20.4 C
Chicago
sobota, 27 kwietnia, 2024

Reprezentacja Polski koszykarzy pokonała Ukrainę 94:86 i po raz pierwszy od 25 lat awansowała do ćwierćfinału mistrzostw Europy

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Reprezentacja Polski koszykarzy pokonała w Berlinie Ukrainę 94:86 (24:21, 18:24, 27:22, 25:19) w 1/8 finału i awansowała do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Rywalem w walce o półfinał będzie obrońca tytułu Słowenia.

Polska – Ukraina 94:86 (24:21, 18:24, 27:22, 25:19)

 

Polska: A.J. Slaughter 24, Mateusz Ponitka 22, Aleksander Balcerowski 14, Michał Sokołowski 13, Jakub Garbacz 6, Aleksander Dziewa 5, Michał Michalak 4, Aaron Cel 4, Jakub Schenk 2, Dominik Olejniczak 0, Jarosław Zyskowski 0, Łukasz Kolenda 0;

 

Ukraina: Ukraina: Wiaczesław Bobrow 15, Artem Pustowyj 13, Issuf Sanon 13, Swiatosław Mychajluk 13, Iwan Tkaczenko 10, Ołeksij Łeń 9, Bogdan Blizniuk 7, Wołodymyr Herun 3, Denys Łukaszow 2, Ilja Sidorow 2, Witali Zotow 0;

 

Polska awansowała do ćwierćfinału mistrzostw Europy po raz pierwszy od 1997 roku. Wówczas w walce o półfinał uległa w Barcelonie Grecji 62:72. Teraz w Berlinie na jej drodze do najlepszej czwórki stanie obrońca tytuły Słowenia z gwiazdą NBA Luką Doncicem.

 

Polacy zrewanżowali się rywalom za porażkę w spotkaniu towarzyskim w Stambule 60:88. W Berlinie spotkanie było niezwykle wyrównane, walka trwała przez 40 minut, a kilkupunktową przewagę podopieczni trenera Igora Milicica osiągnęli dopiero w ostatnich czterech minutach.

 

Trener Igor Milicic rozpoczął mecz stałą turniejową piątką z dwoma doświadczonymi 35-latkami, Aaronem Celem i A.J. Slaughterem oraz kapitanem Mateuszem Ponitką, Michałem Sokołowskim i Aleksandrem Balcerowskim.

 

Po pierwszych akcjach biało-czerwoni prowadzili 5:0, ale rywale doprowadzili do remisu 7:7. Znakomicie dysponowany Slaughter w rzutach z dystansu (w pierwszej kwarcie trafił trzy razy) oraz aktywny Balcerowski trzymali na swoich barkach ofensywę, zaś w defensywie walczyli jak zwykle Ponitka i Sokołowski, który utrudniał skutecznie grę liderowi Ukraińców Swiatosławowi Mychajlukowi – mający średnio w meczach Eurobasketu 18 punktów koszykarz Toronto Raptors do przerwy zdobył tylko dwa punkty.

 

Po kolejnym rzucie Slaughtera Polska miała najwyższą przewagę 22:16, ale podopieczni trenera Ainarsa Bagatskisa, który jako zawodnik grał w polskiej lidze w Bytomiu i Pruszkowie (ma dwa brązowe medale MP), nie zrażeni takim obrotem sprawy realizowali swój plan. Twardo bronili na obwodzie i pilnowali Ponitki. Kapitan reprezentacji w pierwszej połowie trafił tylko jeden z ośmiu rzutów z gry i nawet po minięciu obrońców i wejściu pod kosz piłka wykręcała się pechowo z obręczy.

 

W drugiej części rywale zyskali przewagę dzięki kontratakom, a także rzutom z dystansu – w tym elemencie szczególnie groźny był Wiaczesław Bobrow, który trafił trzykrotnie zza linii 6,75 m. Po jego akcji Ukraina objęła najwyższe w spotkaniu prowadzenie 44:37 na dwie i pół minuty przed końcem tej kwarty. Kolejna „trójka” naturalizowanego amerykańskiego rozgrywającego pozwoliła na zmniejszenie strat do przerwy – Ukraina prowadziła tylko 45:42.

 

Po przerwie Polacy ograniczyli kontrataki rywali, ale nadal mieli kłopoty pod koszem, gdzie wysocy zawodnicy trenera Bagatskisa – Łeń, Artem Pustowyj i Herun stanowili istotne zagrożenie. W 25. minucie Ukraina ponownie miała siedem punktów więcej od Polski (59:52).

