22.1 C
Chicago
poniedziałek, 27 maja, 2024
Strona główna Blog Strona 1406

2,5-letni chłopiec utonął w zbiorniku wodnym na terenie ośrodka wypoczynkowego. Co robili rodzice?

0

Prokuratura w Ostrowie Wielkopolskim wszczęła śledztwo w sprawie śmierci 2,5-letniego chłopca, który w czwartek utonął w zbiorniku wodnym na terenie ośrodka wypoczynkowego w Antoninie. Ciało dziecka zauważyła przypadkowa osoba, reanimacja nie przyniosła rezultatu.

Dziecko w stawie Szperek na terenie ośrodka wypoczynkowego zauważono w czwartek rano. Kilkudziesięciominutowa reanimacja zakończyła się niepowodzeniem. Ustalono rodziców chłopca.

 

Mł. asp. Małgorzata Michaś powiedziała PAP, że trwa badanie okoliczności zdarzenia. Wiadomo, że ojciec chłopca był trzeźwy, matka była pod wpływem alkoholu, od obojga pobrano krew do badań. „Ustalamy, jak to się stało, że chłopcu udało się wyjść z domku na terenie ośrodka wypoczynkowego” – podała Michaś.

 

Prokurator Marcin Kubiak z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim powiedział PAP w czwartek, że w związku ze zdarzeniem wszczęte zostało śledztwo. Postępowanie dotyczy narażenia dziecka na utratę życia oraz nieumyślnego spowodowania jego śmierci.

 

Na razie nikt nie został przesłuchany, niebawem odbyć się ma sekcja zwłok dziecka. (PAP)

 

Autor: Rafał Pogrzebny

 

rpo/ robs/

Wysokie ceny paliw oraz wzrastające koszty utrzymania domów napędzają inflację. Analitycy przewidują też przyspieszenie wzrostu cen żywności

0

Głównym źródłem wzrostu inflacji są wysokie ceny paliw. Na drugim miejscu znalazły się koszty, związane z utrzymaniem i wyposażeniem mieszkań i domów – wynika z opublikowanej w czwartek analizy HRE Investments.

„Ponad tysiąc złotych miesięcznie – tyle wydaje na utrzymanie, prowadzenie i wyposażenie mieszkania statystyczna polska rodzina – wynika z szacunków HRE Investments opartych o dane GUS. W ciągu roku kwota ta poszła w górę o ponad 5 proc., czyli o 49 złotych” – napisano w opublikowanej w czwartek analizy HRE Investments.

 

Jak wyliczył Bartosz Turek, analityk HREI, na wysokość inflacji najwyższy wpływ mają ceny paliw. Gdyby ich cena była obecnie taka sama jak rok wcześniej, to inflacja w czerwcu wynosiłaby nie poziomie 4,4 proc., a niecałe 3 proc..

 

„Waga inflacji wygenerowanej przez mieszkania jest tylko trochę niższa. Jeśli uwzględnimy łącznie koszty utrzymania, prowadzenia i wyposażenia nieruchomości, to w sumie odpowiadają one za prawie 1,3 pkt. proc. bieżącej inflacji. To w uproszczeniu znaczy, że jeśli koszt wywozu śmieci, kanalizacji, wody, ogrzewania, czynszów, mebli, AGD itp. byłby taki jak przed rokiem, to inflacja byłaby na poziomie około 3,1 proc. (a nie 4,4 proc., jak oszacował GUS)” – napisano w analizie HREI.

 

Jak wyliczył Bartosz Turek, paliwa i mieszkania odpowiadają za prawie 2/3 najnowszego odczytu inflacji. Jego zdaniem, raczej nie należy się spodziewać zmiany trendów cenowych.

 

„Rosnące ceny węgla, ropy, gazu, czy praw do emisji dwutlenku węgla nie pozostawiają złudzeń. Za prąd i nośniki energii będziemy płacić więcej. Jest to o tyle ważne, że statystycznie rzecz biorąc, wydatki na ogrzewanie i prąd stanowią mniej więcej połowę kosztów utrzymania nieruchomości w Polsce. Do tego rosnące ceny materiałów budowlanych i usług ekip budowlanych przekładają się na rosnące ceny remontów, a na przykład drożejące drewno przekłada się na wyższe ceny mebli” – stwierdził Bartosz Turek. (PAP)

 

Credit Agricole o danych GUS: prognozujemy przyspieszenie wzrostu cen żywności

Głównym czynnikiem oddziałującym w kierunku obniżenia inflacji było zmniejszenie dynamiki cen paliw; oczekujemy, że do końca roku pozostanie ona na podwyższonym poziomie. Prognozujemy przyspieszenie wzrostu cen żywności – ocenił ekonomista Jakub Olipra z Credit Agricole, komentując dane GUS.

Główny Urząd Statystyczny podał w czwartek, że ceny towarów i usług konsumpcyjnych w czerwcu 2021 r. wzrosły rdr o 4,4 proc., a w porównaniu z poprzednim miesiącem ceny o 0,1 proc.

 

„Zgodnie z finalnymi danymi GUS inflacja CPI w Polsce zmniejszyła się w czerwcu do 4,4 proc. rdr wobec 4,7 proc. w maju, kształtując się zgodnie ze wstępnym szacunkiem GUS oraz poniżej konsensusu rynkowego równego naszej prognozie (4,5 proc.). Tym samym potwierdziła się nasza ocena sprzed miesiąca, zgodnie z którą w maju inflacja odnotowała maksimum lokalne, a czerwiec przyniesie jej spadek” – przekazał w czwartkowym komentarzu Olipra.

 

Zaznaczył, że trzeci miesiąc z rzędu inflacja kształtuje się powyżej górnej granicy odchyleń od celu inflacyjnego NBP (3,5 proc. rdr).

 

Według ekonomisty głównym czynnikiem oddziałującym w kierunku obniżenia inflacji było zmniejszenie dynamiki cen paliw (27,3 proc. rdr w czerwcu wobec 33,0 proc. w maju), „co w znacznym stopniu wynika ze stopniowego wygasania efektów niskiej bazy sprzed roku związanych z wybuchem pandemii”.

 

„Do zmniejszenia inflacji przyczyniła się również niższa inflacja bazowa, która zgodnie z naszymi szacunkami wyniosła w czerwcu 3,5 proc.-3,6 proc. rdr wobec 4 proc. w maju. Spadek inflacji bazowej wynikał z niższej dynamiki cen m.in. w takich kategoriach, jak +łączność+ (efekt wysokiej bazy sprzed roku w przypadku usług telekomunikacyjnych), +rekreacja i kultura+ (m.in. efekt wysokiej bazy sprzed roku w przypadku opłat radiowo-telewizyjnych) oraz +odzież i obuwie+ (niższa dynamika cen zarówno odzieży jak i obuwia)” – napisał Olipra.

 

Jak dodał, w kierunku wzrostu inflacji oddziaływała natomiast wyższa dynamika cen w kategorii „żywność i napoje bezalkoholowe”, głównie za sprawą rosnących cen mięsa drobiowego (efekt niższej podaży ze względu na straty związane z grypą ptaków) i wieprzowego (efekt wzrostu cen na unijnym rynku wieprzowiny).

 

W ocenie ekonomisty struktura danych o inflacji bazowej wskazuje, że jej odnotowany w czerwcu spadek w dużym stopniu wynikał z efektów wysokiej bazy sprzed roku związanych z falą podwyżek covidowych w pierwszej fazie pandemii.

 

„Jedyną główną kategorią inflacji bazowej, w której odnotowano wzrost dynamiki cen pomiędzy majem a czerwcem, była kategoria +restauracje i hotele+ (5,7 proc. rdr w czerwcu wobec 5,0 proc. w maju). Sugeruje to, że odmrożenie tego sektora gospodarki w połączeniu z odłożonym popytem sprzyjają wzrostowi cen w tej kategorii” – tłumaczył.

 

Wskazał, że miesięczna dynamika cen w tej kategorii wyrównała w czerwcu swój rekord ze stycznia 2000 r. (1,1 proc. mdm). Jego zdaniem na wyższym poziomie szczegółowości presja na wzrost cen obserwowana jest również w innych sektorach, które wznowiły w ostatnim czasie swoją działalność ze względu na złagodzenie obostrzeń, takich jak „usługi związane z rekreacją i sportem” czy też „turystyka zorganizowana w kraju”.

 

„Mimo odnotowanego w czerwcu wyraźnego spadku inflacji oczekujemy, że do końca roku pozostanie ona na podwyższonym poziomie (przeciętnie 4,5 proc. rdr w II poł. br.). Z jednej strony oczekujemy spadku inflacji bazowej i dynamiki cen paliw, z drugiej strony prognozujemy przyspieszenie wzrostu cen żywności” – dodał Olipra.

 

Zdaniem Credit Agricole od początku 2022 r. inflacja ukształtuje się „w lekkim trendzie spadkowym”. (PAP)

 

autor: Aneta Oksiuta

 

Santander: w kolejnych miesiącach inflacja będzie oscylowała w okolicy 4,5 proc. rdr

Czerwcowy spadek inflacji to głównie zasługa zmian cen w kategorii transport i obniżki cen usług telekomunikacyjnych – ocenili w czwartek ekonomiści Santander Bank Polska. Według nich wskaźnik osiągnął szczyt w maju, w kolejnych miesiącach będzie oscylował w okolicy 4,5 proc. rdr.

Główny Urząd Statystyczny podał w czwartek, że ceny towarów i usług konsumpcyjnych w czerwcu 2021 r. wzrosły o 4,4 proc. rdr, a w porównaniu z poprzednim miesiącem – o 0,1 proc. W maju wskaźnik wyniósł 4,7 proc.

 

W komentarzu do danych GUS ekonomiści Santandera wskazali, że w czerwcu zwolnił wzrost zarówno cen towarów, jak i usług (odpowiednio do 3,8 proc. z 4,1 proc. rdr oraz do 6,1 proc. z 6,8 proc. rdr). Ich zdaniem obniżenie wzrostu cen wobec maja to głównie zasługa zmian cen w kategorii transport (słabnie efekt niskiej bazy w cenach paliw, a ceny usług transportowych stabilizują się) oraz obniżki cen usług telekomunikacyjnych (-0,7 proc. mdm, co jest kontynuacją majowego spadku po mocnym wzroście w marcu).

 

Analitycy zaznaczyli, że otwarcie gospodarki miało niejednoznaczny wpływ na ceny. „W niektórych kategoriach zauważyć można korekty cen po wcześniejszych mocnych wzrostach, np. dość wyraźnie obniżyły się ceny obuwia (-2,0 proc. mdm), nieco potaniały meble i urządzenia gospodarstwa domowego (odpowiednio -0,6 proc. mdm i -0,9 proc. mdm). Mocno rosły natomiast ceny mięsa (+1,4 proc. mdm, to akurat głównie ze względu na problemy z podażą mięsa drobiowego) oraz w kategorii restauracje i hotele (+1,1 proc. mdm)” – napisali.

 

Zauważyli przy tym, że ceny żywności ogółem nie wzrosły mocno, gdyż droższe mięso zostało zrównoważone przez wyraźny spadek cen owoców (-3,7 proc. mdm).

 

Santander szacuje, że inflacja bazowa obniżyła się do 3,5-3,6 proc. rdr i prawdopodobnie była najniższa od roku. Szczegółowe dane zostaną opublikowane przez NBP 16 lipca.

 

„Naszym zdaniem inflacja CPI wyznaczyła tegoroczny szczyt w maju, a w kolejnych miesiącach będzie oscylowała w okolicy 4,5 proc. rdr, co z czasem powinno stawać się dla Rady Polityki Pieniężnej coraz mniej komfortowe” – stwierdzili ekonomiści.(PAP)

 

Autor: Karolina Mózgowiec

 

PKO BP: ceny żywości w lipcu mogą skokowo wzrosnąć

W lipcu dynamika cen żywności i napojów bezalkoholowych może skokowo wrosnąć. Efekt niskiej bazy statystycznej będzie wypychał roczny wskaźnik wzrostu cen żywności w stronę 5 proc. na koniec roku – wynika z czwartkowego komentarza PKO BP do danych o inflacji.

W czwartek GUS opublikował dane o inflacji. Wskaźnik ten wyniósł 4,4 proc. a więc tyle, ile GUS wyliczył w tzw. szybkim szacunku. W maju inflacja wyniosła 4,7 proc.

 

Jak napisano w komentarzu PKO BP do czwartkowych danych GUS, w porównaniu z poprzednim miesiącem wyhamowało zarówno tempo wzrostu cen towarów (3,8 proc. r/r vs 4,1 proc. r/r), jak i usług (6,1 proc. r/r wobec 6,8 proc. r/r). Zdaniem ekonomistów PKO BP, inflacja bazowa po wyłączeniu cen żywności i energii spadła w czerwcu do 3,6 proc. r/r z odnotowanych w maju 4,0 proc. r/r.

 

„W czerwcu ceny żywności i napojów bezalkoholowych rosły zgodnie ze wzorcem sezonowym, jednak ich roczne tempo wzrostu przyspieszyło do 2,0 proc. r/r z 1,7 proc. r/r w maju. Naszym zdaniem w lipcu ich roczna dynamika może skokowo wrosnąć. Efekt niskiej bazy statystycznej będzie wypychał roczną dynamikę cen żywności w stronę 5,0 proc. r/r na koniec roku” – napisano w komentarzu PKO BP.

 

Za to, jak prognozują ekonomiści tego banku, w kolejnych miesiącach będzie malał wkład cen paliw do rocznej inflacji, bo kończą się właśnie najsilniejsze efekty niskiej bazy statystycznej. Ceny paliw w czerwcu wzrosły o 0,9 proc. m/m, a ich roczna dynamika zmniejszyła się do 27,3 proc. r/r z 33 proc. r/r.

 

„W kategoriach bazowych okazało się, że majowy wzrost cen odzieży i obuwia nie zapoczątkował nowego trendu. W ujęciu m/m w czerwcu odnotowano sezonowy spadek cen o 1,5 proc. i w efekcie były one o 0,5 proc. niższe r/r. W niektórych kategoriach usługowych wyhamowanie rocznego tempa wzrostu cen wynika z efektu wysokiej bazy statystycznej z czerwca 2020, kiedy zostały one podbite przez opłaty sanitarne i pierwszy proces odmrażania gospodarki – efekt ten jest widoczny w rekreacji i kulturze oraz edukacji” – napisano w komentarzu PKO BP.

 

Na spadek inflacji bazowej, zdaniem ekonomistów, wpłynęła także obniżka cen łączności w czerwcu o 0,7 proc. w stosunku do maja, co obniżyło ich roczną dynamikę do 4,2 proc. r/r z 6,6 proc. r/r w maju. Za to w górę poszły ceny w kategorii hotele i restauracje – wzrost o 1,1 proc. m/m podbił roczną dynamikę do 5,7 proc. r/r z 5,0 proc. r/r w maju.

