20.2 C
Chicago
niedziela, 19 maja, 2024
Strona główna Blog Strona 1637

Krakowscy kupcy i restauratorzy na granicy załamania nerwowego i finansowego. Wielu ostrzega, że nie przetrwa do wiosny i zwolni pracowników

0

Jeśli rząd nie odblokuje gospodarki, to w ciągu dosłownie paru tygodni kupcy i restauratorzy w Krakowie, zwłaszcza na Starym Mieście, zaczną masowo zwalniać pracowników – ostrzegają zdesperowani działacze Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej. Żądają natychmiastowego odblokowania gastronomii i jasnego planu zniesienia restrykcji.

 

– Myśmy przecież funkcjonowali latem w rygorze sanitarnym. Nie rozumiem, dlaczego nie moglibyśmy tego robić teraz, gdy zachorowań w Małopolsce jest wielokrotnie mniej. Nie pojmuję także, czemu można w Krakowie kupić cegły w zagranicznym markecie, a obiadu w polskiej restauracji zjeść nie można – mówi Wiesław Jopek, szef KKK.

 

– Przedsiębiorcy powydawali już wszystkie oszczędności. Ponieważ banki nie chcą im pożyczać pieniędzy, wszyscy po uszy zadłużają się u rodzin, żeby opłacić czynsze i media, utrzymać lokale i nie zwalniać pracowników. Ale to już końcówka, na przednówku to wszystko szlag trafi – mówi Wiesław Jopek, prezes Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej.

 

Przyznaje, że codziennie musi powstrzymywać zrzeszonych w Kongregacji restauratorów przed desperackim otwieraniem lokali – wbrew rządowym zakazom. Nie chodzi nawet o groźbę kary, ale o danie sygnału rządowi, że przedsiębiorcy są odpowiedzialni i chcą po partnersku szukać najlepszego lekarstwa na wyjście z koronakryzysu.

 

– Tylko że my nie widzimy tej odpowiedzialności po stronie władzy, więc nie dziwi mnie, że ludzie się buntują. Ostatnie zamknięcie naszej działalności odbyło się z dnia na dzień, bez ostrzeżenia. Musieliśmy wyrzucić zakupione towary, nikt nam za nie pieniędzy nie zwrócił. Publiczna pomoc, o której tyle słyszymy, nie dotarła do wielu potrzebujących, z powodu kruczków prawnych i ograniczeń. Z kolei ci, którym udało się ją otrzymać, i tak ledwie zipią, bo to wsparcie to była kropla w morzu potrzeb. Nie można miesiącami utrzymywać pracowników, nie zarabiając ani grosza – opisuje Wiesław Jopek.

 

Zwraca uwagę, że w przypadku Krakowa, zwłaszcza centrum, dramat przeżywają nie tylko pozamykani przez rząd hotelarze i restauratorzy, ale i właściciele sklepów, firm usługowych, punktów z pamiątkami… A także zaopatrujący cały ten biznes producenci i dostawcy. Brak turystów (spadek populacji przybyszy z zagranicy wyniósł pod koniec roku 99 proc.) porównywany jest tutaj z brakiem tlenu do oddychania.

 

Szef Kongregacji ostrzega, że wielu kupców już dziś najchętniej zamknęłoby biznesy, zwalniając ludzi, bo nie chcą się dalej zadłużać. Co ich powstrzymuje? Część z nich otrzymało publiczne wsparcie pod warunkiem utrzymania zatrudnienia co najmniej przez rok. – Część biznesów wegetuje tylko po to, by nie musieć zwracać dotacji. Ale za parę tygodni ten roczny okres się skończy i jeśli nadal biznes będzie miał zakaz działania, to pracownicy trafią na bruk – mówi szef KKK.

 

W ostatniej ankiecie przeprowadzonej przez GUS właściciele sklepów detalicznych w Małopolsce oszacowali spadek obrotów swych firm w grudniu 2020 r. w porównaniu najgorszym od wielu lat listopadem 2020 r. na 21 proc. (hurtownicy – na 15 proc.). Aż 72 proc. przedsiębiorców i menedżerów działających w handlu detalicznym spodziewało się dalszego pogorszenia sytuacji w styczniu; w handlu hurtowym było to 63 proc. – Ten czarny scenariusz się ziszcza – przyznaje Wiesław Jopek.

 

Na kluczowe pytanie: „ile twoja firma jest w stanie przetrwać, jeśli bieżące działania i ograniczenia powzięte przez władze utrzymywałyby się przez dłuższy czas”, odpowiedź „około miesiąca” lub „mniej niż miesiąc”, wybrał co ósmy małopolski kupiec. Wiesław Jopek podkreśla, że w opustoszałym z powodu pandemii i ograniczeń śródmieściu Krakowa ten odsetek jest zdecydowanie wyższy.

 

Działacze Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej dodają, że rząd – szukając gorączkowo pieniędzy dla budżetu państwa – wprowadził wiele rozwiązań, które dodatkowo ich dobijają. Chodzi przede wszystkim o liczne nowe daniny i opłaty, np. „prozdrowotny” podatek cukrowy, podwójne opodatkowanie spółek komandytowych (które w 95 proc. uderzyło w polskie firmy rodzinne), a także podatek od handlu detalicznego, pomyślany jako bicz na obce koncerny, głownie Biedronkę i Lidla, a uderzający także w polskie firmy rodzinne, jak sieć Dino czy krakowski Kocyk (o podatku szerzej piszemy w tekście poniżej).

 

Mimo pandemii rząd podniósł także po raz kolejny płacę minimalną – z 2600 do 2800 zł; teraz, by zapłacić pracownikowi 2061 zł na rękę, przedsiębiorca musi wysupłać 3373 zł z groszami. W sytuacji wielotygodniowego administracyjnego zamknięcia biznesu i państwowych dotacji do wynagrodzeń wynoszących zaledwie 2 tys. zł na etat, zwiększa to problemy przedsiębiorców – i ich desperację.

 

– Myśmy przecież funkcjonowali latem w rygorze sanitarnym. Nie rozumiem, dlaczego nie moglibyśmy tego robić teraz, gdy zachorowań w Małopolsce jest wielokrotnie mniej. Nie pojmuję także, czemu można w Krakowie kupić cegły a zagranicznym markecie, a obiadu w polskiej restauracji zjeść nie można- Myśmy przecież funkcjonowali latem w rygorze sanitarnym. Nie rozumiem, dlaczego nie moglibyśmy tego robić teraz, gdy zachorowań w Małopolsce jest wielokrotnie mniej. Nie pojmuję także, czemu można w Krakowie kupić cegły a zagranicznym markecie, a obiadu w polskiej restauracji zjeść nie można – mówi szef Kongregacji.

 

Mówi z naciskiem, że perspektywa zaszczepienia 70 proc. Polaków (odsetek niezbędny do osiągnięcia tzw. odporności stadnej) do końca 2021 r. jest dla większości kupców krakowskich zabójczo odległa: większość firm nie doczeka lata, a co dopiero kolejnej zimy. Dlatego trzeba myśleć o jak najszybszym odblokowaniu działalności gospodarczej – w sposób możliwie bezpieczny. – Jesteśmy gotowi na najostrzejszy reżim sanitarny, ale musimy się otworzyć – kwituje Wiesław Jopek.

 

aip

Dramat rodziny R. spod Chrzanowa. Brat odpowiada za próbę zabójstwa szwagra, siostra za uduszenie córeczki

0

35-letni Adam R. zaprzecza, by miał zamiar pozbawić życia swojego szwagra i nie przyznaje się do próby jego zabójstwa. Przed krakowskim sądem w środę 27 stycznia na procesie mężczyzny relację składała jego siostra Beata, której mąż Bogusław odniósł ciężkie obrażenia w trakcie incydentu w miejscowości Zagórze koło Chrzanowa. Jako świadka już przesłuchano drugą z sióstr oskarżonego, czyli Monikę R. Ona też w krakowskim sądzie ma swój proces za uduszenie pięcioletniej córki.

Z ustaleń prokuratury wynika, że do tragedii z udziałem Adama R. doszło 21 marca 2020 r. Tego dnia dwaj bracia Piotr i Paweł S. przyszli do niego jako swojego wujka, mężczyzna z żoną i dziećmi mieszkał w innej niż oni części domu jednorodzinnego. Adam R. poczęstował jednego z siostrzeńców alkoholem, a gdy bracia wrócili do siebie matka Beata S. miała do nich pretensje i wymierzyła im po policzku przekonana, że pili wódkę lub bimber.

 

Doszło do spięcia i kobieta zażądała od synów oddania jej telefonów komórkowych. Jej mąż Bogusław zaczął się szarpać z jednym z synów Pawłem, potem doszło z jego strony do przepychanki także z Piotrem S., drugi z braci wzywał wówczas pomocy i na ratunek siostrzeńcom ruszył ich wujek. Uczestnicy zdarzenia odmiennie relacjonują co się wówczas działo na korytarzu na piętrze domu. Z ustaleń śledczych wynika, że w pewnej chwili Adam R. dusił pokrzywdzonego, potem go podniósł i zrzucił ze schodów. Miał wtedy powiedzieć zdychaj k…wo.

 

Na skutek upadku z wysokości mężczyzna dostał obrażeń głowy, pęknięcia czaszki i złamanie szczęki. Zdrowie ratowano mu w szpitalu w Krakowie i Chrzanowie. Adam R. nie przyznaje się do próby zabójstwa i mówi, że tylko interweniował w obronie siostrzeńców i próbował rozdzielić Bogusława S. i jego syna. Zaprzecza, by wypowiadał słowa mogące świadczyć, że chce śmierci szwagra. Proces w tej sprawie powoli zbliża się do końca będą jeszcze przesłuchiwani policjanci, którzy wtedy pojawili się na interwencji oraz biegli sądowi.

 

– Złożyłem też wniosek, by powołano biegłego, który powinien oceni okoliczności upadku pokrzywdzonego z wysokości 9 schodów i kwestię odniesionych obrażeń – mówi adwokat Marek Krzeczek. Dodaje, że jego klient odmienne relacjonuje okoliczności zdarzenia i sprawę upadku Bogusława S. Dwa miesiące później w rodzinie R. doszło do kolejnej tragedii, gdy Monika R. starsza siostra oskarżonego Adama R. także w Zagórzu udusiła swoją pięcioletnią córkę. Proces w tej sprawie rozpocznie się za miesiąc przed krakowskim sądem. I jej i bratu grozi dożywocie.

 

aip

Kobieta z Krakowa zmarła po podaniu szczepionki. Jest stanowisko Ministerstwa Zdrowia

0

Kobieta z Krakowa, która przyjęła szczepionkę przeciw COVID-19, zmarła. To drugi taki przypadek w Polsce. Wiadomo, że pacjentka miała liczne choroby współistniejące jak miażdżyca, nadciśnienie i niewydolność krążeniowa.

Na rządowej stronie publikowane są bieżące raporty dotyczące niepożądanych odczynów poszczepiennych (NOP). Oficjalna definicja NOP mówi, że jest to zaburzenie stanu zdrowia, które wystąpiło w okresie czterech tygodni po podaniu szczepionki przeciwko COVID-19.

