12.5 C
Chicago
środa, 7 maja, 2025
Strona główna Blog Strona 616

Morawiecki: Za 7-8 dni przedstawię skład nowej Rady Ministrów

0

Proces tworzenia rządu trwa, zaprezentuję za 7-8 dni skład nowej Rady Ministrów i od decyzji Sejmu będzie zależały, czy uda się utworzyć nowy rząd – powiedział premier Mateusz Morawiecki po nieformalnym spotkaniu liderów UE w Zagrzebiu.

Podczas oświadczenia dla prasy po czwartkowym nieformalnym spotkaniu części liderów rządów państw UE w Zagrzebiu premier został zapytany, czy „pojedzie na grudniowy szczyt” Rady Europejskiej.

 

„Zobaczymy. Proces tworzenia rządu oczywiście jest w trakcie; ja zaprezentuję za 7-8 dni skład nowej Rady Ministrów i od decyzji Sejmu będzie zależało, czy uda się utworzyć nowy rząd czy nie” – podkreślił Morawiecki.

 

W poniedziałek prezydent Andrzej Duda przyjął dymisję Rady Ministrów, która do czasu powołania nowego rządu będzie nadal sprawować obowiązki, a następnie – zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami – desygnował Mateusza Morawieckiego na premiera.

 

Prezydent powołuje Prezesa Rady Ministrów wraz z pozostałymi członkami Rady Ministrów w ciągu 14 dni od dnia pierwszego posiedzenia Sejmu lub przyjęcia dymisji poprzedniej Rady Ministrów i odbiera przysięgę od członków nowo powołanej Rady Ministrów.

 

Zgodnie z konstytucją, w ciągu 14 dni od powołania premier przedstawia Sejmowi program działania rządu wraz z wnioskiem o udzielenie wotum zaufania. Wotum zaufania Sejm uchwala bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. (PAP)

 

autorzy: Mikołaj Małecki, Grzegorz Bruszewski

 

mml/ gb/ par/

Porwał 5-latkę z Walmart, zamordował ją i spalił. Sprawiedliwość nadeszła po prawie dwóch dekadach

0

W czwartek wieczorem ma odbyć się w Teksasie kolejna egzekucja więźnia celi śmierci. 53-letni David Renteria zostanie stracony za zamordowanie i spalenie 5-letniej dziewczynki 22 lata temu. To jedna z dwóch egzekucji, zaplanowanych na czwartek w USA – w Alabamie stracona zostanie Casey McWhorter, która śmiertelnie raniła podczas napadu przypadkowego mężczyznę w 1993 roku.

5-letnia Alexandra Flores zginęła w listopadzie 2005 roku. 35-letni wówczas Renteria uprowadził ją ze sklepu Walmart, gdzie dziewczynka uczestniczyła w rodzinnych zakupach przedświątecznych. Następnego dnia zwęglone ciało 5-latki znaleziono porzucone w alejce, 16 mil od miejsca porwania.

Renteria wiele razy zarzekał się, że to nie ona zabił dziewczynkę. Tłumaczył, że to członkowie gangu Barrio Azteca – w tym mężczyzna o imieniu „Flaco” – kazał mu porwać 5-latkę i że to oni dokonali mordu. Prawnicy Renterii nigdy nie podnieśli jednak tej kwestii podczas procesu, a dowody wskazują, że to 53-latek jest sprawcą. Według prokuratury krew znaleziona w furgonetce Renterii pasuje do DNA zabitej dziewczynki. Odcisk jego dłoni znaleziono na plastikowej torbie, którą nałożono na jej głowę przed podpaleniem ciała.

W momencie dokonywania zabójstwa Renteria był już zarejestrowanym przestępcą seksualnym, odbywającym właśnie okres próbny na wolności.

We wtorek Teksańska Rada Ułaskawień i Zwolnień głosowała 7-0 przeciwko złagodzeniu wyroku śmierci Renterii. Rada nie zgodziła się także na 6-miesięczne opóźnienie egzekucji.

Red. JŁ

(Źródło: Associated Press)

Czarnek: Zupełnie oczywistym jest, że uda się stworzyć nowy rząd

0

To, że uda się stworzyć nowy rząd, jest zupełnie oczywiste. Natomiast, że się uda uzyskać wotum zaufania w ciągu kolejnych 14 dni, jest to – już dzisiaj widać – ekstremalnie trudne zadanie – ocenił w czwartek w se.pl minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek.

Szef MEiN pytany był, czy chciałby być w nowym składzie Rady Ministrów, który ma przedstawić do 27 listopada premier Mateusz Morawiecki. „Jeśli pan premier powierzy mi dalej sprawowanie funkcji ministra edukacji i nauki, to oczywiście przyjmę. Natomiast nie wiem, czy będzie chciał mi powierzyć” – zaznaczył.

 

Według niego, zupełnie oczywistym jest, że uda się stworzyć nowy rząd. „Natomiast, że się uda uzyskać wotum zaufania w ciągu kolejnych 14 dni, jest to – już dzisiaj widać – ekstremalnie trudne zadanie” – ocenił.

 

Dopytywany, czy Prawo i Sprawiedliwość będzie totalną opozycją podkreślił, że „będziemy opozycją konstruktywną”. „Tak, jak nie byliśmy totalną większością, tak nie będziemy totalną opozycją” – sprecyzował.

 

„Przypomnę, że w 2019 r. mieliśmy bezwzględną większość w Sejmie – 235 głosów. Mogliśmy wtedy stwierdzić, że nie będziemy dopuszczać takich, albo innych kandydatów do prezydium Sejmu. Mogliśmy powiedzieć, że w ogóle prezydium Sejmu jest nasze – kto by nam, co zrobił. (…) Ale nie, ukształtowaliśmy prezydium na zasadzie po równo: trzech członków ze Zjednoczonej Prawicy i trzech członków opozycji – i też nie wskazywaliśmy, kto z opozycji ma być w prezydium” – podał przykład Czarnek.

 

Odnosząc się do rozliczeń po wynikach wyborów parlamentarnych powiedział, że „myśmy chyba dość słabo zadbali ewentualnie o to, żeby mieć potencjalnego koalicjanta”. „Żałuję, że być może zbyt mało otwarcie rozmawialiśmy z naszymi kolegami, choćby z Polskiego Stronnictwa Ludowego czy Konfederacji, bo w wielu sprawach współpracowaliśmy (…) Wydaje mi się, że ta współpraca powinna być bardziej otwarta po to, żeby ta zdolność koalicyjna była większa” – dodał szef MEiN.

 

Czarnek został zapytany również, czy podpisuje się pod słowami prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który nazwał Donalda Tuska lumpem. „Nie” – odparł krótko. Wyjaśnił, że nie słyszał bezpośrednio tej wypowiedzi, ale „na pewno takiego określenia nie użyłby pod adresem pana Donalda Tuska, ani kogokolwiek innego”.

 

Szef MEiN został również poproszony o komentarz do wypowiedzi Jana Krzysztofa Ardanowskiego i Marcina Mastalerka, którzy wysyłają Jarosława Kaczyńskiego na emeryturę. „Nieładnie” – ocenił dodając, że on się pod tymi słowami nie podpisuje.

 

„Każdy sam decyduje, kiedy idzie na emeryturę. Pan prezes Jarosław Kaczyński otrzymał w tych wyborach parlamentarnych zdaje się drugi wynik w Polsce, zaraz po Donaldzie Tusku; otrzymał blisko 180 tys. głosów w woj. świętokrzyskim, więc nikt nie powinien żądać w imieniu tych 180 tys. wyborców wysyłania pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego na emeryturę” – stwierdził Czarnek.

 

Dopytywany, czy obawia się, że w razie odejścia Kaczyńskiego z funkcji prezesa, PiS rozpadłyby się, odparł: „twierdzę, że bez prezesa Jarosława Kaczyńskiego, PiS-u by w ogóle nie było i nie byłoby tych 10 lat bardzo dobrych dla Polski i Polaków, i chciałbym, żeby dalej sprawował tę funkcję” – wyraził nadzieję.

 

W kontekście zbliżających się wyborów samorządowych został zapytany, czy będzie startował na prezydenta Lublina. „Nie. Tego nie wiem przynajmniej. Wydaje mi się, że jest wielu innych kandydatów, dużo lepszych ode mnie akurat na tę funkcję prezydenta Lublina, i w tych okolicznościach, jakie są w Lublinie” – wyjaśnił Czarnek dodając, że jest pełnomocnikiem PiS w okręgu lubelskim. (PAP)

 

Autorka: Gabriela Bogaczyk

 

gab/ mir/

Marszałek Sejmu: Sejm ma przede wszystkim służyć tym Polakom, którzy na co dzień w nim nie bywają

0

Sejm ma przede wszystkim służyć tym Polakom, którzy na co dzień w nim nie bywają. Będzie bliżej zwykłych, codziennych spraw – powiedział w czwartek w telewizyjnym orędziu marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Podziękował też za okazane mu zaufanie w głosowaniu, które jest „dowodem na stabilność nowej większości”.

 

Wybrany w poniedziałek na marszałka Sejmu X kadencji Szymon Hołownia w wygłoszonym w czwartek pierwszym telewizyjnym orędziu podkreślił znaczenie wysokiej frekwencji w wyborach parlamentarnych. „Dzięki państwa głosom i rekordowej frekwencji w wyborach 15 października Sejm X Kadencji ma najsilniejszy mandat w historii” – powiedział.

 

„W tym tygodniu posłowie i posłanki zdecydowali się powierzyć mi zaszczytną rolę marszałka Sejmu. Dziękuję za okazane zaufanie w głosowaniu, które jest jednocześnie dowodem na stabilność nowej większości” – mówił Hołownia.

 

Podkreślił też, że „Sejm ma przede wszystkim służyć tym Polakom, którzy na co dzień w nim nie bywają”. „Będzie bliżej zwykłych, codziennych spraw” – zapewnił marszałek.

 

Jak zaznaczył, przez kilka dni urzędowania wprowadził już w Sejmie pierwsze zmiany. „Zniknęły bariery, które od siedmiu lat niepotrzebnie odgradzały parlament od Polaków. Otwieramy znów Sejm na media. Zdecydowaliśmy też o poszerzeniu prezydium Sejmu, tak by mogli w nim zasiąść przedstawiciele wszystkich Klubów Parlamentarnych od Lewicy po Konfederację. Tego wymaga szacunek do Państwa głosów. Bo demokracja to rządy większości, z poszanowaniem praw mniejszości” – podkreślił Hołownia.