 

„Prognozujemy, że inflacja CPI do końca 2021 pozostanie w okolicach/powyżej poziomu 4,5 proc. r/r, a już lipiec może przynieść kolejny wzrost inflacji. Rozkład ryzyka dla naszego scenariusza jest nadal przechylony asymetrycznie w górę. Ryzyko natężenia procesów inflacyjnych jest szczególnie silne w wakacje, kiedy występować będzie kombinacja skokowego wzrostu popytu na usługi, podwyżek cen administrowanych (taryfy wodne) oraz rosnących cen żywności” – stwierdzili ekonomiści PKO BP.

 

Jednak podtrzymują oni zdanie, że w tym roku nie będzie podwyżek stóp procentowych.

 

„Podwyższona inflacja naszym zdaniem nie wywoła w tym roku podwyżek stóp procentowych NBP. RPP jasno zakomunikowała warunki, jakie muszą zostać spełnione, by doszło do podwyżek stóp. Przede wszystkim konieczne jest wyraźne ograniczenie niepewności związanej z pandemią, oraz trwałe przekroczenie górnego ograniczenia celu NBP, które będzie wynikać z czynników popytowych przy rozgrzanym rynku pracy” – napisano w komentarzu PKO BP. (PAP)

 

Autor: Marek Siudaj

 

ms/ je/

KE: Jesteśmy głęboko zaniepokojeni wyrokiem polskiego Trybunału Konstytucyjnego

0

Komisja Europejska jest głęboko zaniepokojona wyrokiem polskiego Trybunału Konstytucyjnego, w którym stwierdzono, że środki tymczasowe dotyczące funkcjonowania sądownictwa, zarządzone przez Trybunał Sprawiedliwości UE, są niezgodne z Konstytucją RP – poinformował w czwartek rzecznik KE Eric Mamer.

„Wyrok ten potwierdza nasze obawy co do stanu praworządności w Polsce. Komisja zawsze reprezentowała w tym względzie bardzo jasne stanowisko i potwierdza je ponownie: prawo UE jest nadrzędne w stosunku do prawa krajowego. Wszystkie orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, w tym postanowienia w przedmiocie środków tymczasowych, są wiążące dla organów i sądów krajowych wszystkich państw członkowskich. Prawa obywateli Unii i unijnych przedsiębiorstw muszą być chronione w ten sam sposób we wszystkich państwach członkowskich” – powiedział Mamer na konferencji prasowej w Brukseli.

 

KE oczekuje, że „Polska zapewni pełne i prawidłowe wykonanie wszystkich orzeczeń Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości” – dodał.

 

„Obejmuje to również wczorajsze postanowienie Trybunału o nałożeniu na Polskę środków tymczasowych w celu natychmiastowego zawieszenia stosowania niektórych przepisów ustawy z grudnia 2019 roku o sądownictwie, w tym dotyczących funkcjonowania Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Komisja nie zawaha się skorzystać z uprawnień przysługujących jej na mocy Traktatów, aby zapewnić jednolite stosowanie i integralność prawa Unii” – zaznaczył Mamer.

 

Przekazał też, że KE obecnie analizuje wyrok TK i w oparciu o to podejmie decyzję o ewentualnych kolejnych krokach.

 

Rzecznik był pytany, czy ocena skutków orzeczenia TK jest prowadzona także pod kątem polskiego Krajowego Planu Odbudowy (KPO).

 

„To oczywiste, że właściwe wdrożenie krajowych planów odbudowy wymaga, aby państwa członkowskie miały system zarządzania, kontroli i sądownictwa, który zagwarantuje właściwe wykorzystanie funduszy unijnych i ochronę finansowych interesów UE. Oczywiście analizujemy wyrok TK także w tym świetle” – powiedział Mamer.

 

W środę Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis traktatu unijnego, na podstawie którego Trybunał Sprawiedliwości UE zobowiązuje państwa członkowskie do stosowania środków tymczasowych w sprawie sądownictwa, jest niezgodny z Konstytucją RP. W uzasadnieniu wyroku TK wskazano, że Unia Europejska nie może zastępować państw członkowskich w tworzeniu regulacji dotyczących ustroju sądów i gwarancji niezawisłości sędziów.

 

Na kilkadziesiąt minut przed wyrokiem TK Trybunał Sprawiedliwości UE, uwzględniając wnioski Komisji Europejskiej, wydał kolejne postanowienie o środkach tymczasowych w sprawie polskiego wymiaru sprawiedliwości. Unijny trybunał zobowiązał Polskę do „natychmiastowego zawieszenia” stosowania przepisów krajowych odnoszących się w szczególności do uprawnień Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Oznacza to, że Polska ma zawiesić działalność Izby Dyscyplinarnej m.in. w sprawach immunitetów sędziowskich.

 

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)

 

Ziobro o orzeczeniu TSUE: polityczny wyrok wydany na polityczne zamówienie

Mamy do czynienia z politycznym wyrokiem wydanym na polityczne zamówienie Komisji Europejskiej; u jego podstaw leży segregacja państw na lepsze i gorsze – ocenił minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, odnosząc się do czwartkowego orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

TSUE orzekł, że system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów w Polsce nie jest zgodny z prawem Unii. W ogłoszonym wyroku Trybunał uwzględnił wszystkie zarzuty podniesione przez Komisję Europejską i stwierdził, że Polska uchybiła swoim zobowiązaniom wynikającym z prawa UE.

 

„Mogę powiedzieć jedno: mamy do czynienia z wyrokiem politycznym wydanym na polityczne zamówienie Komisji Europejskiego, u którego podstaw leży segregacja państw na lepsze i gorsze, a u podstaw tego głębiej kryje się tak naprawdę kolonialne myślenie pozwalające na tego rodzaju pozaprawną segregację i różnicowanie państw i obywateli Unii Europejskiej” – skomentował ten fakt szef MS Zbigniew Ziobro.

 

Jak mówił, główny zarzut, który legł u podstaw wyroku, sprowadza się do stwierdzenia, że polski system powoływania sędziów jest zbyt upolityczniony. „Problem tkwi w tym, że ten polski system jest, można powiedzieć, niemal dokładną kopią systemu powoływania sędziów w Hiszpanii, a ten hiszpański system nie stwarza żadnych zagrożeń” – mówił. Jak dodał, system „najbardziej polityczny z możliwych” panuje w Niemczech, jednak on również nie jest negatywnie oceniany przez instytucje unijne.

 

„Nie było i nie będzie zgody ze strony Polski na segregowanie państw według kryteriów pozaprawnych, według kryteriów politycznych (…) Polska jest równoprawnym członkiem Unii Europejskiej tak jak Niemcy, Hiszpania i inne kraje” – podkreślił.

 

Ziobro przypomniał, że w środowym orzeczeniu Trybunał Konstytucyjny „jednoznacznie wskazał”, że „tego rodzaju rozstrzygnięcia nie dotyczą Polski”. „Nie dotyczą Polski, dlatego że polska konstytucja, która jest aktem najwyższej rangi (…) jasno stanowi, że w zakresie organizacji wymiaru sprawiedliwości jedynym uprawnionym gremium do jego ukształtowania są demokratyczne organy państwa polskiego” – powiedział minister. (PAP)

 

Autorzy: Sonia Otfinowska, Marta Stańczyk

 

Premier o wyroku TSUE: nie mogę się zgodzić, by Polska była traktowana gorzej niż inne kraje

Nie mogę zgodzić się z tym, że Polska będzie traktowana inaczej, gorzej w stosunku do bardzo podobnych sytuacji prawnych w innych krajach UE – podkreślił w czwartek premier Mateusz Morawiecki, odnosząc się do wyroku TSUE ws. systemu odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów w Polsce

„Nie mogę zgodzić się z tym, że Polska będzie traktowana inaczej, gorzej, że będzie dyskryminowana w stosunku do bardzo podobnych sytuacji prawnych, identycznych procedur, które mają Niemcy czy Hiszpanie” – powiedział premier pytany na konferencji prasowej o czwartkowy wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, zgodnie z którym system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów w Polsce nie jest zgodny z prawem Unii. TSUE uwzględnił wszystkie zarzuty podniesione przez Komisję Europejską i stwierdził, że Polska uchybiła swoim zobowiązaniom wynikającym z prawa UE.

 

„My oparliśmy reformy wymiaru sprawiedliwości o rozwiązania bardzo podobne, a czasami identyczne, jak w innych państwach UE. Niektóre instytucje – Komisja Europejska – zarzuca Polsce upolitycznienie wyboru sędziów. Jak w związku z tym podejść do procedury niemieckiej, w której to nie kto inny, a politycy wybierają sędziów” – mówił premier.

 

Jak dodał, „my mamy procedurę Krajowej Rady Sądownictwa, która jest zresztą niemalże tożsama z hiszpańską”. „Ta hiszpańska działała tyle lat i nikomu nie przeszkadzała; my robimy bardzo podobną – i ona komuś przeszkadza. No nie, ja się na taką dyskryminację nie mogę zgodzić” – oświadczył.

 

Według TSUE proces powoływania sędziów Sądu Najwyższego, w tym członków Izby Dyscyplinarnej, w dużym stopniu zależy od organu (Krajowej Rady Sądownictwa), „którego struktura została poddana bardzo dużym zmianom przez polską władzę wykonawczą i ustawodawczą, i którego niezależność może wzbudzać uzasadnione wątpliwości”.

 

Trybunał zwrócił także uwagę na fakt, że w założeniu Izba Dyscyplinarna ma składać się wyłącznie z nowych sędziów, którzy nie zasiadali do tej pory w Sądzie Najwyższym, oraz na to, że sędziom tym przysługuje „bardzo wysokie wynagrodzenie i szczególnie wysoki stopień autonomii organizacyjnej, funkcjonalnej i finansowej” w porównaniu z warunkami panującymi w pozostałych izbach tego sądu.

 

„Omawiany system odpowiedzialności dyscyplinarnej dopuszcza kwalifikowanie treści orzeczeń sądowych wydawanych przez sędziów sądów powszechnych jako przewinienia dyscyplinarnego. Taki system mógłby zatem być wykorzystywany do politycznej kontroli orzeczeń sądowych lub nacisków na sędziów w celu wpłynięcia na ich decyzje i zagraża niezawisłości tych sędziów” – uznał TSUE.

 

Według Trybunału, Polska nie zagwarantowała, by sprawy dyscyplinarne sędziów sądów powszechnych były rozstrzygane w rozsądnym terminie oraz nie zapewniła poszanowania prawa do obrony obwinionych sędziów, naruszając w ten sposób ich niezawisłość. (PAP)

 

autor: Mikołaj Małecki, Aleksander Główczewski

 

Konfederacja: europejskie trybunały nie mogą decydować wbrew konstytucji, która jest podstawą stanowienia prawa w Polsce

Podstawą dla stanowienia prawa w Polsce jest polska konstytucja, w związku z czym trybunały europejskie nie mogą decydować wbrew konstytucji, wbrew uprawnieniom konstytucyjnych organów państwa – ocenili w czwartek politycy Konfederacji.

„Konflikt pomiędzy polską konstytucją, w której jest jasno zapisane, że to polskie prawo i polska konstytucja jest najwyższym prawem na terenie Rzeczypospolitej Polskiej, a tym, co stanowią brukselskie urzędy, czy instytucje sądowe, jest oczywisty, naturalny i nieusuwalny” – powiedział poseł Konfederacji Robert Winnicki na konferencji prasowej.

 

Dodał, że „w tym konflikcie zawsze musimy stać po stronie państwa polskiego, po stronie suwerenności i po stronie zapisów konstytucji”. „Podstawą dla stanowienia prawa w Polsce jest polska konstytucja. W związku z czym trybunały europejskie nie mogą decydować wbrew konstytucji, wbrew uprawnieniom konstytucyjnych organów państwa” – powiedział Winnicki.

 

I dlatego – jak dodał – to, co się wydarzyło w środę, „czyli ta sprzeczność, ten konflikt między polskim Trybunałem, a Trybunałem Sprawiedliwości UE jest czymś oczywistym, naturalnym”. „I będzie tego więcej póki politycznie nie zaczniemy wreszcie mówić o tym, że taka konstrukcja Unii Europejskiej nam nie odpowiada” – powiedział poseł Konfederacji.

 

Polska została w środę zobowiązana do natychmiastowego zawieszenia stosowania przepisów krajowych odnoszących się w szczególności do uprawnień Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Decyzję o zastosowaniu środków tymczasowych podjęła wiceprezes Trybunału Sprawiedliwości UE Rosario Silva de Lapuerta.

 

Trybunał Konstytucyjny orzekł tymczasem w środę po południu, że przepis traktatu unijnego, na podstawie którego TSUE zobowiązuje państwa członkowie do stosowania środków tymczasowych w sprawie sądownictwa, jest niezgodny z konstytucją. Pytanie prawne w tej sprawie zostało skierowane do TK przez Izbę Dyscyplinarną SN.

 

Zdaniem działacza Konfederacji Jacka Wilka, „Trybunał Sprawiedliwości UE idzie wbrew jednej z fundamentalnych zasad prawa międzynarodowego, bo sam sobie poszerza swoje kompetencje”. „W traktatach unijnych nie ma żadnej podstawy do tego, aby TSUE orzekał w sprawie ustroju sądów w poszczególnych państwach” – powiedział Wilk.

 

Dodał, iż „to, że TSUE sobie zawłaszcza, czy poszerza swoje kompetencje na ten obszar, jest jego działaniem wychodzącym poza te kompetencje”. „I na to oczywiście naszej zgody być nie może” – powiedział Wilk.

 

Zaznaczył, że mamy wyraźne zapisy w konstytucji mówiące jaka jest hierarchia źródeł prawa i wyraźnie stwierdzające „ponad wszelką wątpliwość, że to konstytucja stoi na samej górze i akty niższego rzędu, w tym ustawy, w tym traktaty, muszą być z konstytucją zgodne, nie mogą być z nią sprzeczne, a jeżeli są, to przeważa zapis konstytucji”. (PAP)

 

autor: Edyta Roś

 

ero/ mok/

Gubernator Illinois wziął udział w spotkaniu z prezydentem Joe Bidenem ws. planu infrastruktury

0

Gubernator Illinois, J.B. Pritzker razem z gubernatorami z innych stanów wziął udział we wczorajszym spotkaniu z prezydentem Joe Bidenem. Do Białego Domu przybyli też burmistrzowie niektórych miast.

 

Prezydent przedstawił im federalny plan infrastruktury, który pozwoli na modernizację dróg i mostów w USA. Część pieniędzy przeznaczona zostanie na rozwój komunikacji publicznej i zapewnienie dostępu do szybkiego Internetu.

„To ponadpartyjny plan, który zagwarantuje rozwój naszego kraju. Jestem przekonany, że Republikanie udzielą mu poparcia” – powiedział Joe Biden. Dodał, że chce przeforsować także pakiet zmian, umożliwiający między innymi podniesienie podatków dla najbogatszych Amerykanów i korporacji. Dodatkowe pieniądze zostałyby przeznaczone na sfinansowanie federalnych programów społecznych.

Przypomnijmy, że już wcześniej legislatura Illinois zatwierdziła 6-letni plan gubernatora Pritzkera, uwzględniający 45 miliardów dolarów na modernizację stanowej infrastruktury.

