i zorganizowany był przez studentów. Jak dodała, zdecydowaną większość manifestacji stanowili studenci. Potępiła uniwersytet za przeciwne twierdzenia i popieranie aresztowań studentów.
„(Sprzeciw wobec konfliktu zbrojnego – PAP) to nie powinna być kwestia dzieląca ludzi, powinno to być jasne. Nie chcemy, aby ginęły niewinne osoby. Nie chcemy, aby dzieci były zabijane i chowane w masowych grobach” – argumentowała studentka.

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)

Szwecja/ W Malmoe przygotowania przed Eurowizją, spodziewane antyizraelskie manifestacje

0

W szwedzkim Malmoe, gdzie w dniach 7-11 maja odbędzie się konkurs piosenki Eurowizji, trwają przygotowania mające zapewnić uczestnikom i widzom bezpieczeństwo w związku z zapowiedzią dużych antyizraelskich manifestacji. Do miasta przyjadą też policjanci z Danii i Norwegii.

Pierwsza grupa artystów rozpoczyna w sobotę zamknięte dla publiczności próby na scenie w Malmoe Arena w dzielnicy Hyllie. Oprócz dwóch etapów eliminacji (7 i 9 maja) oraz finałowego koncertu (11 maja) w wielu innych miejscach przygotowano imprezy towarzyszące od 4 maja.

Według szacunków burmistrz Malmoe Katrin Stjernfeldt Jammeh w mieście spodziewanych jest 100 tys. fanów Eurowizji. Święto muzyki będzie się jednak odbywać w cieniu trwającej od października 2023 roku wojny Izraela z palestyńską organizacją terrorystyczną Hamas.
Malmoe w związku z przyjęciem dużej liczby palestyńskich imigrantów nazywane jest potocznie Małą Palestyną. Jak zapowiedziała organizacja Grupa Palestyna, w antyizraelskich demonstracjach – określanych jako pokojowe – może wziąć udział 20 tys. osób, także z zagranicy; ich postulatem jest przede wszystkim wykluczenie z uczestnictwa w festiwalu reprezentantki Izraela, piosenkarki Eden Golan.
Kwestia bezpieczeństwa w Malmoe budzi niepokój w Izraelu. Według portalu Times of Israel Izraelska Rada Bezpieczeństwa Narodowego wydała zalecenia dla fanów Eurowizji planujących udać się do Szwecji, którym odradzono pokazywania się z flagami ich państwa.
Reprezentantka Izraela ma natomiast nie opuszczać hotelu. W ostatnich tygodniach w wielu publikacjach izraelskie media przedstawiały Malmoe jako miasto, w którym jedną czwartą populacji stanowią muzułmanie, a Żydzi nie czują się bezpiecznie i są zmuszeni do zakrywania gwiazd Dawida.
Szwedzka policja zapowiedziała wzmocnienie ochrony Malmoe funkcjonariuszami z innych części kraju, przyjadą również policjanci z Danii i Norwegii. Trwa zwalnianie miejsc w aresztach; 30 przetrzymywanych tam osób zostanie przewiezionych do Goeteborga. Inny wprowadzony środek bezpieczeństwa to ustawienie tzw. mobilnych kamer monitoringu. Jak poinformowano, w Malmoe wydzielone zostaną strefy zamknięte, dostępne tylko dla publiczności. Należy też spodziewać się kontroli, a w wielu miejscach nie będzie można nosić plecaków ani toreb.
Propalestyńskie manifestacje w związku z festiwalem Eurowizji odbywały się już wcześniej w Malmoe przed Ratuszem. Władze miasta odrzuciły obywatelską petycję potępiającą Izrael, podkreślając, że lokalny samorząd nie może prowadzić polityki zagranicznej.
Podobne demonstracje miały też miejsce przed siedzibą organizatora tej edycji konkursu, szwedzkiego nadawcy publicznego SVT. W marcu nieznani sprawcy zniszczyli czerwoną farbą eurowizyjny baner wywieszony na hotelu, w którym mieszkać będą uczestnicy festiwalu.
Ze Sztokholmu Daniel Zyśk (PAP)
zys/ fit/

Polska deportuje Ukraińców unikających walki za ojczyznę? „Etycznie dwuznaczne”

0

Rozumiemy, że Ukraina potrzebuje swoich obrońców do obrony ojczyzny, ale pomoc w transportowaniu ich z Polski jest dla nas etycznie dwuznaczna – ocenił w sobotę szef MSZ Radosław Sikorski. Tutaj inicjatywę musi wykazać Ukraina – stwierdził szef polskiej dyplomacji.

W TVN24 szef MSZ był pytany o to, czy władze Ukrainy zwróciły się do polskich władz z prośbą o pomoc w „przetransportowaniu” Ukraińców, którzy są w wieku poborowym i przebywają w Polsce.

