W kompleksie nuklearnym Hanford w stanie Waszyngton wybuchł w czwartek alarm ostrzegający przed promieniowaniem. Schronienie szybko musiało znaleźć 350 pracowników.
Syreny alarmowe zawyły w trakcie rozbiórki Plutonium Finishing Plant. Po mniej więcej czterech godzinach sytuacja wróciła do normy. Żadnemu z pracowników nic się nie stało.
– Wykryty poziom skażenia znajdował się na bardzo niskim poziomie, niezagrażającym ludzkiemu zdrowiu – zapewniła prywatna firma CH2M Hill, którą wynajęto do zburzenia fabryki.
Departament energii poinformował z kolei, że podobne alarmy w trakcie rozbiórki nie są czymś niespodziewanym.
Do innego incydentu w kompleksie Hanford doszło w ubiegłym miesiącu, kiedy zawalił się tunel, w którym składowane są odpady radioaktywne. Wtedy również doszło do ewakuacji i także nikt nie ucierpiał.
W Hanford produkowano w przeszłości mniej więcej dwie trzecie plutonu, w który zaopatrywano arsenał Stanów Zjednoczonych. Dziś jest to najbardziej zanieczyszczone odpadami radioaktywnymi miejsce w kraju. Jego oczyszczanie ma potrwać do 2060 roku i kosztować kolejne 100 miliardów dolarów oprócz 19 miliardów, które już na ten cel wydano.
(mcz)