W najnowszym raporcie NOP z 26 stycznia znalazła się informacja, że 25 stycznia w Krakowie odnotowano zgon kobiety. W opisie tej informacji wskazano, że pacjentka miała: „choroby zasadnicze: miażdżycę, nadciśnienie i niewydolność krążeniową”. Zaznaczono jednak, że wg. lekarza „zgon pacjentki nie pozostaje w związku z podaniem szczepionki”. Kobieta nie była hospitalizowana.

– Zmarła pacjentka zakładu opiekuńczo-leczniczego to osoba zaawansowana wiekowo – 85 lat i obarczona wieloma poważnymi schorzeniami. Zmarła 21 dni po podaniu pierwszej dawki. Zdaniem lekarza zgłaszającego śmierć, nie ma ona związku ze szczepieniem. Czekamy jednak na ostateczne potwierdzenie tego faktu – wyjaśnia w rozmowie z nami Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska z biura komunikacji Ministerstwa Zdrowia.

To drugi taki przypadek w Polsce. Przypomnijmy, 20 stycznia w Oleśnicy, dzień po podaniu szczepionki zmarł 73-letni pensjonariusz Powiatowego Domu Pomocy Społecznej w Ostrowinie na Dolnym Śląsku. Przyczyny zgonu nie są jeszcze znane. Wyjaśni je sekcja zwłok.

Od pierwszego dnia szczepienia (27.12.2020 r.) do Państwowej Inspekcji Sanitarnej zgłoszono 494 niepożądane odczyny poszczepienne, z czego 416 miały charakter łagodny – czyli zaczerwienienie oraz krótkotrwała bolesność w miejscu wkłucia. Na ten moment w Polsce zaszczepiono już 905 tys. 457 osób przeciwko Covid-19.

 

AIP

Festiwal w Cannes przełożony na lipiec z powodu pandemii

0

Festiwal filmowy w Cannes został przełożony na lipiec z powodu pandemii. Organizatorzy ogłosili, że odbywająca się zwykle w maju impreza tym razem rozpocznie się szóstego i potrwa do siedemnastego lipca. W ubiegłym roku festiwal nie odbył się z powodu restrykcji sanitarnych.

 

Dyrekcja festiwalu napisała w komunikacie, że decyzja o przełożeniu wydarzenia jest związana z rozwojem pandemii w wielu miejscach świata. Organizatorzy liczą jednak na to, że na początku lipca na południu Francji będą dozwolone imprezy masowe z udziałem publiczności.

 

Jeżeli tak się stanie, to Cannes 2021 będzie pierwszym światowym festiwalem filmowym, który odbędzie się w formie tradycyjnej, a nie wirtualnej. Media informują nieoficjalnie, że w przypadku pogorszenia się sytuacji epidemicznej na początku lata, brany jest pod uwagę inny termin. To koniec sierpnia.

 

Od kilku tygodni dyrekcja festiwalu zapewnia, że tegoroczny – 74 festiwal w Cannes odbędzie się. Rok temu imprezę odwołano w ostatniej chwili z powodu narastającej pierwszej fali epidemii.
We Francji wszystkie instytucje kultury są nieczynne od niemal czterech miesięcy. Miały wznowić działalność w połowie stycznia, jednak rząd przedłużył zamknięcie tych miejsc na czas nieokreślony.

 

Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Stefan Foltzer/w wk

Ziobro interwniuje ws. „bałaganiarskich” orzeczeń warszawskiego sądu

0

Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro skierował do Sądu Najwyższego skargę nadzwyczajną od prawomocnego wyroku zaocznego Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi- Południe w Warszawie w sprawie o zapłatę. Sąd bezzasadnie uznał, że doręczenie zastępcze wydanego nakazu zapłaty, na adres pod którym pozwany nigdy nie zamieszkiwał, ani też nie był zameldowany, było skuteczne.

 

7 września 2011 roku jedna z warszawskich spółdzielni mieszkaniowych wniosła do Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Południe w Warszawie pozew o zapłatę kwoty 9 tysięcy 473 złotych i 98 groszy z tytułu opłat związanych z używaniem lokalu mieszkalnego. Spółdzielnia podniosła, iż pozwany zamieszkuje w jednym z lokali, jednak nie odpowiada na kierowane do niego wezwania do zapłaty. Do pozwu załączono wezwania do spłaty zadłużenia i wykaz zadłużenia. Zawiadomienie o terminie rozprawy dla pozwanego wraz z odpisem pozwu zostało dwukrotnie awizowane, w konsekwencji sąd uznał za skuteczne doręczenie zastępcze, a pozwany na rozprawę się nie stawił.

 

Wyrokiem zaocznym z dnia 8 grudnia 2011 roku sąd zasądził wnioskowaną przez spółdzielnię kwotę wraz z ustawowymi odsetkami i nadał wyrokowi rygor natychmiastowej wykonalności. Orzeczenie zostało ekspediowane do pozwanego na wskazany w pozwie adres i podwójnie awizowane. Skutkiem tego uznano za skuteczne doręczenie zastępcze wydanego wyroku zaocznego, który uprawomocnił się 24 lutego 2012 roku. Kolejno w dniu 11 czerwca 2012 roku sąd nadał wyrokowi zaocznemu klauzulę wykonalności.

 

24 lutego 2014 roku pozwany wniósł do Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Południe w Warszawie o przywrócenie terminu do złożenia sprzeciwu od wyroku zaocznego, złożył również sprzeciw. Mężczyzna wskazał, że nigdy pod adresem, na jaki sąd kierował do niego korespondencję, nie zamieszkiwał i nie korzysta z niego, a lokal jest zamknięty i niezamieszkany. Zaznaczył, że lokal ten przysługiwał zmarłej w dniu 19 września 2003 roku lokatorce, po której toczy się postępowanie spadkowe. Podniósł ponadto, że w analogicznej sprawie przeciwko niemu, z powództwa tej samej spółdzielni mieszkaniowej, ten sam sąd ustalił, iż pozwany nie zamieszkiwał pod kwestionowanym adresem, nie korzystał z tego lokalu, ani też nie był spadkobiercą zobowiązanym do regulowania długów spadkowych spadkodawczyni, a jedynie spadkobiercą potencjalnym. Z tych też przyczyn poprzednie powództwo o zapłatę zostało oddalone, wobec braku legitymacji biernej po stronie pozwanego.

 

1 sierpnia 2014 roku Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Południe w Warszawie oddalił wniosek o przywrócenie terminu i odrzucił sprzeciw od wyroku zaocznego, a także oddalił wniosek o uchylenie rygoru natychmiastowej wykonalności. Odpis tego postanowienia sąd ponownie wysłał na błędny adres. Dopiero interwencja pozwanego spowodowała prawidłową wysyłkę.
Zażalenie pozwanego na postanowienie z dnia 1 sierpnia 2014 roku zostało finalnie odrzucone oraz oddalone w poszczególnych punktach przez sąd. W toku procedowania doszło ponownie do ekspediowania korespondencji na błędny adres. Pozwany złożył kolejny sprzeciw od wyroku zaocznego, który został odrzucony w dniu 25 stycznia 2017 roku, a sąd odwoławczy oddalił zażalenie w tym zakresie.

 

Ponadto Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Południe w Warszawie w dniu 9 lutego 2017 roku odrzucił również skargę mężczyzny na orzeczenie z 11 czerwca 2012 roku w przedmiocie nadania klauzuli wykonalności wyrokowi zaocznemu uznając ją za spóźnioną. Również w tym przypadku sąd odwoławczy oddalił zażalenie.

 

Działając z upoważnienia Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobro Zastępca Prokuratora Generalnego Robert Hernand wniósł skargę nadzwyczajną od prawomocnego wyroku zaocznego Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi- Południe w Warszawie z dnia 11 czerwca 2012 roku.

 

Prokurator Generalny zarzucił zaskarżonemu orzeczeniu naruszenie zasad, wolności i praw człowieka i obywatela określonych w Konstytucji, w tym odnoszących się ochrony zaufania obywateli do państwa oraz do rzetelnej procedury sądowej, a także prawa do sądu. Zarzucił również naruszenie w sposób rażący prawa procesowego oraz oczywistą sprzeczność istotnych ustaleń sądu z treścią zebranego materiału dowodowego.

 

Prokurator Generalny wniósł zatem o uchylenie zaskarżonego nakazu zapłaty w całości i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania przez Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Południe w Warszawie.

Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/Prokuratura Krajowa/d Pilecki/

Dworczyk: Trzeba iść w kierunku lekkiego rozluźnienia pewnych obostrzeń; musi to być ostrożny proces

0

Trzeba iść w kierunku lekkiego rozluźnienia pewnych obostrzeń, które do tej pory obowiązywały – powiedział w czwartek szef KPRM, pełnomocnik rządu ds. programu szczepień Michał Dworczyk. Jak zastrzegł, „musi to być jednak niezwykle ostrożny proces”.

W czwartek rząd ma przedstawić informację na temat zasad bezpieczeństwa epidemicznego, które będą obowiązywały od 1 lutego. Poinformował o tym w środę rzecznik rządu Piotr Müller.

 

Dworczyk pytany w Programie Pierwszym Polskiego Radia, czy obecne obostrzenia zostaną poluzowane czy utrzymane, ocenił, że „trzeba patrzeć z ostrożnym optymizmem w przyszłość”. Zapowiedział, że „trzeba iść w kierunku lekkiego rozluźnienia pewnych obostrzeń, które do tej pory obowiązywały”. „Ale musi to być niezwykle ostrożny proces, bo nie możemy zamykać oczu na to, co dzieje się w innych krajach europejskich” – zastrzegł.

 

Zdaniem szefa KPRM, „wyniki zachorowań i sytuacja pandemiczna w Polsce w stosunku do wielu naszych partnerów zagranicznych nie jest zła, ale jednak nie możemy zapominać o tym, co dzieje się w innych krajach Unii Europejskiej”.

 

Od 28 grudnia ub.r., początkowo do 17 stycznia 2021 r., zostały wprowadzone dodatkowe obostrzenia w związku z epidemią koronawirusa – m.in. zamknięcie hoteli, ograniczenie w działaniu galerii handlowych i stoków narciarskich. Obostrzenia zostały później przedłużone do 30 stycznia.

 

W poniedziałek szef KPRM Michał Dworczyk zapowiedział, że w najbliższych dniach zapadną decyzje co do tego, czy obostrzenia, które są obowiązujące do końca stycznia będą przedłużone, czy będą w jakiś sposób zmodyfikowane.

 

(PAP)

 

ipa/ mrr/

Polska znów atrakcyjna dla Ukrainców

0

W tym roku pracodawcom powinno być łatwiej o pracowników ze Wschodu. Według agencji zatrudnienia podaż tych kandydatów przewyższa obecnie popyt – informuje w czwartek „Rzeczpospolita”.

Jak czytamy, kryzys wywołany pandemią, który mocno uderzył w gospodarkę Ukrainy, i trudna sytuacja polityczno-gospodarcza na Białorusi już w ubiegłym roku zwiększyły tam liczbę chętnych do emigracji zarobkowej do Polski.

 

„Zdaniem ekonomistów banku Pekao SA w tym roku należy się spodziewać dalszego napływu imigrantów, którzy obecnie stanowią ok. 7–8 proc. wszystkich zatrudnionych w polskiej gospodarce” – dodano.

