31.3 C
Chicago
czwartek, 15 maja, 2025
Strona główna Blog Strona 640

Transport przyszłości: Całkowita rezygnacja z samochodów w praktyce może się okazać niemożliwa

 Transport przyszłości będzie przyjazny i bliski mieszkańcom – mówi prof. dr hab. inż. Andrzej Szarata, rektor Politechniki Krakowskiej. Jak wskazuje, tzw. nowa mobilność, czyli usługi transportu umożliwiające przemieszczanie się przy użyciu współdzielonych pojazdów – samochodów, skuterów, rowerów, hulajnóg – stanowią ważne uzupełnienie tradycyjnego transportu zbiorowego i są nowoczesną, dynamicznie rozwijającą się formą zaspokojenia potrzeb mieszkańców miast w zakresie przemieszczania się. – Do zmiany systemów transportowych w miastach potrzebna jest również zmiana naszych wewnętrznych przekonań i przyzwyczajeń – zauważa ekspert ds. transportowych.

 Musimy wykorzystywać wszystkie możliwe środki transportu po to, żeby usprawnić przemieszczanie się w miastach. Nie jesteśmy w stanie tego przemieszczania się zlikwidować, każdy z nas ma potrzeby transportowe. Natomiast bardzo ważne jest to, żeby te etapy podróży, które muszą być realizowane w mieście, były zoptymalizowane z perspektywy użytkownika i całego systemu transportowego – mówi agencji Newseria Biznes prof. Andrzej Szarata.
W tej chwili najpopularniejszym i najczęściej wybieranym środkiem transportu w miastach wciąż jest prywatny samochód, co – w kontekście wzrostu liczby mieszkańców w aglomeracjach miejskich – powoduje szereg problemów związanych m.in. z korkami, smogiem, hałasem czy brakiem miejsc parkingowych. Zgodnie z danymi Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców (CEPiK) w Polsce jest zarejestrowanych ok. 30 mln pojazdów, z czego ponad 20 mln stanowią samochody osobowe. Z kolei według danych Eurostatu Polska plasuje się na szóstym miejscu wśród członków Unii Europejskiej pod względem liczby pojazdów zarejestrowanych na 1 tys. mieszkańców. Wyprzedzamy pod tym względem potęgi motoryzacyjne takie jak Niemcy, Wielka Brytania czy Francja, pozostawiając daleko w tyle średnią unijną (raport „Zachowania transportowe mieszkańców polskich miast”). Dla przykładu w samej Warszawie jest zarejestrowanych ponad 1,5 mln aut, co daje średnio 661 samochodów osobowych na każdy 1 tys. mieszkańców. Tym samym Warszawa wyraźnie przebija pod tym względem inne stolice europejskie.
– Żeby znaleźć coś, co jest konkurencyjne dla samochodu, potrzebne jest kompleksowe spojrzenie na transport, wykorzystanie wszystkich możliwych środków przewozowych i łączenie ich tak, żeby uwydatnić zalety każdego z nich – mówi rektor Politechniki Krakowskiej. – Zaczynamy oczywiście od pieszych, ponieważ rozwój infrastruktury pieszej, rowerowej czy dla hulajnóg jest bardzo tani, biorąc pod uwagę koszty inwestycyjne, a jednocześnie bardzo efektywny na krótkie podróże. Mówimy tu o tzw. efekcie ostatniej mili. Trzeba pamiętać, że nie wszyscy w mieście mogą korzystać z autobusu, tramwaju czy metra, bo nie wszyscy mają pod domem przystanek. Ta hulajnoga elektryczna albo rower są środkiem, który może wzmocnić korzystanie z transportu zbiorowego, zasilić linie autobusowe, tramwajowe czy koleje aglomeracyjne.
Jak wynika z ostatniej edycji „Barometru Nowej Mobilności” PSPA, Polacy – rezygnując z posiadania prywatnego samochodu – w pierwszej kolejności chcieliby mieć możliwość skorzystania z wypożyczalni rowerów miejskich (24 proc.). Jest to najtańsza, często darmowa forma transportu, która jednocześnie pozwala na szybkie przemieszczanie się na krótkich dystansach. Na kolejnych miejscach znalazły się: usługi mobilności na żądanie, takie jak Uber i Bolt (24 proc.), taksówki (20 proc.), carsharing (13 proc.) oraz miejskie systemy wynajmu hulajnóg (12 proc.) czy skuterów (9 proc.).
Z badań PSPA wynika też, że ważnym czynnikiem, który może stanowić zachętę do rezygnacji z prywatnego samochodu, jest koszt miesięcznego, zintegrowanego transportu. Aż 53 proc. Polaków uważa, że nie powinien być wyższy niż 200 zł. Dla przykładu obecnie cena samego miesięcznego biletu ZTM w Warszawie to koszt 110 zł (strefa 1) lub 180 zł (strefa 1+2).
– Rolą miast i samorządów jest takie kształtowanie systemu transportowego, żeby samochód nie był potrzebny. Jednak nie należy demonizować samochodu, to nie jest samo zło i wróg numer jeden, on w wielu przypadkach jest jedynym środkiem, który pozwala przemieścić się z punktu A do B – mówi prof. dr hab. inż. Andrzej Szarata. – Są sytuacje, w których potrzebujemy samochodu, ale nie musimy go posiadać, żeby z tego korzystać, bo alternatywą mogą być auta współdzielone w systemie carsharingu. Z drugiej strony mamy też tereny podmiejskie, gdzie transport zbiorowy nigdy nie będzie konkurencyjny i tam samochód musi być dostępny. Dlatego próba stworzenia systemu transportowego przyszłości będzie próbą znalezienia zdrowej równowagi pomiędzy tym, co możemy zrobić w mieście, a tym, czego oczekują mieszkańcy.
Według „Barometru Nowej Mobilności” 28 proc. Polaków mających dostęp do usług carsharingu (takie systemy na razie są dostępne przede wszystkim w dużych miastach) korzysta z takiej formy transportu, przy czym 41 proc. z nich wskazuje, że robi to codziennie lub kilka razy w tygodniu. Głównym powodem braku zainteresowania usługami współdzielenia samochodów wśród Polaków, którzy mają dostęp do takich usług, jest natomiast fakt posiadania przez nich prywatnego samochodu (65 proc.).
– Ostatnio dużo mówi się o tzw. miastach 15-minutowych, w których cały kwartał ulic jest tak skonstruowany, że mamy wszystko w zasięgu krótkiego spaceru. Jeśli będziemy tak mieszkać, mieć wokół siebie wszystko, co potrzebne, to po co samochód? Do jednorazowego wyjazdu na wakacje w trakcie urlopu można go wynająć i jest to dużo tańsze niż posiadanie samochodu, wszystkie związane z tym opłaty, podatki, utrata wartości etc. – podkreśla ekspert. – To są wszystko rozwiązania, możliwości techniczne, ale do zmiany systemów transportowych w miastach potrzebna jest również zmiana naszych, wewnętrznych przekonań i przyzwyczajeń.
Eksperci PSPA wskazują, że wyzwaniem jest także zapewnienie sprawnego systemu integrującego wszystkie dostępne formy transportu, który dopasuje się do oczekiwań większości mieszkańców miast. W tym celu potrzebny jest rozwój aplikacji MaaS (Mobility-as-a-Service, mobilność jako usługa), które pozwolą zintegrować cały system komunikacji w jednym miejscu, usprawniając przemieszczanie się i optymalizując koszty. W takim scenariuszu 63 proc. Polaków byłoby skłonnych zrezygnować z posiadania własnego samochodu, co wskazuje ogromny potencjał nowych form mobilności na drodze do poprawy jakości życia w miastach, dekarbonizacji transportu czy zmniejszenia ruchu ulicznego.
 Trudno jest powiedzieć, w którym momencie na osi czasu się znajdujemy, jeśli chodzi o wdrażanie nowoczesnych rozwiązań transportowych. To jest proces, który ma charakter ciągły, bez przerwy będzie się udoskonalał i poprawiał. A to wynika z faktu, że wciąż pojawiają się nowe środki, z których możemy korzystać. Jeszcze 5–10 lat temu nie mieliśmy tak powszechnego dostępu do hulajnóg elektrycznych, wtedy nikt nie brał pod uwagę, że taki środek transportu może w mieście występować powszechnie. Dlatego powinniśmy cały czas wyłapywać nowinki techniczne, nowe rozwiązania, pomysły, wizje czy koncepcje i je wdrażać – ocenia prof. dr hab. inż. Andrzej Szarata.
Kolejna kwestia to finansowanie transportu przez samorządy. Koszty z tym związane będą stale rosły wraz z rozwojem możliwości podróżowania i ich bardziej ekologicznym charakterem.
– Transport zbiorowy wymaga dużych pieniędzy, wymaga ciągłego rozwoju, zakupu taboru, jego wymiany. A to się wiąże z tym, że my, jako użytkownicy, mamy coraz większe oczekiwania w stosunku do komfortu jazdy, częstotliwości kursowania czy niezawodności systemu transportowego. I tego nie da się zrobić za darmo, za przysłowiowe „dziękuję”. To wymaga dużych środków. Miasta mają za mało pieniędzy, powinny mieć dużo więcej możliwości na rozwój systemu transportowego – podkreśla rektor Politechniki Krakowskiej.

