W Stanach Zjednoczonych więcej przypadków koronawirusa, niż w Chinach. Liczba ofiar śmiertelnych sięgnęła 1300 i szybko rośnie. Poza Nowym Jorkiem, gdzie są dziesiątki zakażonych, na mapie USA pojawiają się kolejne ogniska epidemii.
Liczba wykrytych przypadków koronawirusa w Stanach Zjednoczonych przekroczyła 85 tysięcy. To o 4 tysiące więcej niż w Chinach. Tempo rozprzestrzeniania się epidemii nie zwalnia. Tylko wczoraj infekcje wykryto u 17 tysięcy Amerykanów. „To zasługa sprawnego testowania. Poddajemy testom ogromną liczbę ludzi” – przekonywał prezydent Donald Trump kwestionując jednocześnie wiarygodność danych z Chin. Choć liczba testowanych Amerykanów przekroczyła już 500 tysięcy to w przeliczeniu na liczbę mieszkańców Stany Zjednoczone są nadal daleko w tyle za Koreą Południowa czy Niemcami.
Epicentrum epidemii w USA jest Nowy Jork. W aglomeracji stwierdzono już 23 tysiące przypadków koronawirusa. Liczba infekcji szybko rośnie również w Nowym Orlenie, Chicago, San Francisco i innych miastach. Choć epidemia cały czas się rozszerza Donald Trump wierzy, że niedługo Amerykanie będą mogli wrócić do pracy. „Musimy wrócić do pracy, ludzie chcą pracować, ludzie chcą wrócić do pracy, musimy wrócić do pracy” – przekonuje amerykański prezydent. Epidemiolodzy zwracają jednak uwagę, że aby przywrócić częściowe funkcjonowanie kraju rząd musiałby mieć możliwości szybkiego identyfikowania zakażonych oraz osób, z którymi mieli kontakt oraz poddawania ich kwarantannie. Takiego systemu w USA jak dotąd nie stworzono.
Informacyjna Agencja Radiowa / Marek Wałkuski / Waszyngton/w zr