„Tutaj rzeczywiście inicjatywę musi wykazać Ukraina, bo dla nas to jest etycznie dwuznaczna sprawa. Chociaż oczywiście rozumiemy, że Ukraina potrzebuje swoich obrońców do obrony ojczyzny” – odpowiedział Sikorski.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podpisał we wtorek nową ustawę o mobilizacji, a tego samego szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba zapowiedział sprawiedliwe podejście do mężczyzn w wieku mobilizacyjnym, przebywających zarówno w kraju jak i za granicą. We wpisie na platformie X szef ukraińskiej dyplomacji podkreślił, że przebywanie za granicą nie zwalnia z obowiązków wobec państwa.
„Jeszcze nie wiem o żadnych inicjatywach ukraińskich od czasu uchwalenia tej ustawy. Poprzednio, jeszcze w grudniu, gdy w pierwszych dniach urzędowania byłem w Kijowie strona ukraińska mówiła troszeczkę coś innego, idącego w tym samym kierunku. Mianowicie, że oni (władze Ukrainy) będą mieli certyfikat dla swoich obywateli, że ktoś ma uregulowany stosunek do służby wojskowej. I prosili, żeby na szczeblu unijnym osobom, które takiego certyfikatu nie mają, nie przedłużać świadczeń socjalnych. Ciekawy pomysł” – powiedział Sikorski.
Do tej sprawy w środę odniósł się także szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, który skomentował doniesienia mediów o wstrzymaniu wydawania dokumentów dla mężczyzn w wieku 18-60 lat przez ukraińskie konsulaty „z przyczyn technicznych”. Szef MON przypomniał, że „obywatele mają obowiązek wobec państwa”. „My już dawno sugerowaliśmy, że jesteśmy też w stanie pomóc stronie ukraińskiej w tym, żeby ci, którzy są objęci obowiązkiem służby wojskowej, udali się na Ukrainę” – powiedział Kosiniak-Kamysz. Do tych słów w czwartek odniósł się litewski minister obrony Laurynas Kascziunas, mówiąc, że Litwa chce pójść w ślady Polski, jeśli chodzi o pobór do wojska ukraińskich mężczyzn mieszkających za granicą.
Szef MSZ był też pytany o współpracę z prezydentem Andrzejem Dudą w obszarze polityki zagranicznej. Sikorski przypomniał, że to Rada Ministrów prowadzi politykę zagraniczną, co oznacza, że prezydent, który jest najwyższym przedstawicielem państwa polskiego, powinien reprezentować politykę formułowaną przez Radę Ministrów, nawet – jak zaznaczył – jeśliby się z nią nie zgadzał.
„Polska nie może mieć dwóch polityk zagranicznych” – podkreślił, dodając, że prezydentowi trudno jest przestawić się na tryb kohabitacji, ponieważ przez wiele lat miał rząd, z którym się zgadzał np. w sprawie stosunku do Unii Europejskiej lub Niemiec.
Odnosząc się do kwestii odwołania ambasadorów z polskich placówek dyplomatycznych Sikorski poinformował, że wymienił do tej pory m.in. szefów Instytutów Polskich, które zajmują się promocją polskiej kultury. „Wymieniłem wielu konsuli generalnych, a rzeczywiście na ostateczną wymianę ambasadora jest potrzebny podpis pana prezydenta. Jesteśmy w dialogu, pierwsze wnioski poszły, zobaczymy, co pan prezydent zrobi” – powiedział Sikorski, dodając, że prezydent chce bronić politycznych nominatów PiS-u z ostatnich dwóch lat.
„Nie wszyscy z nich się nadają; wiele z tych misji powinno być zakończonych przed zwyczajowym czasem trzech do czterech lat” – dodał.
Ponadto szef MSZ był też pytany o wyrażone na sobotniej konwencji PiS poparcie dla Nuclear sharing, czyli rozlokowania broni nuklearnej w ramach sojuszników NATO. Również prezydent Andrzej Duda powiedział w piątek, że „Nuclear Sharing powinien być rozszerzony także na państwa wschodniej flanki NATO”. „Podnoszę ten temat, jednocześnie zapewniając do gotowości udziału w tym programie” – zaznaczył Duda.
„My nie mówimy +nie+, tylko mówimy, że po pierwsze, jak było to do załatwienia, to trzeba było to przez 8 lat załatwić. Po drugie, to są naprawdę bardzo poważne sprawy” – odpowiedział Sikorski. Ocenił też, że były szef MON Mariusz Błaszczak, który był obecny na sobotniej konwencji PiS – jak mówił szef MSZ – „nie ma żadnego poszanowania dla tajemnic wojskowych”. „Dla zdobycia punktów, przynajmniej tak mu się wydawało w kampanii wyborczej, odtajnił najtajniejsze plany operacyjne Wojska Polskiego i za to jeszcze będzie się spowiadał przed prokuratorem” – powiedział.
„A teraz chce o tych najważniejszych sprawach, o których normalnie się mówi pod najwyższymi klauzulami, dywagować publicznie. Wydaje mi się, że potwierdził to, że nie był dobrym ministrem” – stwierdził Sikorski.
Odnosząc się do wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który w sobotę skrytykował ideę powstania armii europejskiej, szef MSZ przekonywał, że „Unia Europejska powinna mieć swoją zdolność do reagowania”. „Ale nie nazwałbym tego armią europejską, bo to sugeruje łączenie armii narodowych, a to się nigdy nie zdarzy” – powiedział minister.
Dodał też, że pomimo krytyki PiS budowania tzw. żelaznej kopuły nad Europą, która miałaby zapewnić ochronę przeciwrakietową i przeciwlotniczą, Polska w tej sprawie ma pewne atuty. „Terytorium oraz zdolności produkcyjne radarów i nie tylko. I gdyby w tej koncepcji można by połączyć atuty kilku czy kilkunastu krajów, które już są w tej chwili w tym projekcie, to ja nie widzę powodu, z wyjątkiem antyniemieckiej obsesji Kaczyńskiego, żeby tego projektu poważnie nie rozważyć” – powiedział Sikorski. (PAP)

 

nno/ drag/

Kaczyński: Idziemy do Parlamentu Europejskiego, żeby odrzucić Zielony Ład, odrzucić pakt migracyjny

0

Idziemy do Parlamentu Europejskiego, żeby odrzucić Zielony Ład, odrzucić pakt migracyjny – podkreślał prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas sobotniej konwencji dotyczącej UE. Akcentował też, że Polska jest suwerennym krajem i nie godzi się na proponowaną zmianę unijnych traktatów.

Konwencja pod hasłem „Wolni Polacy wobec zmian traktatowych Unii Europejskiej” odbyła się w sobotę w Warszawie i składała się z 10 paneli tematycznych dotyczących przyszłości UE oraz planowanych zmian traktatów. W panelach udział wzięli liderzy ugrupowania, europarlamentarzyści oraz eksperci. Zwieńczeniem wydarzenia było wystąpienie programowe prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego, który został przywitany przez sympatyków PiS okrzykami „Jarosław”.

