27.7 C
Chicago
poniedziałek, 2 czerwca, 2025
Strona główna Blog Strona 420

„Amerykański sen” mitem dostępnym dla nielicznych

Jeśli przez „amerykański sen” rozumiemy opowieść o awansie od pucybuta do milionera, to zawsze był on tylko mitem dostępnym dla nielicznych. Dziś wciąż przyciąga, ale wielu Amerykanów ma poczucie, że ta obietnica gdzieś im umyka – mówi PAP dr Łukasz Pawłowski, autor książki „Stany Podzielone Ameryki”.

Polska Agencja Prasowa: Jakim państwem są dzisiaj Stany Zjednoczone Ameryki?
Dr Łukasz Pawłowski: Na pewno podzielonym. Emocje polityczne są bardzo silne, a tożsamości partyjne zdają się przykrywać wszystko inne. Oczywiście nie u wszystkich Amerykanów, ale u tych, którzy są zaangażowani politycznie.
PAP: A czy to, co kiedyś było amerykańskim snem, staje się teraz amerykańskim koszmarem?
Ł.P.: Jeśli przez „amerykański sen” rozumiemy opowieść o awansie od pucybuta do milionera, to zawsze był on tylko mitem dostępnym dla nielicznych. Ale jeśli rozumiemy przez to obietnicę godnego życia w klasie średniej, to faktycznie przez długi czas ta obietnica była realizowana i przyciągała ludzi m.in. z Europy. Dziś wciąż przyciąga, ale raczej z biedniejszych krajów, zaś wielu Amerykanów ma poczucie, że choć ciężko pracuje i żyje zgodnie z zasadami, to ta obietnica gdzieś im umyka.
Widać w sondażach, że jedną z niewielu rzeczy, co do której Amerykanie się ze sobą zgadzają, to chęć głębokiej zmiany systemu politycznego. W ostatnim sondażu dla „New York Timesa” poważnych i fundamentalnych zmian w systemie politycznym oczekiwało 70 proc. Amerykanów. To wyraźna oznaka rozczarowania.
PAP: Gdzie należy szukać przyczyn tego rozczarowania?
Ł.P.: Nie da się wskazać jednego powodu, ponieważ Amerykanie są bardzo zróżnicowanym społeczeństwem. Inne zatem będą źródła frustracji np. czarnych społeczności w większych miastach, a inne będą białych Amerykanów z terenów wiejskich. Inne będą na wybrzeżach, a jeszcze inne w środku kraju. Ponadto inne będą w przypadku osób pracujących fizycznie niemających wyższego wykształcenia, a jeszcze inne mogą być oczekiwania ludzi z wyższym wykształceniem zatrudnionych np. w sektorze informatycznym.
Widzimy chociażby, że źródłem frustracji – a przynajmniej tak twierdzi część amerykańskich analityków i socjologów – wśród białych Amerykanów bez wyższego wykształcenia może być poczucie utraty pozycji społecznej. Społeczeństwo się zmienia bardzo szybko, także pod względem składu etnicznego. Mają wrażenie, że ci nowi przybysze są traktowani lepiej niż oni.
Na takich emocjach część polityków może korzystać, próbować je eksploatować, np. strasząc skutkami migracji. Nie są to jednak zupełnie „strachy na Lachy”, ponieważ widzimy, że liczba migrantów w Stanach Zjednoczonych rośnie i dziś odsetek osób mieszkających w Stanach, a urodzonych poza granicami tego kraju sięga 14 proc. i zbliża się do rekordowych poziomów.
PAP: Powiedział pan, że Stany Zjednoczone to właściwie Stany Podzielone. Jak zatem głęboko sięga podział na Demokratów i Republikanów?
Ł.P.: Ten podział objawia się szczególnie przy okazji wyborów, szczególnie tych prezydenckich. Bo też cechą amerykańskiej polityki jest jej „unarodowienie”, czyli stawianie sporów toczonych w Waszyngtonie ponad sprawy lokalne.
Kiedyś była to polityka inna, na poziomi lokalnym i na poziomie krajowym nie brakowało ludzi, którzy głosowali na Republikanina w wyborach na kongresmena, a popierali Demokratę w wyborach na prezydenta czy senatora. To było zjawisko naprawdę częste. Natomiast w tej chwili ludzie głosują zazwyczaj na jedną partię na wszystkie stanowiska.
Jest to wyraz przywiązania do jednej lub drugiej partii albo też wyraz strachu przed „tymi drugimi”. Amerykanów do jednej lub drugiej partii przyciąga nie tyle miłość do Demokratów czy Republikanów, ile strach przed drugą partią i tym, co jej przedstawiciele mogą z krajem zrobić.
Jednym ze skutków jest także wielka wyrozumiałość dla wobec przedstawicieli swojego ugrupowania. W literaturze porównuje się niekiedy tę relację do stosunku kibica do klubu sportowego. Nawet jeśli nasi faworyci faulują albo nie grają do końca uczciwie, nadal im kibicujemy i chcemy, wygrali. Jeśli ten faul przyczynia się to tego, że jesteśmy bliżej zwycięstwa, nie tylko wybaczamy, ale nawet gotowi jesteśmy pochwalić.
PAP: Ale jak faulują nasi przeciwnicy, to jesteśmy pierwsi w krytykowaniu nieczystej gry…
Ł.P.: Oczywiście!
