12.5 C
Chicago
środa, 7 maja, 2025
Strona główna Blog Strona 614

W Chicago ktoś wzbogacił się o 2 miliony dolarów

0

Dwa miliony dolarów wygrał klient stacji benzynowej w chicagowskiej dzielnicy Bucktown. Pokaźna wygrana pochodzi ze zdrapki „Stacks of Cash”.

 

Kupon nabyto na stacji BP przy 2357 W. Fullerton Ave. Właściciel stacji za sprzedanie szczęśliwej zdrapki otrzyma 20 tysięcy dolarów.

Z informacji podanych przez Illinois Lottery wynika, że w tym miesiącu w naszym stanie sprzedano prawie 1,5 miliona zwycięskich zdrapek, w których wygrane wyniosły ponad 32 miliony dolarów.

 

BK

W Michigan wykoleił się pociąg Amtrak jadący do Chicago

0

Pociąg Amtrak jadący do Chicago wykoleił się po uderzeniu w samochód w Michigan. Przewoźnik poinformował, że pociąg jechał z Pontiac, kiedy w czwartek po godzinie 10 wieczorem uderzył w ciężarówkę na torach w pobliżu New Buffalo.

 

Pociągiem podróżowało około 200 osób, niektóre z nich odniosły niegroźne obrażenia. Zaznaczono, że mimo wykolejania się pociągu pozostał on w pozycji pionowej. Po zderzeniu ciężarówka stanęła w płomieniach. W samochodzie nikogo nie było.

Wszczęte dochodzenie ma wyjaśnić, dlaczego ktoś pozostawił ciężarówkę na torach. W piątek z powodu wypadu odwołano 8 pociągów kursujących na tej trasie.

 

BK

To jedna z najczęstszych schorzeń, cierpi z tego powodu połowa naszego społeczeństwa. Wiele przypadków tej choroby nie jest wykrywanych

0

Niewydolność żylna jest jedną z najczęstszych schorzeń, cierpi z tego powodu połowa naszego społeczeństwa – ostrzega prof. Łukasz Paluch. Zaznacza, że wiele przypadków tej choroby nie jest wykrywanych.

Rozmówca PAP jest flebologiem, lekarzem zajmującym się diagnostyką naczyń żylnych i leczeniem schorzeń, takich jak m.in. zakrzepica żył głębokich czy żylaki. Profesor w zakładzie Radiologii i Diagnostyki Obrazowej w Centrum Medycznym Kształcenia Podyplomowego w Warszawie, współwłaściciel Doppler Instytut.
Profesor zwraca uwagę, że objawem niewydolności żylnej są nie tylko żylaki kończyny dolnych, lecz również ból w miednicy po stosunku seksualnym u kobiet, uczucie ciężkości czy nawet parcia na mocz, a u mężczyzn – ból w obrębie jąder.
PAP: Przewlekła niewydolność żylna to jedno z najczęstszych schorzeń układu naczyniowego, niestety często też bagatelizowane. A jest to już choroba społeczna, dotykająca osoby w różnym wieku, także ludzi młodych. Często cierpią z tego powodu kobiety.
Prof. Łukasz Paluch: Tak, to prawda, tym bardziej, że niewydolność żylna nie dotyczy tylko kończyn dolnych. Śmiało można powiedzieć, że cierpi z tego powodu połowa naszego społeczeństwa. Schorzenie to występuje u co drugiej kobiety oraz u 30-40 proc. mężczyzn, przy czym u mężczyzn jest ona niedoszacowana.
PAP: Dlaczego?
Ł.P.: Trudna jest diagnostyka niewydolności żylnej w obrębie miednicy u mężczyzn. Wiele przypadków pozostaje zatem niewykrytych. Objawem niewydolności żylnej mogą być żylaki powrózka nasiennego, potocznie nazywane żylakami jąder, często przebiegające bezobjawowo. Występują one u młodych mężczyzn i mogą być przyczyną niepłodności. Jednym z powikłań niewydolności żylnej jest też choroba zakrzepowo-zatorowa. Mężczyźni też z założenia dużo rzadziej zgłaszają się do lekarza.
PAP: Zapracowaliśmy sobie na to? Winny jest siedzący tryb życia i mała aktywność fizyczna?
Ł.P.: Nie tylko. Żyły kończyn dolnych w układzie powierzchniowym służyły nam głównie do termoregulacji, obecnie rola tego układu jest znacznie mniejsza, żyjemy w innych warunkach. Nasz styl życia zmienił się diametralnie, nie doskwiera nam już zimno, a jeśli nawet, to raczej rzadko. Przebywamy głównie w dobrze ogrzanych budynkach, a gdy jesteśmy na powietrzu, to w szczelnych ubraniach. Nasz organizm jeszcze nie zdążył się do tego przystosować, a układ naczyniowy, zarówno żyły jak i tętnice, jest bardzo wrażliwy na zmiany naszego środowiska.
PAP: Dlaczego częściej chorują kobiety?
Ł.P.: W znacznym stopniu jest to związane z naturą kobiety. Jednym z powodów są zmiany hormonalne związane z cyklem menstruacyjnym oraz z ciążą, która mocno obciąża organizm. W czasie rozwoju płodu znacznie rozrasta się macica w obrębie miednicy mniejszej i dochodzi do ucisku naczyń. Również towarzyszące temu zmiany hormonalne przeciążają naczynia, rozciągają je i zwiększają ryzyko choroby zakrzepowo-zatorowej. Poza tym w czasie ciąży kobiety zwykle są mniej aktywne, szczególnie w końcowym okresie jej rozwoju. Sam poród i połóg także obciążają naczynia.
PAP: A antykoncepcja hormonalna?
Ł.P.: Tak, ona też obciąża układ naczyń u kobiet. Najczęściej jest to terapia dwuskładnikowa, która z jednej strony powoduje poszerzenie naczyń a z drugiej – działa prozakrzepowo.
PAP: Jak można wcześnie wykryć niewydolność żylną?
Ł.P.: Przede wszystkim bardzo ważna jest profilaktyka, od najwcześniejszych lat, od dzieciństwa. Trzeba być aktywnym fizycznie. Należy również dbać o dietę, żeby była odpowiednio zbilansowana.
PAP: Na jakie dolegliwości warto zwrócić uwagę?
Ł.P.: Na przykład na ból w miednicy mniejszej czy ból po stosunku seksualnym, w przypadku kobiet występujący w dnie miednicy mniejszej, a u mężczyzn – w obrębie jąder. U kobiet niepokojące są zmiany w regionie spojenia łonowego. Warto pamiętać, że dolegliwości niewydolności żylnej zależą od lokalizacji w której dana żyła jest niewydolna. Czym innym jest jednak ból wynikający z przeciążania naczyń i wynikającego z nich stanu zapalnego, a czym innym jest ten wynikający z zakrzepicy czyli wytworzenia się skrzepu w świetle naczynia. Ból „zakrzepicowy„ to znaczny obrzęk, napięcie jednej z kończyn dolnych. Bardzo charakterystyczny jest ból podczas podnoszenia palców stopy do góry. Takich dolegliwości nie warto ich bagatelizować. Doradzam by przynajmniej raz w życiu zgłosić się do flebologa i sprawdzić stan swojego układu naczyniowego.
PAP: Wciąż niewiele wiemy o tym, jaką rolę pełnią żyły i jak funkcjonują. Lepiej znamy się na tętnicach, że rozwija się w nich miażdżyca, która grozi zawałem serca, udarem mózgu lub niedokrwieniem kończyn dolnych.
Ł.P.: Tętnice bardziej gwałtownie dają znać o sobie, jeśli nie zadbamy o nie odpowiednio wcześnie. Żyły atakują bardziej podstępnie, wzrasta w nich ciśnienia krwi, co z kolei powoduje uszkodzenie zastawek żylnych. Ten postępujący proces na ogół nas nie zabija, jedynie upośledza nasze funkcjonowanie, chyba że dojdzie do zatorowości płucnej na skutek oderwania się w żyle zakrzepu. Ale trzeba też przyznać, że dopiero od niedawna lepiej potrafimy diagnozować wiele chorób żylnych.
PAP: W jaki sposób?
Ł.P.: Pomaga w tym badanie USG lub USG Doppler żył kończyn dolnych oraz miednicy mniejszej. Pokazują one, czy nasze żyły są drożne oraz jaki jest przepływ krwi, bo w żyłach płynie ona wbrew siły grawitacji, czyli z dołu do góry. Jeśli się okaże się, że krew w żyłach się cofa, wtedy mówimy o niewydolności żylnej. W większości przypadków te dwa badania powinny wystarczyć do postawienia właściwej diagnozy.
PAP: Jak funkcjonuje układ żylny?
Ł.P.: Mamy dwa główne spływy żylne – dolny i górny. Spływ żyły głównej dolnej zaczyna się w tkankach, gdzie zbiera krew i podąża od dolnych partii naszego ciała, poprzez kończyny dolne, łydki, uda, następnie przez miednicę i jamę brzuszną, a kończy się na sercu. Czyli od kostek dolnych aż do mięśnia sercowego. W zależności od tego, gdzie powstaje jakiś problem, w tym miejscu powstają nadciśnienie żylne i pobudzenie receptorów bólowych w okolicznych tkankach.
PAP: Od tego zależy odczuwanie bólu oraz inne dolegliwości?
Ł.P.: Tak, uwarunkowane jest to tym, w jakim miejscu to się dzieje – w jamie brzusznej, miednicy, macicy, pęcherzu moczowym czy cewce moczowej. Objawy są bardzo zróżnicowane, to może być ból po posiłku, ociężałość brzucha, a także rozpieranie lub obrzęk miednicy, jak również obrzęk przyśrodkowej strony ud lub warg sromowych. Występuje też parcie pęcherza, odbytu i hemoroidy, a nawet swędzenie nóg i dziwne wysypki. Niepokojące są zakażenia układu moczowego nie poddające się leczeniu. Bo to również może być związane z niewydolnością żył miednicy mniejszej.
PAP: Co z żylakami kończyn dolnych?
Ł.P.: Są one stadium schyłkowym niewydolności żylnej. Bo do niewydolności żylnej najpierw doprowadza niewydolność zastawek żylnych. Zastawki nie są w stanie sprawnie przepompowywać krew do góry, czego skutkiem jest cofanie się krwi. Krew ze zbyt dużą siłą napiera na ściany tego naczynia, co z kolei powoduje w nim uszkodzenia i nasila proces zapalny. Uszkodzeniu ulegają same zastawki. Cofanie się krwi jest wtedy jeszcze większe, a napór na ściany żył narasta, co powoduje ich poszerzanie się. I to właśnie nazywamy żylakami.
PAP: A tzw. pajączki?
Ł.P.: To czubek góry lodowej, najbardziej powierzchowny objaw. Pajączki mogą być skutkiem nadciśnienia żylnego w głównych pniach naczyniowych albo rozszerzenia lokalnych naczyń wywołanych zmianami hormonalnymi. Ale to może być też wynik jakiegoś urazu czy nieodpowiednio dobranych zabiegów, na przykład medycyny estetycznej. W ustaleniu przyczyny pomocne jest badanie USG Doppler.
PAP: Jaki jest wpływ naczyń żylnych w miednicy i żylaków w miednicy na żylaki kończyn dolnych? Dużo się ostatnio mówi o tym we flebologii.
Ł.P.: Żylaki miednicy mniejszej mogą występować u kobiet, jak i mężczyzn. Podobnie jak żylaki kończyn dolnych częściej zdarzają się u kobiet ze względu na ciążę i zaburzenia hormonalne. Często też są niewidoczne, głęboko ukryte w obrębie naczyń wewnętrznych macicy, pęcherza moczowego lub odbytnicy. Niewydolność żył miednicy powoduje zaleganie krwi w tych okolicach i generuje nadciśnienie żylne, które przez tzw. punkty przecieku łączy się z żyłami kończyn dolnych i je przeciąża. Stanowi to często przyczynę powstawania żylaków właśnie w tej okolicy.
PAP: Dość skomplikowane…
Ł.P.: Dla ułatwienia można to porównać do rzeki, która płynie od źródła do morza. Jeśli postawimy tamę przy ujściu do głównego zbiornika, to woda ulega spiętrzeniu na całej długości jej przepływu, w zależności od wielkości zapory. Podobnie jest w układzie żylnym. Jeśli problem jest w miednicy mniejszej, to skutek tego widoczny jest w jej obrębie, jak i nierzadko w rejonie kończyn dolnych. Dlatego częstą przyczyną żylaków kończyn dolnych jest niewydolność i zaleganie krwi w miednicy mniejszej, czyli w jamie brzusznej.
PAP: Tłumaczy to dlaczego konieczna jest kompleksowa diagnostyka żył.
Ł.P.: To wyjaśnia również, dlaczego wybiórcze leczenie żył kończyn dolnych bez ustalenia przyczyny, która może być w miednicy, nie ma sensu. Tłumaczy też dość częste kłopoty z nawrotowością żylaków, związane z nieskutecznym leczeniem.
PAP: Niektórzy pacjenci się zniechęcają i twierdzą, że lepiej nie ruszać żylaków, bo będzie jeszcze gorzej.
Ł.P.: Tak, jeśli nie zostanie zdiagnozowane pierwotne źródło, czyli to miejsce, gdzie krew zaczyna się cofać. Dopóki tego nie ustalimy, żylaki nie zostaną usunięte całkowicie i skutecznie. Bo nadal będzie występował przeciek. To tak jak byśmy ciągle wycierali wodę z podłogi, mając wciąż otwarty kran. W pierwszej kolejności trzeba go zakręcić.
PAP: Jakie są metody leczenia niewydolności żylnej i żylaków?
Ł.P.: Gdy naczynia są poszerzone, to trzeba je zamknąć. Dobór metody zamykania naczyń zależy od tego, jakiego są rodzaju, jaka mają średnicę i ułożenie. W obrębie miednicy mniejszej stosujemy zabiegi wewnątrznaczyniowe. Polegają one na nakłuciu naczynia i wprowadzeniu do jego wnętrza sprężynki, które je zamyka. Czynili tak jakbyśmy zakręcili cieknący kran z wodą.
PAP: Jakie są techniki leczenia żylaków kończyn dolnych?
Ł.P.: Mogą to być na przykład zabiegi termiczne, przy użyciu lasera, promieniowania radiowego lub metody parowej, uszkadzamy warstwę wewnętrzną naczynia i również zamykamy naczynie. Innym typem są zabiegi chemiczne np. zabieg skleroterapii.
PAP: Tak po prostu możemy je zamknąć? Jak będzie wtedy krążyła krew?
Ł.P.: Pacjenci często o to pytają. Znowu zatem posłużę się przykładem rzeki i starorzecza. Żyły głębokie są jak rzeka i nie możemy ich usuwać, to one głównie odpowiadają za powrót krwi do mięśnia sercowego. Ale są jeszcze żyły układu powierzchownego, będące swego rodzaju odnogami. Gdy ulegną zniszczeniu, to mamy sytuację taką jak w przypadku zasypania starorzecza: woda w rzece nadal będzie płynąć. A zasypanie starorzecza przyniesie tylko korzyść w postaci zmniejszenia mulenia głównego nurtu rzeki.
PAP: Co pocieszającego dla kobiet?
Ł.P.: Przede wszystkim to, że wiemy już skąd pochodzi jedna z częstszych przyczyn bólu w miednicy mniejszej. Wiemy jak to leczyć i kobiety nie muszą cierpieć na skutek kolejnej ciąży i nie muszą odczuwać bólu po stosunku seksualnym. To już nie jest akceptowalne. I pomaga w tym nowoczesna diagnostyka oraz odpowiednie leczenie. Pamiętajmy, że objaw niewydolności żylnej to nie tylko kończyny dolne, lecz również ból w miednicy mniejszej. Oczywiście nie jest on jedyną przyczyną bólu brzucha, ale jedną z głównych. Poza tym w niewydolnych żyłach może powstać skrzep, gdy krew się cofa i zaczyna zalegać. A skrzep może się urwać, co z kolei grozi zatorowości płucną, która może się skończyć zgonem.
***
Prof. Łukasz Paluch jest pierwszym Polakiem, któremu przyznano niedawno tytuł honorowego profesora College of Phlebology. Otrzymał też nagrodę Amerykańskiego Towarzystwa Chirurgii Plastycznej za pracę naukową roku. Doktoryzował się z innowacyjnych technik diagnostyczno-terapeutycznych zakrzepicy żylnej. Jego badania były wdrażane w takich prestiżowych ośrodkach naukowych takich jak Mayo Clinic z USA. (PAP)

