Zaledwie około połowy pracowników szpitali z regionu łódzkiego zgłosiła się do szczepień przeciw COVID-19. Z braku zainteresowania termin zapisów kolejny raz przesunięto. Medycy mieli się zapisać na szczepienia w ubiegłym tygodniu, teraz mogą się zastanawiać jeszcze do 28 grudnia.
Najpierw do minionej środy, potem do piątku miały być gotowe listy pracowników tzw. szpitali węzłowych chętnych do szczepień przeciw COVID-19. Personel szpitali węzłowych miał się szczepić jako pierwszy w Polsce. Ale zainteresowanie jest dramatycznie małe. W szpitalu im. Kopernika w Łodzi do piątku chęć szczepień zgłosiło około 60 proc. pracowników. W łódzkiej „Matce Polce” – około 50 proc., z 2 tys. pracowników.
W mniejszych miastach regionu chętnych jest jeszcze mniej. W szpitalu w Radomsku na obecną chwilę 420 z około tysiąca zatrudnionych. Jeszcze gorzej jest w szpitalu im. Kopernika Piotrkowie Trybunalskim. Tam do piątku do godz. 14 zgłosiło się zaledwie 240 osób z liczącej 800 osób załogi szpitala. To mniej niż jedna trzecia pracowników!
Do niedzieli miały być zamknięte listy pozostałych pracowników służby zdrowia: lekarzy POZ, aptekarzy, pielęgniarek, salowych czy administracji medycznej. Ale ze względu na małe zainteresowanie ministerstwo zdrowia w piątek po raz kolejny przedłużyło termin zgłoszeń.
Teraz medycy, bez względu na miejsce pracy, mogą się zgłaszać na szczepienia aż do 28 grudnia. Szczepienia dla medyków są dobrowolne, więc dyrekcje szpitali nie mogą nakłaniać pracowników ani krytykować nieszczepiących się. Ale już dostrzegają problem. Mała liczba szczepiących się oznacza, że koronawirus nadal będzie paraliżował pracę szpitala.
– Nadal będą kwarantanny i zakażenia. Spodziewaliśmy się, że zaszczepi się więcej osób – usłyszeliśmy w jednym ze szpitali. Małe zainteresowanie medyków szczepieniami zapowiada, że zwykłych ludzi zaszczepi się jeszcze mniej, co nie pozwoli osiągnąć tzw. odporności stadnej.
aip