Niższa izba brazylijskiego parlamentu w niedzielę wieczorem będzie głosować nad odwołaniem prezydent Dilmy Rousseff. To skutek wielkiej afery korupcyjnej w kraju. Sama polityk twierdzi, że to głosowanie to zamach stanu.
Aby utrzymać się na stanowisko Rousseff musiałaby otrzymać poparcie od 1/3 części izby liczącej 513 członków. Jeśli przeciwko prezydent z centrolewicowej Partii Pracujących zagłosuje 342 parlamentarzystów, sprawa trafi do Senatu, który będzie miał władzę większością głosów odwołać prezydent. Jak zauważa BBC, wszystko wskazuje na to, że to koniec rządów prezydent, która sprawuje władzę od 2011 r.
Brazylijczycy oskarżają polityk o ogromną aferę korupcyjną, w którą zamieszani są znani brazylijscy politycy i biznesmeni. Mimo że sama kobieta nie jest bezpośrednio oskarżana, to ją obarcza się winą za skandal. Rousseff twierdzi jednak, że to zamach stanu przygotowywany przez opozycję.
– Chcą skazać niewinną kobietę, a ocalić skorumpowanych – mówiła polityk w gazecie dla „Folha de Sao Paolo”. Rousseff nazwała też swoich oponentów politycznych „kłamcami”, którzy chcą obalić legalny rząd i bezprawnie powołać nowy.
Aleksandra Gersz AIP , AP Photo/Eraldo Peres