14 C
Chicago
sobota, 10 maja, 2025
Strona główna Blog Strona 2080

Małopolska: Były proboszcz z Szalowej oskarżony o molestowanie seksualne zwolniony z aresztu

0

Sąd nie miał wątpliwości i skazał zakonnika na dwa lata i sześć miesięcy kary bezwzględnego więzienia. To o rok mniej niż dla oskarżonego żądała prokuratura. Przed gorlickim sądem zapadł wyrok w bulwersującej sprawie wykorzystywania seksualnego młodocianych na terenie parafii w Szalowej. Przed obliczem temidy stanął Jarosław O. zakonnik i ksiądz Kościoła Rzymskokatolickiego.

Gdy w lutym 2020 roku przed nowotarskim sądem ruszył proces księdza Mariana W., byłego proboszcza z Szalowej, wydawało się, że to początek końca traumatycznych przeżyć dla mieszkańców tej wsi. Niestety okazało się, że w trakcie prokuratorskiego postępowania przeciwko Marianowi W. na światło dzienne wyszły kolejne dramatyczne okoliczności. W marcu prokuratura Okręgowa w Nowym Sączu skierowała do Sądu Rejonowego w Gorlicach akt oskarżenia przeciwko Jarosławowi O., kapłanowi Kościoła Rzymskokatolickiego, członkowi jednego z zakonów.

 

Pierwszy wyrok w sprawie molestowania seksualnego ministrantów i lektorów z Szalowej

 

Prokuratorzy zarzucali mu popełnienie, na terenie Szalowej, trzech przestępstw przeciwko wolności seksualnej w stosunku do trzech różnych osób. Dzisiaj zapadł wyrok. W chwili ogłaszania sentencji jeszcze nieprawomocnego wyroku, na sali rozpraw w gorlickim sądzie nie było Jarosława O., przed sądem odpowiadał on z wolnej stopy. Nie było również jego obrońcy. O ile sędzia Bogusław Gawlik zgodził się, by w czasie odczytywania wyroku na sali obecne były media, to jednak, gdy przeszedł do uzasadnienia wyroku, jawność została wyłączona.

 

Jarosław O. poza karą wiezienia dostał również zakaz zajmowania wszelkich stanowisk i wykonywania jakiejkolwiek pracy związanej z wychowaniem lub opieką nad małoletnimi. Zakaz ten w stosunku do zakonnika jest na zawsze. Zgodnie z sentencją wyroku zakonnik ma również pokryć koszty procesu, jakie ponieśli skrzywdzeni przez niego młodzi ludzie. Według śledczych zakonnik miał swoją pierwszą ofiarę przemocą doprowadzić do poddania się tzw. innym czynnościom seksualnym, jak również wykonaniu takich czynności. W stosunku do drugiej miał wykorzystać zależność, jaka występuje między kapłanem i lektorem i doprowadzić do obcowania płciowego.

 

– Oba przestępstwa zostały popełnione w październiku 2009 roku – stwierdza prokurator Leszek Karp, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu. – Trzecie przestępstwo, popełnione w 2012 roku, polegało na wykorzystaniu bezradności pokrzywdzonego, wynikającej z jego upojenia alkoholowego i doprowadzeniu go do poddania się innej czynności seksualnej – dodaje.

 

Szokującym dodatkiem do tych zbrodni jest to, że w czasie, gdy popełniane były dwa pierwsze przestępstwa, w Szalowej trwał czas misji świętych. W 2012 roku ten sam zakonnik prowadził misje w jednej z parafii w sąsiedniej gminie. Zbrodnie, jakich dokonał zakonnik zagrożone były karą do 8 lat więzienia. Wszystkie wymienione sprawy wyszły na jaw przy okazji śledztwa w sprawie czynów pedofilskich, o które został oskarżony, Marian W., były proboszcz w Szalowej, który pełnił również posługę w Kiczni (powiat nowosądecki) oraz parafii w Grywałdzie (powiat nowotarski). Jak się okazało, niektórzy chłopcy skrzywdzeni przez księdza Mariana W. byli później wykorzystywani przez zakonnika Jarosława O.

 

Proces księdza, byłego proboszcza z Szalowej trwa w Nowym Targu

 

Akt oskarżenia przeciwko księdzu Marianowi W. trafił do nowotarskiego sądu w grudniu, a jego proces ruszył 19 lutego. Prokuratura zarzuca mu, że od 2003 r. do 2012 roku dopuścił się 12 przestępstw polegających na wykorzystywaniu seksualnym osób poniżej 15. roku życia, wykorzystywaniu osób małoletnich, wobec których duchowny miał stosunek zależności, a także spowodowanie u części pokrzywdzonych średniego uszczerbku na zdrowiu – czyli tzw. zespołu stresu pourazowego. Chodzi o 11 małoletnich, w tym siedem osób poniżej 15 lat, mieszkających na terenie parafii, w których oskarżony był proboszczem. Wszyscy oni byli lektorami lub ministrantami służącymi do mszy.

 

18 listopada na wniosek obrońcy sąd w Nowym Tagu uchylił areszt tymczasowy wobec Mariana W. i zastosował środki wolnościowe, czyli dozór policyjny i poręczenie majątkowe w wysokości 20 tysięcy złotych. Ma on też zakaz opuszczania kraju. Prokuratora w Nowym Sączu zażaliła się na decyzje nowotarskiego sądu i sprawa została skierowana do ponownego rozpatrzenia. 28 grudnia sąd w Nowym Targu podtrzymał swoją pierwotną decyzję i Marian W. pozostał na wolności. Nie udało nam się ustalić, gdzie obecnie przebywa.

 

W toku śledztwa odkryto, że Marian W. zmuszał do innych czynności seksualnych także 11 innych ministrantów. Ich historie „nie weszły” jednak do aktu oskarżenia, ponieważ czyny te uległy przedawnieniu. W polskim prawie dzieje się tak w momencie, gdy osoba pokrzywdzona przez pedofila nie zgłosi sprawy policji przed ukończeniem przez siebie 30. roku życia.

 

 

Lech Klimek aip

Zapłakał w momencie, gdy za oknem strzelały pierwsze sztuczne ognie. Pierwsze dziecko 2021 urodzone w Polsce to Hubert z Bytomia

Zapłakał w momencie, gdy za oknem strzelały pierwsze sztuczne ognie. Hubert z Bytomia to pierwsze dziecko urodzone w 2021 roku w województwie śląskim i prawdopodobnie też w Polsce. Chłopczyk urodził się w szpitalu w Rudzie Śląskiej.

 

Hubert Mikos, syn Katarzyny i Krzysztofa, urodził się w Szpitalu Miejskim w Rudzie Śląskiej 1 stycznia 2021 r. o godz. 0:03. To pierwsze dziecko w woj. Śląskim, jakie przyszło na świat w Nowym Roku 2021.

 

– Popatrzyłam za okno, gdy strzeliły pierwsze fajerwerki, wtedy zaczęłam wołać położne, bo zobaczyłam główkę syna. Poszło bardzo szybko. Za chwilę już odbierałam gratulacje od lekarki i położnych – wspomina pani Kasia, szczęśliwa mama pierwszego dziecka urodzonego w 2021 roku. A myślała, że jej syn urodzi się jeszcze w starym roku. – Przyjechałam do szpitala już 29 grudnia. Myślałam – „chyba jeszcze w grudniu Hubert się urodzisz” – wspomina pani Kasia. Synek był jednak cierpliwy i postanowił zaczekać na Nowy Rok. – Pięknie się wstrzelił, ale najważniejsze jest to, że jest zdrowy. Dostał 10 punktów – cieszy się dumna mama. Dodając, że to duży dżentelmen.

 

Rzeczywiście, chłopczyk waży 4130 g i mierzy 58 cm. Na Huberta w domu czeka rodzeństwo. Kinga, która w styczniu skończy 14 lat oraz Igor, który w marcu będzie świętował 16 urodziny. – Szkoda, że nie mogą przyjść na odwiedziny do szpitala. Takie czasy, ale wysyłam rodzinie zdjęcia dziecka – dodaje pani Katarzyna. Hubert to pierwsze dziecko urodzone w 2021 roku w Polsce. Nieco później, w Szpitalu Śląskim w Cieszynie, o godz. 0:40 przyszła na świat dziewczynka – ważyła 3530 g i mierzyła 53 cm.

 

Według UNICEF, w Polsce przyjdzie na świat około 989 dzieci, w tym w Warszawie 46 dzieci, podobnie jak w Auckland w Nowej Zelandii, gdzie według organizacji urodzi się 47 dzieci – informuje RMF FM. UNICEF szacuje też, że po raz pierwszy większość dzieci urodzonych w Polsce w 2021 roku ma szansę dożyć ponad stu lat. Najdłużej będą żyły dzieci urodzone dziś w Andorze (119 lat), Szwajcarii (116) i Hiszpanii (114), a najkrócej dzieci z Czadu i Republiki Środkowoafrykańskiej (61 lat). Globalnie ponad połowa porodów 1 stycznia odbędzie się w zaledwie 10 krajach:

 

    • Indiach (59 995 dzieci),

 

    • Chinach (35 615),

 

    • Nigerii (21 439),

 

    • Pakistanie (14 161),

 

    • Indonezji (12 336),

 

    • Etiopii (12 006),

 

    • Stanach Zjednoczonych (10 312),

 

    • Egipcie (9 455),

 

    • Bangladeszu (9236)

 

    • Demokratycznej Republice Konga (8640).

 

Łącznie na całym świecie w pierwszy dzień roku urodzi się około 371 504 dzieci. Średnia długość ich życia wyniesie 84 lata.

 

Łukasz Klimaniec aip

Kiedy uczniowie wrócą do szkół? Minister edukacji Przemysław Czarnek wskazuje możliwy termin

0

Kiedy uczniowie wrócą do szkół i kiedy skończy się zdalne nauczanie? To pytanie zadają sobie zarówno nauczyciele, jak i uczniowie oraz rodzice. Wszystko jest zależne od tego, czy pandemia koronawirusa zacznie ustępować. Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek przyznał na łamach TVP Info, że jedyną szansą na szybki powrót do normalności są szczepienia na koronawirusa.

 

Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek w rozmowie z TVP Info przyznał, że chciałby, aby uczniowie wrócili do szkół po 17 stycznia, jednak wszystko jest uzależnione od tego, jak rozwijać się będzie sytuacja w związku z panującą pandemią koronawirusa. – Powrót uczniów do szkół planujemy, jeśli pozwoli na to rozwój pandemii koronawirusa, już po 17 stycznia. – przyznał Czarnek.

 

Podkreślił jednak, że wszystko zależne będzie od dynamiki pandemii koronawirusa. Decyzja ma zostać podjęta między 4 a 11 stycznia. Wówczas okaże się, jak tłumaczy minister Przemysław Czarnek, kto wraca i kiedy wraca.

 

Jaki jest prawdopodobny scenariusz?

 

    • w pierwszej kolejności do nauki wrócą uczniowie klas I-III szkół podstawowych,

 

    • następnie uczniowie klas VIII i klas maturalnych,

 

    • w kolejnym etapie pozostali uczniowie.

 

Minister edukacji poinformował, że zainteresowanie testowaniem na koronawirusa wśród pracowników oświaty jest bardzo duże. Chętnych jest blisko 190 tys. osób. Mowa o testach zapowiedzianych przez ministerstwo zdrowia, które mają zostać przeprowadzone między 11 a 15 stycznia 2021. Testy będą:

 

    • bezpłatne,

 

    • dobrowolne.

 

Zebraliśmy informacje od nauczycieli z całego kraju, kto chce się przetestować. Chcemy stworzyć taką bramkę, która spowoduje, że nauczyciele, którzy będą mieli koronawirusa, będą musieli udać się jeszcze na nauczanie zdalne, czy w ogóle w izolację, natomiast do szkół wrócą tylko ci, którzy nie mają koronawirusa. – tłumaczył Czarnek.

 

Przemysław Czarnek odniósł się również do kwestii szczepień na koronawirusa. Upatruje w nich „jedynej szansy na szybki powrót do normalności”.