WhatsApp czy Messenger to dla wielu Polaków codzienny sposób komunikacji

0

Dwie trzecie Polaków od 16 do 74 roku życia korzysta z mobilnych komunikatorów internetowych, takich jak WhatsApp czy Messenger, do nawiązywania połączeń i wysyłania szybkich wiadomości – wskazała ekspertka ds. cyberbezpieczeństwa Paulina Woźniak za danymi Eurostatu za 2020 r.

Tylko w trzech krajach europejskich komunikatorów wykorzystujących internet używa procentowo mniej osób niż w Polsce (65 proc.); chodzi o: Słowenię (63 proc.), Bułgarię i Rumunię (po 64 proc.) – zauważyła Woźniak. Jak dodała, pod tym względem jesteśmy na równi z Grecją, daleko nam jednak do europejskiej czołówki: Danii (90 proc.), Holandii i Hiszpanii (po 91 proc.).

 

Wynik naszego kraju znajduje się poniżej średniej UE, która wynosi 75 proc. – wskazała ekspertka. Zaznaczyła, że stosunkowo niski procent osób, które korzystają z komunikatorów do rozmów czy wysyłania wiadomości, nie świadczy jednak o technologicznej przepaści między Polską a krajami Europy Zachodniej.

 

„Różnica niemal 30 punktów procentowych między Polską a innymi państwami Europy wygląda zaskakująco, ale nie wydaje się, że problemem jest gorszy dostępu do internetu czy odpowiedniego sprzętu. Wystarczy przeanalizować dane z różnych grup wiekowych. Wśród grupy 16-24 lata wykorzystanie komunikatorów jest na poziomie 95 proc., co jest wynikiem powyżej europejskiej średniej, z kolei w grupie 65-74 lata jest to zaledwie 24 proc.” – wskazała.

 

Jak oceniła, polscy seniorzy nie są szczególnie przekonani do takiej komunikacji. Zapewne dlatego, że wychowali się w innych czasach i nie są tak otwarci na nowinki technologiczne jak ich rówieśnicy z Europy Zachodniej.

 

Dodała, że wraz z dorastaniem kolejnych pokoleń popularność komunikatorów internetowych z pewnością będzie jeszcze rosła. Dlatego szczególnie ważna jest kwestia ich bezpieczeństwa.

 

„Warto jednak pamiętać o tym, że darmowe komunikatory nie zawsze spełniają podstawowe funkcje bezpieczeństwa. +Płacimy+ w nich zazwyczaj naszymi danymi, które są udostępniane przez producentów np. w celach marketingowych” – wskazała.

 

Jak dodała, według danych Eurostatu prawie 23 proc. Polaków nigdy nie ograniczyło ani nie odmówiło aplikacji dostępów do danych osobowych. „To alarmujące dane” – oceniła Woźniak.

 

Wskazała, że płatne komunikatory obecne na rynku często zostawiają pewne „furtki”, które potencjalnie umożliwiają przejęcie naszych konwersacji.

 

Ekspertka przypomniała, że 15 lipca przypada Światowy Dzień bez Telefonu Komórkowego. Jak zaznaczyła, całkowita rezygnacja ze smartfonu może nie być możliwa w obecnych czasach, ale użytkownicy mogą wykorzystać tę okazję do zastanowienia się, jaką wagę przywiązują do bezpiecznej komunikacji przez internet. (PAP)

 

lgs/ mk/

Była dyrektor szkoły wyłudziła od CPS 200 tysięcy dolarów

0

Była dyrektor szkoły CPS została oskarżona o oszustwo i wyłudzenie pieniędzy. Chodzi o kwotę 200 tysięcy dolarów.

 

Prokuratura   federalna poinformowała, że 57-letnia Sarah Jackson Abedelal  usłyszała 10 zarzutów z których każdy zagrożony jest karą do 20 lat więzienia. Z ustaleń wynika, że kobieta w latach 2012-2019, kiedy była dyrektorką Brennemann Elementary School w dzielnicy   Buena Park zgodziła się na wypłatę nadgodzin choć osoby zatrudnione w szkole ich nie przepracowały.

Pracownikom, którym uwzględniła nadgodziny powiedziała, że muszą oddać jej te pieniądze. Abedelal został aresztowana w środę przez FBI. Tego samego dnia wyszła na wolność po wpłaceniu kaucji. Podczas rozprawy wstępnej nie przyznała się do zarzucanych czynów.

 

BK

Tokio – herosi nowożytnych igrzysk (odc.12)

0

Igrzyska w Seulu w 1988 roku zgromadziły ponownie cały sportowy świat na jednej imprezie. Zmieniały się czasy, przychodziła polityczna odwilż… To pomogło także jedności ruchu olimpijskiego.

Jedną z najjaśniejszych gwiazd tej imprezy był amerykański pływak Matt Biondi (na fot.), który wyjechał do domu z siedmioma medalami – tyloma, ile wywalczył w 1974 roku Spitz. Różnica między tymi zawodnikami była taka, że Biondi zdobył „tylko” pięć złotych. Oprócz tego, jeden srebrny i jeden brązowy.

 

W sumie 11-krotnie stanął na olimpijskim podium, gdyż pierwsze sukcesy pływackie odnotował jeszcze w 1984 roku w Los Angeles, kiedy był członkiem złotej sztafety. Swoją owocną karierę zakończył w 1992 roku zdobyciem złota w sztafecie i srebra w wyścigu na 50 m stylem dowolnym.

 

Seul będzie dobrze pamiętać jednego z najwybitniejszych lekkoatletów końca XX wieku. Ukrainiec Siergiej Bubka, przez lata niepokonany w skoku o tyczce, w swych czterech startach olimpijskich wygrał tylko raz, właśnie w debiucie w Seulu. Choć „car tyczki” występował do Sydney w 2000 roku, choć 35 razy poprawił rekord świata, a sześć razy z rzędu był mistrzem globu – złoty medal olimpijski zdobył tylko raz, występując jeszcze w barwach ZSRR.

 

W Korei Południowej rozbłysnął talent wielkiego mistrza w wioślarstwie Stevena Redgrave’a. Przyjechał już jako mistrz olimpijski z Los Angeles, a w Seulu wystąpił w dwójce bez sternika i po raz drugi stanął na najwyższym stopniu podium. Redgrave powtórzył ten sukces jeszcze trzy razy – złoto zdobył w Barcelonie (1992), Atlancie (1996) i Sydney (2000). Tylko jednak w Seulu udało mu się zdobyć dwa krążki olimpijskie – do kolekcji dorzucił jeszcze brąz w dwójce ze sternikiem.

 

Brytyjczyk jest jedynym wioślarzem, który może poszczycić się pięcioma tytułami mistrza olimpijskiego, zdobywanymi w kolejnych pięciu igrzyskach.

 

Z kolei Barcelona była początkiem kariery jednej z najwybitniejszych judoczek ostatnich lat Japonki Ryoko Tamury. Gdy w stolicy Katalonii doszła aż do finału rywalizacji w najlżejszej kategorii wagowej, miała tylko 16 lat. Wkrótce potem w tej konkurencji na filigranową Japonkę nie było mocnych. Mierząca 146 cm Tamura rok po roku cierpliwie broniła pozycji najlepszej na świecie.

 

Tym większe było więc zaskoczenie, gdy w Atlancie w finale Tamurę pokonała zupełnie nieznana Kye Sun-hi z Korei Północnej. Wielka mistrzyni przegrała pierwszy pojedynek od kilku lat. Co się jednak odwlecze, to… Już jako dojrzała, bo 25-letnia zawodniczka Tamura nie dała nikomu szans w Sydney. Zresztą sama judoczka, pytana o plany na olimpiadę w Australii, mówiła: „W najlepszym przypadku – złoto. W najgorszym -… złoto”.

 

Tym razem sensacji nie było. Swoją dominację w kategorii 48 kg potwierdziła w 2004 roku w Atenach, ponownie zdobywając złoty medal.

 

Już w Hiszpanii głośno było o amerykańskim sprinterze Michaelu Johnsonie, który zdominował dystanse 200 i 400 metrów w ostatniej dekadzie XX wieku. W Barcelonie na przeszkodzie do sławy stanęła mu kontuzja, która pozwoliła tylko na triumf w sztafecie 4×400 m.

 

Cztery lata później, podczas igrzysk w Atlancie, oczy wszystkich były zwrócone właśnie na niego – najszybszego i jednocześnie najbrzydziej biegającego człowieka świata. Charakterystyczny kaczkowaty styl Johnsona nie przeszkadzał mu jednak osiągnąć fantastycznych rezultatów. Po spodziewanym sukcesie na 400 m przyszedł czas nie tylko na złoto, ale i rekord świata na 200. Pobiegł fenomenalnie. 19,32 s pozwoliło mu złamać 17-letni rekord globu, gorszy od jego rezultatu o 0,34 s. Na dystansie sprinterskim to prawdziwa przepaść.

 

Jego rezultat na czele światowych tabel przetrwał do 2008 roku, kiedy w igrzyskach w Pekinie o 0,02 poprawił go Usain Bolt. Rok później w mistrzostwach świata Jamajczyk urwał kolejne 0,11.

 

Amerykanin zdobył jeszcze dwa złote medale w Sydney w 2000 roku – ponownie dominował na 400 metrów (był pierwszym sprinterem, który dwa razy z rzędu triumfował na tym dystansie), wygrał też wspólnie z kolegami sztafetę 4×400 m.(PAP)

 

mar/ cegl/ pp/

Kolejny chicagowski policjant popełnił samobójstwo

0

W środę rano w Clearing, w południowej dzielnicy Chicago znaleziono ciało policjanta. Z ustaleń wynika, że popełnił on samobójstwo.

 

To już trzeci w tym roku chicagowski policjant,  który odebrał sobie życie. Funkcjonariusz, którego znaleziono w pobliżu Hale Elementary School przy 6100 South Melvina Avenue, nie był na służbie. Jego zgon potwierdzono na miejscu.

Nadkomisarz miejskiego departamentu policji, David Brown złożył kondolencje rodzinie policjanta. Zaznaczył, że to bolesny dzień dla mężczyzn i kobiet w mundurach. Dodajmy, że od 2018 roku samobójstwo popełniło jedenastu policjantów chicagowskiego departamentu.

Z raportu opublikowanego w 2017 roku przez federalny departament sprawiedliwości wynika, że w szeregach chicagowskiej policji notuje się o 60 proc. wyższy wskaźnik samobójstw wśród policjantów niż w innych amerykańskich miastach.

 

BK

Wśród ofiar śmiertelnych koronawirusa w Illinois są osoby zaszczepione

0

Wśród ofiar śmiertelnych koronawirusa w tym roku w Illinois ponad 2 procent stanowią osoby w pełni zaszczepione przeciw COVID-19 – wynika z danych stanowego departamentu zdrowia. To dokładnie 151 osób.

 

Do szpitali trafiły 563 zaszczepione przeciw koronawirusowi osoby. Mimo to doszło u nich do zakażenia patogenem i wymagały hospitalizacji. Dyrektor departamentu zdrowia Illinois, doktor  Ngozi Ezike zaznaczyła, że przypadki zakażenia mimo przyjęcia szczepionki są bardzo wyjątkowo rzadkie i nie należy się nimi sugerować. Podkreśliła, że szczepionka jest bezpieczna i daje dodatkową ochronę przed koronawirusem.

 

BK

W Chicago w tym roku doszło już do 27 masowych strzelanin

0

W ciągu doby w Chicago doszło do dwóch masowych strzelanin. Pierwsza z nich miała miejsce w środę tuż po północy w dzielnicy West Garfield Park.

 

Uzbrojony mężczyzna podszedł do osób stojących przy 4600   West Monroe i zaczął do nich strzelać. Rannych zostało pięć osób. Poszkodowani są w wieku od 18 do 34 lat.

Do drugiej strzelaniny doszło około 12:10 po południu w dzielnicy Gresham. Z samochodu, który zatrzymał się przy 79 ulicy i Justine wyszło trzech mężczyzn z bronią i zaczęli strzelać do znajdujących się w pobliżu osób. Rannych zostało 5 osób. Stan dwóch z nich jest krytyczny.

Z ustaleń gazety „Chicago Sun-Times” wynika, że była to kolejno 26. i 27. masowa strzelanina w tym roku w Wietrznym Mieście.

 

BK

Kraska: Myślę, że czwarta fala pandemii jest nieuchronna

0

Myślę, że czwarta fala pandemii jest nieuchronna, choć już nie w takiej skali jak poprzednie; wszystko zależy od tego, ile osób się zaszczepi – ocenił wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. Podkreślił, że na razie sytuacja jest stabilna i nie ma planów wprowadzania obowiązkowych szczepień.

Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska pytany był w czwartek w Programie I Polskiego Radia, czy uważa, że czwarta fala pandemii jest nieuchronna.

 

„Myślę, że tak, ale jestem przekonany, że to nie będzie taka skala jak w trzeciej fali” – ocenił Kraska. Jak podkreślił, odsetek przetestowanych próbek, w których wykryto wariant Delta koronawirusa wzrósł z 8 proc. w połowie czerwca do 27 proc. obecnie, co, jak ocenił, wskazuje na dynamiczny wzrost udziału wariantu Delta w ogólnej liczbie zakażeń koronawirusem.

 

„Trudno w tej chwili powiedzieć, czy to będzie połowa sierpnia, czy wrzesień, czy październik. To będzie oczywiście zależało od liczby osób, które się zaszczepią, a więc jak zawsze wszystko w naszych rękach” – ocenił.

 

Wiceminister podkreślił również, że na ten moment w Polsce nie ma żadnych planów wprowadzania obowiązku szczepienia przeciw COVID-19. Dodał, że „obserwujemy sytuację, która dzieje się w Europie; to, że niektóre kraje planują wprowadzać szczepienia obowiązkowe, również bacznie obserwujemy”.

 

„Na razie sytuacja w Polsce jest stabilna i takiego obowiązku na pewno nie planujemy” – zaznaczył. Ocenił, że nie ma również potrzeby wprowadzać obowiązku szczepień dla medyków, gdyż ponad 90 proc. osób wykonujących zawody medyczne jest już zaszczepionych.

 

Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) oświadczyło w środę, że według jego szacunków do końca sierpnia 90 proc. wszystkich zakażeń koronawirusem w Unii Europejskiej będzie wywołanych wariantem Delta.

 

W związku z tymi szacunkami Europejska Agencja Leków (EMA) zaapelowała o przyśpieszenie kampanii szczepień i podkreśliła, że do ochrony przed wysoce zaraźliwym wariantem niezbędne są dwie dawki szczepionki.