Rozmawiał Zbigniew Wojtasiński

Izrael/ Bomby gąbkowe, roboty i czujniki hiperspektralne czyli nowy sprzęt używany przez Izrael do zwalczania Hamasu. Tymczasem znów giną dzieci!

0

Poza konwencjonalnymi narzędziami prowadzenia wojny oraz szeroko stosowanymi technologiami, Siły Obronne Izraela (IDF) dysponują szeregiem nowinek technicznych skrojonych na miarę walk z bojownikami Hamasu – przeciwnikiem kryjącym się w gęsto zabudowanych miastach lub w wydrążonych pod Strefą Gazy tunelach.

Izrael posiada jedną z najlepiej uzbrojonych armii na Bliskim Wschodzie. Jego siły powietrzne dysponują m.in. amerykańskimi myśliwcami F-35 czy bateriami obrony przeciwrakietowej Patriot.
Na wyposażeniu IDF są też zaprojektowane specjalnie na potrzeby tej armii czołgi Merkawa czy wozy opancerzone Eitan i Namer. Żołnierze przygotowujący się w specjalnym Centrum Szkoleniowym Urban Warfare, zwanym potocznie „Mini Gazą”, szeroko korzystają z dronów i innych technologii wspierających walki uliczne.
Zgodnie z danymi Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych Izrael ma zazwyczaj ok. 170 tys. żołnierzy w służbie czynnej, do obecnej fazy konfliktu powołał dodatkowo ponad 300 tys. rezerwistów.
Podczas kampanii rozpoczętej w następstwie ataku Hamasu na Izrael z 7 października bieżącego roku, IDF angażają najnowsze zdobycze badaczy pracujących nad zwiększeniem skuteczności izraelskiej armii.
Jedną z nowych broni na wyposażeniu IDF są tzw. bomby gąbkowe – „granaty chemiczne” pozbawione materiałów wybuchowych. Zawartość „bomby” to dwie ciecze oddzielone w plastikowym pojemniku metalową przegrodą. Po jej usunięciu związki mieszają się, doprowadzając do nagłej eksplozji szybko twardniejącej piany.
„Bomba gąbkowa” może być szczególnie skuteczna w walkach w ciasnych tunelach. Podczas jej opracowywania pojawiły się jednak pewne komplikacje – w wyniku niewłaściwego obchodzenia się ze związkami chemicznymi kilku izraelskich żołnierzy straciło wzrok.
Armia nie potwierdziła dotąd oficjalnie użycia tej broni w obecnej fazie walk w Strefie Gazy.
Kolejną nowością techniczną, która może potencjalnie zwiększyć skuteczność izraelskiej inwazji lądowej w kontrolowanej przez Hamas enklawie, jest robot IRIS – niewielki i lekki, zdalnie sterowany robot. „Throwbot” jest wyposażony w kamerę sferyczną 360 stopni z wbudowanym noktowizorem. Może w czasie rzeczywistym dostarczać informacji wywiadowczych na temat zastawionych pułapek czy zasadzek w wielokilometrowych tunelach Hamasu.
Innym „mikrotaktycznym robotem lądowym” Izraela jest zdolny do wspinania się po schodach MTGR – korzystny szczególnie w warunkach walk miejskich lub podziemnych. Do robotów tych mogą zostać przymocowane ładunki wybuchowe, uaktywniane w momencie zbliżenia się przeciwnika.
Niezbędne do walki w tunelach mogą okazać się też czujniki hiperspektralne, wykorzystujące widmo fal elektromagnetycznych do analizy i identyfikacji obiektów zakopanych pod ziemią lub pod wodą. Czujniki wykorzystują zasadę pozostawiania przez wszystkie materiały niepowtarzalnego śladu w widmie elektromagnetycznym, dzięki czemu są w stanie stwierdzić obecność ludzi, broni czy materiałów wybuchowych.
Technologia – poza sferą militarną – jest już wykorzystywana przez geologów poszukujących pól naftowych i minerałów, rolników śledzących rozwój upraw czy ekologów poszukujących pod ziemną tworzyw sztucznych.
Ograniczeniem w przypadku używania czujników przez wojska Izraela jest ich niezdolność do penetracji tuneli wzmocnionych metalem czy betonem.
Jakub Bawołek (PAP)

 


 

Strefa Gazy/ Sześciu Palestyńczyków zginęło w izraelskim nalocie w centrum Strefy

Sześciu Palestyńczyków zginęło w sobotę w izraelskim nalocie na dom mieszkalny w Dadżr Al-Balah w centralnej części Strefy Gazy – poinformowała tamtejsza służba zdrowia.
Izraelskie wojsko nie skomentowało tych informacji. Tel Awiw utrzymuje, że bojownicy Hamasu wykorzystują budynki mieszkalne w gęsto zaludnionej Strefie Gazy jako osłonę dla stanowisk operacyjnych i broni, czemu ruch palestyński zaprzecza.
Wcześniej palestyńskie służby medyczne poinformowały, że 26 osób zginęło, a 23 zostało ciężko rannych w wyniku izraelskiego bombardowania trzech budynków mieszkalnych w Chan Junus na południu Strefy Gazy.
Reuters podał, powołując się na palestyńską agencję prasową WAFA, że większość ofiar śmiertelnych tego ataku to dzieci. (PAP)
zm/

Saryusz-Wolski: Zmiana unijnych traktatów da instytucjom unijnym potężne narzędzia wywierania presji na państwa członkowskie np. odbieranie pod byle pretekstem funduszy

0

Procedura zmiany traktatów już się toczy; jej zwolennikom bardzo zależy na czasie – mówi w rozmowie z PAP eurodeputowany PiS Jacek Saryusz-Wolski, komentując propozycje zmian traktatowych zaakceptowane przez Komisję Spraw Konstytucyjnych PE, które będą poddane pod głosowanie na najbliższej sesji plenarnej Parlamentu.

„Procedura zmiany traktatów już jest w toku, walec się toczy. Raport PE ma znaczenie formalne, ponieważ uruchamia, zgodnie z art. 48 Traktatu o Unii Europejskiej, całą procedurę. Po przegłosowaniu na sesji plenarnej trafi on 12 grudnia pod obrady Rady ministrów ds. europejskich. Jak twierdzi prezydencja hiszpańska, jest wystarczającą większość, żeby przekazać to Radzie Europejskiej, która zwykłą większością głosów może zwołać Konwent przewidziany Traktatem, złożony z przedstawicieli państw członkowskich i instytucji unijnych. Konwent pracuje nad traktatem i rezultat przekazuje Radzie Europejskiej. Przewodniczący Rady Europejskiej zwołuje Konferencję Międzyrządową i następnie uzgodniony Traktat trafia do ratyfikacji przez państwa członkowskie. Proces ten już się rozpoczął. Nie są to pomysły europosłów, ani raporty ekspertów, tylko formalna procedura zmiany Traktatów w toku” – wyjaśnia Jacek Saryusz-Wolski.
Zwraca uwagę, że wyraźny pośpiech z jakim się proceduje tę kwestie nie jest przypadkowy.
„Nieartykułowaną intencją jest by zmieścić się w pierwszym półroczu 2024 roku, tzn. za prezydencji belgijskiej, która temu projektowi sprzyja, a przed kolejnym półroczem prezydencji węgierskiej, która temu projektowi nie sprzyja. Nie bez znaczenie jest tu także wynik wyborów w Polsce. Jak sądzi Berlin i Paryż, znika blokada Warszawy w tej sprawie, co ma osłabić – jak sądzą – sprzeciw innych” – tłumaczy europoseł PiS.
Apeluje też, by nie łudzić się, że proponowane zmiany zostaną odrzucone w procesie ratyfikacji przez państwa członkowskie.
„Jeśli teraz nie nastąpi przebudzenie, jeśli społeczeństwa nie otrząsną się i nie zdadzą sobie sprawy z tego, że chce się pozbawić je ich państw co się dzieje, jeśli nie powstanie ruch oporu społecznego, który zapowiedział prezes Jarosław Kaczyński, jeśli nie będzie koalicji państw, gdzie są przeciwne temu konserwatywne rządy, to stanie się to samo co z Traktatem Konstytucyjnym. Istniał przecież wówczas i opór społeczeństw i partii politycznych, i państw członkowskich, a pomimo to na koniec nawet najbardziej eurooporna i euroodporna Wielka Brytania też się złamała. Oni na to liczą. Że będą poprzez szantaż i presję wyłuskiwać po kolei oporne kraje. A sytuacja jest o wiele groźniejsza niż kilkanaście lat temu. Kiedy ważył się los Traktatu Konstytucyjnego, instytucje unijne nie miały do dyspozycji tak potężnych narzędzi wywierania presji, jak dziś: możliwości odbierania pod byle pretekstem miliardowych funduszy, trzymania w szachu finansów całych państw, jak np. Włoch. Ponadto już dużo wcześniej, w oczekiwaniu na ten moment, znaleziono rozwiązanie na problem francuski – zmieniono tam konstytucję, jej art.52, usuwając z niej wymóg referendum ws. zmian Traktatów UE” – wylicza polski polityk, który był jednym z głównych negocjatorów przystąpienia Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku.
Zaznacza, że zmiany traktatowe będą nieodwracalne jeśli raz wejdą w życie ustawią machinę biurokratyczną Unii na określnych torach i cofnięcie jej będzie niemożliwe.
„Podsumowując, to nie jest wcale projekt federalistyczny i demokratyczny, tylko centralistyczny i antydemokratyczny, budowy superpaństwa. My bronimy UE, Europy ojców założycieli, Roberta Schumana – wspólnoty suwerennych państw. Oni chcą zbudować w miejsce UE superpaństwo wg. idei komunistycznego manifestu z Ventotene Spinellego, gdzie państwa członkowskie zostaną de facto zlikwidowane, pozostaną w wymiarze symbolicznym i faktycznie zostaną zredukowane do roli regionów, landów, czy województw. W jej tle jest zamysł geopolityczny Europy od Lizbony do Władywostoku, bez USA pod hegemonią niemiecką i związana ścisłym sojuszem z Rosją. Dla Polski oraz Europy Środkowo-Wschodniej oznacza to zabójcze niebezpieczeństwo znalezienia się w strefie zgniotu tektonicznego między europejskim superpaństwem i Rosją. Taka jest, wręcz egzystencjonalna, stawka tej gry” – konkluduje Jacek Saryusz-Wolski.