 

TK aip

Wielka Brytania. Minister zdrowia: Wariant wirusa z RPA groźniejszy niż brytyjski

0

Nowy wariant koronawirusa zidentyfikowany w Republice Południowej Afryki jest jeszcze bardziej niebezpieczny niż wysoce zakaźny wariant brytyjski – powiedział w poniedziałek brytyjski minister Matt Hancock.

„Niezwykle niepokoi mnie wariant południowoafrykański i dlatego podjęliśmy działania i ograniczyliśmy wszystkie loty z RPA. To jest bardzo, bardzo znaczący problem i to nawet większy niż nowy brytyjski wariant” – mówił Hancock w rozmowie ze stacją BBC.

 

Powiedział też, że konieczne są nowe restrykcje, które zatrzymają rozprzestrzenianie się nowego wariantu. Od sześciu dni liczba wykrywanych przypadków koronawirusa w Wielkiej Brytanii przekracza 50 tys. dziennie, co jest zdecydowanie najwyższą liczbą w Europie. Brytyjski rząd ocenia, że co najmniej 60 proc. nowych zakażeń to nowa odmiana wirusa wykryta początkowo w południowo-wschodniej Anglii.

 

Tymczasem, jak podała w poniedziałek stacja ITV, powołując się niewymienionego z nazwiska doradcę naukowego rządu, naukowcy nie są pewni, czy szczepionki przeciw Covid-19 działają na południowoafrykańską odmianę wirusa.

 

„Według jednego z doradców naukowych rządu powodem +niezwykłego zaniepokojenia+ Matta Hancocka wariantem Covid-19 w RPA jest to, że nie są oni pewni, czy szczepionki będą tak skuteczne przeciwko niemu, jak w przypadku wariantu brytyjskiego” – napisał na Twitterze dziennikarz polityczny ITV Robert Peston.

 

Zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w RPA władze odkryły w ostatnich tygodniach nowe warianty koronawirusa, które doprowadziły do gwałtownego wzrostu liczby zakażeń. W przypadku brytyjskiej odmiany naukowcy wyrażali jednak przekonanie, że obie używane obecnie szczepionki – opracowane przez firmy Pfizer i BioNTech oraz Uniwersytet Oksfordzki i AstraZenecę – skutecznie go zatrzymują.

 

Naukowcy twierdzą, że nowy południowoafrykański wariant różni się od innych krążących w Wielkiej Brytanii, ponieważ ma liczne mutacje w części, której używa do infekowania ludzkich komórek. Wątpliwości co do efektywności szczepionki wyraził już w niedzielę John Bell, profesor medycyny na Uniwersytecie Oksfordzkim, który jest członkiem rządowej grupy zadaniowej ds. szczepionek. Ale uważa on też, że modyfikacja istniejących szczepionek, tak aby zapobiegały wariantowi południowoafrykańskiemu, nie zajmie dłużej niż kilka miesięcy.

 

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

bjn/ akl/

Liga niemiecka: Lewandowski po raz szósty w drużynie kolejki „Kickera”

0

Robert Lewandowski po raz szósty w tym sezonie znalazł się w najlepszej drużynie kolejki niemieckiej ekstraklasy piłkarskiej według prestiżowego magazynu „Kicker”. Polak zdobył dwa gole w niedzielnym meczu Bayernu Monachium z FSV Mainz (5:2) w 14. kolejce.

Nikt inny nie był w „jedenastce” kolejki równie często w tym sezonie. Pięciokrotnie znalazł się w niej Hiszpan Angelino z RB Lipsk. Lewandowski cztery razy uznany został też za najlepszego piłkarza kolejki, ale tym razem wyróżnienie to spotkało francuskiego pomocnika SC Freiburg Baptiste’a Santamarię.

 

Kapitan reprezentacji Polski w dotychczasowych 14 kolejkach zdobył 19 bramek. Jeśli utrzyma tę średnią, pobije rekord 40 ligowych trafień w jednym sezonie, należący od sezonu 1971/72 do Gerda Muellera.

 

„Rekord Gerda Muellera upadnie w tym sezonie. Jestem przekonany, że on (Lewandowski – PAP) poprawi to osiągnięcie” – powiedział były reprezentant Niemiec, 59-letni Lothar Matthaeus na antenie telewizji Sky.

 

Najlepszy dotychczas wynik Polaka to 34 trafienia w rozgrywkach 2019/20, za to jeszcze nigdy nie miał 19 goli po 14 kolejkach. Mueller był od niego lepszy pod tym względem – miał 20 bramek na tym etapie, ale w sezonie 1968/69, który zakończył z 30 trafieniami.

 

Lewandowski w grudniu zwyciężył w plebiscycie FIFA na najlepszego piłkarza na świecie w 2020 roku, wyróżniony został także m.in. przez „The Guardian”. W poniedziałek swoją drużynę roku ogłosił francuski dziennik „L’Equipe”, w której Polaka również uwzględniono, podobnie jak czterech innych zawodników Bayernu.

 

(PAP)

 

mm/ co/

Eksperci: Aby przetrwać musimy wyhamować pogoń za wzrostem gospodarczym i skończyć z hedonizmem

0

Pandemia koronawirusa ożywiła debatę na temat tzw. idei postwzrostu, czyli konieczności wyhamowania wzrostu gospodarczego i odejściu od konsumeryzmu. Jej zwolennicy przypominają, że ograniczone zasoby Ziemi nie sprostają nieograniczonemu rozwojowi gospodarek. „Walczymy o przetrwanie” – mówią naukowcy w rozmowie z PAP.

Prof. Uniwersytetu Łódzkiego dr hab. Jakub Kronenberg, wyjaśnia w rozmowie z PAP, że idea dewzrostu (od ang. degrowth), jak woli nazywać tę koncepcję, wskazuje na konieczność odwrócenia takich trendów jak presja na środowisko, wyniszczanie biosfery, zatrucie oceanów poprzez wyhamowanie wzrostu gospodarczego. „Celem jest nasze przetrwanie” – podkreśla.

 

Prof. Ewa Bińczyk z Katedry Filozofii Praktycznej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika wyjaśnia w wywiadzie dla PAP, że nurt nazywany ekonomią postwzrostu zakłada, iż aby uratować Planetę należy ograniczyć wzrost pewnych sektorów i promować rozwój innych, jak energii odnawialnej, tak jak należy wyhamować wzrost gospodarczy państw zamożnych i utrzymać go w krajach rozwijających się.

 

Żyjemy w czasach, w których aksjomatem jest przekonanie, iż dobrostan narodów zależy od utrzymania wzrostu gospodarczego, będącego też gwarantem politycznej stabilności. Jeśli wzrost PKB zatrzymuje się lub cofa, kondycja gospodarcza kraju pogarsza się, powoduje kryzys bezrobocia i zadłużenia, drożyznę i pogłębianie się społecznych nierówności. Ale nie musi tak być, a powstrzymanie wzrostu nie oznacza zapaści gospodarczej – czytamy na portalu Open Democracy.

 

Zwolennicy idei postwzrostu uważają, że aby ocalić planetę i jej zasoby, należy też przestać uznawać PKB za właściwą miarę dobrostanu społeczeństwa i, nade wszystko, zmienić model ekonomiczny, w którym kultura nieograniczonej konsumpcji jest kołem zamachowym gospodarczego rozwoju.

 

Prof. Kornenberg mówi, że ekonomiści zdają sobie sprawę, iż PKB nie jest miarą dobrej kondycji społeczeństwa i postuluje, by „przestać kierować się nim jako podstawowym celem politycznym”.

 

Pandemia koronawirusa zainspirowała zwolenników postwzrostu do ponowienia apeli o zmianę modelu ekonomicznego, na taki, w którym planowo, świadomie wprowadza się zmiany mające ograniczyć nieustanną potrzebę produkcji i napędza apetyt konsumentów na coraz to nowsze nabytki i zabawki.

 

W uproszczeniu – idealny świat postwzrostowców, to społeczeństwo, w którym każdy mniej konsumuje, zepsute sprzęty naprawia, nie kolekcjonuje ubrań i butów i nie funduje sobie co roku nowego smartphone’a, a redystrybucja dochodów łagodzi społeczne nierówności.

 

Zarówno prof. Bińczyk jak i prof. Kronenberg przyznają, że tak głęboka przemiana społeczno-ekonomiczna wymaga po prostu „przemiany człowieka”. Jest ona zarazem „najtrudniejszym elementem zmiany”, jak jest konieczna, by ocalić Planetę – ocenia Kronenberg.

 

W zamieszczonym w „Harvard Business Review” artykule pt. „Dlaczego postwzrost nie powinien niepokoić przedsiębiorców” Thomas Roulet z Uniwersytetu Cambridge i Joel Bothello z Uniwersytetu Concordia stawiają tezę, że konieczna zmiana modelu ekonomicznego zostanie zainicjowana przez konsumentów i zmusi firmy do zmiany zachowań, a ewentualne zmiany ustawodawcze są sprawą wtórną.

 

Wśród zwolenników postwzrostu są ekonomiści, filozofowie, antropolodzy, ekologowie i aktywiści, którzy w zmianie modelu ekonomicznego upatrują szansy nie tylko na uratowanie planety, ale też na zbudowanie bardziej harmonijnego, sprawiedliwego społeczeństwa – wyjaśnia Deutsche Welle.

 

Jednym z czołowych teoretyków idei postwrostu jest antropolog i ekonomista Jason Hickel, autor książki „Less is More: How Degrowth Will Save the World” (Mniej to więcej: Jak postwzrost uratuje Świat), który nawołuje do ograniczenia wzrostu gospodarczego, zredukowania produkcji i konsumpcji. „Less is More” została uznana przez „Financial Times” za jedną z najlepszych książek roku 2020.

 

Tezy Hickela są alarmujące: ocenia on, że Planecie grozi katastrofa ekologiczna, zwłaszcza że maksymalna waga zasobów jakie można wydobyć z Ziemi to 50 mld ton, a granica ta została już dawno przekroczona. „Jedyną bezpieczną strategią jest nałożenie prawnie wiążących ograniczeń na wykorzystanie zasobów i stopniowe redukowanie go do bezpiecznych poziomów” – ocenia Hickel.

 

Ale postulowane przez niego zmiany oznaczałyby nie tylko zmianę modelu ekonomicznego, ale też odejście od tego, co filozofowie nazywają materialistycznym hedonizmem, czyli od stylu życia w którym dobrostan i pozycja społeczna utożsamiane są z posiadaniem jak największej ilości dóbr. Hickel nie kryje jednak, że to co proponuje to „wywrócenie światowego ładu”.

 

Przeciwnicy idei postwzrostu, zwłaszcza w USA, uważają, że taka przemiana człowieka jest niemożliwa, bo to co ludzi napędza, to pragnienie posiadania statusu takiego, co najmniej, jak nasz sąsiad.

 

Prof. Bińczyk uważa jednak, że nasza obsesja gromadzenia dóbr wynika z tego, iż „jesteśmy ofiarami rynkowego fundamentalizmu i reklamy”. To one napędzają konsumpcję. Ale – jak podkreśla Bińczyk – możliwa jest zmiana ludzkich postaw, a badania psychologiczne dowodzą, że motywuje nas wiele szlachetniejszych pragnień niż tylko wola uzyskania szacunku ludzi nam równych.

 

Dr Akshat Rathi, komentator Bloomberga, tak wyjaśnia założenia ruchu postwzrostu; „Planeta, by mieć szanse na przetrwanie, musi znaleźć sposób na to, by stworzyć pewne ograniczenia dla takich zjawisk jak ocieplenie klimatu, zakwaszenie oceanów, utrata bioróżnorodności, nazywane +planetarnymi granicami+, a bogate kraje przekraczają te granice, wykorzystując zbyt wiele zasobów”.

 

Świat musi też ponownie zastanowić się nad wartością takiego indeksu jak PKB – pisze Rathi – „bo PKB może nadal rosnąć, gdy pogarszają się nierówności społeczne i ogólny dobrostan”.

 

DW przypomina, że „nasza obsesja związana z PKB towarzyszy nam nie od tak dawna. Dopiero w połowie XX wieku PKB stało się głównym wskaźnikiem gospodarczego sukcesu, dostarczającym metodę pomiaru dla kapitalizmu i komunizmu”.

