15.5 C
Chicago
poniedziałek, 6 maja, 2024
Strona główna Blog Strona 1638

O. Rydzyk dostał prawie milion złotych wsparcia na swoje fundacje! Ogromne pieniądze z tarczy antykryzysowej

0

Pandemia koronawirusa zahamowała rozwój wielu przedsiębiorstw, którym grozi bankructwo. Tymczasem ojciec Rydzyk i związane z nim fundacje mogą liczyć na przypływ dużej gotówki. Tarcza antykryzysowa, a więc rządowa pomoc dla firm, które poniosły straty finansowe związane z pandemią Covid-19, nie ominęła fundacji Lux Veritatis, Nasza Przyszłość i BONUM. Takie informacje na swoje senatorskie zapytanie otrzymał Krzysztof Brejza, a opublikowało je między innymi biznes.radiozet.pl.

 

 

Senator Koalicji Obywatelskiej o finansowe wspieranie podmiotów ojca Rydzyka zapytał wszystkie rządowe resorty. I wiele przyznało, że przekazywało spółkom redemptorysty pieniądze. W ramach dotacji lub płacąc za zamówione usługi.

 

Brejza ujawnił między innymi, że Ministerstwo Zdrowia zapłaciło TV Trwam 420 000 zł za promowanie Narodowej Strategii Onkologicznej. Polityk podkreślił, że pieniądze te lepiej przydałyby się systemowi ochrony zdrowia, który szczególnie w czasach pandemii potrzebuje dużego wsparcia.

 

Natomiast Ministerstwo Rozwoju Pracy i Technologii stwierdziło, że nie przekazywało spółkom Rydzyka żadnych dotacji. Podmioty te dostały jednak pieniądze w ramach tarczy antykryzysowej.

 

Z odpowiedzi tego resortu wynika, że wsparcie zostało skierowane do następujących fundacji:

 

    • Lux Veritatis – w kwocie 335 669,25 zł (w maju 2020)

 

    • Nasza Przyszłość sp. z o.o. – w kwocie 27 tys. 667,77 zł (w lipcu 2020)

 

    • BONUM sp. z o.o. – w kwocie 539 tys. 813,94 zł (w lipcu 2020).

 

    • Łącznie to ponad 900000 zł.

 

Najwięcej środków prosto z budżetu państwa zostało przekazane na budowę muzeum Jana Pawła II: w budżecie z 2020 roku zapisano na to niemal 85 mln zł.

 

Pieniądze płyną do spółek redemptorysty nie tylko z Ministerstwa Zdrowia. MON na przykład przekazało Fundacji Lux Veritatis prawie 100 000 zł za organizację czterech pokazów filmowych o rotmistrzu Pileckim. MSZ zaś od 2016 roku wpłaciło na rzecz spółek zależnych od Rydzyka ponad 625 000 zł.

 

 

AIP

Łódzkie: Matka pobitego 2-latka z zarzutami. Pod czyją opiekę trafi chłopczyk?

0

Dwa zarzuty: naruszenia narządów ciała swojego syna, na czas nie dłuższy niż siedem dni oraz narażenie go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, w ten sposób, że opiekowała się nim będąc w stanie upojenia alkoholowego usłyszała 20-letnia łodzianka, która w minioną sobotę (17 stycznia) została zatrzymana przez policję w sprawie pobicia swojego dziecka. Dramatyczne sceny miały się rozegrać w jednym z mieszkań na Widzewie podczas suto zakrapianej imprezy.

Kobieta została zatrzymana w jednym z mieszkań na Górnej, gdzie wraz z dzieckiem przebywała następnego dnia. – Podejrzana nie przyznała się do zarzucanych jej czynów i odmówiła składania wyjaśnień. Wobec podejrzanej zastosowano jednak środek zapobiegawczy w postaci dozoru policji, zakazu kontaktu i zbliżania się do dziecka na mniej niż 20 metrów bez obecności innej osoby uprawnionej do opieki nad dzieckiem – informuje Tomasz Szczepanek z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

 

20-latce grozi do 5 lat więzienia. Prokuratura Rejonowa Łódź-Widzew ustala okoliczności, w jakich doszło do pobicia 2-letniego chłopca, syna 20-latki. Gdy trafił pod opiekę ratowników medycznym, miał opuchliznę i siniaki okularowe na twarzy. Obecnie przebywa w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. O tym, pod czyją opiekę lub do jakiej placówki trafi po wyjściu ze szpitala, zadecyduje sąd rodzinny.

 

aip

Żory: Zagadka śmierci 42-latka rozwikłana. Został skatowany na śmierć przez kolegów z pracy! Do morderstwa doszło w Rybniku

0

Policjanci wyjaśnili okoliczności śmierci 42-letniego mężczyzny, którego ciało 9 stycznia odnaleziono w Żorach. Sprawa początkowo była niejasna. Śledczy nie wiedzieli, kim był mężczyzna, nikt też nie zgłosił jego zaginięcia. Policjanci w ciągu kilkunastu godzin ustalili jego tożsamość dzięki pobranym odciskom palców. Oględziny zwłok wskazywały na morderstwo, co później zostało potwierdzone. Mężczyznę skatowali dzień wcześniej koledzy z pracy. Doszło do tego w Rybniku, a później w bagażniku ciało przewieziono do Żor. Zatrzymano w sumie 5 osób. Podobnie jak ofiara, to mieszkańcy powiatu żywieckiego.

 

Wszystko zaczęło się 9 stycznia 2021 roku przy ogródkach działkowych w okolicach ulicy Wodociągowej w Żorach. To wtedy odnaleziono zwłoki mężczyzny w wieku około 40 lat, z widocznymi obrażeniami głowy oraz śladami pobicia. Do wyjaśniania okoliczności tej sprawy, od razu przystąpili kryminalni z Komendy Miejskiej Policji w Żorach, wspierani przez śledczych z Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Stróże prawa od początku podejrzewali, że do śmierci mężczyzny doszło w wyniku przestępstwa.

 

Wskazywały na to ślady pobicia na ciele, w tym m.in. obrażenia głowy. Twarz denata była zakrwawiona. Jednak nie było zbyt wielu śladów w miejscu odnalezienia zwłok, co wskazywało, że mężczyzna zmarł w innym miejscu. Sprawa od początku nie należała do łatwych.

 

– Śledczy nie wiedzieli, kim był mężczyzna, nie miał on przy sobie żadnych dokumentów, a nikt z bliskich nie zgłosił jego zaginięcia – wyjaśnia prok. Leszek Urbańczyk, Prokurator Rejonowy w Żorach.

 

Przez kilkanaście kolejnych godzin blisko 60 policjantów wykonywało czynności na miejscu odnalezienia ciała oraz zajęło się ustalaniem tożsamość mężczyzny, zbieraniem dowodów i poszukiwaniem sprawców tego czynu. Mundurowi sprawdzali noclegownie, hotele oraz miejsca przebywania osób bezdomnych, aby odnaleźć osoby, które go kojarzą. Bezskutecznie.

 

Stróże prawa nawiązali także współpracę z Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym Komendy Głównej Policji, do którego wysłali odbitki linii papilarnych denata, utrwalonych na karcie daktyloskopijnej. To działanie okazało się strzałem w dziesiątkę. Śledczy niebawem otrzymali odpowiedź, że należą one do Witolda K., 42-letniego mieszkańca powiatu żywieckiego. Kilka godzin później, kryminalni zatrzymali do wyjaśnienia trzy osoby, które jako jedne z ostatnich miały kontakt ze zmarłym mężczyzną.

 

Nie mieli związku ze śmiercią, ale to z ich relacji wyszło na jaw, że ofiara kilka dni przed śmiercią podjęła pracę na terenie budowy domu na terenie Rybnika. Oględziny miejsca zdarzenia potwierdziły przypuszczenia policjantów, że do śmierci mężczyzny doszło w wyniku przestępstwa. W następstwie śledczy zatrzymali w mieszkaniu w Żywcu kolejne 5 osób mających związek ze sprawą.

 

Do tragedii doszło 8 stycznia. Śledczy ustalili, że jeszcze w trakcie pracy na budowie jednego z domów na terenie Rybnika oprawcy, ale i ofiara pili wspólnie alkohol. Na tle obowiązków zawodowych dochodziło do utarczek słownych, a także do rękoczynów. W końcu czterej mężczyźni w wieku 21-38 lat bili rzucili się na 42-latak. Stracili panowanie nad sobą. – Bili pięściami po całym ciele. Prawdopodobnie użyto też jakiegoś narzędzia. To ustalamy. Kiedy zakrwawiony mężczyzna nie dawał oznak życia, podejrzani wpadli w panikę. Nie wiedzieli, co robić – dodaje prok. Urbańczyk.

 

Jeden z napastników zadzwonił po znajomego, który przyjechał samochodem spod Żywca. Sprawcy wrzucili zakrwawione ciało do bagażnika, a następnie wracając do miejsca zamieszkania postanowili porzucić ciało po drodze. W Żorach polecili kierowcy skręcić w ulicę Wodociągową, a następnie w kolejną ulicę. Na pobliską polanę zawlekli zwłoki i porzucili. Nie ukrywali ich specjalnie. Nie znali tego miejsca. Ciało następnego dnia (9.01) znalazł jeden z mieszkańców, który zmierzał na działkę. Napastnicy wrócili do swoich miejsc zamieszkania w powiecie żywieckim. To miejscowości położone wokół Żywca. Zostali zatrzymani 12 stycznia.

 

Mężczyźni usłyszeli zarzuty pobicia ze skutkiem śmiertelnym i zostali tymczasowo aresztowani na okres 3 miesięcy. Cała czwórka przyznała się do popełnionych czynów. Teraz śledczy ustalają, kto i do czego się przyczynił. Z ustaleń wynika, że znali się dobrze. Od dłuższego czasu pracowali razem na budowie. 24-letni kierowca usłyszał zarzut poplecznictwa, czyli zacierania śladów przestępstwa. Został on objęty policyjnym dozorem oraz zastosowano wobec niego poręczenie majątkowe.

 

Nie zajmował się przenoszeniem ciała, choć wiedział co się dzieje. Feralnego dnia był jedyny trzeźwy, złożył obszerne wyjaśnienia. Śledczy oczekują też na szczegółowe wyniki sekcji zwłok. Wiadomo, że ofiara miała poważne obrażenia głowy. Cała piątka wkrótce stanie przed sądem. Za pobicie ze skutkiem śmiertelnym grozi od roku do 10 lat pozbawienia wolności.