 

Gazeta zaznacza, że jednak tempo wzrostu tego napływu będzie raczej mniejsze niż w latach poprzednich, co wynika m.in. z wysokiej bazy. Po przejściowej fali wyjazdów wiosną 2020 r., zaraz po wybuchu pandemii, pracownicy ze Wschodu zaczęli wracać do Polski pomimo utrudnień wynikających z restrykcji sanitarnych.

 

„Ich napływ potwierdzają też najnowsze dane ZUS, według których na koniec 2020 r. liczba zarejestrowanych tam cudzoziemców sięgnęła 725,2 tys., czyli była o ponad 11 proc. większa niż rok wcześniej. Prawie trzy czwarte z nich stanowili Ukraińcy, których do pozostania w Polsce mogły też zachęcić wprowadzone na czas pandemii ułatwienia w przedłużaniu legalnego pobytu i zatrudnienia” – pisze dziennik.

 

Jak zwracają uwagę analitycy Pekao SA, atrakcyjność emigracji zarobkowej do Polski zwiększa też osłabienie rubla i hrywny – białoruski rubel w relacji do złotego jest teraz najsłabszy w historii, a hrywna wróciła do poziomu z 2017 r. – podano w „Rz”.

 

(PAP)

 

nmk/ amac/

Powrót zmodyfikowanej wersji Boeinga 737 MAX. 90 pilotów LOT-u będzie ponownie przeszkolonych

0

PLL LOT, w porozumieniu z ULC i Boeingiem, wkrótce rozpocznie przeszkolenia pilotów B737 MAX zgodnie z wytycznymi EASA – poinformowała PAP spółka. Uprawnienia do latania tymi samolotami ma 90 pilotów LOT-u.

Urząd Lotnictwa Cywilnego informował w środę, że Agencja Unii Europejskiej ds. Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA) zezwoliła na powrót do wykonywania lotów zmodyfikowanej wersji Boeinga 737 MAX, nakazując aktualizację oprogramowania, przeróbki instalacji elektrycznej, przeglądy konserwacyjne, aktualizację instrukcji obsługi oraz szkolenia załóg. Ma to pozwolić na bezpieczne wykonywanie operacji lotniczych w europejskiej przestrzeni powietrznej po niemal dwóch latach od uziemienia maszyn.

 

W Polsce PLL LOT ma pięć samolotów typu Boeing 737 MAX 8, a polska linia czarterowa Enter Air – dwa B737 MAX 8.

 

„W związku z wydaniem przez EASA dyrektywy umożliwiającej powrót MAX’ów do wykonywania operacji lotniczych, LOT – w porozumieniu z ULC i Boeingiem – wkrótce rozpocznie proces przeszkolenia pilotów zgodnie z zawartymi w niej wytycznymi. Obecnie uprawnienia na ten typ samolotu posiada 90 pilotów LOT-u” – przekazał PAP narodowy przewoźnik.

 

LOT przypomniał, że MAX’y w ciągu ostatnich 2 lat przechodziły „regularne i dokładne czynności obsługowe pod nadzorem służb technicznych LOT-u i producenta maszyn”.

 

„Po wprowadzeniu niezbędnych modyfikacji w oprogramowaniu zatwierdzonych przez EASA i zakończeniu procesu szkolenia pilotów, samoloty będą sukcesywnie przebazowywane z Lublina do Warszawy” – przekazał LOT.

 

Spółka zastrzegła, że o szczegółach związanych z wykorzystaniem samolotów do obsługi połączeń w tym roku, jak i w kwestii dostaw pozostałych MAX’ów, poinformuje, „jak tylko zostaną podjęte decyzje w tej sprawie”.

 

Grzegorz Polaniecki z zarządu Enter Air przekazał PAP, że decyzja EASA o tym, że samolot wraca do służby „to bardzo dobra wiadomość”.

 

„Cieszymy się, że został tak dokładnie sprawdzony przez międzynarodowe władze lotnicze. Podnosi to zaufanie do tych maszyn. Żaden samolot w historii nie był nigdy tak sprawdzony i dopracowany. Mamy nadzieję, że będzie nam dobrze służył. Zanim wróci do latania, będzie musiał jeszcze przejść szereg dodatkowych sprawdzeń, a piloci będą musieli przejść specjalne przeszkolenie, ale wiemy już od operatorów latających tymi maszynami za Atlantykiem, że samoloty te sprawują się wyśmienicie, na co i my liczymy” – przekazał Polaniecki.

 

Z kolei Boeing zapewnił, że „nigdy nie zapomni o ludziach, którzy zginęli w dwóch tragicznych wypadkach”.

 

„Te wydarzenia i wnioski, które w konsekwencji wyciągnęliśmy, zmieniły naszą firmę i jeszcze bardziej skupiły naszą uwagę na naszych fundamentalnych wartościach, jakimi są bezpieczeństwo, jakość i uczciwość. Nadal współpracujemy z EASA, jej państwami członkowskimi, innymi globalnymi organami regulacyjnymi oraz naszymi klientami, aby bezpiecznie przywrócić samoloty 737-8 i 737-9 do służby na całym świecie” – przekazał PAP Boeing.

 

ULC przekazał, że EASA wydała „Dyrektywę Zdatności”, w której wyszczególniono zmiany wprowadzone do B737 MAX i zdatności operacyjnej, w tym wymagania dotyczące szkolenia załóg, które należy przeprowadzić przed przywróceniem każdego samolotu do eksploatacji. Jak dodano, pozwoliło to EASA „dać zielone światło dla przywrócenia 737 MAX do wykonywania operacji lotniczych”.

 

ULC zaznaczył, że harmonogram przeprowadzenia tych obowiązkowych działań leży jednak w gestii operatorów tych samolotów, pod nadzorem władz lotniczych państw członkowskich. ULC tłumaczy, że oznacza to, iż faktyczne przywrócenie maszyn do eksploatacji może okazać się czasochłonne. Pandemia COVID-19 również może mieć wpływ na tempo powrotu do wykonywania operacji komercyjnych.

 

Jak dodano, przez ostatnie 20 miesięcy, EASA oraz organy regulacyjne w Kanadzie i Brazylii ściśle współpracowały z FAA i Boeingiem, aby bezpiecznie przywrócić samolot do eksploatacji. Te trzy władze lotnicze już wydały zgodę na przywrócenie tego statku powietrznego do wykonywania operacji.

 

Samoloty Boeing 737 MAX zostały uziemione przez EASA 12 marca 2019 r. po dwóch wypadkach tych maszyn – w Indonezji w październiku 2018 r. i w Etiopii w marcu 2019 r. – w których łącznie zginęło 346 ludzi. Przyczyną tych tragicznych zdarzeń było oprogramowanie znane jako MCAS (Maneuvering Characteristics Augmentation System), które miało ułatwić obsługę samolotu. Jednak MCAS, kierowany tylko przez jeden czujnik kąta natarcia (Angle of Attack – AoA sensor), stale włączał się, tak jakby czujnik źle działał, pchając nos samolotu wielokrotnie w dół i ostatecznie uniemożliwiając kontrolę nad statkiem powietrznym.

 

Po tym, jak EASA zdecydowała o uziemieniu wszystkich samolotów Boeing 737 MAX na obszarze Unii Europejskiej, prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego Piotr Samson wydał decyzję Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej o zamknięciu polskiej przestrzeni dla samolotów typu Boeing 737 MAX 8. Oznaczało to, że wszystkie samoloty B737 MAX 8 znajdujące się na polskich lotniskach zostały uziemione. Prezes ULC tłumaczył wówczas, że jego decyzja została podjęta na podstawie konsultacji z EASA oraz Eurocontrol.

 

(PAP)

 

autor: Aneta Oksiuta

 

aop/ amac/

Grupa włoskich naukowców pracuje nad produkcją „potężnych” przeciwciał na koronawirusa

0

Duże nadzieje oprócz szczepionek wiąże się też z przeciwciałami monoklonalnymi, które są produkowane w Latinie koło Rzymu- powiedział włoski immunolog Francesco Le Foche. Wyjaśnił, że muszą one zostać zaaprobowane przez Europejską Agencję Leków.

W wywiadzie dla dziennika „Corriere della Sera”, opublikowanym w czwartek profesor Le Foche z rzymskiego uniwersytetu La Sapienza odniósł się do ogłoszonych właśnie we Włoszech informacji o pomyślnych wynikach badań, wskazujących na to, że zastosowanie przeciwciał monoklonalnych z Latiny zmniejsza o 70 procent ryzyko śmierci i hospitalizacji z powodu Covid-19.

 

Jak wyjaśnił, te sztucznie otrzymywane przeciwciała koncernu Eli- Lilly są w stanie zatrzymać postęp choroby co najmniej na dwa- trzy miesiące, jeśli podane są w pierwszych dniach po zakażeniu koronawirusem osobom narażonym na jego ciężkie konsekwencje.

 

Profesor Le Foche zaznaczył, że także grupa włoskich naukowców pracuje nad produkcją takich „potężnych” przeciwciał.

 

Odnosząc się do opóźnień dostaw szczepionek immunolog stwierdził, że były one brane pod uwagę.

 

“Te szczepionki zostały opracowane w rekordowym tempie i normalne jest to, że są trudności organizacyjne po stronie firm farmaceutycznych. To nie są tabletki, które można wszędzie produkować”- zastrzegł.

 

„Tu- powiedział- nie ma miejsca na improwizację”.

 

“Niektórzy sugerują, by przekształcić fabryki, ale na to trzeba miesięcy. A dawki potrzebne są dzisiaj”- oświadczył rozmówca włoskiej gazety.

 

Zauważył, że wszystko wskazuje na to, że szczepionki są skuteczne także w przypadku wariantów wirusa z Wielkie Brytanii i RPA. Natomiast , zaznaczył, pozostają wątpliwości dotyczące brazylijskiego wariantu Sars-CoV-2.

 

Zdaniem naukowca skuteczność szczepionki może być w tym przypadku mniejsza, ale nie jest wykluczona.

 

„Potrzebny jest system monitorowania krążenia nowych odmian wirusa”- ocenił profesor Le Foche.

 

Zwrócił się do Włochów : „Jesteśmy w fazie przemian, w której trzeba nadal bardzo uważać i rygorystycznie przestrzegać kroków ochrony osobistej, jak maseczka i dystans”.

 

„Ale wojska, które nas uratują , są już za rogiem”- zapewnił immunolog.

 

Komentując środowe dane o 15 tysiącach nowych zakażeń we Włoszech, czyli liczbie większej niż w poprzednich dniach , wyjaśnił, że nie można mówić o wzroście, jeśli nie analizuje się danych z tygodnia.

 

“Codzienne biuletyny mogą oszukać”- ostrzegł.

 

Le Foche ocenił odnosząc się do sytuacji pandemicznej w kraju: „Wydaje się, że jest pewna stabilizacja , a szpitale są pod nieco lżejszą presją, choć cały czas są przepełnione”.

 

Jak zaznaczył , „osoby starsze powinny jak najmniej wychodzić z domu, ponieważ ich szczepienia opóźniają się o kilka tygodni, a wirus krąży”.

 

„Muszą jeszcze zachować cierpliwość”- powiedział.

