Ciężko ranny mężczyzna uciekł do sąsiadów, którzy wezwali karetkę. Kobieta, czekając na jej przyjazd, pozmywała naczynia i… zaczęła gotować zupę.
– Tydzień wcześniej rozstaliśmy się. Później postanowiliśmy dać sobie szansę, no i stało się – wyjaśniała przed Sądem Okręgowym w Opolu Beata S., gdzie dziś (10 czerwca) ruszył jej proces. Kobieta przebywa w areszcie. Jest w zaawansowanej ciąży. – Żałuję tego. To dla mnie ciężka sytuacja – mówiła płacząc. Dramatyczne wydarzenia, które dla Krzysztofa W. mogły zakończyć się śmiercią, rozegrały się w styczniu tego roku w Namysłowie.
Beata i Krzysztof tworzyli parę, ale – jak mówi oskarżona – był to burzliwy związek. Feralnego dnia wybrali się wspólnie na targowisko. – Kupiliśmy po „setce” wódki i ją wypiliśmy. Później przyjechał do mnie kolega. Wypiliśmy jeszcze po pół litra wódki i po „setce” – wyjaśniała przed sądem oskarżona. Kobieta podejrzewała już wówczas, że może być w ciąży, ale nie miała jeszcze pewności. Krzysztof nie pracował i to było powodem napięć. Tego dnia mieli wspólnie napisać mu CV, ale gdy poprosił Beatę o pomoc, ta odmówiła. To zdenerwowało partnera oskarżonej. Mężczyzna miał też być zazdrosny o rozmowy Beaty przez internet. Zrobiłam sobie jedzenie i poszłam do pokoju. Nóż został na blacie w kuchni – odtwarzała przebieg zdarzeń oskarżona. – Zaczęliśmy się szarpać i bić. Krzysiek pryskał mi w twarz dezodorantem. Uciekłam do kuchni, chwyciłam za nóż, ale chciałam go tylko postraszyć. No i stało się.
Mężczyzna wybiegł z mieszkania krzycząc, że partnerka chciała go zabić. Miał poważną ranę klatki piersiowej. – Zanim przyjechało pogotowie umyłam wszystkie naczynia, w tym ten nóż, i nastawiłam na zupę – mówiła przed sądem Beata S. Kobieta twierdzi, że nie planowała tego, co się stało.
aip