 

Polscy pacjenci otrzymują szczepionkę przeciw COVID-19 jednej z czterech firm. Tylko szczepionka Jannsen (Johnson & Johnson) jest jednodawkowa. Pozostałe wymagają powtórzenia dawki. Preparatami firm Moderna, AstraZeneca i Jannsen szczepione są osoby od 18. roku życia. Od 7 czerwca preparatem firmy Pfizer/BioNTech, obok osób pełnoletnich i w wieku 16-18, lat mogą być szczepione także dzieci w wieku 12-15 lat.(PAP)

 

autor: Mikołaj Małecki

 

mml/ krap/

Hołownia: Nie wskoczę Tuskowi na kolana. Wg sondażu dla wPolityce.pl Tusk z Hołownią mogą odebrać władzę Kaczyńskiemu

0

Nie wskoczę Tuskowi na kolana. Prywatnie odnoszę się do niego niezwykle życzliwie, a na scenie politycznej rywalizujemy – powiedział w wywiadzie opublikowanym w czwartkowym wydaniu „Super Expressu” lider Polski 2050 Szymon Hołownia.

Hołownia pytany o to, „czy spodziewał się, że powrót Donalda Tuska zabierze Polsce 2050 tyle punktów procentowych poparcia”, odpowiedział: „tak, spodziewałem się”. „My dopiero do ludzi docieramy, dopiero uczą się, z czym nas jeść” – wyjaśnił. „Więc uważam, że to i tak jest OK” – dodał.

 

Przypomniał, że przy pojawieniu się Trzaskowskiego w kampanii prezydenckiej poparcie dla Polski 2050 spadło o 13 punktów proc.

 

„Mam deja vu. To jest kolejny efekt zmiany przywództwa w Platformie. Był efekt Budki, Trzaskowskiego, teraz jest efekt Tuska” – przypomniał. „Jak będzie, przekonamy się jesienią” – przekonywał.

 

„Naszym celem jest dziś ustanie tego wybuchu bomby w sąsiedztwie. Jeśli dotrzemy do 7–10 proc. wyborców, to jesteśmy w domu. I to jest nasz cel na drugą połowę tego roku” – wyjaśnił lider Polska 2050.

 

Pytany o to, czy rozmawiał już z Tuskiem po jego powrocie i czy był zaskoczony tym, że Tusk nazwał go swoim przyjacielem, Szymon Hołownia powiedział: „na pewno nie jest moim wrogiem”.

 

„Prywatnie odnoszę się do niego niezwykle życzliwie, a na scenie politycznej rywalizujemy. Odnoszę się do niego z szacunkiem i sympatią” – wyjaśnił Hołownia, dodając, że rozmawiali krótko telefonicznie.

 

Podkreślił, że powrót Tuska „sprawił, że kontakty się bardzo zintensyfikowały, więc wszyscy ze wszystkimi znów zaczęli rozmawiać”. „My będziemy się starali zrobić wszystko, co się da, żeby odsunąć PiS od władzy. I nie, nie planuję wskoczyć przy tym Tuskowi na kolana” – zapowiedział.(PAP)

 

autor: Grzegorz Janikowski

 

Sondaż dla wPolityce.pl: 34 proc. Zjednoczona Prawica, 24 proc. Koalicja Obywatelska, 20 proc. Polska 2050

Na Zjednoczoną Prawicę chce głosować 34 proc. zadeklarowanych wyborów, na Koalicję Obywatelską 24 proc., a na Polskę 2050 20 proc. – wynika z najnowszego sondażu Social Changes na zlecenie portalu wPolityce.pl. Lewica uzyskałaby 9 proc., a Konfederacja 7 proc.

Poniżej progu wyborczego znalazły się Polskie Stronnictwo Ludowe z 4 proc. poparcia i Kukiz’ 15 z wynikiem 1 proc. Natomiast 1 proc. badanych nie wie, na które grupowanie oddałoby swój głos.

 

Od badania sprzed tygodnia Zjednoczona Prawica poprawiła wynik o 1 pkt proc. Najwięcej – 3 punkty – zyskała Koalicja Obywatelska, z kolei Polskie Stronnictwo Ludowe zyskało 2 punkty.

 

Polska 2050 straciła 4 punkty; po 1 punkcie straciły Konfederacja oraz Kukiz’15. Wynik Lewicy pozostaje bez zmian.

 

Deklarowana frekwencja wynosi 70 proc.; 45 proc. zaznaczyło opcję, że zdecydowanie chce głosować, a 25 proc – „raczej tak”. 19 proc. odpowiadających, że nie chce głosować; 10 proc. zadeklarowało, że raczej tego nie zrobi, a 9 proc. jest zdecydowanych, by nie głosować. 11 proc. nie ma zdania, czy będzie głosować, czy nie.

 

Badanie zostało zrealizowane od 9 do 12 lipca metodą CAWI (Computer Assisted Web Interview) na panelu internetowym na ogólnopolskiej próbie 1062 Polaków, reprezentatywnej pod względem płci, wieku, wielkości miejsca zamieszkania.(PAP)

 

autorka: Anna Kruszyńska

 

akr/ mark/

Włochy: Na Sardynii kokaina spadała z nieba

0

Na Sardynii transport kokainy spadł z nieba – informuje czwartkowa włoska prasa. Karabinierzy aresztowali 28-letniego pilota, niebudzącego żadnych podejrzeń instruktora lotnictwa, który zrzucił z samolotu worek z narkotykami wartości ponad 8 milionów euro.

Prasa zauważa, że młody pilot posłużył się metodą przemytu narkotyków powszechnie stosowaną w Ameryce Południowej, polegającą na zrzucaniu ich z małych samolotów turystycznych tak, by na ziemi odebrali je handlarze.

 

Do zdarzenia tego doszło na wiosnę w małej osadzie koło Campidano w południowo-zachodniej Sardynii. Mieszkańców okolicy zaalarmował nisko latający nad dachami ich domów mały samolot. Wezwani karabinierzy znaleźli na dachu jednego z budynków duży worek, a w nim paczki czystej kokainy; łącznie 8,5 kilograma o czarnorynkowej wartości ponad 8 milionów euro. Rozpoczęło się wtedy poszukiwanie pilota maszyny.

 

Jak ustalono, pilot – zawodowy instruktor – zdążył wyjechać za granicę. Został aresztowany w środę zaraz po tym, gdy powrócił do Włoch. Usłyszał zarzut przemytu narkotyków. (PAP)

 

sw/ sp/

W planach drastyczny wzrost mandatów drogowych. Nawet 30 tys. zł kary

0

Każda zmiana przepisów, która zmierza do poprawy bezpieczeństwa w ruchu drogowym, jest dobrze przyjmowana przez Polski Związek Motorowy – zaznaczył Adam Sobieraj ekspert ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego z PZM.

Ekspert z PZM odniósł się do projektowanych zmian m.in. w ustawie Prawo o ruchu drogowym, zaostrzających kary, np. dla pijanych kierowców.

 

Założenia zmian przyjęła we wtorek Rada Ministrów. Chodzi m.in. o uzależnienie wysokości składki OC od liczby punktów karnych, kasowanie punktów po upływie dwóch lat, a także zaostrzenie kar, np. w przypadku prowadzenia auta po pijanemu. Projekt przewiduje także wprowadzenie renty, która będzie wypłacana osobom najbliższym ofiary wypadku drogowego przez sprawcę umyślnego przestępstwa ze skutkiem śmiertelnym, kierującego w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego. Za jazdę po pijanemu będzie można także stracić auto.

 

Jak zaznaczył Sobieraj, Polski Związek Motorowy czeka teraz na szczegółowe informacje dotyczące zmian, szczególnie w kwestii wypłacania renty. „Jaka to będzie wysokość, czy urzędowa, czy wyliczana indywidualnie, czy rodziny ofiar będą mogły dochodzić zadośćuczynienia i odszkodowania jednocześnie, czy renta ma załatwić wszystko. Czy rentę faktycznie będzie płacić sprawca, czy ubezpieczyciel w jego imieniu” – wyliczył ekspert z PZM.

 

Projekt przewiduje również podwyższenie maksymalnej wysokości grzywny z 5 do 30 tys. zł. Zwiększona zostanie ponadto wysokość grzywny, którą nałożyć można w postępowaniu mandatowym, a kasowanie punktów karnych będzie możliwe dopiero po dwóch latach od dnia zapłaty grzywny.

 

Dla kierującego pod wpływem alkoholu projekt zakłada możliwość wymierzenia kary do 30 dni aresztu. Zgodnie z projektem, sprawcom przestępstw drogowych popełnionych w stanie nietrzeźwości ma grozić kara co najmniej 2 lat pozbawienia wolności, a w wypadku sprowadzenia katastrofy lub spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym w wysokości nie niższej niż 8 lat.

 

Przekraczanie dopuszczalnej prędkości o ponad 30 km/h będzie skutkowało minimalnym mandatem w wysokości 1,5 tys. zł, zaś gdy sprawca ponownie popełni takie wykroczenie w ciągu 2 lat, to zostanie ukarany grzywną nie niższą niż 3 tys. zł.

 

Za wykroczenie polegające na objeżdżaniu opuszczonych zapór lub półzapór oraz wjeżdżanie na przejazd kolejowy przy rozpoczęciu opuszczania zapór – lub kiedy ich podnoszenie nie zostało zakończone – a także za wjeżdżanie na przejazd kolejowy, jeśli po jego drugiej stronie nie ma miejsca do kontynuowania jazdy, kierowca będzie mógł zostać ukarany grzywną w wysokości od 2 tys. do nawet 30 tys. zł.

 

Zgodnie z policyjnymi danymi, w 2020 roku zgłoszono 23 540 wypadków drogowych mających miejsce na drogach publicznych, w strefach zamieszkania lub strefach ruchu, w wyniku których 2 491 osób poniosło śmierć, a ranne zostały 26 463 osoby, w tym 8 805 ciężko. Co istotne, niemalże 90 proc. z nich wydarzyło się z winy kierujących. W 2020 roku z winy pijanych kierowców doszło do 1 656 wypadków, w których zginęło 216 osób, a rannych zostało 1 847 osób. W odniesieniu do ogólnej liczby wypadków spowodowanych przez kierujących, sprawcy pod działaniem alkoholu stanowili 7,9 proc.(PAP)

 

Autorka: Marta Stańczyk

 

mas/ jann/

Niemcy: Wzrost spożycia kokainy; resztki narkotyków trafiają do akwenów wodnych

0

Konsumpcja kokainy w Berlinie oraz innych niemieckich miastach wzrosła w czasie pandemii dwukrotnie. Taką informację podali twórcy reportażu telewizyjnego, zaprezentowanego w magazynie „Kontraste” na antenie stacji Das Erste na początku czerwca. Filtry oczyszczalni miejskich często sobie z resztkami narkotyków nie radzą i tak skażona woda trafia do akwenów, a żyjące w nich ryby mogą uzależnić się od używek.

Po przebadaniu miejskich ścieków w Berlinie okazało się, że wśród odpadów znajdowały się pozostałości narkotyków, wydalonych przez ludzki organizm. Wykrytych pozostałości kokainy stwierdzoneo dwa razy więcej, niż w podobnych badaniach, przeprowadzonych 4 lata temu.

 

Aby dowiedzieć się, ile kokainy lub ecstasy jest konsumowanych w danej metropolii, wystarczy przeanalizować produkowane przez nią ścieki – informuje portal popularno-naukowy Spektrum.de. Ludzki organizm wydala charakterystyczne produkty rozpadu tych substancji, które trafiają do ścieków. Ponieważ narkotyki są usuwane przez filtry oczyszczalni w niewystarczającym stopniu, ostatecznie trafiają do natury, gdzie mogą mieć dalszy wpływ na faunę wodną. Proces ten został przedstawiony w badaniu, przeprowadzonym przez Pavla Horky’ego z Uniwersytetu Przyrodniczego w Pradze na temat pstrąga (Salmo trutta) narażonego na działanie metamfetaminy.

 

Ryby poddane eksperymentowi Horky’ego trzymane były zbiornikach, w których do wody dodane były środki odurzające (w takim stężeniu, w jakim znajdują się obecnie w akwenach wodnych) przez osiem tygodni. Następnie w ramach „detoksu” umieszczono je na 10 dni w zbiornikach z czystą, nieskażoną wodą. W dalszej części badania sprawdzano, czy ryby te będą podążać za czystym strumieniem wody, czy też wybiorą wodę z domieszką metanu. Okazało się, że w porównaniu z pstrągami które wcześniej nie miały kontaktu z metanem, ryby „uzależnione” o wiele częściej wybierały wodę zanieczyszczoną metanem. Dodatkowo okazywały się one mniej aktywne od „czystych” pstrągów, które nie miały kontaktu z używkami, a w ich mózgach nawet po 10 dniach detoksu w czystej wodzie naukowcy odnajdywali pozostałości metamfetaminy.

 

Zdaniem Horky’ego narkotyki zmieniły zachowanie ryb (zauważył on m.in. spowolnienie ich reakcji). „Uzależnienie dzikich ryb od narkotyków może być kolejnym przykładem nieoczekiwanego zanieczyszczenia gatunków, żyjących w środowiskach miejskich” – uważa naukowiec.

 

Badanie przeprowadzone w 2018 r. wykazało wpływ kokainy na węgorze żyjące w Tamizie – przypomina Spektrum.de. Narkotyk spowodował, że ryby stały się nadpobudliwe i zachowywały się nietypowo. Środki odurzające gromadziły się w ich mózgach, a także mięśniach, skrzelach i innych tkankach. Prowadziło to do puchnięcia lub nawet rozpadu komórek mięśniowych.

 

Marzena Szulc (PAP)

 

mszu/ kgod/

Historia Celine Dion to baśń… Na festiwalu w Cannes zaprezentowano film inspirowany biografią słynnej piosenkarki

0

Historia Celine Dion to baśń, jakiej nigdy wcześniej nie słyszałam. Dziecko, które nie było oczekiwane przez rodziców, zostało światową gwiazdą – powiedziała PAP Valerie Lemercier. Jej film „Aline. Głos miłości”, luźno inspirowany biografią słynnej piosenkarki, zaprezentowano na festiwalu w Cannes.

Akcja filmu rozpoczyna się w latach 60. w kanadyjskim Quebecku. Małżeństwo Sylvette (granej przez Danielle Fichaud) i Anglomarda (Roc Lafortune) wychowuje trzynaścioro dzieci, kiedy okazuje się że kobieta ponownie zaszła w ciążę. Sylvette początkowo ma wątpliwości, czy powinna urodzić kolejne dziecko. Z rozterek zwierza się znajomemu księdzu, który przekonuje ją, że powinna donosić ciążę. Kiedy na świat przychodzi Aline (w tej roli reżyser i scenarzystka Valerie Lemercier) rodzina szybko otacza ją miłością. Dziewczynka – już jako kilkulatka – często wzrusza swoich bliskich do łez, śpiewając podczas rodzinnych uroczystości. Członkowie rodziny chcą, by Aline rozwijała talent wokalny. Jej starszy brat przesyła kasetę managerowi gwiazd Guy’owi Claude (Sylvain Marcel), a on po przesłuchaniu nagrania postanawia uczynić z dziewczynki światowej sławy piosenkarkę. Nadchodzi dzień, w którym spełnia się marzenie nastoletniej Aline. Ma wystąpić w Paryżu. Podczas pobytu we Francji wspierają ją mama i Guy, którego zaczyna darzyć głębokim uczuciem. Miłości tej sprzeciwiają się rodzice nastolatki, którzy uważają, że 26 lat starszy od niej mężczyzna nie jest dobrym kandydatem na zięcia. Aline stopniowo dojrzewa do tego, by podejmować w życiu samodzielne decyzje.

