Mężczyzna, który w sobotę zastrzelił w Michigan sześć osób, pracował jako kierowca Ubera – potwierdziło kalifornijskie przedsiębiorstwo.
45-letni Jason Dalton jeździł po Kalamazoo, mieście położonym 140 mil na zachód od Detroit, i strzelał do przypadkowych osób. Początkowo informowano o siedmiu zabitych, ale jedna z ofiar – nastoletnia dziewczyna – żyje i w stanie ciężkim przebywa w szpitalu.
Po tragicznych zajściach ponownie pojawiły się pytania o bezpieczeństwo korzystania z usług Ubera. Kierowcy wprawdzie są poddawani weryfikacji, którą przeszedł także Dalton, ale według krytyków jakość tego systemu pozostawia wiele do życzenia, między innymi ze względu na fakt, że firma nigdy nie spotyka się z kierowcą.
Jeszcze przed tym, jak rozegrały się w sobotę wstrząsające wydarzenia, pasażer Ubera, Matt Mellen, bezskutecznie próbował skontaktować się z przedsiębiorstwem w sprawie Daltona. 45-latek zabrał go na szaloną przejażdżkę, zakończoną, kiedy Mellen skorzystał z pierwszej lepszej okazji i wysiadł z samochodu. – Patrzył na mnie wzrokiem, którym jak gdyby pytał, czy nie chcę się dostać do domu przyjaciela, ale ja po prostu chciałem wyjść z tego cało – wspomina. Jego partnerka następnie ostrzegła innych podróżnych przed Daltonem za pośrednictwem Facebooka. Mniej więcej godzinę później doszło do tragedii.
Jeff Hadley, szef policji w Kalamazoo, przyznał, że funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie w sprawie jeżdżącego w nieostrożny sposób kierowcy. Zaznaczył, że tego typu zgłoszenia nie są rzadkością. Nie był w stanie określić, czy śledczy skontaktowali się z pasażerem, który przekazał informację w tej sprawie.
Ofiary Daltona to ojciec i syn oraz kobiety w wieku 62, 74, 68 i 60 lat. W poniedziałek mężczyzna zostanie postawiony w stan oskarżenia.
(dr)