 

Arek Biernat aip

Mniejsze restrykcje dla pierwszych zaszczepionych?

0

Przywrócenie możliwości korzystania z podstawowych praw jak wyjście do kina czy restauracji obiecują swoim obywatelom władze Niemiec. Jak to będzie wyglądać w Polsce? Jakie profity przewidziano dla pierwszych zaszczepionych przeciwko Covid-19?

Chodzi oczywiście o te osoby, które przyjęły już obie dawki szczepionki przeciwko Covid-19.

A co Polakom szykuje rząd? Z jakich restrykcji zwolni zaszczepionych?

 

-Rząd w Berlinie zaczyna mówić o specjalnych przywilejach dla osób zaszczepionych na koronawirusa. Szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas jako pierwszy minister w rządzie Angeli Merkel opowiedział się za złagodzeniem restrykcji pandemicznych dla osób, które zaszczepiły się już przeciwko koronawirusowi.
-Już w grudniu polski rząd rozważał, z czego mógłby zwolnić obywateli, którzy przyjęli szczepionkę. Zdecydowano się na wprowadzenie rejestru zaszczepionych, który miałby im umożliwić funkcjonowanie na zasadzie ozdrowieńca i korzystanie z zachęt gwarantujących zwolnienie z części restrykcji.
-A co konkretnie oznacza ten powrót do normalności? Tak definiuje go rząd: • odejście od maseczek, • swobodne spotkania z rodziną i przyjaciółmi, • powrót dzieci do szkół i rozwój ich kompetencji społecznych, • dalszy rozwój gospodarki, • ochrona miejsc pracy oraz szansa na nowe zatrudnienia, • swobodny dostęp do basenów, siłowni, kin i teatrów, • wakacje bez ograniczeń, • poprawa jakości życia nas wszystkich. 
-Na razie nie wiadomo dokładnie, jak traktowani będą zaszczepieni w Polsce. Na rządowych stronach znaleźć można bardzo ogólne informacje w tej sprawie. Zaszczepionym na koronawirusa obiecuje się przede wszystkim szybszy powrót do normalności. 
AIP

6 milionów polskich kierowców jeździ zimą na oponach letnich. Wprowadzony zostanie obowiązek zimówek?

0

Około 6 milionów kierowców jeździ zimą na oponach letnich. Co roku na polskich drogach ginie ponad 3 tys osób i dochodzi do niemal pół miliona wypadków oraz kolizji drogowych. To z kolei przekłada się na rosnące stawki ubezpieczeń. – Skoro wprowadzono obowiązek zapinania pasów, czyli uregulowano sytuacje po zderzeniu, to dlaczego nie zajęto się do tej pory przyczynami tych zderzeń? Niemal 20-25 proc. z nich ma związek z oponami- zwraca uwagę ekspert.

– Skoro wprowadzono obowiązek zapinania pasów, czyli uregulowano sytuacje po zderzeniu, to dlaczego nie zajęto się do tej pory przyczynami tych zderzeń? Niemal 20-25 proc. z nich ma związek z oponami! W sytuacji, kiedy wpływamy swoim zachowaniem na innych i może mieć to katastrofalne skutki ze względu na prędkość czy masę auta, nie powinno być dowolności. Jest to bardzo zastanawiające, że w świadomości nie połączyły się następujące zależności: jazda zimą na oponach z homologacja zimową, czyli zimowych lub całorocznych, to prawdopodobieństwo wypadku mniejsze o 46 proc., a liczba wypadków mniejsza o 4-5 proc. – wskazuje Piotr Sarnecki, dyrektor generalny Polskiego Związku Przemysłu Oponiarskiego, cytowany w komunikacie.

 

Jak podaje PZPO, w Polsce mamy najwięcej w Unii Europejskiej ofiar na drogach. Zdaniem przedstawicieli związku, wprowadzenie jasnego okresu jazdy na oponach zimowych lub całorocznych zmniejszy liczbę wypadków o ponad 1 tys rocznie, nie licząc kolizji.

 

W Europie jesteśmy jedynym krajem z takim klimatem, gdzie nie ma regulacji w tej sprawie. Nawet krajach południowych z dużo cieplejszym klimatem jak Słowenia, Chorwacja czy Hiszpania obowiązują takie przepisy. Z danych PZPO wynika, że 82 proc. czynnych kierowców popiera wprowadzenie wymogu jazdy na oponach zimowych lub całorocznych w okresie zimowym. W 27 europejskich krajach, w których wprowadzono wymóg jazdy na oponach z homologacją zimową, nastąpiła średnio 46 proc. redukcja prawdopodobieństwa wystąpienia wypadku drogowego w porównaniu z jazdą na oponach letnich w warunkach zimowych- podaje PZPO powołując się na studium Komisji Europejskiej wybranych aspektów korzystania z opon związanych z bezpieczeństwem.

 

Ponadto raport miał udowodnić, że wprowadzenie prawnego wymogu jazdy na oponach posiadających homologację zimową zmniejsza liczbę śmiertelnych wypadków średnio o 3 proc. Jednak w niektórych krajach liczba takich zdarzeń miała się zmniejszyć nawet o 1/5. – Sama ostrożna jazda to za mało. Na drodze nie jesteśmy sami. Co z tego, że dobrze i bezpiecznie jedziemy, skoro inni nie. A oni mogą w nas wjechać, bo nie zdążą wyhamować na śliskiej drodze. Nie powinno być aż takiej dowolności w sytuacji, kiedy wpływamy swoim zachowaniem na innych i może mieć to katastrofalne skutki ze względu na prędkości czy masę auta. Każdy inaczej racjonalizuje sobie dlaczego w grudniu czy styczniu jeszcze nie wymienił opon.

 

Dla kogoś pora na zimówki jest dopiero wtedy, gdy pada śnieg po kostki, albo jest -5 st. C. Ktoś inny stwierdzi, że jeździ tylko po mieście, więc przejeździ zimę na letnich gumach z bieżnikiem 2 mm. To wszystko są bardzo niebezpieczne sytuacje – wylicza ekspert. PZPO proponuje 1 grudnia jako ostateczny termin na wymianę opon. Jak podano, „od tego czasu już na całym terenie kraju temperatury są poniżej 5-7 st. C – a to granica, gdy kończy się dobra przyczepność opon letnich”. Ponadto wskazano, że opony letnie nie zapewniają odpowiedniej przyczepności auta nawet na suchej drodze w temperaturach poniżej 7ºC.

 

aip

Koronawirus: Zespół ekspertów krytykuje Chiny i WHO

0

Chiny i Światowa Organizacja Zdrowia zbyt wolno reagowały na pojawienie się koronawirusa. Takie wnioski znalazły się w raporcie międzynarodowego zespołu ekspertów. Badali oni działania Pekinu oraz WHO po pojawieniu się patogenu w chińskim mieście Wuhan.

 

Eksperci uznali, że w styczniu ubiegłego roku Chiny powinny były wprowadzić znacznie ostrzejsze środki zapobiegawcze. Także Światowa Organizacja Zdrowia powinna była reagować znacznie wcześniej. Specjaliści wytknęli WHO, że ta dopiero w trzecim tygodniu stycznia zorganizowała spotkanie komitetu do spraw nagłych i dopiero tydzień później uznała, że koronawirus stanowi zagrożenie dla świata.

 

W raporcie napisano też, że restrykcje od razu powinny były zostać wprowadzone w krajach, co do których istniało duże ryzyko przyniesienia wirusa z Chin. Eksperci twierdzą też, że liczba ofiar oraz zakażeń patogenem od początku była zaniżana, co przyczyniło się do szybszego roznoszenia się wirusa.

 

Raport to efekt oskarżeń, jakie kilka miesięcy temu pojawiły się pod adresem Pekinu i WHO. Dokument ma zostać przedstawiony podczas dzisiejszych obrad władz Światowej Organizacji Zdrowia. Na czele grupy ekspertów, którzy opracowali raport, stanęły była premier Nowej Zelandii Helen Clark oraz była prezydent Liberii, Noblistka Ellen Johnson Sirleaf.

 

Koronawirus SARS-CoV-2 po raz pierwszy pojawił się pod koniec 2019 roku na targu dzikich zwierząt w chińskim mieście Wuhan. 31 grudnia 2019 roku Chiny zgłosiły pierwsze przypadki nowego patogenu do WHO. Od tego czasu na świecie zmarło co najmniej 2 miliony osób, a zakaziło się 95 milionów. Takie dane podają naukowcy z amerykańskiego Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa, którzy zajmują się monitorowaniem pandemii.

 

Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/
#Cegielski/ RTR/BBC/WHO/JHU/i mg/w wk

Awarie ciepłownicze w Warszawie, bez ciepła w sumie ponad 100 budynków na Mokotowie i Pradze Północ, w tym dwa szpitale

0

Pięćdziesiąt jeden budynków na Mokotowie i pięćdziesiąt trzy na Pradze Północ nie ma dziś dostaw ciepła i ciepłej wody z powodu awarii ciepłowniczych. Awarie są w rejonach ulic Tynieckiej i Jagiellońskiej.

 

Jak poinformowała dyrektor komunikacji w firmie Veolia Energia Aleksandra Żurada, wczoraj na Mokotowie bez wyłączania ciepła przeprowadzono prace ziemne przy uszkodzonym ciepłociągu. „Udało się doczekać do dzisiejszego poranka, żeby nie wyłączać ciepła przy najniższych temperaturach. Od rana przystąpiliśmy do usuwania awarii” – mówiła Żurada.

 

Na Mokotowie dostawy ciepła nie ma od 8.30, mają być przywrócone dziś do północy. Dotyczy to budynków przy ulicach Goszczyńskiego, Krasickiego, Malczewskiego, Odyńca, Puławskiej, Szarotki i Tynieckiej. Wśród nich jest szpital covidowy prowadzony przez Lux-Med, który na czas naprawy uruchomił własne ogrzewanie.
Na Pradze Północ także jednym z odłączonych budynków jest szpital.

 

Aleksandra Żurada poinformowała, że o wyłączeniu w rejonie Jagiellońskiej zdecydowano, gdy szpital został wyposażony przez Veolię w dodatkowe źródło ciepła. „Mieliśmy w Parku Praskim duże parowanie, monitorowaliśmy to przez ostatnie dwie doby, żeby nie wyłączać zarówno szpitala jak i budynków w okolicy w największe mrozy. Jednocześnie Szpital Praski ma przez nas zapewnione kotłownie kontenerowe, dziś rano zostały uruchomione. Po ich uruchomieniu wstrzymano dostawy ciepła do szpitala i pobliskich budynków” – mówiła dyrektor komunikacji firmy Veolia.