 

Marszałek Sejmu przypomniał, że „sejmowa większość zagłosowała za pięcioma kandydaturami na wicemarszałków, a odrzuciła kandydatkę Prawa i Sprawiedliwości”. „Chciałbym zapewnić wyborców Prawa i Sprawiedliwości, że miejsce w prezydium Sejmu będzie czekało na przedstawiciela państwa partii tak długo, jak będzie trzeba. Tak długo aż Klub Parlamentarny PiS zgłosi kandydaturę posłanki lub posła, która spotka się z pozytywną oceną swojej dotychczasowej pracy przez większość koleżanek i kolegów z Izby” – oświadczył Hołownia.

 

Zapowiedział, że „zmian będzie więcej”. „Ale chcę Państwa zapewnić: to będą bezpieczne zmiany. Bardzo zależy mi na otwarciu Sejmu na rozmowę z ludźmi, którzy pełnią ważne dla Polaków funkcje, nieważne przez którą partię zostali mianowani” – zadeklarował marszałek.

 

„Chcę wysłuchać ludzi, których głos w ostatnich latach nie był brany pod uwagę w wystarczający sposób. Dziękuję profesorowi Adamowi Strzemboszowi za wczorajszą rozmowę o naprawie praworządności: z poszanowaniem Konstytucji i z korzyścią dla obywateli” – dodał.

 

Marszałek Sejmu odniósł się też do zaplanowanego na piątek na godz. 11 swojego spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą w Pałacu Prezydenckim. „Jutro pojadę do prezydenta Andrzeja Dudy, by zapewnić go o potrzebie szybkiego stworzenia rządu, który zaraz zajmie się rozwiązywaniem realnych spraw Polaków: obniżeniem kosztów życia, zapewnieniem bezpieczeństwa” – oświadczył Hołownia.

 

Poinformował też, że w najbliższych dniach zaprosi na spotkanie Rzecznika Praw Obywatelskich, „z którym porozmawia o udziale zwykłych obywateli w pracy Sejmu”.

 

„Podziękuję też przewodniczącemu Państwowej Komisji Wyborczej za sprawne przeprowadzenie wyborów i omówię z nim niezbędne zmiany w Kodeksie Wyborczym. Zwrócę szczególną uwagę na konieczność usprawnienia głosowania Polek i Polaków mieszkających za granicą” – zadeklarował Hołownia.

 

Marszałek Sejmu zwracając się do obywateli podkreślił: „Nie mogę się też doczekać na spotkania z Państwem w budynkach Sejmu i poza nim, w całej Polsce”.

 

„Drodzy państwo, w najbliższych latach na pewno nie unikniemy sporu. On jest częścią życia każdego z nas, i istotą polityki. Mój cel jest prosty: chcę by jakość debaty i jakość prawa stanowionego przez Sejm radykalnie wzrosła. I żebyście Państwo za dwa lata patrzyli na polski Sejm jak na wzór kultury wzajemnych relacji, a nie jak na jej zaprzeczenie. Żebyście nie tracili nerwów na politykę, żeby ona zaczęła wreszcie dawać nam wszystkim nadzieję, że może być normalnie” – oświadczył marszałek Sejmu.

 

W poniedziałek Sejm wybrał na marszałka Izby Szymona Hołownię (Polska 2050) i na wicemarszałków: Monikę Wielichowską (KO), Dorotę Niedzielę (KO), Włodzimierza Czarzastego (Nowa Lewica), Piotra Zgorzelskiego (Trzecia Droga) oraz Krzysztofa Bosaka (Konfederacja). Większości nie uzyskała kandydatka PiS Elżbieta Witek, pełniąca w poprzedniej kadencji funkcję marszałka Sejmu.(PAP)

 

autorzy: Mikołaj Małecki, Daria Kania

 

mml/ dk/ par/

Setki tysięcy Kalifornijczyków zamieszkały na stałe w Teksasie. To najbardziej zdziwiło ich po przeprowadzce!

0

Cała rzesza Kalifornijczyków przeprowadziła się w ostatnich latach na stałe do Teksasu. Mieszkańcy Złotego Stanu wybrali Teksas m.in. z przyczyn ekonomicznych – w Lone Star jest taniej, a na dodatek są tam o wiele niższe podatki… No chyba, że mówimy o podatku od nieruchomości. W Teksasie stawka tego podatku jest wyższa niż w Kalifornii, co jest jedną z rzeczy, która za każdym razem zadziwia kalifornijskich osadników.

„Procentowa stawka podatku od nieruchomości jest tutaj wyższa” – powiedziała Marie Bailey, pośredniczka w obrocie nieruchomościami, która w 2017 roku przeprowadziła się z El Segundo w Kalifornii do Prosper w Teksasie. Obecnie Marie specjalizuje się w obsłudze klientów dokonujących przeprowadzki z Kalifornii do Teksasu.

„Za każdym razem, gdy dzwoni do mnie potencjalny klient, jest to jedna z pierwszych rzeczy, o których mówię” – powiedziała Bailey portalowi Business Insider.

Według analizy najnowszych danych spisu powszechnego w 2021 r. prawie 108 000 osób wyemigrowało z Kalifornii do Teksasu. Business Insider rozmawiał z dziesiątkami osób, które w ostatnich latach porzuciły Kalifornię na rzecz Teksasu i prawie wszyscy z nich podają przystępność cenową jako jeden z głównych powodów przeprowadzki.

W USA podatki od nieruchomości stanowią największy dochód dla budżetów stanowych i lokalnych. Co zaskakujące – w Kalifornii stawka tego podatku jest atrakcyjniejsza, niż w Teksasie. W Złotym Stanie obowiązują przepisy wynikające z Proposition 13, które zapewniają, że wysokość podatku nie przekracza 1% wartości nieruchomości. Toteż – jak podaje Business Insider – efektywna stawka podatku od nieruchomości w Kalifornii wynosi 0,75%.

Teksas pobiera znacznie wyższą stawkę – jest jedną z najwyższych w kraju a jej średnia wynosi 1,74%. Według Bailey – stawki podatku od nieruchomości, z którymi się spotyka wynoszą najczęściej między 1,6% a 2,7%. Jej zdaniem napływowi Kalifornijczycy są tym bardzo zaskoczeni, ale finalnie ich bilans finansowy znacznie i tak poprawia się dzięki niższym cenom nieruchomości i temu, że Teksas w ogóle nie pobiera podatku dochodowego od osób fizycznych.

Red. JŁ

(Źródło: Business Insider)

Dzikie szympansy stosują taktykę znaną wyłącznie ludziom

0

Szympansy żyjące dziko w Zachodniej Afryce wchodzą na wierzchołki wzgórz, żeby obserwować ruchy wrogich stad. Dotąd uważano, że taka taktyka znana jest wyłącznie ludziom – piszą naukowcy na łamach „PLOS Biology”.

W lasach Zachodniej Afryki żyją szympansy, które stosują wyjątkową taktykę. Z wierzchołków wzgórz obserwują ruchy wrogich szympansich stad. Zdaniem naukowców taka taktyka nieznana jest w świecie zwierząt. Dotąd wydawało się, że stosują ją wyłącznie ludzie.
Naukowcy uważają, że w ten sposób szympansy starają się uniknąć potencjalnie niebezpiecznej konfrontacji z wrogimi grupami. Jeżeli obserwatorzy dochodzą do wniosku, że na danym terytorium nie żeruje obca grupa, decydują się wkroczyć na obserwowany teren.
Naukowcy prowadzili trzyletnie badania dotyczące dwóch, sąsiadujących ze sobą stad szympansów na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Śledzili naczelne, gdy wędrowały przez własne terytoria, włączając w to obszar przygraniczny, na którym od czasu do czasu dochodziło do potyczek.
Zespół odkrył, że szympansy ponad dwa razy częściej wspinały się na wzgórza, gdy wędrowały w kierunku spornego terytorium, niż gdy szły w głąb własnego. Siedząc na szczytach granicznych wzgórz, szympansy częściej powstrzymywały się od głośnego zachowania, spędzając czas w spokoju. Dzięki temu mogły lepiej słyszeć odległe odgłosy obcych grup.
Inne gatunki ssaków, takie jak surykatki, korzystają ze wzniesień, żeby wypatrywać drapieżników lub nawoływać partnerów. Naukowcy twierdzą jednak, że jest to pierwszy dowód na to, że zwierzę inne niż człowiek w strategiczny sposób wykorzystuje wzniesienia, żeby oszacować ryzyko konfliktu między grupami.
„Wykorzystywanie krajobrazu do kontroli terytorialnej jest głęboko zakorzenione w naszej historii ewolucyjnej. W stosowaniu przez szympansy tej strategii być może widać zapowiedź wojen na małą skalę, które prawdopodobnie istniały w prehistorycznych populacjach łowców-zbieraczy” – wyjaśnia główny autor publikacji, Sylvain Lemoine z University of Cambridge (Wielka Brytania).

 

Więcej: https://journals.plos.org/plosbiology/article?id=10.1371/journal.pbio.3002350 (PAP)

 

krx/ bar/

Firmy ponoszą coraz większe koszty zwolnień lekarskich

0

W 2022 r. zarejestrowano w Polsce 27 mln zwolnień lekarskich z pracy na prawie 290 mln dni, i jest to o jedną trzecią więcej niż w 2021 r. – pisze środowa „Rzeczpospolita”. Dla firm oznacza to coraz wyższe  koszty – zauważa gazeta.

