Drugi z dwóch królewskich etapów tegorocznego Giro d’Italia udowodnił to, co wielu podejrzewało już wcześniej. Tom Dumoulin dziś jeździ znacznie lepiej po górach niż podczas Vuelty 2015.
18. etap z Moena do Ortisei/St. Urlich był od początku rozgrywany w mocnym tempie, a rozkład zawodników w ucieczce wskazywał, że wicelider Nairo Quintana (Movistar) będzie atakował. I tak się stało, gdy na przedostatnim podjeździe lider został już bez pomocników. Quintana próbował odjechać, ale nie był to długi i soczysty atak. Dumoulin bez kłopotów skasował tę akcję, a potem zaczęło się czarowanie pierwszej trójki. Skoczył Ilnur Zakarin (Katusha-Alpecin), Thibaut Pinot (FDJ), który nagle odżył. Zachowanie Quintany i Vincenzo Nibalego (Bahrain Merida) było co najmniej dziwne, bo Rosjanin i Francuz nieco do nich odrobili. Z przodu zaś tasowali się uciekinierzy. Na mecie pierwszy zameldował się Tejay Van Garderen (BMC), który dzięki temu uratował swój wyścig. Znów drugi był Mikel Landa (Sky), któremu już drugi raz ktoś wyszedł z koła na kresce. Świetnie po raz kolejny pojechał kolarz polskiej grupy CCC Sprandi Polkowice Jan Hirt, który na mecie był piąty.
Klasyfikacja generalna: 1. Tom Dumoulin, 80:00:48 2. Nairo Quintana +00:31, 3. Vincenzo Nibali +01:12, 4. Thibaut Pinot +01:36, 5. Ilnur Zakarin +01:58
(AIP)