 

biznes.newseria.pl

Okrutny kodeks Hells Angels. Przymusowe tatuaże, gwałty na żonach członków i zabójstwa

0

Akta sądowe ujawniają kulisy wymierzania „sprawiedliwości” w ramach słynnego gangu motocyklowego Hells Angels. Przymusowe tatuaże, gwałty i zabójstwa – to tylko niektóre z kar, wymierzanych przez „Aniołów Piekieł” w ramach ich wewnętrznego kodeksu.

O kulisach jednej z najbardziej znanych i największych grup przestępczych na świecie dowiadujemy się z akt spraw sądowych członków gangu, którzy trafili do więzienia za różne formy wymierzania „motocyklowej sprawiedliwości”.

Jednym ze skazanych członków Hells Angels był Merl Hefferman z Fresno w Kalifornii. Mężczyzna był znany z organizowania imprez charytatywnych dla chorych dzieci, ale śledczy dowiedzieli się o nim znacznie więcej. Gangster miał zacierać ślady morderstw grupy poprzez kremację ofiar w zakładzie pogrzebowym, zwanym „piecem do pizzy”. Nazwa wynikała z kodu, którym posługiwali się członkowie gangu – chcąc skorzystać z krematorium dzwonili do innego członka gangu rzucając hasło o „gotowaniu pizzy”.

W piątek Hefferman został skazany na 4 lata więzienia na podstawie dowodów pozyskanych w czasie 10-letniego śledztwa. Motocykliście udowodniono m.in. rozboje oraz skremowanie zwłok innego członka gangu. W toku śledztwa udało się aresztować i obciążyć innych członków przestępczego klubu motocyklowego – m.in. Raymonda Foakesa. Foakes miał na sumieniu m.in. zgwałcenie żony innego członka gangu oraz jego przymusowe wytatuowanie. Były to formy kar, stosowanych w ramach prawa zemsty.

Zatrzymano również Christophera Ranieri’ego, który został skazany za współudział w zabójstwie członka gangu oraz Russella Lylesa, który używal pieści do dyscyplinowania członków gangu oraz „hartowania” innych.

„Hells Angels przestrzegają okrutnego kodeksu postępowania, zachęcając do bicia, okaleczania, a nawet zabijania każdego, kto odważył się zakłócać ich przestępcze przedsięwzięcie” – powiedział prokurator Ismail Ramsey.

Red. JŁ

(Źródło: Daily Mail )

Pick-up „Booty Patrol” przemierzał ulice Florydy. Właściciel ukarany mandatem

0

Zdaniem organów ścigania mężczyzna z Florydy „siał chaos” na ulicach, jeżdżąc autem w malowaniu łudząco podobnym do tego, które wykorzystuje amerykańska Straż Graniczna. Zamiast „Border Patrol” na jego pick-upie było natomiast napisane „Booty Patrol”. Właściciel pojazdu  został ukarany mandatem.

Biuro Szeryfa DeSoto County na Florydzie postanowiło nagłośnić sprawę, aby żaden z mieszkańców nie dał się zatrzymać mężczyźnie, który porusza się pick-upem z bocznym napisem „BOOTY PATROL”. Styl lakierowania pojazdu przypomina malowanie terenówek U.S. Border Patrol oraz ma zainstalowane na dachu niebieskie i czerwone sygnały świetlne, zarezerwowane dla służb.

„Opublikowaliśmy ten post, aby zwiększyć świadomość i zachęcić każdego, kto mógł zostać zatrzymany przez tę osobę. [Właściciel auta] nie został aresztowany, ale otrzymał mandat za używanie świateł policyjnych” – poinformowała Nichole Celotto, koordynator ds. informacji publicznej w Biurze Szeryfa DeSoto County.

Celotto dodała, ze do tej pory nikt nie zgłosił, że poruszający się autem mężczyzna próbował wykorzystywać swoje auto do zatrzymania kogokolwiek. Biuro spraw kryminalnych biura szeryfa nadal oczekuje jednak na telefony potencjalnych pokrzywdzonych.

„To nie dzieje się tylko tutaj w powiecie DeSoto, ale także w kilku innych powiatach na Florydzie” – przekazali przedstawiciele biura szeryfa.

Red. JŁ

(Źródło: Fox News)

Już jedna piąta nowych aut sprzedawanych w Kalifornii to „elektryki”

0

Według danych opublikowanych w środę przez California New Car Dealers Association – już jedno na pięć sprzedawanych w Kalifornii samochodów jest napędzanych silnikiem elektrycznym. W ciągu kilku ostatnich lat Złoty Stan odnotował ponad dwukrotny wzrost sprzedaży „elektryków”.

W pierwszych dziewięciu miesiącach 2023 r. pojazdy elektryczne stanowiły 21,5% samochodów sprzedanych w Kalifornii – wynika z danych California New Car Dealers Association. To ponad dwa razy więcej, niż w ciągu ostatnich dwóch lat.

W połączeniu z pojazdami hybrydowymi, hybrydowymi typu plug-in i pojazdami z ogniwami paliwowymi, wynik jest jeszcze lepszy – wynosi aż 35,4%.

Kalifornia od dawna promuje samochody elektryczne jako ekologiczną alternatywę dla pojazdów spalinowych. Gubernator Gavin Newsom zapowiedział, że do 2035 r. Kalifornia całkowicie zakaże sprzedaży nowych samochodów napędzanych benzyną w ramach walki stanu ze zmianami klimatycznymi.

Popularność elektryków w Kalifornii może wynikać z jeszcze jednej rzeczy. To właśnie w Złotym Stanie powstała Tesla Inc. – firma Elona Muska, produkująca słynne już auta elektryczne oryginalnej marki. Pierwsze Tesle wyjechały na ulice Kalifornii znacznie szybciej, niż miało to miejsce w innych stanach.

Red. JŁ

(Źródło: Bloomberg)

Trump czy DeSantis na prezydenta? Teksańscy Republikanie twardo stoją przy jednym z nich

0

Kogo wystawią Republikanie przeciwko Bidenowi w nadchodzących wyborach prezydenckich? Ta kwestia jeszcze się waży, a póki co możemy polegać na nielicznych sondażach, które wskazują, który z republikańskich kandydatów ma największą przewagę. W Teksasie jest to bezsprzecznie Donald Trump i to prawdopodobnie na niego zagłosuje większość mieszkańców podczas republikańskich prawyborów.

Według raportu University of Houston i Texas Southern University – ponad połowa teksańskich Republikanów zamierza poprzeć Donalda Trumpa w prawyborach prezydenckich. Jeżeli Trumpowi uda się zwyciężyć w prawyborach, stanie do prezydenckiego rewanżu z Joe’em Bidenem w walce o miejsce w Gabinecie Owalnym.