Analizując dane ZUS, dziennik wskazuje, że w ciągu minionych 12 miesięcy pracownik w Polsce przebywał średnio 12 dni na zwolnieniu lekarskim, a nieobecność w pracy z powodu choroby dotyczyła 60 proc. pracowników. Co ciekawe, najzdrowsi wydają się pracownicy najmłodsi, ale i najstarsi wiekiem. W grupie wiekowej 18-25 lat średnia długość na zwolnieniu wyniosła osiem, a w grupie 56-65 lat – dziewięć dni, podczas gdy w grupie 36-45 lat była najwyższa i wyniosła 14 dni.
Firmy ponoszą bardzo wysokie koszty związane z nieobecnością pracowników, zarówno bezpośrednie jak wypłata wynagrodzenia za pierwsze dni na zwolnieniu, jak i pośrednie, związane z czasowym obsadzaniem wakatów – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
Jak przypomina gazeta, wiele wskazuje na to, że nowy rząd, który najpewniej utworzą KO, Trzecia Droga i Lewica może ulżyć pracodawcom, np. wprowadzając zasadę, że chorobowe pracownika już od pierwszego dnia będzie płacone przez ZUS. Zapisane to zostało w umowie koalicyjnej – zaznacza dziennik.(PAP)

wkr/ godl/

Palestyński Czerwony Półksiężyc: Doszło do „brutalnego ataku” izraelskich czołgów na szpital Al-Ahli Al-Arabi w mieście Gaza

0

Palestyński Czerwony Półksiężyc poinformował w czwartek po południu, że doszło do „brutalnego ataku” izraelskich czołgów na szpital Al-Ahli Al-Arabi w mieście Gaza; „ekipy ratunkowe zostały unieruchomione (przez czołgi) i nie mogą dotrzeć do rannych” – przekazała organizacja.

Czerwony Półksiężyc, który zarządza szpitalem Al-Ahli Al-Arabi, poinformował, że jest on „oblężony” przez siły izraelskie.
W połowie października w eksplozji na terenie tego samego szpitala zginęło kilkaset osób. Armia Izraela przekazała wtedy, że „według informacji wywiadowczych z kilku (…) źródeł za nieudany atak (rakietowy), który uderzył w szpital Al-Ahli Al-Arabi, odpowiada organizacja Palestyński Islamski Dżihad”. Hamas zrzucił winę za wybuch w szpitalu na Izrael – przypomniała agencja Reutera. (PAP)

 

fit/ mms/

Probierz: Czesi od początku narzucają agresywny styl

0

Selekcjoner polskich piłkarzy Michał Probierz przyznał przed piątkowym meczem z Czechami w Warszawie w eliminacjach Euro 2024, że ten rywal od początku narzuca agresywny styl gry. „Musimy przeciwdziałać” – dodał. Jak zapewnił, sytuacja kadrowa w zespole wygląda dobrze.

Biało-czerwoni w marcu, na inaugurację Euro 2024, ulegli w Pradze Czechom 1:3. Prowadzeni wówczas przez Fernando Santosa Polacy już po… 130 sekundach przegrywali 0:2.
Nic więc dziwnego, że czwartkową konferencję prasową na PGE Narodowym zdominował temat tamtego spotkania. Pobierz analizował dokładnie grę najbliższych rywali.
„Wiemy, że czeski zespół jest bardzo bezpośredni, gra agresywnie. Już w marcowym meczu widzieliśmy, jak od początku narzucił bardzo agresywny styl. Musimy przeciwdziałać. Musimy też płynnie przechodzić do akcji po odzyskaniu piłki” – podkreślił selekcjoner.
„Nie możemy pozwolić na swojej połowie na zbyt dużo. Nie wolno dopuścić, żeby rywale odbierali nam tam piłkę, a tak było w pierwszym spotkaniu. Na pewno chcemy zagrać dobry mecz. Mieliśmy wreszcie okazję trochę więcej trenować. Mogliśmy np. jeden trening poświęcić w całości organizacji gry, temu, co chcemy grać. A chcemy utrzymywać się przy piłce” – dodał.
Przyznał, że bardzo pomogła mu wizyta na niedawnym meczu Slavia Praga – AS Roma w Lidze Europy (gospodarze wygrali 9 listopada 2:0). Wprawdzie nie wystąpił wówczas Nicola Zalewski z Romy, ale Probierz miał okazję zobaczyć wielu reprezentantów Czech.
„Mogłem obejrzeć na żywo sześciu reprezentantów Czech ze Slavii. To duże ułatwienie, bo wcześniej, jako trener kadry młodzieżowej, nie miałem takiej możliwości. Przy okazji miło było spotkać Tomasa Pesira (byłego piłkarza m.in. Jagiellonii Białystok – PAP), który jest tam dyrektorem kadry. Ale również przywitałem się i chwilę porozmawiałem z selekcjonerem reprezentacji Czech (Jaroslavem Silhavym – PAP)” – wspomniał.
„Wiemy, że Czesi preferują dwa ustawienia. Z czwórką oraz z trójką obrońców. Na oba jesteśmy przygotowani” – dodał.
Jak przyznał, jest bardzo zadowolony z podejścia swoich zawodników.
„Wszyscy piłkarze, od pierwszego do dwudziestego piątego, a wiadomo, że niektórzy, co jest bolesne, znajdą się w piątek poza kadrą, trenują bardzo dobrze. Wszyscy są mocno zaangażowani, starają się przyjmować uwagi, które im przekazujemy” – podkreślił Probierz.
Jak wygląda sytuacja kadrowa w reprezentacji Polski przed czwartkowym treningiem?
„Na razie jest wszystko w porządku” – odparł krótko.
Czy Probierz ma już gotowy skład na piątkowy mecz?
„Już w czasie selekcji i powołań do kadry zawsze w głowie jest jakaś pierwsza jedenastka. Patrzymy na to, co robią Czesi. Oni dowołali kilku piłkarzy. Mogą zmienić ustawienie w grze. Jeżeli chodzi o nasz zespół, na dwóch-trzech pozycjach są zmiany i tam próbujemy jeszcze ustawień. Ale wiadomo, że większość piłkarzy grających regularnie w swoich klubach jest przymierzana do wyjściowej jedenastki na jutro” – przyznał Probierz.
Dzień wcześniej reprezentacja musiała zmienić plany. Zamiast treningu na bocznym boisku przy Łazienkowskiej, które po opadach deszczu nie było w dobrym stanie, środowe zajęcia odbyły się w ośrodku treningowym Legii (LTC) poza Warszawą – w Książenicach.
„Przy okazji dziękuję wszystkim, którzy starali się, żeby boiska były w dobrym stanie. Wszyscy ci ludzie stawali na głowie, aby jak najlepiej to przygotować. Nie zapominajmy, że jest listopad. W Polsce wszyscy mają kłopoty z trenowaniem. Jeździliśmy po całej Warszawie, oglądaliśmy te boiska, one było jakoś przygotowane, ale ostatecznie wybraliśmy najlepszą murawę w tym momencie, czyli w ośrodku Legii. Wiadomo bowiem, że tam boiska są mniej osłonięte, więc przy wietrze mają więcej czasu, żeby wyschnąć” – przyznał Probierz.
Jego podopieczni w kwalifikacjach mistrzostw Europy zajmują trzecie miejsce w grupie E z dorobkiem 10 punktów w siedmiu meczach, a rozegrali jedno spotkanie więcej od najgroźniejszych rywali – Albanii (13 pkt), Czech (11) i Mołdawii (9).
Bezpośredni awans wywalczą dwa zespoły. Piłkarze Probierza, oprócz pokonania Czechów, muszą także liczyć na korzystne wyniki w innych meczach.
W razie niepowodzenia reprezentacja Polski wystąpi w marcowych barażach.
Z Czechami biało-czerwoni zmierzą się w piątek, a 21 listopada zagrają towarzysko z Łotwą. Oba mecze o godz. 20.45 na PGE Narodowym. (PAP)
—————

Świderski: myślę, że nasza kadra idzie w fajnym kierunku

Piłkarz reprezentacji Polski Karol Świderski jest optymistą przed piątkowym meczem z Czechami w Warszawie w eliminacjach Euro 2024. Z nadzieją mówi też o pracy Michała Probierza. „Wiem, jak trener pracuje, bo znamy się jeszcze z Jagiellonii. Myślę, że to idzie w fajnym kierunku” – dodał.

Biało-czerwoni w kwalifikacjach mistrzostw Europy zajmują trzecie miejsce w grupie E z dorobkiem 10 punktów w siedmiu meczach, a rozegrali jedno spotkanie więcej od najgroźniejszych rywali – Albanii (13 pkt), Czech (11) i Mołdawii (9).

 

Bezpośredni awans wywalczą dwa zespoły. Piłkarze Probierza, oprócz pokonania Czechów, muszą także liczyć na korzystne wyniki w innych meczach. W razie niepowodzenia reprezentacja Polski wystąpi w marcowych barażach.

 

„W piątek czeka nas bardzo ważny mecz. Chcemy zrobić wszystko, żeby Czesi przystąpili do swojego następnego spotkania w jak najmniej komfortowej sytuacji. Wierzę, że ich pokonamy, a wówczas będziemy czekać, co dalej” – powiedział Świderski podczas czwartkowej konferencji prasowej w Warszawie.

 

Wspomniał również o marcowym spotkaniu obu zespołów, gdy Czesi już po 130 sekundach prowadzili u siebie 2:0, a ostatecznie zwyciężyli 3:1.

 

„Na pewno to, co wydarzyło się w pierwszym meczu, nie ma prawa zdarzyć się ponownie. Nie pamiętam takiego spotkania, żebym po dwóch minutach przegrywał 0:2. Po tak szybko straconych bramkach ciężko wrócić do meczu. Liczę, że teraz zagramy dobrze i zwyciężymy” – stwierdził 26-letni napastnik.

 

Świderski ostatni mecz ligowy rozegrał 26 października. Wówczas jego zespół Charlotte FC odpadł z rozgrywek ligi MLS. Później piłkarz trenował w Polsce, ze Śląskiem Wrocław.

 

„Dziękuję trenerowi Jackowi Magierze, bo spędziłem fajne dwa tygodnie ze Śląskiem i mam nadzieję, że jestem dobrze przygotowany. Oczywiście, najlepiej jest grać regularnie mecze w lidze, ale nic z tym już nie zrobię. Dlatego cieszę się, że miałem gdzie trenować” – przyznał.

 

Świderski doskonale zna Probierza, z którym pracował w przeszłości w Jagiellonii Białystok.

 

„Wiem, jak trener pracuje i widzę, jak to przekłada na reprezentację. Myślę, że to idzie w fajnym kierunku. Potrzebujmy troszeczkę czasu. Zdaję sobie sprawę, że tego czasu nie ma, ale już od tego zgrupowania chcemy zacząć wygrywać. Jeżeli nie uda nam się wejść bezpośrednio, to zrobimy wszystko, aby awansować w barażach” – podkreślił.

