Pół roku więzienia w zawieszeniu zażądał dla Antonio Conte oskarżyciel w toczącym się w Cremonie północy Włoch procesie w sprawie ustawianych meczów.
Selekcjoner reprezentacji Włoch, szykującej się do francuskiego Euro, oskarżony jest o to, że wiedział przynajmniej o jednym takim zdarzeniu: było nim drugoligowe spotkanie, jakie prowadzona przez niego Siena rozegrała w maju 2011 roku z klubem Albino Leffe.
Antonio Conte prosił sąd, aby rozpatrzył jego sprawę w trybie przyspieszonym, bez przedstawiania dowodów na sali rozpraw, dlatego liczyć może na złagodzenie kary o jedną trzecią. Selekcjoner spodziewał się jednak, że sąd całkowicie oczyści go ze stawianych zarzutów. Wyrok zapadnie w połowie maja, a więc jeszcze przed wyjazdem włoskiej kadry na mistrzostwa Europy we Francji.
Ostatnie dni nie są najlepsze dla Conte z wielu powodów. Po remisie z Hiszpanią w Wielki Piątek zebrał on wiele pochwał i komplementów, jakby Włosi byli już gotowi do obrony wicemistrzowskiego tytuły, zdobytego cztery lata temu w Kijowie. Selekcjoner ujawnił wtedy nieostrożnie, że nie może doczekać się pracy z angielskim klubem Chelsea, której trenerem będzie w przyszłym sezonie. Porażka z Niemcami kilka dni później jeden do czterech została przez kibiców zinterpretowana jako całkowite porzucenie przez niego troski i narodową kadrę. Conte jest już myślami w Londynie, pisały gazety.
Z uzdrowiciela włoskiej piłki nożnej Antonio Conte stał się z dnia na dzień jej grabarzem. Na pewno znajdą się więc kibice, w których ewentualne skazanie go przez sąd w Cremonie wywoła przekonanie, że sprawiedliwości stało się zadość.
Naczelna Redakcja Sportowa PR/ d/ M. Lehnert/ mg