W czwartek Donald Trump odwiedzi Houston w ramach swojej kampanii prawyborczej. Będzie to pierwsze publiczne wystąpienie byłego prezydenta USA w Teksasie od marca 2023 roku, kiedy przemawiał na konferencji Make America Great w Waco. Jego wystąpienie zaplanowano na godzinę 16:00 w Trendsetter Engineering, Inc.

Ron DeSantis nasilił ostatnio ataki pod adresem byłego prezydenta USA. Gubernator Florydy jest na ten moment najgroźniejszym konkurentem Trumpa w walce o nominację Republikanów. Zgodnie z raportem Hobby School of Public Affairs UH i TSU Barbara Jordan – Mickey Leland School of Public Affairs – sondaże wskazują, że nie robi to wrażenia przynajmniej na Teksańczykach, którzy nadal twardo stoją przy Trumpie.

Spośród republikańskich wyborców z Teksasu, którzy zadeklarowali udział w wyborach prezydenckich w 2024 roku, aż 58% zapowiedziało, że zagłosuje na Donalda Trumpa. Tylko 14% badanych deklaruje poparcie dla gubernatora Florydy. Na trzecim miejscu wśród teksańskich republikanów jest Nikki Haley z 6% poparcia.

Badanie zostało przeprowadzone w dniach 6-18 października wśród 524 zarejestrowanych i zdecydowanych wyborców z Teksasu, którzy zadeklarowali udział w republikańskich prawyborach prezydenckich w Teksasie w 2024 roku. Margines błędu wyniósł 4,3%.

Red. JŁ

(Źródło: Axios Houston)

Dziś decyzja w sprawie obozu zimowego dla migrantów w West Pullman?

0

Prawdopodobnie jeszcze we środę chicagowscy radni odniosą się do pomysłu powstania miasteczka namiotowego dla migrantów w West Pullman. Burmistrz chce kupić od Jewel Osco opuszczony sklep i na tym terenie ulokować azylantów w czasie nadchodzących chłodów.

W ubiegłym miesiącu z inicjatywy radnego 21. okręgu Ronnie Mosley’a zostało zorganizowane spotkanie z mieszkańcami, w czasie którego ci wyrazili swoje niezadowolenie z planów władz miasta. Jak argumentowali – nikt ich nie pytał o zdanie w tej sprawie.

W Chicago spadł już pierwszy tej jesieni śnieg, a meteorolodzy zapowiadają niskie temperatury. To spore zagrożenie dla migrantów, których spora ilość śpi w nieogrzewanych namiotach rozstawionych „na dziko” w różnych miejscach Wietrznego Miasta.

Uwaga na wściekłe nietoperze

0

Władze powiatu Cook wydały ostrzeżenie w związku z pojawieniem się nietoperzy zarażonych wścieklizną. Na stronach internetowych powiatu umieszczono mapę z zaznaczonymi lokalizacjami w których znaleziono chore zwierzęta.

Jak dotąd w tym roku w powiecie Cook potwierdzono dziewięć przypadków wściekłych nietoperzy. Ten alarmujący trend skłonił władze powiatu do podjęcia aktywnych działań. Aby zapewnić bezpieczeństwo zarówno mieszkańcom, jak i ich zwierzętom domowym, Cook County oferuje tanie lub bezpłatne szczepienia przeciwko wściekliźnie oraz program mikroczipowania zwierząt domowych.

Rada powiatu dla społeczeństwa jest jasna: pod żadnym pozorem nie należy próbować dotykać ani zbliżać się do napotkanych nietoperzy. Takie środki ostrożności są niezbędne do zapobiegania potencjalnym przypadkom przenoszenia wścieklizny, co może mieć poważne konsekwencje zdrowotne.

Jeździł do Bostonu, aby wykorzystać nieletniego

0

Zarzuty przygotowywania się do popełnienia przestępstwa na tle seksualnym usłyszał 42-letni mieszkaniec Chicago. Weston Opas znajdował się już na liście skazanych przestępców seksualnych i był pod obserwacją policji.

Wzmożone zainteresowanie Opasem wynikało z komunikatu bostońskiej policji o zaginięciu powiązanego z nim nieletniego. Wcześniej mężczyzna miał kilkakrotnie przyjeżdżać do Bostonu i angażować się w czynności seksualne z chłopakiem, mimo pełnej świadomości jego wieku. Gdy nieletni zaginął, bostońska policja wszczęła alarm.

Chicagowscy policjanci weszli do domu podejrzanego, aresztowali go, a nieletniego przekazali pod opiekę Departamentu do Spraw Dzieci i Rodziny. W domu Opasa znaleziono broń palną i kamizelką kuloodporną.

Przygotowania do uruchomienia świątecznego pociągu

0

Metra ogłasza powrót świątecznej tradycji. Już 2-go grudnia będzie można przejechać się świątecznym pociągiem, w którym będzie można zastać Mikołaja, Mikołajową i ich elfy.

Specjalnie udekorowane pociągi będą kursować na czterech liniach Metry, ale najwięcej wrażeń ma dostarczyć ten poruszający się na Metra Electric Line. Ten skład będzie najokazalej przystrojony, a na stacji Millenium zostanie zorganizowana zimowa kraina czarów na biegunie północnym. Na wszystkich czekać tam będą smakołyki, malowanie twarzy, świąteczna muzyka i wiele innych atrakcji.

Sprzedaż biletów w cenie 5 dolarów ruszyła we środę i prawdopodobnie nie potrwa długo, biorąc pod uwagę coroczne zainteresowanie podróżnych.

Upił i wykorzystał seksualnie. Teraz czeka na wyrok

0

Ponad 3 lata na sprawiedliwość czekała mieszkanka Aurory, która w czasie domowego przyjęcia została napadnięta i wykorzystana seksualnie przez obecnego tam mężczyznę. Prokuratura twierdzi, że Rene Cano-Rodriguez doprowadził swoją ofiarę do stanu upojenia alkoholowego aby nie mogła się bronić.

Impreza miała miejsce w sierpniu 2020 roku. Jak wynika z akt śledztwa, oskarżony podał swojej ofierze dużo alkoholu i był świadomy jej coraz mniej trzeźwego stanu. Kiedy była już niemal pozbawiona przytomności zaprowadził ją do sypialni, gdzie miało dojść do gwałtu.

Cano-Rodriguez usłyszy wyrok na początku grudnia. Grozi mu nie tylko kara od czterech do 15-tu lat więzienia, ale również obowiązkowe wpisanie na listę przestępców seksualnych. Obecnie przebywa w więzieniu powiatu Kane.

Od środy nocne zamknięcia stacji paliw w Hammond

0

W życie wchodzą kontrowersyjne przepisy dotyczące nocnego funkcjonowania stacji paliw w Hammond w Indianie. W myśl zaproponowanych i przegłosowanych przez lokalnych radnych przepisów, od środy punkty te będą zamknięte pomiędzy północą, a 5-tą rano.

Ustawodawstwo obejmuje wszystkie 37 stacji paliw z terenu miasta. Jego wprowadzenie było spowodowane narastającą falą przestępczości w tych miejscach, która miała miejsce właśnie w godzinach nocnych. Czarę goryczy przelała śmierć 33-letniego mieszkańca Chicago, który został postrzelony na jednej ze stacji, a potem zmarł w szpitalu.

Iskierkę nadziei dla właścicieli może stanowić jedynie zapis pozwalający na ubieganie się o wyjątek dla konkretnego punktu. Trudno jednak rozstrzygnąć, jak do takiego wniosku podejdzie Rada Robót Publicznych i Bezpieczeństwa.

Kłótnie o marihuanę

0

Duży gracz na rynku handlu legalną marihuaną wytacza ciężkie działa przeciwko właścicielom małych sklepów z tej samej branży. W pozwie podkreśla, że nie można lokalizować małych sklepików w odległości mniejszej niż 1500 stóp od siebie.