 

Jak zmieniły się jego relacje z Probierzem w porównaniu z okresem z Jagiellonii?

 

„Jeśli chodzi o mnie, podchodzę do tego luźniej. Wcześniej miałem spory szacunek, oczywiście nadal mam (do trenera – PAP), ale wtedy bardziej bałem się coś zrobić na treningu czy poza boiskiem. Teraz ta nasza relacja, która zawsze była dobra, jest nieco luźniejsza. Cieszę się, że znów mamy okazję razem pracować” – powiedział Świderski.

 

Zawodnik Charlotte FC zadebiutował w reprezentacji w marcu 2021 roku i od tej pory, chociaż dość często wchodził z ławki rezerwowych w końcówkach meczów, zdobył już 10 bramek w 26 występach. Jego gole pomogły awansować kadrze na mundial 2022, utrzymać się w Lidze Narodów, a teraz – zachować jeszcze szansę udziału w Euro 2024.

 

Czy w piątek kibice zobaczą kolejną ważną bramkę Świderskiego?

 

„Na pewno byłoby fajnie, gdybym strzelił zwycięskiego gola. Ale najważniejsza jest drużyna. Nieważne, kto jutro strzeli. Ważne, żebyśmy wygrali i dali sobie szansę poczekania na spotkania rywali, które – mam nadzieję – dadzą bezpośredni awans z grupy” – zaznaczył piłkarz.

 

Z Czechami biało-czerwoni zmierzą się na PGE Narodowym, a 21 listopada – również na tym stadionie – zagrają towarzysko z Łotwą. Oba mecze o godz. 20.45. (PAP)

 

bia/ sab/

Najpierw rolnicy, teraz polscy przewoźnicy niszczeni przez stronę ukraińską. Ciągle niespokojnie na granicy polsko-ukraińskiej

0

Powodem protestów polskich przewoźników na granicy z Ukrainą są przyczyny leżące, albo po stronie ukraińskiej, albo po stronie UE – podkreślił w czwartek minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Dodał, że oczekiwanie, aby polski rząd przerwał protest są niezgodne z demokratycznymi zasadami.

W czwartek w siedzibie resortu infrastruktury odbyła się konferencja, podczas której minister infrastruktury Andrzej Adamczyk oraz wiceszef MI Rafał Weber odnieśli się do trwających od 6 listopada protestów polskich przewoźników na granicy polsko-ukraińskiej. Przewoźnicy blokują drogi dojazdowe na dwa przejścia graniczne w Dorohusku i Hrebennem w województwie lubelskim.
Andrzej Adamczyk przypomniał, że w środę spotkał się w Warszawie z przedstawicielami KE w tej sprawie. Tego samego dnia wieczorem przedstawiciele polskiego MI rozmawiali na granicy wraz z delegacją z KE, ze stroną ukraińską.
„Powodem protestów są przyczyny leżące, albo po stronie ukraińskiej na granicy, albo po stronie UE. Te leżące po stronie UE, to umowa podpisana pomiędzy UE a Ukrainą zawieszająca zezwolenia na wjazd samochodów ciężarowych do Polski, które do tej pory były wymagane od kierowców ukraińskich wjeżdżających do Polski” – wskazał szef MI.
Minister dodał, że zawieszenie tych pozwoleń spowodowało „całkowite zaburzenie relacji, jeśli chodzi o ilość samochodów (ciężarowych – PAP) wykonujących operacje na Ukrainę, a ilość samochodów ukraińskich wjeżdżających do Polski”. „Te różnice są absolutnie na korzyść przedsiębiorców z Ukrainy. Polacy – jak mówił wczoraj jeden z przedstawicieli protestujących – czują się wypychani z tego rynku” – powiedział Adamczyk.
Z kolei obecny na konferencji wiceminister infrastruktury Rafał Weber przekazał, że przyczyną protestu, która leży po stronie ukraińskiej jest sposób przejazdu powracających do Polski pustych ciężarówek, które po tym jak Ukraina jednostronną decyzją, na wiosnę tego roku, zniosła specjalne pasy, którymi puste ciężarówki mogły wjeżdżać do Polski.
„Druga rzecz to niedoskonałość elektronicznego systemu kolejkowania wprowadzonego przez stronę ukraińską” – dodał. Weber wyjaśnił, że do tego systemu muszą się wpisywać polscy kierowcy, powracający do kraju bez ładunku.
Weber poinformował też, że według stanowiska części polskich przewoźników, zdarzają się sytuacje, kiedy to polscy przewoźnicy wypadają z ukraińskiego systemu i są odsyłani na koniec kolejki, co powoduje wydłużenie ich czasu oczekiwania na granicy, aby powrócić do kraju.
Wiceminister zapewnił, że od dnia rozpoczęcia protestu (od 6 listopada) jest on „w mniej lub bardziej formalnych kontaktach” zarówno z protestującymi jak i swoim odpowiednikiem z Ukrainy. Dodał, że resort interweniował też w Komisji Europejskiej. „Podejmujemy działania już od kilku dni, aby ten protest zakończyć, bo uważamy, że to powinno nastąpić” – zaznaczył.
Weber przypomniał, że rząd podejmował już wcześniej działania mające poprawić sytuację polskich przewoźników po tym, jak po wybuchu wojny w Ukrainie zablokowano możliwości transportu do Rosji i Białorusi i gdy wszedł w życie unijny Pakiet Mobilności. Wspomniał o ustawie, która została przyjęta w lipcu tego roku i która obniżyła koszty funkcjonowania firm transportowych w Polsce.
Andrzej Adamczyk wskazał, że w mediach pojawiło się oczekiwanie, aby to polski rząd zakończył protest przewoźników na granicy. „Oczekiwanie, żeby polska strona, polski rząd, aby przerwał ten protest, jest niezgodne z demokratycznymi zasadami obowiązującymi w Polsce. W swoisty sposób protest jest emanacją zapisów prawnych, które pozwalają w Polsce protest zorganizować, a stronie rządowej w niego nie ingerować” – podkreślił minister.
Przypomniał, że chęć organizacji protestu każdorazowo jest zgłaszana do właściwych władz samorządowych. Dodał, że jeśli samorząd „nie uzna, że z jakiś przyczyn protest może tworzyć sytuacje niebezpieczne, nie odmawia możliwości organizowania takiego protestu”.
Przewoźnicy protestujący na granicy domagają się m.in. wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego, zawieszenie licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie i przeprowadzenie ich kontroli. Jest też postulat dotyczący likwidacji tzw. elektronicznej kolejki po stronie ukraińskiej.(PAP)

autor: Łukasz Pawłowski, Michał Boroń

 

pif/ mick/ skr/

Karpiński oskarżony o przyjęcie ogromnej łapówki czuje się… skrzywdzony. Teraz jako europoseł będzie żył jak pączek w maśle

0

Czuję się skrzywdzony przez prokuraturę; przez sposób działania, który spowodował takie długotrwałe przebywanie w areszcie – mówił podejrzany o korupcję Włodzimierz Karpiński, który w czwartek opuścił areszt śledczy w Mysłowicach. Spędził w nim ostatnie 8,5 miesiąca.

