Piłkarska reprezentacja Polski ma już tylko niewielkie szanse na zakwalifikowanie się do ćwierćfinału Ligi Narodów. Biało-czerwoni – bez kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego – zagrają w piątek w Porto z Portugalią i trzy dni później w Warszawie ze Szkocją. Nawet dwa zwycięstwa mogą im nie wystarczyć.
W tabeli grupy 1 najwyższej dywizji prowadzi Portugalia – 10, przed Chorwacją – 7, Polską – 4 i Szkocją – 1. Do ćwierćfinału kwalifikują się dwa najlepsze zespoły, drużynę z trzeciego miejsca czeka baraż o utrzymanie z zespołem z drugiej lokaty dywizji B, a wszystkie ekipy z czwartych pozycji zostaną zdegradowane.
Podopieczni trenera Michała Probierza pierwsi już na pewno nie będą, za to mogą zająć każdą z pozostałych lokat – jednak bez pomocy rywali mogą już tylko co najwyżej utrzymać trzecią. W tym celu muszą w 5. kolejce wywalczyć minimum jeden punkt więcej niż Szkocja, a jeśli to się nie uda – zremisować z tym rywalem trzy dni później, choć przy odpowiednim splocie okoliczności premiować ich może nawet porażka jednym golem. O kolejności w tabeli w przypadku jednakowej liczby punktów decyduje bilans bezpośrednich spotkań.
Ten biało-czerwoni mają gorszy i z Chorwacją (0:1 i 3:3), i – na razie – z Portugalią (1:3). Oznacza to w praktyce, że Polska, aby awansować, musi w dwóch ostatnich kolejkach zdobyć o cztery punkty więcej niż Chorwacja.
Istnieje jeszcze scenariusz, w którym uda się wyprzedzić Portugalię, ale wymaga on wygrania co najmniej dwoma, a w praktyce raczej trzema golami w Porto i pokonania Szkocji, a także porażki Portugalii z Chorwacją w Splicie. Co więcej, gdyby nawet wszystkie te założenia się sprawdziły, jest jeszcze jeden warunek – Chorwacja musi zremisować lub wygrać w Glasgow ze Szkocją. W przeciwnym razie Portugalia, Chorwacja i Polska będą miały po 10 punktów, a bilans bezpośrednich starć w tej „małej tabeli” biało-czerwoni będą mieć najsłabszy.
Pewne jest na razie tylko, że jeśli piłkarze Probierza przegrają w Portugalii, pozostanie im już tylko walka o utrzymanie w najwyższej dywizji. Tak samo będzie, jeśli zremisują w Porto, a Chorwacja nie przegra ze Szkocją.
Jedynymi zespołami, które przed listopadowymi spotkaniami LN już nie muszą snuć takich rozważań, są Niemcy i Hiszpania.
W grupie A3 Niemcy prowadzą z 10 punktami, a za ich plecami są Holandia i Węgry, które zgromadziły po pięć. Niezależnie od wyników meczów z Węgrami oraz Bośnią i Hercegowiną drużyna prowadzona przez selekcjonera Juliana Nagelsmanna będzie co najmniej na drugim miejscu.
Z kolei Hiszpanie są na czele grupy A4 z 10 pkt, a za nimi są reprezentacje Danii – 7, Serbii – 4 i Szwajcarii – 1. Nawet porażki z Danią i Szwajcarią nie pozbawiłyby mistrzów Europy przynajmniej drugiej lokaty.
Niewiele brakuje do rozstrzygnięć w grupie A2. Prowadzą Włochy – 10 pkt, przed Francją – 9, Belgią – 4 i Izraelem – 0. Trzecie „Czerwone Diabły” mogą jeszcze teoretycznie wskoczyć przed jednego z wyżej sklasyfikowanych rywali, ale do tego celu oprócz dwóch zwycięstw – nad Włochami i Izraelem – potrzebują także korzystnych rozstrzygnięć na innych stadionach.
W innych dywizjach także jest o co grać, bo w nich również obowiązuje system awansów i spadków: w dywizji B z pierwszej lokaty awans jest bezpośredni, podobnie jak z ostatniej – spadek. Drużyny z drugich pozycji powalczą w barażu o awans, a te z trzecich – o uniknięcie spadku.
Ciekawie jest w grupie B1, w której wszyscy grają jeszcze o wszystko. W najlepszej sytuacji są Czechy z siedmioma punktami, Gruzja i Albania mają po sześć, a Ukraina – cztery. Wyrównana jest także walka w grupie B4, w której Norwegia, Austria i Słowenia mają po siedem punktów. Z kolei w B2 Grecja – 12 pkt i Anglia – 9 zmierzą się w bezpośrednim pojedynku w Atenach w przedostatniej kolejce.
Wszystkie mecze 5. i 6. kolejki zostaną rozegrane od czwartku do wtorku, natomiast Ćwierćfinały i baraże planowane są na marzec 2025.(PAP)
mm/ pp/