GRI Holdings chce w ten sposób zapobiec powstaniu niezależnego punktu sprzedaży w dawnej River North Rainforest Cafe. Zdaniem przedsiębiorstwa, planowana lokalizacja narusza prawo stanowe ze względu na niewielką odległość od innego sklepiku Green Rose przy 612 N. Wells St.

Prawnicy potentata twierdzą, że co prawda można uruchomić sklep z marihuaną w odległości mniejszej niż 1500 stóp od innego, ale tylko pod warunkiem, że tym innym zarządza ponadstanowy podmiot. W przypadku punktów prowadzonych lokalnie, ta odległość musi zostać zachowana.

Popis Huberta Hurkacza! Polak awansował do 1/8 finału turnieju ATP w Paryżu

0

Hubert Hurkacz awansował do 1/8 finału halowego tenisowego turnieju ATP w Paryżu. Rozstawiony z „jedenastką” Polak pokonał doświadczonego Hiszpana Roberto Bautistę-Aguta 6:3 i 6:2.

Następnym rywalem Hurkacza będzie zwycięzca meczu między Norwegiem Casperem Ruudem (8.) a Argentyńczykiem Francisco Cerundolo. Hurkacz wciąż ma szansę by zakwalifikować się do turnieju mistrzów w Turynie, który rozpocznie się 12 listopada.

Dobry 2023 rok dla szkół CPS. Ukończyło je ponad 80 procent uczniów

0

Chicagowskie Szkoły Publiczne (CPS) odnotowały rekordowy wskaźnik ukończenia szkoły dla klas z rocznika 2023. Czteroletni wskaźnik ukończenia szkoły osiągnął 84%, a pięcioletni wskaźnik – 85,5% w 2023 roku. Oba wskaźniki są o ponad 1% wyższe niż z rocznika klas 2022 i oznaczają rekordowe wyniki dla okręgu szkolnego.

 

W 2013 r. wskaźnik ukończenia CPS wynosił 59%. „Nasi absolwenci odzwierciedlają to, co najlepsze w naszym mieście. Dzięki współpracy z nauczycielami i partnerami społecznymi prawie połowa naszych absolwentów opuszcza CPS z czymś więcej niż tylko z dyplomem ukończenia szkoły średniej” – powiedział burmistrz Brandon Johnson.

Prezes CPS Pedro Martinez uważa, że dane pokazują, iż szkoły CPS po pandemii wracają do poziomu edukacji zapewniającego młodym ludziom zdobycie godnego wykształcenia. Zarazem CPS odnotowało 11. rok z rzędu, w którym wskaźnik przedwczesnego kończenia nauki wyniósł mniej niż 10%.

Licealiści, którzy ukończyli w 2023 roku naukę uzyskali łącznie ponad 2 miliardy dolarów stypendiów, co stanowi najwyższą kwotę przyznaną abiturientom CPS od 2013 roku.

Recydywista sprawcą strzelaniny podczas imprezy halloweenowej w Chicago

0

Sprawcą strzelaniny podczas weekendowej imprezy halloweenowej w chicagowskiej dzielnicy North Lawndale jest mężczyzna, który wcześniej był sześciokrotnie skazany. „On nie powinien mieć broni” – powiedział nadkomisarz departamentu policji Larry Snelling.

 

„Sprawca, 48-letni William Groves stwarza poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego” – dodał nadkomisarz. Groves otworzył ogień do zebranych uczestników imprezy, raniąc 15 osób. Podczas wstępnego przesłuchania we wtorek prokuratura powiatu Cook wykazała, że mężczyzna po raz pierwszy został oskarżony i skazany, gdy miał 19 lat.

Tym razem postawiono mu 15 zarzutów usiłowania zabójstwa i bezprawnego użycia broni. Do strzelaniny doszło w niedzielę w nocy przy 1200 South Pulaski Road. Groves był jednym ze 100 imprezowiczów w Studio 1258. Został wyrzucony z imprezy ze względu na swoje zachowanie. Wrócił z bronią.

Burmistrz Brandon Johnson na wtorkowej konferencji prasowej podziękował za właściwą reakcję i dostarczenie informacji, które doprowadziły do szybkiego aresztowania sprawcy. Władze miasta wydały też nakaz zamknięcia Studio 1258 ze względu na organizację imprez bez licencji i odpowiedniego zabezpieczenia.

 

BK

Kolejne autobusy dla migrantów marznących przed posterunkami policji w Chicago

0

Władze Chicago wysłały w nocy kolejne autobusy CTA dla migrantów koczujących przed posterunkami policji. Powodem jest spadek temperatury.

 

W sumie migranci mogli się ogrzać w 21 autobusach. Dostępne są one od 8 wieczorem do 8 rano. Administracja burmistrza Brandona Johnsona potwierdziła, że autobusy wysłano przed posterunki policji, gdzie tymczasowo schroniły się setki osób ubiegających się o azyl.

Od sierpnia ubiegłego roku do Chicago przyjechało już blisko 20 tysięcy migrantów w tym wiele rodzin z małymi dziećmi. Władze miasta zwróciły się także do mieszkańców i organizacji charytatywnych o przekazywanie ciepłej odzieży w tym kurtek dla migrantów.

 

BK

Policjantka stanowa Illinois postrzelona podczas kontroli drogowej w Springfield

0

Policja stanowa Illinois udostępniła nagrania z postrzelenia funkcjonariuszki podczas kontroli drogowej w Springfield. Dakotah Chapman-Green doznała poważnych obrażeń i nadal przebywa w szpitalu.

 

Została postrzelona co najmniej dziesięć razy w twarz. We wtorek 24 października policjantka na ulicy Toronto w Springfield zatrzymała do kontroli samochód kierowany przez 37-letniego mieszkańca Chicago, Cristobala Santana.

Na nagraniu widać wychodzącego z auta mężczyznę, który strzela do policjantki. Santana potem gonił funkcjonariuszkę oddając do niej kolejne strzały. Kule spowodowały rozległe obrażenia głowy w tym uszkodzenia twarzy, pęknięcia czaszki i rozległego krwawienia mózgu. Napastnik zbiegł z miejsca zdarzenia, ale wkrótce został zatrzymany przez policję.

Cristobal Santana został oskarżony o usiłowanie zabójstwa pierwszego stopnia, atak na funkcjonariusza policji z użyciem broni palnej oraz bezprawne użycie broni. Mężczyzna był również poszukiwany w związku z morderstwem w Chicago. Chociaż policja nie powiązała go bezpośrednio z przestępstwem, rodzina nauczycielki CPS Adrianny Lopez twierdzi, że Santana jest byłym chłopakiem kobiety. Miał wykazywać oznaki agresji przed jej śmiercią. Na razie w tej sprawie nie usłyszał zarzutów.

 

BK

 

 

Funkcjonariusze TSA wciąż znajdują broń w walizkach na chicagowskich lotniskach

0

Administracja Bezpieczeństwa Transportu (TSA) skonfiskowała rekordową liczbę sztuk broni palnej na międzynarodowym lotnisku Midway w Chicago. Ostatni pistolet znaleziono w piątek podczas kontroli bagażu podręcznego.

 

Do tej pory funkcjonariusze TSA odkryli 43 sztuki broni przewożonej w niewłaściwy sposób przez pasażerów korzystających z lotniska Midway. Z kolei na O’Hare przejęto 59 sztuk broni, tylko w październiku 11. Na wszystkich amerykańskich lotniskach skonfiskowano prawie 5 100 sztuk broni.

TSA przypomina, że za osoby naruszające przepisy o transporcie broni drogą lotniczą mogą zostać ukarane grzywną w wysokości nawet 15 tysięcy i stracić tzw. status precheck na pięć lat.

 

BK

Opady śniegu prawdopodobną przyczyną zderzenia 18 samochodów w Matteson

0

Do poważnego wypadku doszło we wtorek wieczorem w Matteson w Illinois. Na Vollmer Road przy autostradzie I-57 zderzyło się 18 samochodów.

