11.7 C
Chicago
piątek, 26 kwietnia, 2024

Stan Trojanowski, nowojorski strażak: Byliśmy pewni, że za chwilę będziemy wysłani do akcji

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

W przeddzień 17. rocznicy zamachu na WTC  przypominamy rozmowę ze Stanem Trojanowskim, nowojorskim strażakiem, uczestnikiem akcji ratunkowej na WTC 11 września 2001 roku. Rozmawiał Artur S. Górski

 

O godzinie 8.46 i 9.03 czasu lokalnego 11 września 2001 roku dwa pasażerskie boeingi 767, ze zbiornikami pełnymi paliwa, uderzyły w dwie wieże World Trade Center. O 9.59 i 10.28 wieże się zawaliły. Jak zaczął się dla Pana tamten dzień?

Przyjechałem do pracy z rana, około ósmej, chociaż nasza zmiana zaczyna swój dyżur oficjalnie dopiero o 9. Przed początkiem zmiany sprawdziłem wóz strażacki i sprzęt, razem z młodszymi strażakami, których pracę nadzorowałem.

Nagle ktoś głośno zawołał z kuchni, w której mamy telewizor, że samolot uderzył w World Trade Center. Z początku trudno było mi w to uwierzyć, ale jak zobaczyliśmy to na własne oczy, zrozumieliśmy, że to dzieje się naprawdę. Błyskawicznie skończyliśmy sprawdzanie sprzętu. Wóz bojowy był gotowy po kilku minutach. Byliśmy pewni, że za chwilę będziemy wysłani do akcji.

Gdzie pełnił Pan wówczas służbę? Na którym posterunku?

Całą zawodową karierę strażacką spędziłem w Engine-238, na Greenpoint w Brooklynie, chociaż nieraz pracowałem w innych jednostkach. W strażnicy mamy największy wóz z pianą do gaszenia. Zabieramy do niego trzy tysiące galonów piany. To my przeważnie jeździmy do większych pożarów w Nowym Jorku i okolicach metropolii.

 

Łącznie spłonęło i zawaliło się siedem budynków WTC. W gaszeniu którego Pan uczestniczył?

My braliśmy udział w akcji przy budynku Two World Trade Center.

Na czym polegały Pańskie zadania?

Byłem kierowcą. Odpowiadałem za to, by dojechać bezpiecznie na miejsce, sprawdzić, skąd dostać można wodę do gaszenia, uruchomić hydranty i dostarczyć wodę do rur, które idą w górę budynku. W razie potrzeby musiałem przez krótkofalówkę pomóc innym kierowcom. Jak się poskładałem z wozem i pompami, to wyskoczyłem, by też ratować ludzi. Byłem pod samym budynkiem numer 2. Moja kompania pracowała w środku. Pomagałem wyciągnąć człowieka, który brał udział w ratowaniu. To był, jak się dowiedziałem później, także strażak — kierowca z kompanii nr 1. Niestety, ten kolega zmarł w szpitalu. Później próbowałem z paroma młodymi chłopakami – cywilami – gasić pożar tuż przed zawaleniem się budynku numer 2, ale bez rezultatu. Byłem też na akcji przy budynku numer 7. Ten budynek też się zapalił. Runął po południu tego dnia. Szukaliśmy też z kolegami naszego oficera, który zaginął w akcji. Znaleźliśmy go wieczorem. Niestety, nie żył. Do rana trwało wydobywanie jego ciała z gruzów, z pomocą sprzętu do cięcia metalu i specjalnych młotów do rozbijania betonu.

Pańskim zdaniem jakie były przyczyny zawalenia się budynków? Podobno słychać było wybuchy przypominające eksplozje ładunków wybuchowych? Pan je słyszał?

Osobiście myślę, że powodem zawalenia się tych dwóch głównych budynków była wysoka temperatura, jaką wytworzyło palące się samolotowe paliwo. To ponad dwa tysiące stopni Fahrenheita. Ale przed zawaleniem się budynku pierwszego WTC osobiście widziałem i słyszałem jak gdyby eksplozje. Wygląda więc na to, że w budynkach były jakieś materiały wybuchowe. Skąd tam się znalazły? To mi nie daje spokoju.