 

Biało-czerwoni nie rezygnowali jednak z agresywnej defensywy, także na obwodzie, czym ograniczyli rzuty z dystansu rywali. Kapitan Ponitka raz za razem nie bał się wchodzić pod kosz między silnych fizycznie Ukraińców i nawet jeśli piłka wykręcała się z kosza, to na straży byli jego koledzy, m.in. 21-letni Balcerowski, którzy dobili kilka rzutów. Do remisu 59:59 doprowadził Sokołowski rzutem zza linii 6,75 m, chwilę później Aleksander Dziewa zdobył trzy punkty (akcja dwa plus jeden) i Polska prowadziła 62:59.

 

Po 30 minutach przewaga zespołu trenera Milicica wynosiła dwa punkty (69:67) i o wszystkim decydowała czwarta kwarta. W niej biało-czerwoni zagrali twardo w obronie, wydzierali piłki Ukraińcom, którzy nie mieli pomysłu na zmianę takiego obrotu spraw na parkiecie.

 

Polakom, tak jak na początku spotkania, zaczęły też wpadać rzuty zza linii 6,75 m. Po takich trafieniach Sokołowskiego i Ponitki Polska uzyskała najwyższe prowadzenie w meczu 87:79 na 3 minuty i 49 sekund przed końcem czwartej kwarty.

 

W kolejnych minutach biało-czerwoni stracili jednak – na szczęście na moment – zimną krew. Piąty faul i to w ofensywie popełnił Balcerowski. Polacy długo rozgrywali akcje, dużo kozłowali i pod naciskiem Ukraińców w ostatnich sekundach oddawali niecelne rzuty. Na 90 sekund przed końcem rywale zmniejszyli straty do trzech punktów 84:87 i trener Milicic musiał wziąć czas, by ustawić ostatnie akcje, a przede wszystkim ostudzić głowy i obniżyć emocje swoich zawodników.

 

Na 68 sekund przed końcową syreną Mychajluk trafił obydwa wolne i biało-czerwoni prowadzili tylko 88:86. Ukraińcy szybko chcieli doprowadzić do remisu, ale ich rzuty z dystansu były niecelne. Polacy, także każdy z rezerwowych wchodzący na parkiet, walczyli o każdą piłkę i metr parkietu, poświęcając swoje łokcie, kolana, a nawet głowy (Sokołowski zderzył się właśnie głową z rywalem).

 

Slaughter nie pomylił się przy rzutach wolnych, a Sokołowski miał kluczową zbiórkę, po której był faulowany. Wykorzystał jeden z dwóch wolnych i na 21 sekund Polska prowadziła 91:86. Sokołowski zdobył jeszcze punkty z kontrataku i dołożył rzut wolny, czym przypieczętował sukces zespołu trenera Milicica. Koszykarze cieszyli się szaleńczo na środku boiska, a polscy kibice fetowali sukces na trybunach.

 

Polacy wygrali zbiórki 42:38, w czym największa zasługa Ponitki – kapitan miał dziewięć zebranych piłek (drugi w tej klasyfikacji był Dziewa – siedem), sześć asyst i 22 punkty. Slaughter do 24 pkt dołożył pięć zbiórek i cztery asysty.

 

Olga Przybyłowicz (PAP)

 

ME koszykarzy – Maciej Zieliński: mamy cichych bohaterów

Były kapitan reprezentacji Polski koszykarzy Maciej Zieliński cieszy się z sukcesu biało-czerwonych, którzy w Berlinie w 1/8 finału mistrzostw Europy pokonali Ukraińców 94:86. ”Mateusz Ponitka +pociągnął+ wynik, ale mamy też cichych bohaterów” – powiedział PAP.

Polska po raz pierwszy od 1997 roku awansowała do ćwierćfinału ME, w którym zmierzy się z obrońcą tytułu Słowenią. Zieliński, który był członkiem drużyny narodowej właśnie 25 lat temu, gdy w Barcelonie biało-czerwoni zajęli 7. miejsce, przyznał, że bardzo przeżywał zwycięskie spotkanie Polski z Ukrainą.

