Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński poinformował, że dwukrotnie interweniował u ministra rolnictwa, Jana Krzysztofa Ardanowskiego w sprawie zdziczałego stada krów z Deszczna w województwie lubuskim. W obronie zwierząt stanął 10 maja. Główny Lekarz Weterynarii, zgodnie z unijnym prawem, planował wybić żyjące od kilku lat bez opieki weterynaryjnego stado.
Jak mówił TVP Info Jarosław Kaczyński, interwencję podjął, ponieważ jest dla niego oczywiste, że zwierzęta należy ocalić. Tłumaczył, że jest to kwestia humanitarna i także kwestia dotrzymywania słowa. „Jest to również kwestia relacji – relacji tego rządu i naszej formacji politycznej – z tą częścią społeczeństwa, która jest wrażliwa, która lubi, kocha zwierzęta i angażuje się w tego rodzaju sprawy” – mówił Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS podkreślił, że bardzo by chciał, „aby tacy ludzie wiedzieli, że my tę wrażliwość podzielamy, że też jesteśmy ludźmi wrażliwymi”. Jarosław Kaczyński dodał, że chociaż polityka ma opinię – jak ujął – „strasznej dziedziny”, to wśród polityków jest wielu przyjaciół zwierząt i to przyjaciół czynnych.
W sprawie zdziczałego stada krów z gminy Deszczno zabrał głos także prezydent Andrzej Duda. W nocy na Twitterze napisał, że minister rolnictwa i Główny Lekarz Weterynarii Bogdan Konopka zapewnili go, że szukają szczęśliwego rozwiązania dla zwierząt. „Jestem pewien, że je znajdą, mimo, że przepisy UE nakazują zabić te zwierzęta. Polak potrafi! Trzymamy kciuki za stado z Deszczna” – napisał prezydent.
Liczące 180 zwierząt stado od kilku lat żyje bez jakiejkolwiek opieki weterynaryjnej systematycznie się powiększając. Okoliczni rolnicy skarżą się, że zwierzęta zagrażają ich uprawom i hodowlom.
Ministerstwo Rolnictwa chciało wybić zwierzęta, ale w ich obronie stanęli miłośnicy przyrody, którzy zapowiadają, że zrobią wszystko, by je ocalić.
***
Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski poinformował, że wolno żyjące stado stu osiemdziesięciu krów z Deszczna nie trafi do uboju. Zwierzęta zostaną odizolowane w jednym z państwowych gospodarstw i przebadane pod kątem różnych chorób. Wcześniej, Główny Lekarz Weterynarii, zgodnie z unijnym prawem, planował wybić żyjące od kilku lat bez opieki weterynaryjnego stado.
Szef resortu rolnictwa powiedział, że podjął decyzję po wielu interwencjach, między innymi prezydenta Andrzeja Dudy i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Jak wyjaśnił, stado nie trafi do uboju, tylko najpierw zostanie odizolowane „od możliwości stwarzania dalszych zagrożeń, ale również ewentualnego roznoszenia choroby, czy chorób, które mogą być w ich organizmach” w jednym z gospodarstw państwowych i tam zostaną przebadane. Minister dodał, że każda sztuka bydła zostanie wprowadzona do Systemu Identyfikacji i Rejestracji Zwierząt. Następnie, jeżeli zwierzęta będą zdrowe, rozpoczną się poszukiwania rolników, którzy będą chcieli je przyjąć.
Minister Jan Krzysztof Ardanowski dodał, że zwierzęta od kilkunastu dni zabezpiecza samorząd. Jak mówił, dzienny koszt utrzymania stada, opłacany przez gminę, to trzy i pół tysiąca złotych. W tej chwili trwają poszukiwania gospodarstwa dla krów, w którym w tej chwili nie jest utrzymywane bydło.
Minister Jan Krzysztof Ardanowski zapewnił, że znajdą się publiczne środki na utrzymanie krów, ale zaapelował też do organizacji obrońców praw zwierząt, by te równolegle zorganizowały zbiórkę na ten cel.
Minister rolnictwa zaznaczył, ze w sprawie tego stada krów popełniono wiele błędów. Jak mówił, właściciel zwierząt wypędził je poza gospodarstwo i od kilkunastu lat żyją na wolności. Zwierzęta nie są zarejestrowane, nie mają opieki weterynaryjnej i od lat nie były badane. Okoliczni rolnicy skarżyli się, że zwierzęta zagrażają ich uprawom i hodowlom. Wybiciu bydła sprzeciwiały się organizacje obrońców zwierząt.
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/Agnieszka Jasik/jj
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/TVP Info & wcześn./jl/dyd/to/