 

Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)

Po co Xi Jinping spotkał się z Joe Bidenem? Prof. Miles Yu zradza ważny powód

0

Spotkanie Joe Bidena z Xi Jinpingiem nic nie zmieniło, jeśli chodzi o fundamentalne problemy w stosunkach USA i Chin, bo nie miało tego zrobić; Xi Jinping użył szczytu, by wzmocnić swoją nadszarpniętą pozycję w Chinach i na arenie międzynarodowej – mówi PAP prof. Miles Yu, były doradca sekretarza stanu USA ds. Chin.

Czterogodzinne spotkanie przywódców USA i Chin obfitowało w przyjazne gesty i akcenty po obu stronach, a według prezydenta Bidena zaowocowało też trzema rezultatami: wznowieniem kontaktów wojskowych – tzw. gorącej linii – między mocarstwami, inicjatywą antynarkotykową wymierzoną w obrót fentanylem oraz powołaniem dialogu grupy ekspertów na temat bezpieczeństwa sztucznej inteligencji.
Według Milesa Yu, eksperta think-tanku Hudson Institute i byłego doradcy sekretarza stanu USA Mike’a Pompeo ds. Chin, inicjatywy te nie przyniosą znaczących zmian.
„Z perspektywy Chin, te spotkania nie służą temu, by rozwiązały jakiś problem. W odróżnieniu od większości spotkań tego typu, nie mieliśmy żadnego wspólnego oświadczenia przywódców, obie strony miały własne komunikaty, a jeśli chodzi o długą listę problemów, jakie istniały przed spotkaniem, niemal wszystkie z nich pozostały nierozwiązane” – ocenia ekspert w rozmowie z PAP. Wskazuje, że komunikaty potwierdziły też, że w sprawie główny punkt zapalny w relacjach – kwestii Tajwanu – obie strony są na kursie kolizyjnym. Podobnie nie ma co liczyć na zmianę stanowiska Pekinu w sprawie wojny na Ukrainie.
„Z jednej strony Chiny chcą przedstawiać się jako gracz, który może odegrać rolę w zakończeniu konfliktu, dając Ukrainie fałszywą nadzieję. Z drugiej jednak, nie może tego zrobić, bo nie może sobie pozwolić na narażenie relacji z Putinem, które dla Xi mają wagę strategiczną. Więc nie spodziewam się ani większego zaangażowania w wojnę, ani żadnej konstruktywnej roli w doprowadzeniu do zakończenia konfliktu” – mówi Yu.
Jak wskazuje, choć Biały Dom mówił po spotkaniu o porozumieniu dotyczącym ograniczenia eksportu z Chin składników do produkcji fentanylu – narkotyku, który prowadzi do śmierci dziesiątek tysięcy Amerykanów każdego roku – Pekin mówił o „globalnej inicjatywie antynarkotykowej”.
Jak stwierdził, choć Chiny prowadzą bardzo surową politykę antynarkotykową wewnątrz Chin i stosują drakońskie kary, to przez lata pozwalały na przemyt zabójczego narkotyku do Ameryki.
„Byłem przy tych rozmowach, kiedy działałem jeszcze w administracji Trumpa i przez bardzo długi czas Chińczycy po prostu odmawiali zrobienia z tym czegokolwiek. To się zmieniło dopiero w 2019 r., ale dopiero po bardzo ostrych groźbach z naszej strony” – mówi były urzędnik. Choć od tego czasu Pekin ukrócił przemyt samego fentanylu, to wciąż toleruje sprowadzanie z Chin przez kartele prekursorów potrzebnych do produkcji narkotyku.
„Być może to się teraz zmieni, ale szczerze w to wątpię” – dodał.
Jego zdaniem konkretnym wynikiem spotkania pod San Francisco jest co prawda przywrócenie kontaktów wojskowych między mocarstwami, lecz w praktyce może niewiele to oznaczać, zaś dla Chin było to „ustępstwo”, na które łatwo było im pójść.
„Pekin wiedział, że administracji Bidena mocno na tym zależało. Ale co zmieni +gorąca linia+, jeśli nikt nie odbierze telefonu? Zresztą Chiny nadal nie mają ministra obrony” – mówi Yu, odnosząc się do sytuacji po tajemniczej dymisji byłego ministra Li Shangfu.
Zdaniem Yu, szczyt pod San Francisco miał służyć Xi Jinpingowi przede wszystkim, jako sposób na podreperowanie jego wizerunku i pozycji, który ucierpiał m.in. w obliczu piętrzących się i rosnącego niezadowolenia wewnątrz ChRL.
„Wiele ludzi w Chinach jest wściekłych w świetle obecnych problemów, dlatego on chce wysłać do domu sygnał, że wciąż jest szanowanym przywódcą na arenie światowej” – mówi Yu. „Xi bardzo zależy na tym, by gdziekolwiek się pojawił, był traktowany jako nowy przywódca świata. Dlatego opuścił szczyt G20 w Indiach, gdzie nie odgrywałby pierwszoplanowej roli. Szczytu APEC (wspólnoty gospodarczej Azji i Pacyfiku) w San Francisco nie mógł opuścić, bo mógłby się on przerodzić w antychińską konferencję. Ale nie chciał być jednym z wielu uczestników, więc dlatego zgodził się na ten szczyt z Bidenem z pełną pompą” – analizuje ekspert.
Pytany, czy efektu wizerunkowego nie zepsuły słowa prezydenta Bidena, który ponownie nazwał chińskiego przywódcę dyktatorem, Yu zwrócił uwagę, że Biden nie tyle nazwał, co umieścił w kontekście swoją wcześniejszą wypowiedź na ten temat.
„Chińska konstytucja mówi, że Xi stoi na czele dyktatury proletariatu. Nikt naprawdę nie może zaprzeczyć, że on jest dyktatorem. Jest nim niemal z definicji” – mówi ekspert.

 

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

 

osk/ sp/

Amerykańskie dzieci i młodzież coraz częściej przyjmują melatoninę w celu ułatwienia zasypiania

0

Prawie jedno na pięcioro amerykańskich dzieci w wieku szkolnym przyjmuje melatoninę w celu ułatwienia zasypiania, a niektórzy rodzice regularnie podają ten hormon także przedszkolakom – alarmuje „JAMA Pediatrics”.

Z nowego badania (https://jamanetwork.com/journals/jamapediatrics/article-abstract/2811895), przeprowadzonego na Uniwersytecie Kolorado w Boulder, wynika, że w ciągu ostatnich pięciu lat nastąpił gwałtowny wzrost odsetka dzieci i nastolatków, którzy rutynowo przyjmują melatoninę – z ok. 1,3 proc. w 2017 r. do ok. 19 proc. w roku 2022.
Wzrost ten bardzo niepokoi naukowców, którzy podkreślają, że dane dotyczące bezpieczeństwa i skuteczności stosowania melatoniny u osób nieletnich są bardzo ubogie, a do tego suplementy diety z tym specyfikiem nie są objęte regulacjami agencji zajmujących się bezpieczeństwem wyrobów medycznych.
„Mamy nadzieję, że nasza publikacja podniesie świadomość rodziców i lekarzy oraz zaalarmuje społeczność naukową – mówi główna autorka badania dr Lauren Hartstein. – Nie twierdzimy, że melatonina na pewno jest szkodliwa dla dzieci, należy jednak przeprowadzić znacznie więcej badań, zanim będziemy mogli z całą pewnością stwierdzić, że jej długotrwałe przyjmowanie przez dzieci jest bezpieczne”.
Melatonina to hormon, który jest naturalnie wytwarzany w szyszynce. Koordynuje pracę zegara biologicznego, reguluje rytmy dobowe i sygnalizuje organizmowi, że nadszedł czas na sen.
W wielu krajach melatonina jest sklasyfikowana jako lek i dostępna wyłącznie na receptę. Jednakże w Stanach Zjednoczonych, a także w Polsce, można ją kupić bez recepty; zarówno w postaci leku, jak i suplementu diety.
„Nagle w 2022 roku zaczęliśmy odnotowywać, że wielu rodziców podaje na co dzień melatoninę zdrowym, prawidłowo funkcjonującym dzieciom” – opowiada dr Hartstein.
W latach 2017–2018 tylko około 1,3 proc. amerykańskich matek i ojców zgłaszało stosowanie tego hormonu u swoich podopiecznych, podczas gdy w 2022 r. było ich już: 18,5 proc. wśród dzieci w wieku 5-9 lat, 19,4 proc. w grupie 10-14 lat i 6 proc. wśród przedszkolaków.
Dalsze analizy wykazały, że melatonina była podawana nieletnim regularnie, najczęściej przez co najmniej rok. A im starsze dziecko, tym większe jej dawki: przedszkolaki przyjmowały ją w ilości od 0,25 do 2 mg na dobę, a dzieci wczesnoszkolne nawet do 10 mg.
Dodatkowo naukowcy przebadali skład 25 dostępnych na rynku preparatów z melatoniną i odkryli, że 22 z nich zawierały inną ilość hormonu niż ta zadeklarowana na etykiecie. W jednym substancji aktywnej było trzykrotnie więcej niż być powinno, jeden preparat nie zawierał jej wcale, a niektóre suplementy diety zawierały domieszki niepokojących substancji, np. serotoniny.
„Rodzice nie zdają sobie sprawy, co naprawdę podają swoim dzieciom podsuwając im te środki” – komentuje Hartstein.
Tłumaczy, że dodatkowym problemem jest to, iż niektórzy naukowcy sugerują możliwy wpływ melatoniny zażywanej przez dzieci na moment rozpoczęcia dojrzewania. Choć badania w tym temacie są nieliczne i dają niespójne wyniki.
Ponadto autorzy publikacji wyliczyli, że w latach 2012–2021 gwałtownie, bo aż o 530 proc., wzrosły także przypadki zatruć melatoniną wśród dzieci poniżej 5. roku życia.
Współautorka badania, psycholożka dr Julie Boergers twierdzi, że melatonina stosowana pod nadzorem lekarza może być krótkoterminowo stosowanym antidotum na problemy ze snem u niektórych nieletnich. „Ale prawie nigdy nie jest to leczenie pierwszego rzutu – dodaje. – Z reguły zaleca się, aby najpierw wprowadzić zmiany w trybie i higienie życia, a jeśli już przepisuje się melatoninę, to jedynie tymczasowo”.
„I chociaż zazwyczaj jest ona dobrze tolerowana, to za każdym razem, gdy stosujemy jakiekolwiek lek lub suplement u młodego, rozwijającego się organizmu, należy zachować szczególną ostrożność” – podkreśla Boergers.
Jej zdaniem – poza możliwymi szkodami dla zdrowia fizycznego – wprowadzenie leku (czy suplementu) na wczesnym etapie życia może mieć także niezamierzone konsekwencje psychologiczne. „Może dawać dzieciom sygnał, że jeśli ma się problemy ze snem, najlepszym rozwiązaniem jest pigułka” – wyjaśnia.(PAP)

 

Katarzyna Czechowicz

Na to liczy Morawiecki tworząc nowy rząd

0

Liczymy, że posłowie, którzy widzą, że już w ramach umowy koalicyjnej z PO nie będą mogli zrealizować swoich postulatów programowych, rozważą propozycje, które przedstawiamy – powiedział PAP rzecznik rządu Piotr Müller o „Dekalogu Polskich Spraw”, który przedstawił premier Mateusz Morawiecki.