 

“Uważam, że wszyscy będziemy musieli nosić maseczki co najmniej do jesieni. Wszystko zależy od tego, ile procent Włochów zostanie zaszczepionych”- dodał profesor Francesco Le Foche.

 

Z Rzymu Sylwia Wysocka(PAP)

 

sw/

Bloomberg: Spór UE z AstraZenecą może jeszcze bardziej skomplikować relacje Londyn-Bruksela

0

Unia Europejska nie rozwiązała sporu z firmą AstraZeneca w sprawie dostaw szczepionek, co zwiększa ryzyko dodatkowych opóźnień w szczepieniach przeciwko Covid-19. Spór może jeszcze bardziej skomplikować burzliwe relacje między Wielką Brytanią a UE po brexicie – pisze Bloobmerg.

Zgodnie z umową zawartą z brytyjskim rządem, AstraZeneca ma zapewnić Wielkiej Brytanii 100 mln dawek szczepionki, która została opracowana wspólnie z naukowcami z Uniwersytetu Oksfordzkiego. Obecnie firma jest w sporze z UE z powodu zapowiedzi zmniejszenia dostawy szczepionki na tamtejszy rynek, co jest efektem problemów produkcyjnych w jej fabryce w Belgii.

 

Konfrontacja – jak wskazuje Bloomberg – może oznaczać dalsze opóźnienia w powolnej kampanii szczepień UE. Wrzuca także producenta szczepionek ratujących życie do politycznej walki z 27 rządami i ich niespokojnymi wyborcami, zdesperowanymi, by wyciągnąć swoje gospodarki z największej recesji, jaką pamiętamy.

 

Ten spór jest kolejnym cierniem w napiętych relacjach między Wielką Brytanią a UE po brexicie – zauważa Bloomberg. Wielka Brytania, która złożyła zamówienie u AstraZeneca na trzy miesiące przed Unią, stara się uniknąć kontrowersji, a jednocześnie chce pokazać korzyści płynące z samodzielnego działania.

 

Brytyjski premier Boris Johnson powiedział dziennikarzom na konferencji prasowej, że niedobory w UE „są naprawdę sprawą naszych przyjaciół z UE i zainteresowanych firm”. „Jesteśmy bardzo pewni naszych kontraktów, jesteśmy bardzo pewni naszych dostaw” – podkreślił.

 

(PAP)

 

cyk/ tebe/

ZOO postanowiło zaszczepić część zwierząt na koronawirusa

0

W styczniu infekcje koronawirusem wykryto u goryli w zoo w USA; małpy mają się już lepiej, ale dyrekcja ogrodu postanowiła zaszczepić część zwierząt. Zakażenia diagnozowano też m.in. u psów, kotów i norek. By ograniczyć rozwój pandemii, być może będzie trzeba szczepić zwierzęta domowe – piszą naukowcy z W. Brytanii i USA.

Położony w Kalifornii ogród zoologiczny San Diego Safari Park poinformował 11 stycznia o wykryciu zakażeń w stadzie ośmiu mieszkających tam goryli. Zwierzęta były osowiałe, niektóre z nich kaszlały; u trzech stwierdzono infekcję SARS-CoV-2, którym najprawdopodobniej zakaziły się od jednego z pracowników zoo.

 

W poniedziałek dyrekcja ogłosiła, że zwierzęta wracają do zdrowia. Najciężej zachorował Winston – 48-letni przywódca stada. Weterynarze potwierdzili u niego zapalenie płuc, prawdopodobnie spowodowane koronawirusem, i chorobę serca. Zwierzęciu podawano antybiotyki, leki nasercowe, zastosowano również terapię przeciwciałami.

 

To przypuszczalnie pierwsze infekcje SARS-CoV-2 zdiagnozowane u małp człekokształtnych. By chronić te i inne zwierzęta w zoo, niektóre z nich zostaną zaszczepione przeciw Covid-19 – przekazała lokalnemu dziennikowi „The San Diego Union-Tribune” szefowa zoo Lisa Peterson. Podkreśliła, że tak samo jak w wypadku zastosowanej wobec Winstona terapii przeciwciałami, wykorzystana zostanie specjalna substancja opracowana z myślą o zwierzętach.

 

„Niewykluczone, że szczepienia niektórych udomowionych gatunków zwierząt będą niezbędne, by powstrzymać rozprzestrzenianie się infekcji” – piszą naukowcy z University of East Anglia, ośrodka badawczego Earlham Institute w Norwich we wschodniej Anglii i University of Minnesota w artykule redakcyjnym w najnowszym numerze pisma naukowego „Virulence”.

 

Eksperci ostrzegają, że dalsza ewolucja wirusa u zwierząt, a następnie przeniesienie się go na ludzi stanowi „znaczące, długoterminowe zagrożenie dla zdrowia publicznego”.

 

Znane są przykłady przenoszenia się SARS-CoV-2 z ludzi na zwierzęta, a także rozprzestrzenianie się koronawirusa między zwierzętami. W ten sposób mogą utworzyć się rezerwuary wirusa, w których patogen będzie ewoluować w warianty specyficzne dla zwierząt, które potem mogą powrócić do ludzi. Zmiany wirusa mogą utrudniać walkę z nim dotychczas znanymi sposobami, w tym osłabić ochronę zapewnianą przez już opracowane szczepionki.

 

Podobny przypadek można było zaobserwować jesienią 2020 r., gdy w Danii kilkaset osób zakaziło się potencjalnie bardziej niebezpiecznymi wariantami SARS-CoV-2, łączonymi z norkami. Trzymane na zatłoczonych fermach, hodowane na futra norki bardzo szybko przenoszą między sobą koronawirusa, co sprzyja ewolucji patogenu i transmisji na ludzi – tłumaczyli wówczas eksperci.

 

Duński rząd zdecydował o wybiciu wszystkich norek w kraju (szacuje się, że zabito 15-17 mln zwierząt) i wydaje się, że rozprzestrzenianie się nowych wariantów związanych z norkami w tym kraju zostało zatrzymane.

 

Badacze zaznaczają, że chociaż udokumentowano już infekcje u mieszkających z ludźmi kotów i psów, to nie ma na razie dowodów, by gdziekolwiek na świecie zwierzęta te zakaziły z powrotem ludzi. „Należy podkreślić, że obecnie nie obserwujemy dalszego przenoszenia się (wirusa) u kotów i psów, więc ich opiekunowie nie muszą natychmiast rozważać ich zaszczepienia, ale powinniśmy być przygotowani na taką ewentualność w przyszłości” – podkreśla redaktor naczelny „Virulence” Kevin Tyler.

 

Rozsądne jest opracowanie szczepionek dla zwierząt domowych i hodowlanych jako środek ostrożności w celu zmniejszenia niebezpieczeństwa ewentualnej transmisji wirusa ze zwierząt na ludzi – wyjaśnia jeden z autorów artykułu, profesor genetyki ewolucyjnej Cock van Oosterhout. Jeżeli chodzi o Covid-19, ludzkość musi być przygotowana na każdą ewentualność – dodaje.

 

Szczepienie zwierząt przeciwko różnym chorobom jest normalną i szeroko stosowaną praktyką – przypomina na swoim portalu magazyn „Science”. Na razie jednak amerykańskie ministerstwo rolnictwa nie dopuściło na rynek żadnej szczepionki na Covid-19 przeznaczonej dla zwierząt. Można jednak prowadzić badania nad ich rozwojem.

 

Co najmniej dwie firmy amerykańskie i zespół rosyjskich badaczy pracują już nad szczepionkami przeciw Covid-19 przeznaczonymi dla zwierząt; wszystkie z nich najpierw rozwijają substancję, która chroniłaby norki, ale celem jest wytworzenie preparatu, który można by podawać również kotom i psom – pisze „The New York Times”.

 

Pod koniec lutego 2020 r. infekcję SARS-CoV-2 zdiagnozowano u mieszkającego w Hongkongu szpica miniaturowego. Było to pierwsze zwierzę, u którego wykryto koronawirusa. Od tego czasu na świecie odnotowano infekcje u innych psów, norek, fretek i kotów (w tym u dużych dzikich kotów mieszkających w ogrodach zoologicznych, takich jak lwy, tygrysy i pumy), ale liczba takich przypadków – poza masowymi zakażeniami norek na fermach – była bardzo niewielka.

 

W grudniu 2020 r. SARS-CoV-2 zakaziła się pięcioletnia samica irbisa (pantery śnieżnej) w zoo w Louisville w stanie Tennessee w USA. Infekcję stwierdzono również w połowie stycznia u uśpionego z innych powodów zdrowotnych lwa w ogrodzie zoologicznym w stolicy Estonii, Tallinie. Wszystkie te zwierzęta najprawdopodobniej zakaziły się poprzez kontakt z człowiekiem.

 

Światowa Organizacja Zdrowia Zwierząt (OIE) i Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podkreślają, że główną drogą przenoszenia się wirusa SARS-CoV-2 pozostają zakażenia między ludźmi i nie ma dowodów, by zwierzęta domowe odgrywały istotną rolę w transmisji choroby.

 

Amerykańskie Centrum ds. Kontroli i Zapobiegania Chorób (CDC) zaleca, aby ludzie, u których stwierdzono infekcję, unikali kontaktu ze zwierzętami domowymi, tak samo jak starają się w takiej sytuacji ograniczyć swój kontakt z innymi ludźmi.

 

Jerzy Adamiak (PAP)

 

adj/ akl/

Czechy: Budowa nowego bloku elektrowni atomowej jednak bez udziału firm z Chin

0

Do przetargu na budowę nowego bloku elektrowni atomowej w Dukovanach w Czechach prawdopodobnie nie zostaną zaproszone firmy chińskie – uzgodnili w środę przedstawiciele opozycji i rządu. Według wicepremiera i ministra przemysłu Karla Havliczka państwo może samo sfinansować budowę siłowni.

Część opozycji opowiada się także za wykluczeniem z przetargu koncernu Rosatom. Wskazują na ryzyko zagrożenia geopolitycznego. Według niej rząd nie traktuje jednak udziału Rosji jako ryzyka. Zdaniem Havliczka ewentualne zagrożenie będzie można ocenić dopiero w trakcie postępowania przetargowego.

 

Według dotychczasowych dostępnych informacji potencjalnymi uczestnikami przetargu są rosyjski Rosatom, chińska firma CGN, północnoamerykańska firma Westinghouse, francuska firma EdF i południowokoreańska firma KHNP.

 

Według ministra przemysłu jeszcze przed rozpisaniem przetargu odbędą się konsultacje z zainteresowanymi firmami, które będą mogły przedstawić ewentualne plany utworzenia międzynarodowych konsorcjów. Jak powiedział Havliczek, w tych rozmowach weźmie udział także Rosatom.

 

Minister przemysłu dodał także, że państwo może w 100 proc. sfinansować inwestycję o wartości około 6 miliardów euro, co jego zdaniem wpłynie na obniżenie ceny zakupu energii. Według pierwotnych planów państwo miało uczestniczyć w inwestycji w 70

proc., resztę – 30 proc. miał sfinansować inwestor – należąca do państwa spółka energetyczna Czeskie Przedsiębiorstwo Energetyczne (CzEZ).

