13.5 C
Chicago
czwartek, 2 maja, 2024

Prof. Piotr Balcerowicz: Erdoğan buduje sułtanat

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Erdoğan ma w jednej dłoni klucz do drzwi dla trzech milionów uchodźców, których w każdej chwili może wpuścić do Europy, drugą trzyma na czerwonym guziku odpalającym głowice nuklearne. UE i NATO są w szachu – mówi prof. Piotr Balcerowicz, orientalista i arabista, przekonując, że turecki pucz to teatr zainscenizowany przez Erdoğana.

 

 


Co tak naprawdę stało się w Turcji w nocy z piątku na sobotę? Była faktyczna próba zamachu stanu czy raczej prowokacja Erdoğana w celu umocnienia władzy?

Przyznam, że od samego początku, kiedy usłyszałem o zamachu, mówiłem, że nie wydaje się to prawdą. Teraz moje podejrzenia graniczą z pewnością. Nieorganizuje się zamachu stanu, kiedy jest dużo ludzi na ulicach, gdzie mosty są pełne ludzi. Prezydent Erdoğan był poza Ankarą i nikt nie podjął próby pojmania go. Było to tak źle zorganizowane, że nie wydaje się prawdopodobne, by stały za tym poważne siły. Wszystko to było sfingowanym zamachem, zainscenizowanym przez Erdoğana i jego otoczenie.

Po nieudanym przewrocie wojskowym zatrzymano już w Turcji po trzy tysiące wojskowych, a także sędziów i prokuratorów.Erdoğan dokonuje czystek na oczach świata?

Nie da się przygotować listy sześciu tysięcy osób w kilka godzin. Podczas stanu wojennego w Polsce przygotowywano je tygodniami. Tymczasem tureckie służby już następnego dnia wiedzą, kogo mają aresztować. Zatrzymano dwóch sędziów sądu konstytucyjnego, dziesięciu sądu najwyższego – to wygląda na dobrze przygotowaną próbę, która rozpoczyna czystki, prowadzące do całkowitego przejęcia władzy przez Erdoğana i wprowadzenia absolutyzmu.

Podczas sobotniego przemówienia w Stambule tłum popierający prezydenta skandował, by przywrócić kare śmierci dla puczystów. Erdoğan jest za, teraz o ewentualnym przywróceniu zniesionej przed kilkunastu laty kary wypowie się turecki parlament.

Słowa Erdoğana wskazywały, że będzie to element mający prowadzić do zmiany konstytucji. Logika zdarzeń przedstawia się następująco – powiedział on, że puczyści zapłacą najwyższą karę, tam oznacza to karę śmierci. Daje się więc pretekst do zmiany jednego zapisu konstytucji, a jeżeli już się to zrobi, to zmieni się ją całą. Do tego Erdogan dąży od kilku lat. Do wprowadzenia sułtanatu.

Ośmiu wojskowych zdołało uciec helikopterem do Grecji, gdzie zostali zatrzymani i mają zostać przekazani Turcji. Jest szansa, że tak się nie stanie? To niemal równoznaczne z wyrokiem śmierci dla żołnierzy wykonujących przecież rozkazy dowódcy.

Pytanie, jak długo będzie to odwlekane, bo prawo UE zakazuje wydawania zatrzymanych osób tam, gdzie grozi im kara śmierci. Jeśli uda się to przedłużyć, może uda się zastosować przepisy usprawiedliwiające niewydanie Turkom tych ludzi. Podobny przypadek dotyczy zresztą Fethullaha Gülena i jego ekstradycji z USA.

Zdaniem Erdoğana to główny inspirator i organizator puczu. Myśliciel i, do tej pory, jeden z największych tureckich autorytetów na świecie, przeciw któremu prezydent Turcji skierował niechęć czy wręcz nienawiść całego narodu. Czy można to traktować jako próbę usunięcia ostatnich przeszkód, swego rodzaju wentylu bezpieczeństwa zapobiegającego uzyskaniu władzy absolutnej?

To jest zadawniona sprawa między obydwu panami, którzy swego czasu ściśle współpracowali. Erdoğan oskarżał Gülen o mieszanie się w sprawy tureckie i próbę zamachu stanu już w 2014 roku, kiedy to doszło do rozprawienia się z Ruchem Gülena. Trzeba pamiętać, że gdyby nie on, obecny prezydent Turcji nie zrobiłby kariery. Teraz musi go wyeliminować, jeśli chce rządzić absolutnie. Gülen i jego ruch jak najbardziej są przeszkodą.

Erdoğan poza rzucaniem oskarżeń w stronę Gülena sugeruje również, że jego działania miały poparcie w amerykańskich władzach. Sekretarz Stanu John Kerry zdążył już zwrócić uwagę tureckim władzom, by bardziej ważyły słowa.