 

W rozmowie z PAP, która odbyła się po światowej premierze filmu, Lemercier podkreśliła, że Celine Dion wydała jej się bliska z kilku powodów. „Po pierwsze, obie urodziłyśmy się w małych miastach, w typowych rodzinach. W naszych domach cały czas grała muzyka. Często śpiewaliśmy, tańczyliśmy na stołach, recytowaliśmy wiersze. Dzielę z nią też to, że kiedy byłam dziewczynką, ludzie w małym stopniu aprobowali mój wygląd. Potrzebowałam czasu, żeby siebie zaakceptować. Wreszcie – choć nie mam takiego doświadczenia scenicznego jak Celine – jestem obecna w branży filmowej i muzycznej na tyle długo, że doskonale znam uczucia towarzyszące artystom. Wiem, co to znaczy, gdy w jednej chwili masz tłum osób na wyciągnięcie ręki, jesteś radosna i czujesz, że cały świat jest u twoich stóp, a w drugiej – czujesz się totalnie samotna i zdołowana” – zwróciła uwagę.

 

Dopytywana, co najbardziej ujęło ją w biografii kanadyjskiej piosenkarki, odpowiedziała, że historia Celine Dion to baśń, jakiej nigdy wcześniej nie słyszała. „Dowiedziałam się o niej sporo nowych rzeczy. Oczywiście, wiedziałam, że jest pełna wdzięku, zabawna i niesamowicie utalentowana. Nawet kiepską piosenkę potrafi zamienić we wspaniały utwór. Nie zdawałam sobie natomiast sprawy np. z tego, że Celine nie była dzieckiem oczekiwanym przez rodziców. Właściwie jest to najważniejszy aspekt w każdej scenie, ponieważ Celine ma tego świadomość i jej mama o tym wie. Jeśli miałabym podsumować swój film w kilku słowach, powiedziałabym, że +Aline…+ to historia największej światowej gwiazdy, która zaczynała jako niechciane dziecko” – powiedziała Lemercier.

 

Przyznała, że nie zna Dion osobiście, a piosenkarka nie widziała jej filmu. „Jej piosenki towarzyszyły mi w latach 90., kiedy pracowałam w teatrze, ale nie poznałam jej. Raz, przed koncertem, miałam taką okazję. Nasze spotkanie miało trwać dokładnie tyle, ile potrzeba, by zrobić zdjęcie – minutę. Nie skorzystałam. Wolałam obserwować ją z daleka. To trochę tak jak z malarzem, który tworzy obraz. Musi pozostać w odpowiedniej odległości, żeby przenieść obiekt na płótno. Jeśli jesteś zbyt blisko kogoś, trudniej zachować dystans. My chcieliśmy mieć pełną wolność artystyczną. Dlatego w filmie zmieniliśmy imiona i nazwiska. Mam nadzieję, że +Aline…+ pokaże widzom refleks życia Celine Dion, ale nie chciałam tworzyć typowej biografii. Jeśli ktoś chce się dowiedzieć o niej wszystkiego, może poczytać Wikipedię” – stwierdziła Lemercier.

 

„Aline. Głos miłości” pokazano w sekcji pozakonkursowej 74. festiwalu w Cannes. Polskim dystrybutorem filmu jest Galapagos Films. Jesienią obraz trafi do kin.

 

Valerie Lemercier (ur. 1964 r. w Dieppe) jest francuską aktorką, reżyserem, scenarzystką i piosenkarką. Na swoim koncie ma dwa Cezary za drugoplanowe role w filmach „Goście, goście” Jean-Marie Poiré (1993) i „Krzesła orkiestry” (2006) Daniele Thompson. Występowała także m.in. w „Sabrinie” Sydneya Pollacka (1995), „Operacji Corned Beef” Poire (1991), „Kłopotliwym gościu” Laurenta Bouhnika (2007), „Monte Carlo” Thomasa Bezuchy (2011) oraz „Pogrzebie babci Berthe” Bruno Podalydesa (2012). Jako reżyser zadebiutowała w 1997 r. komedią „Quadrille”. Później zrealizowała filmy „Le Derriere” (1999), „Królową być” (2005), „Wymarzony bachor” (2013) i „Nie ma tego złego…” (2017). Karierę muzyczną rozpoczęła w 1996 r. albumem „Valerie Lemercier chante”. W kolejnych latach wydała m.in. płyty: „J’ai un mari” (2006), „Pourquoi tu t’en vas ?” (2007), „Pierre et le Loup” (2007) i „La Grande Amour” (2009).

 

Z Cannes Daria Porycka (PAP)

 

dap/ pat/

76 lat po II wojnie światowej Polska wciąż poszukuje utraconych dzieł sztuki. Jak wygląda obecnie bilans strat wojennych w kulturze?

0

Sześć kolejnych obiektów utraconych przez Polskę w czasie II wojny światowej, które udało się odzyskać, zostanie w czwartek zaprezentowanych w Muzeum Narodowym w Warszawie – mówi PAP Tomasz Śliwiński z Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Odzyskane obiekty to prace polskich artystów.

Polska Agencja Prasowa: 76 lat po II wojnie światowej Polska wciąż poszukuje utraconych dzieł sztuki. Jak wygląda obecnie bilans strat wojennych, jeśli chodzi o dobra kultury?

 

Tomasz Śliwiński: W Ministerstwie Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu działa baza strat wojennych, czyli ogólnopolski rejestr, który zajmuje się zbieraniem informacji na temat utraconych dzieł sztuki. Jest to zbiór otwarty, czyli każda osoba ma tak naprawdę możliwość poinformowania nas, jako pracowników MKDNiS, o tym, że dany obiekt jest polską stratą wojenną i może wymagać wpisania do bazy strat wojennych. Obecnie w bazie zarejestrowanych jest ponad 63 tys. rekordów. Rekordów, ponieważ niektóre z nich dotyczą zbiorów czy też kolekcji dzieł sztuki nierozdzielonych na pojedyncze obiekty. Rzeczywista liczba tych obiektów jest więc trochę większa. Warto wspomnieć także, że w wyniku II wojny Polska straciła 70 proc. dorobku kulturowego, co przekłada się na ponad pół miliona utraconych obiektów – zniszczonych, spalonych, zrabowanych.

 

PAP: Utraciliśmy ponad pół miliona dzieł sztuki, a w bazie strat wojennych jest zarejestrowanych 63. tys. rekordów. Z czego wynika ta różnica?

 

T.Ś.: Nie wszystkie obiekty, które zostały utracone, były właściwie opisane i zinwentaryzowane. Musimy pamiętać, że przed II wojną fotografia nie była powszechnym zjawiskiem i nie każdy mógł sobie pozwolić na wykonanie zdjęcia dzieła sztuki, które posiadał w swoich zbiorach. Co więcej, nie wszystkie placówki muzealne prowadziły inwentaryzację w odpowiedni sposób, wiele dokumentacji zostało w wyniku działań wojennych zniszczonych bezpowrotnie, dlatego bazujemy tylko na części zachowanych materiałów. W dalszym ciągu udaje nam się jednak odnajdywać nowe dokumenty na podstawie kwerend zarówno krajowych, jak i zagranicznych, które pozwalają na rozszerzanie bazy strat wojennych o nowe informacje.

 

PAP: Które z utraconych dzieł sztuki są dla Polski najcenniejsze? Za czym tęsknią polscy muzealnicy?

 

T.Ś.: Oczywiście większość z nas zna i kojarzy „Portret młodzieńca” Rafaela Santiego, chyba najsłynniejszą polską stratę wojenną. Można by rzec, że wręcz bezcenną, ale Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu chce promować także inne obiekty, które są równie cenne pod względem walorów artystycznych, a które zostały utracone przez Polskę w wyniku II wojny. Dlatego nie wartościujemy dzieł, których poszukujemy. Każdy z obiektów ujętych w bazie strat jest dla nas wartościowy i warty wszelkiego działania, które pozwoli na jego powrót do macierzystych zbiorów.

 

PAP: Oczywiście bezdyskusyjne jest to, że powrót każdego utraconego w czasie II wojny światowej dzieła sztuki jest dla Polski niezwykle ważny, proszę jednak wymienić kilka przedwojennych pereł, których odzyskanie byłoby szczególnie istotne.

 

T.Ś.: Zaginione w wyniku działań wojennych dzieła sztuki, zwłaszcza te wyjątkowo cenne, wzbudzają wiele emocji. Ciekawym przykładem może być obraz Pietera Brueghla młodszego „Walka karnawału z postem”, którego jedna z wersji zrabowana została w Polsce w czasie II wojny. Swego czasu było dosyć głośno o tym obiekcie ze względu na to, że w zbiorach zagranicznych znajduje się dość zbliżona przedstawieniem praca tego samego artysty. Obraz powstał bowiem nie w jednej wersji, ale w kilku, a może nawet w kilkunastu.

 

W katalogu naszych najcenniejszych strat wojennych wymieniłbym także „Autoportret” Jana Piotra Norblina, rzeźbę Madonny z Dzieciątkiem tzw. Pięknej Madonny Toruńskiej, a także „Autoportret” Annibale Carracciego, włoskiego malarza z przełomu XVI i XVII wieku.

 

PAP: Jakie są szanse na ich odzyskanie? Wydaje się, że czas działa na naszą niekorzyść…

 

T.Ś.: Moja odpowiedź może zaskoczyć – teoretycznie czas powinien działać na naszą niekorzyść, ale jest odwrotnie. Rozwój technologii pozwala nam na zastosowanie nowoczesnych narzędzi w celu poszukiwania utraconych dzieł sztuki. Mam tutaj na myśli pewne systemy, którymi dysponujemy, a które wspierają pracowników w poszukiwaniu utraconych dzieł. Zasoby internetu nie są dla nas tajemnicą i staramy się weryfikować każdy jego zakamarek w celu poszukiwania zaginionych obiektów. Wraz z upływem czasu zacierają się rodzinne historie, a także przekazy, które dotyczyły poszczególnych dzieł. W wyniku tego na rynku pojawia się coraz więcej dzieł sztuki, które były przekazywane z pokolenia na pokolenie, a obecni ich posiadacze nie do końca znają ich historię, wojenne losy, i próbują je wystawić na rynku w celu sprzedaży. Takie przypadki też się zdarzają, jest ich sporo nawet na terenie naszego kraju. Wynika to z uwarunkowań historycznych – polscy obywatele również starali się zabezpieczać dzieła sztuki przed ich dalszą grabieżą czy zniszczeniem, obiekty trafiały na „strych”, i po wielu latach były odnajdywane przez kolejnych posiadaczy budynku, którzy, nie znając ich historii, próbowali je sprzedać. W niektórych przypadkach takie osoby zgłaszają się do nas z pytaniem, czy dany obiekt nie należy do polskich strat wojennych.

 

PAP: Jak wygląda od kuchni praca tropicieli dzieł sztuki z MKDNiS?

 

T.Ś.: Nie o wszystkich aspektach mogę oczywiście mówić, ale mogę zdradzić, że pracownicy MKDNiS codziennie weryfikują zarówno krajowy, jak i zagraniczny rynek dzieł sztuki. Aukcje weryfikowane są pod kątem poszukiwania obiektów zarejestrowanych w bazie strat wojennych. W przypadku odnalezienia takiego obiektu następuje ustalenie jego proweniencji – historii, a przede wszystkim tożsamości. Potwierdzamy, że dane dzieło sztuki jest tym, którego szukamy. Musimy pamiętać, że jest to trudne ze względu na brak materiałów archiwalnych i dokumentacji dotyczącej dzieł utraconych, ale także np. częste powielenie danego obrazu przez samego autora. Jako przykład mogę podać obrazy rodziny Kossaków, które były tworzone w dosyć dużych liczbach.

 

PAP: W jaki sposób przebiega taka weryfikacja?

 

T.Ś.: Po odnalezieniu obiektu, czy to w rękach prywatnych, czy w zbiorach publicznych zagranicznych, staramy się przede wszystkim wycofać go z aukcji, jeśli jest oferowany do sprzedaży, a następnie poddajemy go weryfikacji tożsamości. Jeżeli materiały, którymi dysponujemy, i materiały źródłowe, czyli fotografia obiektu, informacje przekazane nam przez posiadacza albo dom aukcyjny, nie są wystarczające, pracownicy ministerstwa wraz ze specjalistami – historykami sztuki, konserwatorami muzealnymi, z którymi na bieżąco i blisko współpracujemy – udają się na miejsce przechowywania takiego obiektu w celu przeprowadzenia oględzin. Jest to bardzo ciekawy proces. Nie jest tajemnicą, że wykorzystywane są do tego nowoczesne technologie, chociażby takie, jak światło podczerwone czy światło ultrafioletowe, które pokazują nam elementy i detale niedostrzegalne dla oka. Na podstawie takich oględzin sporządzana jest ekspertyza, która jest elementem procesu restytucyjnego w celu udowodnienia stronie przeciwnej, że dany obiekt jest polską stratą wojenną.

 

PAP: Co stanowi największą trudność w tym procesie?

 

T.Ś.: Wszystko zależy od sytuacji prawnej danego obiektu. Nie zawsze jest ona dla nas korzystna. Od zakończenia II wojny światowej minęło kilkadziesiąt lat i historie obiektów, również ich posiadacze, często się zmieniali, obiekty były sprzedawane, kupowane w dobrej wierze, a to wszystko wpływa na ich status prawny i na możliwości prawne. Najkorzystniejszą sytuacją jest dobrowolny zwrot takiego obiektu przez posiadacza. Niekiedy jesteśmy jednak zmuszeni zastosować inne narzędzia prawne. Często korzystamy z narzędzi, którymi dysponują polskie bądź zagraniczne organy ścigania. W kraju blisko współpracujemy z policją i prokuraturą, za granicą natomiast każde z państw ma swoją komórkę czy też służbę, która się zajmuje przestępczością związaną z zabytkami. Blisko współpracujemy z FBI. Ta współpraca jest bardzo owocna i dzięki niej kilka obiektów już powróciło do naszego kraju.

 

PAP: Czy w najbliższym czasie możemy się spodziewać kolejnych pozytywnych informacji, jeżeli chodzi o odzyskiwanie dzieł sztuki?

 

T.Ś.: W czwartek 15 lipca w Muzeum Narodowym w Warszawie zostanie zaprezentowanych sześć kolejnych obiektów utraconych przez Polskę w czasie II wojny światowej, które udało nam się odzyskać. Ze względu na pandemię długo czekaliśmy na możliwość prezentacji tych obiektów, w końcu jest to możliwe. Odzyskane obiekty to prace polskich artystów. I nieustannie pracujemy nad powrotem kolejnych polskich strat wojennych.