 

„Skończyłem oglądanie meczu prawie z palpitacją serca. Nerwy były, wypiłem trzy kawy! Wszyscy wiedzieli, że to będzie trudne i wyrównane spotkanie. Zagraliśmy dobrze w obronie, zespołowo, także w ataku. Cały mecz utrzymywaliśmy się w grze. Mamy nie tylko kapitana Mateusza Ponitkę czy A.J. Slaughtera (obydwaj byli najskuteczniejszymi zawodnikami – PAP), ale cichych bohaterów. +Sokół+ (Michał Sokołowski – PAP) wkłada całe serce w obronę, w to szarpanie się z rywalami o każdą piłkę” – podkreślił.

 

Kapitan Ponitka w pierwszej kwarcie trafił tylko jeden z ośmiu rzutów i miał na koncie cztery punkty, ale w drugiej walczył niesamowicie – podkreślił 51-letni Zieliński. 29-letni Ponitka zdobywał punkty, podawał kolegom i miał udane akcje, w tym przechwyty, w defensywie.

 

„Dobrze, że Mateusz +ożywił się+ w drugiej w połowie i wziął na siebie ciężar spotkania. Pokazał jakim jest zawodnikiem, że można zawsze na niego liczyć. W końcówce graliśmy zbyt długie akcje chcąc zyskać na upływającym czasie, Ukraińcy to wykorzystali i próbowali nas przełamać, ale na szczęście nie trafiali, choć zbliżyli się i tak niebezpiecznie” – dodał.

 

Koszykarz, który zdobył ze Śląskiem osiem tytułów mistrza Polski (1991-92, 1996, 1998-2002), sześć razy krajowy puchar (1989-90, 1992, 1997, 2004-05) i dwukrotnie Superpuchar (1999-2000), przyznał, że nie szuka analogii do mistrzostw Europy w 1997 r., gdy Polska w ćwierćfinale uległa Grecji 62:72.

 

„Wtedy byliśmy nieznaną nikomu drużyną, nasz awans do 1/4 finału był sensacją. Teraz gramy z innej pozycji, w końcu na mistrzostwach świata w Chinach (2019 r. – PAP) zajęliśmy ósme miejsce. Fajnie, że po niepowodzeniach w ostatnich kwalifikacjach do mistrzostw świata, udało się wywalczyć miejsce w najlepszej ósemce Eurobasketu. Potwierdziliśmy, że dobry występ na mundialu w Chinach nie był jednorazową akcją” – dodał.

 

Były kapitan czeka z niecierpliwością na środowy pojedynek w ćwierćfinale Eurobasketu z obrońcą tytułu Słowenią i jej liderem Luką Doncicem z Dallas Mavericks. 23-latek w spotkaniu grupowym z wicemistrzem olimpijskim Francją zdobył 47 pkt i wpisał się na listę superstrzelców (w jednym meczu) w historii ME, tuż za prowadzącym w tej klasyfikacji Belgiem Eddy’m Terracem (63 pkt w 1957 roku).

 

„Luka Doncic gra na kosmicznym poziomie. Jasne, że Słoweńcy są faworytami. Oczywiście to tylko jeden mecz, liczy się dyspozycja dnia, ale nie ma co dywagować, że całej drużynie Słowenii nie będzie w tym dniu +szło+. Podoba mi się to, że Słoweńcy cieszą się, bawią koszykówką, grają z uśmiechem na twarzy. To się fajnie ogląda, ale może zepsujemy im humory? Nie wiem, co wymyśli trener Igor Milicic. Słoweńcy nie lubią twardej defensywy. Trzeba więc +napadać+ od początku. Zamiast kawy przygotują sobie melisę, bo emocje i nerwy będą na pewno” – dodał koszykarz, który z orzełkiem na piersi występował w latach 1990-2003 i zagrał na dwóch turniejach ME (1991 i 1997) – w obydwu Polska zajęła siódmą lokatę.

 

Rozmawiała Olga Przybyłowicz (PAP)

 

ME koszykarzy – A.J. Slaughter: drużyna się rozwija, potrzebujemy każdego, by wygrywać

Reprezentacja Polski koszykarzy pokonała Ukrainę 94:86 i po raz pierwszy od 25 lat awansowała do ćwierćfinału mistrzostw Europy. „Drużyna się rozwija, potrzebujemy każdego, by wygrywać” – powiedział A.J. Slaughter, najlepszy strzelec biało-czerwonych.

