Na Florydzie znaleziono ciało zaginionej od ponad roku dziewczynki. Zwłoki 11-latki znajdowały się w zamkniętej na kłódce zamrażarce, którą jej matka zostawiła w domu babci i ciotki dziecka.
31-letnia Keishanna Thomas – przy pomocy nieznanego mężczyzny – przetransportowała zamrażarkę w ubiegłą środę. Dwa dni później do jej własnego domu przyszli przedstawiciele służby ochrony dziecka, aby odebrać jej potomstwo. W domu była jednak tylko czwórka, a nie, jak się spodziewano – piątka dzieci.
Gdy okazało się, że jednego dziecka brakuje, spodziewając się najgorszego, babcia i ciotka postanowiły otworzyć zamrażarkę. Obie współpracują ze śledczymi. Sekcja zwłok wykaże, w jaki sposób zginęło dziecko.
Dziewczynki nikt nie widział od roku – a według niektórych źródeł nawet od dwóch lat – ale mimo to nie zgłoszono jej zaginięcia. 11-latka przestała chodzić do szkoły, kiedy matka wyjaśniła, że ma problemy zdrowotne i będzie się uczyć w domu. Z powodu tych samych problemów zmarł ojciec dziecka. Matka była ponoć sfrustrowana jej kłopotami zdrowotnymi.
Michael Radzilowski, szef policji w mieście Bradenton, przyznał, że sprawa wywołuje w nim dużą złość. – Jestem wściekły, że zawiedliśmy to dziecko. Nikt nic nie mówił, ani kuzyni, ani wujkowie, ani sąsiedzi, ani władze szkoły. Jestem naprawdę zły. Obiecuję, że przeprowadzimy śledztwo od początku do końca – oznajmił.
(łd)