„Jesteśmy Polakami i mamy polskie obowiązki. Nasza biało-czerwona drużyna przystępuje do tych wyborów, do tego wielkiego przedsięwzięcia, z pełnym przekonaniem, z pełną determinacją, że musimy bronić polskich wartości, polskich interesów i polskiej racji stanu” – powiedział Kaczyński na wstępie wystąpienia, które poprzedziło odegranie „Mazurka Dąbrowskiego”.
Jak dodał, oznacza to podjęcie spraw dotyczących: Zielonego Ładu, paktu migracyjnego, zmiany traktatów, euro, ochrony polskiej wsi, bezpieczeństwa i tego, „co jest istotą polskości – wolności”. „Nie ma Polski bez wolności. Być Polakiem, znaczy być człowiekiem wolnym” – podkreślił.
Kaczyński zadeklarował, że jego ugrupowanie odrzuci Zielony Ład. „Idziemy do tego Parlamentu, żeby odrzucić Zielony Ład, on w dzisiejszej swojej wersji, bo były różne, godzi w polskie rolnictwo, praktycznie prowadzi do jego likwidacji” – ocenił. „Tutaj trzeba dodać, chociaż to nie należy do Zielonego Ładu, że taką samą likwidację można uzyskać poprzez otwarcie naszych granic (…) na import z Ukrainy” – dodał.
Szef PiS zaznaczył, że Zielony Ład to też tzw. dyrektywa budynkowa, która oznacza – jak mówił – nie tylko wyższe ceny energii, ale też wyższe ceny działalności gospodarczej, a co za tym idzie, także wyższe ceny właściwie we wszystkich dziedzinach. Wskazał tu na wyższe ceny transportu, w tym lotniczego. „To uderza także np. w transporcie lotniczym – a to uderza także w naszą wolność” – mówił.
Prezes PiS ocenił, że Zielony Ład jest potężnym uderzeniem w nasze szanse rozwojowe. Dlatego jest to przeciw Polsce, przeciw rolnikom, ale także przeciwko innym grupom społecznym. „W gruncie rzeczy, poza wąską elitą, przeciwko wszystkim Polakom. Dlatego na to się nie zgadzamy” – oświadczył.
Polityk zadeklarował, że PiS zatrzyma również „wszystkie te szaleńcze przedsięwzięcia imigracyjne, pakt migracyjny”. Jak tłumaczył, Polacy są dobrymi ludźmi, ale mają też prawo żyć w bezpiecznym kraju. „I mają prawo żyć w kraju, w którym obowiązują reguły wynikające z ich kultury, z polskiej kultury, z chrześcijańskiej kultury. Dlatego mówimy tutaj zdecydowanie +Nie+, także dlatego, że to jest przymus. Jesteśmy suwerennym krajem i będziemy robili w takich podstawowych sprawach to, co uważamy” – podkreślił.
Kaczyński mówił też o propozycji zmian unijnych traktatów. Stwierdził, że skutkiem zmian będzie „utrata suwerenności”. „Będziemy w gruncie rzeczy nie suwerennym państwem polskim, a będziemy terenem zamieszkiwania Polaków, rządzonym z zewnątrz. To jest sytuacja całkowicie nie do przyjęcia. To jest sytuacja, która by oznaczała, że to, co było naszym skarbem odzyskanym w 1989 roku (…), będzie tylko i wyłącznie kolejnym incydentem historycznym, jak lata 1919-1939. Jest tu zgoda na to?” – pytał szef PiS zebranych, na co ci skandowali: „Nie ma zgody!”.
„Tak proszę państwa, musimy być suwerennym krajem. Nikt nam nie może dyktować i podejmować za nas decyzji w takich sprawach, jak obrona, polityka zagraniczna, jak obrona polskich granic, jak polska polityka w dziedzinach społecznych” – wyliczał.
Kaczyński mówił ponadto, że z suwerennością wiąże się także własna waluta. Jak dodał, obecnie w większości krajów Europy funkcjonuje euro. Jak ocenił, jest to jedna z przyczyn bardzo powolnego rozwoju Europy pod względem gospodarczym. „Euro jest walutą bardzo mocną, dostosowaną do bardzo silnej gospodarki. W gruncie rzeczy ona służy tylko Niemcom (…) inne kraje na tym tracą” – powiedział. „Chcą nam narzucić euro; chcą doprowadzić, by nasze złoto, 360 ton złota, wylądowało we Frankfurcie, razem z wielką częścią naszych zasobów walutowych. Na to też nie może być zgody” – dodał, na co sympatycy skandowali: „Nie ma zgody!”.
„Musimy to zatrzymać, powiedzieć zdecydowane +Nie+, bo my się chcemy rozwijać, my mamy prawo się rozwijać. Myśmy wchodziliśmy do Unii Europejskiej po to, żeby osiągnąć poziom zachodniej Europy i nie jest już daleko, ale w tym momencie, kiedy nie jest już daleko, próbują nam wybudować tamę, taką ścianę bardzo trudną do sforsowania. I euro jest częścią tej ściany” – ocenił. Na te słowa zebrani sympatycy PiS zaczęli skandować: „Zwyciężymy!”.
Kaczyński w czasie wystąpienia poruszał też kwestie rolnictwa, w tym eksportu rolniczego, który – jak zauważył – jest znaczną częścią polskiego eksportu. „To też miałoby być zniszczone” – mówił. „Nie możemy tego przyjąć. Idziemy tam, by powiedzieć temu wszystkiemu +Nie+, ale nie mówimy +Nie+, bo jesteśmy dzisiaj na +Tak+. My mówimy rozwój, my mówimy silne europejskie rolnictwo, my mówimy +Nie+ temu wszystkiemu, co po prostu ma rozwojowi nie tylko Polski, ale także Europy się przeciwstawić” – powiedział szef PiS.
Zwracał ponadto uwagę na kwestię harmonizacji podatków, czyli ujednolicanie systemów podatkowych różnych państw UE, co jak powiedział, oznacza podniesienie podatków. „Na to też nie możemy się zgodzić; idziemy tam po to, żeby to powstrzymać. To jest nasz pozytywny program” – powiedział Kaczyński.
Szef PiS zaznaczył, że żeby to wszystko osiągnąć Polska musi być wolna, bezpieczna. A dziś – dodał – proponuje się koncepcję, by „to bezpieczeństwo bardzo radykalnie obniżyć” poprzez stworzenia armii europejskiej oraz tzw. żelaznej kopuły. „Nasze bezpieczeństwo to po pierwsze nasze własne siły i je trzeba rozbudowywać. I (po drugie) NATO jako wielki, największy w dziejach sojusz. A fundamentem tego sojuszu jest sojusz ze Stanami Zjednoczonymi” – podkreślił.
Szef PiS akcentował też, że wolność jest przymiotem, który jest nierozerwalnie związany z polskością, z naszym bytem, świadomością, tradycją i z naszym narodowym charakterem. „Nie ma Polski bez wolności, bez wolnych Polaków” – podkreślał.