 

Rathi wyjaśnia, że powstrzymanie wzrostu gospodarczego nie jest tożsame z recesją i nie grozi związany z nią kryzysem oraz bezrobociem. Zaplanowane, zorganizowane przestawienie gospodarki na inne tory oznaczałoby bowiem rozbudowanie pewnych sektorów, zwłaszcza usług, które stworzyłyby nowe miejsca pracy. „Postwzrost, to planowe spowolnienie, czy też skurcz gospodarki, który ma być zrównoważony w skali kraju” – czytamy na portalu Open Democracy.

 

Hickel i inni naukowcy postulujący ograniczenie wzrostu gospodarczego zwracają też uwagę, że rosnąca produkcja przemysłowa i „kultura wyrzucania” rzeczy, które uznajemy za niemodne lub zużyte, to system zaprojektowany na stały wzrost, który musi doprowadzić do wyczerpania zasobów Ziemi i ekologicznej katastrofy.

 

Poważne zmiany systemów społeczno-ekonomicznych poprzedzały zazwyczaj kataklizmy, wojny lub rewolucje. Prof. Kronenberg mówi, że liczy na to, iż edukacja, masowa kultura mogą odegrać istotną rolę i pomóc przebudować społeczne nastawienie oraz ograniczyć „najbardziej rozbuchana konsumpcję”. Prof. Bińczyk podkreśla, że katastrofa ekologiczna może nastąpić już za kilka lat; jeśli nie przyjmiemy do wiadomości, że walczymy o przetrwanie Planety, pozostanie nam świadomość, że żyjemy „w epoce zarządzania nieodwracalnymi zmianami”. (PAP)

 

Marta Fita-Czuchnowska (PAP)

 

fit/ jar/

Niemcy. Wzrost zgłoszeń dotyczących dyskryminacji; „Azjatów nie wpuszczano do sklepów”

0

W czasie pandemii koronawirusa w Niemczech odnotowano znacznie więcej przypadków dyskryminacji. Według agencji antydyskryminacyjnej dotyczyło to zwłaszcza wielu osób o azjatyckim wyglądzie.

Według federalnej agencji antydyskryminacyjnej pandemia koronawirusa doprowadziła do znacznego wzrostu liczby przypadków dyskryminacji. Pandemia „działała jak zapalnik dla dyskryminacji poszczególnych grup ludzi” – powiedział szef biura Bernhard Franke w wywiadzie dla portalu RND.

 

Liczba wniosków o poradę gwałtownie wzrosła: do końca listopada zarejestrowano ponad 6000 przypadków w porównaniu z 3200 sprawami w tym samym okresie w 2019 roku.

 

Jeśli chodzi o dyskryminację rasową, do października nastąpił wzrost o ponad 70 procent, powiedział Franke. Przede wszystkim osoby o azjatyckim wyglądzie były dyskryminowane, molestowane, a czasem atakowane fizycznie. „Odmawiano im wstępu do sklepów, komentując, że sprzedawcy nie chcą u siebie koronawirusa” – poinformował Franke.

 

Sinti i Romowie również zostali dotknięci dyskryminacją w związku z pandemią. Osoby o pochodzeniu tureckim lub arabskim uważały, że są powszechnie podejrzane, „ponieważ kilka uroczystości weselnych doprowadziło do skoków infekcji”. „Ale wirus nie rozróżnia grup etnicznych” – podkreśla Franke. W sytuacjach kryzysowych istnieje jednak tendencja do szukania kozłów ofiarnych.

 

Według agencji antydyskryminacyjnej pojawiło się również wiele pytań dotyczących wymogu stosowania maseczek, zwłaszcza od osób, które nie mogą nosić ochrony ust i nosa z powodu niepełnosprawności.

 

Jednak „koronasceptycy i teoretycy spiskowi także stylizowali się na ofiary dyskryminacji z powodu wymogu noszenia maseczek”. Franke podkreślił: „Jeśli przeciwnicy maseczek wyposażają się w pseudocertyfikaty, które drukują np. z internetu, dzieje się to kosztem osób z niepełnosprawnościami, które rzeczywiście mają problemy. Są dyskredytowani, ponieważ zasadniczo kwestionowana jest wiarygodność certyfikatów”.

 

Protestujący przeciwko ograniczeniom w pandemii często używają porównań z epoką nazistowską. Franke uważa, że to „niepokojące i bezwstydne” porównania do „bojowników ruchu oporu i ofiar nazizmu”. „To także próba przesunięcia dyskursu w kierunku antydemokratycznym. Ważne jest, aby było to publicznie omawiane i ostro krytykowane” – podkreśla.

 

Debata na temat rasizmu w policji została zdaniem szefa agencji „niestety uznana za zakończoną przez federalnego ministra spraw wewnętrznych bez żadnego zrozumiałego powodu – wbrew wyraźnej prośbie Rady Europy o przedłożenie badania na temat profilowania rasowego. Takie badanie jest nadal pilnie potrzebne. Dotyczy to również niezależnych kanałów składania skarg na działania policji”.

 

Federalna Agencja ds. przeciwdziałania dyskryminacji udziela porad osobom dyskryminowanym ze względu na pochodzenie etniczne, religię lub światopogląd, tożsamość seksualną, płeć, wiek lub niepełnosprawność. Podstawę jej pracy stanowi ogólna ustawa o równym traktowaniu.

 

Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)

 

bml/ jar/

Warszawscy urzędnicy będą mówić „po ludzku”?

Stołeczny ratusz celem uproszczenia języka dokumentów szkoli kierowników i pracowników urzędów. Liczymy, że w najbliższych miesiącach mieszkańcy odczują, że zmieniliśmy sposób pisania – czytamy w poniedziałkowym komunikacie wydziału prasowego Urzędu m.st. Warszawy.

W komunikacie poinformowano, że Warszawa włącza się w ruch prostego języka, który postuluje m.in. to, aby urzędnicy przekazywali informacje w sposób prosty i zrozumiały.

 

Jak wyjaśniono w informacji ratusza, warszawskie dokumenty zbadała Pracownia Prostej Polszczyzny Uniwersytetu Wrocławskiego w listopadzie i grudniu 2019 roku. „Oceniła, co robimy dobrze, a co musimy jeszcze poprawić. Przygotowała też konsultantów i trenerów prostego języka z grona pracowników urzędu. Rekomendacje zostały zawarte w raporcie. Najważniejsze wnioski z analizy dotyczyły m.in. zbyt długich i zawiłych zdań, kopiowania zapisu ustaw, zamiast opisywania własnymi słowami, używania zbyt trudnych formularzy” – czytamy.

 

„Prosty język łatwo poznać. Przygotowany dokument jest czytelny na pierwszy rzut oka. Już w pierwszym akapicie jest napisane, o co naprawdę chodzi. Zdania w tekście są krótkie, a wyrazy proste. Piszemy jasno, kto i co zrobił w urzędzie oraz co powinien zrobić mieszkaniec. Usuwamy niejasne sformułowania i niepotrzebne informacje. Nie straszymy nagromadzeniem paragrafów” – wyjaśniano w komunikacie.

 

Prosty język wprowadziło zarządzenie prezydenta m.st. Warszawy z 5 listopada 2020 roku podpisane przez wiceprezydenta Michała Olszewskiego. Zgodnie z nim wszystkie dokumenty Urzędu m.st. Warszawy – poza tymi, których forma jest ściśle określona – pisane są prostym językiem. Prosty język, jak zapisano w zarządzeniu, jest: zwięzły, precyzyjny, logiczny, bezpośredni, dostępny, niewykluczający i ukierunkowany, dostosowany do adresata.

 

Celem uproszczenia języka urzędnicy dostali poradnik i specjalny słowniczek. „Rozpoczęły się też szkolenia pracowników. Na początku był to cykl próbny, w którym zostali przeszkoleni pracownicy Biura Organizacji Urzędu. Następnie w ramach samokształcenia rozpoczęto zajęcia dla wszystkich biur i dzielnic. Niestety, z powodu ograniczeń związanych z pandemią COVID-19 szkolenia zostały przerwane. W tym roku zostaną one wznowione w wersji online w dwóch wariantach – dla przełożonych (kierownictwo każdej komórki urzędu osobno) oraz dla pracowników” – wyjaśniono w komunikacie.

 

„Liczymy, że w najbliższych miesiącach mieszkańcy odczują, że zmieniliśmy sposób pisania. Warszawa chce być miastem otwartym dla wszystkich, a urząd powinien być przyjazny także dla mieszkańców” – podkreślono.

 

(PAP)

 

Autorka: Agnieszka Ziemska

 

agzi/ lena/

Dworczyk: Od dziś z informacjami dot. zachorowań i zgonów na COVID-19 będzie podawana liczba osób zaszczepionych

0

Od poniedziałku razem z informacjami dotyczącymi zachorowań i zgonów na COVID-19 będziemy podawać także liczbę osób zaszczepionych, choć to nie jest do końca miarodajna informacja – zapowiedział szef KPRM, pełnomocnik rządu ds. szczepień Michał Dworczyk.

27 grudnia rozpoczęły się w Polsce szczepienia przeciw COVID-19. W pierwszej kolejności szczepieni są pracownicy sektora ochrony zdrowia. Termin zapisów na szczepienia w grupie „O” został przedłużony do 14 stycznia. Następnie szczepionkę otrzymają m.in. seniorzy, służby mundurowe, nauczyciele. Zapisy na szczepienie dla osób spoza priorytetowych grup ruszą 15 stycznia.

 

Dworczyk pytany w poniedziałek w Radiu ZET, czy rząd dysponuje informacjami dotyczącymi dziennej liczby osób zaszczepionych, podkreślił, że „są takie dane, ale w tym momencie nie dysponuje takim rozbiciem”.

 

„Od dzisiaj razem z informacjami dotyczącymi zachorowań i zgonów na COVID-19 będziemy podawać również liczbę osób zaszczepionych, choć to nie jest do końca miarodajna informacja” – zapowiedział szef KPRM. „Dopiero jak zacznie być szczepiona grupa pierwsza, te informacje będą oddawać rzeczywiste tempo szczepień” – dodał.

 

W poniedziałek rano w Warszawie wylądował samolot z 360 tys. dawek szczepionki przeciw koronawirusowi; ponad 150 tys. dawek trafi w poniedziałek do szpitali. Dworczyk zapowiedział, że w przyszły poniedziałek trafi do Polski kolejne 360 tys. dawek szczepionek przeciw COVID-19. „Tygodniowo będziemy mogli szczepić ok. 180 tys. osób” – ocenił.

 

Szef KPRM dopytywany, do kiedy zostanie zaszczepiona grupa „0” odparł: „chcielibyśmy, żeby grupa pierwsza zaczęła być szczepiona w ostatnim tygodniu stycznia”.

 

„To będzie duże wyzwanie, ponieważ w grupie pierwszej jest ok. 10 milionów osób” – podkreślił minister.

 

„Problem polega na tym, że jeżeli przeanalizujemy potencjalne dostawy szczepionek, które deklarują producenci, to do końca I kwartału 2021 roku możemy otrzymać szczepionki dla 2,7 miliona osób, zakładając, że z grupy +0+ zaszczepi się ok. 700 tys. osób, to zostanie nam 2 mln osób z grupy pierwszej. Trwają analizy i przygotowujemy, jak te szczepionki podzielić w taki sposób, aby sprawiedliwie w każdej części kraju był do nich dostęp. Zaczniemy od najstarszych roczników” – zapowiedział Dworczyk.

 

Wcześniej minister poinformował, że do niedzieli, do godz. 18 zostało zaszczepionych 50 tys. 391 osób.

 

***

 

 

Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że potwierdzono 4432 kolejne przypadki zakażenia koronawirusem.

Resort podaje również, że w ciągu doby z powodu COVID-19 zmarło 8 osób, natomiast z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami zmarły 34 osoby. Od początku pandemii w Polsce odnotowano milion 322 tysiące 947 zakażeń koronawirusem. 29 tysięcy 161 chorych zmarło.

 

 –

Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/Ministerstwo Zdrowia/d Pilecki/

(PAP)

 

autorka: Iwona Pałczyńska

 

ipa/ par/

Kierwiński o szczepieniach celebrytów przeciw COVID-19: Nie podoba mi się wpychanie bez kolejki

0

Nie podoba mi się wpychanie bez kolejki; nie może być zgody na coś takiego – powiedział w poniedziałek sekretarz generalny PO Marcin Kierwiński odnosząc się do przedterminowych szczepień celebrytów i polityków. Jest to wielka niezręczność – dodał.