Uchylenie tymczasowego aresztowania wobec b. sekretarza w warszawskim ratuszu i b. ministra skarbu w rządzie PO-PSL wiąże się z objęciem przez niego mandatu europosła. Obrona Karpińskiego zapewnia, że będzie on współpracował z prokuraturą i stawiał się na każde wezwanie.
„Pan poseł Włodzimierz Karpiński będzie współpracował z prokuraturą konsekwentnie i cierpliwie w celu wyjaśnienia sytuacji, w której się znajduje. Immunitet pozwala mu współpracować z wolnej stopy, ale nic się nie zmieni, jeżeli chodzi o konsekwencję w wykazywaniu prawdy o sytuacji, która wiąże się z postawieniem zarzutów” – mówił podczas wieczornego briefingu przed mysłowickim aresztem obrońca podejrzanego europosła mec. Michał Królikowski.
„Pan Włodzimierz Karpiński, na ile go znam, jest człowiekiem honoru i dużej uczciwości, więc sądzę, że będzie współpracował w każdej formie i stawiał się na każde żądanie prokuratury” – dodał adwokat.
Karpiński został aresztowany w końcu lutego br. Zatrzymano go w związku z tzw. aferą śmieciową. Usłyszał zarzuty korupcyjne związane z zawieraniem kontraktów na zagospodarowanie odpadów w Warszawie. Po wyjściu z aresztu wygłosił jedynie krótkie oświadczenie.
„Chciałem przede wszystkim podziękować (dziennikarzom czekającym przed aresztem – PAP) za cierpliwość; ja musiałem jej wykazać dużo więcej; i oświadczyć, że czując się skrzywdzony przez prokuraturę, sposób działania, który spowodował takie długotrwałe przebywanie w areszcie, wydam stosowne oświadczenie, jak ochłonę. A w tej chwili pragnę, jak najszybciej spotkać się z rodziną” – powiedział nowy europarlamentarzysta.
„Najbliższe dni: rodzina, zdrowie i podjęcie obowiązków związanych z wykonywaniem mandatu” – dodał mec. Królikowski. „Proszę porównać zdjęcia pana Włodzimierza przed aresztem i teraz” – mówił, pytany, jak jego klient zniósł okres tymczasowego aresztowania.
„W mojej ocenie, i jest to ocena osoby pracującej jako obrońca już wiele lat, (Karpiński – PAP) jest to człowiek, który najbardziej godnie ze wszystkich moich dotychczasowych klientów zniósł osadzenie – z dużą pokorą, a jednocześnie niezłomnością, pokazując nam bardzo piękną postawę propaństwową w areszcie; martwiąc się o to, co trzeba w tym systemie poprawić, żeby ludzie byli traktowani bardziej podmiotowo” – ocenił adwokat.
Jego zdaniem, tymczasowe aresztowanie jest w Polsce nadużywane. „Przepisy wprowadzone przez PiS pozwalają na bardzo łatwe aresztowanie każdego, jeżeli istnieje możliwość popełnienia przez tę osobę przestępstwa i grożąca kara jest wysoka. Tak naprawdę tymczasowe aresztowanie jest sposobem normalnego funkcjonowania prokuratury. Polska jest haniebnym przykładem masowego ograniczania prawa do wolności ze względu na potrzeby postepowania przygotowawczego” – powiedział Królikowski.
Również w wydanym w czwartek przez obronę oświadczeniu oceniono m.in., iż „nadmierne stosowanie tymczasowego aresztowania stanowi strukturalny problem polskiego wymiaru sprawiedliwości”. „Ofiarą takiej regulacji jest, podobnie jak wielu innych obywateli, Pan Włodzimierz Karpiński. Twierdzeniu, że tymczasowe aresztowanie w Polsce stosują sądy, towarzyszy przemilczenie faktu, że sądowa kontrola zasadności stosowania tymczasowego aresztowania jest często iluzoryczna i powierzchowna” – czytamy w stanowisku obrońców.
„Pan Włodzimierz Karpiński mierzy się z zarzutami, które są oparte na pomówieniu osoby, która chce uniknąć odpowiedzialności karnej za przestępstwo zagrożone karą do 25 lat pozbawienia wolności. Do tego rodzaju pomówień procesowych należy podchodzić z bardzo dużą ostrożnością, są one bowiem wynikiem kalkulacji interesu w postępowaniu karnym” – napisano.
„Obrona działa w głębokim przekonaniu, że Pan Poseł Włodzimierz Karpiński nie popełnił zarzucanego mu czynu oraz że zarzuty zostały postawione na bardzo wczesnym etapie postępowania karnego, bez ich weryfikacji w szerszym materiale dowodowym, zaś kolejne miesiące, w których czasie Włodzimierz Karpiński był izolowany, nie przyniosły żadnego wartościowego ujawnienia dla poparcia twierdzeń prokuratury” – czytamy w oświadczeniu.
Prokuratura Krajowa oceniła natomiast w komunikacie, że „opuszczenie przez podejrzanego aresztu będzie miało negatywny wpływ na dalszy bieg postępowania”.
„W związku z wydaniem przez Marszałka Sejmu RP postanowienia stwierdzającego objęcie przez Włodzimierza K. mandatu posła do Parlamentu Europejskiego, prokurator zmuszony był uchylić stosowany wobec podejrzanego środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania, pomimo że zachodzą wielokrotnie potwierdzone przez sądy (…) przesłanki procesowe, uzasadniające dalsze stosowanie tego środka zapobiegawczego” – wskazuje prokuratura.
PK podkreśliła w komunikacie, że dotychczas sądy różnych instancji, przedłużając okres tymczasowego aresztowania Karpińskiego, pozytywnie weryfikowały zgromadzony przez prokuraturę materiał dowodowy, „za każdym razem uznając, że zachodzi duże prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzanego zarzucanego mu przestępstwa korupcyjnego polegającego na przyjęciu łapówki w wysokości prawie 5 mln zł”.
„Podzielały też argumentację prokuratury w zakresie realnej obawy matactwa procesowego ze strony podejrzanego. Przesłanką przemawiającą za koniecznością stosowania środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania jest realna obawa matactwa, na którą powoływał się poprzednio Sąd Apelacyjny w Katowicach, przedłużając tymczasowe aresztowanie i wprost wskazując, że obawa matactwa procesowego ze strony Włodzimierza K. jest niezwykle silna, gdyż doszło już do podjęcia przez niego działań noszących znamiona utrudniania śledztwa” – napisano.
We wrześniu br. Sąd Apelacyjny w Katowicach przedłużył Karpińskiemu areszt do 24 listopada. W piątek PK przesłała do sądu wniosek o kolejne przedłużenie aresztowania podejrzanego – sąd miał go rozpoznawać w najbliższy poniedziałek.
Karpiński kandydował w 2019 r. w wyborach do PE z listy Koalicji Europejskiej. Nie zdobył jednak mandatu europosła. Posłem PE z tej listy został Krzysztof Hetman, który właśnie zdobył mandat do polskiego Sejmu. Do PE za Hetmana trafić powinna Joanna Mucha, lecz ona także została wybrana na posła do polskiego parlamentu. Następny w kolejności do mandatu europosła byłby Riad Haidar, polityk zmarł jednak w maju br. Ostatecznie mandat europosła przypada więc kolejnemu kandydatowi – właśnie Karpińskiemu.
Były minister został zatrzymany 27 lutego br. na polecenie śląskiego wydziału Prokuratury Krajowej. Wcześniej w tym samym śledztwie zatrzymano b. szefa Pracodawców RP Rafała Baniaka pełniącego w latach 2011-2015 funkcję wiceministra Skarbu Państwa, który również po usłyszeniu zarzutów na wniosek prokuratora został aresztowany (obaj zgodzili się na podawanie nazwisk).
Karpińskiemu przedstawiono popełniony wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami, w tym z Baniakiem, zarzut korupcyjny polegający na żądaniu od prezesa jednej ze spółek korzyści majątkowej w wysokości 2,5 proc. wartości zamówień publicznych uzyskiwanych od Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Warszawie w zamian za zmianę specyfikacji istotnych warunków zamówień publicznych.
Jak podaje prokuratura, wartość zamówień wyniosła prawie 600 mln zł. Zarzuty obejmują przyjęcie przez Karpińskiego kwoty prawie 5 mln zł. Według ustaleń śledztwa czyny korupcyjne miały miejsce od kwietnia 2020 do grudnia 2022 r. w Warszawie. Karpiński był wtedy prezesem Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Mieście Stołecznym Warszawie, a następnie sekretarzem Miasta Warszawy.(PAP)

 

mab/ kon/ mas/ jann/

Wypadek kolejki CTA. Są ranni

0

Co najmniej 23 osoby zostały ranne w wypadku kolejki CTA – podał departament straży pożarnej Chicago. Stan trzech z nich jest krytyczny.

 

Do wypadku doszło w czwartek około 10:39 rano przy 7500 North Paulina Street na linii żółtej między Evanston a Rogers Park. Pociąg zderzył się z urządzeniami kolejowymi na Howard Rail Yard. Kursy pociągów Yellow i Purple Line zostały tymczasowo zawieszone. CTA odłączyło zasilanie linii Red i Purple.

BK

Flaga Palestyny trzepocze nad miastem w Massachusetts. Społeczność żydowska oburzona!

0

Miasto North Andover zgodziło się na wywieszenie flagi Organizacji Wyzwolenia Palestyny na miejskim maszcie – tuż pod flagą USA. Flaga ma pozostać tam na 30 dni, o co wnioskowała studentka college’u z Massachusetts, wspierająca ludność palestyńską, uwięzioną w Strefie Gazy. Wcześniej na tym samym maszcie zawisła flaga Izraela. Był to gest solidarności z tym państwem po ataku Hamasu z 7 października.

Lokalna społeczność żydowska jest głęboko zbulwersowana faktem wywieszenia na miejskim maszcie w North Andover Town Common palestyńskiej flagi. Marc Freedman przewodniczący Kongregacji Ahavat Olam w North Andover, powiedział, że po ataku z 7 października flaga jest teraz „symbolem antysemityzmu”.

„To symbol eliminacji całej populacji żydowskiej” – stwierdził Freedman.

Urzędnicy miejscy zatwierdzili zezwolenie na wywieszenie palestyńskiej flagi na North Andover Town Common w poniedziałek. Petycję o wywieszenie flagi Organizacji Wyzwolenia Palestyny złożyła studentka

Miasto North Andover zgodziło się na wywieszenie flagi Organizacji Wyzwolenia Palestyny na miejskim maszcie – tuż pod flagą USA. Flaga ma pozostać tam na 30 dni, o co wnioskowała studentka college’u z Massachusetts, wspierająca ludność palestyńską, uwięzioną w Strefie Gazy. Wcześniej na tym samym maszcie zawisła flaga Izraela. Był to gest solidarności z tym państwem po ataku Hamasu z 7 października.

Lokalna społeczność żydowska jest głęboko zbulwersowana faktem wywieszenia na miejskim maszcie w North Andover Town Common palestyńskiej flagi. Marc Freedman przewodniczący Kongregacji Ahavat Olam w North Andover, powiedział, że po ataku z 7 października flaga jest teraz „symbolem antysemityzmu”.

„To symbol eliminacji całej populacji żydowskiej” – stwierdził Freedman.

Urzędnicy miejscy zatwierdzili zezwolenie na wywieszenie palestyńskiej flagi na North Andover Town Common w poniedziałek. Petycję o wywieszenie flagi Organizacji Wyzwolenia Palestyny złożyła studentka college’u Selma Khayal.

„North Andover to niezwykle wygodne, przyjazne i gościnne miasto. Nie jest antysemickie, mamy wspaniałą policję, która zapewnia nam bezpieczeństwo. Ale ludzie, ci wybrani członkowie zarządu po prostu więdli pod presją i szczerze mówiąc, już podjęli decyzję, by powiedzieć „tak, ta flaga idzie w górę”, zanim jeszcze wysłuchano publicznego komentarza” – dodał Freedman.

„Nikt nie powinien protestować przeciwko cudzej fladze. Żyjemy w wolnym kraju, to nasze prawo wynikające z pierwszej poprawki” – stwierdziła z kolei siostra Selmy Khayal, która wyszła z inicjatywą wywieszenia flagi. „Nie pozwolimy nikomu nam tego odebrać i sami nie chcemy tego odbierać nikomu innemu” – mówiła dla NBC Boston.

Red. JŁ

(Źródło: Fox News, NBC Boston)

 

Gubernator J.B. Pritzker: Władze Illinois aktywniej włączą się w pomoc Chicago w kryzysie migracyjnym

0

Illinois przeznaczy kolejne 160 milionów dolarów w ramach pilnych wysiłków na rzecz opieki nad migrantami przybyłymi do Chicago – poinformował podczas konferencji prasowej gubernator J.B. Pritzker. Podał, że od sierpnia ubiegłego roku do Chicago przybyło do czwartku włącznie ponad 21 200 osób ubiegających się o azyl (choć media wcześniej podawały liczbę 25 tysięcy).

 

Gubernator zaznaczył, że ludzie ci narażeni są na niebezpieczeństwo w związku ze zbliżającą się zimą, tym bardziej że wielu migrantów koczuje w namiotach przed posterunkami policji. Zapowiedź Pritzkera, który wykorzysta fundusze już przyznane przez Zgromadzenie Ogólne Illinois dla Departamentu Usług Społecznych, pojawia się po miesiącach błagań ze strony władz Chicago, aby gubernator i urzędnicy stanowi aktywniej włączyli się w rozwiązanie kryzysu humanitarnego w związku z masowym napływem migrantów.