 

W rejonie ulicy Jagiellońskiej bez ciepła od 10.30 są budynki przy ulicach: Blaszanej, Floriańskiej, Kłopotowskiego, Krowiej, Okrzei, Panieńskiej, Sierakowskiego, Solidarności, Targowej i Jagiellońskiej. Dostawy mają być tam przywrócone jutro o szóstej.

 

Seria awarii ciepłowniczych w stolicy zaczęła się w czwartek od stołecznej Elektrociepłowni Żerań. W piątek i sobotę doszło do awarii na ulicy Jagiellońskiej na Pradze Północ, w niedzielę na Ursynowie. Wczoraj wyłączenia były na Powiślu.

 

IAR/Informacyjna Agencja Radiowa/#Krać/i wz/w dyd

fot. Twitter

Bielsko-Biała: Ruszył proces oskarżonego o zabójstwo ciężarnej żony. Głównym dowodem nagranie audio z momentu zabójstwa

0

Proces Piotra Sz., oskarżonego o zabicie ze szczególnym okrucieństwem ciężarnej żony, rozpoczął się we wtorek przed bielskim sadem okręgowym. Mężczyźnie grozi dożywocie. We wtorek przyznał się do morderstwa, ale uważa, że nie działał ze szczególnym okrucieństwem.

Akt oskarżenia odczytała prokurator Małgorzata Moś-Brachowska z prokuratury rejonowej Bielsko-Biała-Północ. Oskarżyła Piotra Sz. o zamordowanie 17 października 2019 r. ze szczególnym okrucieństwem 33-letniej żony Izabeli. Odpowiada on także za to, że używając przemocy wobec kobiety, doprowadził do przerwania ciąży. W wyniku tego dziewczynka zmarła. Śledczy oskarżyli go zarazem o fizyczne i psychiczne znęcanie się nad małżonką. Bił ją, zamykał w szafie, groził śmiercią, wyzywał.

 

Prokurator Moś-Brachowska powiedziała, że głównym dowodem winy jest nagranie audio. Zarejestrowany na nim został moment zabójstwa. Oskarżony – zapytany przez sędziego Jarosława Sablika wprost – powiedział, że nie kwestionuje autentyczności zapisu audio. Prokurator dodała, że istnieją także inne nagrania, które rzucają światło na wcześniejsze relacje małżonków i uzasadniają zarzuty.

 

Piotr Sz. przyznał się do morderstwa, ale uważa, że nie działał ze szczególnym okrucieństwem, co zarzucają mu śledczy. Nie przyznał się też do fizycznego i psychicznego znęcania się nad kobietą.

 

Oskarżony powiedział, że z Izabelą pobrali się w 2010 r. Do 2019 wszystko układało się dobrze. Nie mogli jednak doczekać się dziecka. Konsultowali to z lekarzami. „Wszystko pogorszyło się po śmierci w czerwcu 2019 r. mojego taty. Zacząłem się wtedy oddalać od żony, bo małżonka robiła awantury o koszty pogrzebu. (…) Była już wtedy w ciąży. (…) Ja bardzo się cieszyłem, że będzie upragnione dziecko. (…) Gdy wreszcie powiedzieliśmy o nim, wszyscy się cieszyliśmy, że doczekamy się upragnionego” – mówił.

 

Piotr Sz. twierdził, że relacje między nim i żoną z biegiem czasu się pogarszały. Oskarżony pracował wówczas w dwóch miejscach, m.in. w straży miejskiej, żeby więcej zarobić. Jego zdaniem, żona zarzucała mu brak odpowiedniej opieki. „Awantury od września zaczęły się nasilać. Czasem żądała rozwodu. Mówiła, że dziecko nie jest moje” – wskazywał.

 

Mówił, że żona straszyła go rozwodem z orzeczeniem o jego winie. Zarzucała mu, że wydaje pieniądze na błahostki. „Wiem, że takie sprawy prowadziła w pracy (Izabela Sz. pracowała w miejskim ośrodku pomocy społecznej w Bielsku-Białej – PAP). Potrafiła uderzyć ręką w futrynę i nabić siniaka. Mówiła, że zrobi obdukcję i odbierze mi dziecko” – powiedział. Jednocześnie mężczyzna we wrześniu wdał się w przelotny romans z koleżanką z pracy, o którą żona była bardzo zazdrosna.

 

Feralnego dnia, 17 października, Piotr Sz. był w domu pierwszy. Izabela przyszła później. Pokłócili się. „Nie wiem, co się stało. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Działałem w amoku. Nie wiedziałem, co się dzieje wokół mnie i dlaczego? Przyznaję, że odebrałem życie żonie. Ale to nie tak, jak przedstawiła prokuratura: nie uderzałem przedmiotem żony” – mówił.

 

Oskarżony powiedział, że dziś ma tylko „przebłyski pamięci”. „Pamiętam, że udusiłem żonę. Wiem, że chciałem wezwać pogotowie i policję. Nie wiem, dlaczego tego nie zrobiłem. Pewnie z uwagi na strach i silne emocje. Wiem, że owinąłem ciało żony w stretch (folia do pakowania – PAP). Nie pamiętam okoliczności. Nie wiem, po co zawijałem ciało po morderstwie. Nie wiem, czym się kierowałem. Nie miałem planu. Nie planowałem zabójstwa, ani też dalszych czynności” – mówił.

 

Piotr Sz. zapakował później ciało do swojego samochodu. Porzucił je w lesie w okolicy Dąbrowy Górniczej. Następnego dnia poszedł normalnie do pracy w straży miejskiej. Kontaktował się z rodziną żony. Rozmowy dotyczyły drobnych spraw. Później ponownie zatelefonował do teściowej, pytając o Izabelę. Kobieta postanowiła sprawdzić, czy córka jest w mieszkaniu. Drzwi były otwarte, a w środku znajdowały się dokumenty i telefon córki. To ją zaniepokoiło. Wówczas Sz. powiadomił telefonicznie policję o możliwości zaginięcia. Rozpoczęły się poszukiwania.

 

„Wtedy zaczęło do mnie docierać, co tak naprawdę się stało. Bałem się przyznać do zdarzenia z poprzedniego dnia. Brnąłem w to, że ona zaginęła. (…) Nie mogę cofnąć czasu. Zrobiłbym wszystko, by żyła” – mówił oskarżony.

 

Sędzia Jarosław Sablik poinformował, że kolejna rozprawa odbędzie się 29 stycznia.

 

Mec. Łukasz Hałatek, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, w rozmowie z dziennikarzami powiedział, że w sytuacji, gdy zostaje zamordowana kobieta w ciąży, nie można mówić o jakichkolwiek okolicznościach łagodzących. Zapowiedział, że będzie się domagał kary dożywocia. Prokurator Moś-Brachowska wskazała, że jest zbyt wcześnie, by o tym mówić.

 

Do zbrodni doszło 17 października 2019 r. Piotr Sz. zgłosił dzień później zaginięcie żony. Ruszyły poszukiwania. Policjanci od początku nie dawali wiary podawanym przez mężczyznę okolicznościom zaginięcia. Zebrane informacje uzasadniały podejrzenie, że Piotr Sz. miał udział w zniknięciu żony. Mężczyzna został zatrzymany. 19 października przypadkowa osoba natknęła się w lesie na ciało kobiety. Następnego dnia Piotr Sz. został aresztowany.

 

 

(PAP)

 

autor: Marek Szafrański

 

szf/ lena/

 

 

Lewiatan: Apelujemy do rządu o uzgodnienie planu odmrażania gospodarki

0

Apelujemy do rządu o podjęcie rozmów z przedstawicielami przedsiębiorców i pilne ustalenie planu odmrażania gospodarki – napisała we wtorek Konfederacja Lewiatan w liście skierowanym do premiera Mateusza Morawieckiego.

Przedstawiciele Lewiatana proponują powołanie specjalnego zespołu z udziałem przedsiębiorców i epidemiologów, który jak najszybciej przygotuje wytyczne rozmrażania branż bezpośrednio lub pośrednio dotkniętych lockdownem.

 

„Jesteśmy przekonani, że możemy znaleźć takie rozwiązanie, które pozwoli uchronić firmy i stworzone przez nie miejsca pracy, a jednocześnie nie powiększać znacząco zagrożenia epidemiologicznego, nawet jeśli wymagać to będzie jeszcze większego wysiłku niż dotychczas” – czytamy w liście.

 

Lewiatan zaznacza, że w obecnej sytuacji potrzebne są nadzwyczajne rozwiązania, które ograniczą skutki pandemii, a równocześnie pozwolą na szybki powrót na ścieżkę wzrostu gospodarczego.

 

„Mamy świadomość, że budżetu nie stać na pełne pokrywanie strat gospodarki przez kolejne miesiące a nawet kwartały, w których przyjdzie nam żyć w cieniu pandemii. Dlatego najlepszym rozwiązaniem byłoby znalezienie polskiej drogi walki ze skutkami pandemii COVID-19, która umożliwi luzowanie obostrzeń w sposób odpowiedzialny, dający szanse na rozpoczęcie działalności na mniejszą skalę i przy dodatkowych obostrzeniach, w miarę zmniejszania liczby zakażeń” – napisano w liście.

 

Konfederacja Lewiatan postuluje, by stopniowo, w reżimie sanitarnym, zacząć znosić obostrzenia w handlu, usługach, hotelarstwie czy gastronomii. Jej przedstawiciele zaznaczają, że przedsiębiorcy z wielu branż są skłonni uruchamiać swoje biznesy nawet przy założeniu 30 proc. obłożenia, np. w hotelach czy restauracjach, o ile skala działalności będzie mogła być zwiększana w miarę ustępowania pandemii. Wskazują, że firmy są też gotowe na stosowanie dodatkowych reżimów sanitarnych i zasad bezpieczeństwa.

 

„Nie możemy dłużej tolerować obecnej sytuacji, w której znalazła się nasza gospodarka i przedsiębiorstwa, zwłaszcza te z branż najbardziej dotkniętych obostrzeniami. Brak rozmów i informacji o czynnikach wpływających na podejmowanie decyzji o obostrzeniach, niemożność zaplanowania budżetu firmy nawet na kilka tygodni do przodu, niespójność stosowanych restrykcji wywołują falę niezadowolenia społecznego, akty nieposłuszeństwa oraz zapowiedzi pozwów zbiorowych wobec skarbu państwa, ale też sprzyjają rozwijaniu się szarej strefy” – napisali przedstawiciele Konfederacji Lewiatan.