W piątek na konferencji prasowej na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych premier Mateusz Morawiecki przedstawił szereg propozycji programowych, których realizacją ma się zająć stworzony przez niego rząd. Zbiór propozycji został określony jako „Dekalog Polskich Spraw”. Wśród nich znalazły się m.in. rozwiązania zapewniające stabilność dla małych i średnich firm; ambitny rozwój Polski i bezpieczeństwo energetyczne czy wyższe wynagrodzenia i szanse na rozwój dzięki transformacji gospodarki
Do zapowiedzi Mateusza Morawiecki odniósł się Piotr Müller. „Nasze działania wynikają przede wszystkim z zobowiązania, jakie mamy wobec tych wyborców, którzy oddali nas swój głos. To ponad 7 mln 600 tys. obywateli. Wybory pokazały, że Polski i Polacy chcą równowagi i my wychodzimy na przeciw tym oczekiwaniom” – podkreślił.
„W piątek premier Morawiecki zaprezentował pierwsze kwestie Dekalogu Polskich Spraw. Naszym zdaniem to fundamenty programowe, wokół powinniśmy budować porozumienie i przestrzeń do współpracy w ważnych dla Polski sprawach” – powiedział rzecznik rządu. „Liczymy, że posłowie, którzy widzą, że już w ramach umowy koalicyjnej z Platformą Obywatelską nie będą mogli zrealizować swoich postulatów programowych rozważą propozycje, które przedstawiamy”.
Premier zapowiedział, że zgodnie z zadaniem powierzonym mu przez prezydenta Andrzeja Dudę w ciągu 7-8 dni przedstawi skład nowego rządu. „Wyborcy zadecydowali, że chcą zakończyć wojnę polsko-polską, chcemy rząd ponadpartyjny, może nawet pozapartyjny, chcemy rząd, który będzie rządem równowagi. Dlatego przystąpiliśmy do tworzenia tego rządu od strony takiej, która jest najbardziej właściwa z punktu widzenia obywateli, z punktu widzenia Polski – czyli od strony programu” – mówił premier.
„Skoro Polacy zdecydowali się na różne partie, bardzo różne ugrupowania, to zaczerpnęliśmy z różnych programów najbardziej wartościowe elementy tych programów i budujemy z nich +dekalog Polskich spraw+ – filary programowe na najbliższą przyszłość, na najbliższe 4 lata, które mogą bardzo pozytywnie zmienić życie Polaków, pomimo dużych kryzysów, które ciągle wokół nas występują” – oświadczył Morawiecki.
Premier zaznaczył, że nie są to pomysły na trzecią kadencję PiS, ale „to jest pomysł na pierwszą kadencję Koalicji Polskich Spraw, czyli spraw absolutnie najważniejszych – takich, które Polaków najbardziej interesują a jednocześnie mogą zagwarantować utrzymanie tego wielkiego daru, jakim dla Polski jest suwerenność, jakim jest niepodległość”. (PAP)

 

autor: Grzegorz Bruszewski

 


 

Dworczyk: nie ma rozstrzygnięcia czy formuła rządu M. Morawieckiego będzie bardziej polityczna czy ekspercka

Premier Mateusz Morawiecki pracuje nad nowym gabinetem, nie ma jeszcze ostatecznych rozstrzygnięć czy jego formuła będzie bardziej polityczna czy ekspercka – mówił w sobotę minister w KPRM, poseł PiS Michał Dworczyk.
Dworczyk na pytanie, czy dostał od premiera Mateusza Morawieckiego propozycję wejścia do formułowanego przez niego rządu odpowiedział przecząco, dodając, że nie wie, czy w ogóle ją dostanie.
„Pan premier w tej chwili pracuje nad formułą tego nowego gabinetu, tutaj nie ma jeszcze ostatecznych rozstrzygnięć czy to będzie formuła bardziej polityczna czy bardziej ekspercka w związku z tym nie wiem, czy ktokolwiek dostał na tym etapie propozycję udziału w gabinecie” – wyjaśnił.
Minister w KPRM podkreślił, że trwają prace nad programem rządu na najbliższą kadencję, który ma być „kompilacją najważniejszych propozycji programowych tych partii, które mają pewne zbieżne punkty” z Prawem i Sprawiedliwością. Dodał, że to postulaty m.in. PSL, Polski 2050 i Lewicy.
„Jest oczywiste, że Polacy dali jasny sygnał 15 października, że chcą nową formułę, pewną nową jakość w polityce. To jest jeden z wniosków, że trzeba przedstawić program, który będzie prezentował szerszą gamę środowisk i dlatego w Dekalogu Polskich Spraw znalazły się punkty z programów różnych formacji politycznych” – powiedział.
W piątek na konferencji prasowej na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych premier Mateusz Morawiecki przedstawił szereg propozycji programowych, których realizacją ma się zająć stworzony przez niego rząd. Zbiór propozycji został określony jako „Dekalog Polskich Spraw”. Wśród nich znalazły się m.in. rozwiązania zapewniające stabilność dla małych i średnich firm; ambitny rozwój Polski i bezpieczeństwo energetyczne czy wyższe wynagrodzenia i szanse na rozwój dzięki transformacji gospodarki.
Premier zapowiedział, że zgodnie z zadaniem powierzonym mu przez prezydenta Andrzeja Dudę w ciągu 7-8 dni przedstawi skład nowego rządu. (PAP)

Autor: Adrian Kowarzyk

 

amk/ mark/

„My się go boimy, na palcach chodzimy…”. A właśnie nie! Leśnik: Będąc w lesie, gdzie żyją niedźwiedzie, nie zachowujmy się cicho

0

Niedźwiedź nie atakuje człowieka, on broni swojego terytorium, kiedy go zaskoczymy. Dlatego, będąc głęboko w lesie, na terenach, gdzie żyją niedźwiedzie, nie zachowujmy się absolutnie cicho, nie skradajmy się jak Indianie, tylko, np. idąc szlakiem, rozmawiajmy czy pogwizdujmy sobie – powiedział PAP rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie Edward Marszałek.

W minioną niedzielę w okolicach Zatwarnicy w Bieszczadach niedźwiedź zaatakował mężczyznę, który prawdopodobnie za blisko podszedł do jego gawry. Na pomoc ruszył inny mężczyzna, który mu towarzyszył. Był to 31. taki przypadek Bieszczadach w ostatnich dwudziestu latach.
Marszałek przyznał, że zazwyczaj do ataków niedźwiedzi dochodzi wiosną, kiedy zwierzęta po zimowaniu są rozdrażnione lub niedźwiedzice wychodzą z gawr ze swoimi maleństwami.
„Ten niedzielny atak jest niespotykany, bo w jesieni i tuż przed gawrowaniem. Te dwie osoby podeszły zbyt blisko gawry i zwierzę wyskoczyło z niej i poturbowało jedną z tych osób” – powiedział.
Rzecznik RDLP podkreślił, że niedźwiedź nie atakuje ludzi, tylko broni swojego terytorium. „Wszystkie te do tej pory odnotowane przypadki ataków na człowieka, to efekt zaskoczenia niedźwiedzia, podejścia za blisko. Wówczas czuje się on zagrożony i następuje atak” – tłumaczył.
Marszałek przypomniał, że niedźwiedź jest w naszych górach tak powszechny, że spotkanie z nim nie jest niczym nadzwyczajnym. „Spotkania te mogą być niebezpieczne dla ludzi, zwłaszcza wiosną, tak jak wspomniałem. Ale teraz coraz częściej niebezpieczne zdarzenia mają miejsce w ciągu całego roku” – powiedział.
Leśnik zaznaczył, że niedźwiedzie od czasów II wojny światowej, kiedy ich praktycznie nie było, bardzo rozszerzyły obszar, na którym występują. Jak podał, ślady i tropy tego zwierzęcia były widziane nawet w okolicach Brzozowa.
„Z niedźwiedziami wchodzimy sobie, jako ludzie, coraz częściej w drogę. Dlatego, jeśli wiemy, że na jakimś szlaku czy obszarze jest niedźwiedź, ustawiamy tablice ostrzegające, żeby turyści byli czujni. Są one po to, żeby wiedzieć, jak się zachować, wchodząc do lasu lub na szlak, gdzie może być niedźwiedź. Taka tablica to sygnał, żeby nie zachowywać absolutnej ciszy, żeby nie skradać się jak Indianin tylko, np. idąc szlakiem rozmawiać ze sobą czy choćby pogwizdywać sobie” – powiedział.
Jak przekonuje Marszałek, niedźwiedzia raczej nie spotka też osoba, która dba o higienę i używa perfum. „Wówczas możemy być niemal pewni, że niedźwiedź wyczuje nas z dużej odległości i się raczej oddali. Bo instynkt mu podpowiada, że nie ma żadnego interesu, żeby wejść w konflikt z człowiekiem. To nasze wejście w jego teren sprawia, że on się broni i dochodzi do takich dramatycznych sytuacji, jak ostatnio” – powiedział.
Marszałek zwrócił też uwagę, że np. kompostowniki przy domach czy zostawiane przez turystów na szlakach jedzenie w koszach na śmieci sprawia, że niedźwiedzie oswajają się z ludźmi i ich zapachem.
„Następuje proces tzw. synantropizacji, czyli zaczyna u tych drapieżników brakować naturalnego strachu przed człowiekiem. Ten odruch niedźwiedzie zawsze miały. Jeszcze 20-30 lat temu zobaczyć misia w Bieszczadach to był ewenement. Dzisiaj, idąc nocą np. drogą stokową w Bieszczadach, łatwiej spotkać niedźwiedzia czy wilka niż jelenia. Te drapieżniki stały się tak powszechne, że nie budzą zaskoczenia. Najlepiej widać to na zdjęciach, które turyści publikują w internecie” – zaznaczył rzecznik RDLP.
W ocenie Marszałka, życie z dzikimi zwierzętami „po sąsiedzku” wiąże się także z pewnym zagrożeniem i musimy mieć tego świadomość. Jak podał, np. w Niemczech jest zupełne inne podejście do ochrony dzikiej przyrody.
„U naszych zachodnich sąsiadów nie spotkamy niedźwiedzi, bo ich tam nie ma. Kilkanaście lat temu przeszedł tam jeden drapieżnik i został odstrzelony, bo podejrzewano go o zabicie kilku kóz. Podobnie było z żubrami. Jak widać, my inaczej podchodzimy do dzikiej zwierzyny. W Polsce ochrona przyrody jest na piedestale” – stwierdził.
Jak przekonuje Marszałek, Bieszczady są takim zakątkiem kraju, o który warto zadbać. To tu żyją nie tylko niedźwiedzie czy żubry, ale również np. wąż Eskulapa. „Musimy zadbać o takie relacje z dziką przyrodą i ogólnie z naturą, żeby nasza koegzystencja nie przynosiła szkody ani naturze, ani ludziom, którzy też mają prawo tutaj żyć” – powiedział.
Według danych RDLP w Bieszczadach żyje ok. 150 niedźwiedzi. (PAP)

 

Autor: Wojciech Huk

 

huk/ jann/

Eliminacje ME 2024: Polska musi grać w barażach, awans Albanii i Danii [podsumowanie]

0

Piłkarska reprezentacja Polski po remisie z Czechami 1:1 o awans na Euro 2024 będzie musiała grać w marcowych barażach. W piątek udział w mistrzostwach Europy zapewniły sobie Albania oraz Dania.

To, co przed startem eliminacji wydawało się niemożliwe, stało się faktem. Polska mając w grupie E: Czechy, Albanię, Mołdawię i Wyspy Owcze nie zdołała zająć pierwszego lub drugiego miejsca, które oznaczały bezpośredni awans na Euro.
Biało-czerwoni z ośmiu meczów wygrali tylko trzy (oba z Wyspami Owczymi oraz jeden z Albanią) i zgromadzili 11 punktów. Obecnie zajmują trzecie miejsce, ale ostatecznie eliminacje mogą zakończyć na czwartym.
W piątek ich szanse na bezpośredni awans mogły zostać rozwiane jeszcze przed rozpoczęciem spotkania z Czechami w Warszawie. Mołdawia jednak nie zdołała u siebie wygrać z Albanią. W Kiszyniowie było 1:1, co prawo gry w turnieju w Niemczech dało gościom.
Ostatecznie podopieczni trenera Michała Probierza swojej części planu i tak nie zdołali wykonać. Do przerwy prowadzili 1:0 po golu Jakuba Piotrowskiego, ale na początku drugiej połowy wyrównał Tomas Soucek.
Do końca tempo meczu było wysokie, akcje szybko przenosiły się z jednego na drugie pole karne. Nieco groźniejsi w swoich poczynaniach byli Czesi, lecz wynik już nie uległ zmianie.
W poniedziałek Czechy podejmą Mołdawię i do awansu na Euro wystarczy im remis. Polska tego dnia towarzysko zagra z Łotwą.
W piątek odbyło się jeszcze pięć spotkań w innych grupach. W H awans zapewniła sobie Dania, która pokonała u siebie Słowenię 2:1. Bramkę dla gości zdobył piłkarz Górnika Zabrze Erik Janza.
W poniedziałek Słowenia zagra u siebie z Kazachstanem i jest w takiej samej sytuacji, co Czesi. Remis da jej awans, goście potrzebują wygranej.
W grupie C będąca już pewna gry na Euro Anglia pokonała u siebie Maltę 2:0. Natomiast na drugie miejsce w tabeli awansowali Włosi po wygranej z Macedonią Północną 5:2. Obie bramki dla pokonanych zdobył zawodnik Cracovii Jani Atanasov. W poniedziałek aktualni mistrzowie Europy zagrają w Leverkusen z Ukrainą. Do awansu Włochom wystarczy remis. (PAP)

wkp/ co/

Brak awansu Polaków z grupy na Euro 2024, ale Lewandowski widzi… dużo pozytywów, a Probierz mówi, że… możemy zbudować dobrą drużynę

0

„Widzę dużo pozytywów” – powiedział Robert Lewandowski po zremisowanym 1:1 meczu z Czechami w Warszawie w eliminacjach Euro 2024. Polscy piłkarze stracili szanse awansu z grupy, ale będą walczyć o udział w turnieju w Niemczech w przyszłorocznych barażach.