„Nie podoba mi się wpychanie bez kolejki. Nie mam co do tego żadnej wątpliwości. Jeszcze w czwartek, jak rozmawiałem na państwa antenie (…) wydawało się, że jest to akcja promująca szczepienia. Ale jeżeli nawet była to taka akcja, zrobiona została tak źle, że należy powiedzieć jasno, że nie może być zgody na coś takiego” – powiedział w poniedziałek w Polskim Radiu 24 Kierwiński.

 

Pytany o to, czy w sprawie szczepień aktorów i znanych postaci jest afera, czy jej nie ma odparł: „Jest to wielka niezręczność. Natomiast wielką aferą jest tempo szczepień, które zafundowało nam PiS i bałagan, który przy tych szczepieniach istnie”.

 

Warszawski Uniwersytet Medyczny informował w tym tygodniu, że z puli dodatkowych 450 dawek szczepionek, które – niezależenie od etapu zerowego szczepień obejmującego personel medyczny – otrzymał od Agencji Rezerw Materiałowych i które musiały być wykorzystane do końca roku, zaszczepił m.in. 300 pracowników szpitali WUM oraz grupę 150 osób obejmującą rodziny pracowników, pacjentów będących pod opieką szpitali i placówek WUM, w tym 18 znanych postaci kultury i sztuki, które zgodziły się zostać ambasadorami powszechnej akcji szczepień.

 

O tym, że został zaszczepiony przeciw COVID-19 ujawnił m.in. były premier, a obecnie europoseł SLD Leszek Miller. W grupie osób spoza środowiska medycznego, które otrzymały szczepionkę, znaleźli się też m.in. aktorzy: Krystyna Janda, Maria Seweryn, Wiktor Zborowski, satyryk i reżyser Krzysztof Materna oraz dyrektor programowy TVN Edward Miszczak.

 

W grupie tej znalazł się też aktor i piosenkarz Michał Bajor. Opublikował on w niedzielę na Instagramie wpis, w którym wyjawił, że jest jedną z osób promujących szczepienia przeciw COVID-19, które przyjęły szczepionkę poza kolejnością w przychodni przy WUM. „Jeżeli ktoś z Państwa poczuł się urażony, serdecznie przepraszam” – napisał.

 

Pełna lista zaszczepionych ludzi ze świata kultury i polityki wciąż jednak nie jest znana.

 

27 grudnia rozpoczęły się w Polsce szczepienia przeciw COVID-19. W pierwszej kolejności szczepieni są pracownicy sektora ochrony zdrowia. Termin zapisów na szczepienia w grupie zero został przedłużony do 14 stycznia. Następnie szczepionkę otrzymają m.in. seniorzy, służby mundurowe, nauczyciele. Według zapowiedzi przedstawicieli rządu zapisy na szczepienie dla osób spoza priorytetowych grup ruszą 15 stycznia.

 

Minister zdrowia Adam Niedzielski podczas konferencji prasowej w piątek skrytykował decyzję dotyczącą kryteriów dodatkowych szczepień w WUM. Poinformował też, że poprosił prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia o przeprowadzenie szczegółowej kontroli w jednostkach związanych z WUM. Jak mówił, kontrola ma ruszyć w poniedziałek, 4 stycznia br.

 

W niedzielę minister Niedzielski dodał, że „sprawa szczepień ma wymiar formalny i etyczny”. „Formalny zweryfikuje kontrola @NFZ_Centrala. W wymiarze etycznym – w związku z informacjami dot. możliwej obecności Rektora przy szczepieniach (ludzi ze świata kultury – PAP) – poprosiłem o ustosunkowanie się pisemnie do tej informacji” – napisał minister i zamieścił fotokopię swojego pisma do rektora WUM w tej sprawie.

 

Premier Mateusz Morawiecki w sobotę mówił PAP, że „przestrzeganie zasad kolejności szczepienia to wyraz szacunku dla reguł społecznej solidarności”.

 

Prezes ARM Michał Kuczmierowski także w sobotę w rozmowie z PAP podkreślił, że WUM mija się z prawdą twierdząc, że była jakaś dodatkowa pula dawek szczepionek, niezależna od etapu zerowego obejmującego personel medyczny. „Nie było żadnej dodatkowej puli dawek szczepionek dla Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, tym bardziej specjalnej puli dla celebrytów” – mówił szef ARM.

 

(PAP)

 

autor: Aneta Oksiuta

 

aop/ par/

Czarzasty o szczepieniu poza kolejnością: Pozostawiam ocenę moralną tym, którzy się na to zdecydowali

0

Pozostawiam ocenę moralną tym ludziom, którzy się na to zdecydowali; jeżeli bym dostał tę propozycję, to bym odmówił, bo pierwszą pulę powinni wziąć lekarze – podkreślił wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty (Lewica) w poniedziałek, komentując zamieszanie wokół szczepień celebrytów i polityków.

 

Warszawski Uniwersytet Medyczny poinformował, że z puli dodatkowych 450 dawek szczepionek, które – niezależenie od etapu zerowego szczepień obejmującego personel medyczny – otrzymał od Agencji Rezerw Materiałowych i które musiały być wykorzystane do końca roku, zaszczepił m.in. 300 pracowników szpitali WUM oraz grupę 150 osób obejmującą rodziny pracowników, pacjentów będących pod opieką szpitali i placówek WUM, w tym 18 znanych postaci kultury i sztuki, które zgodziły się zostać ambasadorami powszechnej akcji szczepień.

 

O tym, że został zaszczepiony przeciw COVID-19 ujawnił m.in. b. premier, europoseł SLD Leszek Miller. W grupie osób spoza środowiska medycznego, które otrzymały szczepionkę, znaleźli się też m.in. aktorzy: Krystyna Janda, Maria Seweryn, Wiktor Zborowski, satyryk i reżyser Krzysztof Materna oraz dyrektor programowy TVN Edward Miszczak.

 

Czarzasty, odnosząc się do zacytowanego w Radiu TOK FM pytania red. Skarżyńskiego z „Gazety Wyborczej”, o ewentualne wykluczenie Leszka Millera „z grona Lewicy” za to, że był w uprzywilejowanej grupie osób, które zaszczepiły się na COVID-19 poza kolejnością, odparł: „Rozumiem, że red. Skarżyński pewnie by chciał, żeby polska kultura wyeliminowała, jeżeli chodzi o polskich artystów, kilkunastu, którzy też przyjęli te dawki”.

 

Według szefa SLD „brakuje procedur, które dokładnie opiszą, jak szczepionki mają być używane, jeżeli zostanie jakaś pula, to w jaki sposób ma być dystrybuowana”. „To jest ewidentna niedoróba, którą trzeba natychmiast ze strony rządu poprawić, czyli zrobić coś z procedurami, bo one są po prostu nieopisane dobrze” – podkreślił.

 

Mówiąc o osobach spoza grupy „O”, które się zaszczepiły zaznaczył, że sam tego by nie zrobił, nawet gdyby dostał taką propozycję. „Jeżeli bym dostał tę propozycję, to bym odmówił. Nie dlatego, że w tej chwili jest afera wokół tego, tylko dlatego, bo – uważam – że pierwszą pulę powinni wziąć lekarze, a potem powinny być jakieś jasne zasady wiekowe, zagrożeń, chorób współistniejących” – powiedział szef Sojuszu. „Pozostawiam ocenę moralną tym ludziom, którzy się na to zdecydowali” – dodał.

 

W poniedziałek ma się rozpocząć szczegółowa kontrola Narodowego Funduszu Zdrowia w jednostkach związanych z Warszawskim Uniwersytetem Medycznym w związku z zamieszaniem wokół przedterminowych szczepień celebrytów i polityków. Niezależnie sprawę bada komisja WUM.

 

27 grudnia rozpoczęły się w Polsce szczepienia przeciw COVID-19. W pierwszej kolejności szczepieni są pracownicy sektora ochrony zdrowia. Termin zapisów na szczepienia w grupie zero został przedłużony do 14 stycznia. Następnie szczepionkę otrzymają m.in. seniorzy, służby mundurowe, nauczyciele. Według zapowiedzi przedstawicieli rządu zapisy na szczepienie dla osób spoza priorytetowych grup ruszą 15 stycznia.

 

(PAP)

 

Autor: Mieczysław Rudy

 

rud/ par/

Dworczyk: W poniedziałek rano w Warszawie wylądowało kolejnych 360 tys. dawek szczepionki

0

W poniedziałek rano w Warszawie wylądowało 360 tys. dawek szczepionki przeciw koronawirusowi; ponad 150 tys. dawek trafi w poniedziałek do szpitali; zaszczepionych zostało do tej pory w Polsce ponad 50 tys. osób – poinformował szef KPRM, pełnomocnik rządu ds. szczepień Michał Dworczyk.

 

Jak dodał w Polsat News, ponad 52 tys. dawek szczepionki zostało rozdystrybuowanych. „Dzisiaj trafi do szpitali 152 tys. dawek, które powinny być do końca tygodnia wykorzystane” – mówił Dworczyk.

 

Przekazał, że w sumie mamy w Polsce 660 tys. dawek szczepionki.

 

Dworczyk powiedział, że do niedzieli, do godz. 18 zaszczepionych zostało 50 tys. 391 osób.

 

27 grudnia rozpoczęły się w Polsce szczepienia przeciw COVID-19. W pierwszej kolejności szczepieni są pracownicy sektora ochrony zdrowia. Termin zapisów na szczepienia w grupie zero został przedłużony do 14 stycznia. Następnie szczepionkę otrzymają m.in. seniorzy, służby mundurowe, nauczyciele. Według zapowiedzi przedstawicieli rządu zapisy na szczepienie dla osób spoza priorytetowych grup ruszą 15 stycznia.

 

(PAP)

 

autor: Karol Kostrzewa

 

kos/ amac/

Burmistrz Chicago obwinia władze federalne za zbyt wolne przydzielanie szczepionki

0

Burmistrz Chicago, Lori Lightfoot skrytykowała władze federalne za opieszałość w rozpowszechnianiu szczepionki przeciw koronawirusowi. We wpisie, jaki umieściła w niedzielę na Twitterze stwierdziła, że przy obecnym tempie zaszczepienie wszystkich mieszkańców naszego miasta może zająć ponad rok.

 

Dodała, że chicagowskie władze rozdysponowały 95 procent dawek szczepionki. „Potrzebujemy więcej szczepionki już teraz. Jeżeli nic się nie zmieni to zaszczepienie mieszkańców może zająć 71 tygodni”- napisała Lightfoot. Z informacji podanych przez biuro prasowe gubernatora J.B. Pritzkera wynika, że do Sylwestra szczepionkę otrzymało dokładnie 143 924 mieszkańców Illinois.

Zbyt powolne podawanie preparatu krytykowane jest nie tylko w naszym stanie ale w całym kraju. Istnieje obawa, że szczepionka jeżeli nie trafi szybko do wszystkich Amerykanów to nie przyczyni się zgodnie z założeniami do szybkiego powstrzymania pandemii. Z szacunków wynika, że rząd federalny musiałby zapewnić dziennie szczepienia 3 milionów ludzi aby osiągnąć zamierzony cel czyli zaszczepienie do końca czerwca 80 procent ludzi w USA.

Do końca grudnia tylko 2 miliony Amerykanów otrzymało preparat. Jeżeli nic się nie zmieni to zaszczepienie 80 procent mieszkańców Stanów Zjednoczonych może zająć aż 10 lat.   Prezydent Donald Trump winą za zaistniałą sytuację obarcza administracje poszczególnych stanów. Te z kolei podkreślają, że dostawy są zbyt małe by można było rozpocząć masowe szczepienie wszystkich obywateli.

W niedzielę podczas wywiadu udzielonego telewizji ABC, naczelny wirusolog, doktor Anthony Fauci powiedział, że w ciągu ostatnich trzech dni udało się dziennie zaszczepić 500 tysięcy ludzi.

