W tym roku po raz pierwszy w historii największe siedliska ludności w Kaliforni – Bay Area i Los Angeles – traciły na populacji równocześnie – w skali dziesiątek tysięcy osób.
Kalifornia, jako całość, straciła 173 000 mieszkańców w roku kończącym się 1 lipca, który obejmował 12 miesięcy pandemii.
Los Angeles Co. jest najbardziej zaludnionym regionem, ale najnowsze dane pokazują, że straciło około 67 500 mieszkańców – ich liczba miała spaść prawie do 10 milionów. Hrabstwa w Bay Area natomiast, które mają około 7,7 miliona mieszkańców, straciły około 64 000.
Przez prawie całe istnienie Kalifornii – licząc od 1850 roku, kiedy stała się jednym ze stanów – wzrost populacji Kalifornii wydawał się być nieograniczony i niezachwiany. W początkowej fazie napływ nowych mieszkańców nastąpił po przystąpieniu do Unii oraz w czasie lokalnej gorączki złota – po odkryciu tego kruszcu u podnóża Sierra Nevada. Kalifornia bogaciła się także po II Wojnie Światowej oraz w czasie boomu technologicznego – od lat 90. Aż do niedawna.
Kilka lat temu rozwój najbogatszego stanu w USA spowolnił. Kalifornijczycy zaczynają migrować w celu znalezienia lepszego miejsca do życia. Spowodowało to, m.in. utratę jednego miejsca w Kongresie przez stan.
Krytycy obwiniają o obecną kondycję Kalifornii przede wszystkim wysokir kosztami życia. Podatki są tam bardzo wysokie, a koszt zakupu domu jednorodzinnego to średni koszt rzędu 800 000 USD. Wraz z cenami nieruchomości, w górę idą także stawki za wynajem. Sprawia to, że w Kalifornii powstał już chałupniczy przemysł, który… pomaga mieszkańcom wydostać się z tego – teoretycznie najmajętniejszego – stanu w Ameryce.
Red. JŁ