Jak dodał, tej wolności zagraża poprawność polityczna. Jak mówił, chodzi o to, że będzie można „odpowiadać karnie, penalnie z groźbą więzienia, za to, że zaprzeczy się temu, że ktoś może codziennie, co tydzień, albo i co trzy miesiące, a nawet i co trzy lata zmieniać swoją płeć, dlatego że tak postanowił”. „Że możne będzie karać za to, że ktoś nie uważa, że związek kobiety i kobiety, mężczyzny i mężczyzny to jest małżeństwo. Krótko mówiąc za to, że się broni normalności, że się broni zdrowego rozsądku, że się broni tego wszystkiego, co było fundamentem, naszej cywilizacji” – powiedział. Dodał, że fundamentem naszej cywilizacji, tym co ją stworzyło, była rodzina.
„Są tacy, którzy chcą to zniszczyć, właśnie przy pomocy radykalnych ograniczeń wolności. Bez wolności słowa (…) nie ma wszystkich innych wolności” – dodał.
Jak mówił, drugim fundamentem jest wolność religii. „My nikomu religii narzucać nie będziemy. Nie jesteśmy formacją konfesyjną, ale wolność religii w Polsce, która dzisiaj jest często podważana, musi zostać zachowana. I o to też trzeba walczyć w PE” – powiedział.
Kaczyński przekonywał, że PiS ma „mocną drużynę” do PE. „Mamy ludzi, którzy są w stanie dobrze działać w Unii Europejskiej, kompetentnie. Mamy także naszego kandydata na komisarza w Unii Europejskiej, który będzie tam umiał, bo jest super kompetentnym człowiekiem i ma silny, bardzo silny charakter i mocny temperament. Mówię tu o panu doktorze (Jacku) Saryuszu-Wolskim” – powiedział Kaczyński.
Prezes PiS wymienił także byłą premier, europosłankę Beatę Szydło jako polityka, który daje gwarancję, że cele PiS w UE zostaną zrealizowane. Szydło – według nieoficjalnych informacji ma być liderką listy do PE z okręgu obejmującego woj. małopolskie i świętokrzyskie.
Na zakończenie konwencji Beata Szydło, w imieniu wszystkich kandydatów PiS do PE, podpisała się pod siedmiopunkową deklaracją, zawierającą zagadnienia wymienione przez lidera partii w trakcie wystąpienia.
„Proszę państwa, zostaje nam jeszcze tylko jedna sprawa do powiedzenia, czy właściwie do okrzyku: zwyciężymy” – podsumował Kaczyński, na co zebrani zaczęli skandować „Zwyciężymy!”.
Podczas konwencji, która rozpoczęła się w południe odbyło się 10 paneli tematycznych dotyczących przyszłości UE oraz zmian traktatowych, w których udział brali liderzy PiS, europarlamentarzyści oraz eksperci. Poruszano kwestie m.in. Zielonego Ładu, zmian ustrojowych, suwerenności, rolnictwa, energetyki oraz obronności.
Podczas głównego panelu były premier, wiceszef PiS Mateusz Morawiecki podsumowując 20 lat obecności Polski w UE, powiedział, że wykorzystaliśmy te lata bardzo dobrze. Dodał, że od 1989 r. Polska rozwija się jako suwerenne państwo. „Pokazaliśmy, że jak rządzimy się sami, pomimo wszystkich błędów, potknięć i problemów (…) rozwijaliśmy się najszybciej – można powiedzieć – w historii Polski” – mówił. Dodał, że to pokazuje jaką wielką wartością jest dla Polski suwerenność.
W tym kontekście nawiązał do planowanych zmian w traktatach unijnych. Jak powiedział, jakiekolwiek przesłanki nie przyświecają tym, którzy chcą centralizować władzę w Brukseli, to „nie jest to w interesie Polski”.
Morawiecki akcentował też konieczność glosowania na kandydatów PiS w wyborach europejskich. Bo są oni – podkreślał – „jedyną gwarancją utrzymania suwerenności naszego państwa na kolejne lata”.
Z kolei Beata Szydło, która również jest wiceprezesem PiS, odnosząc się do kwestii Zielonego Ładu, zastanawiała się, czy ma on rzeczywiście chronić klimat, czy też ma być dobrym biznesem dla pewnych grup i lobbystów oraz ma osłabić niektóre państwa, jak Polskę. Zwracała uwagę, że czas w jakim miałyby wejść w życie rozwiązania Zielonego Ładu jest bardzo krótki, czego nie bierze się pod uwagę. „Nie wierzcie w to, że Zielony Ład nam pomorze. Zielony Ład wykończy Unię Europejską, dlatego trzeba z niego zrezygnować” – powiedziała Szydło.
Natomiast szef klubu PiS oraz wiceprezes ugrupowania Mariusz Błaszczak, w kontekście zmian traktatowych, poruszył kwestię bezpieczeństwa. Jak mówił, NATO poprzez naszą współpracę daje nam gwarancję bezpieczeństwa. Dodał, że nie ma czegoś takiego, jak armia europejska, bo być nie powinno. „UE to wspólnota ojczyzn, to wspólnota państw, które zdecydowały się, żeby ze sobą współpracować. Przede wszystkim na forum gospodarczym” – powiedział Błaszczak. „Jeżeli chodzi o obronność, to trzeba stawiać na siłę Wojska Polskiego” – zaznaczył, dodając, że zmiany traktatów trzeba zatrzymać, by decyzje o obronności nie były podejmowane w Brukseli bądź Berlinie.
Konwencję zainaugurowało wystąpienie europosła Jacka Saryusz-Wolskiego, który mówił o planowanych zmianach traktatowych. Jak ocenił, są one zagrożeniem, gdyż zmierzają do powstania superpaństwa. „Chcą przejąć kompetencje państw członkowskich, stworzyć europaństwo, unikają debaty, boją się, bo nie mają zgody obywateli” – mówił. Jego zdaniem, gdyby była jednomyślność, tak jak mówią traktaty, nie byłoby Zielonego Ładu, czy paktu migracyjnego.
Zdaniem polityka wprowadzenie proponowanych zmian oznacza „rządzenie z Brukseli metodami autorytarnymi”. Tymczasem – jak zaznaczył – PiS chce powrotu do wspólnoty suwerennych państw, tak jak jest to w traktatach. „Nie tylko Polski. Trzeba pilnować Europy” – podkreślił Saryusz-Wolski. W tym kontekście dodał, że w konwencie, który będzie pisał nowe traktaty, nie może zabraknąć „europosłów polskiego obozu patriotycznego”. Akcentował też konieczność mobilizacji społeczeństwa. „Musimy odbić Brukselę, odzyskać Europę jako wspólnotę państw i narodów” – podkreślił.
Tegoroczne wybory do PE odbędą się w różnych państwach UE 6-9 czerwca. Polacy 9 czerwca będą wybierać 53 posłów do Parlamentu Europejskiego. (PAP)
autor: Rafał Białkowski