„Ponieważ rząd federalny nie chce działać, Illinois nie ma innego wyjścia, jak tylko podjąć to wyzwanie, ponieważ stawką jest ludzkie życie” – powiedział Pritzker. Skrytykował jednocześnie Kongres USA za „porzucenie” odpowiedzialności wobec migrantów co gubernator uznał za przejaw walki politycznej. „Wszystko, co możemy zrobić, to musimy zrobić” – powiedział Pritzker.

Plan nakreślony przez urzędników stanowych przewiduje przeznaczenie 65 milionów dolarów na budowę tymczasowego schroniska, które mogłoby pomieścić część z ponad 2400 imigrantów pozostających wciąż na posterunkach policji w całym mieście i na międzynarodowym lotnisku O’Hare. Pritzker nie ujawnił gdzie takie schronisko miałoby powstać.

Kolejne 65 milionów dolarów zostanie przeznaczone na pomoc prawną prawie 12 300 migrantom, którzy przebywają w kraju legalnie po złożeniu wniosku o azyl. Pieniądze te trafią też na ich starania o pozwolenie na pracę i na pomoc w znalezieniu stałego zamieszkania. Pozostałe 30 milionów dolarów zostanie wykorzystane na utworzenie centrum przyjmowania migrantów, którzy przybywają do Chicago.

Illinois przeznaczyło już w sumie 478 milionów dolarów na opiekę nad migrantami.

 

BK

Zarzuty dla sprawców podwójnego carjackings. Ofiarą padła rodzina z Chicago

0

Zarzuty w związku z kradzieżą samochodu postawiono dwóm mężczyznom – poinformowała prokuratura powiatu Cook. Celem sprawców carjackings była po raz drugi w ciągu niespełna dwóch tygodni rodzina w chicagowskiej dzielnicy Beverly.

 

Atak zarejestrowały kamery monitoringu. 20-letni Damarri Conner i 26-letni Kenneth Merritt zostali oskarżeni o przestępstwo polegające na porwaniu pojazdu z użyciem broni palnej oraz dwóch przestępstw polegających na napadzie z użyciem broni palnej. Mężczyzn aresztowano we wtorek. Obaj są mieszkańcami Chicago. Conner został również oskarżony o trzy wykroczenia polegające na stawianiu oporu i utrudnianiu pracy funkcjonariuszowi policji.

Do brutalnego ataku po raz pierwszy doszło zaledwie kilka kroków od drzwi rodziny na South Pleasant Avenue w czwartek 2 listopada. Dwóch uzbrojonych, wspomnianych napastników podbiegło do Michele Pettiford i jej 12-letniej córki, które właśnie wjechały do garażu na tyłach domu w Beverly.

Według policji, mężczyźni grozili kobiecie bronią a następnie przewrócili ją na ziemię, po czym zażądali kluczyków do auta. 46-letni mąż kobiety wyszedł z domu. Jednak złodzieje zdążyli odjechać samochodem rodziny. Ukradli też tzw. FOB do obu samochodów rodziny. We wtorek rano przyszli po drugi samochód. Policji udało się go zlokalizować tego samego dnia.

Dziś odbędzie się rozprawa wstępna podczas której sąd zdecyduje o ewentualnym zwolnieniu przedprocesowym oskarżonych mężczyzn.

 

BK

Przed świętami celnicy rekwirują coraz więcej podrobionych towarów

0

Wydział federalnej Służby Celnej i Ochrony Granic w Chicago ostrzega przed zalewającymi rynek podróbkami, z których tysiące zostały już skonfiskowane. Wzrost ich przemytu to efekt zbliżającego się okresu świątecznego – twierdzą celnicy.

 

Agencja ochrony granic podała, że w tym roku przechwycono już fałszywe akcesoria o wartości 14,6 mln dolarów. Zarazem zwraca uwagę, że napływ podróbek stanowi poważne zagrożenie dla amerykańskiej gospodarki i dla klientów, którzy mogą zostać oszukani.

Celnicy wśród podrobionych towarów przechwycili między innymi fałszywe pierścionki z brylantami i zegarki Rolex, a także kosmetyki i buty.

„Niektóre z tych przedmiotów mogą dostać się do sklepów, aby przynieść korzyści międzynarodowej organizacji przestępczej i znamy kilka przypadków, w których zysk ze sprzedaży podrobionych przedmiotów został przeznaczony na wsparcie celów terrorystycznych” – powiedział Tim Borden, z chicagowskiego wydziału służby celnej. Zapewnił, że wszystkie przesyłki są dokładnie kontrolowane w sortowni lotniska O’Hare.

 

BK

Robert Crimo Jr. rozpoczął odsiadywanie wyroku. W sądzie pojawił się w koszulce z wymownym napisem

0

Ojciec sprawcy masakry z parady 4 lipca 2022 roku w Highland Park w Illinois zgłosił się w środę do aresztu. W ubiegłym tygodniu Robert Crimo Jr. został skazany na 60 dni więzienia.

 

Mężczyzna przybył do sądu powiatu Lake ubrany w białą koszulkę z dużym czarnym napisem „Jestem politycznym pionkiem”. Z tyłu widniał napis: „PRAWA, FAKTY, RZECZYWISTOŚĆ”.

Odwrócił ją na lewą stronę przed wejściem do sali sądowej, ale sędzia zagroził, że zatrzyma go za obrazę sądu, jeśli ponownie naruszy zasady – powiedział prawnik Crimo Jr. który zaznaczył, że nie wie, co oznacza koszulka jego klienta.

Robert Crimo Jr. przyznał się w ubiegłym tygodniu przed sądem w Waukegan do siedmiu wykroczeń związanych z lekkomyślnym zachowaniem w związku ze sponsorowaniem swojego nieletniego syna na broń palną trzy lata przed masakrą. Ojciec zrobił to choć jego syn groził przemocą. 6 listopada sędzia George Strickland skazał Crimo Jr. na 60 dni więzienia, dwa lata nadzoru kuratorskiego i 100 godzin prac społecznych. Sędzia nakazał też mężczyźnie oddanie licencji na broń i amunicję oraz zakazał mu sponsorowania wniosków o broń palną dla nieletnich.

Przypomnijmy: Robert Crimo Jr. został oskarżony o siedem przestępstw związanych z lekkomyślnym zachowaniem – po jednym za każdą osobę, o której zabicie oskarżony jest jego syn, Robert Crimo III.

 

BK

Ranking najlepszych lotnisk w USA. Są wśród nich dwa z Chicago

0

Chicagowskie lotniska znalazły się w gronie najlepszych w Stanach Zjednoczonych. Ranking opublikował Wall Street Journal.

 

Na dwadzieścia największych portów lotniczych O’Hare uplasowano na miejscu 11. Z kolei drugie lotnisko z Wietrznego Miasta, Midway w kategorii średnich wśród trzydziestu portów znalazło się na miejscu 16.

Za najlepsze duże lotnisko uznano Phoenix’s Sky Harbor, na drugim miejscu jest port w Minneapolis a na trzecim w Los Angeles. Z kolei na pierwszym miejscu najlepszych małych lotnisk w kraju jest San José Mineta International Airport w Kalifornii.

 

BK

Dom bez pozwolenia na budowę – najnowsze przepisy w 2023 roku

0

Od 2022 roku można w Polsce postawić dom o powierzchni do 70 m2 bez konieczności uzyskania pozwolenia na budowę. Jest to korzystne rozwiązanie dla osób, które marzą o własnej nieruchomości, a chcą ograniczyć niezbędne formalności do minimum. Nowelizacja przepisów w 2023 przewiduje dodatkowe zniesienie ograniczeń. Dowiedz się, jaki dom zbudujesz bez pozwolenia.

Jaki dom można obecnie wybudować bez pozwolenia?

Od 2022 roku domy o powierzchni do 70 m2 nie wymagają pozwolenia na budowę. To duże ułatwienie dla osób, które chcą postawić taki budynek bez dodatkowych kosztów oraz formalności. Znacząco przyspiesza to cały proces i pozwala cieszyć się wymarzoną nieruchomością w zdecydowanie krótszym czasie.

Dzięki nowelizacji przyjętej 29 marca 2023 roku przez rząd już niedługo będzie to dotyczyło także domów o powierzchni większej niż 70 m2. Aby rozpocząć budowę, wystarczy przesłanie do urzędu gminy zgłoszenia oraz zawiadomienie nadzoru budowlanego o terminie, w którym rozpoczną się prace.

Uproszczone zasady zwalniające z konieczności uzyskania pozwolenia na budowę dotyczą budynków:

  • jednorodzinnych wolnostojących,
  • przeznaczonych wyłącznie na własne cele mieszkaniowe,
  • o maksymalnie dwóch kondygnacjach,
  • których obszar oddziaływania nie wykracza poza granice działki.

Znowelizowane przepisy określają jednak wymóg ustanowienia kierownika budowy oraz prowadzenia dziennika robót. Od 27 stycznia 2023 roku jest on dostępny w wersji elektronicznej. Można uzyskać do niego dostęp przez stronę Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego. Wybór takiej formy prowadzenia dziennika jest obecnie dobrowolny. Trzeba mieć na uwadze to, że papierowe wersje będą w użyciu wyłącznie do końca 2029 roku.

Brak konieczności oczekiwania na wydanie pozwolenia znacząco przyspieszy wszystkie prace i pozwoli je rozpocząć właściwie od razu po przesłaniu zgłoszenia. Przepisy te nie weszły jednak jeszcze w życie, dlatego trzeba na bieżąco śledzić informacje rządowe.

Zgłoszenie budowy domu – jakie dokumenty są potrzebne?

Do zgłoszenia budowy domu niezbędne jest dołączenie określonych dokumentów. Jest to m.in. wspomniany już dziennik budowy, a także projekt budowlano-techniczny oraz decyzja o warunkach zabudowy, jeśli na danym obszarze nie obowiązuje Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego. Nowe przepisy zakładają także, że organy administracji architektoniczno-budowlanej nie będą miały prawa wniesienia sprzeciwu do takiego zgłoszenia.

