Jeszcze nie opadły emocje po weekendowym szale zakupów, znanym nam wszystkim jako Black Friday, a już sklepy szykują się na wzmożony ruch klienteli w związku z nadchodzącymi Świętami Bożego Narodzenia.
Ulice Chicago i sąsiadujących przedmieść rozświetliły się lampkami, a sklepowe witryny kuszą ofertą upstrzoną Mikołajami, choinkami i sztucznym śniegiem. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że specjaliści od marketingu i reklamy żerują na naszej podświadomości. Bo jakże oprzeć się zakupom, gdy wokół wszystko błyszczy, migoce, pachnie… Nieodzownym elementem ogłupiania jest także świąteczna muzyka, która cichutko sączy się z ukrytych głośników. Wszystkie te elementy wpływają na nasze decyzje i dodatkowo wzmacniają apetyt na „posiadanie”. Nie potrzebujemy przecież kolejnej zastawy stołowej w choinkowe gałązki, ani dodatkowych 5000 lampek do dekoracji domu. Pomimo to sięgamy po nie bez zastanowienia, z dumą sunąc w kierunku… kolejnej pułapki. Świąteczne sweterki, kolorowe, milutkie skarpety w śnieżynki, pachnące choinką i cynamonem świeczki – to tylko niewinny początek. Trzeba pomyśleć o prezentach pod choinkę, bo tych nie może przecież zabraknąć! Ta faza „świątecznej głupawki” zdaje się być najbardziej niebezpieczna i to nie tylko dla zdrowia, ale przede wszystkim dla naszej kieszeni. Pół biedy, jeśli dokładnie wiemy, czego oczekują nasi bliscy – wtedy łatwiej o trafiony zakup. Najgorzej jest jednak, gdy znajdziemy się w sytuacji tzw. zakupu na ostatnią chwilę – wtedy już po nas. Kupujemy byle co, za jakąkolwiek cenę i najczęściej coś nikomu niepotrzebnego! No cóż, taka już nasza natura…
Póki co, cieszmy się przedświąteczną atmosferą i zapomnijmy o swoich słabościach. Coś nam się w końcu od życia należy!
TS