 

rbk/ ero/ nno/ bk/ mow/

Policjanci z Kalifornii aresztowali piromana. Jeździł po całej okolicy i podpalał

0

Policjanci z Orange County w Kalifornii aresztowali mężczyznę z San Pedro, który jeździł po całym powiecie i podpalał kolejno mijane kosze na śmieci. Podczas zatrzymania przy podejrzanym prawdopodobnie znaleziono także narkotyki.

Funkcjonariusze Departamentu Policji w Costa Mesa otrzymali zgłoszenie o wielu płonących na terenie Orange County koszy na śmieci w czwartkową noc, ok. godz. 1:45 a.m.

Pożary wydawały się wybuchać losowo przy 3200 Iowa Street, 3100 Country Club Drive i 3200 Minnesota Avenue.

„Po ugaszeniu pożarów strażacy z Costa Mesa ustalili, że pożary były podpaleniami” – przekazał Departament Policji Costa Mesa.

Kilka godzin później – ok. godz. 6:45 a.m. – policjanci zostali wezwani na 3100 College Avenue, gdzie zapłonął kolejny śmietnik. Ten pożar okoliczni mieszkańcy ugasili samodzielnie.

Pojazd podpalacza został finalnie zidentyfikowany dzięki automatycznemu czytnikowi tablic rejestracyjnych. Po przeprowadzeniu obserwacji policjanci aresztowali 45-letniego Shauna Michaela Cloonana.

Cloonan został oskarżony na podstawie pięciu przestępstw związanych z podpaleniami oraz dwóch przestępstw narkotykowych.

Red. JŁ

Zarząd osiedla odmówił wymiany wadliwego zamka. Przez te same drzwi wszedł gwałciciel…

0

Kobieta z Austin pozwała zarząd odpowiadający za osiedle, na którym kiedyś mieszkała. Powódka zarzuca w skardze, że po odmowie naprawy zepsutego zamka przez zarząd, do jej domu włamał się intruz, który napastował ją seksualnie.

Do zdarzenia – jak twierdzi powódka – doszło w 2022 roku. Napastnik miał wejść przez przesuwane, szklane drzwi z tyłu jej mieszkania. To właśnie w tych drzwiach miał nie działać zamek, o którego naprawę dopominała się ofiara i jej współokatorka.

„Kierownictwo wiedziało, że zamek w drzwiach nie działa i postanowiło nic z tym nie robić” – mówił prawnik powódki. „Zamiast tego zaniedbali podstawowe naprawy, a moja klientka została zaatakowana przez nieznajomego, który miał do niej łatwy dostęp” – podkreślił.

Kobieta żąda od zarządu miliona dolarów odszkodowania twierdząc, że po napaści musi uczestniczyć w intensywnej terapii psychologicznej oraz zmaga się z koszmarami sennymi i atakami paniki.

W związku z atakiem policja z Austin aresztowała Octavio Contrerasa Guzmana.

Dane policyjne wskazują, że w ciągu dwóch lat przed napaścią w kompleksie i wokół niego doszło do 89 włamań, 81 napaści, 29 rabunków i czterech zabójstw.

„Osiedla mają prawny obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa najemcom, a ten kompleks tego nie zrobił” – powiedział prawnik. „Gdyby istniały podstawowe procedury bezpieczeństwa, życie mojej klientki nie zmieniłoby się na zawsze w wyniku tego przerażającego incydentu”.

Red. JŁ

Za wjazd do centrum Nowego Jorku będzie trzeba zapłacić! Wiadomo kiedy i ile

0

To już pewne! Opłaty za wjazd na Dolny Manhattan wejdą w życie już latem tego roku. MTA obiecuje, że dzięki 15 dolarom opłaty za wjazd do biznesowego centrum Manhattanu, w tej części miasta zmniejszą się korki.

Zgodnie z komunikatem MTA – obowiązkowa opłata wejdzie w życie 30 czerwca 2024 roku.

Według MTA limitowanie wjazdu do biznesowej części Manhattanu ma przynieść szereg benefitów – w tym, m.in. zmniejszenie korków ulicznych, zmniejszenie zanieczyszczenia powietrza oraz fundusze na rozbudowę transportu miejskiego.

Jeśli chodzi o to ostatnie, szacuje się, że opłaty wygenerują dla MTA 1 miliard dolarów przychodu. Środki te mają zostać spożytkowane na rozszerzenie oferty transportu publicznego.

Według Chrisa Welcha z MTA – zwolnione z opłat będą tylko autobusy szkolne oraz autobusy podmiejskiej komunikacji publicznej.

Opłata ma wynosić standardowo 15 dolarów albo  22,50  dolara, jeśli ktoś nie jest objęty regionalnym programem poboru opłat. Opłata stanowiłaby kolejny wydatek obok wysokich już rachunków (13,38-17,63 dolara) za przejazdy samochodem przez tunele Lincolna albo Hollanda.

Red. JŁ

11-latek zastrzelony na Florydzie. Był sam w domu z rodzeństwem

0

Jak przekazała policja – w ubiegły piątek, w St. Petersburg na Florydzie doszło do strzelaniny z udziałem małych dzieci. Przebywający w domu z rodzeństwem 11-latek został śmiertelnie postrzelony.

Na razie nie jest jasne, co doprowadziło do katastrofalnej w skutkach strzelaniny w St. Petersburg na Florydzie.

Do zdarzenia doszło w piątek, ok. godziny 12:45 p.m. przy 43rd Street S.

Na miejscu pojawili się chwilę później funkcjonariusze lokalnego departamentu policji. W jednym z domów zastali rodzeństwo, w tym 11-letniego Amira Williamsa z ranami postrzałowymi.

Chłopiec został uznany za zmarłego na miejscu zdarzenia.

Policjanci przekazali, że 11-latek był w domu wraz ze swoim rodzeństwem, ale nie ujawniają okoliczności i powodów, które doprowadziły do śmiertelnej strzelaniny. Nieznany jest także wiek rodzeństwa.

Śledztwo jest w toku.

Red. JŁ

Gorący rynek nieruchomości w Rockford. Ceny domów w ciągu roku wzrosły o ponad 50 procent

0

Dziennik Wall Street Journal (WSJ) uznał Rockford w Illinois za najlepszy rynek mieszkaniowy w USA w kwietniu 2024 r. Właśnie to miasto znalazło się na pierwszym miejscu rankingu rynku mieszkaniowego WSJ i Realtor.com.

