22.5 C
Chicago
czwartek, 2 maja, 2024

Prezydent Kaczyński 15 lat temu w Tbilisi: Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

„I my też wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!” – powiedział śp. prezydent prof. Lech Kaczyński podczas historycznego przemówienia w stolicy Gruzji Tbilisi z 12 sierpnia 2008 roku, w którym wyraził zarówno potrzebę solidarności Zachodu wobec zagrożenia płynącego z Rosji, jak i walki przeciw imperializmowi, który Moskwa nieustannie próbuje ożywić.

Jeśli te wartości, o które miałaby się Europa opierać mają jakiekolwiek znaczenie w praktyce, jeżeli mają mieć znaczenie, to my musimy być tu, cała Europa powinna być tutaj – mówił wówczas śp. prezydent prof. Lech Kaczyński.
Dziś uznaje się, że prezydent Kaczyński w słowach wypowiedzianych 15 lat temu w Tbilisi, kilka dni po nocy z 7 na 8 sierpnia 2008 r., gdy rozpoczęła się wojna rosyjsko-gruzińska, prawidłowo ocenił zarówno ówczesne zagrożenie dla bezpieczeństwa w Europie i na świecie ze strony Rosji, jak i przyszłe, takie jak inwazja na Ukrainę, która rozpoczęła się 24 lutego 2022 r. Najczęściej przytaczana jest wypowiedź prof. Lecha Kaczyńskiego dotycząca kolejności rosyjskich ataków, jaką przewidywał w 2008 r. ówczesny prezydent RP.
„I my też wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!” – powiedział wtedy w przemówieniu prezydent Kaczyński.
Na wiecu, którego gospodarzem był ówczesny prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili, polskiemu prezydentowi towarzyszyli przywódcy państw Europy środkowo-wschodniej: prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves, prezydent Litwy Valdas Adamkus, prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko i premier Łotwy Ivars Godmanis.
„Gdy zainicjowałem ten przyjazd niektórzy sądzili, że prezydenci będą się obawiać. Nikt się nie obawiał. Wszyscy przyjechali, bo Środkowa Europa ma odważnych przywódców. I chciałbym to powiedzieć nie tylko wam, chciałbym to powiedzieć również tym z naszej wspólnej Unii Europejskiej, że Europa Środkowa, Gruzja, że cały nasz region będzie się liczył, że jesteśmy podmiotem” – oświadczył prezydent RP, którego słowa były nagradzane przez tłum zgromadzony na placu w Tbilisi głośnymi owacjami.
„Jesteśmy tutaj, żeby wyrazić całkowitą solidarność” – powiedział prezydent prof. Lech Kaczyński, podkreślając, że Rosja po raz kolejny „pokazała twarz”, którą uciskane przez nią w przeszłości narody „znają od setek lat”.
Prof. Lech Kaczyński zapewnił, że kraje leżące w pobliżu Rosji nie będą jej z powrotem podlegać, że imperium, które zbudowała poprzez uciskanie innych narodów, nie powróci, a czasy jej dominacji ostatecznie się skończyły. Dlatego też, jak przekonywał prezydent RP, „dziś świat musiał zareagować” na agresję Moskwy wobec Tbilisi. „I my jesteśmy tutaj po to, żeby ten świat reagował jeszcze mocniej. W szczególności Unia Europejska i NATO” – podkreślił polski prezydent.
„Jesteśmy (tutaj) po to, żeby podjąć walkę” – oświadczył prezydent Lech Kaczyński.
W nocy z 7 na 8 sierpnia 2008 roku Rosja napadła na Gruzję. Konflikt rozpoczął się po serii osetyjsko-rosyjskich prowokacji. Pod pretekstem ochrony ludności samozwańczych republik Rosja wprowadziła do nich swoje wojska, zajmując również część terytoriów Gruzji, z których potem się wycofała. W efekcie pięciodniowej wojny Tbilisi utraciło kontrolę nad separatystycznymi regionami, a Rosja 26 sierpnia 2008 roku uznała „niepodległość” Abchazji i Osetii Południowej, co Gruzja określiła jako „jawną aneksję”.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent RP prof. Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, najwyżsi dowódcy Wojska Polskiego oraz ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Polska delegacja zmierzała do Rosji na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę zbrodni katyńskiej.
W 2014 r. Rosja dokonała nielegalnej aneksji leżącego na terytorium Ukrainy Krymu. 24 lutego 2022 r. rozpoczęła się inwazja Rosji na Ukrainę na pełną skalę, która trwa już ponad rok, i której nie udało się zapobiec społeczności międzynarodowej. Od początku wybuchu wojny Polska i kraje bałtyckie wspomagają Ukrainę humanitarnie oraz wysyłają sprzęt wojskowy wraz z zachodnią koalicją przeciw rosyjskiej agresji.(PAP)

Gruzja/ Ekspert o słowach ostrzeżenia prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego w czasie wojny w Gruzji – ta lekcja nie została odrobiona