 

Zaznaczyli, że wraz z obostrzeniami pojawiają się sposoby ich obchodzenia, które powodują, że kontrolowanie rozwoju pandemii staje się coraz trudniejsze. Wskazali np. że zamiast oficjalnych pobytów w hotelach z zachowaniem reżimów sanitarnych Polacy masowo korzystają z kwater prywatnych, bez zachowania jakichkolwiek zasad bezpieczeństwa.

 

„W obliczu zbliżającej się trzeciej fali pandemii, apelujemy o szybkie podjęcie rozmów dotyczących wypracowania na najbliższe miesiące najważniejszych zasad obowiązujących w życiu i pracy, które przy zachowaniu reżimu sanitarnego pozwolą stopniowo uruchamiać gospodarkę. W wielu krajach, np. Niemczech, Czechach znowu szybko rośnie liczba zachorowań i zgonów. Nie ma powodu, aby uważać, że u nas będzie inaczej. Czeka nas trudny okres, w którym nadal powinna obowiązywać reguła: maseczka, dystans, dezynfekcja” – piszą przedstawiciele Lewiatana.

 

(PAP)

 

autor: Ewa Wesołowska

 

ewes/ mk/

LOT zawiesza od 25 stycznia rejsy z Warszawy m.in. do Wiednia, Luksemburga i Mediolanu

0

Od 25 stycznia do 28 lutego PLL LOT zawiesza rejsy z Warszawy do Duesseldorfu, Luksemburga, Mediolanu, Wiednia – poinformował PAP przewoźnik. Powodem są przedłużające się obostrzenia w wielu krajach z powodu koronawirusa i restrykcje dla pasażerów.

LOT podjął decyzję o całkowitym tymczasowym zawieszeniu połączeń do Duesseldorfu, Luksemburga, Mediolanu i Wiednia na pięć tygodni (w okresie od 25 stycznia do 28 lutego br.), a także połączeń krajowych do Katowic i Poznania (od 1 lutego na okres 4 tygodni) – przekazał LOT w komunikacie przesłanym we wtorek PAP.

 

Ponadto, w styczniu i lutym dalsze ograniczenia liczby połączeń obejmą trasy z Warszawy do Wilna (z 11 do 7 tygodniowo), Zurichu (z 8 do 5 rejsów tygodniowo), Sztokholmu (z 7 do 6 rejsów tygodniowo), Paryża, Amsterdamu i Kopenhagi (z 7 do 5 rejsów tygodniowo), Genewy i Bukaresztu (z 6 do 5 rejsów w tygodniu), Sofii (z 5 do 4 rejsów w tygodniu).

 

Rejsy z Warszawy na lotnisko Londyn-Heathrow od piątku 22 stycznia br. do 28 lutego br. będą wykonywane trzy razy w tygodniu – w środy, piątki, niedziele. W zależności od sytuacji epidemicznej, przewoźnik będzie reagował na połączenia na tej trasie.

 

„Początek Nowego Roku, nawet pomimo nieznacznego odbudowania ruchu pasażerskiego w czasie świąt to okres, w którym branża lotnicza dalej odnotowuje ogromne straty. Ze względu na przedłużające się obostrzenia w wielu krajach, a także nowe restrykcje nakładane na pasażerów, popyt na podróże lotnicze drastycznie spada” – tłumaczy LOT.

 

Narodowy przewoźnik podkreśla, że do 31 stycznia br. wszystkie osoby przylatujące do Polski z zagranicy muszą przejść obowiązkową kwarantannę. Ponadto, ze wszystkich krajów, do których połączenia wykonuje LOT, tylko sześć nie wymaga od przylatujących Polaków okazania negatywnych wyników testu lub przejścia kwarantanny.

 

Od poniedziałku wszyscy przyjeżdżający do Wielkiej Brytanii muszą mieć negatywny wynik testu na obecność koronawirusa. Zamknięto także wszystkie „korytarze podróżne”, co oznacza, że nie ma już państw, z których można przyjeżdżać bez konieczności odbycia 10-dniowej kwarantanny.

 

LOT zapewnia, że w wszystkich wprowadzanych zmianach pasażerowie są informowani na bieżąco. „Pasażerom odwołanych rejsów oferujemy między innymi wybór nowej daty lotu, zamianę wartości biletu na voucher, a także zgłoszenie wniosku o zwrot. Mając na uwadze komfort pasażerów, wydłużyliśmy ważność wszystkich voucherów LOT-u, także dokumentów wystawionych pomiędzy marcem a październikiem ub. roku, do 24 miesięcy” – przekazał przewoźnik.

 

(PAP)

 

autor: Aneta Oksiuta

 

aop/ pad/

Kradł paliwo na stacjach i kierował mając 4 promile alkoholu

0

Policjanci z Tuszyna (Łódzkie) zatrzymali dwóch mężczyzn, którzy ukradli paliwo na dwóch stacjach benzynowych. Okazało się, że siedzący za kierownicą 30-latek ma prawie 4 prom. alkoholu w organizmie; pijany był również pasażer. Obaj odpowiedzą przed sądem za kradzież.

„W poniedziałek przed godz. 22 patrol z tuszyńskiego komisariatu przejeżdżał przez miejscowość Zofiówka, gdzie policjanci zauważyli czerwonego volkswagena golfa, którego opis usłyszeli kilkadziesiąt minut wcześniej w komunikacie dotyczącym kradzieży paliwa na terenie gminy Rzgów. Z dwóch stacji benzynowych skradziono paliwo o łącznej wartości blisko 300 zł” – przekazała PAP Aneta Kotynia z komendy powiatu łódzkiego wschodniego.

 

Policjanci natychmiast zatrzymali pojazd do kontroli. Kierował nim 30-letni mieszkaniec Tuszyna – badanie trzeźwości wykazało prawie 4 promile alkoholu w jego organizmie. Z kolei pasażer miał blisko 3,5 promila.

 

Rozpytywani o kradzież mężczyźni przyznali, że jakiś czas temu byli na stacjach benzynowych i tankowali paliwo, jednak nie pamiętali szczegółów tych wizyt.

 

Obaj odpowiedzą teraz przed sądem za kradzież paliwa, a 30-latek dodatkowo za kierowanie pod wpływem alkoholu, za co grozi do 2 lat więzienia.

 

(PAP)

 

autorka: Agnieszka Grzelak-Michałowska

 

agm/ mark/

Portugalia: Rząd nie chce twardego lockdownu; niektórzy lekarze domagają się “prawdziwej izolacji ludności”

0

Rząd Portugalii wprowadził we wtorek nowe restrykcje sanitarne z powodu wysokiej liczby zakażeń koronawirusem. Mają być one uzupełnieniem do obowiązujących od piątku przepisów o nowym lockdownie. Tymczasem Izba Lekarska Portugalii domaga się “wprowadzenia natychmiast prawdziwej izolacji społecznej”.

Zgodnie z nowymi obostrzeniami od wtorku wprowadzono zakaz sprzedaży produktów spożywczych przy sklepowych ladach. Zamknięto również działające w centrach handlowych placówki gastronomiczne. Wyjątkiem są restauracje, które kierują gotowe posiłki bezpośrednio do domów klientów.

 

Rząd premiera Antonia Costy ogłosił także natychmiastowy zakaz prowadzenia na terenie sklepów akcji promocyjnych.

 

Wśród nowych obostrzeń jest również nakaz zamknięcia wszystkich placówek, które w ciągu dnia organizują zajęcia dla osób w wieku emerytalnym.

 

Socjalistyczny rząd sprecyzował, że nowe restrykcje służą “pozostawaniu w domach jak największej liczby” obywateli Portugalii. Wskazał, że podczas pierwszych dni obowiązywania lockdownu doszło do wielu nadużyć, dlatego od soboty przywrócony zostanie weekendowy zakaz funkcjonowania placówek handlowych po 13.00.

 

Tymczasem we wtorek szef portugalskiej Izby Lekarskiej (OM) Miguel Guimaraes ponownie wezwał rząd Costy do “prawdziwej izolacji ludności”. Przyznał, że obowiązujący od piątku lockdown nie ma nic wspólnego z przymusową kwarantanną, której podlegali obywatele w marcu i kwietniu 2020 roku, a obywatele wychodzą z domów bez uzasadnionych przyczyn.

 

“Sytuacja epidemiczna w kraju jest dramatyczna. Przekroczyliśmy już czerwoną linię” – powiedział szef OM wskazując, że drugi lockdown znacząco odbiega od obostrzeń z pierwszej izolacji społecznej, podczas której zamknięte były m.in. szkoły i uczelnie wyższe oraz większość sklepów.

 

Z Lizbony Marcin Zatyka (PAP)

 

zat/ ap/

Sondaż: Czy lockdown jest interesie Niemiec? Aż 40 proc. Niemców popiera jego zaostrzenie!

0

40 proc. osób opowiedziało się za zaostrzeniem istniejących środków w celu powstrzymania pandemii Covid-19 w Niemczech, a 21 proc. jest za utrzymaniem dotychczasowych ograniczeń – wynika z sondażu instytutu badań opinii YouGov na zlecenie niemieckiej agencji prasowej dpa.

Tylko 13 proc. chciałoby zaprzestania lockdownu, a 17 proc. jego złagodzenia.

 

Kanclerz Niemiec Angela Merkel rozmawia we wtorek z premierami krajów związkowych na temat dalszego przedłużenia twardego lockdownu, który wprowadzono w połowie grudnia, zamykając większość sklepów, hoteli i restauracji, a także szkół i przedszkoli. Ponadto możliwe są kolejne obostrzenia, mające zapobiegać rozprzestrzenianiu się w Niemczech wysoce zaraźliwych mutacji wirusa.

 

Omawiane są np. nowe przepisy dotyczące pracy zdalnej, godziny policyjnej i rozszerzenie wymogu posiadania maseczek. Akceptacja dla takich środków jest stosunkowo wysoka.

 

W ankiecie 70 proc. uczestników opowiedziało się za zobowiązaniem firm do umożliwienia pracy z domu w czasie lockdownu. 56 proc. jest za godziną policyjną, a 36 proc. jest jej przeciwnych.

 

Od poniedziałku w autobusach, pociągach i sklepach w Bawarii należy nosić maseczki typu FFP2, które szczególnie dobrze chronią przed przenoszeniem wirusa. 60 proc. popiera rozszerzenie tego środka zapobiegawczego na całe Niemcy, a 36 proc. również jest za tym, ale pod warunkiem, że maski będą dla wszystkich bezpłatne.