 

Policja stanowa Illinois podejrzewa, że przyczyną wypadku mogły być złe warunki drogowe. Padał śnieg a nawierzchnia była śliska. Policja nie podała czy ktoś został ranny.

 

BK

Premiera filmu dokumentalnego o św. Maksymilianie Marii Kolbe

0

PGE angażuje się w projekty, które mają przybliżać historię Polski na świecie. Jednym z nich jest „Polska energia zmienia świat”, w ramach którego Fundacja Opoka zrealizowała film „Rycerz” o św. Maksymilianie Marii Kolbe. – Zakładamy, że na świecie film ten obejrzy kilkadziesiąt milionów ludzi – podkreśla Wojciech Dąbrowski, prezes zarządu PGE. Twórcy liczą na sukces podobny do tego, który odniosła poprzednia wspólna realizacja – film o kardynale Wyszyńskim.

13 października br. miała miejsce premiera filmu Fundacji Opoka – „Rycerz”, czyli opowieść o św. ojcu Kolbe, którego 41. rocznica kanonizacji przypada w tym roku.
– „Rycerz” to film o św. Maksymilianie Marii Kolbe, niezwykłym człowieku, wielkim Polaku, franciszkaninie, misjonarzu, ale także patronie energetyków. Święty Maksymilian Maria Kolbe był z zamiłowania także elektrykiem, interesował się matematyką, fizyką. W Niepokalanowie, w klasztorze, który wybudował od zera, wybudował agregat prądotwórczy, stworzył Radio Niepokalanów, które do dzisiaj funkcjonuje, drukarnię, gdzie drukował „Rycerza Niepokalanej”, który w apogeum swojej działalności wydawał milion egzemplarzy, wreszcie był misjonarzem w Japonii. Święty Maksymilian Maria Kolbe zginął śmiercią męczeńską w 1941 roku w niemieckim obozie zagłady Auschwitz, oddając swoje życie za współwięźnia – mówi agencji Newseria Biznes Wojciech Dąbrowski, prezes zarządu PGE Polskiej Grupy Energetycznej.
Święty Maksymilian Kolbe jest twórcą największego na świecie klasztoru, w którym mieszkało ponad 650 zakonników, zapoczątkował też wydawanie „Rycerza Niepokalanej”, który w 1939 roku miał  milionowy nakład. W założonym przez niego klasztorze w Nagasaki w Japonii pomagano ofiarom wybuchu bomby atomowej w 1945 roku. Zginął śmiercią męczeńską w 1941 roku w niemieckim obozie zagłady Auschwitz, oddając swoje życie za współwięźnia, Franciszka Gajowniczka, wytypowanego do zamordowania.
– Ojciec Maksymilian założył Rycerstwo Niepokalanej, stąd też tytuł „Rycerz”. Ale myślę, że w głębszym sensie jego życie było rycerskie, szlachetne, wielkie. Tak sobie wyobrażam, że kiedy podczas apelu w Auschwitz wystąpił z szeregu i stanął przed wszystkimi, to on był tam zwycięzcą, był jak rycerz – mówi ks. Marek Gancarczyk, prezes Fundacji Opoka.
– To nie tylko niezwykła postać. Nie tylko wielki Polak, ale i męczennik, który pokazał kolejnym pokoleniom, co znaczy miłość do innego człowieka, prawda, wolność i głęboka wiara w Boga – dodaje Wojciech Dąbrowski.
Film „Rycerz” będzie emitowany w amerykańskiej sieci telewizyjnej Eternal Word Television Network (EWTN), która nadaje 24 godz. na dobę, siedem dni w tygodniu, do ponad 350 mln gospodarstw domowych, w ponad 145 krajach, w dziewięciu językach. Największą liczbę stanowią odbiorcy w USA oraz hiszpańskojęzyczni w Ameryce Południowej. Na 30 października zaplanowano pokaz dla dyplomatów w Rzymie.
 Mamy nadzieję, że ten film o Polsce, o historii II wojny światowej, ale i o tym wielkim człowieku, jakim był ojciec Kolbe, dotrze do odbiorców w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Ameryce Południowej – podkreśla prezes Fundacji Opoka. – „Rycerz” to drugi film w projekcie, który realizujemy pod nazwą „Polska energia zmienia świat”. Chcemy pokazać światowej opinii publicznej najnowszą historię Polski za pośrednictwem świętych, wielkich Polaków.
W lutym 2022 roku odbyła się premiera pierwszego filmu zrealizowanego w ramach projektu „Polska energia zmienia świat”. „Będziesz miłował. Rzecz o bł. Stefanie Kardynale Wyszyńskim” to dokument wyprodukowany przez Fundację Opoka, pokazujący życie Prymasa Tysiąclecia i jego postawę na tle historii Polski. Film otrzymał nominację do nagrody Totus Tuus przyznawanej przez Fundację Dzieło Nowego Tysiąclecia, a partnerem filmu była m.in. PGE Polska Grupa Energetyczna.
 Zależy nam na tym, aby poprzez tę współpracę dotrzeć z prawdą do jak najszerszej liczby mieszkańców całego świata. „Rycerz” już został przetłumaczony na siedem języków, będzie pokazywany  w telewizjach współpracujących z EWTN. Zakładamy, że obejrzy go co najmniej kilkadziesiąt milionów ludzi na całym świecie – mówi prezes PGE.
PGE Polska Grupa Energetyczna podkreśla, że chce być mecenasem projektów dbających o pamięć historyczną i tożsamość narodową.
– PGE odpowiada przede wszystkim za bezpieczeństwo energetyczne, ale ważną rolę w naszej działalności odgrywa propagowanie pamięci, wartości historycznych, patriotyzmu – przekonuje Wojciech Dąbrowski.
PGE już od lat pielęgnuje pamięć o polskiej historii i jej bohaterach. Głównym opiekunem projektów historycznych jest Fundacja PGE. Za wspieranie działalności patriotycznej i pielęgnowanie polskiej pamięci historycznej PGE otrzymała wyróżnienie Strażnika Pamięci w kategorii Mecenas oraz nagrodę Złoty BohaterON w kategorii Firma.

 

biznes.newseria.pl

Wokalistki zespołu Tulia: W dzieciństwie świętowałyśmy Halloween, strasząc sąsiadów i zbierając od nich cukierki

0

Wokalistki zespołu Tulia przyznają, że szczególnie dla dzieci Halloween to doskonała okazja do tego, by przebrać się w upiorne kostiumy, odwiedzić sąsiadów i zebrać kosz słodyczy. Tak właśnie robiły i one w dzieciństwie. Jednak ich zdaniem nie jest to święto zarezerwowane wyłącznie dla najmłodszych. Również wielu dorosłych wykorzystuje je jako okazję do dobrej, beztroskiej zabawy, organizując upiorne imprezy w strojach rodem z horrorów. Piosenkarki podkreślają natomiast, że teraz symbolem i nieodłącznym elementem Halloween są dla nich przede wszystkim dynie z wyciętymi otworami w kształcie twarzy i świeczkami w środku.