 

Tuż za Rockford uplasował się Canton-Massillon w Ohio, na trzecim miejscu jest Ann Arbor w Michigan, na czwartym Akron w Ohio a na piątym Springfield w Missouri.

Wysokie uznanie Rockford zawdzięcza szerokiej ofercie przystępnych cenowo mieszkań, a także rozwijającym się branżom opieki zdrowotnej, lotnictwa i logistyki. Kolejną zaletą tego położonego na północy stanu Illinois miasta jest jego centralna lokalizacja, zaledwie około 90 mil od Milwaukee i Chicago, z linią kolejową łączącą Rockford z Chicago, która ma zostać otwarta w ciągu najbliższych paru lat.

Nie bez znaczenia na wzrost cen domów w Rockford ma też w tym rejonie rozwój przemysłu. Jak podaje Wall Street Journal w marcu średnia cena domu w Rockford wynosiła 235 tysięcy dolarów, czyli o 51,7% więcej w porównaniu do cen sprzed roku. Innym korzystnym czynnikiem sprzyjającym kupnie domu w Rockford jest małe prawdopodobieństwo klęski żywiołowej.

Według Wall Street Journal, badania pokazują, że pożary, powodzie i huragany wraz z ich późniejszymi kosztami ubezpieczenia coraz częściej są zmartwieniem potencjalnych nabywców domów.

 

BK

David Pecker miał zapłacić za historię o romansie byłego burmistrza Chicago Rahma Emanuela

0

Były wydawca National Enquirer powiedział, że ukrył historię o rzekomym romansie Rahma Emanuela przed pierwszą kampanią byłego burmistrza Chicago. David Pecker mówił o tym zeznając w czwartek w procesie byłego prezydenta Donalda Trumpa.

 

Pecker powiedział pod przysięgą, że zapłacił 20 tysięcy dolarów za historię o romansie Emanuela a potem zdecydował się jej nie publikować podobnie jak w przypadku innych celebrytów związanych z bratem byłego burmistrza Chicago, hollywoodzkim agentem Ari’m Emanuelem – informuje Politico.

Ari Emanuel zwrócił się do Peckera z prośbą o uśmiercenie tej historii wkrótce po tym, jak Rahm Emanuel ustąpił ze stanowiska szefa sztabu administracji byłego prezydenta Baracka Obamy. Ani Rahm, ani Ari Emanuel nie odnieśli się na razie do rewelacji Peckera.

Rahm Emanuel pełni obecnie funkcję ambasadora USA w Japonii. Na to stanowisko został wyznaczony przez prezydenta Joe Bidena. Pecker i firma wydawnicza, którą wcześniej kierował, American Media Inc. przekazali ponad 33 tysiące dolarów na fundusz kampanii Emanuela w latach 2010-2018. Z kolei w 2010 roku Donald Trump wpłacił na konto kampanii Rahma Emanuela 50 tysięcy  dolarów na prośbę Ariego Emanuela, który wcześniej był agentem Trumpa.

 

BK

Kaczyński: Idziemy do PE, żeby odrzucić Zielony Ład

0

Idziemy do Parlamentu Europejskiego, żeby odrzucić Zielony Ład – podkreślił prezes PiS Jarosław Kaczyński, który w sobotę wziął udział w konwencji PiS. Jak przekonywał, Zielony Ład oznacza m.in. wyższe ceny energii, a także wyższe ceny działalności gospodarczej.

 

„Musimy jasno powiedzieć, odrzucimy Zielony Ład. Idziemy do tego parlamentu, żeby odrzucić Zielony Ład” – powiedział Kaczyński.

 

„On w dzisiejszej swojej wersji godzi w polskie rolnictwo, praktycznie prowadzi do jego likwidacji i tutaj trzeba dodać, chociaż to nie należy do Zielonego Ładu, że taką samą likwidację można uzyskać poprzez otwarcie naszych granic (…) na import z Ukrainy” – podkreślił.

 

„Ale Zielony Ład to coś znacznie dalej idącego. Zielony Ład to dyrektywa budynkowa, to bardzo droga energia, coraz droższa. Spotkamy się z tym bardzo niedługo. A to oznacza z kolei nie tylko wyższe ceny energii, ale wyższe ceny działalności gospodarczej, a co za tym idzie także wyższe ceny właściwie we wszystkich dziedzinach. To oznacza także wyższe ceny transportu, transportu lotniczego” – zaznaczył Kaczyński.

 

„Nasza biało-czerwona drużyna przystępuje do tych wyborów, do tego wielkiego przedsięwzięcia z pełnym przekonaniem, z pełną determinacją, że musimy bronić polskich wartości, polskich interesów i polskiej racji stanu” – podkreślił Kaczyński, którego wystąpienie poprzedziło odegranie „Mazurka Dąbrowskiego”, a sam prezes PiS cytował Romana Dmowskiego, mówiąc: „Jesteśmy Polakami i mamy polskie obowiązki”.

 

W Warszawie w sobotę odbywa się konwencja PiS pod hasłem „Wolni Polacy wobec zmian traktatowych Unii Europejskiej”. (PAP)

 

nno/ rbk/ mow/

Kandydatka Trumpa na wiceprezydenta napisała w książce, że zastrzeliła swojego psa, bo źle polował

0

Kristi Noem, która aspiruje do funkcji wiceprezydenta USA, gdyby Donald Trump wygrał wybory, napisała w książce, że zastrzeliła swojego młodego psa, bo źle polował. Podkreśliła, że to dowód, iż jeśli tak trzeba, zdolna jest zrobić wszystko co „trudne, brudne i brzydkie”.

Noem, gubernatorka Południowej Dakoty, napisała książkę będącą częściowo autobiografią, częściowo atakiem na Demokratów, a częściowo opisem jej platformy politycznej – ocenia „Guardian”, który jako pierwszy opisał historię zabicia 14-miesięcznego psa polityczki i jej kozy, która „śmierdziała”.