 

Z Pragi Piotr Górecki (PAP)

 

ptg/ jo/wr/

UE zawarła z AstraZeneca niekorzystną umowę na szczepionki. Firma obiecuje teraz Japonii 90 mln dawek

0

Unia Europejska i AstraZeneca nie dokonały przełomu w kwestii opóźnionych dostaw szczepionek Covid-19, powiedziała komisarz UE ds. Zdrowia Stella Kyriakides po środowym spotkaniu z przedstawicielami firmy.

W ubiegłym tygodniu AstraZeneca podała, że dostawy jej szczepionki do krajów Unii Europejskiej w pierwszym kwartale 2021 r. będą mniejsze niż pierwotnie ustalono. W środę Unia Europejska zwróciła się do brytyjsko-szwedzkiego przedsiębiorstwa, żeby upubliczniło kontrakt, który zawarło ze Wspólnotą na dostawę szczepionek.

 

Dzień wcześniej prezes firmy Pascal Soriot w wywiadzie dla włoskiego dziennika „La Republica” ujawnił niektóre poufne zapisy umowy. Powiedział on m.in., że kontrakt nakłada na jego korporację „dołożenia wszelkich starań”, jeśli chodzi o szybkie terminy dostaw szczepionki, ale nie zobowiązuje jej do przestrzegania określonego harmonogramu dostaw.

 

Po środowym spotkaniu przedstawicieli 27 krajów członkowskich UE z kierownictwem firmy, komisarz UE ds. zdrowia Stella Kyriakides napisała na Twitterze:„Ubolewamy z powodu ciągłego braku jasności co do harmonogramu dostaw”, dodając, że UE zażądała od firmy AstraZeneca jasnego planu szybkiego dostarczenia dawek szczepionek, które Komisja Europejska zarezerwował na pierwszy kwartał.

 

***

 

AstraZeneca Plc zapewniła japońskie ministerstwo zdrowia, że wyprodukuje w Japonii ponad 90 milionów szczepionek koronawirusowych – poinformował w czwartek rzecznik rządu Japonii.

Rzecznik japońskiego rządu powiedział dziennikarzom, że bardzo ważne jest, aby szczepionki przeciwko COVID-19 były produkowane w kraju.

 

AstraZeneca współpracuje z Daiichi Sankyo Co Ltd i innymi japońskimi partnerami w celu dostarczenia łącznie 120 milionów dawek szczepionki do Japonii.

 

 

2 x (PAP)

 

 

Warszawska Opera Kameralna obchodzi 60 – lecie istnienia

0

Teatr stworzony przez Stefana Sutkowskiego w latach 60. był ewenementem na skalę światową, Obecnie Warszawska Opera Kameralna szuka swojej drogi – uważa krytyk operowy Jacek Marczyński. Warszawska Opera Kameralna świętuje w lutym 60- lecie istnienia.

„Warszawska Opera Kameralna była swoistym fenomenem. Powstała w momencie, kiedy dopiero rozkwitała moda na wykonawstwo historyczne, na rzetelne podejście do muzyki dawnej, na jej badanie, odkrywanie utworów dotychczas lekceważonych. Pod tym względem to, co stworzył założyciel i wieloletni dyrektor WOK Stefan Sutkowski w latach 60. było ewenementem nie tylko w skali krajowej, ale także europejskiej” – powiedział PAP krytyk muzyczny i operowy Jacek Marczyński. „Dorobek Sutkowskiego, najdłużej panującego dyrektora w historii całej opery w Polsce, jest niekwestionowany i imponujący. Jego zwieńczeniem był Festiwal Mozartowski, na którym zaprezentowano wszystkie dzieła sceniczne Mozarta we współczesnych realizacjach, co w 1991 r., kiedy ten festiwal się po raz pierwszy odbył, było wydarzeniem światowej miary, bo znacznej części tych dzieł nie wystawiano przez stulecia. Do tego dochodzi nowatorskie odkrywanie na gruncie polskim oper barokowych w wersji scenicznej, np. dzieł Monteverdiego” – zaznaczył.

 

Współzałożycielami WOK byli m.in. Jan i Joanna Kulmowie – muzyk, reżyser teatralny i słynna poetka. Marczyński zwrócił uwagę, że „odegrali oni istotną rolę w spolszczeniu wielu dawnych dzieł oraz w opracowywaniu na nowo i przywracaniu dawnych dzieł polskich oper przedmoniuszkowskich”. „W latach 60. opery były wystawiane po polsku. Potem świat przeszedł wyłącznie na wystawianie oper w językach oryginalnych, przede wszystkim włoskim, więc polskie libretta przestały odgrywać istotne znaczenie” – tłumaczył.

 

12 września 1961 roku na scenie Teatru w Starej Pomarańczarni w Łazienkach odbyła się premiera opery Pergolesiego „La serva padrona”, co zainaugurowało działalność Warszawskiej Opery Kameralnej. Początkowo opera nie miała swojej siedziby i działała jako Scena Kameralna, będąc zespołem Filharmonii Narodowej. W 1966 r. WOK zakończyła współpracę z FN. Jak opowiadał PAP Marczyński, WOK do 1986 r. wystawiała spektakle nie tylko w sali kameralnej filharmonii, ale też w Teatrze Królewskim w Łazienkach, kościołach, zwłaszcza Ewangelicko-Augsburskim przy pl. Małachowskiego, co wówczas w PRL było rzadkością. Występowali też w ramach festiwalu w Łańcucie na tamtejszym Zamku. Od 1986 r. WOK ma siedzibę przy Al. Solidarności 76b, gdzie wcześniej mieścił się Studencki Teatr Satyryków. Pod obecną nazwą działa od niemal 40 lat.

 

„W czasach PRL-u był to zupełnie niespotykany pod względem organizacyjnym teatr impresaryjny, działający od zadania do zadania, mający własnych artystów na minimalnych wynagrodzeniach. Z czasem się to wszystko usankcjonowało” – ocenił Marczyński. Po 10 latach, w 1972 r., teatr Stefana Sutkowskiego stał się oficjalnie teatrem państwowym jako Warszawska Opera Kameralna ze statusem i budżetem, ale bez siedziby. Budynek STS-u otrzymał w połowie lat 70., remont trwał 11 lat.

 

W „Przekroju” z 22 października 1972 roku napisano, że „po dziesięciu latach trudności organizacyjnych, po zmianach i reorganizacji zespołu i orkiestry, początkowa Scena Kameralna Filharmonii Narodowej, a późniejsza Warszawska Scena Kameralna, przekształciła się obecnie w Warszawską Operę Kameralną. Powstała nowa, ambitna i niesłychanie interesująca placówka operowa (scena stacjonarna z przedstawieniami w Teatrze Żydowskim, Teatrze Komedia, w Teatrze na Wyspie, w Wilanowie i Łańcucie) oraz scena objazdowa”.

 

Redaktor podpisany inicjałami D.J., ocenił, że „każda premiera opery kameralnej, każda nowa inscenizacja operowych staroci, uroczych kameralnych oper bufo czy serio jest wydarzeniem w naszym życiu operowym. Okazuje się, że te niewystawiane i zapomniane kameralne opery epoki baroku i klasycyzmu tak, jak kiedyś słynne i popularne, potrafią nas zachwycać i bawić równie znakomicie, jak kiedyś publiczność dworską”.

 

Stefan Sutkowski w wywiadzie udzielonym „Tygodnikowi Przegląd” w 2006 r. powiedział, że „uważa się za klucznika zasobów Mozarta”. Wcześniej, w 1991 r. z okazji 200. rocznicy śmierci kompozytora, Sutkowski zorganizował w dniach od 15 czerwca do 26 lipca I Festiwal Mozartowski w Warszawie. Podczas festiwalu Ryszard Peryt oraz Andrzej Sadowski (scenografia) zrealizowali prawie wszystkie dzieła sceniczne Mozarta. Festiwal odbywa się co roku i jest już stałą pozycją wśród wakacyjnych atrakcji stolicy, zyskał też swoje stałe grono odbiorców.

 

W latach 1984-2010 przy operze funkcjonował Ośrodek Dokumentacji i Badań Dawnej Muzyki Polskiej (ODiBDMP) zorganizowany i kierowany przez dr. Tadeusza Maciejewskiego. „Celem nadrzędnym obu tych przedsięwzięć była muzyka polska odkrywana przez pracowników Ośrodka podczas ich kwerend naukowych w kraju i za granicą i wykonywana na festiwalowych koncertach. W ten sposób udostępniono słuchaczom kilkadziesiąt nieznanych dzieł naszych oraz obcych kompozytorów związanych z Polską” – tak o ośrodku napisał sam Maciejewski.

 

W roku 2010 z powodu braku funduszy zawieszono, a następnie zlikwidowano Ośrodek. Sama Warszawska Opera Kameralna od 1999 roku była finansowana ze środków Sejmiku Województwa Mazowieckiego. Od 2010 r. budżet opery był sukcesywnie zmniejszany.

 

W konsekwencji tej sytuacji Stefan Sutkowski ustąpił ze stanowiska dyrektora WOK. W grudniu 2013 r. dyrektorem Warszawskiej Opery Kameralnej został reżyser Jerzy Lach, który pełnił tę funkcję do 2016 r.

 

Po Lachu p.o. dyrektora, a następnie dyrektorem została śpiewaczka Alicja Węgorzewska – Whiskerd (mezzosopran). Podczas konferencji prasowej dotyczącej sytuacji WOK, 21 marca 2017 r. ogłosiła, że „niezbędna jest restrukturyzacja” i że problemy finansowe WOK związane były z przerostem zatrudnienia. Kilka dni wcześniej, 17 marca 2017 r. zawiadomiła zakładowe organizacje związkowe o zamiarze zwolnienia 149 osób na 255 zatrudnionych, w tym wszystkich 55 solistów, 6 dyrygentów oraz 73 muzyków orkiestry symfonicznej, zapowiadając likwidację orkiestry Sinfonietty WOK.

 

Pracownicy Warszawskiej Opery Kameralnej protestowali wówczas przed siedzibą Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Warszawie przeciw zapowiadanym zwolnieniom. Minister kultury Piotr Gliński ogłosił natomiast, że jego intencją jest współprowadzenie Opery. Ostatecznie zwolnieni muzycy znaleźli zatrudnienie w powołanej przez Glińskiego 25 lipca 2017 r. Polskiej Operze Królewskiej.

 

W 2019 r. WOK otworzyła nową scenę pod nazwą Basen artystyczny, który mieści się w budynku nieistniejącej już organizacji YMCA (Young Men’s Christian Association). W czasie pandemii Warszawska Opera Kameralna przeniosła swoją działalność do internetu. W repertuarze są m.in. opera „Orfeusz i Eurydyka” Glucka oraz Requiem d-moll Mozarta.

 

„Od początku XXI wieku coraz częściej zadawane jest pytanie, czy koncepcja estetyczna teatru Sutkowskiego i Peryta wytrzymuje próbę czasu – warstwa muzyczna jest niekwestionowalna. W ciągu tych 60 lat świat zupełnie inaczej zaczął podchodzić do oper barokowych, odkrywając w nich źródło inspiracji do bardzo nowoczesnych odczytań – nowoczesnych inscenizacji i odniesień do współczesnego świata. Warszawska Opera Kameralna hołdowała absolutnej zgodności muzycznej i estetycznej z czasami, w których te dzieła powstały. Kiedy skończyła się era Stefana Sutkowskiego i Ryszarda Peryta, powstało pytanie – co dalej” – mówił Marczyński.

