Dosyć zaskakujące okoliczności napadu na czeski sklep spożywczy w przygranicznym Novém Městě pod Smrkem, położonym kilka kilometrów od polskiego Świeradowa Zdroju. Cały napad z bronią w ręku zorganizowany przez zamaskowaną kobietę, trwa kilkadziesiąt sekund, a personel niewiele sobie z tego robi. W czasie napadu jedna z kobiet wciąż myje sklepową podłogę… Sprawczyni szuka czeska policja.
Czesi są znani z tego, że do wielu spraw podchodzą z większym dystansem niż my, a po przekroczeniu granicy, można się przekonać, że czas płynie tam jakby wolniej (może z wyjątkiem Pragi). Widać to wyraźnie na nagraniu z kamery, które zamieściła czeska policja z regionu/województwa libereckiego (czes. Liberecký kraj). Przed weekendem w jednej z przygranicznych miejscowości doszło do napadu z bronią w ręku na sklep spożywczy. Napad zorganizowała jedna kobieta, a jej „ofiarami” są sklepowe ekspedientki. Podczas, gdy siedząca za kasą sprzedawczyni spokojnie wydaje napastniczce pieniądze, druga kobieta z równym spokojem kończy myć sklepową podłogę i przygląda się całej sytuacji, jakby to jej kompletnie nie dotyczyło. W tym czasie napastniczka mierzy do kasjerki z pistoletu.
Oto nagranie udostępnione przez Czechów:
Policja poszukuje napastniczki. Zdaniem mundurowych to młoda kobieta, która ma około 160 cm wzrostu i jasne włosy. Policja opisuje, że była celowo ubrana w zbyt dużą na nią odzież i dodaje, że ma specyficzny chód. „Kołysze się z boku na bok i przypomina tzw. chodzenie kaczki” – opisują czescy policjanci i dodają, że napastniczka mówi po czesku, bez obcego akcentu.
Red. Jerzy Wójcik PolskaPress AIP