Niektórzy sugerują, iż za zamachy na World Trade Center i Pentagon odpowiada ówczesny rząd Stanów Zjednoczonych, który nie zrobił wszystkiego, by zapobiec tym zamachom?

Duża odpowiedzialność spada na ludzi administracji, z byłym prezydentem Bushem włącznie. Nie wzięli oni na poważnie szczególne wiadomości z Niemiec, z których płynęły ostrzeżenia przed zamachem.

 

Krążą różne teorie spiskowe. Czy Pańscy amerykańscy znajomi ufają zapewnieniom rządowym, że za zamachem stoi siatka terrorystyczna Al-Kaidy, czy też upatrują jego przyczyn w grze politycznej i militarnej? Niektóre teorie głoszą choćby to, że nie ma przekonujących dowodów na uderzenie w Pentagon samolotu Boeing 757.

Ja próbuję być z daleka od polityki. Jestem od ratowania ludzi. Strażak w Ameryce, tak jak i w Polsce albo gdziekolwiek indziej na świecie, musi być gotowy poświęcić się w pracy. Być gotowym do akcji także i poza pracą i przede wszystkim powinien pomagać każdemu w potrzebie. Myślę, że większość ludzi w Ameryce jest zdania, że za zamachami z 11 września stała siatka terrorystyczna Al-Kaida. Ona też jest sprawcą większości aktów terrorystycznych.

Spisał Pan swoje wspomnienia z akcji ratunkowej?

Pisałem część specjalnego raportu, sprawozdania z akcji, które przekazałem do FBI. Wywiad ze mną opublikowano też w książce „Never Forget”.

Czy wśród nagrań rozmów strażaków, ujawnionych przez „New York Times” w listopadzie 2002 były też Pańskie komunikaty, komendy?

Tak były, ale my nie robiliśmy niczego dla poklasku, dla sławy. Skoncentrowani na ratowaniu ludzi, nie myśleliśmy, że staniemy w jakimś blasku. Rozmowy się monitoruje. To normalne, a jeszcze w takiej sytuacji…

Co stało się z hełmem, który miał Pan na głowie podczas akcji ratunkowej?

Uznałem, że z tym hełmem, który osłaniał moją głowę tamtego historycznego dnia, powinienem zrobić coś specjalnego. Zdecydowałem się go podarować Janowi Pawłowi II. Zawiózł go Papieżowi nasz prałat, Andrzej Kurowski z Nowego Jorku, w listopadzie 2004 roku. Byłem zaszczycony, że hełm trafił w ręce Ojca Świętego, który jak nikt inny potrafił zrozumieć cierpienie i poświęcenie.

Pochodzi Pan z gór, z Galicji. Czy w rodzinie są tradycje strażackie?

Przypłynąłem do Ameryki statkiem Batorym, jak miałem 10 lat, w kwietniu 1966 roku, wraz z całą rodziną: ojcem Marianem, matką Władysławą, siostrami Janiną i Marią oraz z bratem Andrzejem. Pochodzę z Połomia Dużego, z powiatu Bochnia. Mam kuzyna, który jest kapitanem w straży pożarnej w Bochni, inny kuzyn też był w straży pożarnej w Bochni. Mój syn Stanley Trojanowski Jr. od trzech lat jest strażakiem, także w Brooklinie, New York, w jednostce Ladder-101. Młodszy syn Michał Trojanowski na razie jest w ochotniczej straży pożarnej i czeka na następną strażacką klasę i angaż do straży nowojorskiej.

RED.  AIP Rozmawiał Artur S. Górski

- Advertisement -

Podobne

1 KOMENTARZ

  1. ie od dzis wiadomo,ze adna AL Kaid nie stoi za tym zamachem, to bylo wszystko uknute w USA, przez rzad, moze przez kogos kto stoi jeszcze wyzej niz rzad…. ciekawe jest to,ze w dniu zamachu nie pracowal zaden pracownik pochodzenia zydowskiego……..

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520