 

Rozmawiała Katarzyna Krzykowska (PAP)

 

autor: Katarzyna Krzykowska

Polonia nowojorska dostała zgodę na przeprowadzenie Parady Pułaskiego. Rok temu była odwołana z powodu pandemii

0

Władze Nowego Jorku wyraziły zgodę na przeprowadzenie Parady Pułaskiego odwołanej w minionym roku z powodu pandemii Covid-19. Jest zaplanowana na niedzielę 3 października na Manhattanie – poinformował PAP szef komitetu organizacyjnego Ryszard Zawisny.

Parada poświęcona będzie św. Janowi Pawłowi II. Spodziewane jest przybycie delegacji z Nowego Jorku, New Jersey, Connecticut i Pensylwanii, a także gości z wielu innych amerykańskich stanów. Wielkim Marszałkiem parady będzie związana z imprezą od kilkudziesięciu lat Jadwiga Kopala.

 

Uczestnicy widowiskowego wydarzenia z biało-czerwonymi flagami, transparentami, orkiestrami i rydwanami przemaszerują po raz 83. reprezentacyjną arterią miasta – 5. Aleją. Zawisny wyraził zadowolenie z decyzji władz. Podkreślił, że kiedy komitet zwrócił się pierwszy raz w marcu o zezwolenie otrzymał odmowę.

 

„Stanowy Departament Zdrowia powiadomił mnie teraz, że jest możliwość przeprowadzenia parady. Uzależnił to od tego, aby wszyscy uczestnicy imprezy zgodzili się na noszenie maseczek. Kiedy przystaliśmy na to, otrzymaliśmy pozytywną odpowiedź” – wyjaśnił PAP Zawisny.

 

Ostrzegał jednak, że sytuacja w Nowym Jorku jest niepewna w związku z rozprzestrzenianiem się wariantu Delta koronawirusa. Apelował do polonijnej społeczność o szczepienie się przeciwko Covid-19, jak też noszenie maseczek.

 

„Będzie to najbezpieczniejsze dla wszystkich” – przekonywał.

 

Jak dodał, przebieg parady będzie ostatecznie uzależniony od tego, czego Departament Zdrowia będzie wymagał od uczestników masowych zgromadzeń 3 października. Wyraził nadzieję, że impreza pozostanie w niezmienionym kształcie i frekwencja dopisze.

 

Po raz drugi przemaszeruje w paradzie ekipa społeczności z Connecticut. Organizatorka delegacji Mała Polska z New Britain w tym stanie Bogumiła Gładysz poinformowała PAP, że nominację na marszałka delegacji otrzymała zasłużona działaczka Anna Kobylarz.

 

„Jest to dla mnie ogromny zaszczyt i bardzo się cieszę, że Parada Pułaskiego się w tym roku odbędzie. U nas w Connecticut jest duże zainteresowanie tym wydarzeniem i wiele osób o tym mówi, czeka niecierpliwie i zapewnia o swoim udziale. Będzie to wspaniała okazja spotkania z ogromną społecznością polonijną” – powiedziała Kobylarz.

 

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)

 

ad/ sp/

Obejrzyj igrzyska w luksusowej rezydencji słynnego koszykarza Chicago Bulls

0

Słynny koszykarz Chicago Bulls Scottie Pippen postanowił zaprosić do swojej rezydencji w Chicago kibiców, którzy chcą w +mistrzowskiej+ atmosferze obejrzeć igrzyska. Koszt nocy spędzonej w luksusach jest symboliczny – wynosi 92 dolary, co nawiązuje do daty igrzysk w Barcelonie.

Tam reprezentacja koszykarzy USA z Pippenem w składzie, zwana Dream Teamem, zdobyła złoty medal igrzysk. Drugie mistrzostwo olimpijskie Pippen wywalczył w 1996 r. w Atlancie.

 

Koszykarz za pośrednictwem portalu „Airbnb” oferuje trzy jednodniowe pobyty dla maksymalnie czterech osób. Wynajem będzie możliwy od 22 lipca, a goście będą mogli zarezerwować terminy sierpniowe (2, 4 i 6). Wówczas odbędą się m.in. decydujące spotkania turnieju koszykarzy w Tokio.

 

„Możliwość dwukrotnego reprezentowania Stanów Zjednoczonych na igrzyskach była niesamowitym zaszczytem. To, że u boku najlepszych z najlepszych z Team USA zawsze będzie dla mnie najważniejszym momentem w karierze. Cieszę się, że będą mógł gościć fanów koszykówki w moim domu, aby byli świadkami sukcesów nowego pokolenia sportowców i mogli poczuć +mistrzowską+ atmosferę” – powiedział Pippen.

 

Sześciokrotny mistrz NBA z Bulls (1991-1993 oraz 1996-1998) z góry ustalił zasady, jakie obowiązywać będą gości w rezydencji i przedstawił je w filmie zamieszczonym na swoim profilu na Twitterze.

 

Zakazane jest m.in. imprezowanie, palenie, hałasowanie oraz… rzucanie piłką do kosza z sypialni, która położona jest na piętrze nad salą do koszykówki. (PAP)

 

olga/ krys/

Gospodarz zbliżających się igrzysk Tokio – odrodzone miasto, lider gospodarki i największa metropolia na świecie

0

Tokio, gospodarz zbliżających się igrzysk, za sprawą natury i działań wojennych zostało dwukrotnie zniszczone, ale odrodziło się w efektownym stylu. Obecnie jest jednym z liderów międzynarodowej gospodarki i największą pod względem liczby mieszkańców metropolią świata.

Stolica Japonii, która zajmuje powierzchnię 2190,93 km kwadratowych, znajduje się na południowo-wschodnim wybrzeżu wyspy Honsiu, nad Zatoką Tokijską. Pierwotnie na tym terenie znajdowała się wioska rybacka o nazwie Edo. Znaczenie polityczne i zaludnienie obszaru, który stał się miastem, wzrosło znacząco na początku XVII wieku, gdy osiedlili się tam siogunuowie z rodu Tokugawa. Nazwa „Tokio” obowiązuje od 1868 roku i oznacza „Wschodnią Stolicę”.

 

Formalnie Tokio od 1943 roku jest prefekturą metropolitalną. Populację samego miasta szacuje się na ok. 14 milionów mieszkańców, a całego obszaru metropolitalnego na ponad 38 mln, co czyni go najludniejszym na świecie. Wydzielone są w jej ramach 23 dzielnice, region Tama oraz wyspy. Władzę w stolicy Japonii sprawuje gubernator, którą obecnie jest Yuriko Koike.

 

W pierwszej połowie XX wieku Tokio zostało dwukrotnie zniszczone. W 1923 roku za sprawą trzęsienia ziemi, a 12 lat później w związku z bombardowaniem Aliantów w czasie II wojny światowej. Szybka odbudowa, a następnie ekspansja rozpoczęła się w latach 50. i zaowocowała ożywieniem gospodarczym Kraju Kwitnącej Wiśni. Obecnie jest ono największą gospodarką miejską na świecie pod względem PKB i plasuje się w ścisłej czołówce w Indeksie Globalnych Centrów Finansowych. Jest siedzibą jednej z głównych giełd świata i rekordowej liczby dużych przedsiębiorstw. Odbyły się tam też trzy szczyty G7 (1979, 1986 i 1993).

 

Stolica Japonii jest także znana jako międzynarodowe centrum badań i rozwoju. Na renomę składają się osiągnięcia m.in. kilku największych uczelni, w tym przede wszystkim Uniwersytetu Tokijskiego.

 

Gospodarz zbliżających się igrzysk cieszy się też powodzeniem wśród turystów. Wśród głównych atrakcji wymieniane są: najwyższa wieża telewizyjna na świecie Tokyo Skytree, Pałac Cesarski, zabytkowe świątynie buddyjskie, shintoistyczne chramy, liczne muzea, teatry oraz parki. Te ostatnie wiosną są często odwiedzane także przez mieszkańców w związku z kwitnięciem wiśni.

 

W Tokio odbywa się również wiele festiwali. Co dwa lata organizowana jest Kanda – parada, na którą przygotowywane są efektowne platformy i w której uczestniczą tysiące osób. Ogromnym powodzeniem cieszy się także efektowny pokaz sztucznych ogni nad rzeką Sumida, który zwykle co roku organizowany jest w ostatnią sobotę lipca.

 

Potencjał tego miasta wykorzystują również często reżyserzy z Hollywood, osadzając tam przynajmniej częściowo akcję swoich produkcji. Tak było m.in. w przypadku filmów „Żyje się tylko dwa razy” z serii przygód Jamesa Bonda, „Kill Bill”, „Między słowami” czy „Incepcja”.

 

Z powodu wspomnianych wcześniej zniszczeń w pierwszej połowie XX wieku w stolicy Japonii dominuje nowoczesna i współczesna architektura, a starszych budynków jest niewiele. Mieszkańcy i odwiedzający mają do dyspozycji rozbudowaną sieć transportu. Najczęściej wybierane są metro, w ramach którego jest do wyboru 13 linii (dziewięć głównego operatora i cztery dodatkowe), oraz dobrze rozwinięty transport kolejowy.

 

Tokio leży u styku trzech płyt tektonicznych, co powoduje, że dochodzi tam często do nieznacznych trzęsień i drgań ziemi. Epicentra w obrębie kontynentalnej części zdarzają się jednak rzadko. Przyzwyczajeni mieszkańcy nie zwracają właściwie uwagi na drobne wstrząsy, które przeważnie nie powodują dużych zniszczeń, ale mogą one zaniepokoić przyjezdnych. Nie należy także obawiać się zbytnio groźnych skutków tego, że ok. 100 km od stolicy kraju znajduje się góra Fudżi. Ryzyko erupcji jest bowiem niewielkie. Gdyby zaś nastąpiła, to mogłaby spowodować tymczasowe przerwy w dostawie prądu.

 

Uczestnicy igrzysk muszą zaś być przygotowani na trudne warunki pogodowe. Lato w strefie klimatu podzwrotnikowego jest upalne przy jednocześnie dużej wilgotności powietrza. Najcieplejszym miesiącem jest sierpień ze średnią temperaturą 26,4 stopni C. Każdego roku pojawiają się też tajfuny, ale większość nie jest silna.

 

W Tokio siedzibę mają m.in. dwa profesjonalne kluby baseballowe, trzy piłkarskie i tyle samo koszykarskich. Organizowało ono również wiele imprez rangi mistrzowskiej w różnych sportach, stale gości turnieje tenisowe czy zawody judo i karate.

 

Bogatą infrastrukturę sportową i potencjał docenił też Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Stolica Japonii po raz pierwszy była gospodarzem igrzysk w 1964 roku, a za sprawą tegorocznej edycji została pierwszym azjatyckim miastem, które przeprowadzi je u siebie po raz drugi w historii.(PAP)

 

an/ pp/

Cóż to będą za igrzyska…? Dłuuuga lista obostrzeń

0

Rozpoczynające się 23 lipca igrzyska w Tokio będą pierwszą imprezą tej rangi od wybuchu pandemii COVID-19. Mierzący się z zupełnie nowymi dla olimpijskich zmagań realiami organizatorzy przygotowali długą listę obostrzeń, które będą obowiązywać uczestników.

W ciągu ostatnich pięciu miesięcy organizatorzy wysyłali kolejno trzy wersje zasad obowiązujących uczestników igrzysk w stolicy Japonii. Ostateczna została opublikowana w połowie czerwca. Niektóre kwestie w poszczególnych wariantach zmieniały się w zależności od rozwoju sytuacji zdrowotnej na świecie, inne doprecyzowano.

 

Dodatkowe wymogi dotyczą już okresu przed udaniem się do Kraju Kwitnącej Wiśni. Do wypełnienia było sporo formularzy, każdy musiał opracować m.in. tzw. Plan Aktywności z wykazem miejsc, w których będzie przebywał w ciągu pierwszych 14 dni pobytu w Japonii. Wybór lokalizacji był mocno ograniczony. Konieczne jest także ściągnięcie dwóch aplikacji na telefon, które będą służyć do monitorowania stanu zdrowia, miejsca pobytu oraz potencjalnego grona bliskich kontaktów. Wszystkie osoby akredytowane zaś muszą wykonać dwa testy na obecność koronawirusa – pierwszy w ciągu 96 godzin przed wylotem, a drugi w ciągu 72 godzin. Po wylądowaniu zostaną poddani kolejnemu.

 

Później zawodnicy będą skazani na przebywanie głównie w swoich pokojach oraz na dedykowanych ich dyscyplinom obiektach. Nie wolno im spacerować po mieście, odwiedzać rejonów turystycznych, sklepów, restauracji, barów i siłowni. Mają też zakaz korzystania z transportu publicznego, o ile nie jest to jedyny sposób, by dostali się na obiekty olimpijskie.

 

Przestrzeganie zasad higieny oraz ograniczanie styczności z innymi to absolutna podstawa. Uczestników zbliżających się zmagań olimpijskich czeka funkcjonowanie w swoistej „bańce”. Zawodnicy mają zaś spędzać czas tylko z osobami, które znalazły się na podanej przez nich wcześniej liście regularnych kontaktów. Nie będą mogli też zasiadać na trybunach podczas rywalizacji w innych dyscyplinach, ale będą mogli pojawić się na występach w ich sporcie. Wówczas muszą nosić maseczkę oraz mają unikać krzyków, dopingowania i śpiewania.

 

Korzystanie ze stołówki w wiosce olimpijskiej również będzie przystosowane do zasad bezpieczeństwa – konieczne będzie zachowanie dystansu, posiłek należy spożyć możliwie szybko i wprowadzona zostanie opcja „na wynos”.

 

Sportowcy maseczkę będą mogli zdjąć tylko na czas zawodów, treningu, jedzenia i picia, spania oraz krótkich – ograniczonych do 90 sekund – wywiadów z przedstawicielami mediów. Dziennikarze w ich trakcie muszą mieć zasłonięte usta i nos. Ci ostatni z publicznego transportu będą mogli korzystać po 14 dniach pobytu w Japonii. Wcześniej mogą się przemieszczać tylko przy użyciu pojazdów przygotowanych przez organizatorów.

 

Różnice między zawodnikami i osobami towarzyszącymi a akredytowanymi dziennikarzami widoczna jest także w kwestii kwarantanny po przylocie oraz częstotliwości poddawania testom podczas pobytu w Japonii. Pierwsza grupa od razu może realizować swoje aktywności związane z przygotowaniami do startu. Przedstawiciele mediów z kolei muszą wnioskować o to, by nie nakładano na nich trzydniowej izolacji, a decyzja należy do japońskiego rządu. Zawodnicy i oficjele mają być badani pod kątem COVID-19 codziennie, a dziennikarze każdego z pierwszych trzech dni pobytu, a potem co cztery dni.

 

Względy bezpieczeństwa będą miały także wpływ na ceremonię dekoracji medalowej. Zawodnik, który wywalczy krążek, będzie miał bowiem sam sobie zawiesić go na szyi.

 

Bach dodał także, że podczas uroczystości wręczania medali nie będzie tradycyjnego uścisku dłoni ani innych form radości, w tym m.in. obejmowania się podczas składania gratulacji.