„Widać było dobrą grę z naszej strony. Utrzymywaliśmy się przy piłce, ale w polu karnym brakowało ostatniego podania, wrzutki, strzału z dystansu. Czesi bardzo dobrze blokowali próby naszych strzałów. Ciężko było znaleźć przestrzeń, ale przejście z fazy defensywnej do ofensywnej pod pole karne wyglądało nieźle. Oczywiście remis to dzisiaj za mało” – ocenił napastnik Barcelony w rozmowie z TVP Sport.
„Widzę dużo pozytywów, ale oczywiście jesteśmy rozczarowani, jeśli chodzi o całe eliminacje. Dzisiaj była próba ratowania tego, co w tych eliminacjach od początku nie funkcjonowało. Ciężko niektóre mecze wyglądały, ale w dzisiejszym meczu widać było jakiś progres” – zauważył.
Lewandowski podkreślił, że teraz drużyna musi skoncentrować się na marcowych barażach, a sam jest optymistą.
„W tej chwili musimy się skupić na barażach. Mecze u siebie, przy dobrym losowaniu i szczęściu, to wszystko pomoże nam awansować do przyszłorocznych mistrzostw Europy” – dodał.
Czy Lewandowski zagra w poniedziałek w towarzyskim meczu z Łotwą w Warszawie?
„Tak, od początku taki był plan. Nawet tematu nie było (że może być inaczej), ani pytań z mojej czy z trenera strony. Nawet nie rozmawialiśmy na ten temat” – zakończył Lewandowski, który rozegrał w piątek 145. mecz w reprezentacji. (PAP)

 

Probierz: widać, że możemy zbudować dobrą drużynę

„Widać, że możemy zbudować dobrą drużynę” – przyznał trener piłkarskiej reprezentacji Polski Michał Probierz po remisie z Czechami 1:1 w meczu eliminacji mistrzostw Europy.
„Zabrakło nam koncentracji przy stałym fragmencie gry i straciliśmy gola, niestety nie po raz pierwszy w taki sposób w tych eliminacjach i czeka nas w tym elemencie sporo pracy. Ale było też w tym meczu sporo plusów. Widać, że możemy zbudować dobrą drużynę” – tłumaczył szkoleniowiec na konferencji prasowej po spotkaniu w Warszawie.
Probierz podkreślił, że drużyna wiedziała, jak grać, że dobrze realizowała założenia taktyczne, płynnie rozgrywała akcje od tyłu, dobrze zmieniała strony, choć momentami mogła lepiej wykorzystać złe ustawienie Czechów.
„Zabrakło nam trochę mądrości piłkarskiej, ostatniego podania, no i strzałów. Zdecydowanie za mało strzelamy. Mamy miejsce, 20 metrów od bramki, a uderzeń brakuje” – zaznaczył.
Probierza martwią kłopoty zdrowotne jego piłkarzy.
„Karol Świderski w przerwie musiał zejść, jest w szpitalu i dopiero będziemy wiedzieć, co z nim będzie. Paweł Bochniewicz ma kłopot z biodrem i też pewnie wypadnie nam z gry. Piotr Zieliński wstał rano chory, tego nie sposób było przewidzieć” – przekazał.
Gola dla biało-czerwonych zdobył Jakub Piotrowski, którego obecność w podstawowym składzie kosztem Sebastiana Szymańskiego była sporą niespodzianką.
„Potrzebowaliśmy agresywnego Kuby, stąd taka decyzja, pokazał się z dobrej strony” – wyjaśnił.
Na krótko pojawił się na boisku Patryk Peda, który zmienił kontuzjowanego Bochniewicza, a później sam ustąpił miejsca Sebastianowi Szymańskiego.
„To była zmiana taktyczna. Chcieliśmy zaryzykować totalnie, by zdobyć drugą bramkę. Uprzedzałem Patryka, że może dojść do takiej sytuacji, gdy remis będzie się utrzymywał” – wyjaśnił szkoleniowiec.
Jak dodał, Peda i będący w rezerwie Mateusz Łęgowski być może opuszczą drużynę narodową i dołączą do kadry młodzieżowej, którą czeka we wtorek trudne spotkanie wyjazdowe z Niemcami w eliminacjach mistrzostw Europy.
„Jeszcze będziemy się nad tym zastanawiać, ale przy kilku urazach musimy najpierw się policzyć i zobaczyć, na kogo można liczyć” – dodał.
„Szkoda, że nie wygraliśmy, ale dla mnie najważniejsze jest, że pokazaliśmy, iż możemy być drużyną, dobrą drużyną” – podsumował Probierz.
Polacy stracili szanse na awans do mistrzostw Europy z grupy eliminacyjnej. We wtorek czeka ich towarzyski mecz z Łotwą w Warszawie. Tego dnia poznają też ostatecznie skład ścieżki barażowej, w której w marcu powalczą o występ w Euro 2024.(PAP)

Trener Czechów: brak awansu Polski z grupy to dla mnie zaskoczenie

Trener piłkarskiej reprezentacji Czech Jaroslav Silhavy przyznał po remisie 1:1 z Polską w Warszawie w eliminacjach Euro 2024, że brak bezpośredniego awansu biało-czerwonych jest dla niego zaskoczeniem. „Byliście na pewno faworytami naszej grupy” – dodał.
Kadra Michała Probierza, dla której to był ostatni mecz w grupie E, musiała wygrać w piątek na PGE Narodowym i liczyć na korzystne wyniki w innych spotkaniach. Swojej części planu jednak nie zrealizowała, co oznacza, że Polacy wystąpią w marcowych barażach (dzięki utrzymaniu się w 2022 roku w Lidze Narodów UEFA).
Tymczasem Czesi są blisko bezpośredniego awansu. Wystarczy, że w poniedziałek zremisują u siebie z Mołdawią.
„Wierzymy, że uda nam się dociągnąć sprawę do końca i uzyskać awans na Euro. Dzisiaj wykonaliśmy duży krok, rozegraliśmy dobry mecz i osiągnęliśmy korzystny wynik. Podobała mi się nasza gra w drugiej połowie przeciwko tak silnej reprezentacji jak Polska” – przyznał trener Silhavy.
Selekcjoner gości żałował jedynie, że jego drużynie zabrakło skuteczności. Już dzisiaj mogła – w przypadku awansu – zapewnić sobie awans.
„Wiedzieliśmy, że rywal musi wygrać, aby pozostać w walce o awans. Spodziewaliśmy się, że reprezentacja Polski się otworzy i będziemy mogli grać z kontry. Mieliśmy swoje szanse, zwłaszcza w końcówce meczu. Żałujemy, że nie udało się ich wykorzystać” – przyznał selekcjoner.
Zapytany o słabą postawę reprezentacji Polski w eliminacjach, potwierdził, że to dla niego niespodzianka.
„Brak bezpośredniego awansu Polaków jest dla mnie zaskoczeniem. Na pewno byli faworytami naszej grupy. Nie udały im się te eliminacje. Zaczęli od meczu z nami w Pradze. Wówczas wygraliśmy (3:1 – PAP), przez co polski zespół już na wstępie znalazł się w gorszej sytuacji. Z kolei dla nas to był najlepszy mecz w kwalifikacjach. Niedawno doszło w reprezentacji Polski do zmiany trenera. Zobaczymy, jak to się dalej ułoży, ale oczywiście najbardziej skupiam się na swojej drużynie” – zaznaczył.
Pod koniec konferencji przyznał jednak, że to właśnie jego zespół zamknął Polakom drzwi do bezpośredniego awansu. „Dzisiaj wyeliminowaliśmy Polskę, tak można powiedzieć” – stwierdził.
Silhavy był również pytany o Roberta Lewandowskiego.
„Wraca do formy, to widać. Cieszę się, że nasi piłkarze poradzili sobie dzisiaj z pilnowaniem Lewandowskiego i nie dopuścili go do żadnej sytuacji. A Robertowi życzę powodzenia w dalszej części kariery i wielu goli w kolejnych meczach” – podkreślił z uśmiechem trener Czechów.
Przed jego zespołem w poniedziałek ostatni krok.
„Jeżeli chodzi o skład na Mołdawię, to nie jest jeszcze ustalony. Zobaczymy, jak się czują piłkarze i wtedy zobaczymy” – zakończył Silhavy. (PAP)
bia/ co/

Tragiczny finał zabawy. 5-latek śmiertelnie ugodził brata bliźniaka nożem kuchennym

0

W Kalifornii doszło do tragicznego wypadku. 5-letni chłopiec dźgnął swojego brata bliźniaka małym nożem kuchennym podczas wspólnej zabawy. Niestety, obrażenia były na tyle poważne, że raniony chłopiec nie przeżył. Władze informują, że dziecku nie zostaną przedstawione zarzuty.

Do zdarzenia doszło w środę, 15 listopada, w jednym z domów Scotts Valley w powiecie Santa Cruz. Około godz. 16:00 na miejscu pojawiły się służby ratunkowe, które próbowały ratować znalezionego na miejscu chłopca z raną kłutą.

5-latek został przewieziony do szpitala, gdzie wkrótce zmarł.

Po przeprowadzeniu dochodzenia biuro szeryfa Santa Cruz stwierdziło, że nic nie wskazuje na zaniedbanie lub działalność przestępczą, a dziecko nie było świadome bezprawności swoich czynów. Było do przewidzenia, a teraz jest już pewne, że 5-latniemu sprawcy nie zostaną przedstawione zarzuty.

Dzieci poniżej 14 roku życia „nie są zdolne” do popełnienia przestępstwa, chyba że „w momencie popełnienia zarzucanego im czynu wiedziały o jego bezprawności”, zgodnie z Penal Code 26. Kalifornijski sąd dla nieletnich stwierdza również, że rozpatruje tylko sprawy dotyczące przestępstw z udziałem dzieci w wieku od 12 do 17 lat.

„Fakt, że biuro szeryfa stwierdziło to tak szybko uznając, że nie doszło do zaniedbania, sugeruje, że ta rodzina działała właściwie, że było to tylko jednorazowe, straszne, tragiczne wydarzenie” – powiedział były prokurator Steven Clark.

Red. JŁ

(Źródło: Daily Mail)

Kobieta otrzymała dożywotni zakaz wstępu na wycieczkowce. Steward znalazł to w jej rzeczach!

0

Kobieta z Teksasu otrzymała dożywotni zakaz wstępu na statki wycieczkowe linii Carnival Cruises. Powodem było znalezienie w jej rzeczach… żelków CBD. Kobieta wzięła je w podróż, gdyż miewa problemy ze snem, a substancja CBD pomaga jej zasnąć. Niestety – zażywanie jej jest zakazane na statkach linii Carnival.

42-letnia Melinda Van Veldhuizen z Teksasu już nigdy w życiu nie będzie mogła uczestniczyć w rejsach Carnival Cruises. Pielęgniarka z Dallas była stałą bywalczynią statków wycieczkowych – miała nawet pierwszeństwo wejścia na pokład podczas swoich podróży oceanicznych wypływających z Port Miami.

To jednak już koniec wojaży. Steward statku znalazł w rzeczach 42-latki żelki CBD na lepszy sen. Jako że substancja jest zakazana na statkach linii Carnival Cruises, Van Veldhuizen została nie tylko wyproszona z rejsu, ale nałożono na nią dożywotni zakaz korzystania z usług linii.

„Mam problemy ze snem, więc chodziło tylko o to, by upewnić się, że będę mogła spać podczas podróży – więc jeśli pojawią się jakieś problemy, będę mogła spać. Zawsze z nimi podróżowałam, bez żadnych problemów” – powiedziała Van Veldhuizen.