 

BK

Nauczyciele CPS wznawiają pracę w szkołach

0

W poniedziałek po raz pierwszy od początku pandemii koronawirusa niektórzy nauczyciele CPS wznowią pracę w szkołach. Zgodnie z planem przedstawionym przez zarząd Chicagowskich Szkół Publicznych (CPS) w tym miesiącu przewidziane jest wznowienie zajęć z osobistym udziałem uczniów.

 

„Spośród prawie 5 tysięcy nauczycieli, którym zlecono powrót do pracy w szkołach 1800 poprosiło o specjalny przydział. Otrzymało go zaledwie 600 pedagogów” – powiedział przewodniczący Związku Nauczycieli Chicago, Jesse Sharkey.

Zgodnie z zapowiedzią CPS, w poniedziałek do pracy mają wrócić osoby zatrudnione w przedszkolach pre-K a 11 stycznia rozpoczną się zajęcia z udziałem dzieci. 25 stycznia pracę wznowią pozostali nauczyciele a uczniowie do klasy ósmej rozpoczną zajęcia 1 lutego. Oprócz hybrydowego nadal prowadzone będzie zdalne nauczanie.

W niedzielę 32 chicagowskich radnych podpisało list skierowany do burmistrz Lori Lightfoot i prezes CPS, Janice Jackson w którym wymieniono 9 punktów, jakie powinny być wypełnione przed powrotem uczniów do szkół. Obejmują one kryteria dotyczące bezpieczeństwa sanitarnego w czasie pandemii oraz modernizację zdalnego nauczania.

 

BK

Nancy Pelosi ponownie wybrana na szefową Izby Reprezentantów

0

Nancy Pelosi została w niedzielę ponownie wybrana na szefową Izby Reprezentantów. 80-letnia Demokratka z Kalifornii sprawuje ten urząd od stycznia 2019 roku, wcześniej kierowała Izbą w latach 2007-2011.

 

Pelosi, która od 1987 roku zasiada w Kongresie, w 2007 roku obejmowała stanowisko szefowej Izby Reprezentantów jako pierwsza i dotychczas jedyna kobieta w historii USA. W 2011 do 2019 roku była przywódcą mniejszości demokratycznej w Izbie Reprezentantów.

 

Zgodnie z amerykańskim prawem Pelosi jest druga w kolejności w linii sukcesji prezydenckiej, plasuje się w niej bezpośrednio po wiceprezydencie.

 

Nowa kadencja katoliczki o liberalnych poglądach będzie prawdopodobnie jej ostatnią na Kapitolu. Głównym wyzwaniem oprócz rozmów z Republikanami będzie łagodzenie sporów między umiarkowanym a progresywnym skrzydłem Partii Demokratycznej. Ten aspekt ogłaszając kandytarutę Pelosi podkreślał kongresmen Hakeem Jeffiries, stwierdzając, że jest ona „znaną negocjatorką”.

 

Wśród pierwszych zadań nowej Izby Reprezentantów oraz jej szefowej będą rozmowy na temat ewentualnego dalszego bezpośredniego federalnego wsparcia finansowego dla Amerykanów. Na szczycie listy priorytetów Pelosi jest także ograniczenie pochodzących z anonimowych źródeł funduszy dla polityków, reforma systemu imigracyjnego, sprawdzanie karalności nabywców broni palnej oraz ocena potrzeb w zakresie infrastruktury.

 

Zaangażowana w politykę przez dekady Pelosi jest jedną z liderek Partii Demokratycznej, znaną ze skuteczności w zbieraniu kampanijnych funduszy.

 

W ostatnich latach narastał jej konflikt z prezydentem USA Donaldem Trumpem, polem sporu było m.in. parlamentarne śledztwo w sprawie tzw. afery ukraińskiej. Po wygłoszonym przez prezydenta w lutym 2020 roku orędziu o stanie państwa Pelosi podarła przedłożony jej dokument z treścią jego przemówienia.

 

W Waszyngtonie rozpoczęło się w niedzielę pierwsze posiedzenie nowego Kongresu USA. Parlamentarzyści składają tego dnia przysięgę. Po wyborach z 3 listopada w Izbie Reprezentantów Demokraci utrzymali większość, ale kontrola nad Senatem zależy od rezultatów dwóch wtorkowych wyborczych dogrywek w Georgii. Demokraci, aby mieć przewagę także w izbie wyższej amerykańskiego parlamentu, muszą zwyciężyć w obu tych pojedynkach. Jeśli im się to nie uda, to większość wciąż mieć w niej będą Republikanie.

 

Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)

Najnowsze dane na temat pandemii w Illinois

0

O 4 469 wzrosła w niedzielę liczba zakażeń koronawirusem w Illinois. Stanowy departament zdrowia potwierdził kolejnych 81 zgonów.

 

Od początku pandemii, COVID-19 zdiagnozowano u blisko 980 tysięcy ludzi w Illinois. Przyczynił się do śmierci 16 755 osób. W niedzielę otrzymano wyniki ponad 45 tysięcy testów. Badaniom na obecność koronawirusa w naszym stanie poddano już ponad 13. 482 mln ludzi.

Spada liczba hospitalizacji. Leczeniu szpitalnemu poddanych jest obecnie   3 817 pacjentów z potwierdzonym COVID-19 z czego 798 przebywa na oddziałach intensywnej terapii a 462 podłączonych jest do respiratorów.

 

BK

„W Polsce poczułam się jak w domu i będę tu wracać.” Pożegnalny wywiad z ambasador USA Georgette Mosbacher

0

Co z polskimi mediami? Czy Biden dogada się z Dudą? Dlaczego krytykowała polskie władze? Między innymi o tym mówi ambasador USA Georgette Mosbacher w pożegnalnym wywiadzie.

W Polsce poczułam się jak w domu i będę tu wracać. Polska będzie odgrywać coraz większą rolę w Europie. W sprawie mediów trzeba być ciągle czujnym – mówi Georgette Mosbacher, ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce, i zapowiada dalsze wspieranie projektów polsko-amerykańskich po powrocie do USA.

20 stycznia Joe Biden zastąpi Donalda Trumpa na stanowisku prezydenta Stanów Zjednoczonych. Co to oznacza dla Pani, a co dla relacji polsko-amerykańskich?

Zgodnie ze zwyczajem, jako nominowana politycznie, złożyłam rezygnację z funkcji ambasadora z dniem 20 stycznia, zatem opuszczam Warszawę. Chcę jednak jasno powiedzieć, że wprawdzie opuszczę tę rezydencję, to Polska pozostanie w moim sercu i mam zamiar często tu wracać. Zawarłam tu przyjaźnie na całe życie, a poza tym będę zaangażowana w wiele działań, które tu z powodzeniem prowadziliśmy.

Ale chcę też powiedzieć, że nie sądzę, by cokolwiek zmieniło się po tych wyborach w relacjach polsko-amerykańskich. Znam Joe Bidena niemal tak długo, jak Donalda Trumpa. Nowy prezydent jest dobrym i przyzwoitym człowiekiem. Przez osiem lat pełnił funkcję wiceprezydenta, a politykiem był przez całe zawodowe życie. On zna się na rzeczy, jest politykiem bystrym i sprawnym.

Większość z projektów, nad którymi pracujemy, jest akceptowana przez oba amerykańskie ugrupowania polityczne. Czy to klimat, czy bezpieczeństwo energetyczne, czy wschodnia flanka NATO, rozwój sieci 5G, czy też inicjatywa Trójmorza – to są rzeczy akceptowane i przez Demokratów, i przez Republikanów. Sądzę zatem, że nadal będziemy na tym budować relacje.

Czyli uważa Pani, że te kluczowe obszary współpracy między Polską i USA, zwłaszcza współpraca wojskowa i obecność wojsk USA w Polsce, zostaną utrzymane po zmianie prezydenta?

Zdecydowanie tak. Kiedy wrócę do Waszyngtonu, będę zdawać relację przedstawicielom nowej administracji i na podstawie dotychczasowych interakcji z nimi mogę pana zapewnić, że to są dla nowej ekipy również kluczowe zagadnienia.

A co z Fortem Trump? Czy ten projekt również będzie rozwijany?

Powstanie tak zwanego „Fort Trump” jest oczywiście ideą wymyśloną, ale w kwestii przybywania kolejnych żołnierzy amerykańskich do Polski to odbywa się to zgodnie z planem. Już aktywowaliśmy wysunięte dowództwo V korpusu amerykańskich wojsk lądowych. Ono już funkcjonuje i w tej kwestii nie będzie żadnych zmian.

W trakcie kampanii wyborczej w USA ze strony Joe Bidena popłynęły krytyczne słowa pod adresem polskiego rządu. Z kolei polskie władze miały bardzo dobre relacje z administracją Donalda Trumpa. Czy po zmianie na fotelu prezydenta nie dojdzie do ochłodzenia tych stosunków?

Chcę powiedzieć, że – biorąc pod uwagę wszystko, co wiem – nie powinno być zgrzytów w naszych relacjach. I na ile znam prezydenta elekta Bidena oraz prezydenta Dudę, spodziewam się, że ci obaj czarujący ludzie, obaj mający duże poczucie humoru, bardzo się zaprzyjaźnią. Będę zaskoczona, jeśli tak się nie stanie.

Na jakim etapie jest projekt związany z amerykańską technologią nuklearną dla przyszłej polskiej elektrowni atomowej?

Ten projekt jest na początkowym etapie, ale otrzymaliśmy już od rządu USA pieniądze na opracowanie studium wykonalności, podpisaliśmy umowę i jesteśmy na drodze do jego realizacji, do cywilnej energetyki nuklearnej w Polsce. Musimy również zwracać uwagę na technologię, która w tym projekcie odgrywa wielką rolę. Myślę, że w ciągu najbliższych trzech-pięciu lat małe reaktory nuklearne będą dostępne i zrewolucjonizują ten sektor. To pozwoli Polsce na osiągnięcie neutralności węglowej – mam nadzieję, że za mojego życia.

A może to kwestia już kilku najbliższych lat?

Oczywiście. Obecnie elektrownia atomowa to kwestia dziesięciu lat, ale mając na uwadze, jak szybko następuje postęp technologiczny – kto wie. Kilka lat temu wynalezienie szczepionki wymagało lat, dziś wymaga miesięcy. Technologia pędzi do przodu, a Stany Zjednoczone obecnie wróciły ponownie do tego sektora biznesu i będą inwestować weń znacznie więcej pieniędzy. Mamy najlepszą technologię i zainwestujemy w jej rozwój jeszcze więcej pieniędzy.

A ponieważ jest porozumienie co do tego w Kongresie – zarówno Demokraci, jak i Republikanie popierają to – z powodów bezpieczeństwa narodowego. Nie tylko z powodu ochrony klimatu, ale obu tych priorytetów. Dlatego sądzę, że będziemy świadkami naprawdę wielkiego przełomu technologicznego w krótkim czasie.

Zapewne zrobiła Pani podsumowanie swojej misji w Polsce. Z jakich osiągnięć jest Pani szczególnie zadowolona?

Osiągnęliśmy bardzo dużo, a co jest najistotniejsze dla mnie? Z pewnością wprowadzenie Polski do programu ruchu bezwizowego, ponieważ tak długo obiecywaliśmy to dziesięciu milionom Polaków mieszkających w Stanach Zjednoczonych, a to była zaległa sprawa. Dlatego podkreślam to osiągnięcie.

Chciałabym tu również wymienić aktywowanie w Poznaniu wysuniętego stanowiska dowodzenia V Korpusu wojsk lądowych Stanów Zjednoczonych, a także podpisanie umowy dotyczącej rozwoju cywilnego programu energetyki nuklearnej. Mając na uwadze to, co zrobiliśmy w dziedzinie energetyki – gaz LNG, który jest pomostem między węglem i bezemisyjnymi źródłami energii – Polska rzeczywiście radykalnie poszła do przodu w tej dziedzinie. I to właściwie powinno być na samej górze tej listy, ponieważ kraj, którego energetyka jest oparta na węglu, dokonuje tego wielkiego postępu, mając na uwadze ochronę klimatu.

I chciałabym podkreślić, że jest to osiągnięcie zmierzające do zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego Polski. I z kolei dla mnie osobiście ważny był projekt Trójmorza, to, że udało się go zainicjować. Sądzę, że będzie to projekt absolutnie podstawowy i spodziewam się, że nowa administracja będzie się na nim skupiać. To obszar zamieszkany przez 500 milionów ludzi, a ten projekt tworzy miejsca pracy po obu stronach Atlantyku.

