Hillary Clinton odwiedziła w czwartek Kalifornię, gdzie obiecywała wyborcom nowe miejsca pracy i podniesienie płacy minimalnej w całym kraju.
Najpierw liderka Demokratów spotkała się z wpływowymi czarnoskórymi pastorami w Kalifornijskim Muzeum Afroamerykanów. Potem stawiła się na zbiórce pieniędzy, której gospodarzem był radny Jose Huizar. – To zdecydowanie najbardziej kompetentna osoba spośród wszystkich kandydatów na urząd prezydenta USA – komplementował byłą pierwszą damę.
Następnie Clinton pojawiła się na wiecu w East Los Angeles College. Podczas przemówienia określiła mianem „ryzyka, na które nie możemy sobie pozwolić” kandydaturę Donalda Trumpa, jej prawdopodobnego przeciwnika po stronie Republikanów w listopadowych wyborach. Uwagę poświęciła też własnym celom.
– Jako prezydent uczynię tworzenie miejsc pracy i podwyżkę dochodów moimi priorytetami. Pójdziemy w ślady w Kalifornii i podniesiemy płacę minimalną – zapowiedziała, odnosząc się do niedawnej decyzji, na mocy której Kalifornia będzie w najbliższych latach podnosić pensje, aż dobiją one do 15 dolarów za godzinę.
Przemówienie Clinton kilkukrotnie przerywali zwolennicy Bernie’ego Sandersa, jej jedynego rywala w Partii Demokratycznej. Kilka lokalnych organizacji przeszło z kolei od Belvedere Park do East Los Angeles College z demonstracją, w której wytykali Clinton m.in. jej decyzję z 2002 roku, aby podjąć działania militarne w Iraku.
Prawybory w Kalifornii – największe, podczas których gra będzie się toczyć o 548 delegatów – odbędą się 7 czerwca.
(hm)