CBD jest niezgodne z zasadami Carnival Cruises m.in. ze względu na to, że substancja jest nielegalna w niektórych portach, do których zawijają statki linii.

Red. JŁ

(Źródło: Daily Mail)

14-latek aresztowany w związku z masową strzelaniną na Halloween w Tampa. Miał przy sobie broń

0

W ramach śledztwa ws. strzelaniny podczas obchodów Halloween w Ybor City w Tampie dokonano kolejnego zatrzymania. Tym razem aresztowany został 14-letni chłopak, który usłyszał zarzuty noszenia ukrytej broni palnej.

W wyniku masowej strzelaniny w Ybor City w Tampie, do której doszło podczas obchodów Halloween 29 października 2023 roku zginęły dwie osoby a 16 zostało rannych. Śmierć w strzelaninie ponieśli 20-letni Harrison Boonstoppel i 14-letni Elijah Wilson. Ranni są w wieku od 18 do 27 lat

W ramach śledztwa policja aresztowała 22-letniego Tyrella Phillipsa. Młody mężczyzna usłyszał zarzut morderstwa II stopnia. Według śledczych co najmniej dwie osoby otworzyły ogień podczas strzelaniny.

W czwartek dokonano kolejnego zatrzymania. Niewymieniony z imienia i nazwiska 14-latek miał przebywać w okolicy podczas strzelaniny z 29 października. Chłopiec został zauważony, kiedy sięgał lub trzymał broń palną. Nie ma informacji o tym, czy 14-latek oddał strzały.

Chłopak usłyszał zarzuty nielegalnego noszenia broni palnej.

„Nie ma rozsądnego wytłumaczenia dla 14-latka posiadającego broń palną” – powiedział na konferencji prasowej szef policji w Tampie Lee Bercaw. „Jestem niesamowicie dumny z ciężkiej pracy naszych funkcjonariuszy i detektywów, którzy nadal poświęcają się temu śledztwu, co doprowadziło do kolejnego znaczącego aresztowania w tej sprawie”.

Red. JŁ

(Źródło: New York Post)

Biegaczka stanęła oko w oko z rozjuszoną niedźwiedzicą. Wstrząsające nagranie [VIDEO]

0

Biegaczka z Kalifornii cudem uniknęła śmierci stając oko w oko z niedźwiedzicą i jej młodymi. W czasie przemierzania szlaku natknęła się na trzy osobniki, szarżujące w jej stronę. Wykorzystała niemal wszystkie książkowe sztuczki, aby odstraszyć zwierzęta, ale nic nie działało. Na szczęście zjawił się tam inny człowiek, dzięki czemu razem odstraszyli zaniepokojoną niedźwiedzicę. Sytuacja została nagrana.

Do zdarzenia doszło 8 listopada na szlaku turystycznym w Sierra Madre w Kalifornii. Biegaczka Laura Gold napotkała tam podczas joggingu trzy niedźwiedzie brunatne – matkę oraz dwójkę młodych.

„Kiedy samotnie biegałam po szlaku, byłam około 5 cali od uderzenia w mamę niedźwiedzia po skręceniu w ciasny ślepy zaułek” – napisała biegaczka w poście na Instagramie. „Aby jej nie uderzyć, zatrzymałem się tak szybko, jak tylko mogłem i prawie zsunąłem się z góry”.

Kobieta wiedziała, jak ma się zachować w takiej sytuacji. Cofnęła się i zaczęła wydawać odgłosy, aby odstraszyć niedźwiedzie. Żaden z podręcznikowych sposobów nie działał, a sytuacja stawała się coraz groźniejsza. Gold użyła wszystkich książkowych sztuczek, za wyjątkiem gazu na niedźwiedzie, próbując zmusić zwierzęta do ucieczki.

Na jej szczęście w pobliżu znajdował się inny człowiek, który pomógł odgonić niedźwiedzie. Biegaczka powiedziała w rozmowie ze Storyful, że szlak rozwidlał się na dwie ścieżki, więc z pomocą turysty zagoniła zwierzęta w jedną ścieżkę, samemu – wraz z pomocnikiem – powoli oddalając się alternatywną dróżką.

Groźna sytuacja została uwieczniona na wstrząsającym nagraniu.

@abcnews

This runner got very loud during a a close encounter with a mother bear and her two cubs on a hiking trail in Southern California. The strategy worked. The bears kept their distance and the runner eventually managed to descend the trail safely. #animalencounters #trailrunning #bear #california

♬ original sound – ABC News – ABC News

Red. JŁ

(Źródło: USA Today, Storyful)

Polski straciła szansę na awans do mistrzostw Europy z grupy

0

Polska zremisowała w Warszawie z Czechami 1:1 (1:0) w meczu eliminacji piłkarskich mistrzostw Europy. To oznacza, że biało-czerwoni stracili szansę awansu na przyszłoroczny turniej w Niemczech z grupy eliminacyjnej. W marcu wystąpią w barażach.

 

Polscy piłkarze przystępowali do piątkowego meczu w trudnej sytuacji. Podopieczni Michała Probierza, oprócz pokonania Czechów, musieli także liczyć na korzystne wyniki w innych meczach. Jeden z nich już przed rozpoczęciem spotkania na PGE Narodowym zakończył się po myśli biało-czerwonych – Mołdawia zremisowała u siebie z Albanią 1:1.

 

„Chcemy zrobić wszystko, żeby Czesi przystąpili do swojego następnego spotkania (w poniedziałek u siebie z Mołdawią – PAP) w jak najmniej komfortowej sytuacji. Wierzę, że ich pokonamy, a wówczas będziemy czekać, co dalej” – mówił w czwartek napastnik reprezentacji Polski Karol Świderski.

 

Za biało-czerwonymi przemawiała statystyka. Polscy piłkarze nie przegrali u siebie w kwalifikacjach Euro od ponad 17 lat – od września 2006 roku, gdy ulegli Finlandii 1:3. Od tego czasu rozegrali u siebie 19 meczów w eliminacjach mistrzostw Starego Kontynentu – 15 z nich wygrali i cztery zremisowali.

 

W podstawowym składzie drużyny Probierza nie brakowało zaskoczeń. Największym był brak Piotra Zielińskiego. Prawdopodobnie powodem było przeziębienie.

 

Szansę od pierwszych minut dostali m.in. Paweł Bochniewicz, Jakub Piotrowski, Nicola Zalewski, Bartosz Slisz i Damian Szymański. Dwaj ostatni, znani z nieustępliwej gry, mieli być odpowiedzią na agresywny i „bezpośredni” styl Czechów, o którym sporo mówił Probierz w ostatnich dniach.

 

Selekcjoner wspominał oczywiście również o początku marcowego meczu w Pradze, gdy biało-czerwoni – jeszcze pod wodzą Fernando Santosa – już po 130 sekundach przegrywali 0:2, a ostatecznie ulegli 1:3.

 

W Warszawie Czesi też na początku zaatakowali i szybko mogli objąć prowadzenie. Już w drugiej minucie w dogodnej sytuacji znalazł się Michal Sadilek, ale strzelił niecelnie.

 

Biało-czerwoni nie byli na początku groźni, czeski golkiper musiał jedynie interweniować po niezbyt mocnym strzale Nicoli Zalewskiego.

 

W 26. minucie kolejną groźną akcję przeprowadzili rywale, ponownie lewą stroną. Tym razem strzał oddał David Doudera, ale Wojciech Szczęsny złapał piłkę.

 

Niewiele wskazywało na to, że przed przerwą podopieczni Probierza zdobędą bramkę, jednak w 38. minucie kibice „oszaleli” z radości. Po akcji lewą stroną Zalewskiego i zamieszaniu podbramkowym piłkę do siatki skierował Piotrowski.

 

To pierwszy gol 26-letniego pomocnika Łudogorca Razgrad w jego drugim występie w reprezentacji.

 

Od tego momentu wyraźnie podbudowani piłkarze Probierza ruszyli do jeszcze odważniejszych ataków i defensywa gości kilka razy była w opałach.

 

Drugą połowę biało-czerwoni mogli zacząć nieco spokojniej, lecz zaczęli… za spokojnie. W 49. minucie był bowiem już remis. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego do piłki dopadł Tomas Soucek i precyzyjnym strzałem pokonał Szczęsnego.

 

Ta bramka podziałała mobilizująco na gości, którzy w kolejnych minutach dwukrotnie zagrozili bramce Szczęsnego (niecelne strzały).

 

W odpowiedzi biało-czerwoni mieli w 78. minucie rzut wolny tuż sprzed pola karnego, ale strzał kapitana Roberta Lewandowskiego obronił Jindrich Stanek.

 

Do końca tempo meczu było wysokie, akcje szybko przenosiły się z jednego na drugie pole karne. Nieco groźniejsi w swoich poczynaniach byli Czesi, lecz wynik już nie uległ zmianie.

 

To oznacza koniec szans bezpośredniego awansu dla Polski i konieczność gry w marcowych barażach. Piłkarzy Probierza, choć w piątek zagrali ambitnie i ofiarnie, pożegnały głośne gwizdy…

 

Bezpośredni awans z tej grupy wywalczyła już Albania, a Czechom wystarczy w poniedziałek remis u siebie z Mołdawią.

 

Biało-czerwoni zagrają we wtorek towarzysko z Łotwą, również na PGE Narodowym. (PAP)

 

bia/ pp/ co/

Eksperci ONZ ostrzegają, że ofensywa Izraela w Strefie Gazy „zmierza do ludobójstwa”! 12 tys. ofiar, w tym 5 tys. dzieci!!!

0

Niezależni eksperci ONZ zajmujący się prawami człowieka i kwestiami humanitarnymi ostrzegli, że ofensywa Izraela w Strefie Gazy „wskazuje na sytuację zmierzającą do ludobójstwa”. Izraelski resort spraw zagranicznych zdecydowanie odrzuca tę opinię – relacjonuje w piątek CNN.

Specjalni sprawozdawcy, wysłannicy i inni eksperci ONZ wydali w czwartek oświadczenie, opublikowane przez grupę ds. Procedur Specjalnych Rady Praw Człowieka ONZ, w którym ocenili, że Izrael dopuścił się „poważnych pogwałceń” prawa międzynarodowego w odniesieniu do Palestyńczyków, a zwłaszcza tych, którzy są mieszkańcami Strefy Gazy.
„Wykorzystanie potężnej broni” prowadzące do „kolosalnej liczby ofiar śmiertelnych i zniszczenia krytycznej infrastruktury” nie może być uzasadniane samoobroną – uznali eksperci.
„Aby odpowiedź Izraela (na atak Hamasu) była uzasadniona, musi ściśle mieścić się w ramach międzynarodowego prawa humanitarnego (…). Obecność podziemnych tuneli w części Gazy nie zmienia cywilnego statusu mieszkańców (…), którzy nie mogą być bezpośrednim celem ataków” – głosi oświadczenie.
Ministerstwo spraw zagranicznych Izraela odpowiedziało na ocenę ekspertów ONZ własnym komunikatem, w którym napisano, że „ci, którzy podpisali to oświadczenie, obrażają pamięć historycznych ofiar ludobójstwa”, zaś Izrael „będzie nadal podejmował kroki mające na celu zapobieganie zagrożeniom dla ludności cywilnej”.
„Jedyne akty ludobójstwa w tym konflikcie to te, które popełnił Hamas, gdy dopuścił się rzezi, gwałtów i tortur niewinnych ludzi w Izraelu 7 października” – napisano w komunikacie resortu.
Rzecznik ONZ Stephane Dujarric oznajmił, że nie może skomentować oświadczenia wydanego przez ekspertów działających niezależnie od sekretarza generalnego Organizacji Antonio Guterresa.
Od początku wojny z Izraelem w Strefie Gazy zginęło 12 tys. Palestyńczyków; liczba ta jest zapewne zaniżona, ponieważ wiele ciał pogrzebanych jest pod ruinami – poinformowały w piątek służby prasowe kontrolowanych przez Hamas władz enklawy.
Światowy Program Żywnościowy (WFP) ostrzegł, że mieszkańcom Strefy Gazy „grozi bezpośrednio klęska głodu”, ponieważ wyczerpują się ostatnie zapasy żywności, a dostawy pomocy humanitarnej ONZ zostały przerwane z powodu braku paliwa i blokady telekomunikacji. (PAP)

 

Strefa Gazy/ Liczba ofiar śmiertelnych wojny z Izraelem przekroczyła 12 tys.; zginęło ponad 5 tys. dzieci

Od 7 października, czyli początku wojny z Izraelem, w Strefie Gazy zginęło 12 tys. Palestyńczyków; liczba ta jest zapewne zaniżona, ponieważ wiele ciał pogrzebanych jest pod ruinami – poinformowały w piątek służby prasowe kontrolowanych przez Hamas władz enklawy.
Światowy Program Żywnościowy (WFP) ostrzegł w piątek, że mieszkańcom Strefy Gazy „grozi bezpośrednio klęska głodu”, ponieważ wyczerpują się ostatnie zapasy żywności, a dostawy pomocy humanitarnej ONZ zostały przerwane z powodu braku paliwa i blokady telekomunikacji – relacjonuje Reuters.
Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA) poinformowało, powołując się na dane dostarczone przez władze Strefy, że ataki sił izraelskich zniszczyły lub uszkodziły co najmniej 45 proc. budynków w enklawie. (PAP)

fit/ mms/

Kobosko: Premier Morawiecki przywłaszczył sobie pomysły demokratycznej opozycji zgłoszone w kampanii wyborczej

0

Premier Morawiecki przywłaszczył sobie pomysły demokratycznej opozycji zgłoszone w kampanii wyborczej; teraz ogłasza je jako swój „dekalog” – powiedział w piątek w rozmowie z PAP wiceszef Polski 2050 Michał Kobosko.