Znaczenie tego projektu można sobie uświadomić, jeśli się spojrzy, gdzie znajdują się nasi adwersarze, gdzie leży Polska – na wschodniej flance NATO – a także, że ten obszar stanowi dla Chin bramę na Zachód. Zatem ważne jest, byśmy kontynuowali w krajach te inicjatywy, i nie sądzę, by było czymś trudnym pozyskać na nie inwestycje.

A jak Pani postrzega rolę Polski w Europie? Podczas swej inauguracji ponad dwa lata temu mówiła Pani, że chciała zostać ambasadorem w Warszawie, by być częścią sukcesu, na który Polska jest skazana.

Chcę zdecydowanie podkreślić, że wystarczy spojrzeć na ostatnie 30 lat historii Polski i jej osiągnięcia w tym czasie – to był sukces fenomenalny! I myślę, że przez ostatnie dwa lata mogliśmy naprawdę na tym sukcesie budować i go jeszcze wykładniczo powiększać. Myślę, że Polska obecnie zajmuje słusznie należne jej miejsce jednej z głównych sił przy europejskim stole, razem z Francją i Niemcami, z powodów, o których mówiłam, w odniesieniu do Rosji i Chin.

Polska jest na pierwszej linii. Polska ma wszystko, czego potrzeba: wykształconą siłę roboczą, znakomitą etykę pracy, zorientowanie na rodzinę, demokratycznie wybrany rząd, stabilną walutę – wszystko, czego poszukują inwestorzy. I jeśli się tylko porówna dokonania Polski do dokonań jej sąsiadów, osiągnięcia Polski zapierają dech. Te kraje wystartowały z jednego punktu, a zobaczcie, gdzie jest teraz Polska. To jest coś, z czego każdy Polak powinien być naprawdę dumny. To, co osiągnęliście w ciągu 30 lat, jest godne podziwu.

Nie sądzi Pani, że Polska powinna zatem odgrywać bardziej ambitną rolę w Unii Europejskiej?

Zdecydowanie. I jestem przekonana, że tak będzie – wykorzystując atuty, które wcześniej podkreśliłam. To nieuniknione: po pierwsze, z powodu geopolitycznego położenia na mapie Europy, a po drugie, że Polska jest kotwicą dla środkowej i wschodniej Europy, dla 500 milionów ludzi.

Na marginesie – żeby wspomnieć jeszcze jedną kwestię – to jest jedyny region, który się rozwija. Zachodnia Europa już nie rośnie, a wschodnia i środkowa – tak. Zatem na pewno Polska będzie odgrywać większą rolę. Nie widzę możliwości, by się tak nie stało. Polska jest kluczowym graczem, którego zwyczajnie nie da się pomijać.

Ale Pani sama często krytycznie wypowiadała się pod adresem polskich władz, choćby w kwestii środowiska LGBT czy odnośnie wolności mediów…

Tak, wielokrotnie mi się za to obrywało. (śmiech) Cóż, ja bym nigdy nie wypowiadała się na temat LGBT, gdyby reakcja na te osoby nie przybrała tak brzydkiego wyrazu. Poczułam się zmuszona. Oczywiście rozumiem, że Polska to kraj katolicki, i rozumiem, jak dużo czasu zajęło to Stanom Zjednoczonym, by zrozumieć i przyznać prawa tym osobom. W Polsce to musi nastąpić w sposób organiczny. Zatem sądzę, że jest to kwestia, co do której nie ma się co irytować. To musi przyjść naturalnie. I to przyjdzie, z czasem. Obserwuję młodych Polaków i wiem, że potrzeba czasu. Również w Stanach Zjednoczonych trzeba było czasu, wielu dekad, by to zaakceptować.

A jeśli chodzi o media?

Jeśli chodzi o wolność mediów, jest to jedna z tych rzeczy, która wymaga, moim zdaniem, stałej czujności, czego dowodem jest to, co oglądaliśmy na Węgrzech. Stany Zjednoczone są bardzo wyczulone na tę kwestię, ponieważ wolność mediów jest fundamentem demokracji.

Ale prawda jest taka, że Polska ma bardzo różnorodne media i musimy być czujni w tej dziedzinie. Z perspektywy amerykańskiej jedna z naszych firm stała się obiektem ataku, a to jeden z największych inwestorów amerykańskich w Polsce. A jest ważne, żeby amerykańskie inwestycje były traktowane sprawiedliwie.

Naszym zmartwieniem było to, że jako publiczna firma, notowana na giełdzie w Nowym Jorku, może być atakowana czy też zmuszana do sprzedaży udziałów. To by było równoznaczne z nacjonalizacją. Polska wie dużo na ten temat, ponieważ doświadczała tego za czasów komunistycznych. Dlatego to była dla nas sytuacja graniczna.

Ogólnie uważa Pani, że polskie media są wolne, czy mają problem z niezależnością?

Macie mnóstwo mediów, wiele stacji telewizyjnych, mnóstwo portali internetowych. Media w Polsce są obecnie bardzo zdywersyfikowane. Musimy tylko czuwać nad tym, by tak pozostało.

Po raz pierwszy w historii wiceprezydentem USA będzie kobieta – Kamala Harris. Czy to znak czasów? Czy wkrótce możemy się spodziewać pierwszej prezydent USA?

O, zdecydowanie tak. To nieuniknione. To na pewno się wydarzy. Kiedy? Tego nie wiem, ale się wydarzy. I stanie się to nie dlatego, że ta osoba będzie kobietą. Ale stanie się tak, bo będzie to osoba bardzo utalentowana, wykształcona, bardzo doświadczona i bardzo zdolna.

Chciałabym tu jasno powiedzieć, że nie pomaga to kobietom, kiedy kierujemy się tylko kwestią płci i mówimy, że potrzebujemy więcej kobiet w polityce. My potrzebujemy więcej najbardziej utalentowanych i wykwalifikowanych ludzi i wśród takich osób są kobiety.

Jest Pani pierwszą kobietą na stanowisku ambasadora USA w Polsce. Czy może Pani opowiedzieć o swoich osobistych doświadczeniach z misji w Polsce? Jak Pani realizuje to wyzwanie?

Cóż, byłam na emeryturze, kiedy prezydent Trump poprosił mnie o wypełnienie tej misji. To największy zaszczyt, jaki mnie w życiu spotkał: służyć mojemu krajowi u jednego z naszych najważniejszych sojuszników. Muszę powiedzieć, że to trudne wyzwanie. Opanowanie niezbędnych umiejętności jest wymagające, ale ja nigdy nie uchylałam się od ciężkiej pracy. Lubię wyzwania i walkę.

Ale muszę powtórzyć, że to był zaszczyt i nawiązałam tu przyjaźnie, które będą trwały przez resztę mojego życia. Polacy sprawili, że czuję się tutaj jak u siebie w domu. Zdałam sobie sprawę, że to także wynik mojego wychowania. Jak pan wie, wychowywałam się blisko parku Kościuszki w moim mieście, chodziłam na polskie imprezy urodzinowe, modliłam się z Polakami w kościele w mojej dzielnicy. Wydaje mi się, że to sprawiło, że ta Polska stała się aż tak przyjazna dla mnie. Nawet kiedy w pewnych sytuacjach budziłam kontrowersje i krytykowano mnie, wiedziałam, że nie powinnam tego brać do siebie. Czułam to. Mogę przestać być ambasadorem i wyjechać, ale Polska zawsze będzie w moim sercu.

Czy po powrocie do Stanów zamierza Pani utrzymywać kontakty z polską społecznością?

Już się ode mnie nie uwolnicie! (śmiech) Po powrocie będę w Waszyngtonie 25 stycznia i tam będę pracować nad pewnymi projektami, nad którymi pracujemy tutaj – zwłaszcza nad kwestią energetyki nuklearnej i inicjatywą Trójmorza. Pragnę pozostać aktywna i dopilnować, by te projekty posuwały się naprzód. Poza tym, jak wspomniałam, mam tu już przyjaciół na całe życie, więc będę w jakiś sposób cały czas tu obecna.

Czy jest coś typowo polskiego, co zabierze Pani ze sobą do Ameryki?

Tak, jest coś takiego: trzy pocałunki. W Stanach Zjednoczonych całujemy się na powitanie tylko w jeden policzek. Zabieram ze sobą do Ameryki trzy pocałunki. Teraz, kiedy tylko jest okazja, żeby otrzymać dwa pocałunki więcej – korzystam z niej! (śmiech) A więc zabieram je do Stanów Zjednoczonych i od teraz to będzie zawsze: raz, dwa, trzy!

A co z polskim jedzeniem? Może jakieś przepisy kulinarne?

Ja uwielbiam polskie jedzenie, ale muszę dodać, że jestem do niego przyzwyczajona, bo moja prababcia robiła pierogi i kapustę… Dorastałam, jedząc polskie potrawy, również polską kiełbasę, więc to nie jest coś nowego dla mnie. Kocham polskie jedzenie. Zresztą, kto by go nie lubił – jest wspaniałe.

Za nami trudny rok. Świat walczy z pandemią koronawirusa, jest kryzys gospodarczy w wielu branżach. Czy mimo tego znajduje Pani powody do optymizmu na nowy rok?

Jestem optymistką z natury. I proszę zauważyć – mamy już szczepionkę, możemy przekonać ludzi do tego, by się szczepili. Pokonamy tę pandemię. Nadejdzie dzień, że będziemy wolni od covidu w sensie zdrowotnym. Pewnie będziemy żyć z jego obecnością, tak jak żyjemy z grypą, ale ten wirus nie będzie już stanowił takiego zagrożenia, jak obecnie. To już jest na horyzoncie, to nie jest tylko marzenie, ponieważ mamy już szczepionkę.

Jestem optymistką, bo przechodziliśmy już przez różne kryzysy zarówno jako jednostki, kraje i jako cały świat – i przetrwaliśmy je. Ten również prze-trwamy. Wyjdziemy z niego silniejsi niż kiedykolwiek. Szczerze w to wierzę.

Dziękuję za rozmowę, Pani ambasador.

Dziękuję również i zostańcie zdrowi!

 

Red. Rozmawiał Wojciech Rogacin PolskaPress AIP

Jedenastu senatorów chce przełożenia o dziesięć dni głosowania nad zatwierdzeniem wyników wyborów

0

Jedenastu republikańskich senatorów, pod przewodnictwem Teda Cruza, senatora z Teksasu, wystosowało apel o przełożenie głosowania nad zatwierdzeniem listopadowych wyników wyborów prezydenckich w USA. Chcą powołania specjalnej komisji, która zbadałaby zarzuty o fałszerstwa wyborcze.

 

Senatorowie domagają się, by przesunąć o dziesięć dni zaplanowane na 6 stycznia głosowanie w Kongresie, mające zatwierdzić wynik wyborów prezydenckich z listopada ubiegłego roku. Zgodnie z podliczonymi głosami wygrał w nich kandydat Demokratów Joe Biden, który pokonał urzędującego prezydenta Donalda Trumpa. Ten ostatni jednak nie uznaje wyników i twierdzi, że zostały one sfałszowane.

Ze strony sztabu Donalda Trumpa i mediów mu sprzyjających płyną doniesienia o rzekomych fałszerstwach wyborczych na masową skalę, które miały działać na korzyść Joego Bidena. Jak dotychczas sądy nie potwierdziły tego.

Grupa 11 republikańskich senatorów chce zatem powołania specjalnej komisji kongresu, która miałaby zbadać doniesienia o rzekomych fałszerstwach.

– Kongres powinien niezwłocznie powołać Komisję Wyborczą, z pełnymi uprawnieniami śledczymi i prawem do ustalenia faktów, w celu przeprowadzenia pilnej 10-dniowej kontroli wyników wyborów w spornych stanach. Po zakończeniu kontroli poszczególne stany winny ocenić ustalenia Komisji i w razie potrzeby zwołać specjalną sesję ustawodawczą w celu potwierdzenia ewentualnej zmiany w głosowaniu – napisali senatorowie.