 

Za nieprzestrzeganie tych zasad grożą różnego stopnia konsekwencje – począwszy od ostrzeżenia, po tymczasowe lub stałe odebranie akredytacji i sankcje finansowe.

 

Nie będą wymagane szczepienia, gdyż – jak podkreślono – nie wszystkie kraje mają do nich odpowiednio dobry dostęp. W związku z tym wszystkich uczestników mają obowiązywać dokładnie te same zasady. Jak podał Międzynarodowy Komitet Olimpijski, zaszczepionych będzie ponad 80 procent mieszkańców wioski olimpijskiej i paraolimpijskiej oraz między 70 a 80 proc. akredytowanych dziennikarzy i osób pracujących dla nadawców igrzysk.

 

Wszystkie te środki bezpieczeństwa mają uspokoić Japończyków, którzy są niechętni igrzyskom. Większość z nich od dłuższego czasu opowiadała się za ich odwołaniem bądź kolejną zmianą terminu.

 

Dla zwiększenia bezpieczeństwa organizatorzy i MKOl naciskali na zmniejszenie liczby osób towarzyszących w poszczególnych ekipach. Zrezygnowano też z wielu wydarzeń okołoolimpijskich.

 

W związku z wprowadzeniem obowiązującego do 22 sierpnia stanu wyjątkowego w Tokio z powodu rosnącej liczby przypadków zakażenia koronawirusem organizatorzy igrzysk zdecydowali zaś, że zawody odbywać się będą bez udziału kibiców. Wcześniej zakładano, że wstęp na nie będzie mieć tylko ograniczona liczba lokalnych widzów. Już w marcu ogłoszono, że zabraknie fanów z zagranicy.

 

Pierwotnie igrzyska w Tokio miały się rozpocząć 24 lipca 2020 roku, ale cztery miesiące wcześniej MKOl i gospodarze imprezy ogłosili jej przełożenie z powodu pandemii. Nowa data ceremonii otwarcia to 23 lipca, a zamknięcia 8 sierpnia 2021.(PAP)

 

Tokio – sportowe nowości: cztery dyscypliny i 15 konkurencji

Trzy dyscypliny: wspinaczka sportowa, karate, skateboarding, czyli jazda na deskorolce i surfing w Tokio zadebiutują w olimpijskim programie. Po 13 latach wraca baseball/softball. Nowych będzie też 15 konkurencji, choć część z nich już na igrzyskach rozgrywano.

Jedną z debiutujących dyscyplin będzie wspinaczka sportowa, a zawodnicy będą rywalizować w kombinacji, na którą składa się tzw. czasówka, bouldering i prowadzenie. Polskę reprezentować będzie Aleksandra Mirosław.

 

Olimpijski debiut wspinaczki daleki jest od ideału. Środowisko zgodnie krytykowało formułę zawodów, porównując ją do sytuacji, w której lekkoatletyczni sprinterzy oraz maratończycy musieliby rywalizować ze sobą.

 

Zwykle bowiem albo ktoś się specjalizuje w czasówkach – sprinterska trasa, której pokonanie zajmuje mężczyznom około sześciu, a kobietom osiem sekund, albo w boulderingu – wspinanie na małej ściance bez liny, krótkie siłowe problemy, albo w prowadzeniu – wspinanie z liną, najbardziej tradycyjne, wygrywa ten, kto dojdzie wyżej w limicie czasu.

 

Chcąc wejść do olimpijskiej rodziny Międzynarodowa Federacja Wspinaczki Sportowej (IFSC) musiała jednak iść na kompromis. Jej cierpliwość już jednak została wynagrodzona i za trzy lata podczas igrzysk w Paryżu rywalizacja w sprincie będzie toczyć się oddzielnie. Na kombinację złożą się tylko bouldering i prowadzenie.

 

Inną nowością w olimpijskim programie będzie karate. Mieszanka dawnych technik obronnych wojowników Królestwa Riukiu i chińskich sztuk walki wywodzi się z wyspy Okinawa, a popularność w Japonii zdobyła około 100 lat temu.

 

Kluczową rolę w uwzględnieniu tej dyscypliny w programie igrzysk odegrał premier Japonii Yoshihide Suga, który posiada czarny pas. Wygląda jednak, że to jednorazowy ukłon w stronę organizatorów tegorocznych igrzysk, gdyż tego sportu zabraknie za trzy lata w Paryżu.

 

W Tokio do rozdania wśród 80 zawodników będzie osiem kompletów medali, a zdobyć je będą mogli w dwóch odmianach – kata i kumite.

 

W kata zawodnik prezentuje ofensywne i defensywne ruchy przeciwko wyimaginowanemu przeciwnikowi. Oceniane są: szybkość, rytm, równowaga, ostrość i siła. Wybiera się spośród 102 form i w pojedynczym występie nie można powtórzyć żadnej z nich. Tytuł mistrza olimpijskiego zdobędzie jedna kobieta i jeden mężczyzna.

 

W kumite dwóch zawodników staje przeciwko siebie i zadaje ciosy we wskazane obszary, za co otrzymują od jednego do trzech punktów. Rywalizacja toczyć się będzie w trzech kategoriach wagowych w obu płciach.

 

Włączenie do olimpijskiego programu rywalizacji w surfingu i skateboardingu, czyli jazdy na deskorolce, to ukłon w stronę młodszej części społeczeństwa.

 

Na wodnej desce najlepiej radzą sobie trzy nacje: Amerykanie, Australijczycy i Brazylijczycy, ale trudno przewidzieć, jak dużą rolę odegra aura. Koniec lipca to bowiem sezon tajfunowy u szczytu japońskiego lata. Surferzy, wśród których nie będzie Polaków, startować będą w okolicy plaży Tsurigasaki, która znajduje się ok. 60 km od Tokio.

 

Zawodnicy używać będą desek o długości ok. 1,8 metra. Sędziowie będą przyznawać punkty, oceniając m.in. poziom trudności manewrów i ich wykonanie. W pierwszej rundzie w jednej turze wystąpi czwórka zawodników, w drugiej piątka, a od trzeciej rywalizacja będzie przebiegać systemem „jeden na jeden”. Na każdym etapie surferzy mają 30 minut na złapanie tylu fal, ile chcą – do ostatecznego wyniku wliczane są tylko dwie najlepsze. Oddzielnie oceniane będą kobiety, a oddzielnie mężczyźni.

 

Skateboarding dużą popularność zyskał w latach 90. ubiegłego wieku, na początku głównie w USA. Wówczas deskorolka stała się symbolem młodości i kultury ulicznej, do czego przyczyniły się filmy, na których skaterzy ćwiczą w pustych basenach i opuszczonych parkach nowe triki. Nie brakowało jednak i negatywnych konotacji, a jeżdżący na desce byli krytykowani m.in. za niszczenie mienia publicznego.

 

W Tokio rywalizacja toczyć się będzie w dwóch konkurencjach – park i street, a Polskę reprezentować będzie mieszkająca na stałe w USA Amelia Bródka. Każdy z zawodników będzie miał możliwość trzech 45-sekundowych przejazdów, a najlepszy z nich będzie wynikiem końcowym. Uczestnicy sami wybierają trasę i triki, które chcą zaprezentować przy muzyce. Sędziowie przyznają punkty, biorąc pod uwagę trudność i oryginalność elementów oraz płynność, czas i nagromadzenie sztuczek.

 

Ukłonem w stronę gospodarzy tegorocznej imprezy jest także powrót do programu baseballu i jego kobiecej odmiany – softballu. Obie te dyscypliny wypadły z programu igrzysk po igrzyskach w Pekinie w 2008 roku, ale ze względu na olbrzymią popularność w Japonii MKOl zdecydował, że teraz znowu zyskają miano sportu olimpijskiego.

 

Do programu igrzysk w Tokio w porównaniu z imprezą pięć lat temu w Rio trafiło 15 nowych konkurencji.

 

Jedną z nich, z udziałem reprezentacji Polski mężczyzn, jest koszykówka 3×3. Źródeł tej odmiany klasycznego basketu należy szukać w stretballu, czyli tzw. koszykówce ulicznej, która narodziła również narodziła się i zyskała największą popularność w USA. Największą różnicą, poza liczbą zawodników, jest gra na jeden kosz, zamiast na dwa.

 

Po raz pierwszy o olimpijskie medale pływacy będą rywalizować na 800 m, a pływaczki na 1500.

 

W przypadku panów ten dystans stanowił będzie pomost między znajdującymi się w programie od 1908 roku wyścigami na 400 i 1500 m. Z kolei najdłuższym kobiecym dystansem było do tej pory 800 m.

 

Trzecią pływacką nowością będą zmagania sztafet 4×100 m stylem zmiennym. To jeden z kilku mikstów, które zostały włączone do programu igrzysk.

 

Pary mieszane o olimpijskie medale w stolicy Japonii będą walczyć też w tenisie stołowym, sztafety mieszane – w lekkoatletyce na dystansie 4×400 m i w triathlonie, a drużyny złożone z kobiet i mężczyzn – w judo oraz łucznictwie.

 

Od igrzysk w Atenach (2004), przez Pekin, Londyn i Rio w szermierce przyznawano medale za sześć konkurencji indywidualnych (w każdej z trzech broni w obu płciach) oraz czterech drużynowych, które wyznaczano na zasadzie rotacji. Był to skutek wprowadzenia do programu kobiecej rywalizacji w szabli. Teraz zdecydowano, że przywrócono komplet medali, czyli w porównaniu z ostatnimi igrzyskami dojdzie po jednej zespołowej konkurencji kobiet i mężczyzn.

 

Nową konkurencją olimpijską w kolarstwie jest freestyle bmx, czyli jazda figurowa na rowerze z kołami 20-calowymi.

 

Wraca natomiast do programu olimpijskiego madison, czyli torowy wyścig na punkty drużyn dwuosobowych. Mężczyźni walczyli już o medale w Sydney, Atenach i Pekinie, natomiast kobiety po raz pierwszy będą rywalizować na igrzyskach w tej konkurencji.

 

„Wszystkie nowości – dyscypliny i konkurencje – reprezentują ważną zmianę w programie olimpijskim. Cieszę się, że w Tokio będzie bardziej młodzieżowo, +miejsko+ i wystąpi więcej kobiet” – podkreślił ogłaszając modyfikacje przewodniczący MKOl Thomas Bach.

 

Zrezygnowano natomiast z dwóch kategorii w podnoszeniu ciężarów.

 

W innych dyscyplinach też nastąpią zmiany. W boksie – zamiast dwóch kategorii wagowych mężczyzn będą dwie kategorie kobiet, w kajakarstwie – trzy konkurencje kobiece zamiast trzech męskich, w strzelectwie – zastąpienie trzech konkurencji męskich trzema mieszanymi, w wioślarstwie – jedna konkurencja kobieca w miejsce jednej męskiej oraz w żeglarstwie – klasę Nacra zastąpi rywalizacja na jachtach wielokadłubowych.

 

Łącznie w tegorocznych igrzyskach, które odbędą się w dniach 23 lipca – 8 sierpnia, rozdanych zostanie 339 kompletów medali. To rekord w historii imprez tej rangi.(PAP)

 

Tokio – areny igrzysk (dokumentacja)

Rywalizacja w rozpoczynających się 23 lipca igrzyskach w Tokio będzie się toczyć na 43 obiektach sportowych. Znajdują się one w dwóch rejonach – Zatoki Tokijskiej i „obszarze dziedzictwa”, gdzie są areny, na których startowali olimpijczycy w 1964 roku.

Podczas igrzysk wykorzystanych zostanie łącznie 25 już wcześniej istniejących obiektów, 10 tymczasowych i osiem zupełnie nowych. Te, na których zdobywano medale olimpijskie 57 lat temu, zostały na tę okazję odnowione lub przebudowane.

 

Trybuny wszystkich – z powodu rosnącej liczby przypadków zakażenia COVID-19 w stolicy Japonii – będą jednak świecić pustkami. W ubiegłym tygodniu organizatorzy ogłosili, że w związku z wprowadzeniem obowiązującego do 22 sierpnia stanu wyjątkowego w Tokio igrzyska odbędą się bez udziału kibiców. Wcześniej zakładano zapełnienie miejscowymi widzami maksymalnie połowy miejsc, przy limicie 10 000 osób. Już w marcu podano, że zabraknie zagranicznych kibiców.

 

Najważniejsze areny igrzysk w Tokio:

 

Stadion Olimpijski

——————

Odbędą się na nim ceremonie otwarcia i zamknięcia igrzysk oraz zawody lekkoatletyczne i mecze piłkarskie.

 

W tym samym miejscu znajdował się główny obiekt igrzysk z 1964 roku, ale na potrzeby kolejnych zmagań olimpijskich został zbudowany ponownie od podstaw. Finansowany przez państwo projekt wywołał ogromne kontrowersje w 2015 roku ze względu na znacznie przewyższający koszt realizacji względem początkowych założeń. Pospiesznie wybrano inny, znacznie tańszy projekt.

 

Położony w centrum miasta obiekt, którego pojemność wynosi 68 000, został oficjalnie otwarty w grudniu 2019 roku. Po zakończeniu imprezy organizowane będą na nim imprezy sportowe i kulturalne.

 

Nippon Budokan

————–

Określana mianem mekki judoków hala powstała w 1964 roku z myślą o ówczesnych igrzyskach. Projekt ośmiokątnego budynku, który położony jest w pobliżu Pałacu Cesarskiego, wzorowany był na japońskiej świątyni z VIII wieku i górze Fudżi. Teraz o medale będą rywalizować tam przedstawiciele judo i karate. Budokan to także legendarna sala koncertowa – to tam w 1966 roku pierwszy koncert w Japonii zagrał zespół The Beatles.

 

Tokyo Aquatics Centre

———————

Tu o olimpijskie laury rywalizować będą przedstawiciele pływania, skoków do wody i pływania artystycznego. Modułowa ściana umożliwia przekształcenie głównego basenu o długości 50 m w dwa oddzielne 25-metrowe. Głębokość również jest regulowana. Po igrzyskach trybuny mają zostać zmniejszone z 20000 do 5000 miejsc i obiekt wykorzystywany będzie do organizacji różnych zawodów oraz zostanie udostępniony miejscowej społeczności.

 

Ariake Arena

————

Polscy kibice mają nadzieję, że w tej nowej i mogącej pomieścić 15 000 osób hali medal zdobędą siatkarze prowadzeni przez Vitala Heynena. Pokrywające pofałdowany dach panele słoneczne musiały być tak ustawione, aby nie odbijać światła w kierunku sąsiadujących budynków. Obiekt ten, podobnie jak Aquatic Center, zawiera czujniki termiczne i pompy geotermalne, by zmniejszyć emisję CO2. Po igrzyskach odbywać się tam będą inne imprezy sportowe oraz koncerty.

 

W pobliżu znajdują się m.in. Ariake Tennis Park i Ariake Gymnastics Centre. Pierwsza z aren jest japońskim centrum tenisowym i dysponuje zasuwanym dachem. Druga zaś jest jednym z obiektów tymczasowych.