Suczka Cricket, wyżeł szorstkowłosy, była żywiołowa i „zrujnowała polowanie” Noem na bażanty, ponieważ „oszalała z ekscytacji” i wypłoszyła ptaki, a podczas powrotu z polowania zagryzła kurę sąsiadów.
„Nienawidziłam tego psa” – przyznała Noem. Oceniła, że Cricket nie nadawała się do wytresowania, a ponadto była „mniej niż bezwartościowa jako pies myśliwski”.
Gubernatorka po polowaniu zastrzeliła suczkę, a potem postanowiła zabić też kozę, która „była złośliwa” i śmierdziała „zjełczałym tłuszczem”.
„To nie była przyjemna robota (…), ale trzeba było to zrobić” – napisała Noem.
Gubernatorka Południowej Dakoty jest „mocną kandydatką” na wiceprezydenta – pisze brytyjski dziennik.
W grudniu ubiegłego roku portal Axios poinformował, że jednym z możliwych kandydatów Trumpa na wiceprezydenta jest zwolniony z telewizji Fox News kontrowersyjny publicysta Tucker Carlson, znany z prorosyjskich i proputinowskich poglądów.
W lutym Carlson przeprowadził wywiad z Władimirem Putinem; wizytę dziennikarza w Moskwie obszernie relacjonowały rosyjskie media państwowe, a wyemitowana wkrótce po niej rozmowa z rosyjskim dyktatorem została wykorzystana przez kremlowską propagandę. (PAP)

Sąd apelacyjny w Chicago podtrzymał wyrok ws. R.Kelly’ego

0

Federalny sąd apelacyjny w Chicago odrzucił wniosek R.Kelly’ego dotyczący zasadności wyroku sprzed prawie dwóch lat. Piosenkarz R.Kelly został prawidłowo skazany na 20 lat więzienia za przestępstwa seksualne wobec dzieci w Chicago – orzekł w piątek federalny sąd apelacyjny.

 

Składający się z trzech sędziów panel zauważył, że ława przysięgłych uznała pochodzącego z Chicago piosenkarza winnym tylko 7 z 13 zarzucanych mu czynów. Ława przysięgłych w 2022 roku skazała nagrodzonego Grammy piosenkarza R&B, który właściwie nazywa się Robert Sylvester Kelly, za trzy zarzuty produkcji pornografii dziecięcej i trzy zarzuty nakłaniania nieletnich do seksu.

W swojej apelacji R.Kelly argumentował, że to obowiązujący dawniej krótszy okres przedawnienia w Illinois dotyczący ścigania przestępstw seksualnych wobec dzieci powinien mieć zastosowanie do jego sprawy w Chicago, a nie obecne prawo zezwalające na oskarżenia, w przypadku gdy poszkodowana osoba nadal żyje.

Piosenkarz argumentował również, że zarzuty dotyczące jednego oskarżyciela powinny być rozpatrywane oddzielnie od zarzutów związanych z trzema innymi oskarżycielami ze względu na dowody wideo, które stały się głównym punktem procesu w Chicago. Prokuratura przedstawiła podczas procesu nagranie pokazuje Kelly’ego znęcającego się nad dziewczyną. Oskarżycielka zidentyfikowana jako Jane zeznała, że gdy nagrywano wideo miała 14 lat.

R.Kelly osobno odwołał się od wyroku wydanego przez sąd w Nowym Jorku, który skazał go na 30 lat więzienia.

 

BK

Zełenski: Świat ma możliwości, by pomóc nam w zestrzeleniu każdej rosyjskiej rakiety i drona

0

Świat ma wszelkie możliwości, aby pomóc Ukrainie w zestrzeleniu każdej rakiety i drona sił rosyjskich; dostawy broni i systemów obrony powietrznej do Ukrainy w wystarczających ilościach są w stanie powstrzymać rosyjski terroryzm – powiedział w sobotę ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski.

„Trzydzieści cztery rosyjskie rakiety w ciągu (jednej) nocy. Niektóre z nich zostały zestrzelone. Ale świat ma wszelkie możliwości, aby pomóc w zestrzeleniu każdej rakiety i każdego drona rosyjskich terrorystów. To jest absolutnie realne. Potrzeba jedynie niezbędnych decyzji politycznych i porozumienia, które staną się rzeczywistością” – napisał Zełenski w Telegramie. (https://tinyurl.com/34jujrxz)

„Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy, wystarczająca ilość i jakość broni dla naszych działań na froncie, a także szybkie dostawy i zdecydowane działania. Terror zawsze musi przegrać, a każdy, kto pomaga nam przeciwstawić się rosyjskiemu terrorowi, jest prawdziwym obrońcą życia” – zaznaczył prezydent.
Podziękował Stanom Zjednoczonym i każdemu z partnerów za wspieranie jego narodu i kraju. „Musimy zrobić wszystko, aby życie zwyciężyło” – oświadczył Zełenski.
Amerykański Senat przegłosował we wtorek pakiet środków na wsparcie Ukrainy, Izraela i Tajwanu o wartości 95 mld dol., w tym 60,8 mld dol. dla Ukrainy. Dodatkowo w ustawie znalazły się m.in. uprawnienia do nałożenia dodatkowych sankcji na Iran i Rosję oraz przepisy upoważniające prezydenta USA do przeznaczenia zamrożonych rosyjskich aktywów (4-5 mld dol.) na pomoc Ukrainie.
Z Kijowa Iryna Hirnyk (PAP)

Szydło: Unia Europejska to Europejczycy, a nie lobbyści i biurokraci

0

Unia Europejska odchodzi od zasad, na których została zbudowana. Unia Europejska to Europejczycy, a nie lobbyści i biurokraci – powiedziała b. premier Beata Szydło na konwencji wyborczej PiS.

Była premier podczas sobotniej konwencji wyborczej PiS, zorganizowanej pod hasłem „Wolni Polacy wobec zmian traktatowych Unii Europejskiej”, pytała retorycznie: „O czym marzą dzisiaj Polacy? Jakie są nadzieje, jakie są troski? O czym marzą Europejczycy?”. „Marzymy o wolności, suwerenności, godnym życiu, o rozwoju. Można powiedzieć: 20 lat temu było dokładnie tak samo. Czyżby w tym czasie nic się nie zdarzyło? Nie osiągnęliśmy niczego. Wręcz przeciwnie! Osiągnęliśmy bardzo wiele. Zrobiliśmy ogromny krok do przodu” – mówiła Szydło.