W piątek na konferencji prasowej na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych premier Mateusz Morawiecki przedstawił szereg propozycji programowych, których realizacją ma się zająć stworzony przez niego rząd. Zbiór propozycji został określony jako „dekalog polskich spraw”.
„Skoro Polacy zdecydowali się na różne partie, bardzo różne ugrupowania, to zaczerpnęliśmy z różnych programów najbardziej wartościowe elementy tych programów i budujemy z nich +dekalog polskich spraw+ – filary programowe na najbliższą przyszłość, na najbliższe cztery lata, które mogą bardzo pozytywnie zmienić życie Polaków, pomimo dużych kryzysów, które ciągle wokół nas występują” – mówił premier.
Jak stwierdził, pierwszym filarem „dekalogu” jest tarcza i stabilność dla małych i średnich firm. „Po pierwsze to wakacje ZUS-owskie dla małych firm, które znajdują się w trudnej sytuacji. To był element, który zaprezentowało PSL. Ten postulat jest bardzo ważny, ponieważ my staraliśmy się ulżyć małym i średnim firmom na inne sposoby, ale ten dobrowolny ZUS przynajmniej kilka razy do roku, albo w ogóle dobrowolny ZUS jest ważnym postulatem. Jesteśmy absolutnie gotowi do dyskusji w ramach koalicji polskich spraw i zrealizowania tego postulatu” – powiedział premier Morawiecki.
Zdaniem wiceprzewodniczącego Polski 2050, propozycja Morawieckiego o utworzeniu ponadpartyjnego porozumienia oznacza ogłoszenie końca Prawa i Sprawiedliwości i zastąpienie go Koalicją Polskich Spraw.
„Propozycja premiera nie pasuje do daty listopadowej, tylko do Prima Aprilis. (…) Premier ogłasza nagle koniec Prawa i Sprawiedliwości, którą to partię ma zastąpić enigmatyczna Koalicja Polskich Spraw. To chyba jednak prezes Kaczyński powinien ogłosić jako pierwszy koniec PiS” – ocenił Kobosko.
Zauważył, że ogłaszanie postulatów opozycji, jako swojego własnego programu, jest przywłaszczeniem pomysłów, które zostały zgłoszone w trakcie kampanii wyborczej.
„Premier Morawiecki otwarcie kradnie i próbuje sobie przywłaszczyć pomysły zgłoszone w kampanii wyborczej przez opozycję demokratyczną i ogłosić teraz te postulaty jako swój +dekalog+. PiS miał czas na przedstawianie swoich postulatów w kampanii, ale wtedy premier Morawiecki wolał się koncentrować na atakowaniu opozycji” – podkreślił wiceszef Polski 2050.
„Dziś premier Morawiecki powinien jak najszybciej zejść ze sceny i przypomnieć sobie o takim zwykłym ludzkim dekalogu, w tym o przykazaniu +nie kłam+” – dodał. (PAP)
autor: Sławomir Radtke

 

sar/ godl/

El. ME 2024: Mołdawia – Albania 1:1, awans Albanii. Taki wynik przedłuża szanse biało-czerwonych, ale póki co mamy remis z Czechami

0

Mołdawia zremisowała w Kiszyniowie z Albanią 1:1 (0:1) w meczu rywali Polski w grupie E eliminacji piłkarskich mistrzostw Europy. Taki wynik daje awans gościom oraz przedłuża szanse biało-czerwonych na zajęcie drugiego miejsca, również dającego przepustkę do Euro 2024.

Mołdawia – Albania 1:1 (0:1).
Bramki: dla Mołdawii – Vladislav Baboglo (87); dla Albanii – Sokol Cikalleshi (25-karny).
Sędzia: William Collum (Szkocja).(PAP)

 


Polska – Czechy 1:1 w 49. minucie

Polska remisuje z Czechami 1:1 w 49. minucie meczu eliminacji piłkarskich mistrzostw Europy, który odbywa się w Warszawie. Bramkę dla gospodarzy zdobył Jakub Piotrowski, a wyrównał Tomas Soucek.
Polska – Czechy 1:1 w 49. minucie.
Bramki: dla Polski — Jakub Piotrowski (38); dla Czech – Tomas Soucek (49).
Sędzia: Daniele Orsato (Włochy).(PAP)

 

mm/ cegl/

Podobno Donald Tusk ma już skompletowany gabinet

0

Donald Tusk ma już skompletowany gabinet. Będzie go prezentował na posiedzeniu Sejmu, gdy Sejm przejmie funkcję tworzenia rządu – przekazał w piątek w TVN24 sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej Marcin Kierwiński.

„Premier Donald Tusk jest już gotowy, ma skompletowany gabinet, jest już po wszystkich rozmowach z liderami partii koalicyjnych” – poinformował Kierwiński.
„Wszyscy liderzy zdecydowali, że Donald Tusk zaprezentuje go (rząd – PAP) na pierwszym posiedzeniu Sejmu, wtedy, kiedy Sejm przejmie funkcję tworzenia rządu” – przekazał.
Zaznaczył, że to „z szacunku do parlamentu”, bo „drugi krok konstytucyjny mówi, że to parlament jest tym pierwszym ciałem, które dowiaduje się, jaki jest skład rządu” – wyjaśnił Kierwiński.
Dodał jednak, że gdyby była potrzeba lub możliwość, aby przedstawić rząd dzisiaj, „to bylibyśmy gotowi bez chwili zwłoki”.
13 listopada, podczas inauguracyjnego posiedzenia Sejmu X kadencji, premier Mateusz Morawiecki podał rząd do dymisji. Tego samego dnia wieczorem, podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim, prezydent Andrzej Duda przyjął dymisję Rady Ministrów, która do czasu powołania nowego rządu będzie nadal sprawować obowiązki, a następnie – zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami – desygnował Mateusza Morawieckiego na premiera.
Zgodnie z konstytucją, w ciągu 14 dni od powołania premier przedstawia Sejmowi program działania rządu wraz z wnioskiem o udzielenie wotum zaufania. Wotum zaufania Sejm uchwala bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
W razie niepowołania Rady Ministrów w tym trybie, lub nieudzielenia jej wotum zaufania, Sejm w ciągu 14 dni wybiera Prezesa Rady Ministrów oraz proponowanych przez niego członków Rady Ministrów bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Prezydent Rzeczypospolitej powołuje tak wybraną Radę Ministrów i odbiera przysięgę od jej członków.
Kandydatem Zjednoczonej Prawicy na premiera jest Mateusz Morawiecki, a kandydatem KO, Trzeciej Drogi i Lewicy – Donald Tusk.
W wyborach do Sejmu, które odbyły się 15 października, PiS zdobyło 194 mandaty, KO – 157, Trzecia Droga – 65, Nowa Lewica – 26, a Konfederacja – 18. (PAP)
Autorka: Katarzyna Herbut

 

kh/ mir/

Piłkarze gotowi zapłacić kibicom za straty moralne po przegranej w eliminacjach ME

0

Szwedzcy piłkarze po przegranym czwartkowym meczu eliminacji mistrzostw Europy 2024 z Azerbejdżanem (0:3) czują się tak winni porażki, że są gotowi zwrócić koszty podróży 50 kibicom, którzy wybrali się do Baku.

 

Szwedzkie media skomentowały, że piłkarze reprezentacji powinni się wstydzić tragicznie niskiego poziomu, który pokazali w tym meczu i że „szwedzki futbol jeszcze nigdy w historii nie upadł tak nisko”.

 

Piłkarze po ostatnim gwizdku sędziego podeszli do sektora, w którym siedzieli kibice i przeprosili ich za swoją grę. Podziękowali im też za przyjazd i doping i oddali swoje koszulki.

 

Napastnik Tottenhamu Dejan Kulusevski powiedział dziennikowi „Aftonbladet”, że gra jego drużyny była bez rytmu, szybkości i pomysłu – w sumie beznadziejna. „Jeżeli kibice czują, że niepotrzebnie wydali pieniądze na tak daleką i kosztowną podróż, aby obejrzeć ten żenujący spektakl w naszym wykonaniu, to jesteśmy gotowi wyrównać im finansowo straty moralne” – zadeklarował.

 

Szwecja już przed meczem z Azerbejdżanem nie miała szans na awans do Euro. Eliminacje zakończy w niedzielę w Sztokholmie spotkaniem z Estonią, które będzie też ostatnim meczem Janne Anderssona jako selekcjonera „Trzech Koron”.

 

Zbigniew Kuczyński (PAP)

 

kucz/ cegl/

Rosja/ Pomimo wady wzroku wynoszącej minus 19 zgłosił się na wojnę na Ukrainie i obecnie odbywa ćwiczenia!

0

37-letni nauczyciel z położonego w północno-wschodniej części rosyjskiej Syberii Jakucka zgłosił się do wojska pomimo wady wzroku wynoszącej minus 19 dioptrii i wachlarza chorób przewlekłych. Został zakwalifikowany i obecnie odbywa ćwiczenia przed wyjazdem na wojnę na Ukrainie – poinformował w piątek portal sakhaday.ru.

„Lubię czołgi, filmy wojenne, pójdę bronić ojczyzny – to mój obowiązek” – powiedział rodzinie ochotnik, który cierpi także na jaskrę, nadciśnienie i kilka innych schorzeń. Zgłosił się do armii pomimo sprzeciwu żony i matki.
Armia przyjęła go, nie bacząc na fakt, że nie widzi nawet zarysów przedmiotów i osób znajdujących się dalej niż 10 cm przed jego oczyma, a porusza się po omacku. Portal twierdzi, że przyjęcie takiej osoby do służby w wojsku narusza wydane w sierpniu br. rozporządzenie rosyjskiego ministra obrony dotyczące chorób, które uniemożliwiają służbę w armii w czasie mobilizacji, stanu wojennego i wojny.
Entuzjazmu 37-latka wobec służby ojczyźnie nie podzielają jego matka i żona, z którą ma troje dzieci, z których jedno jest niepełnosprawne. „Człowiek, który nie widzi łyżki na stole, skazany jest na wojnie na śmierć” – powiedziała dziennikarzom portalu Liana, żona ochotnika, która osobiście pofatygowała się do wojskowej komendy uzupełnień i prokuratury wojskowej, by organy te cofnęły swoją decyzję dotyczącą zakwalifikowania jej męża do armii. Spotkała się także z rzecznikiem praw obywatelskich, lecz jak dotąd jej działania nie przyniosły skutku.
„Jak mogli go przyjąć z takim stanem zdrowia? Grozi mu śmierć w ciągu pierwszych kilku dni. Nie mogę pozwolić na śmierć człowieka, którego kocham. Mówi, że będzie pracował w centrali lub jako korespondent, ale ja w to nie wierzę. Nawet jeśli zasiądzie w kwaterze głównej, nie gwarantuje mu to bezpieczeństwa” – powiedziała Liana.
Obecnie rekrut-ochotnik odbywa ćwiczenia w Jakucku. „Podobno siedzi w sztabie i coś pisze, nie wolno mu strzelać. Jest jedynym żywicielem rodziny, boję się, że osieroci moje wnuki, a moja córka zostanie wdową. To egoizm, z nikim tego nie skonsultował” – powiedziała teściowa mężczyzny. „Mamy nadzieję, że zostanie usunięty z armii ze względów zdrowotnych” – dodała. (PAP)

 

sm/ adj/

Zachodnie mocarstwa coraz bardziej zaniepokojone działaniami Izraela wobec Palestyńczyków

0

Zachodnie mocarstwa są coraz bardziej zaniepokojone działaniami Izraela – ocenia w piątek stacja BBC, przytaczając apele przedstawicieli rządów USA, Wielkiej Brytanii i Francji dotyczące przemocy na Zachodnim Brzegu Jordanu i potrzeby ochrony cywilów w Strefie Gazy.