 

40 proc. respondentów opowiada się za utrzymaniem zamknięcia szkół, zaś 37 proc. uważa, że nauczanie bezpośrednie powinno być ponownie możliwe z ograniczeniami. 16 proc. jest za normalizacją działalności szkół.

 

43 proc. pytanych jest przeciwnych ograniczaniu ruchu autobusów i pociągów, a 39 proc. jest za tym rozwiązaniem. Tylko 10 proc. badanych jest za całkowitym zawieszeniem lokalnego transportu publicznego.

 

Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)

 

bml/ cyk/ ap/

Kontrowersyjna decyzja Illinois o szczepieniu więźniów przeciw koronawirusowi

0

Więźniowie znaleźli się w drugiej grupie osób wyznaczonych do szczepienia przeciw koronawirusowi – wynika z informacji departamentu zdrowia Illinois. Decyzja już wzbudziła kontrowersje.

 

W grudniu w całych Stanach Zjednoczonych rozpoczęło się szczepienie pracowników służby zdrowia a   następnie osób mieszkających w ośrodkach opiekuńczych. Zgodnie z zapowiedzią drugi etap, 1B rozpocznie się w Illinois 25 stycznia. Szczepionkę mają otrzymać między innymi osoby powyżej 65 roku życia, nauczyciele, pracownicy ośrodków opiekuńczych dla dzieci, pracownicy sklepów spożywczych i urzędu pocztowego a także więźniowie.

Ci ostatni zostali dodani do etapu 1B. Oznacza to, że osoby odbywające w więzieniach kary za różne przestępstwa będą miały pierwszeństwo przed mieszkańcami Illinois poniżej 65 roku życia, borykającymi się często z problemami zdrowotnymi. Grupa od 16 do 65 lat została ujęta dopiero w fazie szczepień 1C.

„Stawiamy zdrowie więźniów przed ludźmi, którzy są chorzy. To jest dla mnie niezrozumiałe” – powiedział stanowy senator Dan   McConchie. Z kolei amerykańska organizacja obrony praw cywilnych (ACLU) pochwaliła decyzję gubernatora J.B. Pritzkera o umieszczeniu więźniów w kolejnej grupie osób wyznaczonych do szczepienia.

 

BK

Pilzno: Wyziębieni Marokańczycy z odmrożonymi stopami błąkali się wśród domów

0

Dwóch młodych Marokańczyków zostało zatrzymanych w Pilźnie (Podkarpackie). Błąkali się między domami, byli zdezorientowani, wyziębieni, głodni i mieli odmrożone stopy. Obecnie ich stan zdrowia jest zadowalający – przekazał we wtorek PAP BiOSG.

Rzeczniczka Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej mjr Elżbieta Pikor poinformowała we wtorek PAP, że dwóch błąkających się w Pilźnie w okolicach prywatnych posesji cudzoziemców zostało zatrzymanych w sobotę przez policję i przekazanych Straży Granicznej.

 

Byli zdezorientowani, wyziębieni i głodni; nie mieli przy sobie dokumentów, nie znali języka i nie potrafili się z nikim porozumieć.

 

„Obaj wskazywali na stopy i mieli problem z poruszaniem się. Wezwano karetkę pogotowia. Okazało się, że mężczyźni nie mogą chodzić, bo mają odmrożone stopy. Trafili do dębickiego szpitala” – wyjawiła mjr Pikor.

 

Po opatrzeniu w szpitalu zostali przekazani funkcjonariuszom Straży Granicznej z Rzeszowa. Rzeczniczka BiOSG zapewniła, że obecnie stan zdrowia cudzoziemców jest zadowalający, obaj czują się dobrze.

 

Dodała, że są to obywatele Maroka w wieku 22 i 29 lat. W trasę do Europy wybrali się jesienią ubiegłego roku. Z ich wyjaśnień wynika, że celem ich podróży miały być Niemcy, gdzie chcieli podjąć pracę zarobkową.

 

„Z relacji mężczyzn wynika, że większość trasy przebyli na własną rękę, idąc pieszo lub korzystając z pomocy przypadkowo napotkanych osób. Jak mówią, nie spodziewali się w Europie tak niskich temperatur, stąd nie byli odpowiednio ubrani, nie mieli też stosownego obuwia” – wyjawiła rzeczniczka BiOSG.

 

Podkreśliła jednocześnie, że biorąc pod uwagę okoliczności zatrzymania obcokrajowców oraz panujące warunki pogodowe, „jest wielce prawdopodobne”, że interwencja policji i udzielona pomoc lekarska „uratowała im zdrowie, a może nawet i życie”.

 

Decyzją Sądu Rejonowego w Rzeszowie Marokańczycy zostali umieszczeni w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców w Przemyślu. Trwa postępowanie wyjaśniające w ich sprawie.

 

(PAP)

 

Autor: Agnieszka Pipała

 

api/ robs/

Mosbacher żegna się z Polską kończąc misję ambasadora USA w Warszawie

0

Georgette Mosbacher w nagraniu wideo umieszczonym w mediach społecznościach żegna się z Polską w przeddzień zakończenia swej misji w Warszawie. Podkreśliła, że pożegnanie jest dla niej trudne i wyraziła dumę z tego co udało się osiągnąć w relacjach polsko-amerykańskich podczas jej kadencji.

Georgette Mosbacher objęła stanowisko Ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce w sierpniu 2018 r. nominowana na to stanowisko przez prezydenta Donalda Trumpa. W środę 20 stycznia na prezydenta USA zaprzysiężony zostanie Joe Biden zwycięzca ubiegłorocznych wyborów prezydenckich.

 

„Jestem dumna z tego, co udało nam się osiągnąć w polsko-amerykańskich relacjach podczas mojej kadencji, która jutro dobiega końca. Polska i Polacy mają szczególne miejsce w moim sercu i pożegnanie jest dla mnie bardzo trudne. Nie mówię więc do widzenia – mówię do zobaczenia!” – napisała ambasador we wtorek na Twitterze.

 

W dołączonym do wpisu nagraniu podsumowała swą kadencję ambasadorską. Oświadczyła, że „jednym z najbardziej zaszczytnych momentów jej życia był dzień, gdy prezydent Trump poprosił ją o przyjęcie stanowiska ambasador USA w Polsce”.

 

„Minęły ponad dwa lata i jestem dumna z naszych wspólnych dokonań na rzecz umacniania relacji miedzy Polską i USA” – podkreśliła.

 

„Każda minuta w Polsce byłą dla mnie prawdziwą radością, a Polaków darzy szczerym uczuciem. Przyjęliście mnie z otwartymi ramionami. Poczytuję sobie za zaszczyt, że mogłam reprezentować Stany Zjednoczone w Waszym wspaniałym kraju” – powiedziała Mosbacher. Dodała, że niestety jej pobyt w Polsce dobiegł końca i 20 stycznia zgodnie z wieloletnią tradycja ustąpi ze stanowiska.

 

Stwierdziła, że przez czas jej kadencji w Polsce odnotowaliśmy wiele osiągnieć, „dzięki niewiarygodnej pracy jej zespołu w ambasadzie”. W tym kontekście przypomniała, że podczas jej urzędowania Polska przystąpiła do programu ruchu bezwizowego z USA. Zdaniem Mosbacher to historyczny kamień milowy, który będzie się przyczyniać do umacniania relacji międzyludzkich przez kolejne dziesięciolecia.

 

Wspominiała też o wspólnej deklaracji dotyczącej polskiego programu energetyki jądrowej, wsparciu dla inicjatywy Trójmorza i sprawach wojskowe – umocnieniu wschodniej flanki NATO, ustanowieniu wysuniętego dowództwa V Korpusu Sił Lądowych USA z siedzibą w Poznaniu.

 

Mosbacher stwierdziła, że te osiągnięcia przetrwają długo po jej wyjeździe z Warszawy.

 

W osobistej części wypowiedzi zapewniła, że głębi serca zawsze będzie tęskniła za czasem spędzonym w Polsce. „Nie wyjeżdżam jednak na zawsze. Będę wracać, bo moje przywiązanie i miłość do Polski nie przeminą, zamierzam więc Polskę odwiedzać” – powiedziała Mosbacher.”Niech Bóg błogosławi Polsce, Niech Bóg błogosławi Stanom Zjednoczonym Ameryki” – powiedziała ustępująca ambasador.

 

W nagraniu wystąpienie Mosbacher przeplatane jest zdjęciami z czasu jej misji w Polsce i spotkań z najważniejszymi politykami, czy momentów ważnych dla obu krajów, np. podpisania umowy o współpracy obronnej z USA.

 

 

(PAP)

 

autor: Aleksander Główczewski

 

ago/ mok/

Biblioteka Narodowa: Bezpłatne audiobooki w POLONA.PL

0

Biblioteka internetowa Wolne Lektury na zamówienie Biblioteki Narodowej przygotowała 70 audiobooków dostępnych bezpłatnie w bibliotece cyfrowej POLONA.PL i na stronie wolnelektury.pl – podała we wtorek BN. Będzie tam można posłuchać dzieł m.in. Norwida, Żeromskiego, Leśmiana, Orzeszkowej.

Audiobooki można pobrać z biblioteki cyfrowej POLONA.PL bez konieczności logowania. Wystarczy ze strony wybranego utworu kliknąć w ikonę „Pobierz”, widoczną w prawym górnym rogu, i wybrać audiobook w formacie MPEG. Pełna lista dostępna jest pod adresem: https://www.bn.org.pl/w-bibliotece/4168-bezplatne-audiobooki-w-polona.pl.html.

 

Biblioteka Narodowa wskazała, że „wybrano utwory, które dotychczas nie były dostępne w postaci audiobooka”. Wśród propozycji klasyka literatury polskiej, książki dla najmłodszych, lektury szkolne oraz utwory polskich i zagranicznych pisarzy (Antoine de Saint-Exupéry, Jules Verne, George Gordon Byron, Charles Dickens). W POLONA.PL można posłuchać dzieł m.in. Ignacego Krasickiego, Joanny Papuzińskiej, Janusza Korczaka, Bolesława Leśmiana, Gabrieli Zapolskiej, Elizy Orzeszkowej, Josepha Conrada, Brunona Schulza, Stefana Żeromskiego.

 

W gronie autorów nie zabrakło utworów patrona roku 2021 Cypriana Kamila Norwida czy lektury tegorocznego Narodowego Czytania „Moralności Pani Dulskiej”.

