Doradca prezydenta Donalda Trumpa wskazał Detroit jako jedno z tych miast, w których amerykańscy pracownicy cierpią z powodu obecności na rynku pracy niewykwalifikowanych imigrantów.
Trump wyraził w środę swoje poparcie dla senackiej ustawy wprowadzającej nowe zasady imigracji do USA. Na jej mocy wizy otrzymywaliby lepiej wykwalifikowani pracownicy, którzy ponadto musieliby znać język angielski.
– Pojedźcie do któregoś z amerykańskich miast, gdzie są problemy z siłą roboczą, powiedzmy, do Detroit. Gdzie tu jest sprawiedliwość, że kiedy, na przykład, otwierasz nowy biznes w Detroit, bezrobotni będą musieli rywalizować o to samo stanowisko z niekończącym się strumieniem niewykwalifikowanych pracowników? Prowadzi to do obniżenia płacy i zmniejszenia szans na zdobycie zatrudnienia. Bardzo dobrze wykwalifikowani pracownicy stoją tymczasem na końcu kolejki, jeśli chodzi o wjazd do tego kraju – mówił w środę Stephen Miller, starszy doradca Białego Domu.
John Roach, rzecznik burmistrza Detroit Mike’a Duggana, przypomniał z kolei, że bezrobocie w mieście spadło do 7,5% i znajduje się na najniższym poziomie od siedemnastu lat.
– To oznacza, że dzisiaj pracę ma ok. 20 tys. ludzi więcej w porównaniu z 2013 rokiem. Jest więc jasne, iż fakt, że Detroit jest miastem otwartym, nie wpłynął negatywnie na nasze wysiłki, by mieszkańcy wrócili do pracy – oznajmił.
(dr)