 

„Co zrobić z tym ogromnym dorobkiem? Myślę, że WOK nie ma jeszcze konkretnego pomysłu, jak podejść do tego, co było jej spuścizną i unikalną wartością” – stwierdził. Dodał, że „razi go jednak eklektyzm artystyczny, że obok rzeczy ciekawych, nowatorskich – takich, jak np. ostatnia premiera +Czarodziejskiego fletu+ w reżyserii Giovanny’ego Castellanosa, zarazem tradycyjnej i nowoczesnej lub cykl wariacji wizualnych na tematy dzieł barokowych i Mozarta +operaOK!+ – jest dużo rzeczy niedobrych artystycznie, z którymi Opera nie powinna być kojarzona. Taki był np. balet +Dziadek do orzechów+ wyprodukowany dla TVP – zrobiony na maleńkiej scenie z przypadkowo dobranymi tancerzami”.

 

„Warszawska Opera Kameralna zawsze stawiała na perfekcję realizacji i jak najwyższy poziom wykonawstwa muzycznego – to był podstawowy cel Stefana Sutkowskiego. WOK kontynuuje jego spuściznę przez działalność Orkiestry Musicae Antiquae Collegium Varsoviense (MACV). Ma ona dziś większe pole do działania niż dawniej. Grono artystów potrafiących wykonywać muzykę dawną w WOK jest znacznie liczniejsze niż kiedyś. Jednocześnie idzie się jednak w pseudomusicale, które splendoru tej operze na pewno nie dodadzą” – podsumował Marczyński.

 

W lutym na kanale VOD Warszawskiej Opery Kameranej będzie można obejrzeć galę z okazji 60-lecia istnienia instytucji. Podczas gali w nowo wyremontowanym wnętrzu Warszawskiej Opery Kameralnej wystąpią Simone Kermes, Artur Janda, Ewa Tracz, Maria Rozynek-Banaszak, Natalia Rubiś, Tomasz Rak, Elżbieta Wróblewska, Aleksander Kunach, Ingrida Gapova, Aleksandra Żakiewicz, Ilona Krzywicka. Zaśpiewają arie z oper „Wesele Figara”, „Cosi fan tutte”, „Don Giovanni” i „Czarodziejski flet” Mozarta oraz arie koncertowe. Solistom towarzyszyć będzie orkiestra MACV. Galę wyreżyserował Tomasz Cyz, a scenografię stworzyła Katarzyna Gabrat-Szymańska.

 

(PAP)

 

Autor: Olga Łozińska

 

oloz/ wj/

Prof. Musiał: W Niemczech nie wspomina się, że sprawcy z Auschwitz byli chronieni przez państwo

0

„Na około 10 tysięcy niemieckich członków załogi oświęcimskiej, przed zachodnioniemieckimi sądami po wojnie stanęły bodajże 42 osoby. Trzeba sobie te liczby uświadomić” – mówi profesor Bogdan Musiał w rozmowie z PAP na temat zbrodni niemieckich z okresu II wojny światowej. I dodaje, że „w Niemczech w ogóle się nie wspomina, że sprawcy z Auschwitz byli chronieni przez państwo zachodnioniemieckie po wojnie. Nie było tak, jak oni teraz twierdzą, że państwo zawiodło w ściganiu zbrodniarzy”.

„W Niemczech to już w pewnym sensie rytuał polityczny, że 27 stycznia obchodzi się dzień wyzwolenia Auschwitz” – podkreśla historyk, żyjący w Niemczech prof. Bogdan Musiał. I dodaje, że „Auschwitz jest ikoną zagłady Żydów. Podobnie zresztą, jak na całym Zachodzie”. Ale jak uważa profesor: „My, Polacy, wiemy, że to jest część prawdy o Auschwitz, ale Zachód tej drugiej części prawdy nie zna albo zna bardzo słabo. Nie wiedzą, że Auschwitz zostało założone przez Niemców dla Polaków, aby ich tam zamykać, internować, że było to, z rozkazu Hitlera, miejsce zagłady inteligencji polskiej. Ale oczywiście skala zbrodni niemieckich w Auschwitz na Żydach i Polakach jest inna. Około 90 procent ofiar z Auschwitz to są Żydzi, tak więc takie podejście nie powinno dziwić”.

 

Profesor Musiał zauważa, że „w Niemczech w ogóle się nie wspomina, że sprawcy z Auschwitz byli chronieni przez państwo zachodnioniemieckie po wojnie. Nie było tak, jak oni teraz twierdzą, że państwo zawiodło w ściganiu zbrodniarzy. O tyle jest to nieprawdą, że państwo niemieckie nigdy nie chciało ścigać zbrodniarzy wojennych”.

 

Na dowód tez profesor Musiał przytacza konkretne liczby, które o tym dobitnie świadczą. „Na około 10 tysięcy niemieckich członków załogi oświęcimskiej przed zachodnioniemieckimi sądami po wojnie stanęły bodajże 42 osoby. Trzeba sobie te liczby uświadomić. W dodatku skazywane były najczęściej +płotki+. Warto pamiętać, że większość tej załogi przeżyła wojnę, ponieważ oni nie byli na froncie. Wielkiego ryzyka to ze sobą nie niosło – być oprawcą w Oświęcimiu. Większość osiedliła się po wojnie w zachodnich Niemczech i tam byli przez państwo chronieni. Przez system prawny, przez ówczesną konstytucję. Bardzo rzadko zdarzało się, że ktoś został pociągnięty do odpowiedzialności, stanął przed sądem”.

 

„Z tych 42 osób sądzonych – spośród, przypominam, 10 tysięcy oprawców – 9 dostało wyroki dożywocia. Podejrzewam, że gdyby Rudolf Hess był sądzony przez niemiecki sąd, to zostałby uwolniony albo dostał jakąś niewielka karę, bo tylko wykonywał rozkazy” – mówi profesor Musiał. I dodaje, że „Niemcy zrobili sobie taką wykładnię, obowiązującą do 2011 czy 2012 roku, że aby zbrodniarza wojennego skazać, to trzeba było udowodnić nie tylko, że zabił, ale że nie robił tego na rozkaz, tylko sam z siebie, niejako dla własnej przyjemności. A świadków nie było, bo zginęli w komorach gazowych”.

 

Jeśli chodzi o Rudolfa Hessa, który stanął przed sądem polskim w Warszawie to historyk nie ma wątpliwości, że „z punktu widzenia prawnego, historycznego ten proces stał na bardzo wysokim poziomie. To, czego polscy sędziowie i polscy śledczy dokonali, jest nieporównywalne z tym, co zrobiono w słynnym procesie frankfurckim (proces załogi niemieckiego obozu Auschwitz – PAP)” – podkreśla profesor Bogdan Musiał.

 

Zdaniem historyka za mało sobie uświadamiamy, że wiedzę o tym, co się działo w Auschwitz, zawdzięczamy praktycznie Polakom. „Polskie sądy, Pilecki, podziemie, Jan Sehn, który był niesamowitym sędzią śledczym. Polacy powinni koncentrować się na tym. Pokazywać z jednej strony w jaki sposób Niemcy traktowali swoich zbrodniarzy, a z drugiej – wkład Polaków w wyjaśnienie tych wszystkich zbrodni”. Bo tej świadomości, zdaniem Musiała, nie ma. „Narracja zachodnia opiera się w dużej mierze na relacjach Żydów, którzy przeżyli zagładę. Pokazują one siłą rzeczy tylko pewien wycinek zdarzeń. Natomiast to, czego dokonali Polacy od 1942 roku to jest niesamowite i z historycznego i z prawnego punktu widzenia”.

 

A co z Rosjanami i ich stosunkiem do Auschwitz? Profesor uważa, że „fakt, że Armia Czerwona wyzwoliła Auschwitz, jest wykorzystywany w ich propagandzie historycznej. „Z ich punktu widzenia (Rosji – PAP) aż się prosi, żeby to wykorzystywać. W pewnym sensie między Izraelem i Rosją tworzy się pewien sojusz w polityce historycznej, jeśli chodzi o Auschwitz” – zauważa profesor Musiał. Zdaniem historyka „Dla Żydów, którzy byli w obozie, Armia Czerwona jest wyzwolicielem. I niezależnie od tego, jakie mieli nastawienie, po prostu byli wdzięczni za uratowanie życia”.

 

„To się także przekłada na politykę historyczną Izraela. Rosja putinowska to bardzo chętnie, ofensywnie wykorzystuje” – twierdzi profesor Bogdan Musiał i podkreśla jednak. że „musimy zdawać sobie sprawę, że ci, którzy byli w niemieckich obozach, zawdzięczają życie Armii Czerwonej. Musimy to przyjąć do wiadomości i umieć się z tym obchodzić, to jest bardzo istotne. Zresztą także dla Polaków, chociaż byli antykomunistami, to też jednak było wyzwolenie”.

 

Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)

 

bml/ kgod/

Liga NBA: Ruszyło głosowanie na Mecz Gwiazd, choć w kalendarzu takie spotkanie… nie widnieje

0

W czwartek rozpoczęło się tradycyjne głosowanie kibiców na pierwsze piątki drużyn w Meczu Gwiazd koszykarskiej ligi NBA, choć w oficjalnym kalendarzu rozgrywek sezonu 2020/21 takie spotkanie… nie widnieje.

Mecz Gwiazd w tym roku miał się pierwotnie odbyć w lutym w Indianapolis, ale ze względu na pandemię COVID-19 został w listopadzie odwołany. Impreza ma zagościć w stolicy stanu Indiana w 2024 r.

 

Tymczasem portal ESPN poinformował, że spotkanie najlepszych koszykarzy, ale bez imprez towarzyszących, jak m.in. meczu drużyn debiutantów i konkursów rzutowych, mogłoby jednak w tym roku dojść do skutku. Termin brany pod uwagę to 5-10 marca. Wówczas zaplanowana została przerwa w rozgrywkach. Rozmowy w tej sprawie władze ligi prowadzą m.in. z Zawodowym Związkiem Zawodników (NBPA).

 

Kibice w głosowaniu, które zakończy się 16 lutego, wybierają za pośrednictwem strony NBA i portali społecznościowych wyjściowe piątki dwóch drużyn. Trenerzy tradycyjnie wskażą rezerwowych.

 

Głosy fanów stanowić będzie 50 procent ostatecznego wyniku – pozostała część to wskazanie koszykarzy (25 proc.) oraz dziennikarzy relacjonujących mecze (także 25 proc.). Wyznaczono pięć dni podwójnej +mocy+ głosów: 30 stycznia oraz 2, 4, 13 i 16 lutego.

 

Cząstkowe wyniki zostaną upublicznione 4 i 11 lutego, zaś ostateczne – 18 lutego.

 

Przed rokiem najwięcej głosów w swoich konferencjach otrzymali LeBron James z Los Angeles Lakers na Zachodzie i Grek Giannis Antetokounmpo z Milwaukee Bucks na Wschodzie, którzy tym samym byli kapitanami drużyn.

