Demokratyczna gubernator Arizony Katie Hobbs nieoczekiwanie zmienia zdanie w kwestii kryzysu migracyjnego na południowej granicy Stanów Zjednoczonych. Napływ nielegalnych imigrantów dotyka Arizonę w bardzo dużym stopniu. Hobbs zdecydowała się wysłać na pogranicze Gwardię Narodową, a także zażądała od rządu federalnego zwrotu kosztów za walkę z kryzysem.
Poprzedni gubernator Arizony – Doug Ducey – walczył z problemem nielegalnej migracji podobnie radykalnymi metodami, jakich używa gubernator Teksasu Greg Abbott. To jego dziełem był m.in. prowizoryczny mur graniczny z kontenerów morskich.
Jedną z pierwszych decyzji nowej gubernator Arizony było polecenie rozmontowania bariery na granicy z Meksykiem. Czy dziś Hobbs tego żałuje? Nawet jeśli, to próżno oczekiwać, że gubernator się do tego przyzna.
Faktem jest jednak, że zmieniła ostatnio zdanie, np. w kwestii obecności Gwardii Narodowej na granicy jej stanu z Meksykiem. Z woli Hobbs w sektorze Tucson pojawiło się 200 gwardzistów, którzy pomagają w obowiązkach strażnikom granicznym. Hobbs przeznaczyła ponadto 5 milionów dolarów ze stanowej kasy na rozmieszczenie żołnierzy na przejściu granicznym w Lukeville.
To nie wszystko. Na podstawie kosztów, jakie Arizona poniosła dotychczas w ramach walki z kryzsem migracyjnym, Hobbs wystawiła administracji Bidena ogromny rachunek! Gubernator domaga się „zwrotu” z budżetu federalnego w wysokości 512,5 miliona dolarów. Kwota ma odzwierciedlać wydatki, jakie poczyniła Arizona na „transport migrantów, zwalczanie narkotyków i egzekwowanie prawa” pod rządami Bidena.
Red. JŁ