Islandcy kibice tłumnie przybywają do Paryża na dzisiejszy mecz ich reprezentacji z Francją. Pod względem sportowym Niebiescy są faworytami, chociaż prognozy są ostrożne, ale sympatia jest po stronie Islandczyków.
Dla przybyszów z wyspy gejzerów to nieprawdopodobna przygoda – ich kraj po raz pierwszy w historii islandzkiej piłki nożnej zakwalifikował się na Mistrzostwa Euroy i od razu, ku zdumieniu i zachwytowi wszystkich, doszedł do ćwierćfinałów.
Dzisiaj paryskie ulice, przed pubami i barami, szczególnie na Placu Pigalle, przed kabaretem Moulin Rouge, pełne są ludzi – kobiet i mężczyzn ubranych w koszulki w barwach narodowych, granatowe z białym i czerwonym krzyżami. Przybyli także policjanci z Islandii, aby pomagać francuskim kolegom. Ich zdaniem jest to jednak obecność symboliczna, bo atmosfera jest wspaniała, a rywalizacja z kibicami Niebieskich ogranicza się do śpiewów.
Prezydent elekt Islandii Gudni Johannesson będzie obecny na trybunach – ale nie w lożach dla VIP-ów lecz wśród kibiców. Sekret sukcesu Islandczyków ma tkwić w budowie infrastruktury pozwalającej na rozgrywanie meczów piłkarskich także zimą. Na Wyspie jest zaledwie stu piłkarzy zawodowych.
TS/IAR/Marek Brzeziński/Paryż/moc