Trwają prace na dwoma filmami dotyczącymi polskiej historii. Pierwszy to jest „Kos” o Tadeuszu Kościuszce, drugi film to „Ochotnik” o Witoldzie Pileckim – powiedział w poniedziałek w RMF dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Radosław Śmigulski.
Śmigulski był pytany o zapowiadane w 2015 r. przez polityków Zjednoczonej Prawicy filmy, które miały przybliżyć zagranicznym widzom polską historię.
Zdaniem Śmigulskiego, w filmach o polskiej historii nie muszą grać aktorzy znani z hollywoodzkich superprodukcji tacy jak Mel Gibson czy Tom Cruise. „Ja bym odszedł od takiej kliszy intelektualnej, że Mel Gibson jest jakimś wybawcą i aktorem, który musi zagrać w takiej produkcji” – zastrzegł.
Dodał, że „polskie kino organizacyjnie jest na zupełnie innym poziomie niż kino amerykańskie. „Polskie kino nie dysponuje środkami, które mogłoby w jakikolwiek sposób zainteresować kino amerykańskie w najbliższych latach” – ocenił.
Poinformował, że obecnie trwają prace na dwoma filmami dotyczącymi polskiej historii. „Pierwszy to jest +Kos+ o Kościuszce oraz film +Ochotnik+ o Witoldzie Pileckim” – mówił.
Śmigulski zaznaczył, że są to produkcje wysokobudżetowe. „Jedna (produkcja – PAP) jest stricte amerykańska, druga jest koprodukcją polsko-amerykańską” – podkreślił.
Pytany o kondycję polskiego kina po pandemii, Śmigulski zaznaczył, że „poziom filmów niezwykle wzrósł w ostatnich latach”. „Jesteśmy obecni na najważniejszych festiwalach na świecie” – stwierdził.
Dodał, że do Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni zgłoszone zostało w tym roku 46 filmów, podczas gdy w poprzednich latach było ich ok. 50. „Koronawirus oczywiście utrudnił funkcjonowanie branży, natomiast tych filmów powstało podobna liczba jak w latach poprzednich” – ocenił.
Śmigulski zapewnił, że kina przetrwały pandemię. „Kina studyjne skorzystały z pomocy PISF. I to była pomoc naprawdę znaczna, więc myślę, że udało się” – zaznaczył.
Wyraził nadzieję, że ludzie wrócą do kin. Jednocześnie zastrzegł, że problemem branży jest nie tylko koronawirus. „Czy (ludzie – PAP) wrócą, bo nastąpiła rewolucja technologiczna i w tej chwili w ogóle gdzie indziej jest oferta filmowa, i czy wrócą, bo się przestaną bać? Zresztą kino nie jest miejscem, w którym dochodzi do jakichś masowych zakażeń koronawirusem, więc zachęcam, żeby się do tych kin wybierać” – mówił.(PAP)
Autor: Iwona Żurek
iżu/ dki/