Wielki kawał lodu, większy niż piłka do koszykówki, spadł w środę na dom w mieście Modesto w stanie Kalifornia, zostawiając dziurę w dachu. Wiadomo tylko tyle, że zleciał z nieba – tajemnicą pozostaje jego dokładne pochodzenie.
– Siedziałam przed domem, bawiłam się telefonem, aż tu słyszę coś jak samolot, pomyślałem, że leci naprawdę nisko – mówi Lisa Lawrence. Okazało się jednak, że pędzący obiekt nie miał silnika. Był to lód w najczystszej postaci. W domu, na który spadł, znajdowało się kilka osób, ale nikt nie ucierpiał.
Podobna historia miała miejsce w Modesto w 2007 roku. Wtedy również w jeden z domów uderzyła bryła lodu. Miała niebieski kolor, dlatego podejrzewano, że pochodzi z samolotowej toalety. Teraz spekulacje są podobne, lecz tym razem lód nie miał żadnego koloru. – Nawet go powąchałam. To zwykły lód – zapewnia Lawrence.
Przedstawiciele Federalnej Administracji Lotnictwa odmówili komentarza, stwierdzając, że incydent nie został oficjalnie zgłoszony. Instytut pogodowy poinformował tymczasem, iż nie ma żadnego meteorologicznego uzasadnienia, aby w tym konkretnym rejonie lód spadał z nieba. Tajemnica prawdopodobnie więc pozostanie nierozwiązana.
(hm)