„Awans do ćwierćfinału to wielka sprawa dla nas zawodników i naszego kraju, całej koszykarskiej federacji. Tak jak awans i ósme miejsce w mistrzostwach świata po ponad 50 latach nieobecności w finałach. To jest po prostu ekscytujące” – przyznał weteran zespołu.

 

Tak jak w inauguracyjnym, niezwykle ważnym dla losów drużyny w turnieju wygranym 99:84 meczu z Czechami w Pradze, Slaughter i Mateusz Ponitka byli w niedzielę najlepszymi strzelcami zespołu. W stolicy Czech uzyskali, odpowiednio, 23 i 26 punktów. W stolicy Niemiec naturalizowany Amerykanin zdobył 24 (4/8 za dwa, 4/9 za trzy, 4/4 z wolnych), miał pięć zbiórek, cztery asysty, dwa przechwyty i dwie straty, a kapitan reprezentacji – 22 pkt, dodając dziewięć zbiórek, sześć asyst, trzy przechwyty, blok i trzy straty.

 

„Jesteśmy z Mateuszem odpowiedzialni za kreowanie gry i zdobywanie punktów. Szczególnie w końcowej fazie podejmowaliśmy właściwe decyzje. Jako zespół wykonaliśmy dziś wspaniałą pracę w tym bardzo ciężkim meczu, bo inni też mieli swój udział. Drużyna się rozwija, potrzebujemy każdego, by wygrywać. Tak jak po rywalizacji z Czechami w kolejnych spotkaniach duży wkład w wygrane mieli inni gracze, tak dzisiaj wszyscy dołożyli cegiełkę do tego zwycięstwa” – zauważył koszykarz CB Gran Canaria, który po tamtej konfrontacji mówił PAP, że praca zespołu jeszcze nie jest skończona.

 

Zdaniem Slaughtera kluczowy dla losów meczu był fragment w drugiej kwarcie, gdy Ukraina przejęła inicjatywę i wyszła na prowadzenie.

 

„Rywale odskoczyli na siedem punktów, ale nie straciliśmy koncentracji. Mecz mógł nam uciec, a my zmniejszyliśmy stratę jeszcze przed przerwą” – zauważył 35-letni koszykarz, który w trzech meczach Eurobasketu zdobywał powyżej 20 punktów (także z Izraelem – 24), najczęściej z reprezentantów Polski w tej imprezie, po Dariuszu Zeligu, który miał sześć takich spotkań w 1987 roku.

 

Przed i po meczu w berlińskiej Mercedes Benz Arenie Slaughter rozmawiał z poprzednim trenerem reprezentacji Mike’em Taylorem, który w trakcie Eurobasketu pracuje jako komentator. To amerykański szkoleniowiec przed siedmioma laty zaproponował mu grę w reprezentacji Polski. Zawodnik uważa, że trener Taylor również miał wpływ na dobre wyniki Polaków w Eurobaskecie.

 

„W drużynie jest kilku zawodników, którzy z nim pracowali, sześciu uczestników mistrzostw świata. Ja też z nim pracowałem na początku gry w kadrze. To dla mnie wiele znaczy, że on mnie tutaj sprowadził. Musiałem po meczu okazać mu mój szacunek. On też jest częścią tego sukcesu” – podkreślił.

 

Dla A.J. Slaughtera jest to trzeci występ w Eurobaskecie. Drużyna z nim w składzie dotychczas najlepiej wypadła w 2015 roku we Francji, gdzie także z bilansem 3-2 awansowała do 1/8 finału, ale uległa na tym etapie późniejszemu mistrzowi Hiszpanii 66:80. Teraz to osiągnięcie zostało już poprawione.

 

W środę o godz. 20.30 Polska spotka się w ćwierćfinale z broniącą mistrzowskiego tytułu Słowenią, z którą w ostatnim czasie bardzo często mierzyła się w meczach o punkty, łącznie z turniejem kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich 2021 w Kownie.

 

„To będzie kolejny ciężki mecz z zespołem prezentującym najwyższy poziom europejski. Luka Doncic jest jednym z najlepszych graczy na świecie, mają też wielu innych dobrych koszykarzy. Zagramy z dumą i zaangażowaniem. Nie zawsze najlepszy zespół wygrywa…” – zakończył A.J. Slaughter, który w reprezentacji Polski rozegrał 83 spotkania i zdobył 977 punktów. (PAP)

 

Z Berlina – Marek Cegliński

 

cegl/ co/

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520