 

„Zachęcamy wszystkich do pobierania i słuchania audiobooków nie tylko dla przyjemności. W czasie epidemii pozwolą wielu grupom – w szczególności uczniom i nauczycielom – w zdobyciu potrzebnych im materiałów do nauki i pozwolą na dostęp do treści w wygodnej formie” – napisano na stronie BN.

 

Poinformowano, że „udostępnienie audiobooków było możliwe dzięki realizacji Priorytetu 4 Udostępnienie publikacji w formatach cyfrowych w ramach Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa – którego operatorem jest Biblioteka Narodowa”.

 

Biblioteka Narodowa podała, że „w bibliotece cyfrowej POLONA.PL można także odkrywać ponad 3 miliony innych publikacji cyfrowych – książek, czasopism, rękopisów, starodruków, map, rysunków, grafik, fotografii, pocztówek, nut i druków ulotnych”. „To obecnie jedna z największych bibliotek cyfrowych w Europie” – podkreślono.

 

Wolne Lektury to jedna z najpopularniejszych bibliotek internetowych w Polsce, udostępniająca ponad 5600 utworów w formie przyjaznej dla użytkownika. Oprócz lektur szkolnych w swojej ofercie ma klasykę literatury polskiej i światowej, a także utwory wielu współcześnie żyjących autorów – zarówno prozaików, jak i poetów. Biblioteka jest prowadzona przez fundację Nowoczesna Polska.

 

(PAP)

 

autor: Katarzyna Krzykowska

 

ksi/ dki/

Chorwacja: Dyskusja na temat Nenady Bjelicy i jego potencjalnej kandydatury na szkoleniowca Polski

0

Od „okazja, której nie może przegapić” po „to nasz trener i następny selekcjoner Chorwacji” – w chorwackich mediach toczy się dyskusja na temat Nenady Bjelicy i jego potencjalnej kandydatury na szkoleniowca piłkarskiej reprezentacji Polski.

Zwolnienie Jerzego Brzęczka odbiło się głośnym echem w zagranicznych mediach. Chorwaccy dziennikarze cytują Bjelicę, który nie ukrywa, że rozmawiał z prezesem PZPN Zbigniewem Bońkiem, ale tłumaczy też, że ma ważny kontrakt w Osijeku i na tej pracy się skupia. W Chorwacji twierdzą, że Bjelica zostanie selekcjonerem, ale… ojczystej reprezentacji i nastąpi to po mistrzostwach Europy.

 

Komentarze chorwackich mediów dot. przyszłości Bjelicy są zróżnicowane. Od „zakończ etap i idź dalej”, „praca z polską reprezentacją to okazja, której nie może przegapić, a jeśli odmówi, to jest szalony lub naprawdę kocha Osijek”, po „to jest nasz trener i następny selekcjoner Chorwacji po Zlatko Dalicu” czy „tylko Chorwacja!” i „Bjelica urodził się w Osijeku i na pewno nie rozpocznie w tym momencie nowego projektu”.

 

Dziennik „24 sata” podkreśla, że Brzęczek wprowadził polską kadrą na Euro, ale zdarzały mu się nieudane mecze, a ogromna presja ze strony kibiców i dziennikarzy sprawiła, że pożegnał się ze stanowiskiem. W ich opinii mógłby go zastąpić Bjelica, który wykonał świetną pracę z Lechem Poznań, a poza swymi bezsprzecznymi atutami trenerskimi ma też przewagę nad konkurentami w postaci znajomości polskich realiów futbolowych i języka.

 

Bjelica tymczasem ma zadanie do wykonania w Osijeku. Jego zespół zajmuje drugie miejsce w tabeli ekstraklasy, mając tyle samo punktów co broniące tytułu Dinamo Zagrzeb – po 33, ale dwa spotkania więcej rozegrane.

 

49-letni trener, rówieśnik Brzęczka, nie obawia się ani wyzwań, ani podejmowania trudnych decyzji. Kilka dni temu ukarał finansowo dwóch Brazylijczyków, a jednego też odsunął od drużyny, za naruszenie dyscypliny podczas zgrupowania w miejscowości Rovinj. O szczegółach nie chciał się wypowiadać, choć przyznał, że nie po raz pierwszy złamali regulamin.

 

Dotychczas największym sukcesem NK Osijek było wywalczenie Pucharu Chorwacji w 1999 roku. Kibice mają nadzieję, że z Bjelicą na ławce ten zespół wreszcie sięgnie po mistrzostwo; w lidze najwyżej był trzeci. W NK Osijek karierę zaczynał słynny piłkarz Davor Suker, dziś szef chorwackiej federacji.

 

(PAP)

 

giel/ pp/

Włoskie media: Giampaolo kandydatem na trenera reprezentacji Polski

0

Marco Giampaolo, zwolniony w poniedziałek z Torino, jest poważnie brany pod uwagę jako kandydat na selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski – informują we wtorek sportowe media we Włoszech. Piszą o tym, że zwolnienie Jerzego Brzęczka to wielkie zaskoczenie.

„Coś niebywałego wydarzyło się w Polsce; nagle zwolniony został trener reprezentacji Jerzy Brzęczek, może go zastąpić zwolniony przez Torino Giampaolo” – podkreśla portal Serieanews.

 

Zaznacza, że wiadomość o zdymisjonowaniu Brzęczka „runęła jako grom z jasnego nieba” i że całkowitą odpowiedzialność za tę decyzję wziął na siebie szef PZPN Zbigniew Boniek.

 

Według tego portalu 53-letni Marco Giampaolo jest poważnym kandydatem na następcę Brzęczka, na co – jak zaznacza – wskazuje też moment jego zwolnienia dokładnie w chwili, gdy Włoch odchodzi z turyńskiego klubu. Kładzie też nacisk na to, że Giampaolo jest „ceniony” przez PZPN i zna wielu zawodników, z którymi pracował. Wymieniono w tej grupie: Karola Linettego, Piotra Zielińskiego, Krzysztofa Piątka i Bartosza Bereszyńskiego.

 

„Boniek chce Giampaolo” – informuje też portal Calcionews24, a wtóruje mu m.in. „La Gazzetta dello Sport”.

 

Wiele włoskich mediów zaznacza, że zwolnienie Brzęczka to ogromna niespodzianka i że nikt w świecie piłki nie spodziewał się takiego „szokującego rozwiązania”. Jak dodają, zawarcie porozumienia z włoskim szkoleniowcem jest już ponoć blisko.

 

Urodzony 2 sierpnia 1967 roku w Szwajcarii (Bellinzona) Giampaolo jako piłkarz występowało we włoskich klubach niższych klas, m.in. Giulianova Calcio, AS Gubbio i Fidelis Andria. Karierę zakończył w 1997 roku.

 

W 2000 roku rozpoczął pracę szkoleniową, początkowo w roli asystenta (Pescara, Giulianova, Treviso). W 2004 roku objął samodzielnie Ascoli, a następnie trenował kolejno: Cagliari, Sienę, Catanię, Cesenę, Brescię, Cremonese, Empoli, Sampdorię Genua, AC Milan (w 2019 roku) i ostatnio Torino.

 

Znany jest jako szkoleniowiec, który wypromował wielu ciekawych piłkarzy. Nie poradził sobie jednak w najsłynniejszym z klubów, w których pracował, czyli Milanie. Został tam zatrudniony w czerwcu 2019, po dobrych wynikach z Sampdorią, ale już kilka miesięcy później – w październiku – władze „Rossonerich” postanowiły się z nim rozstać, po czterech porażkach w siedmiu meczach.

 

Giampaolo zna dobrze polskich piłkarzy, wielu prowadził w swoich klubach. Np. w Empoli Piotra Zielińskiego i Łukasza Skorupskiego, w Milanie Krzysztofa Piątka, a Sampdorii Genua – Bartosza Bereszyńskiego, Dawida Kownackiego i Karola Linettego, z którym później pracował w Torino.

 

Z Rzymu – Sylwia Wysocka (PAP)

 

sw/ bia/ pp/

 

Gubernator Pritzker zamówił pizzę dla żołnierzy Gwardii Narodowej w Waszyngtonie

0

Gubernator J.B. Pritzker zamówił pizzę dla żołnierzy Gwardii Narodowej Illinois, oddelegowanych do Waszyngtonu. Mają oni zapewnić bezpieczeństwo podczas jutrzejszej inauguracji Joe Bidena na prezydenta USA.

 

W niedzielę wieczorem dostawa z pizzą dotarła do żołnierzy. Zdjęcia opublikowano na Facebooku Gwardii Narodowej. W ubiegłym tygodniu Pritzker wysłał do amerykańskiej stolicy 200 gwardzistów a na prośbę federalnego departamentu obrony zgodził się na oddelegowanie kolejnych 100. Przypomnijmy, że to gubernator jest zwierzchnikiem sił stanowej Gwardii Narodowej.

 

BK

Od piątku będzie można zwiedzać lodowy zamek w Lake Geneva

0

Od piątku w Lake Geneva w Wisconsin czynny będzie lodowy zamek. Ze względu na pandemię koronawirusa zwiedzający będą musieli dostosować się do ścisłych restrykcji.

W zimowej atrakcji w Geneva National Resort and Club są między innymi lodowe tunele, zjeżdżalnie i fontanny. Konstrukcja jest podświetlona. Zwiedzający zobowiązani są do noszenia maseczek ochronnych twarzy i zachowania dystansu społecznego.

Lodowe zamki podziwiać można także w Dillon w Kolorado, w Midway w stanie Utah i w North Woodstock w New Hampshire. Sprzedaż biletów do tego w Lake Geneva rozpoczyna się już dziś.  Szczegółowe informacje  i bilety dostępne są TUTAJ.  

 

BK

Covidowe osiedle pod Warszawą. Ministerstwo klimatu odpowiada: „inwestycja nie była zwolniona z przestrzegania przepisów”

0

Co dalej z „covidowym osiedlem” pod Warszawą? Ministerstwo klimatu tłumaczy – deweloper powinien przestrzegać przepisów dotyczących ochrony środowiska.

Pod Warszawą, w gminie Stare Babice, jeden z deweloperów chciał wykorzystać przepisy specustawy Covid-19. Na jej mocy przez kilka miesięcy można było bowiem budować wbrew planom zagospodarowania i nie zważając na prawo budowlane. Inwestycję „Projekt Sawa” – która wypłynęła we wrześniu ubiegłego roku powszechnie krytykowano.