 

(PAP)

 

olga/ pp/

16-letnia Polka jest drugą rakietą USA do lat 18-stu!

0

Poznajcie Olivię z Windsor w Connecticut. 16-letnia Polka jest drugą rakietą USA do lat 18-stu. Jej trenerem jest tato, właściciel Magic Lincer Tennis Academy.

Tim Kaine: Bez szans na skazanie Donalda Trumpa w procedurze impeachmentu

0

Senator amerykańskiej partii demokratycznej Tim Kaine ocenił, że skazanie Donalda Trumpa w procedurze impeachmentu jest mało prawdopodobne. Polityk wyraził przekonanie, że zamiast procesu byłego prezydenta Senat powinien rozważyć przyjęcie rezolucji potępiającej jego działania poprzedzające szturm na Kongres, do którego doszło 6 stycznia.

We wtorek w amerykańskim Senacie miało miejsce głosowanie nad rezolucją zgłoszoną przez republikańskiego senatora Randa Paula stwierdzającą, że procedura impeachmentu prezydenta, który opuścił swój urząd byłaby niezgodna z konstytucją. Rezolucja została odrzucona stosunkiem głosów 55 do 45, ale poparło ją tylko pięcioro republikanów. Tymczasem do ewentualnego skazania Donalda Trumpa potrzebnych byłoby 67 głosów w Senacie.

„Głosowanie nad rezolucją senatora Paula jednoznacznie wskazuje na to, że nawet nie zbliżymy się do 67 głosów” – powiedział senator Tim Kaine. Reprezentujący stan Wirginia polityk nie krył sceptycyzmu wobec planowanego procesu byłego prezydenta. „Robić to wiedząc, że uzyskamy najwyżej 55 głosów może nie być najsensowniejszym priorytetem jeśli chodzi o wykorzystanie naszego czasu” – dodał.

Tim Kaine wraz z republikańską senator Susan Collins rozmawiają z innymi senatorami na temat ponadpartyjnej rezolucji potępiającej działania byłego prezydenta.

Większość demokratów nadal jednak uważa, że Donald Trump dopuścił się tak poważnego zamachu na Konstytucję, że jego proces musi się odbyć, nawet jeśli nie zakończy się wyrokiem skazującym.

IAR

Zakończył się protest po publikacji uzasadnienia do wyroku TK ws. aborcji

0

Zakończył się protest zwołany przez Ogólnopolski Strajk Kobiet po publikacji uzasadnienia do orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Uczestnicy demonstracji po godzinie 22 rozeszli się grupkami sprzed siedziby TK przy al. Szucha.

 

Trybunał Konstytucyjny opublikował w środę uzasadnienie pisemne wyroku z 22 października ub.r., w którym orzekł o niekonstytucyjności przepisu dopuszczającego aborcję w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu. Październikowe orzeczenie wywołało falę protestów w kraju. Po publikacji uzasadnienia zwołano kolejny protest, który w Warszawie zaczął się przed siedzibą TK przy al. Szucha o godz. 18.30. Poza stolicą demonstracje odbyły się również m.in. w Poznaniu, Olsztynie, Krakowie i Katowicach.

 

Warszawski protest przybrał formę przemarszu. Sprzed siedziby Trybunału jego uczestnicy przeszli na plac Na Rozdrożu, a dalej Alejami Ujazdowskimi na plac Trzech Krzyży. Tam przed kościołem pw. św. Aleksandra na placu stało kilka osób, do których protestujący krzyczeli „Warszawa wolna od faszyzmu”.

Potem demonstranci przeszli na Aleje Jerozolimskie, skręcili w ul. Raszyńską i po godz. 20 zatrzymali się w okolicach siedziby PiS przy ul. Nowogrodzkiej. Spod siedziby PiS przeszli na rondo Dmowskiego. Następnie przemarsz wrócił przed siedzibę TK, gdzie dobiegł końca. Wraz z końcem protestu minęły też utrudnienia drogowe w centrum miasta.

 

Protestujący szli przez centrum stolicy przy dźwiękach głośnej muzyki i wśród antyrządowych okrzyków. Mieli ze sobą transparenty z hasłami wyrażającymi sprzeciw wobec zaostrzania prawa aborcyjnego, emblematy Strajku Kobiet i tęczowe flagi. Część uczestników protestu nosiła zielone bandany nawiązujące do proaborcyjnych demonstracji w Argentynie. Odpalane były race.

 

Podczas protestu przedstawiciele „Mediów Narodowych”, internetowego portalu i telewizji, informowali, że dziennikarka i operator stacji zostali zaatakowani przez uczestników demonstracji oraz że zniszczono ich sprzęt wart kilka tysięcy złotych. „Sprawę zgłaszamy policji” – zapowiedziano na Twitterze „MN”. O sprawie informował też dyrektor zarządzający „MN”, wiceprezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Tomasz Kalinowski. „Dziennikarka @AgaJarczyk napadnięta na #StrajkKobiet ma uszkodzony słuch. Jeszcze dziś przejdzie badania lekarskie. W tym momencie wraz z operatorem są na komendzie i zgłaszają sprawę napaści i kradzieży sprzętu” – napisał na Twitterze.

 

Inicjatorki protestów ze Strajku Kobiet zapowiadają kolejne w najbliższych dniach.

 

Trybunał orzekł w październiku 2020 r., że przepis tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 r. zezwalający na aborcję, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niekonstytucyjny.

 

Z opublikowanego w środę przez TK uzasadnienia wynika m.in., że prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu nie jest wystarczające dla dopuszczalności pozbawienia życia człowieka w okresie prenatalnym, a samo wskazanie na potencjalne obciążenie dziecka wadami ma „charakter eugeniczny”.

 

TK wskazał też, że ocena dopuszczalności aborcji w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu, a więc możliwości poświęcania dobra leżącego po stronie dziecka, wymaga wskazania analogicznego dobra po stronie matki, czyli sytuacji zagrożenia jej życia i zdrowia.

 

(PAP) Autorzy: Agnieszka Ziemska, Marcin Chomiuk

agzi/ mchom/ lena/

Anna Dymna dziękuje polonijnym biznesom i Polonii za wsparcie jej podopiecznych

0

Po raz pierwszy w Radio dla Ciebie – Polski FM miała miejsce specjalna akcja – Świąteczny Blok Reklamowy, z którego cały dochód trafił do fundacji Anny Dymnej – Mimo wszystko, która pomaga dorosłym osobom niepełnosprawnym intelektualnie. Na konto fundacji wpłynęło blisko $17 tysięcy zebranych podczas specjalnego bloku reklamowego, a także z datków od Polonii oraz z licytacji szopek.

Świąteczny Blok Reklamowy został zagrany w dniach 24-26 grudnia, czyli w okresie świątecznym. W tych dniach na antenie Radio dla Ciebie – Polski FM zostały zaprezentowane spoty reklamowe tylko tych biznesów, które przyłączyły się do akcji pomocy podopiecznym fundacji Anny Dymnej. Jednocześnie każdy, kto chciał dorzucić swoją cegiełkę do pomocy fundacji mógł wpłacić datek na stronie internetowej lub wziąć udział w licytacji jednej z szopek bożonarodzeniowych, które należały do kolekcji Marka Pieprzyka z restauracji Lutnia.

Polonia po raz kolejny pokazała, że ma wielkie serca i chce pomagać. Akcja Radio dla Ciebie – Polski FM przyniosła w sumie $16,897, co w przeliczeniu na polskie złotówki daje ponad 60,000 złotych. Ta piękna suma z pewnością zostanie dobrze spożytkowana na rzecz pomocy podopiecznym fundacji Anny Dymnej.

Poruszona wielkim sercem i hojnością Polonii Anna Dymna postanowiła osobiście podziękować za tę pomoc i przysłała list, którego kopia znajduje się poniżej.

Podziękowania należą się także radiostacji Radio dla Ciebie Polski FM, która po raz kolejny pokazała, że warto pomagać. Polski FM od lat wspiera Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, fundację You Can Be My Angel, a także Jurka Fijała i jego fundację.

Biden wstrzymuje dzierżawę terenów federalnych pod wydobycie ropy

0

Prezydent USA Joe Biden podpisał w środę pakiet rozporządzeń wykonawczych, mających na celu przeciwdziałanie zmianom klimatycznym. Wśród nich jest nakaz wstrzymania dzierżaw terenów federalnych pod wydobycie ropy lub gazu.

 

„Dziś mamy w Białym Domu dzień poświęcony klimatowi, co oznacza dzień poświęcony miejscom pracy. Mówimy o zdrowiu naszych rodzin, czystszej wodzie i powietrzu” – powiedział Biden na konferencji prasowej.

 

Nowy prezydent USA ocenił, że „już zbyt długo czekaliśmy” na odważniejsze działania, mające przeciwdziałać kryzysowi klimatycznemu, który nazwał „egzystencjonalnym zagrożeniem”. „Gdy myślę o zmianach klimatycznych, to odpowiedzią są miejsca pracy” – dodał.

 

Decyzją Bidena zmiany klimatyczne uznane zostały za priorytet bezpieczeństwa narodowego. Prezydent podpisał rozporządzenia wykonawcze, na mocy którego walka z kryzysem klimatycznym, ograniczenie wydobycia paliw kopalnych oraz rozwój alternatywnych źródeł energii mają stać się jednym z fundamentalnych elementów polityki administracji USA. Do 2050 roku gospodarka amerykańska ma być zeroemisyjna.

 

Ważnym punktem programu nowej administracji jest tworzenie miejsc pracy w „zielonym przemyśle” we współpracy ze związkami zawodowymi.

 

Plan Bidena, dotyczący ratowania środowiska naturalnego, przewiduje m.in. wyasygnowanie do 2030 roku 2 bln dolarów na spowolnienie globalnego ocieplenia klimatu, wyodrębnienie milionów hektarów terenów z przeznaczeniem na rezerwaty i tereny rekreacyjne oraz wymianę samochodów benzynowych na pojazdy elektryczne.

 

Przywódca USA zarządził w środę wstrzymanie dzierżaw terenów federalnych pod wydobycie ropy lub gazu, oceniając że administracja jego poprzednika Donalda Trumpa faworyzowała „wielkie firmy naftowe zamiast amerykańskich pracowników”.

 

Ten krok Białego Domu spotkał się z krytyką branży naftowej. „To złe dla naszej gospodarki, dla naszego narodowego bezpieczeństwa, dla naszego środowiska naturalnego i lokalnych społeczności” – oświadczył Mike Sommers, szef Amerykańskiego Instytutu Naftowego (API).

 

Biden, który zatrudnił w Białym Domu rekordową liczbę ekspertów klimatycznych, już w zeszłym tygodniu podpisał zarządzenie o ponownym dołączeniu Stanów Zjednoczonych do paryskiego porozumienia klimatycznego. Unieważnił także budowę rurociągu Keystone XL z Kanady do USA.

 

Za politykę klimatyczną w nowej administracji odpowiadać będzie m.in. John Kerry, były sekretarz stanu USA w administracji Baracka Obamy. Na środowej konferencji Kerry, specjalny wysłannik prezydenta do spraw klimatu, zapowiedział, że kwestia klimatu będzie jednym z głównych punktów amerykańskiej polityki zagranicznej.