„To nie Polska ma dzisiaj problem. Problem ma dzisiaj Unia Europejska. Unia Europejska, która odchodzi od swoich zasad, tych na których została zbudowana; odchodzi od wartości, wyrzeka się tego wszystkiego, co było istotą i spoiwem łączącym wspólnotę europejską. Unia Europejska to Europejczycy, a nie lobbyści i biurokraci. Musimy o tym pamiętać” – podkreśliła. „Dlatego mamy prawo stawiać pytania, mówić o konieczności zmian. Nie dajcie sobie wmówić, że każdy, kto krytykuje Unię Europejską chce Polexitu. To kłamstwo, które buduje w tej chwili elita liberalno-lewicowa po to, by nie dopuścić do zmian. Ten wiatr zmian wieje już w całej Europie” – zaznaczyła.
Szydło oceniła, że Europejczycy nie zgadzają się na dyktat elit, „które budują ideologię, która ma zastąpić wspólnotę europejską. Unia Europejska ma łączyć, a nie dzielić i wykluczać, a to, co dzieje się w tej chwili, to jest dzielenie i wykluczanie” – dodała. (PAP)

 

pj/ mow/

Na okręg lwowski spadły dziś dziesiątki bomb i rakiet. Jedna z nich 15 km od polskiej granicy

0

Na okręg lwowski spadły dziś dziesiątki bomb i rakiet. Jedna z nich 15 km od naszej granicy – napisał w sobotę na platformie X premier Donald Tusk. Szef rządu dodał, że w tym czasie b. premier Mateusz Morawiecki ustala w Budapeszcie „antyeuropejską strategię z proputinowskimi politykami skrajnej prawicy”.

„Na okręg lwowski spadły dziś dziesiątki bomb i rakiet. Jedna z nich 15 km od naszej granicy. Morawiecki w tym czasie ustala w Budapeszcie wspólną antyeuropejską strategię z proputinowskimi politykami skrajnej prawicy. Głupota? Zdrada? Czy jedno i drugie?” – napisał premier, odnosząc się do udziału Mateusza Morawieckiego w konferencji środowisk narodowo-konserwatywnych CPAC w Budapeszcie.

Alarmy przeciwlotnicze w nocy z piątku na sobotę ogłoszono w kilku ukraińskich obwodach, m.in. chersońskim, mikołajowskim, kirowogradzkim i dniepropietrowskim – podał portal Ukraińska Prawda, powołując się na źródła wojskowe.
W związku z uderzeniami rakietowymi lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej, które realizowane były między innymi na cele w zachodniej części Ukrainy, poderwano polskie i sojusznicze samoloty.(PAP)

 

dsk/ mark/

Mieszkanka Loves Park dostała w prezencie los na loterię wart 1 milion dolarów

0

To się nazywa trafiony prezent. Kobieta, która otrzymała właśnie w prezencie kupon na loterię wygrała 1 milion dolarów.

 

Szczęście przyniósł jej los Lucky Day Lotto. Jego posiadaczka, która zdecydowała się nie ujawniać swojego nazwiska otrzymała kupon od stałego klienta sklepu Fas Mart przy 6010 East Riverside Blvd. w Loves Park – poinformowała loteria stanowa Illinois. Znalazło się na nim pięć liczb wylosowanych podczas poniedziałkowego, południowego losowania: 3, 4, 6, 25 i 27.

Kobieta zamierza wygraną przeznaczyć na zakup nowego samochodu i domu, planuje też wesprzeć finansowo swojego dziadka a reszta trafi na oszczędności. „Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu” – powiedział szczęśliwa kobieta. Sklep za sprzedanie losu otrzyma 1 procent od wygranej.

Lucky Day Lotto to gra liczbowa loterii stanowej Illinois, losowania odbywają się dwa razy dziennie. W tym roku sprzedano już ponad cztery miliony zwycięskich kuponów Lucky Day Lotto, które przyniosły wygrane na prawie 22 miliony dolarów.

A jeśli ktoś chce wygrać znacznie więcej w ten weekend to jeszcze dziś może próbować skreślić „szóstkę” w Powerball z kumulacją 149 milionów dolarów. Także dziś mieszkańcy Illinois mogą próbować szczęścia w Lotto w którym do wygrania są 3,8 mln dolarów. Podczas piątkowego losowania w Mega Millions znowu nikomu nie udało się wytypować sześciu liczb i pula wzrosła do 257 milionów dolarów. Kolejne losowanie we wtorek.

 

BK

Papież: Nie zostawiajcie seniorów samych, nie wystarczą programy pomocy

0

Papież Franciszek zaapelował, by nie pozostawiać osób starszych samych. Nie wystarcza opracowanie „programów pomocy” – mówił w sobotę podczas spotkania z 6 tysiącami seniorów i wnuków w Watykanie. Opowiadał o swoim dzieciństwie w Argentynie, spędzonym z dziadkami – włoskimi imigrantami.

“W wyniku mentalności odrzucania osoby starsze są zostawiane samym sobie i muszą spędzać ostatnie lata życia z dala od swojego domu i swoich bliskich” – powiedział papież w Auli Pawła VI w czasie audiencji dla 6 tysięcy babć, dziadków i wnuków, zorganizowanej przez fundację zajmującą się seniorami.

 

Franciszek podkreślił: “Ludzie starsi nie mogą być zostawiani sami, muszą żyć w rodzinie, we wspólnocie, otoczeni uczuciami. A jeśli nie mogą żyć w rodzinie, musimy ich odwiedzać i być blisko”.

 

Zaapelował: „Zbudujmy świat razem nie tylko wypracowując programy pomocy, ale także troszcząc się o różne projekty życiowe, w których lata, które mijają nie byłyby uważane za stratę, umniejszającą kogoś, ale za dobro, które wzrasta i wzbogaca wszystkich”.

 

Chodzi o to, wyjaśnił, by sędziwy wiek był „doceniany, a nie wywoływał strach”.

 

Papież zaznaczył zwracając się do dziadków i wnuków: „Miłość czyni nas lepszymi. Pokazujecie to także wy, stajecie się lepsi kochając się nawzajem”.

 

Wrócił pamięcią do swojego dzieciństwa w Argentynie, spędzonego z dziadkami – włoskimi imigrantami: „Ja otrzymałem wiarę od mojej babci”.

 

“Wciąż pamiętam pierwsze modlitwy, jakich nauczyła mnie babcia” – wyznał papież.

 

Dodał również: „Seniorzy noszą okulary, prawie wszyscy, ale widzą daleko. Dlaczego? Bo przeżyli wiele lat i mogą nauczyć wielu rzeczy; na przykład tego, jak okropna jest wojna. Ja dawno temu nauczyłem się tego właśnie od mojego dziadka, którzy przeżył rok 1914, pierwszą wojnę światową” na północy Włoch.

 

„Swoimi opowieściami sprawił, że zrozumiałem, że wojna to coś strasznego” – stwierdził.

 

Franciszek zacytował też słowa piosenki włoskich żołnierzy, jakiej nauczył go dziadek.

 

Z Watykanu Sylwia Wysocka(PAP)

 

sw/ fit/