– W związku z tym 6 stycznia zamierzamy głosować za odrzuceniem głosów elektorskich ze spornych stanów jako złożonych niezgodnie z regulaminem i poświadczonych prawem (wymóg ustawowy), do czasu zakończenia nadzwyczajnego audytu – napisali senatorowie.

Życzliwie do wniosku 11 senatorów republikańskich odniósł się wiceprezydent Mike Pence. Jak informuje BBC, wiceprezydent Pence wcześniej powstrzymywał się od komentarzy odnoście zarzutów o fałszowanie wyborów, jednak w sobotę szef jego sztabu Marc Short powiedział, że Pence podziela „obawy milionów Amerykanów, dotyczącymi oszustw wyborczych i nieprawidłowości”.

Short dodał, że Pence z zadowoleniem przyjmuje wysiłki członków Izby Reprezentantów i Senatu, aby wykorzystać uprawnienia, które mają na mocy prawa, do wniesienia sprzeciwu i przedstawienia dowodów przed Kongresem i narodem amerykańskim.

BBC przypomina, że to właśnie wiceprezydent Mike Pence, jako przewodniczący Senatu, będzie odpowiadał za nadzorowanie sesji 6 stycznia i ogłoszenie Bidena zwycięzcą wyborów prezydenckich.

Red. Wojciech Rogacin PolskaPress AIP

Niedzielski prosi rektora WUM o wyjaśnienie jego obecności podczas szczepień celebrytów

0

Minister zdrowia Adam Niedzielski zwrócił się do rektora Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego Zbigniewa Gacionga o ustosunkowanie się do informacji o jego obecności podczas szczepień osób ze świata kultury i polityki – wynika z pisma, udostępnionego przez ministra na Twitterze.

 

„Sprawa szczepień ma wymiar formalny i etyczny. Formalny zweryfikuje kontrola @NFZ_Centrala. W wymiarze etycznym – w związku z informacjami dot. możliwej obecności Rektora przy szczepieniach – poprosiłem o ustosunkowanie się pisemnie do tej informacji” – napisał minister Adam Niedzielski i zamieścił fotokopię swojego pisma do rektora WUM.

 

„W związku z informacjami opublikowanymi na profilu Facebook ZUM na WUM dotyczącymi Pańskiej obecności podczas szczepień osób ze świata kultury i polityki proszę o ustosunkowanie się do tej informacji” – głosi pismo ministra do rektora.

 

W minioną niedzielę rozpoczęły się w Polsce szczepienia przeciw COVID-19. W pierwszej kolejności szczepieni są pracownicy sektora ochrony zdrowia. Termin zapisów na szczepienia w grupie zero został przedłużony do 14 stycznia. Następnie szczepionkę otrzymają m.in. seniorzy, służby mundurowe, nauczyciele. Według zapowiedzi przedstawicieli rządu zapisy na szczepienie dla osób spoza priorytetowych grup ruszą 15 stycznia.

 

Warszawski Uniwersytet Medyczny informował w tym tygodniu, że z puli dodatkowych 450 dawek szczepionek, które niezależenie od etapu zerowego szczepień obejmującego personel medyczny otrzymał od Agencji Rezerw Materiałowych i które musiały być wykorzystane do końca roku, zaszczepił m.in. 300 pracowników szpitali WUM oraz grupę 150 osób obejmującą rodziny pracowników, pacjentów będących pod opieką szpitali i placówek WUM, w tym 18 znanych postaci kultury i sztuki.

 

O tym, że został zaszczepiony przeciw COVID-19 ujawnił m.in. były premier, a obecnie europoseł SLD Leszek Miller. Zaszczepieni zostali także Wiktor Zborowski, satyryk i reżyser Krzysztof Materna oraz dyrektor programowy TVN Edward Miszczak. Szczepienia przeprowadziła „wybrana przez NFZ spółka Centrum Medyczne, w której WUM jest właścicielem” – poinformował w sobotę rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, prof. Zbigniew Gaciong. Rektor podawał również, że powołał „wewnętrzną komisję, która z ramienia Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego ma wyjaśnić przedstawioną sprawę”.

 

Minister zdrowia Adam Niedzielski podczas konferencji prasowej w piątek skrytykował decyzję dotyczącą kryteriów dodatkowych szczepień w WUM. Poinformował też, że poprosił prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia o przeprowadzenie szczegółowej kontroli w jednostkach związanych z WUM. Jak mówił, kontrola ma ruszyć w poniedziałek, 4 stycznia br.(PAP)

 

autor: Piotr Śmiłowicz

 

pś/ skr/

Najważniejszy jest pacjent – okulistyka w czasach pandemii

Klinika Okulistyki Uniwersytetu Medycznego w Lublinie jest wiodącym ośrodkiem w Polsce. Placówka od lat z sukcesami wdraża najnowsze techniki operacyjne.

 

Klinika jest jedynym ośrodkiem w Europie, w którym do operacji usuwania zaćmy stosowany jest sprzęt 3D. Ośrodek jest także pionierem w Polsce w stosowaniu rozwiązań związanych z telemedycyną.

Profesor Robert Rejdak, nie kryje zadowolenia i dumy, że dzięki podjętym wyzwaniom, lubelska okulistyka stała się rozpoznawalną i cenioną na świecie „marką”. Kierownik Kliniki Okulistyki Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, profesor Robert Rejdak był gościem redaktora Krzysztofa Czerwieckiego.

 

Red.

Zamachowiec z Nashville wierzył w UFO i istnienie ludzi-jaszczurów

0

Mężczyzna, który wysadził się w powietrze w Wigilię w centrum Nashville w amerykańskim stanie Tennessee był wyznawcą spiskowych teorii o atakach z 11 września 2001 roku, wierzył w istnienie UFO i ludzi-jaszczurów (reptilian) – wynika z doniesień lokalnej telewizji News Channel 5.

 

Dziennikarze telewizji otrzymali kopię listu wysłanego przez sprawcę zamachu Anthony’ego Warnera na dzień przed atakiem. W dziewięciostronicowym liście zawierającym również dwa dyski USB z filmami na temat spiskowych teorii Warner napisał, że posiadł „niezmierną wiedzę” i „rozumie wszystko, począwszy od tego kim oni są, aż po czym naprawdę jest wszechświat”.

 

Z treści listu wynika, że mężczyzna wierzył w istnienie reptilian – przybyłych z kosmosu ludzi-jaszczurów, którzy potrafią manipulować ludzkimi umysłami i którzy zawładnęli Ziemią i zmienili ludzkie DNA. Warner pisał też, że ataki z 11 września były dziełem obcych z innej planety. Twierdził jednocześnie, że „wszystko jest iluzją” i „nie ma czegoś takiego jak śmierć”

 

Z informacji News Channel 5 wynika, że kopie listu otrzymało co najmniej kilka osób, z którymi Warner utrzymywał kontakt.

 

Warner, specjalista od informatyki, w Wigilię Bożego Narodzenia wysadził w powietrze swój samochód turystyczny w centrum Nashville przed budynkiem operatora telekomunikacyjnego AT&T. Jedyną ofiarą zamachu był on sam, bowiem na 15 minut przed wybuchem ostrzegł okolicznych mieszkańców przed eksplozją.

 

Jak pisze portal telewizji z Nashville, w liście nie ma bezpośrednich wyjaśnień co chciał osiągnąć mężczyzna; nie ma też odniesień do firmy AT&T.

(PAP)

osk/ ap/

Kamil Stoch wygrywa w Innsbrucku i zostaje liderem TCS. Kubacki po raz 23. na podium

0

Kamil Stoch triumfował w Innsbrucku w trzecim konkursie Turnieju Czterech Skoczni i został liderem imprezy, którą już dwukrotnie wygrał. Na drugie miejsce awansował ubiegłoroczny zwycięzca Dawid Kubacki, który w niedzielę był trzeci. Między nimi jest 12,5 punktu różnicy.

 

 

Foto PHILIPP GUELLAND  PAP/EPA.

Stoch wielokrotnie powtarzał, że skocznia w Innsbrucku jest jedną z jego ulubionych. Był to więc idealny moment na przejęcie kontroli w TCS. Po drugim miejscu w Oberstdorfie i czwartym w Garmisch-Partenkirchen, w niedzielę znokautował rywali.

 

Na półmetku Lanisek jeszcze był blisko. Obaj skoczyli po 127,5 m i Stoch wyprzedzał Słoweńca o zaledwie 0,7 pkt. W finale jednak Lanisek skoczył 123,5 m, a trzykrotny mistrz olimpijski osiągnął aż 130 m.

 

„Jestem zadowolony z tego, co tutaj pokazałem. W tym momencie koncentruję się tylko na pracy, którą muszę jeszcze wykonać. Na razie nie myślę o tym, że znów mogę wygrać Turniej Czterech Skoczni” – powiedział Stoch.

 

To był 350. indywidualny start Stocha w Pucharze Świata. Na podium stawał 74 razy, a na najwyższym stopniu 37-krotnie.

 

Kubackiemu trzecią lokatę dało 126 i 127,5 m. Czwarte miejsce zajął Piotr Żyła – 126,5 i 124,5 m. Trzech Polaków w najlepszej czwórce było także 1 stycznia w Ga-Pa. Wówczas wygrał Kubacki, trzeci był Żyła, a czwarty Stoch.

 

W niedzielę fatalny dzień miało dwóch najlepszych zawodników na półmetku cyklu – Halvor Egner Granerud i Karl Geiger. Obaj w pierwszej serii zepsuli swoje skoki. Uzyskali, odpowiednio, 116,5 i 117 m, co przełożyło się na 29. i 30 lokatę. W drugiej próbie spisali się już znacznie lepiej. Norweg skoczył 127,5, a Niemiec 128,5 m i zawody zakończyli na 15. oraz 16. pozycji.

 

W klasyfikacji TCS Stoch wyprzedza ubiegłorocznego triumfatora Kubackiego o 15,2 pkt. Trzeci Granerud traci do lidera 20,6 pkt, a czwarty Geiger 24,7.

 

Stoch TCS wygrywał już w sezonach 2016/17 i 2017/18. Pięć razy triumfował w tej imprezie Fin Janne Ahonen, czterokrotnie Niemiec Jens Wiessflog, a po trzy zwycięstwa na koncie mają Norweg Bjoern Wirkola i Niemiec Helmut Recknagel.

 

Natomiast w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata wciąż wyraźnie prowadzi Granerud. Norweg ma 162 punkty przewagi nad Niemcem Markusem Eisenbichlerem. Na trzecie miejsce awansował Stoch – 338 pkt straty. Czwarty jest Kubacki, a piąty Żyła.

 

Polacy objęli za to prowadzenie w Pucharze Narodów. Drugich Norwegów wyprzedzają o 32 pkt.

 

Poniedziałek będzie dniem przerwy. We wtorek w Bischofshofen odbędą się kwalifikacje, a w środę konkurs wieńczący rywalizację o Złotego Orła.