15 lat temu podczas wojny rosyjsko-gruzińskiej Lech Kaczyński ostrzegał, że brak reakcji na rosyjską agresję zachęci Moskwę do eskalacji. Ta lekcja nie została odrobiona i wypłynęła później w postaci agresji na Ukrainę – mówi PAP gruziński analityk Wiktor Kipiani.
„Wraz z nową wojną, którą rozpętała przeciwko Ukrainie (Rosja – PAP), słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wypowiedziane w Tbilisi 12 sierpnia 2008 r., bardzo boleśnie przypomniały, że chociaż świat się zmienia i idzie do przodu, rosyjski model działania, dążenie do ujarzmiania sąsiadów, niestety się nie zmienia” – mówi PAP gruziński analityk, szef think tanku Geocase Wiktor Kipiani.
„Świetnie wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!” – mówił polski prezydent prof. Lech Kaczyński 12 sierpnia 2008 r. na Alei Rustawelego w Tbilisi. Prezydent RP wraz z przywódcami Estonii, Litwy, Łotwy i Ukrainy udał się do Gruzji w geście solidarności i wsparcia. Od czterech dni trwała już wojna rosyjsko-gruzińska.
Tego samego dnia Francja, pełniąca prezydencję w UE, doprowadziła do podpisania porozumienia, nazywanego od nazwisk sygnatariuszy – prezydentów Rosji i Francji – porozumieniem Miedwiediew-Sarkozy. Według relacji ówczesnego prezydenta Gruzji Sarkozy naciskał na przyjęcie rosyjskich warunków, bo „ani on, ani George Bush nie wyślą żołnierzy”.
„Niestety, tamte słowa Lecha Kaczyńskiego nie zarezonowały w wystarczającym stopniu w społeczności międzynarodowej. Nieodrobione lekcje wypłynęły później w postaci pełnoskalowej wojny na Ukrainie” – mówi Kipiani. Po wojnie rosyjsko-gruzińskiej Rosja uznała „niepodległość” dwóch separatystycznych regionów – Osetii Południowej i Abchazji (Tbilisi nie kontrolowało ich od początku lat 90., jednak społeczność międzynarodowa, w tym Rosja, uznawały je za część Gruzji). W 2014 r. Rosja anektowała Krym i rozpoczęła wojnę w Donbasie, także przy pomocy tzw. „separatystów”. W lutym 2022 r. armia rosyjska rozpoczęła pełnoskalową inwazję na Ukrainę.
„Gruzja była pierwszą salwą rosyjskich działań, mających na celu podważenie i zmianę porządku w Europie po II wojnie światowej. Chociaż Gruzja otrzymała wówczas wsparcie, w tym w postaci właśnie tej słynnej wizyty prezydentów, nie było kontynuacji w postaci zdecydowanej reakcji społeczności międzynarodowej. To samozadowolenie i pozostawanie w strefie komfortu zaowocowało o wiele większym konfliktem niż wojna w Gruzji” – dodaje rozmówca PAP. Mówiąc o przyczynach braku „odpowiedniej reakcji Zachodu”, Kipiani ocenia, że chodzi m.in. o odmienną percepcję zagrożeń w Europie Zachodniej i Wschodniej.
„Ona wpływa na ocenę i rozumienie ryzyka, zagrożeń. Polska, kraje Europy Wschodniej rozumieją je inaczej, w oparciu o swoje doświadczenie historyczne. I w tym kontekście nie jest przypadkiem, że głos Polski, zarówno w czasie wojny z Rosji z Gruzją, jak i teraz – w czasie wojny przeciw Ukrainie, jest tak bardzo słyszalny” – zaznacza Kipiani.
„Druga przyczyna, i to trzeba uczciwie powiedzieć, to to, że od zakończenia zimnej wojny, stosunki międzynarodowe stały się bardziej skomercjalizowane. I czasami handel, zyski, biznes przeważają nad pełnym poszanowaniem zasad prawa międzynarodowego i wartości. W pewnym sensie polityka stała się towarem” – diagnozuje rozmówca PAP.
Jak dodaje, wojna na Ukrainie ten stan rzeczy zmieniła, ale „z perspektywy Gruzji wciąż czujemy brak odpowiedniego zrozumienia, brak zasobów, zaangażowania, woli politycznej, by znaleźć odpowiednią odpowiedź na zagrożenia”. Jak mówi, wciąż pokutuje „geopolityczne” podejście do takich krajów jak Gruzja, Ukraina czy Mołdawia jak do „ziemi niczyjej” i przekonuje, że potrzebują one zdecydowanych kroków, uznania za część społeczności euroatlantyckiej.
„To nie chodzi tylko o wsparcie obronne czy militarne, ale o zdecydowane decyzje polityczne. Od czasu wojny rosyjsko-gruzińskiej ambiwalencja zachodniej polityki przypominała politykę appeasementu wobec Rosji. Bardzo mam nadzieję, że wojna w Ukrainie będzie ostatnim dzwonkiem alarmowym dla Zachodu i jego instytucji i że nie pojawi się znowu pytanie: kto będzie następny” – mówi Kipiani.
„Nieprzypadkowo wspomniałem o Polsce. Polityka jest zawsze realizowana przez jednostki i w tym sensie Lech Kaczyński stał się dla Gruzinów symbolem, cieszy się ich szczerym szacunkiem. Ale Polska zawsze konsekwentnie broniła obrony interesów narodowych byłych republik radzieckich. Mamy poczucie, że Polska oraz część krajów w Europie Wschodniej, lepiej rozumie nasze bóle, cierpienia, ale także nasze aspiracje” – zaznacza analityk.
„Z punktu widzenia Gruzji znaczenie Polski jest szczególne – ze względu na jej rolę w społeczności euroatlantyckiej, dużą gospodarkę, znaczenie militarne, wpływ polityczny. Relacje z Polską to nie tylko kwestia stosunków dwustronnych, ale mają one ważny wymiar w relacjach Gruzji z Europą i Zachodem” – podsumowuje.

 

(PAP)

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520