Budowa domu bez pozwolenia wiąże się z dużymi kosztami, dlatego większość inwestorów decyduje się na zaciągnięcie kredytu na ten cel. Jest on oferowany przez wszystkie większe banki działające na rynku. Poszczególne propozycje różnią się od siebie kosztami oraz dokładnymi warunkami. Najlepsze kredyty mieszkaniowe charakteryzują się przede wszystkim dostępnością oraz przejrzystymi zasadami ich udzielania oraz spłaty. Zanim wybierzesz konkretny kredyt, porównaj jego koszty z innymi propozycjami, co pomoże Ci podjąć najlepszą możliwą decyzję.

Budowa domu bez pozwolenia – co warto wiedzieć na ten temat?

Znajdź najkorzystniejszy kredyt hipoteczny na dom bez pozwolenia na finanse.rankomat.pl i rozpocznij budowę swojej wymarzonej nieruchomości. W tym celu musisz kupić gotowy projekt lub pobrać go z darmowej bazy Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego. Zawiera ona sporo propozycji, dlatego każdy może znaleźć taką, która jest najlepiej dopasowana do indywidualnych potrzeb.

Obecnie baza ta zawiera projekty domów o powierzchni do 70 m2, ale w związku z nowelizacją przepisów mają się w niej stopniowo pojawiać także propozycje większych budynków. Skorzystanie z darmowego projektu to świetne rozwiązanie dla każdego, kto chce maksymalnie ograniczyć koszty inwestycji.

Po zakończeniu prac budowlanych najczęściej wystarczy dokonać zgłoszenia zakończenia budowy w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego. Powinien to zrobić kierownik budowy. Niezbędne jest także dołączenie wszystkich wymaganych dokumentów. Po dokonaniu zgłoszenia trzeba odczekać 14 dni na ewentualny sprzeciw ze strony urzędu. Jednak, jeśli wszystkie warunki dotyczące budynku bez pozwolenia zostały spełnione, to nie trzeba się tego obawiać. Po upływie dwóch tygodni można rozpocząć użytkowanie budynku.

W większości przypadków zgłoszenie zakończenia budowy jest wystarczające. Niekiedy trzeba jednak uzyskać decyzję o pozwoleniu na użytkowanie. Dotyczy to jednak wyłącznie w przypadku, gdy budynek ma być użytkowany jeszcze przed zakończeniem prac budowlanych lub, gdy właściciel sam wystąpił o taki dokument.

Budowa domu bez pozwolenia to świetne rozwiązanie dla każdego, kto marzy o własnym lokum. Wejście w życie przepisów pozwalających postawić budynek większy niż 70 m2 z pewnością wpłynie na dużą popularność takiej opcji. Zmniejszenie liczby formalności pozwala skrócić czas inwestycji i zdecydowanie szybciej cieszyć się własnym domem. Dużą zaletą jest także możliwość skorzystania z bazy darmowych projektów, które cieszą się sporym zainteresowaniem.

Nie żyje mężczyzna napadnięty w śródmieściu Chicago

0

47-latek został śmiertelnie pobity w pobliżu House of Blues w dzielnicy River North. Z ustaleń chicagowskiej policji wynika, że w środę około 11:30 przed północą dwóch napastników przy 300 North Dearborn Street podeszło do mężczyzny i domagali się pieniędzy.

 

Jeden z osobników uderzył 47-latka w głowę, powalając go na ziemię. Policja znalazła nieprzytomnego mężczyznę na chodniku. Zabrano go do Northwestern Memorial Hospital, gdzie lekarze stwierdzili zgon.

Policja poszukuje napastników. W sprawie dochodzenie prowadzi detektyw z trzeciego okręgu.

 

BK

60 dni w schroniskach i mandaty dla firm przywożących migrantów do Chicago

0

Burmistrz Chicago Brandon Johnson ogłosił nowy plan w związku z kryzysem migracyjnym. Przewidziano w nim między innymi limit 60 dni na przebywanie w miejskich schroniskach dla azylantów.

 

Burmistrz przedstawił plan podczas środowego głosowania na forum Rady Miasta nad projektem nowego budżetu opiewającego na prawie 17 miliardów dolarów. Nie przewiduje on podwyżek podatków od nieruchomości, ale zwiększa wydatki na policję i przeznacza 150 milionów dolarów na osoby ubiegające się o azyl. Za projektem budżetu głosowało 41 radnych a 8 było przeciw.

Johnson powiedział, że nowy plan da migrantom 60-dniowy limit w schroniskach prowadzonych przez miasto i że będzie specjalny punkt tzw. wejścia dla osób ubiegających się o azyl. Burmistrz zaznaczył, że jest to część przyspieszonego planu mającego umożliwić migrantom ubieganie się o pracę, opuszczenie schronisk i znalezienie stałego miejsca zamieszkania.

Johnson powiedział również, że już od tego weekendu firmy autobusowe, które przywożą migrantów i lekceważą przepisy miejskie, będą się musiały liczyć z mandatami i grzywnami.

Kryzys migracyjny w Chicago rozpoczął się pod koniec lata ubiegłego roku. Pierwszy autobus z migrantami przysyłanymi głównie przez władze Teksasu przyjechał do Wietrznego Miasta 31 sierpnia 2022 roku. Od tego czasu do naszego miasta przyjechało blisko 25 tysięcy migrantów w większości z Wenezueli.

 

BK

Eliminacje ME 2024: Polscy piłkarze nie przegrali u siebie w kwalifikacjach Euro od 2006 roku. Tymczasem Czechy liczą na awans i… premię od UEFA

0

Polscy piłkarze w piątkowym meczu z Czechami w Warszawie w eliminacjach Euro 2024 staną przed zadaniem uratowania niewielkich szans na awans, ale mają za sobą korzystną statystykę. Nie przegrali u siebie w kwalifikacjach ME od września 2006 roku, gdy ulegli Finlandii 1:3.

Od tego czasu biało-czerwoni rozegrali 19 meczów w eliminacjach mistrzostw Europy – 15 z nich wygrali i cztery zremisowali.
Sytuacja kadry Michała Probierza przed ostatnim dla niej meczem w grupie E w kwalifikacjach Euro 2024 jest trudna. Polacy zajmują trzecie miejsce z dorobkiem 10 punktów w siedmiu spotkaniach, a rozegrali jedno więcej od najgroźniejszych rywali – Albanii (13 pkt), Czech (11) i Mołdawii (9).
Bezpośredni awans wywalczą dwa zespoły. Piłkarze Probierza, oprócz pokonania Czechów, muszą także liczyć na korzystne wyniki w innych meczach. W razie niepowodzenia wystąpią w marcowych barażach.
Tegoroczne występy reprezentacji Polski, którą do września prowadził Portugalczyk Fernando Santos, nie napawają optymizmem. Co innego jednak statystyki i historia.
Ostatniej porażki w roli gospodarza w eliminacjach mistrzostw Europy biało-czerwoni doznali bowiem ponad 17 lat temu. 2 września 2006 roku przegrali w Bydgoszczy z Finlandią 1:3.
Dla Polaków był to pierwszy mecz kwalifikacji Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii. Kadrę prowadził wówczas Holender Leo Beenhakker (w sierpniu 2006 roku w debiucie uległ w towarzyskim meczu Danii 0:2).
Po porażce z Finlandią spadła na niego lawina krytyki, ale doświadczony selekcjoner szybko odmienił polski zespół. Do końca eliminacji w grupie nie przegrał żadnego meczu w roli gospodarza, choć było aż siedmiu rywali. Oprócz Finlandii również Portugalia, Serbia, Belgia, Azerbejdżan, Armenia i Kazachstan.
Wkrótce zremisował w Warszawie z Serbią 1:1, a pozostałe mecze u siebie wygrał. Do historii polskiego futbolu przeszło zwycięstwo nad Portugalią 2:1 w Chorzowie 11 października 2006 roku.
Na wyjazdach biało-czerwoni też spisywali się dobrze, ulegli tylko Armenii 0:1. Łącznie zdobyli 28 punktów i razem z Portugalią (27) wywalczyli awans.
W kolejnych kwalifikacjach mistrzostw Starego Kontynentu Polska nie musiała uczestniczyć, ponieważ była współgospodarzem turnieju, z Ukrainą.
Następne eliminacje – do Euro 2016 we Francji – biało-czerwoni rozgrywali pod wodzą Adama Nawałki i spisali się znakomicie. Nie przegrali u siebie żadnego meczu, m.in. pokonując w Warszawie ówczesnych mistrzów świata Niemców 2:0.
Ponadto dali popis skuteczności w potyczkach u siebie z Gibraltarem (8:1) i Gruzją (4:0). Pokonali też Irlandię 2:1 (w ostatnim meczu), a kłopoty mieli jedynie ze Szkocją, remisując w Warszawie 2:2, dzięki wyrównującej bramce Arkadiusza Milika w 76. minucie.
Ostatecznie podopieczni Nawałki zajęli drugie miejsce w grupie (21 pkt), tuż za Niemcami (22), z którymi przegrali na wyjeździe 1:3. Oba zespoły wywalczyły pewny awans.
W eliminacjach kolejnych mistrzostw Europy reprezentacja Polski była prowadzona przez Jerzego Brzęczka i tę fazę przeszła jak burza.
U siebie biało-czerwoni zanotowali cztery wygrane (z Macedonią Północną 2:0, Izraelem 4:0, Łotwą 2:0 i ze Słowenią 3:2) oraz remis 0:0 z Austrią. Na wyjeździe ulegli tylko Słowenii 0:2, pozostałe cztery mecze na obcych boiskach wygrali i z dorobkiem 25 punktów okazali się zdecydowanie najlepsi.
Turniej finałowy został jednak opóźniony o 12 miesięcy z powodu pandemii. Odbył się w 2021 roku, a kadrę narodową prowadził już wówczas Portugalczyk Paulo Sousa.
Eliminacje Euro 2024 reprezentacja Polski rozpoczęła pod wodzą innego z Portugalczyków Fernando Santosa, który zastąpił Czesława Michniewicza. Na wyjazdach biało-czerwoni spisywali się fatalnie, przegrali z Czechami 1:3, Mołdawią 2:3 i Albanią 0:2, a pokonali jedynie Wyspy Owcze 2:0 w październikowym debiucie Probierza.
Lepiej Polakom szło w Warszawie, gdzie wygrali z Albanią 1:0 i Wyspami Owczymi 2:0 oraz zremisowali z Mołdawią 1:1.
Przed meczem z Czechami mają tylko matematyczne szanse na awans, ale w piątkowej konfrontacji na PGE Narodowym – jeżeli brać pod uwagę 19 kolejnych spotkań bez porażki w eliminacjach Euro od września 2006 – nie stoją na straconej pozycji. (PAP)

 


 

Od podziału federacji czescy piłkarze wystąpili we wszystkich siedmiu turniejach finałowych mistrzostw Europy. Liczą, że w piątek, po meczu z Polską, a ostatecznie w poniedziałek cieszyć się będą z kolejnego awansu. Duże znaczenie ma też premia od UEFA, która wyniesie ok. 10 milionów euro.

