Rosja przeprowadziła pokazowe bombardowania w Syrii. W operacji wykorzystano zarówno samoloty startujące z terytorium Federacji Rosyjskiej, jak i z lotniskowca, a także skrzydlate rakiety „Kalibr”.
W specjalnym komunikacie rosyjskiego Ministerstwa Obrony podano szczegóły ataku lotniczego wskazując, że część samolotów musiała pokonać 11 tysięcy kilometrów, dwukrotnie tankując w powietrzu. Inne maszyny startowały z syryjskiej bazy Hmeimim, a jeszcze inne z zakotwiczonego na Morzu Śródziemnym lotniskowca „Admirał Kuzniecow”. Dodatkowo okręty rosyjskie wystrzeliły rakiety „Kalibr”. Komunikat resortu nie wyjaśnia, w jakim rejonie Syrii dokonano nalotów. Znalazło się w nim jedynie stwierdzenie, że chodziło o pozycje terrorystów z ugrupowania „Dżabhat an-Nusra”.
Jednocześnie wiceszef rosyjskiego MSZ Michaił Bogdanow poinformował o nawiązaniu kontaktów Moskwy z ekipą prezydenta-elekta Donalda Trumpa, w sprawie sytuacji w Syrii. Wyraził nadzieję, że obecne i przyszłe kierownictwo Białego Domu zdaje sobie sprawę tego, iż bez Rosji nie uda się rozwiązać syryjskiego konfliktu.
Maciej Jastrzębski/Moskwa