Według korespondenta BBC ds. dyplomatycznych Jamesa Landale’a ton sojuszników Izraela staje się coraz ostrzejszy „niemal z dnia na dzień”.
W czwartek sekretarz stanu USA Antony Blinken odbył rozmowę telefoniczną z członkiem izraelskiego gabinetu wojennego Benim Gancem. Podkreślił „pilną potrzebę pozytywnych kroków w stronę deeskalacji napięć na Zachodnim Brzegu, w tym poprzez stawienie czoła rosnącemu poziomowi przemocy ze strony ekstremistycznych osadników”.
Od ataku bojowników Hamasu na Izrael z 7 października na okupowanym przez to państwo Zachodnim Brzegu Jordanu zginęło około 200 Palestyńczyków. Dyplomaci krajów arabskich obawiają się, że na tym terytorium dojdzie do wybuchu przemocy na dużą skalę – zaznacza BBC.
Podczas rozmowy z ministrem spraw zagranicznych Egiptu Samehem Szukrim Blinken podkreślił „wagę konkretnych kroków na rzecz minimalizacji krzywdy palestyńskich cywilów w całej Strefie Gazy”. Z kolei w rozmowie ze swoim jordańskim odpowiednikiem, Ajmanem Safadim, wyraził „głębokie zaniepokojenie” z powodu uderzenia na jordańską placówkę medyczną w Strefie Gazy.
W środę Stany Zjednoczone po raz pierwszy zdecydowały się nie zawetować rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ wzywającej do „wydłużonych przerw humanitarnych” w Strefie Gazy, w której nie potępiono ataku Hamasu. USA wstrzymały się od głosu.
Zmiana tonu nie dotyczy tylko Stanów Zjednoczonych. Wcześniej w tym tygodniu premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak ocenił, że w Strefie Gazy ginie zbyt wielu ludzi. W środę prezydent Francji Emmanuel Macron potępił bombardowanie infrastruktury cywilnej i powtórzył apel o zawieszenie broni z powodów humanitarnych.
BBC przytacza również wypowiedź ministra spraw zagranicznych Izraela Eliego Cohena, który sugerował, że jego kraj ma „dwa lub trzy tygodnie”, zanim międzynarodowa presja na zawieszenie broni stanie się przytłaczająca.
Głosy krytyczne wobec działań Izraela pojawiają się nie tylko na Zachodzie. W piątek MSZ Singapuru potępił operacje wojskową w szpitalu Al-Szifa w Gazie, wzywając Izrael, aby „zrobił, co w jego mocy, by chronić wszystkich cywilów i placówki medyczne”. Podkreślił, że Hamas nie powinien używać szpitali w celach wojskowych, i zaapelował do wszystkich stron konfliktu, aby „w pełni przestrzegały międzynarodowego prawa humanitarnego” – podał singapurski dziennik „Straits Times”.
Premier Indii Narendra Modi skrytykował w piątek zabijanie cywilów „w konflikcie pomiędzy Izraelem a Hamasem”. Powtórzył przy tym, że jego rząd potępia atak terrorystyczny Hamasu z 7 października, ale wezwał jednocześnie do „zachowania powściągliwości” i podkreślił potrzebę „dialogu i dyplomacji” – przekazała stacja CNN.(PAP)

 

anb/ adj/

Morawiecki: Chcemy, by na koniec kadencji Polacy zarabiali średnio 10 tys. zł

0

Chcemy, by średnia płaca osiągnęła pułap 10 tys. zł na koniec kadencji; zamierzamy też wprowadzić dotację 70 tys. zł na start działalności i ustawę o równości płac kobiet i mężczyzn, a także kwotę wolną od podatku do pensji minimalnej – zadeklarował premier Mateusz Morawiecki.

Na piątkowej konferencji Morawiecki przedstawiał propozycje programowe, które ma zrealizować stworzony przez niego rząd. Jak mówił, wśród tych propozycji znalazły się postulaty zaczerpnięte z programów innych ugrupowań – PSL, Polski 2050, Lewicy czy Konfederacji. Propozycje te ujęto w formułę „Dekalogu polskich spraw”.
„Kolejny punkt naszego dekalogu to wyższe wynagrodzenia i szanse na rozwój dzięki transformacji polskiej gospodarki. (…) Tutaj – na koniec kadencji chcemy zrobić wszystko, pomagać we wszystkich działaniach, budować rząd także ekspercki, ponadpartyjny po to, żeby Polacy zarabiali średnio 10 tys. zł brutto na koniec tej kadencji, to jest jak najbardziej możliwe” – oświadczył.
Wskazał na propozycję, która jak mówił, pochodzi z programu PSL: „Mianowicie dotacja 70 tys. zł na start dla firmy w założeniu działalności gospodarczej, realizowanej przez urzędy pracy” – wskazał.
Polityk zaproponował także ustawę o równych płacach kobiet i mężczyzn. „To wyczytaliśmy w programie Lewicy; tutaj także mamy ogromne osiągniecia; jesteśmy w czołówce państw UE po tej dobrej stronie mocy, jeśli chodzi o lukę płacową, ale ja by mnie chciał, żeby tam była jakakolwiek luka” – mówił Morawiecki
„I wreszcie – z programu Konfederacji jak najbardziej podpisujemy się pod postulatem, w którym również my mamy wiarygodność – nie nasi przeciwnicy polityczni, którzy już się wycofują rakiem ze swoich postulatów – czyli podniesienia kwoty wolnej od podatku. Konfederacja zaproponowała, żeby było to do poziomu minimalnego wynagrodzenia i rosło wraz z tym minimalnym wynagrodzeniem; to dobry postulat” – dodał premier.
„My zwiększyliśmy kwotę wolną od podatków – czyli wynagrodzenie bez żadnego podatku PIT – z kwoty 3091 zł do 30 tys. złotych rocznie; to dziesięciokrotny wzrost zrealizowany przy bardzo dobrym stanie budżetu jednocześnie” – oświadczył Morawiecki.(PAP)

Autorzy: Mikołaj Małecki, Grzegorz Bruszewski

 

mml/ gb/ mhr/

Hołownia o zapowiedziach Morawieckiego: Opowieści trochę z mchu i paproci. Nie wiem skąd weźmie on większość w tym parlamencie…

0

Plany dotyczące powołania ponadpartyjnego rządu przez Mateusza Morawieckiego traktuję jak opowieści trochę z mchu i paproci; nie wiem skąd weźmie on większość w tym parlamencie – powiedział w piątek marszałek Sejmu Szymon Hołownia.

Na konferencji prasowej po spotkaniu z prezydentem Andrzejem Dudą, Hołownia był pytany, czy rozmawiał z prezydentem, na jakiej podstawie formułuje swoją wiarę w to, że Mateusz Morawiecki utworzy rząd oraz czy prezydent oglądał jego czwartkowe orędzie.
Hołownia przekazał, że prezydent nie powiedział mu, czy oglądał jego orędzie. „Nie odniósł się w żadnej sposób, nie wspomniał ani słowem. Natomiast myślę, że nasza relacja z panem prezydentem nie będzie się jednak opierała na wzajemnym komentowaniu sobie orędzi, które wygłaszamy” – odparł.
„Natomiast na czym prezydent opiera swoją wiarę w sprawie rządu Mateusza Morawieckiego trochę nie wypadało mi pytać (…). Ja nie wierzę w to, w co wierzy prezydent, jeżeli chodzi o możliwość formowania większości przez Mateusza Morawieckiego” – powiedział marszałek Sejmu.
„Słyszałem dzisiaj co prawda, że Mateusz Morawiecki ma niezwykłe plany dotyczące powołania ponadpartyjnego rządu” – zaznaczył. „Bardzo się cieszę z tych deklaracji, tylko padają mniej więcej o rok za późno, to po pierwsze. Bo to przed wyborami trzeba było rozmawiać o tym, czy ma się zdolność koalicyjną i czy się lubi projekty jednych ugrupowań a innych nie lubi, a nie kiedy ma się nóż na gardle” – powiedział Hołownia.
„Drugą kwestią jest wiarygodność autora tych słów, który już wielokrotnie pokazywał jak bardzo wysoko można ją cenić. A więc ja traktuję to wszystko jednak jak opowieści trochę z mchu i paproci o tym, że będziemy mieli wspaniały rząd, genialne rozwiązania, pełną koncyliację, współpracę wszystkich ugrupowań, a nad tym wszystkim będzie uśmiechał się premier Mateusz Morawiecki, który nie wiem skąd weźmie tę większość w tym parlamencie” – mówił marszałek Sejmu.
Jak zaznaczył, „rzeczywistość parlamentarna jest jasna, czytelna i w pewien sposób bezwzględna”. „Natomiast prezydent potwierdził te doniesienia, że za 7-8 dni (Mateusz Morawiecki) ma być gotowy ze składem swojego gabinetu, potem udać się do prezydenta, uzyskać powołania. Następnie ma 14 dni na to, żeby zawiadomić mnie, że jest gotów do wygłoszenia expose. Wtedy ja wyznaczam panu premierowi czas, posiedzenie, na którym może to expose wygłosić i Sejm może się do tego expose odnieść” – powiedział marszałek Sejmu.
W piątek premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że „w ciągu najbliższych ośmiu dni mieć gotowe propozycje, chce mieć skład gabinetu”.
Zastrzegł, że wcześniej propozycję składu nowego gabinetu chce „uzgodnić z prezydentem Andrzejem Dudą, bo – jak wyjaśnił – pierwszy krok w ramach procedury tworzenia rządu należał do prezydenta”.
„Na pewno będzie to rząd zupełnie inny niż ten, który do tej pory cały czas sprawuje swoje obowiązki. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że ja odczytuję wynik tych wyborów w następujący sposób: wyborcy zadecydowali, że chcą zakończyć wojnę polsko-polską: chcemy rząd ponadpartyjny, może nawet pozapartyjny, chcemy rząd, który będzie rządem równowagi. Dlatego przystąpiliśmy do tworzenia tego rządu od strony takiej, która jest najbardziej właściwa z punktu widzenia obywateli, z punktu widzenia Polski – czyli od strony programu” – mówił premier.
„Skoro Polacy zdecydowali się na różne partie, bardzo różne ugrupowania, to zaczerpnęliśmy z różnych programów najbardziej wartościowe elementy tych programów i budujemy z nich +dekalog Polskich spraw+ – filary programowe na najbliższą przyszłość, na najbliższe 4 lata, które mogą bardzo pozytywnie zmienić życie Polaków, pomimo dużych kryzysów, które ciągle wokół nas występują” – oświadczył Morawiecki. (PAP)

 

autor: Karol Kostrzewa, Daria Kania

 


 

Premier Morawiecki: w ciągu najbliższych ośmiu dni chcę mieć gotowy skład gabinetu

W ciągu najbliższych ośmiu dni chcę mieć gotowe propozycje, chcę mieć skład gabinetu – zapowiedział w piątek premier Mateusz Morawiecki. Zastrzegł, że wcześniej chce je uzgodnić z prezydentem Andrzejem Dudą.
W czasie piątkowej konferencji w Warszawie Mateusz Morawiecki został zapytany, kiedy dokładnie poznamy skład nowego rządu.
„W ciągu 8 najbliższych dni chcę mieć gotowe propozycje, chcę mieć skład gabinetu” – zapowiedział premier. „Może to będzie 9 dni, ale postaram się zrobić to w 8 dni” – dodał.
Zastrzegł, że wcześniej propozycję składu nowego gabinetu chce „uzgodnić z prezydentem Andrzejem Dudą, bo – jak wyjaśnił – pierwszy krok w ramach procedury tworzenia rządu należał do prezydenta”.
„Prezydent zachował się jak mąż stanu. Gdyby nie jego decyzja, to nie mielibyśmy dzisiaj rządu” – dodał Morawiecki.
Premier zwrócił uwagę, że w roku 2015 już w dwa tygodnie po wyborach parlamentarnych – 9 listopada – prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński i premier Beata Szydło zaprezentowali skład rządu. „Dziś mija już pięć tygodni od wyborów parlamentarnych i nie mamy rządu. Są tylko osoby, które być może będą ministrem finansów, a już wycofują się z VAT-u obniżonego do zera na żywność, już wycofuje się – przynajmniej częściowo – z wakacji kredytowych, przynajmniej tak czytam w mediach” – powiedział premier.
Zapytany, czy ma już zaplanowane spotkanie z nowym marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią, premier Morawiecki odpowiedział, że „jeżeli marszałek będzie sobie tego życzył, to oczywiście takie spotkanie się odbędzie”.
„Zawsze jestem do dyspozycji i bardzo chętnie spotkam się, bardzo chętnie porozmawiam” – zapewnił Morawiecki. (PAP)
Autor: Magdalena Gronek, Grzegorz Bruszewski

 

mgw/ gb/ mhr/