Tym razem nie było mowy o niespodziance. Obrońcy tytułu, Golden State Warriors, pewnie pokonali Oklahoma City Thunder 118:91 i wyrównali stan rywalizacji w finale Konferencji Zachodniej. Do zwycięstwa poprowadził ich niesamowity Stephen Curry.
Bohaterem gospodarzy był MVP sezonu zasadniczego, Stephen Curry. W pierwszej kwarcie postraszył swoich kibiców, rzucając się w trybuny i obijając przy okazji łokieć. Wielką klasę potwierdził jednak choćby w trzeciej części gry, kiedy zdobył 15 punktów z rzędu w niespełna dwie minuty. Łącznie rzucił 28 punktów. – Z łokciem wszystko w porządku. Wygląda, jakbym pod skórą miał piłkę tenisową, ale będzie dobrze – uspokoił po meczu Curry. O jeden punkt więcej od Curry’ego zdobył Kevin Durant, ale nie pomogło to jego drużynie. – Do krycia mnie ruszało trzech rywali. Próbowałem szukać właściwego podania, ale było ciężko. Może powinienem rzucać nad przeciwnikami… – zastanawiał się Durant. Po poniedziałkowej porażce 102:108 Warriors wyrównali stan rywalizacji w finale Konferencji Zachodniej. Mecz numer trzy w niedzielę w Oklahomie.
TS/TD (AIP), foto Kyle Terada