(PAP)

Wyniki:

1. Kamil Stoch (Polska) 261,6 pkt (127,5 m/130,0 m)
2. Anze Lanisek (Słowenia) 249,6 (127,5/123,5)
3. Dawid Kubacki (Polska) 248,3 (126,0/127,0)
4. Piotr Żyła (Polska) 246,2 (126,5/124,5)
5. Yukiya Sato (Japonia) 245,6 (126,5/130,0)
6. Markus Eisenbichler (Niemcy) 245,0 (120,5/128,5)
7. Ryoyu Kobayashi (Japonia) 244,3 (132,0/123,0)
8. Stefan Kraft (Austria) 243,5 (121,0/127,0)
9. Michael Hayboeck (Austria) 242,5 (127,5/123,0)
10. Gregor Deschwanden (Szwajcaria) 240,6 (124,5/126,5)

18. Andrzej Stękała (Polska) 233,3 (126,5/120,0)
19. Aleksander Zniszczoł (Polska) 232,9 (128,0/126,5)
31. Maciej Kot (Polska) 115,0 (121,0)
41. Klemens Murańka (Polska) 99,6 (112,5)

Klasyfikacja Turnieju Czterech Skoczni (po 3 z 4 zawodów):

1. Kamil Stoch (Polska) 809,9 pkt
2. Dawid Kubacki (Polska) 794,7
3. Halvor Egner Granerud (Norwegia) 789,3
4. Karl Geiger (Niemcy) 785,2
5. Markus Eisenbichler (Niemcy) 776,5
6. Anze Lanisek (Słowenia) 770,4
7. Ryoyu Kobayashi (Japonia) 766,7
8. Piotr Żyła (Polska) 763,3
9. Philipp Aschenwald (Austria) 761,7
10. Andrzej Stękała (Polska) 760,3

28. Klemens Murańka (Polska) 569,9
34. Aleksander Zniszczoł (Polska) 452,6
40. Maciej Kot (Polska) 335,2

Klasyfikacja PŚ (po 10 konkursach):

1. Halvor Egner Granerud (Norwegia) 746 pkt
2. Markus Eisenbichler (Niemcy) 584
3. Kamil Stoch (Polska) 408
4. Dawid Kubacki (Polska) 381
5. Piotr Żyła (Polska) 358
6. Anze Lanisek (Słowenia) 350
7. Karl Geiger (Niemcy) 301
8. Robert Johansson (Norwegia) 279
9. Yukiya Sato (Japonia) 252
10. Daniel Huber (Austria) 234

14. Andrzej Stękała (Polska) 163
29. Aleksander Zniszczoł (Polska) 70
33. Klemens Murańka (Polska) 57
35. Paweł Wąsek (Polska) 55
50. Maciej Kot (Polska) 17
53. Jakub Wolny (Polska) 16
64. Stefan Hula (Polska) 2
67. Tomasz Pilch (Polska) 1

Klasyfikacja Pucharu Narodów (po 11 konkursach):

1. Polska 1828 pkt
2. Norwegia 1796
3. Niemcy 1746
4. Austria 1143
5. Słowenia 989
6. Japonia 864
(PAP)

Kraska: Jeżeli szczepionka miałby się zmarnować, można zaszczepić rodziny medyków lub pacjentów

0

NFZ określił, że jeżeli szczepionka miałby się zmarnować, bo osoba z grupy zerowej nie zgłosiła się, można zaszczepić ewentualnie rodziny pracowników służby zdrowia lub pacjentów, którzy w danym szpitalu przebywają – podkreślił w niedzielę wiceszef MZ Waldemar Kraska.

Kraska, pytany w Polskim Radiu 24 o szczepienia osób spoza grupy „0” – aktorów i polityków, w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, zaznaczył, że początkowo pojawiająca się informacja o tym, iż była to akcja promująca szczepienia jest nieprawdziwa. Wyraził nadzieję, że komisja, która w poniedziałek rozpocznie prace, wyjaśni sytuację i wskaże, czy można było daną dawką leku zaszczepić inne osoby.

 

„Nie ma żadnych dodatkowych puli dla osób poza grupą „0” (…) Wiemy, że teraz, z tej puli są też szczepieni oprócz pracowników służby zdrowia, także pracownicy domów pomocy społecznej, personel pomocniczy, pracownicy stacji sanitarnych, osoby, które na co dzień biorą czynny udział w zwalczaniu COVID-19″ – zaznaczył Kraska.

 

Jak podkreślił, „bardzo dziwną rzeczą jest, że pewna grupa celebrytów, polityków znalazła się w tej grupie zerowej”. „Widzimy, że są równi i równiejsi. Tak nie powinno być. Szczególnie teraz, w dobie epidemii, kiedy walczymy z nią od wielu miesięcy, szczepionkę powinny otrzymać osoby z pierwszej linii frontu” – zaznaczył wiceszef MZ.

 

Jak zauważył, w okresie świąteczno-noworocznym wielu medyków jest na urlopach. „NFZ określił, że jeżeli ta szczepionka miałby się zmarnować, to z tej puli zerowej, jeśli nie ma osób, które się zgłosiły, można zaszczepić ewentualnie rodziny pracowników służby zdrowia lub pacjentów, którzy w danym szpitalu przebywają” – wskazał. Jak dodał, na pewno takie osoby by się znalazły, nie trzeba było sięgać po celebrytów.

 

W minioną niedzielę rozpoczęły się w Polsce szczepienia przeciw COVID-19. W pierwszej kolejności szczepieni są pracownicy sektora ochrony zdrowia. Termin zapisów na szczepienia w grupie zero został przedłużony do 14 stycznia. Następnie szczepionkę otrzymają m.in. seniorzy, służby mundurowe, nauczyciele. Według zapowiedzi przedstawicieli rządu zapisy na szczepienie dla osób spoza priorytetowych grup ruszą 15 stycznia.

 

Warszawski Uniwersytet Medyczny informował w tym tygodniu, że z puli dodatkowych 450 dawek szczepionek, które – niezależenie od etapu zerowego szczepień obejmującego personel medyczny – otrzymał od Agencji Rezerw Materiałowych i które musiały być wykorzystane do końca roku, zaszczepił m.in. 300 pracowników szpitali WUM oraz grupę 150 osób obejmującą rodziny pracowników, pacjentów będących pod opieką szpitali i placówek WUM, w tym 18 znanych postaci kultury i sztuki, które zgodziły się zostać ambasadorami powszechnej akcji szczepień.

 

Liczne komentarze na temat szczepień osób, które nie są pracownikami ochrony zdrowia, wywołała m.in. informacja o zaszczepieniu się byłego premiera, europosła SLD Leszka Millera. W grupie osób spoza środowiska medycznego, które otrzymały szczepionkę, znaleźli się też m.in. aktorzy: Krystyna Janda, Maria Seweryn, Wiktor Zborowski, satyryk i reżyser Krzysztof Materna oraz dyrektor programowy TVN Edward Miszczak.

 

Minister zdrowia Adam Niedzielski informował w piątek, że poprosił prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia o przeprowadzenie szczegółowej kontroli w jednostkach związanych z WUM. Jak mówił, kontrola ma ruszyć w poniedziałek, 4 stycznia br.

 

Premier Mateusz Morawiecki w sobotę mówił PAP, że „przestrzeganie zasad kolejności szczepienia to wyraz szacunku dla reguł społecznej solidarności”. „Informacje medialne o znanych osobach m.in. ze świata kultury i polityki, które zaszczepiły się poza kolejnością to prawdziwy skandal. Nie ma żadnego uzasadnienia dla łamania zasad. Każda dawka szczepionki przekazana z naruszeniem harmonogramu to dawka, której może zabraknąć osobom najbardziej potrzebującym” – powiedział premier. Dodał też, że „osoby publiczne, które postanowiły wykorzystać swoją pozycję do uzyskania szczepionki poza kolejnością nie tylko kompromitują siebie, ale szkodzą Narodowemu Programowi Szczepień”. „Tak samo jest z placówkami, które dopuściły do tego procederu” – zaznaczył.

 

Rektor WUM prof. Zbigniew Gaciong informował w sobotę, że powołał wewnętrzną komisję, która z ramienia Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego ma wyjaśnić sprawę szczepienia przeciw koronawirusowi osób poza kolejnością, m.in. aktorów i celebrytów. Dodał też, że WUM nie prowadzi akcji szczepień. „Akcję tę prowadzi wybrana przez NFZ spółka Centrum Medyczne, w której WUM jest właścicielem” – poinformował.

(PAP)

 

autor: Monika Zdziera

 

mzd/ amac/

Wietnam: Pojawiła się szansa na przetrwanie zagrożonego gatunku żółwi

0

Jeden z najbardziej zagrożonych wyginięciem gatunków na świecie – żółwiak szanghajski zyskał szansę na przetrwanie. Sądzono, że przy życiu pozostał jedynie przetrzymywany w chińskim zoo samiec. Okazało się jednak, że w Wietnamie żyje samica tego gatunku.

„Rok 2020 zostanie zapamiętany jako czas nadziei dla żółwiaka szanghajskiego, nazywanego niekiedy żółwiem Jangcy. W jeziorze Dong Mo w Wietnamie pod koniec października została zidentyfikowana samica tego gatunku, przetrzebionego przez człowieka ze względu na wyjątkowo smaczne mięso” – podał w Nowy Rok brytyjski dziennik „The Guardian”.

 

Żółwiak szanghajski (Rafetus Swinhoei) był odławiany także ze względu na pancerz używany w medycynie ludowej i jaja, które solono i wykorzystywano jako remedium przeciwko rozwolnieniu – przypomina dziennik.

 

Po śmierci w styczniu 2016 samca żyjącego w jeziorze Hoan Kiem w centrum Hanoi przy życiu pozostały trzy osobniki: para w ogrodzie zoologicznym w Suzhou w Chinach oraz samiec w Wietnamie. Gdy w kwietniu 2019 roku w chińskim zoo zmarła ostatnia samica żółwiaka, nazywana „China Girl”, gatunek został uznany za niezdolny do dalszej reprodukcji. Podejmowane wcześniej próby sztucznego zapłodnienia nie powiodły się.

 

„W tym przepełnionym smutkiem i złymi wiadomościami roku, znalezienie samicy zagrożonego gatunku stwarza nadzieję, że żółwiak szanghajski jednak przetrwa” – powiedział Hoang Bich Thuy, szef wietnamskiego oddziału amerykańskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody WCS (Wildlife Conservation Society).

 

„To najlepsza wiadomość, jaką działaczom ochrony żółwi przyniósł 2020 r.” – ocenił w grudniu w specjalnym oświadczeniu Związek na rzecz Ocalenia Żółwi (Turtle Survival Alliance).

 

Zdaniem wietnamskich władz w kraju jest kilka okazów żółwiaka szanghajskiego. „Oprócz samicy w tym samym jeziorze Dong Mo żyje jeszcze jeden osobnik o nieustalonej płci. Znaleziono też ślady DNA wskazujące, że w pobliskim jeziorze z Xuan Khanh jest także okaz żółwia Jangcy” – podało WCS. Poszukiwania żółwiaków zostaną wznowione na wiosnę, gdy poziom wód będzie najniższy.

 

„Jak już będziemy wiedzieć, jakiej płci są osobniki żyjące w Wietnamie, sporządzimy plan dalszych działań na rzecz ich ewentualnego łączenia z nadzieją, że się rozmnożą” – zapowiedział Timothy McCormack, dyrektor Azjatyckiego Programu Ochrony Żółwi na Półwyspie Indochińskim.

 

Żółwiaki szanghajskie żyły niegdyś głównie w Chinach. Są uważane za duże żółwie. Długość skorupy dorosłego osobnika to ponad 100 cm, a waga 120 kg. Tradycyjnie żyły w rzece Jangcy i jeziorze Tai Hu.

 

Wśród wszystkich kręgowców to żółwie stanowią najbardziej zagrożony rząd. Blisko połowa z 356 gatunków tego rzędu jest na granicy całkowitego wyginięcia. Dotyczy to zwłaszcza żółwi Jangcy. Zajmująca się ochroną zagrożonych żółwi organizacja Turtle Survival Alliance uznała żółwiaki szanghajskie za najbardziej zagrożone żółwie na świecie obok 24 innych.

 

(PAP)

 

mars/

Rosja. Media: Norweska firma nie będzie certyfikować Nord Stream 2

0

Norweskie towarzystwo klasyfikacyjne DNV GL (Det Norske Veritas), które miało wydać certyfikat dla Nord Stream 2 po zakończeniu jego budowy, zrezygnowało ze świadczenia tej usługi ze względu na nowe sankcje USA wobec gazociągu – podał rosyjski portal RBK.

„Zgodnie z sankcjami, DNV GL zawiesza wszelkie działania dotyczące sprawdzania systemu rurociągowego Nord Stream 2 dopóty, dopóki sankcje pozostaną w mocy” – przekazał RBK w sobotę wieczorem oświadczenie norweskiego towarzystwa klasyfikacyjnego.

 

Oceniło ono, że „ze względu na obecną sytuację nie może wydać certyfikatu po zakończeniu budowy gazociągu” – relacjonuje rosyjski portal.

 

RBK poinformował, że zwrócił się o komentarz do operatora gazociągu Nord Stream 2.

 

Pod koniec listopada 2020 r. media w Rosji podawały, że DNV GL wycofało się z projektu Nord Stream 2 ze względu na sankcje. Później jednak strona norweska zdementowała te informacje i wyjaśniła, że nie będzie świadczyć usług na rzecz statków zaangażowanych w projekt, natomiast podejmie się certyfikowania systemu rurociągowego Nord Stream 2.

 

(PAP)

 

awl/ mars/