Popularnym zwyczajem Halloween jest odwiedzanie sąsiadów przez dzieci przebrane za duchy i upiory, które „wymuszają” okup w postaci słodyczy lub sztuczki. Zgodnie z tradycją, jeśli mieszkańcy danego domu nie poczęstują ich żadnymi smakołykami, maluchy mogą spłatać im jakieś figle. Wokalistki zespołu Tulia przyznają, że występując kiedyś w tej roli, doskonale się bawiły.
– Ja świętowałam Halloween jako małe dziecko. Zachęcała mnie do tego babcia, która pochodzi ze Śląska, a tam ta tradycja była żywa, już jak moja babcia była małą dziewczynką, tak że to jest takie ciekawe. My jako dzieciaki też lataliśmy po osiedlu, babcia zawsze drążyła dla mnie wielką dynię, natomiast z biegiem lat raczej nie świętuję tego, ale zawsze przyjmę dzieciaki, które zbierają cukierki, i zawsze coś dla nich naszykuję – mówi agencji Newseria Lifestyle Tulia Biczak.
– Ja jako dzieciak też latałam po sąsiadach w nadziei, że coś słodkiego do tej torby czy koszyka spadnie – mówi Patrycja Nowicka.
– Kiedy było się dzieckiem, to zawsze zbierało się cukierki i nigdy nie obyło się bez hasła „cukierek albo psikus”. Chociaż bardzo rzadko dochodziło do tych psikusów, bo jednak ludzie byli na tyle otwarci, że jednak częstowali nas łakociami – mówi Dominika Siepka.
Również Patrycja Nowicka ma w tym temacie miłe wspomnienia z dzieciństwa. Doskonale pamięta emocje, jakie towarzyszyły podczas przygotowania do halloweenowego orszaku.
– Moja młodsza siostra też chodziła, więc ja przygotowywałam na tę okazję makijaże halloweenowe i przebrania. Natomiast teraz nie można powiedzieć, że jakoś bardzo świętuję Halloween, ale pewne elementy z tej tradycji są wykorzystywane do dzisiaj – mówi Patrycja Nowicka.
Wokalistka podkreśla, że na przełomie października i listopada w jej domu na pewno nie może zabraknąć symbolu jesieni, czyli dyni, bo wykazując się kreatywnością, można w niej wycinać dowolne kształty i robić przeróżne dekoracje.
– Od paru lat mamy taką tradycję, że z siostrą i z tatą wycinamy dynię i zawsze fajnie się przy tym bawimy. Wymyślamy też niekonwencjonalne sposoby na tę dynię, żeby nie była zwykła, tylko typowo nasza – mówi.
Z kolei Dominika Siepka pracuje jako przedszkolanka i jak podkreśla, teraz właśnie świętuje z dzieciakami tzw. Dzień Dyni.
– Robimy różne eksperymenty z dynią: wycinanie, kolorowanie, malowanie farbami, więc różne akcje artystyczne. Natomiast tak towarzysko często z siostrą próbujemy stworzyć sobie jakieś makijaże halloweenowe – dodaje.

 

lifestyle.newseria.pl

Nowe elektryki stanowią kilka procent sprzedawanych w Polsce aut. W niektórych krajach UE to nawet 40 proc.

0

– W Polsce wciąż jesteśmy na samym początku drogi do elektryfikacji naszego sektora transportu – mówi Rafał Bajczuk, analityk Instytutu Reform. Jak wskazuje, pomimo rosnącej liczby nowych rejestracji Polska wciąż odbiega nawet od tzw. nowych państw UE, jak np. Rumunia, które mają bardziej proaktywne polityki w zakresie rozwoju elektromobilności. Problemem jest nie tylko brak zachęt podatkowych i wciąż wysokie ceny elektryków, ale również niedostatecznie rozwinięta infrastruktura ładowania.

Jak pokazuje „Licznik elektromobilności”, uruchomiony przez Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych i Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego, na koniec września br. w Polsce zarejestrowanych było prawie 45,2 tys. w pełni elektrycznych samochodów osobowych (BEV, ang. battery electric vehicles). Natomiast liczba samochodów dostawczych i ciężarowych z napędem elektrycznym wynosiła nieco ponad 5,2 tys. To oznacza, że łącznie po polskich drogach jeździ prawie 50,4 tys. całkowicie elektrycznych samochodów osobowych i użytkowych. Tylko w pierwszych trzech kwartałach br. ich liczba zwiększyła się o 16,97 tys. sztuk, czyli o 57 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2022 roku. PSPA zauważa, że podobny, stabilny przyrost liczby nowych elektryków na poziomie 60–70 proc. r/r jest obserwowany już od miesięcy. Pod względem liczby i popularności elektryków Polska wciąż jednak odbiega od bardziej rozwiniętych rynków zachodnioeuropejskich.
– Pomiędzy krajami UE jest bardzo duże zróżnicowanie. Najbardziej zaawansowane są państwa Europy Północnej i Północno-Zachodniej, takie jak Holandia, Belgia, Niemcy i kraje nordyckie, gdzie udział samochodów elektrycznych w nowych rejestracjach waha się między 20 a 40 proc. Natomiast Polska jest w tym momencie na czwartym czy piątym miejscu od końca w UE, razem z takimi państwami jak Słowacja, Czechy czy Chorwacja i u nas to jest ok. 3 proc. nowych samochodów na rynku – mówi agencji Newseria Biznes Rafał Bajczuk, analityk w zakresie polityki energetyczno-klimatycznej w Instytucie Reform.
Według danych ACEA (Europejskie Stowarzyszenie Producentów Pojazdów) w sierpniu br. średnio co piąty nowy samochód sprzedawany w UE był w pełni elektryczny, a w pierwszych ośmiu miesiącach tego roku na unijnym rynku sprzedano w sumie blisko 1 mln elektryków. ACEA podaje, że pojazdy elektryczne miały we wrześniu br. 14,8-proc. udział w europejskim rynku samochodowym i były trzecim najpopularniejszym wyborem wśród nabywców nowych samochodów (po benzynowych i hybrydowych, a przed dieslami).
– Najbardziej zaawansowanym państwem w Europejskim Obszarze Gospodarczym jest jednak Norwegia, gdzie aż 90 proc. nowych samochodów, które wchodzą na rynek, to są pojazdy bateryjne. Norwegowie planują w 2025 roku całkowicie zakończyć sprzedaż nowych samochodów spalinowych w ich kraju, a w 2040 roku wszystkie samochody, które poruszają się po drogach norweskich, będą elektryczne – mówi ekspert.
Jak wskazuje, pod względem liczby rejestracji nowych pojazdów Polska pozostaje w tyle nie tylko za Norwegią czy Niemcami, ale też za innymi tzw. nowymi krajami UE, które mają bardziej proaktywne polityki w zakresie rozwoju elektromobilności.