 

Ministerstwo rozwoju, a także ministerstwo środowiska mówiło, że to niedopuszczalne. Złożono zawiadomienie do prokuratury. Z co najmniej dziwnych przepisów – pozwalających m.in. na budowę „covidowego osiedla” domków jednorodzinnych w rezerwacie przyrody – tłumaczyć musiało się teraz ministerstwo klimatu. To odpowiedź na interpelację grupy posłów Koalicji Obywatelskiej w sprawie budowy w gminie Stare Babice, na „styku” z warszawskim Bemowem.

 

„Uwzględniając cel przepisów specustawy COVID-19 wydaje się, że budowa 15 budynków mieszkalnych jednorodzinnych wolnostojących na działce nr ewid. 180, obręb 0010 Janów, w gm. Stare Babice, nie zalicza się do inwestycji, o których mowa w art. 12 specustawy COVID-19” – tłumaczy Małgorzata Golińska, wiceminister klimatu i środowiska. Wiceminister odniosła się także do samej specustawy. Wyjaśniała, że owszem można było budować z pominięciem przepisów, ale nie tylko dotyczących środowiska. Wskazała, że nie stosowało się przepisów:

 

    • prawa budowlanego

 

    • ustawy o ochronie zabytków

 

    • ustawy o planowaniu przestrzennym.

 

Na szczęście przepisy pozwalające na tak znaczne omijanie przepisów zostały już skorygowane. „Biorąc pod uwagę, że przedmiotowa inwestycja realizowana jest w Warszawskim Obszarze Chronionego Krajobrazu, otulinie Kampinoskiego Parku Narodowego oraz w otulinie rezerwatu Łosiowe Błota, należałoby tym bardziej przeprowadzić analizę środowiskową” – tłumaczy Golińska.

 

Dodaje, że deweloper powinien przestrzegać zakazu budowania w miejscach chronionego krajobrazu. Sprawa trafiła do sądu. Jako, że naruszono przepisy przyrodnicze, oskarżycielem posiłkowym została Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Warszawie.

 

Piotr Wróblewski aip

Tomasz Gollob: „Czuję swoje nogi, stopy i palce”. Mistrz zdradza, o czym marzy

0

Były żużlowiec opowiedział o swoim zdrowiu, planach i marzeniach w programie „Trzeci Wiraż” Marcina Majewskiego, na antenie nSport+. Od dramatycznego wypadku w Chełmnie minęły już prawie cztery lata.

 

Przypomnijmy: 23 kwietnia 2017 roku Gollob trenował na motocrossowym torze. Miał wypadek, który skończył się bardzo poważnymi obrażeniami: przerwaniem rdzenia kręgowego czy stłuczeniem serca i płuc. Prosto z toru sportowiec trafił do bydgoskiego szpitala wojskowego. Jego stan był bardzo poważny. Przeszedł operację, długo był w śpiączce farmakologicznej. Potem poddał się żmudnej rehabilitacji, szukał sposobu na poprawę zdrowia, na walkę z ogromnym bólem, który – jak zdradził, towarzyszy mu codziennie.

 

Gollob walczy też o odzyskanie władzy w nogach – póki co, porusza się na wózku inwalidzkim. Teraz, w programie „Trzeci Wiraż” w nSport+, Gollob wspominał czas tuż po wypadku:

 

– Czułem się, jakbym zderzył z czołgiem – powiedział. Przyznał, że pierwsze miesiące po wypadku były bardzo trudne również psychicznie, dla niego i jego najbliższych. – Moja mama mocno przeżywała każdą moją kontuzję, sporo się napłakała. Moje pierwsze miesiące w szpitalu były czasem, gdy łzy płynęły same. Gdy się budziłem rano, poduszka była mokra od łez – dodał. Od tamtego czasu wiele się zmieniło.

 

– Jest różnica, widzę progres. Zaczynam się w miarę normalnie poruszać, chociaż nadal kosztuje mnie to sporo wysiłku – przyznał. – Coś dobrego się dzieje, a przypadku takim jak mój, człowiek cieszy się z każdej małej rzeczy. Gollob zdradził też coś, co napawa optymizmem.

 

 Ja bardzo dobrze czuję swoje nogi, prawą, lewą, stopy i palce. Tego nie czułem cztery lata temu – wyznał. – Wciąż jest ból, który towarzyszy mi codziennie, największy w nocy i nad ranem. Ale lekarze mówią, że to dobrze, bo jak boli, to znaczy, iż żyję. Oczywistym jest, że największym marzeniem Tomasza Golloba jest w tej chwili powrót do sprawności. – To, żeby była możliwość naprawienia tej zepsutej części we mnie. Może to się uda. A jeśli to się uda, to jakie jest kolejne marzenie – zapytał Marcin Majewski.

 

– Przejechać się motocyklem – odparł Gollob. – Może nie na sto procent, ale chętnie bym parę kółek przejechał.

 

Tomasz Gollob obecnie jest dyrektorem sportowym Polonii Bydgoszcz, doradza nie tylko zawodnikom, ale też prezesowi klubu Jerzemu Kanclerzowi. Spełnia się również w roli eksperta i komentatora meczów żużlowych w nc+.

 

mk aip

Co grozi pracownikowi za brak zgody na szczepienie przeciw COVID-19?

0

Jakie konsekwencje grożą pracownikowi za brak zgody na szczepienie przeciw COVID-19? Czy w takiej sytuacji pracodawca może zwolnić pracownika, nie przedłużyć mu umowy lub nałożyć na niego karę porządkową? Poprosiliśmy o komentarz ekspertkę.

Pracodawca może podjąć działania zachęcające do szczepienia przeciw COVID-19, np. zrealizować kampanię informacyjną w firmie albo rozesłać maile do osób zatrudnionych, jednak to do pracownika należy ostateczna decyzja w kwestii przyjęcia szczepionki. Podobnie jak w wielu innych krajach, w Polsce szczepienia przeciw COVID-19 nie są obowiązkowe. Można by wprowadzić taki obowiązek jedynie na drodze odpowiedniej ustawy.

 

– Narodowy Program Szczepień budzi wiele emocji, zarówno wśród pracodawców, jak i pracowników, którzy zgłaszają wątpliwości dotyczące powszechnego szczepienia na COVID-19. Sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie, jednak, – póki co, – pracodawca nie ma możliwości wymuszenia na pracowniku, aby ten się zaszczepił, ponieważ samo szczepienie jest dobrowolne. Potwierdza to m.in. katalog szczepień obowiązkowych zawarty w rozporządzeniu Ministra Zdrowia, w którym nie wymienia się szczepienia na koronawirusa – komentuje Izabela Lubińska, kierowniczka Działu Kadr i Płac w Grupie Progres. – Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby pracodawca zachęcał zatrudnionych oraz kandydatów do szczepień, a w dalszej kolejności – umożliwiał im szczepienie, np. poprzez przyznanie dodatkowego czasu wolnego lub benefitów – dodaje ekspertka.

 

Pracodawca nie może także skłonić pracowników do zaszczepienia się przeciw COVID-19, powołując się na przepisy BHP. Prawo pracy nie przewiduje takiej możliwości, ale aktualny stan prawny może ulec zmianie, ponieważ w toku są prace nad nowelizacją Kodeksu pracy.

 

– Kodeks pracy wskazuje, że jednym z głównych obowiązków pracodawcy jest zapewnienie bezpiecznych i higienicznych warunków pracy oraz dbanie o życie i zdrowie pracowników (art. 207 KP). Mogłoby to sugerować, że pracodawca ma szeroki katalog uprawnień, jednak w dalszym ciągu jest on ograniczony obowiązującymi przepisami, które na tę chwilę nie dają mu możliwości traktowania szczepienia na COVID-19 jako obowiązkowego – wyjaśnia Izabela Lubińska.

 

Pojawia się pytanie, co zrobić, jeżeli większość pracowników zaszczepi się, ale pojedyncze osoby odmówią przyjęcia szczepionki. Niektórzy pracownicy chcą wiedzieć, czy w takiej sytuacji wolno im odmówić wykonywania pracy w jednym pomieszczeniu z niezaszczepioną osobą. Pracownicy zastanawiają się nad interpretacją przepisów w kontekście obowiązku pracodawcy zapewnienia bezpiecznych i higienicznych warunków pracy. Kierowniczka Działu Kadr i Płac w Grupie Progres nie wyklucza możliwości izolowania niezaszczepionych pracowników.

 

– Może dojść do sytuacji, w której pracodawca podejmie decyzję o przeniesieniu nieszczepionego pracownika na inne stanowisko, zmniejszające ryzyko zakażenia pozostałych zatrudnionych. Może się przy tym powołać na aktualne przepisy związane z ochroną zdrowia innych pracowników oraz zasadami BHP. Jeśli takiego stanowiska nie będzie w stanie zapewnić, to dalsze pełnienie obowiązków przez niezaszczepionego pracownika może okazać się niemożliwe i doprowadzić do rozwiązania umowy o pracę – uważa Izabela Lubińska.

 

Kolejną wątpliwość wzbudza zmiana pracy bądź przedłużenie umowy o pracę. Część przedsiębiorców zastanawia się, czy pracodawcy wolno zaznaczyć w ofercie pracy, że szuka zaszczepionych pracowników. Doktor hab. Monika Gładoch, prof. UKSW, stoi na stanowisku, że nie ma takiej możliwości. Jednak również i w tym przypadku ustawodawcy mogliby wskazać grupy pracowników, dla których szczepienie byłoby obowiązkowe. Według Moniki Gładoch dyskwalifikowanie kandydatów bez ważnego szczepienia byłoby aktem dyskryminacji. Ponadto pracodawca nie ma prawa żądać od pracownika podania informacji na temat stanu jego zdrowia czy leczenia, jeżeli nie mają one związku z wykonywaną pracą. Inaczej złamałby przepisy RODO. Dodatkowo w art 21(1) Kodeksu pracy wymieniono dokładnie dane, których podania może żądać pracodawca. Brak aktualnych szczepień przeciw COVID-19 nie może być także przyczyną obniżenia wymiaru czasu pracy.

 

– Na mocy aktualnie obowiązujących przepisów nie ma możliwości zwolnienia pracownika, jak też obniżenia mu etatu tylko ze względu na fakt, że nie poddał się szczepieniu. Takie postępowanie mogłoby być traktowane jako przejaw dyskryminacji. Podobnie, nie można nakładać na zespół kar porządkowych w związku z odmową szczepienia. Zarówno pracodawcy, jak i pracownicy powinni jednak być czujni, bo nie są wykluczane regulacje legislacyjne w tym temacie – podkreśla Izabela Lubińska.