Czeska ekipa od środowego wieczora jest już w Warszawie. W czwartek zapozna się z murawą PGE Narodowego w czasie oficjalnego treningu.
Drużyna trenera Jaroslava Silhavy’ego z 11 punktami jest na drugim miejscu w tabeli grupy E, za Albanią – 13, a przed mającą rozegrany jeden mecz więcej Polską, która zgromadziła 10. Awans do Euro 2024 zapewni Czechom wygrana w Polsce, o ile trzy godziny wcześniej czwarta w tabeli Mołdawia (9 pkt) nie pokona lidera. Niezależnie od innych rozstrzygnięć, kwalifikację dadzą im trzy punkty w poniedziałkowym starciu z Mołdawią w Ołomuńcu, ale może się okazać, że premiować ich będą nawet dwa remisy.
Biało-czerwoni muszą liczyć nie tylko na siebie i zwycięstwo nad Czechami, ale i korzystne dla nich rozstrzygnięcia w innych spotkaniach.
Od czasu podziału federacji na czeską i słowacką reprezentacja Czech przeszła wszystkie siedem europejskich kwalifikacji i może po raz ósmy z rzędu uczestniczyć w mistrzostwach kontynentu. Awans do przyszłorocznego turnieju w Niemczech jest ważny także z finansowego punktu widzenia, bo za udział w fazie grupowej na konto związku trafi ok. 10 mln euro, co będzie znaczącym wzmocnieniem budżetu.
„Awans to oczywiście nasz jedyny cel i wierzę, że nam się to uda. Nie chcę spekulować, czy w Polsce wystarczy nam remis, a potem także remis z Mołdawią. Takie założenia, spekulacje, plany nie mają sensu i żadnego uzasadnienia. Na razie myślimy tylko o meczu w Warszawie i fajnie byłoby wracać do kraju mając pewność, że jedziemy na mistrzostwa Europy” – powiedział trener Silhavy.
Jak wskazał, zdaje sobie sprawę z różnych kłopotów i perturbacji Polaków, ale…
„To wciąż bardzo dobry zespół, ze świetnymi graczami. No i stadion będzie pełny, a to duży atut Polaków. Na pewno nie będzie łatwo, ale jesteśmy zdeterminowani i gotowi” – dodał 62-letni szkoleniowiec.
Silhavy przeżywał trudne chwile po październikowym dwumeczu, a zwłaszcza porażce 0:3 w Albanii. Jego pozycja była zagrożona, ale piłkarska centrala nie zdecydowała się na zmianę przed dwoma decydującymi spotkaniami kwalifikacji, choć zmodyfikowała jego kontrakt i wkrótce podejmie decyzję w sprawie dalszej współpracy.
Czeska drużyna wygrała cztery z pięciu ostatnich meczów z Polską. W marcu, na inaugurację eliminacji, zwyciężyła w Pradze 3:1, zdobywając dwa gole w pierwszych trzech minutach. Od tego czasu zmienił już się trener biało-czerwonych – we wrześniu Michał Probierz zastąpił Portugalczyka Fernando Santosa.
„Choćby z tego względu czeka nas inny mecz niż ten w Pradze. Nowy trener to zawsze nowy sposób gry, jacyś nowi piłkarze, którzy już się pojawili w składzie. Może są mniej znani niż ich poprzednicy, ale to nie znaczy, że będzie nam łatwiej, bo będą chcieli się pokazać przed nowym selekcjonerem. Ale zdajemy sobie sprawę, że trzy punkty wywalczone w Warszawie mogą być na wagę złota” – przyznał napastnik Jan Kuchta, który w pierwszej potyczce obu zespołów zdobył gola.
Rywale biało-czerwonych nie ukrywają, że najbardziej obawiają się wracającego do kadry po kontuzji Roberta Lewandowskiego. Przypominają jednak, że w pięciu występach przeciw nim nie zdobył żadnego ze swoich 81 goli w reprezentacji.
Mecz na PGE Narodowym rozpocznie się w piątek o godz. 20.45. Według czeskich źródeł, na widowni zasiądzie ok. dwóch tysięcy kibiców gości, których część przyjedzie do Warszawy specjalnym pociągiem.(PAP)
pp/ cegl/

Trzęsienie ziemi na południu Illinois

0

Mieszkańcy południowego Illinois, którzy w środę rano odczuli coś dziwnego nie mylili się. W tym rejonie naszego stanu wystąpiło trzęsienie ziemi o sile 3,6.

 

Wstrząsy odnotowano na południowy wschód od miejscowości Standard. Według amerykańskiego centrum geologicznego trzęsienie ziemi wystąpiło na głębokości 4,6 kilometra.

Było to najsilniejsze trzęsienie ziemi, jakie w Illinois zarejestrowano od września 2017 r., kiedy to trzęsienie ziemi o sile 3,8 wystąpiło w pobliżu Bellmont. Najsilniejsze trzęsienie ziemi w Illinois potwierdzono jednak w listopadzie 1968 r., kiedy to w pobliżu Norris City pojawiły się wstrząsy o magnitudzie 5,3.

W sumie w rejonie Chicago odnotowano tylko osiem trzęsień ziemi.

Coraz więcej holenderskich gmin decyduje się na wprowadzenie zakazu reklamy mięsa z powodu jego wpływu na klimat

0

Coraz więcej holenderskich gmin decyduje się na wprowadzenie zakazu reklamy mięsa, co argumentuje jego wpływem na klimat. Po Amsterdamie i Zwolle na początku tego tygodnia taką decyzję podjęła rada miejska w Utrechcie. Zakaz reklamy mięsa w wiatach przystankowych i na bilbordach wejdzie w życie od nowego roku.

Samorząd nadmorskiej miejscowości Bloemendaal poszedł jeszcze dalej. Pod koniec października urząd miasta ogłosił, że zakazuje umieszczania reklam mięsa, nabiału i produktów wykorzystujących paliwa kopalne jako źródło energii.
Pierwszym miastem w Holandii, które zakazało reklamowania mięsa na nośnikach reklamowych był Haarlem w centralnej części kraju. Radni zdecydowali o tym we wrześniu ubiegłego roku. Jak komentowały wówczas media, była to pierwsza gmina na świecie, która wprowadziła takie przepisy.
Samorząd podjął decyzję na wniosek partii Zielonych (GroenLinks). „Produkcja mięsa jest bardzo szkodliwa dla klimatu, więc nie chcemy zachęcać ludzi do dokonywania wyborów, które są złe dla środowiska” – argumentował radny tego ugrupowania Ziggy Klazes.
Z Amsterdamu Andrzej Pawluszek (PAP)

apa/ adj/

Rosja/ Żołnierz pobił sąsiadów. Wcześniej prowadził lekcje postaw patriotycznych w szkole i przedszkolu

0

W Atkarsku w południowej Rosji walczący na Ukrainie żołnierz, który przyjechał z frontu na urlop prowadził w szkole i przedszkolu „Lekcję odwagi”, a potem dotkliwie pobił kilkoro swoich sąsiadów; to kolejny tego typu przypadek w Rosji – napisał w czwartek portal Radia Swoboda.

13 listopada Dmitrij Kiriuchin przyjechał na urlop z wojny do rodzinnego Atkarska w obwodzie saratowskim na południowym wschodzie eruopejskiej części Rosji. Następnego dnia odwiedził szkołę i przedszkole, gdzie opowiedział dzieciom o swoim udziale w działaniach wojennych. „Dzieci zobaczyły, że w pobliżu żyją prawdziwi bohaterowie, że odwaga, waleczność, miłość do ojczyzny – to cechy patrioty i prawdziwego obywatela Rosji” – informowała lokalna administracja, cytowana przez Radio Swoboda.
Tego samego wieczoru Kiriuchin zaatakował na podwórku bloku przy ulicy Sowieckiej, w którym mieszka, swojego sąsiada. „Wysiadł z samochodu, podszedł do wejścia, zaczął bić mężczyznę, a następnie jego żonę, która zareagowała na wołanie o pomoc. Kiedy ofiara straciła przytomność od silnych ciosów, żona napastnika krzyknęła: +Zabiłeś go!+. Odpowiedział: +Mam to w d…+” – relacjonuje portal.
„Po prostu spojrzał na nas i zaczął nas bić. Nie zdawał sobie sprawy, kogo bije, za co go bije” – powiedziała lokalnym mediom poszkodowana Irina, którą przewieziono do szpitala. Tam zdiagnozowano u niej złamanie kości skroniowej głowy. Twarz kobiety była „opuchnięta, a jej oko poczerniało”. „Mąż ma rozbitą głowę, cały jest w siniakach i krwiakach. Doznał ciężkiego szoku i nie może nawet rozmawiać. Oprzytomniał dopiero, gdy zabrali go do domu” – dodała poszkodowana.
Według sąsiadów Kiriuchin był „agresywny i często wygłaszał groźby” jeszcze przed wyjazdem na wojnę, nadużywał alkoholu. Dmitrij przez długi czas pracował w wydziale transportu rosyjskiego MSW, skąd został zwolniony za pijaństwo. Następnie był najemnikiem w Syrii, za co otrzymał odznaczenie państwowe „Za męstwo”. Sąsiedzi obawiają się, że Kiriuchhin wróci na wojnę i nie zostanie ukarany. Ofiara zgłosiła incydent organom.
W rosyjskojęzycznych, niezależnych od władz na Kremlu mediach coraz częściej pojawiają się doniesienia o zabójstwach i pobiciach, których dokonują żołnierze rosyjskiej armii, którzy wrócili z działań wojennych na Ukrainie albo przyjechali na urlop. (PAP)

 

sm/ adj/