– Dla przykładu państwa bałtyckie czy Rumunia są o wiele bardziej zaawansowane niż my pod względem rozwoju tego rynku – wskazuje analityk Instytutu Reform. – Wynika to m.in. z faktu, że w Polsce zakup i użytkowanie nowych samochodów spalinowych wciąż jest tani, związane z tym podatki są bardzo niskie w porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej. Jeśli nowy rząd chciałby odwrócić ten trend i spowodować, żeby nabywcy zaczęli kupować elektryki, to musi wprowadzić instrumenty podatkowe. Trzeba by obniżyć opodatkowanie nowych samochodów elektrycznych, a z drugiej strony niestety podwyższyć opodatkowanie samochodów spalinowych.
Tego typu instrumenty podatkowe funkcjonują na innych europejskich rynkach i przynoszą rezultaty – zakup i użytkowanie samochodu elektrycznego są tam bardziej atrakcyjne niż auta spalinowego.
Z opublikowanego pod koniec ubiegłego roku „Barometru Nowej Mobilności” wynika, że już 42,4 proc. polskich kierowców jest obecnie zainteresowanych i realnie rozważa zakup samochodu z napędem elektrycznym w ciągu nadchodzących trzech lat (w największym stopniu dotyczy to pokolenia Z i milenialsów). Jeszcze w 2017 roku, w pierwszej edycji tego badania, ten odsetek wynosił zaledwie 12 proc. Podstawowym czynnikiem, którego wciąż obawia się duża część potencjalnych nabywców elektryków, jest jednak ich wysoka cena.
– Samochody elektryczne uchodzą za drogie, a producenci oferują w tej chwili stosunkowo małą gamę modeli. Są to przede wszystkim samochody segmentu premium albo SUV-y czy limuzyny, więc one siłą rzeczy są droższe. Rzeczywiście na rynku europejskim brakuje w tej chwili kompaktowych, małych samochodów elektrycznych w cenie ok. 100–120 tys. zł za nowy model. A przypomnę, że w tym momencie cena nowego samochodu osobowego w Polsce to przeciętnie ponad 180 tys. zł – podkreśla Rafał Bajczuk. – Z czasem na rynku będąsię też jednak pojawiać te tanie, bardziej ekonomiczne i dostępne modele samochodów elektrycznych. To nastąpi w ciągu kolejnych około pięciu lat, ponieważ w tym okresie rozliczeniowym prawo europejskie narzuca producentom widełki, aby o 25–30 proc. zwiększyć udział samochodów elektrycznych w sprzedaży. I wtedy na rynku zaczną się pojawiać tańsze pojazdy, tak więc musimy na to poczekać.
W polskich salonach w tej chwili jest dostępnych łącznie 108 modeli samochodów w pełni elektrycznych, z czego 83 z nich stanowią warianty osobowe, a 25 dostawcze. Co istotne, tylko w ciągu ostatniego roku oferta elektryków na polskim rynku zwiększyła się o ponad 1/3. Rosną również pojemności akumulatorów trakcyjnych oraz moce ładowania. Średni zasięg osobowych samochodów całkowicie elektrycznych przekracza już 430 km. Natomiast rozpiętość cenowa jest bardzo szeroka – najtańszym samochodem w pełni elektrycznym oferowanym w Polsce jest Dacia Spring, dostępna od niespełna 97,5 tys. zł (bez uwzględnienia dopłat z programu Mój Elektryk). Na drugim biegunie plasuje się z kolei Porsche Taycan Turbo S Cross Turismo, którego ceny rozpoczynają się od ponad 823 tys. zł (raport „Katalog pojazdów elektrycznych 2023”, PSPA).
 W Polsce głównym nabywcą są nie osoby fizyczne, ale firmy. Dlatego – nawet biorąc pod uwagę wciąż wysokie średnie ceny nowych samochodów elektrycznych – to stać nas w Polsce na to, żeby znacząco zwiększyć sprzedaż i rejestrację nowych elektryków – uważa analityk Instytutu Reform.
– Głównym podmiotem, który kupuje pojazdy elektryczne, są w Polsce firmy zarządzające całymi flotami. To na nie przypada ok. 90 proc. samochodów pojawiających się na rynku – dodaje Jan Ruszkowski, koordynator Rady ds. Czystego Powietrza w Konfederacji Lewiatan. – Firmy patrzą nie tylko na koszt zakupu samochodu, ale i na całkowity koszt jego użytkowania. Najczęściej biorą go w leasing albo wynajem i interesuje je przede wszystkim wysokość raty, którą będą spłacać przez najbliższe lata. A całkowity koszt użytkowania elektryka jest niższy niż samochodu spalinowego i to jest dla firm opłacalne.
Ekspert Konfederacji Lewiatan zauważa też, że za kilka lat firmowe elektryki zaczną trafiać na wtórny rynek używanych samochodów, dzięki czemu staną się bardziej przystępne cenowo dla przeciętnego Kowalskiego.
– To jest rosnąca flota, która w perspektywie kilku lat stanie się flotą samochodów używanych. To będzie całkowicie nowa kategoria samochodów, która pojawi się na rynku. To będą samochody zdecydowanie tańsze, które będą miały baterie o parametrach już nie tak doskonałych i być może trzeba będzie je odnowić albo wymienić, ale to będzie nowy segment samochodów, który stanie się bardziej dostępny również dla osób fizycznych – zapewnia Jan Ruszkowski.
Kolejną z barier utrudniających rozwój elektromobilności w Polsce pozostaje brak infrastruktury ładowania. Według danych PSPA i PZPM na koniec września br. w Polsce funkcjonowało 3068 ogólnodostępnych stacji ładowania pojazdów elektrycznych (6159 punktów), z czego 1/3 stanowiły szybkie stacje ładowania prądem stałym, a 67 proc. – wolne ładowarki prądu przemiennego o mocy mniejszej lub równej 22 kW. W samym wrześniu br. uruchomiono 65 nowych, ogólnodostępnych stacji ładowania. Dla porównania np. w Niemczech te liczby idą w dziesiątki tysięcy.
 W Polsce jesteśmy w tym momencie na samym początku drogi do elektryfikacji naszego sektora transportu. Wydaje się, że największym wyzwaniem będzie właśnie budowa sieci i infrastruktury ładowania samochodów elektrycznych. Potrzebujemy zarówno wolnych ładowarek, co jest problemem przede wszystkim w starym budownictwie i dla kierowców, którzy nie mają dostępu do własnych miejsc garażowych, jak i szybkich ładowarek potrzebnych przy podróżach na długie dystanse, ale też np. dla samochodów ciężarowych i dostawczych, które również będą w nadchodzących latach elektryfikowane – wyjaśnia Rafał Bajczuk.