 

Prezydent Stanów Zjednoczonych 22 kwietnia zorganizuje szczyt klimatyczny z udziałem światowych przywódców. Szczyt odbędzie się w Dniu Ziemi i w 5. rocznicę podpisania paryskiego porozumienia klimatycznego. Z uwagi na epidemię koronawirusa prawdopodobnie będzie wirtualny.

 

Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)

 

mobr/ mal/

Resort bezpieczeństwa krajowego ostrzega przed terroryzmem wewnętrznym

0

Ministerstwo bezpieczeństwa krajowego (Department of Homeland Security, DHS) USA wydało w środę komunikat, w którym ostrzega przed zagrożeniami, związanymi z terroryzmem wewnętrznym, którego mogą się dopuszczać „ideologicznie motywowani ekstremiści”.

 

Ministerstwo poinformowało, że przed wydaniem tego ostrzeżenia przeprowadziło konsultacje z służbami wywiadowczymi i policją.

 

Według informacji, którymi dysponuje resort, „pewni ideologicznie motywowani ekstremiści, sprzeciwiający się władzy rządu i zmianie prezydenta (…) mogą nadal mobilizować się, aby podżegać do przemocy, lub dopuszczać się jej” – głosi komunikat, który ostrzega też, że zagrożenie takie może istnieć przez dłuższy czas.

 

W piątek nowy prezydent USA Joe Biden zlecił swej administracji ocenę zagrożenia, jakie stanowi krajowy terroryzm po ataku na Kapitol 6 stycznia zwolenników poprzedniego prezydenta Donalda Trumpa

 

Ocenę przeprowadza biuro dyrektora wywiadu USA we współpracy z FBI i resortem bezpieczeństwa krajowego.

 

Zaangażowanie w tę analizę biura dyrektora wywiadu, czyli instytucji utworzonej po 11 września 2001 roku, by zapobiegać zagrożeniom terrorystycznym z zagranicy, zdaje się wskazywać, że rząd będzie oczekiwał od wybranych służb specjalnych skoncentrowania się na zapobieganiu aktom agresji ze strony krajowych ekstremistów – skomentowała agencja AP.

(PAP)

fit/ mal/

 

Właściciel Miami Dolphins kupuje biurowiec w West Palm Beach za 282 mln USD

0

Jest to prawdopodobnie największa transakcja „real-estate” na południu Florydy od początku pandemii koronawirusa.
The Related Cos., założony i prowadzony przez właściciela Miami Dolphins, Stephena Rossa, kupił klejnot budynków biurowych Phillips Point w centrum West Palm Beach za 282 miliony dolarów.


Za budynki przy 777 South Flagler Drive i 201 Lakeview Avenue zapłacą około 630 dolarów za stopę kwadratową. Według danych AEW zapłacił 246 milionów dolarów za dwie wieże w 2015 roku. Znajdują się na ponad 4 akrach z widokiem na wyspę Palm Beach.
Wśród najemców są Morgan Stanley, Gunster i Akerman. Phillips Point jest zajęty w około 90 procentach.

Sprzedaż następuje, z uwagi na fakt, ze więcej firm finansowych i technologicznych ogłasza, że otwiera biura w południowej Florydzie. Goldman Sachs, który ma małe biuro w Phillips Point, rozważa przeniesienie swojego działu zarządzania aktywami do południowej Florydy i podobno przygląda się przestrzeniom w hrabstwie Palm Beach.

A swoją drogą, chcielibyśmy być w posiadaniu prowizji za tą transakcje…
JK

Biden zorganizuje szczyt klimatyczny 22 kwietnia

0

Prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden zorganizuje 22 kwietnia szczyt klimatyczny z udziałem światowych przywódców; podpisze też dekret, który uczyni kwestie klimatu jednym z priorytetów polityki bezpieczeństwa narodowego – poinformował w środę Biały Dom.

 

Szczyt, którego gospodarzem będzie nowy prezydent USA, odbędzie się w Dniu Ziemi i w piątą rocznicę podpisania paryskiego porozumienia klimatycznego. USA przystąpiły do niego ponownie – po opuszczeniu go na mocy decyzji byłego prezydenta Donalda Trumpa – kilka godzin po zaprzysiężeniu Bidena.

 

Prezydent podpisze też rozporządzenie wykonawcze, na mocy którego walka z kryzysem klimatycznym, ograniczenie wydobycia paliw kopalnych oraz rozwój alternatywnych źródeł energii mają stać się jednym z fundamentalnych elementów polityki amerykańskiej administracji.

 

Plan Bidena dotyczący ratowania środowiska naturalnego przewiduje między innymi wyasygnowanie do 2030 roku 2 bln dol. na spowolnienie globalnego ocieplenia klimatu, wyodrębnienie milionów hektarów terenów z przeznaczeniem na rezerwaty i tereny rekreacyjne oraz wymianę samochodów benzynowych na pojazdy elektryczne.

 

Prezydent nakaże agencjom rządowym, by skoncentrowały się na pomocy społecznościom o niskich dochodach, usytuowanym w pobliżu szczególnie zanieczyszczających środowisko rafinerii i innych zakładów, a także na inwestycjach w regionach, gdzie zamykanie kopalni lub instalacji naftowych może spowodować utratę miejsc pracy.

 

Komunikat Białego domu głosi, że decyzje podjęte przez prezydenta są jasnym sygnałem, że „zarówno znaczące ograniczenie globalnych emisji w krótkiej perspektywie, jak i osiągnięcie zerowych emisji netto w połowie stulecia – lub wcześniej – są konieczne, aby uniknąć pchnięcia świata na trajektorię niebezpieczną i potencjalnie katastrofalną z uwagi na klimat”.

 

Associated Press zwraca uwagę, że decyzje Bidena będą oprotestowane przez sektor naftowy i firmy przemysłowe.

 

Kathleen Sgamma szefowa Western Energy Alliance, stowarzyszenia firm naftowych i gazowych z zachodnich stanów Ameryki, zapowiedziała odwołanie się od decyzji prezydenta w sądach.

 

Administracja Bidena ogłosiła już w ubiegłym tygodniu zawieszenie na 60 dni wydawania zezwoleń na nowe odwierty w poszukiwaniu ropy i gazu na terenach federalnych.

 

Nowe rozporządzenie wykonawcze nakaże też amerykańskim agencjom rządowym podejmowanie decyzji w sprawie klimatu w oparciu o naukowe ustalenia i dowody.

 

Oczekuje się również – pisze AP – że Biden powoła w Białym Domu biuro ds. sprawiedliwości środowiskowej, które wesprze miejscowości szczególnie cierpiące ze względu na zanieczyszczenia przemysłowe. (PAP)

 

fit/ akl/

Prezydent Duda: Pamięć i prawda o Holokauście będą trwać wiecznie (VIDEO)

0

Pamięć i prawda o Holokauście będą trwać wiecznie – powiedział w środę prezydent Andrzej Duda podczas obchodów 76. rocznicy wyzwolenia Niemieckiego Nazistowskiego Obozu Koncentracyjnego i Zagłady Auschwitz-Birkenau.

 

„27 stycznia jest każdego roku Dniem Pamięci Ofiar Holokaustu. Dziś pamięć sześciu milionów wymordowanych Żydów czci cała społeczność międzynarodowa” – przypomniał w środę prezydent Andrzej Duda, dodając, że „tego dnia, 76 lat temu, został wyzwolony obóz Auschwitz-Birkenau”.

 

„Jest on najważniejszym symbolem Zagłady, bo był największą hitlerowską fabryką śmierci. Niemcy, na okupowanej przez nich polskiej ziemi, urządzili swój ludobójczy przemysł” – podkreślił prezydent.

 

Duda przypomniał, że „w Auschwitz-Birkenau, ginęli Żydzi, Polacy, Roma i Sinti, jeńcy z Armii Czerwonej”.

 

„Z głębokim wzruszeniem i zadumą wspominam zeszłoroczne uroczystości w Miejscu Pamięci, na terenie Niemieckiego Nazistowskiego Obozu Koncentracyjnego i Zagłady, gdzie zebrali się wówczas ostatni Ocaleni i Świadkowie Holokaustu z całego świata” – mówił.

 

Prezydent zaznaczył, że „w tym roku obchody wyglądają inaczej”. „To bezprecedensowa sytuacja, gdy pandemia koronawirusa uniemożliwia nam bezpośrednie spotkanie”. „Ale jest to też ważny znak, który przypomina, że zawsze, bez względu na okoliczności, musimy wypełniać powinność świadków pamięci i strażników prawdy o Holokauście” – powiedział.

 

Wskazał, że „tegoroczne uroczystości uświadamiają nam też z wyjątkową mocą znaczenie materialnych dowodów ludobójstwa i jego straszliwą realność”. „Zbrodnie popełnione w niemieckich obozach koncentracyjnych i zagłady były realne. Prawdziwi ludzie cierpieli tutaj niewyobrażalny, ale realny ból. I naprawdę umierali. I naprawdę byli mordowani. Cierpienie i śmierć ofiar były, są i pozostaną realne” – podkreślił Duda.

 

Przyznał, że „naszą powinnością jest zachować wszelkie materialne dowody, pamiątki i znaki ich istnienia, życia i męczeństwa po to, żeby ludzkość nigdy o nich nie zapomniała”. „Żeby nigdy nie zapomniano o tym, co wydarzyło się tu, w Auschwitz, i w innych miejscach niemieckich zbrodni” – podkreślił prezydent.

 

Andrzej Duda ocenił, że „władze Rzeczypospolitej wypełniają misję zachowania dowodów tej największej zbrodni w dziejach ludzkości”. Zapewnił, że „kiedy minie zagrożenie śmiertelną chorobą, znów staniemy w Auschwitz-Birkenau, na ziemi przesyconej krwią ponad miliona ofiar”.

 

Prezydent przyznał, że „to, co można tutaj zobaczyć, jest odpowiedzią na zapomnienie, na ułudę nierealności, na kłamstwo negacjonizmu”.

 

„Pamięć i prawda o Holokauście będą trwać wiecznie. My, współcześni, poniesiemy w przyszłość i przekażemy następnym pokoleniom przesłanie płynące z tego miejsca: nigdy więcej Auschwitz!” – powiedział. „Nigdy więcej ludobójstwa, nienawiści i rasizmu!” – podkreślił prezydent.

 

27 stycznia, w rocznicę wyzwolenia Auschwitz przypada – ustanowiony przez ONZ – Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu.

 

W tym roku podczas rocznicowych uroczystości w sposób szczególny uwypuklone zostaną losy dzieci. Niemcy deportowali ich do Auschwitz co najmniej 232 tys. Wśród nich było 216 tys. Żydów, 11 tys. Romów, 3 tys. Polaków, ponad 1 tys. Białorusinów oraz kilkuset Rosjan, Ukraińców i innych. W obozie zarejestrowano jako więźniów ok. 23 tys. dzieci i młodocianych, z których w styczniu 1945 r. oswobodzono nieco ponad 700.

 

Śmierć w Auschwitz poniosło ponad 200 tys. dzieci, w większości były to dzieci żydowskie przywiezione z rodzinami na zagładę.

(PAP) autor: Grzegorz Janikowski

 

gj/ pat/