Rozpowszechnianie w ostatnich dniach w mediach tradycyjnych i społecznościowych tezy o astroturfingu, który miał szkodzić partii rządzącej mogły być astroturfingiem – wynika z analizy przeprowadzonej przez Digital Forensic Research Lab, sieci naukowców działającej w ramach amerykańskiego think tanku Atlantic Council, które przytacza press.pl.
Astroturfingiem określa się akcję udającą działania społeczne, oddolne, a w rzeczywistości skoordynowane i finansowane np. przez biznesmenów.
W czasie ostatnich protestów przeciwko reformie sądownictwa forsowanej przez Prawo i Sprawiedliwość pojawiły się zarzuty, że manifestacje (sprzęt nagłaśniający, plakaty, itd.) są finansowane przez organizacje, które pobierają środki od amerykańskiego multimilionera George’a Sorosa, co miałoby być właśnie astroturfingiem.
W sieci (głównie na Twitterze) pojawiło się wiele tysięcy wpisów, często o tej samej treści, np.: „Sprzeciwiam się wykorzystywaniu mechanizmu #AstroTurfing aby manipulować Polską”. Używano hashtagów: #StopAstroTurfing lub #StopNGOSoros. 22 i 23 lipca zamieszczono prawie 16 tys. wpisów z takimi hashtagami z 2408 kont.
„Ich liczba rosła powoli do godz. 21 w sobotę 22 lipca, a potem już lawinowo. Prędkość ich zamieszczania wzrosła z trzech tweetów na minutę do ponad 200. Taka częstotliwość utrzymała się przez niecałą godzinę – od godz. 22 było to 100 tweetów na minutę, a o 24 spadła do 10 tweetów na minutę” – czytamy na press.pl. Liczby te wskazują, że ruch był sztuczny, osiągnięty poprzez tzw. boty.
Jakub Oworuszko AIP