 

Narodowy Program Szczepień jest szeroko komentowany w mediach. Sceptycy wskazują na ewentualne powikłania, a osoby chcące przyjąć szczepionkę przeciw COVID-19 nazywają „królikami doświadczalnymi”. Z drugiej strony miliony Polaków z utęsknieniem wyczekują dnia, kiedy będzie im dane przyjąć pierwszą dawkę szczepionki.

 

– Na tym etapie, mimo początkowych obaw, pracownicy coraz częściej chcą się szczepić. Upatrują w tym szansę na powrót do „normalności” oraz zapewnienie sobie pewnego rodzaju komfortu psychicznego związanego z brakiem ryzyka zachorowania. Oczywiście są też sceptycy, których trudno przekonać do podjęcia decyzji o szczepieniu na COVID-19. Moim zdaniem nadal brakuje programów i akcji edukacyjnych promujących szczepienia na koronawirusa oraz wyjaśniających sens tego działania. Z pewnością pozwoliłyby one na rozwianie wątpliwości i dostarczyłyby pracodawcom argumentów przekonujących oraz zachęcających pracowników do szczepienia przeciwko COVID-19 – podsumowuje Izabela Lubińska.

aip

Bunt przedsiębiorców. Otwierają swoje biznesy. Premier Morawiecki: „Tych, którzy łamią przepisy spotykają kary”

0

Przedsiębiorcy otwierają swoje biznesy. Premier Mateusz Morawiecki przypomniał, że polski rząd przyjął ustawę, która „dodatkowo wzmacnia konsekwencje i są one egzekwowane przez Głównego Inspektora Sanitarnego przy wsparciu Policji”.

 

– W przypadku bardzo wielu przedsiębiorców zadziałało to odpowiednio, zadziałało to jak kubeł zimnej wody- tłumaczył. W sieci dostępna jest Interaktywna Mapa Wolnego Biznesu na której możemy sprawdzić, które lokale są otwarte. – Uważam, że robią jak najbardziej słusznie. Wiele z tych zakazów jest nielogicznych- stwierdził z kolei na antenie Polskiego Radia Paweł Kukiz, przewodniczący ruchu Kukiz’15.

 

Przedsiębiorcy w ramach sprzeciwu przeciwko przedłużeniu lockdownu postanowili otwierać swoje biznesy. Akcja została zapoczątkowana m.in. przez przedsiębiorców z Podhala, którzy ogłosili „góralskie veto”. W mediach społecznościowych trwa akcja #OtwieraMY, gdzie kolejne lokale ogłaszają swoje otwarcie.

 

W sieci dostępna jest także Interaktywna Mapa Wolnego Biznesu, dzięki której możemy sprawdzić które lokale, baseny czy np. siłownie są aktualnie otwarte.

 

Premier Mateusz Morawiecki przypomniał podczas poniedziałkowej konferencji, że polski rząd przyjął ustawę, która „dodatkowo wzmacnia konsekwencje i są one egzekwowane przez Głównego Inspektora Sanitarnego przy wsparciu Policji”. – Tych, którzy łamią przepisy spotykają kary po 30 tys zł lub mniej. W zależności jaka jest szkodliwości i intencjonalność danego czynu- tłumaczył szef rządu.- W przypadku bardzo wielu przedsiębiorców zadziałało to odpowiednio, zadziałało to jak kubeł zimnej wody- dodał. Morawiecki przyznał także, że wie, że „są tacy przedsiębiorcy, ludzie, którzy nie chcą się stosować do przepisów”.

 

– Dlatego raz jeszcze apeluję. Bedzie poprzez Głównego Inspektora Sanitarnego, poprzez Sanepid powiatowy realizować plan kontroli i będziemy egzekwowali obecne przepisy- zapowiedział. – Niestety sytuacja jest na tyle skomplikowana, że musimy cały czas utrzymywać te rygory po to, żeby wirus nie rozlał się w dużo większym zakresie po całym społeczeństwie- dodał.

 

– Trzymam za nich kciuki. Uważam, że robią jak najbardziej słusznie. Wiele z tych zakazów jest nielogicznych – stwierdził w Programie 3 Polskiego Radia Paweł Kukiz, przewodniczący ruchu Kukiz’15. – Restauracje nie mogą działać, a jednocześnie obok nich może toczyć się potężna budowa, na której pracuje kilkudziesięciu robotników posiadających wspólne pomieszczenie socjalne- tłumaczył lider Kukiz’15. – Gdzie tu jest logika- pytał. – Nie dajmy się zwariować.

 

– Pamiętam jak na początku listopada premier Mateusz Morawiecki deklarował, iż w przypadku osiągnięcia zakażalności na poziomie 9,5 tys. dziennie będziemy mieć do czynienia ze strefą żółtą. W strefie żółtej restauracje mogą być otwarte od 6.00 do 21.00- mówił i dodał, że w tej chwili mamy do 2 tygodni taki poziom zakażalności, a jednak cały kraj cały czas jest objęty strefą czerwoną. – Z jednej strony dba się o życie, a z drugiej strony wypuszcza się dzieci w 20 stopniowy mróz do szkoły- dodał. – W tych działaniach nie ma logi, jest chaos.

 

– Tarcza Finansowa 2.0 nie dla beneficjentów, którzy naruszają w zakresie prowadzonej działalności gospodarczej ograniczenia, nakazy i zakazy ustanowione w związku z wystąpieniem stanu epidemii – Tarcza PFR nawiązuje do problematycznych przepisów „ustawy o dobrym Samarytaninie”- wskazuje Biuro Rzecznika MŚP. Biuro zauważa, że pojawiają się wątpliwości, ponieważ nie wiadomo zgodnie z którymi naruszeniami ograniczeń, nakazów i zakazów, ustanowionych w związku z wystąpieniem stanu epidemii, i przez kogo stwierdzonych, jak również w jakim trybie ma być odmawiane wsparcie przedsiębiorcom. Tym bardziej, że w Regulaminie PFR stwierdzono, że „niektóre aspekty Programu 2.0 mają mieć charakter uznaniowy i ocenny na zasadzie racjonalnej uznaniowości”.

 

Adam Abramowicz, Rzecznik MŚP już wcześniej zgłaszał wątpliwości do przepisów oraz podczas prac nad projektem ustawy, jak również po jej uchwaleniu. Apelował w tej sprawie do Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii, a także premiera Mateusza Morawieckiego. Jednak do tej pory nie uzyskał odpowiedzi. 15 stycznia 2021 r. wszedł w życie Regulamin ubiegania się o udział w programie rządowym „Tarcza Finansowa 2.0 Polskiego Funduszu Rozwoju dla Mikro, Małych i Średnich Firm”.

 

Biuro Rzecznika MŚP zauważa, że w regulaminie ubiegania się o udział w programie rządowym Tarcza PFR 2.0 jest mowa o możliwości wypowiedzenia umowy subwencji finansowej w przypadku „naruszenia przez beneficjenta obostrzeń w zakresie prowadzonej działalności gospodarczej”. Ponadto w komunikacie zwrócono uwagę, że w regulaminie zapisano, że „żadne postanowienie dokumentu programu Tarcza 2.0 nie kreuje po stronie beneficjenta jakichkolwiek wierzytelności, praw, roszczeń, zarzutów oraz uprawnień kształtujących wobec PFR, Skarbu Państwa ani jakiejkolwiek innej osoby”.

 

– Żeby dołączyć się do walki o wolność i o normalne życie, wystarczy iść do knajpy na pizzę i piwo. Jeszcze nigdy dołączenie do ruchu oporu przeciwko opresyjnej władzy nie było tak proste, jeszcze nigdy nie wiązało się z tak śmiesznymi konsekwencjami. Jeżeli nie sprzeciwicie się temu bezprawiu teraz, skończymy za rok w niewoli, o której jeszcze rok temu nikomu się nie śniło- napisał w mediach społecznościowych Sławomir Mentzen, wiceprezes partii KORWiN.

 

Zdaniem polityka, jeżeli „restauracje, hotele, siłownie i inne firmy, które zostały nielegalnie zamknięte, zaczną masowo się otwierać, rząd będzie bezradny. To szaleństwo się skończy”. Jednocześnie dodaje, że jeżeli do tego nie dojdzie, będziemy „tkwili w zamknięciu miesiącami, i nikt nie wie, co jeszcze nam odbiorą”. Mentzen namawia, żeby przedsiębiorcy otwierali swoje biznesy, a ludzie w ramach „ruchu oporu przeciwko bezprawiu i niesprawiedliwości” odwiedzali te lokale. Jednocześnie dodał, że Kongres Polskiego Biznesu rozpoczął zbiórkę na pomoc prawną dla otwierających się przedsiębiorców. – Mamy już ponad 60 tysięcy złotych. Będziemy pomagać, na tyle, na ile starczy nam sił i środków- podał w sobotę. Post uzyskał ponad 16 tysiecy polubień i niemal 3,5 tysiąca udostępnień.

 

Rząd szykuje masową akcję kontrolowania i karania firm, które wbrew zakazom i obostrzeniom wznowią swoją działalność – podało RMF FM, powołując się na nieoficjalne ustalenia. Służby miały już dostać specjalne rekomendacje od Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego. – Masowych otwarć biznesów nie ma, mimo tego, co opozycja zapowiadała jeszcze w weekend- mówiła na antenie Radia ZET Olga Semeniuk, wiceminister rozwoju, pracy i technologii. Rząd się niczego nie wystraszył i nie straszy przedsiębiorców – dodała.

 

Dopytywana o kontrole sanepidu i policji, a konsekwencji nakładanie kar na przedsiębiorców, Semeniuk odpowiedziała, że nie nazwałaby tego „wlepianiem mandatów tylko dbałością o to, żeby prawo było przestrzegane”. – My, jako Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii jesteśmy adwokatem przedsiębiorców więc tam, gdzie się da, poszerzamy ich możliwości wsparcia – tłumaczyła.

 

Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 3 271 nowych zakażeniach. To najniższy wynik od 28 grudnia 2020 roku. Najwięcej pochodzi z województwa mazowieckiego, pomorskiego oraz śląskiego. Ostatniej doby zmarły 52 osoby. W ciągu doby wykonano ponad 25,1 tys. testów.

 

Z powodu COVID-19 zmarło 11 osób, natomiast z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami zmarło 41 osób. Liczba zakażonych koronawirusem: 1 438 914. Do tej pory w Polsce z powodu koronawirusa zmarło 33 407 osób. W ciągu doby wykonano ponad 25,1 tys. testów.

 

 

aip