 

biznes.newseria.pl

Koszty usług pogrzebowych idą w górę. Wybór kremacji to coraz częściej sposób na ich obniżenie

0

– Tradycja usług pogrzebowych się zmieniła, ludzie preferują kremacje – mówi Marek Cichewicz, prezes Grupy Klepsydra. Branża szacuje, że w Polsce kremacje dziś stanowią już 40 proc. wszystkich pochówków, a w dużych miastach nawet 60 proc. Wybór kremacji to jeden ze sposobów na obniżenie kosztów związanych z pochówkiem. Galopująca inflacja miała bowiem wpływ również na działalność firm pogrzebowych i ceny usług. Zasiłek pogrzebowy, obniżony w 2011 roku i od tego czasu utrzymujący się na tym samym poziomie, już dawno przestał wystarczać na pokrycie wszystkich kosztów. Nie jest to jedyna zmiana, jaka zaszła w ostatnich latach na polskim rynku funeralnym. Ta branża – uważana za tradycyjną, a nawet konserwatywną – w coraz większym stopniu stawia na cyfryzację i technologiczne nowinki.

– Inflacja wpływa na koszty usług pogrzebowych. Mamy wyższe koszty zatrudniania i utrzymania pracowników, a dostawcy, którzy dostarczają nam trumny, urny i inne akcesoria pogrzebowe, też musieli podnieść ceny. To wszystko niestety przełożyło się też na koszty samego pogrzebu – mówi agencji Newseria Biznes Marek Cichewicz. – Jeśli mówimy o wartościach, to jest to ciężkie do przeanalizowania w skali całego kraju, ponieważ porównując chociażby Warszawę do mniejszych miejscowości, te dysproporcje są bardzo duże i to jest kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt procent, w zależności od regionu.
Koszty prowadzenia działalności firm pogrzebowych znacznie wzrosły w ciągu ostatniego roku – nie tylko ze względu na wzrost kosztów pracy, ale też droższe drewno do produkcji trumien czy wysokie ceny energii i gazu, potrzebne np. przy przechowywaniu, transporcie czy kremacji zwłok. W tej chwili w firmach pogrzebowych średni koszt standardowego pochówku waha się od ok. 7 do 10 tys. zł. Do tego dochodzą jeszcze koszty miejsca na cmentarzu, które mocno się różnią w zależności od lokalizacji i w większych miastach mogą sięgać nawet kilkunastu tysięcy złotych.
W celu zapewnienia środków na pokrycie kosztów związanych z pogrzebem ZUS wypłaca rodzinie zmarłego zasiłek pogrzebowy (w 2021 roku wypłacono 438 tys. takich zasiłków na łączną kwotę 1,75 mld zł). W 2011 roku został obniżony do 4 tys. zł i na tym poziomie pozostaje od tego czasu. Przez galopującą inflację jego nominalna wartość w tym czasie mocno spadła, zwłaszcza w ostatnim roku, i nie wystarcza już na pokrycie kosztów pogrzebu. Dlatego branża już od pewnego czasu apeluje o jego waloryzację. W obietnicach wyborczych Koalicji Obywatelskiej pojawiła się taka zapowiedź – zasiłek pogrzebowy miałby wzrosnąć od lipca 2024 roku do kwoty 6450 zł.
– W przypadku kremacji koszty są niższe, przede wszystkim te związane z obsługą na cmentarzu, ponieważ nie trzeba ponosić tak dużych kosztów związanych z zakupem kolejnych miejsc pod tradycyjny grób i trumnę. W takim grobie mogą znaleźć się dwie, trzy, maksymalnie cztery trumny. Jeśli zdecydujemy się na urny, to może być ich nawet kilkanaście. Te opłaty związane z obsługą cmentarną będą dla nas jako rodziny niższe – mówi prezes Grupy Klepsydra.
Jak wskazuje, rosnąca popularność i wzrost liczby kremacji jest jedną z najważniejszych zmian, jakie zaszły w ostatnich latach na polskim rynku funeralnym. Bliscy coraz częściej decydują się na pochówek zmarłego w urnie, do czego przyczyniają się także problemy ze znalezieniem wolnych miejsc na przepełnionych cmentarzach. Branża szacuje, że w Polsce kremacje dziś stanowią już nawet 40 proc. wszystkich pochówków.
 Jeszcze na przełomie 2008 i 2009 roku, kiedy wprowadzaliśmy nasze krematorium na rynek usług pogrzebowych w Polsce, to było ich 10, a dziś mamy ich 86, czyli przez niecałe 15 lat powstało wiele ośrodków, które umożliwiają rodzinom zmarłych dokonać kremacji bliskiej zmarłej osoby – mówi Marek Cichewicz.  – Ten wzrost liczby kremacji jest bardzo duży. Niestety GUS nie podaje danych na ten temat, ale my, jako branża, szacujemy, że w skali kraju stanowią one ok. 40 proc., a w dużych miastach, takich jak Warszawa, Łódź czy Gdańsk, to jest nawet ok. 60 proc.
Branży pogrzebowej, jak każdej innej, nie omijają też innowacje i cyfryzacja. Do wprowadzenia części z nich przyczyniła się pandemia COVID-19 i lockdowny z towarzyszącymi im obostrzeniami.
– Jedną z innowacji, która pojawiła się w okresie pandemii, był streaming z ceremonii pogrzebowych, który pozwalał bliskim osób zmarłych uczestniczyć w nich. Wtedy podczas pogrzebu mogło być kilka osób na ceremonii. Dzięki streamingowi więcej osób mogło uczestniczyć w ceremonii pogrzebowej online. Umożliwiał on też obecność na ceremonii osobom, które są w innych krajach – wyjaśnia prezes Grupy Klepsydra. – Ta branża, choć jest konserwatywna, wprowadza kolejne nowe rozwiązania. Dziś możemy mówić o digitalizacji i rozwiązaniach takich jak np. eKlepsydra.
eKlepsydra może być uzupełnieniem dla tradycyjnych zawiadomień wywieszanych w miejscu zamieszkania, przy kościołach czy cmentarzach, gdzie odbędzie się pogrzeb. To powiadomienie SMS-owe z informacją o szczegółach ceremonii pogrzebowej: dacie, dokładnej lokalizacji z mapą Google.
 Jest tam również możliwość zakupu kwiatów na ceremonię pogrzebową i złożenie kondolencji przez osoby, które nie mogą uczestniczyć w pogrzebie – mówi Marek Cichewicz. – eKlepsydra to bardzo duże ułatwienie w komunikacji i odciążenie rodziny, która jest pogrążona w smutku, aby mogła przekazać wiadomość o ceremonii pogrzebowej w miarę szybko i sprawnie. Do tej pory były klasyczne telefony, trzeba było powtarzać te same wiadomości wielokrotnie, a w tej chwili, poprzez eKlepsydrę i wiadomość SMS z linkiem, można powiadomić kilkaset osób jednocześnie. Branża pogrzebowa się zmienia, idzie w kierunku nowości i – choć jesteśmy konserwatywni – staramy się otworzyć na te nowe rozwiązania, słuchamy potrzeb klientów.

 

biznes.newseria.pl

Kościół katolicki obchodzi dziś Uroczystość Wszystkich Świętych

0

Ksiądz prof. Waldemar Cisło przypomniał, że dzień Wszystkich Świętych skłania do refleksji o życiu i sensie przemijania. Kościół katolicki obchodzi dziś Uroczystość Wszystkich Świętych. To uroczystość ku czci wszystkich świętych chrześcijan, którzy osiągnęli stan zbawienia i zmartwychwstali do życia wiecznego.

Ksiądz prof. Waldemar Cisło, dyrektor sekcji polskiej stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie podkreślił, że święto również skłania do refleksji o wartość ludzkiego życia. „Szczególnie jest to teraz takie istotne, kiedy widzimy tysiące dzieci, które giną zarówno po stronie izraelskiej jak i palestyńskiej. To co przeraża, że miejsca, które zwyczajowo uznawane są za miejsca azylu, jak szpitale i kościoły – są ostrzeliwane” – przypominał duchowny. Dodał, żebyśmy „w refleksji pochylania się nad drogimi zmarłymi, nad ich grobami, pamiętali o modlitwie o pokój, o co prosi Papież”. „Mimo, że czasami nie zdajemy sobie sprawy, jak wielką moc i siłę ma modlitwa” – tłumaczył ksiądz prof. Waldemar Cisło.
Za nawiedzenie cmentarza od 1 do 8 listopada można uzyskać odpust zupełny za dusze w czyśćcu cierpiące pod zwykłymi warunkami. Są nimi: spowiedź sakramentalna, przyjęcie tego dnia Komunii świętej, odmówienie dowolnej modlitwy w intencjach Ojca Świętego, brak jakiegokolwiek przywiązania do grzechu.

Jutro Kościół katolicki obchodzi wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych tak zwany Dzień Zaduszny. Dla chrześcijan jest to dzień modlitw za wszystkich wierzących w Chrystusa, którzy odeszli już z tego świata, a teraz przebywają w czyśćcu.

Upijała w swoim domu 14-latków i zachęcała ich do seksu między sobą. Matka z Kalifornii z 63 zarzutami

0

„Imprezowa matka” z Kalifornii może trafić za kratki na dziesięciolecia. Do mediów wróciła sprawa Shannon O’Connor, która została aresztowana w 2021 roku za organizowanie w swojej posiadłości seks-imprez dla małoletnich nastolatków – w tym dwóch jej synów. W maju tego roku O’Connor odrzuciła propozycję 17 lat pozbawienia wolności w zamian za przyznanie się do stawianych jej zarzutów. W międzyczasie wyszły na jaw kolejne przestępstwa kobiety, za które może trafić do więzienia na znacznie dłużej, niż niespełna dwie dekady.

49-letnia Shannon O’Connor jest oskarżona m.in. o upijanie dzieci w wieku 13-16 lat i zmuszanie ich do dokonywania stosunków seksualnych między sobą – za obopólną zgodą nieletnich lub bez niej. Proceder miał miejsce w jej posiadłości w Los Gatos w Kalifornii. O’Connor postawiono łącznie 63 zarzuty w związku z organizacją seks-imprez dla dwóch swoich synów oraz ich znajomych.

Według informacji przekazanych przez prokuraturę – O’Connor miała kupować ogromne ilości alkoholu, w tym piwa, wina i wódki, a następnie zachęcać wizytujących jej dom nastolatków i nastolatki do upijania się do nieprzytomności. W czasie jednej z imprez w 2020 roku kobieta miała wręczyć jednemu z chłopców prezerwatywę, a następnie wepchnąć go do pokoju, gdzie leżała odurzona alkoholem dziewczyna. Oboje byli nieletni. Dziewczynie udało się uciec i zamknąć się w toalecie.

Podczas innej imprezy – w Sylwestra 2021 roku – O’Connor miała rzekomo obserwować i śmiać się, kiedy nieletni chłopak napastował seksualnie swoją koleżankę. W imprezie oprócz kobiety uczestniczyło pięcioro 14-latków.

Mąż 49-latki miał nie wiedzieć o tym, co robiła jego żona pod jego nieobecność. Na początku tego roku mężczyzna złożył pozew o rozwód.

Red. JŁ

(Źródło: Daily Mail)