Kerry od razu powiedział, że Turcja musi dostarczyć niezbitych dowodów na to, że to Gülen stał za zamachem. To pokazuje, że administracja USA nie wierzy, że był to realny zamach stanu. Nie ma też żadnego wątku łączącego Gülena z puczystami. On jest przeszkodą jako symbol – to on stworzył sieć szkół, z których wywodzą się tureckie elity: postępowych, paradoksalnie świeckich, choć religijne, ekumeniczne. Cała administracja przesiąknięta jest absolwentami tych szkół. Oni też są przeszkodą dla Erdoğana. Przeszkodą, którą trzeba usunąć.
Tamta wypowiedź była skrajnie nieodpowiedzialna, ale też podobna do tego, z czym mamy do czynienia w Polsce – z tworzeniem wrogów. To dzieli społeczeństwo, ale i wzmacnia władzę. W tym wypadku opozycja schodzi na margines. To nie będzie sprzyjało relacjom turecko-amerykańskim, tak jak wprowadzenie zakazu lotów nad krajem.

W ocenie działań prezydenta podejmowanym przeciw domniemanym zdrajcom zaskakujące stanowisko zajmuje Unia Europejska, która właściwie dajeErdoğanowi wolną rękę. Czy fakt, że w bazie NATO w tureckim Incilrik znajdują się głowice nuklearne ma aż tak duży wpływ na to, co mu wolno? Patrząc na histeryczne reakcje na działania polskiego rządu można chyba mówić o swego rodzaju hipokryzji.

To jest hipokryzja, bo mało kto w ten zamach stanu wierzy. Z drugiej strony, na poziomie demokratycznym nie można oskarżyć tureckich władz na fingowanie zamachu stanu. Dowodów nie ma, ale wszystkie poszlaki na to wskazują. Przyjęcie, że próba zamachu stanu miała miejsce, jest kłopotliwe dla europejskiej dyplomacji, ale konieczne. Tych nawiązań do Polski jest nawet więcej, bo Erdoğan będzie wykorzystywał pucz w ten sposób, co PiS katastrofę smoleńską. Nie zdziwiłoby mnie zresztą, gdybyśmy usłyszeli u nas o próbie zamachu stanu. Kierunki zmian w Polsce wymuszają na władzy wyeliminowanie przeszkód do przejęcia pełni władzy.

Jak długo Erdoğan może szachować NATO faktem posiadania bomby atomowej? Co pana zdaniem może chcieć osiągnąć?

Erdoğan chce wywalczyć dla siebie i dla Turcji bardzo silną pozycję. Do tego ma prowadzić wzmocnienie go wewnątrz kraju i uzyskanie władzy absolutnej. To umożliwi wywalczanie dużych ustępstw ze strony UE jeśli chodzi o wizy. Teraz ta kwestia została odłożona na wiele miesięcy, ze względu na niewywiązanie się z żadnych wymagań, Erdoğan chce mieć natomiast wolną rękę, bez prodemokratycznych żądań ze strony UE. Będzie też próbował rozwiązać kryzys cypryjski po swojej myśli. Turecka strona Cypru cierpi ze względu na faktyczną blokadę, która teraz będzie mogła zostać zniesiona.
Przede wszystkim jednak Erdoğan będzie chciał wymóc na UE i USA przyjecie tureckiej koncepcji rozwiązania kryzysu syryjskiego. One zaczynają sobie uzmysławiać, że nie da się zakończyć wojny domowej bez uwzględnienia jakiejś roli Baszara al-Assada. Turcja jest temu zdecydowanie przeciwna, jest to dla niej coś zdecydowanie ważniejsze niż ISIS, które zresztą Erdoğan otwarcie wspiera. Teraz będzie chciał wymusić otwarte działania UE i USA przeciw reżimowi, co z kolei spotka się z ogromnym niezadowoleniem ze strony Rosji.

Pojawiają się głosy, że moment, w którym mają miejsce wydarzenia o których rozmawiamy jest nieprzypadkowy. Z jednej strony dosyć stanowcze decyzje walki z ISIS podjęte na szczycie NATO, których słuszność potwierdził jeszcze zamach z Nicei. Tymczasem po tym, co stało się w Turcji, możliwość działania przeciw ISIS jest praktycznie zerowa – Sojusz nie ma prawa ufać Ankarze, ani szans, by korzystać z jej baz i żołnierzy w walce z terrorystami.
Ankara pokazuje, że może wziąć Sojusz jako zakładnika. To jest znowu – z jednej strony nieodpowiedzialne, ale z drugiej – dla Erdoğana bardzo odważne i korzystne. Moment jest nieprzypadkowy: UE coraz mocniej występowała wobec łamania praw człowieka i mordowania Kurdów, na fali tej wojny domowej czy fali zamachów zaczęły też opadać nastroje prorządowe, wzrastało poczucie obawy o bezpieczeństwo – to wszystko sprawiało, że podczas kolejnych wyborów Erdoğan nie mógłby liczyć na jakąkolwiek większość.

