W pierwszym dniu igrzysk olimpijskich w Rio brytyjski dziennik „The Times” przypomina sprawę rosyjskiego małżeństwa, które ujawniło skalę dopingu w rosyjskim sporcie. Ich rewelacje doprowadziły do wykluczenia z imprezy rosyjskich lekkoatletów, ale zapłacili za to wysoką cenę.
Witalij i Julia Stiepanowowie ukrywają się w Stanach Zjednoczonych. Jak twierdzą, boją się wrócić do Rosji, gdzie okrzyknięto ich zdrajcami. W tym roku w odstępie dwóch tygodni zmarło tam dwóch byłych szefów inspektoratu antydopingowego. Witalij Stiepanow, który był ich podwładnym, powiedział „Timesowi”, że najpierw nie bez trudu przekonał do swojej kampanii żonę. Julia Stiepanow potwierdziła, że jako lekkoatletka nie miała wyboru. Jej trener mówił wyraźnie: albo doping, hormony i medale, albo nie zakwalifikuje się do reprezentacji. Takie zasady obowiązywały wszędzie w rosyjskim sporcie, nie tylko w lekkoatletyce – mówią Stiepanowowie.
Są rozgoryczeni, że MKOl dopuścił do igrzysk innych rosyjskich sportowców, odrzucił natomiast wniosek Julii Stiepanow o zezwolenie na start indywidualny, pod flagą olimpijską. Odmowę motywowano złamaniem przez nią przepisów antydopingowych, mimo że od czterech lat nie zażywa żadnych środków. Julia Stiepanow ma jeszcze ostatnią szansę – donosi „Times”: MKOl musi rozpatrzyć petycję o dopuszczenie jej do startu w Rio. Pod petycją zebrano ćwierć miliona podpisów.
Grzegorz Drymer/Londyn/em/dabr