Podczas dorocznego pokazu sztucznych ogni w poniedziałek w Detroit doszło do dwóch strzelanin. Mimo to szef lokalnej policji James Craig stwierdził, że wydarzenie było sukcesem.
Pierwsze strzały padły w trakcie kłótni z udziałem kilku nastolatków. Jeden z nich wyciągnął w pewnym momencie broń i zaczął strzelać, raniąc w brzuch osobę postronną. Postrzelona kobieta została w poważnym stanie przewieziona do szpitala. Policja aresztowała dwóch podejrzanych.
Mniej więcej godzinę później miał miejsce inny incydent. Tym razem doszło do sprzeczki pomiędzy kilkoma osobami siedzącymi w samochodzie a ludźmi na zewnątrz. Osoby stojące poza pojazdem otworzyły ogień, a kule raniły dwie osoby w środku.
Craig zwraca uwagę na statystyki, z których wynika, że liczba brutalnych aktów przemocy spadła w bieżącym roku o 7%. W podobnym tonie wypowiada się burmistrz Mike Duggan, który stwierdził, że we wtorek do pierwszej w nocy rozmawiał z szefem policji przez telefon nt. bezpieczeństwa po poniedziałkowych strzelaninach.
– Statystycznie brutalna przestępczość zmalała o 6 czy 7 procent, ale w mieście jest zdecydowanie za dużo przemocy, przed nami jeszcze dużo pracy – stwierdził Duggan.
W przeszłości podczas pokazów fajerwerków organizowanych przed 4 lipca w Detroit dochodziło już do poważnych incydentów. W 2013 roku zastrzelony został 37-letni mężczyzna, w 2011 postrzelono 16-letnią dziewczynę, a w 2004 postrzelonych zostało dziewięć osób.
(dr)