Czy to aby nie dowodzi już nie tylko przymykania oka na działania ISIS, ale wręcz niemal otwartego poparcia dla nich udzielonego przez Erdoğana?

Uniemożliwienie ostrzału ISIS przez NATO wyraźnie pokazuje, po której stronie leży serce Erdoğana. Zresztą innych dowodów mamy mnóstwo – w więzieniach siedzi kilku dziennikarzy, którzy dobrze udokumentowali, jak MIT (tureckie siły wywiadowcze) wwoziły uzbrojenie dla Państwa Islamskiego dwa-trzy lata temu. Zostali osadzeni i będą sądzeni jako zdrajcy, którzy złamali tajemnicę państwową.

Jeszcze niedawno wydawało się, że wśród czołowych państw świata nie ma bardziej skłóconych od Rosji i Turcji. Teraz działania Erdoğana są zdecydowanie na rękę Władimirowi Putinowi.

To jest przedziwna rzecz. Z jednej strony mamy konflikt rosyjsko-turecki i on jest skupiony właśnie wokół al-Assada. Z drugiej strony Turcja jest bardzo mocno związana gospodarczo z Rosją, szczególnie w sektorze budowlanym, gdzie jest potentatem. Konflikt ten więc dalej będzie prowadzony, ale tak, by nie zaszkodzić relacjom handlowym.
Osłabienie NATO jest natomiast pozorne. Erdoğan chce po prostu przestraszyć UE i NATO, wyłączając jego bazę w Incilrik, pokazując tym samym, do czego jest zdolny. I zmusić do zaangażowania w otwarty konfliktu z al-Assadem.

Pucz posłużył też do mobilizacji gorliwych muzułmanów – z meczetów nawoływano do walki z wojskowymi, mówi się, że żołnierze spodziewali się poparcia ludzi, gdy ci tymczasem wyciągali ich z czołgów i linczowali. Erdoğan umacnia władzę wokół islamu i to islamu radykalnego?

Wokół państwowego islamu. On nie musi być radykalny, ale domagający się wyraźnej obecności w życiu publicznym i politycznym. To o czym pan wspomniał tylko dowodzi, że to nie był prawdziwy zamach stanu. Nie robi się puczu w piątek wieczorem, kiedy jest tłoczno i miasto się bawi. Natomiast finguje się zamach właśnie wtedy, kiedy czołgi i transportery nie mogą się poruszać ze względu na tłum, który łatwo zmobilizować przeciw wojskowym. To był okres załapujący się na dwie modlitwy w meczecie, łatwo było więc nawoływać do obrony prezydenta, który wspiera islam.

Co to może znaczyć dla regionu, dla świata?

Europa i USA nie mają po prostu w Turcji poważnego partnera. To kraj, który otwarcie wspiera Państwo Islamskiego i chce utworzenia takiego państwa też w Syrii. Assad to zbrodniarz, ale odsunięcie go od rządów oznaczałoby przejęcie władzy przez front Al-Musra, które będzie drugim, choć może jeszcze bardziej okrutnym ISIS. Niewykluczone zresztą, że później się połączą, pod milczącym protektoratem Turcji. Co oznaczałoby ogromny problem dla całego świata. Turcja ma trzy miliony uchodźców, które w każdej chwili może wpuścić do Europy, albo… nadać im obywatelstwo. Wtedy elektorat Erdoğana wzrośnie z jakichś 27 do 30 milionów. Albo gdy UE zniesie wizy dla Turcji, ci ludzie będą mogli podróżować bez przeszkód. Problem uchodźców się rozwiąże, bo wszyscy wjadą do Europy.

UE jest chyba tego świadoma i nigdy się na to nie zgodzi?

Wtedy Erdoğan powie: patrzcie – na Europę nie można liczyć, Europejczycy nas oszukali, budujmy własne państwo, oparte na własnych tradycjach. Nie musimy myśleć o demokracji i społeczeństwie obywatelskim. Budujmy sułtanat.

Brzmi niepokojąco. Nie można było tego jakoś wcześniej powstrzymać?

Grupa Turków skłaniających się ku UE wciąż jest duża, chociaż będzie radykalnie się pomniejszać. Sama Unia w 2004 roku odebrała tej grupie argument – Turcy chcieli się integrować, ale Francja i Niemcy dały do zrozumienia, że to nie jest możliwe. Wtedy wielu ludzi odwróciło się od polityki proeuropejskiej i zaczęli wspierać elektorat nacjonalistyczny. Teraz będzie tak samo – AKP Erdoğana będzie coraz silniejsza, a Turcja wjedzie na autostradę ku autorytaryzmowi.

TS/Maciej Deja AIP, Fot. Murat Cetinmuhurdar, Presidential Press Service, Pool via AP

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520