 

Ariake Urban Sports Park i Aomi Urban Sports Park

————————————————-

Oba parki przyciągną miłośników widowiskowych oraz głównie nowych sportów w programie igrzysk. Na terenie pierwszego odbędzie się walka o medale w jeździe na deskorolce oraz w kolarskiej konkurencji BMX, a w drugim rozgrywane będą mecze koszykówki 3×3 i przeprowadzone zostaną zawody we wspinaczce sportowej.

 

Shiokaze Park

————-

Na terenie największego parku w Zatoce Tokijskiej powstało boisko, na którym rywalizować będą siatkarze plażowi. W tle widać słynny Tęczowy Most.

 

Fukushima Azuma Baseball Stadium

——————————–

To na tym obiekcie 21 lipca odbędzie się mecz softballu, który zainauguruje tegoroczne igrzyska. Wybór nie był przypadkowy – północno-wschodnia część kraju została zdewastowana w 2011 roku przez trzęsienie ziemi, tsunami i awarię nuklearną w Fukushimie. Zbliżające się zmagania olimpijskie zaś – w związku z pandemią – nazywane są przez japońskie władze „Igrzyskami Odbudowy”. Później jeszcze kilka innych spotkań softballu i baseballu odbędzie się na tym obiekcie, a następnie rywalizacja przeniesie się na Yokohama Stadium.

 

Sapporo Odori Park

——————

W grudniu 2019 roku ogłoszono, że to właśnie w oddalonym aż o 800 km na północ od Tokio Sapporo o medale olimpijskie rywalizować będą maratończycy i chodziarze. Zmiana była podyktowana potrzebą zapewnienia zawodnikom nieco łagodniejszych warunków niż upał, którego można się spodziewać w stolicy kraju.

 

Daleko od Tokio, choć znacznie bliżej niż maratończycy i chodziarze, rywalizować będą też surferzy. Areną ich zmagań będzie Tsurigasaki Surfing Beach, która położona jest ok. 60 km od stolicy kraju.(PAP)

 

an/ pp/

 

 

Wojna trybunałów. Temperatura w głowach prawników mogła doprowadzić garnek z wodą do wrzenia

0

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wyraził oczekiwanie zawieszenia Izby Dyscyplinarnej. Na to zareagował polski Trybunał Konstytucyjny, który stwierdził, że TSUE nie ma kompetencji w dziedzinie sądownictwa. Przypomniał, że TSUE nie ma możliwości wyłączania organów państw – czytamy w „GPC”.

„To był jeden z najgorętszych dni w tym roku (14 lipca – PAP). Ale temperatura w głowach prawników mogła doprowadzić garnek z wodą do wrzenia. Wszystko przez wymianę orzeczeń między TSUE a TK” – napisano w czwartkowej „Gazecie Polskiej Codziennie”.

 

Przypomniano, że najpierw Polska została zobowiązana do natychmiastowego zawieszenia stosowania przepisów krajowych odnoszących się w szczególności do uprawnień Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. „Decyzję o zastosowaniu środków tymczasowych podjęła wiceprezes Trybunału Sprawiedliwości UE Rosario Silva de Lapuerta” – zaznaczono.

 

„Polska zostaje zobowiązana do natychmiastowego zawieszenia stosowania przepisów krajowych odnoszących się w szczególności do uprawnień Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Podniesione przez Komisję zarzuty faktyczne i prawne uzasadniają zarządzenie wnioskowanych środków tymczasowych” – napisano w komunikacie TSUE.

 

Podkreślono, że „na to zareagował polski TK, który wydał orzeczenie, stwierdzając, że TSUE przekroczyło swoje kompetencje”. „Przepis traktatowy w zakresie, w jakim TSUE wydaje środki tymczasowe odnoszące się do polskich sądów, jest niekonstytucyjny – orzekł sędzia Trybunału Konstytucyjnego Stanisław Piotrowicz” – czytamy w „GPC”.

 

Przypomniano, że w czwartek odbędzie się kolejne posiedzenie TK ws. rozstrzygnięcia kwestii, które przepisy prawa mają pierwszeństwo w polskim systemie, unijnego czy krajowego.

 

„TK rozpoznaje wniosek premiera Mateusza Morawieckiego. We wtorek trybunał wysłuchał strony sporu, w tym prawników reprezentujących szefa rządu oraz przedstawicieli prezydenta, Sejmu, prokuratora generalnego oraz rzecznika praw obywatelskich” – napisano.

 

Jak wyjaśniono, premiera reprezentuje prezes Rządowego Centrum Legislacji Krzysztof Szczucki, który mówił m.in., że „TSUE nie może wyposażyć sądów krajowych państw członkowskich w kompetencje do orzekania w sposób niezgodny z konstytucją państwa członkowskiego czy do jej pomijania”. „Nie ma sensu konstytucja, która nie byłaby aktem najwyższej rangi w państwie” – mówił Szczucki, cytowany w dzienniku.

 

„Zwrócił uwagę, że wniosek premiera do TK nie zmierza do wyprowadzenia Polski z UE. W podobny sposób wypowiadali się przedstawiciele Sejmu, prezydenta RP oraz prokuratora generalnego” – zaznaczono.

 

„Tymczasem biorący udział w rozprawie rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar (…) zwracał jednak uwagę, że przychylenie się TK do wniosku premiera oznaczałoby potencjalne wyprowadzenie Polski z UE” – napisano.

 

„Poseł Jarosław Sachajko (Kukiz’15) nie ma wątpliwości, że opozycja totalna z braku argumentów merytorycznych sięga po te absurdalne i powyższy jest jednym z nich” – czytamy w artykule. „Ta sprawa nie ma nic wspólnego z wyjściem Polski z UE” – powiedział „GPC” poseł i dodał, że „wiele państw UE, w tym ze starej Unii, jak Niemcy czy Francja, toczy podobne spory z UE”.

 

Zaznaczono, że podobnie wypowiada się poseł Marek Ast (PiS), przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości. „Spór z TSUE na temat wyższości konstytucji państwa nad prawem UE prowadzą także inne kraje członkowskie: Niemcy, Belgia, Rumunia i nikt tam nie histeryzuje” – wyjaśnił Ast.(PAP)

 

gj/ mark/

Tokio – herosi nowożytnych igrzysk (odc.11)

0

W 1980 roku na olimpijskiej pływalni w Moskwie trzy złote medale zdobył reprezentant ZSRR Władimir Salnikow, uważany za specjalistę od wyścigów na długich dystansach. Był najlepszy na 400 oraz 1500 m stylem dowolnym oraz w sztafecie.

Większym wyczynem jednak był chyba jego triumf osiem lat później w Seulu, kiedy uchodził już za pływackiego emeryta, zwłaszcza że nie mógł wystartować w Los Angeles w 1984 roku. Mimo to po dramatycznym finiszu wygrał ponownie wyścig na 1500 m. Wieczorem tego dnia na spotkaniu zawodników uczestniczących w igrzyskach Salnikow otrzymał owacje na stojąco od wszystkich, którzy byli na sali.

 

Do Los Angeles nie mógł pojechać nie tylko on, ale tysiące zawodników z krajów bloku socjalistycznego. Był to odwet za bojkot olimpiady moskiewskiej cztery lata wcześniej. W tej sytuacji w 1984 roku igrzyska zdominowali przedstawiciele gospodarzy. Wielu z nich znalazło się później w panteonie olimpijskich sław.

 

Do najsłynniejszych należy Carl Lewis, który debiutował właśnie przed własną publicznością. Był on niezwykle utalentowanym sprinterem. To pomagało mu także rywalizować w skoku w dal. W Los Angeles skopiował wyczyn swojego rodaka Jessiego Owensa z 1936 roku – wygrał biegi na 100 i 200 m, brał udział w zwycięskiej sztafecie 4×100 m i triumfował w skoku w dal.

 

W Seulu cztery lata później miał już niezwykle groźnego rywala – Bena Johnsona. Po biegu na 100 metrów Lewis cieszył się tylko ze srebra. Jednak szybko wyszło na jaw, że Kanadyjczyk był na dopingu, stąd złoto przyznano Amerykaninowi. Lewis ponownie wygrał skok w dal, a na 200 m był drugi.

 

Kolejny występ, już w Barcelonie, przyniósł mu dwa triumfy: w sztafecie 4×100 m oraz – po raz trzeci – w skoku w dal. Wreszcie nazywany już „dziadkiem” Lewis przygotował się na igrzyska w 1996 roku w Atlancie. I tu zadziwił wszystkich, gdyż wygrał po raz czwarty z rzędu olimpijski konkurs skoku w dal. Jest jedną z trzech osób w historii, które dokonały podobnego wyczynu.

 

W Los Angeles rodziła się także historia Jackie Joyner-Kersee, która także zdobyła medale na czterech olimpiadach. W swym debiucie sięgnęła po srebro w siedmioboju lekkoatletycznym, a do zwycięstwa zabrakło jej zaledwie pięciu punktów.

 

Czas na rewanż przyszedł cztery lata później – w Seulu Joyner-Kersee wygrała nie tylko siedmiobój, lecz także konkurs skoku w dal. W dalszej części kariery poświęciła się przede wszystkim tej ostatniej konkurencji, dzięki której zdobyła jeszcze dwa brązowe medale w Barcelonie w 1992 roku i cztery lata później w Atlancie.

 

Jackie Joyner-Kersee, a właściwie Jacqueline, otrzymała imię na cześć żony prezydenta USA – Johna Kennedy’ego. Jej babcia miała bowiem twierdzić, że ta mała dziewczyna zostanie kiedyś Pierwszą Damą… czegoś. Jackie została Pierwszą Damą na dworze „królowej sportu”.(PAP)

 

mar/ cegl/ pp/

Tokio – herosi nowożytnych igrzysk (odc.10)

0

Igrzyska w Montrealu w 1976 roku były popisem 14-letniej wtedy rumuńskiej gimnastyczki Nadii Comaneci. Przeszła ona do historii tej dyscypliny jako pierwsza, która otrzymała notę marzeń – 10 – i to aż siedem razy.

W olimpijskim debiucie zdobyła trzy złote medale, srebrny i brązowy. Nazwana została po tym osiągnięciu „cudownym dzieckiem gimnastyki”.

 

Cztery lata później w Moskwie dołożyła do swojej kolekcji dwa złote i dwa srebrne. Być może jej wynik byłby jeszcze lepszy, jednakże rywalizowała wówczas z reprezentantkami gospodarzy, które u siebie nie mogły przegrać… Po jej ćwiczeniu w wieloboju indywidualnym sędziowie niemal pół godziny zastanawiali się nad oceną końcową. Wreszcie przyznano jej notę 0,075 pkt gorszą niż Jelenie Dawidowej.

 

W listopadzie 1989 roku Comaneci wyjechała z Rumunii do Austrii i tam poprosiła o azyl w ambasadzie USA. Za oceanem najpierw występowała w reklamach m.in. sukien ślubnych i bielizny. Dzięki zarobionym w ten sposób pieniądzom otworzyła akademię gimnastyczną, którą prowadzi z mężem Bartem Connerem, mistrzem olimpijskim w ćwiczeniach na poręczach z Los Angeles w 1984 roku. Mieszkają pod Oklahoma City, prowadzą akademię gimnastyczną, pracują również jako komentatorzy sportowi.

 

Rumunka, która od 2001 roku ma także obywatelstwo amerykańskie, jest Honorowym Konsulem swojego kraju w USA. Udziela się w akcjach charytatywnych, m.in. ufundowała klinikę dla ubogich dzieci w Bukareszcie. Pomagała przy organizacji Międzynarodowych Olimpiad Specjalne i igrzysk olimpijskich, działała w światowej federacji gimnastycznej.

 

Na montrealskiej bieżni złote tradycje fińskiej szkoły długodystansowej kontynuował Lasse Viren. Cztery lata wcześniej w Monachium ustrzelił dublet w biegach długodystansowych – wygrał 5000 i 10 000 m. Był pierwszym lekkoatletą, który powtórzył sukcesy na obu dystansach jednocześnie. W 2016 roku w Rio de Janeiro dołączył do niego Brytyjczyk Mo Farah, który po raz drugi, po Londynie (2012), „ustrzelił” taki dublet.

 

Viren znany był z tego, że długie godziny trenował biegając po lasach. Podobno okrągły rok biegał trzy razy dziennie przez siedem dni w tygodniu.

 

W Montrealu niezwykłego wyczynu dokonał również kubański biegacz Alberto Juantorena, który jako jedyny w historii na tych samych igrzyskach zdobył złote medale na 400 i 800 metrów. Słynny „El Caballo” nie dał szans biegaczom z USA oraz Afryki i został pierwszym zawodnikiem z kraju nieanglojęzycznego, który triumfował na tych dystansach.

 

Kolejne igrzyska – w Moskwie – stały się smutnym zaprzeczeniem szlachetnej rywalizacji sportowej, na czas której powinny zamierać spory polityczne. Olimpiadę w stolicy ZSRR zbojkotowały USA i kraje Europy Zachodniej w proteście przeciw interwencji radzieckiej w Afganistanie. Stronniczość sędziów sprzyjających gospodarzom spowodowała dodatkowo, że rywalizacja nie zawsze była pasjonująca i uczciwa. Mimo wszystko jednak trafiały się niezwykłe wydarzenia, które przeszły do historii ruchu olimpijskiego.

 

Do takich należały pojedynki dwóch biegaczy brytyjskich – Sebastiana Coe oraz Steve’a Ovetta. Obaj rywalizowali ze sobą od 1972 roku na dystansach 800 i 1500 metrów. Na pierwszym z nich zwykle lepszy był obecny szef światowej federacji – World Athletics, na dłuższym – Ovett. Obaj rzadko mierzyli się na bieżni, dlatego nie znali do końca swoich możliwości.

 

Pierwszy moskiewski finał, na 800 metrów, wygrał niespodziewanie Ovett przed Coe. Była to duża niespodzianka. Jeszcze większą był jednak rewanż tego drugiego na koronnym dystansie Ovetta, choć to właśnie on był typowany na mistrza olimpijskiego w tej konkurencji. Wygrał Coe, a faworyt był trzeci.

 

Gospodarze mieli w tym czasie swoich ulubieńców. Do nich z pewnością należał gimnastyk Aleksander Ditiatin. W Moskwie dokonał on niezwykłego wyczynu – dotarł do finału wszystkich ośmiu konkurencji i w każdej z nich stanął na podium. W tych igrzyskach zdobył trzy złote i cztery srebrne medale, do których dołożył jeszcze brąz. Ponieważ pierwsze olimpijskie krążki zdobył w Montrealu (dwa srebra), jego dorobek zamknął się okrągłą liczbą 10 medali.(PAP)

 

mar/ cegl/ pp/

Po 19-stu latach zamieniła Kanadę na USA. Poznajcie Magdę, mieszkankę Sarasoty na Florydzie.

0

Po 19-stu latach zamieniła Kanadę na USA. Poznajcie Magdę, mieszkankę Sarasoty na Florydzie.