Policja i prokuratura prowadzą śledztwo w sprawie sobotniego incydentu w Miami Beach, gdzie policja zastrzeliła uzbrojonego w brzytwę mężczyznę, który napadł na bank.
Amatorskie nagrania z zajścia obiegły całą Amerykę. Widać na nich roznegliżowanego do pasa mężczyznę i stojących w wokół niego policjantów. W pewnym momencie jeden z nich poraził go paralizatorem, po czym drugi pociągnął za spust, zabijając podejrzanego.
51-letni David W. Winesett, zbieg z więziennego centrum rehabilitacyjnego, skazywany już w przeszłości za napaść na bank, wcześniej udał się do Bank of America i przekazał jednemu z pracowników kartkę, na której napisał, że ma bombę. Później poszedł do pobliskiego zakładu fryzjerskiego, skąd zabrał brzytwę. To właśnie przed zakładem został zastrzelony.
Według Davida Warda, byłego szefa policji w Miccosukee i detektywa w departamencie hrabstwa Miami-Dade, specjalizującego się w śledztwach dotyczących użycia broni przez funkcjonariuszy, mundurowi popełnili w tej sytuacji kilka błędów, za które podejrzany zapłacił życiem. Podkreślił, że przede wszystkim stali zbyt blisko Winsetta – wystarczyło zwiększyć dystans, aby zneutralizować zagrożenie w postaci brzytwy, a także uniknąć ewentualnych skutków eksplozji, gdyby podejrzany rzeczywiście miał przy sobie bombę. Dodał, że policjant, który użył paralizatora, nie poinformował o tym na głos. Gdyby to zrobił, inny funkcjonariusz nie uległby sugestii i wstrzymałby się ze strzałem.
Szef policji w Miami Berach Dan Oates broni swoich pracowników, zaznaczając, że tuż przed tym, jak został zabity, podejrzany uniósł brzytwę w stronę funkcjonariuszy, stwarzając dla wszystkich zagrożenie. Czy decyzja o strzale rzeczywiście była słuszna, wykaże postępowanie.
Bomby przy 51-latku nie znaleziono.
(łd)
https://www.youtube.com/watch?v=cu7SdL5dSbw