Podziały partyjne przekładają się jednak nie tylko na siłę afiliacji partyjnej. Widać je także w świecie fizycznym. Zwolennicy jednej i drugiej partii mieszkają w innych miejscach, robią zakupy w innych sklepach, gdzie indziej spędzają czas wolny. Są rozdzieleni nie tylko politycznie, ale również czysto fizycznie.
Wielkie wiejskie obszary Stanów Zjednoczonych są głównie republikańskie, zaś oba wybrzeża i obszary wielkomiejskie zamieszkują w większości zwolennicy Demokratów. Czarnoskórzy wciąż głosują przede wszystkim na Demokratów, a biali bez wyższego wykształcenia – zwłaszcza mężczyźni – raczej na Republikanów. Oczywiście nie zawsze tak było – przez długi czas partią robotników byli właśnie Demokraci.
Widzimy zatem te podziały w różnych wymiarach, co jest, niestety, niepokojące. Jeżeli ludzie nie spotykają się ze sobą w przestrzeni publicznej, to również prowadzi do tego, że stereotypowe wyobrażenie drugiej strony się nasila, nie ma jak zweryfikować tego orbazu.
PAP: A ile osób nie głosuje? Bo może tak naprawdę jest więcej Ameryk niż tylko Ameryka Republikańska lub Ameryka Demokratyczna?
Ł.P.: Wciąż nie głosuje bardzo wiele osób, nawet w wyborach prezydenckich. Frekwencja jest najwyższa w wyborach prezydenckich, ale nawet wówczas nie powala. W 2020 roku przekroczyła 60 proc. i był to najlepszy wynik od dekad.
Gdyby jednak tych Ameryk było więcej, to byłoby lepiej. System amerykański jest skonstruowany tak, że wymusza stworzenie tylko dwóch dużych partii. W Stanach nie ma tak, że rolnicy mieliby swoją partię, czarnoskórzy swoją, przedsiębiorcy swoją i tych partii byłoby kilka. Wynika to z tego, że przy rozdrobnieniu mniejsze partie po prostu nie zdobyły mandatów w Izbie Reprezentantów czy w Senacie.
W związku z tym w tych dwóch partiach muszą się zmieścić bardzo różne grupy osób – w Partii Demokratycznej od skrajniejszej lewicy po lewicę umiarkowaną i umiarkowanych liberałów. W Partii Republikańskiej to spektrum poglądów powinno być równie szerokie.
I kiedyś tak było. Wśród Demokratów były osoby bardziej konserwatywne niż wśród Republikanów . I odwrotnie – Republikanów była też grupa liberalna. Tych frakcji było bardzo wiele, w związku z czym ci przemieszani ludzie musieli ze sobą współpracować, a partie nie mogły się radykalizować. Nierzadko zdarzało się, że inicjatywy prezydenta z Partii Demokratycznej popierali Republikanie lub na odwrót.
W tej chwili tożsamości partyjne stały się absolutnie dominujące i przykrywają wszystkie inne – etniczne, religijne, narodowościowe. W rezultacie, nawet jeśli nie podobają nam się niektóre poglądy naszej partii, i tak na nią zagłosujemy, bo przecież ci drudzy są niebezpieczni.
PAP: A jaki jest stan światowej supremacji Stanów Zjednoczonych? Dlaczego Donald Trump w pierwszej swojej kampanii prezydenckiej nawoływał do przywrócenia Ameryce wielkości?
Ł.P.: No właśnie z tych wszystkich powodów, dla których jego wyborcy odczuwają frustrację. Mam tu na myśli poczucie, że Ameryka jest wykorzystywana przez swoich partnerów za granicą, ponieważ wydaje znacznie więcej na zbrojenia, jest otwarta na inwestycje, przyjmuje migrantów. To jest paradoksalne, ponieważ porządek międzynarodowy, w którym żyjemy został stworzony w głównej mierze przez Stany Zjednoczone, które były niekwestionowanym mocarstwem po II wojnie światowej.
Dziś część Amerykanów ma poczucie, że ten porządek międzynarodowy obrócił się przeciwko nim: że amerykańskie fabryki wywędrowały gdzieś indziej, np. do Chin, że amerykańskie produkty są niekonkurencyjne, w związku z czym ludzie tracą pracę, a że ta praca jest także zabierana przez coraz liczniejszych migrantów.
Oczywiście, jest w tym wiele prawdy. Jeżeli spojrzymy sobie np. na wzrost wynagrodzeń w Stanach Zjednoczonych, to dla znacznej części Amerykanów albo jest on ujemny po uwzględnieniu inflacji, albo bardzo niewielki. Wykształcenie jest coraz droższe, a nie daje gwarancji dobrego zatrudnienia, infrastruktura nie jest już na tak wysokim poziomie jak kiedyś, dostęp do dobrej opieki zdrowotnej dla wielu Amerykanów jest nieosiągalny, itd. Nic dziwnego, że wielu odczuwa frustrację i – jak to się mówi literaturze – ma poczucie, że oni cierpliwie czekali w kolejce do lepszego życia, zrobili wszystko, co trzeba, a tu inni – chociażby w postaci migrantów – wpychają im się do kolejki.
PAP: Patrząc na scenę polityczną, jeśli chodzi przynajmniej o wybory prezydenckie – Joe Biden ma 81 lat, zaś Donald Trump 77 lat. Czy Stany Zjednoczone nie są w stanie wskazać młodszego, silnego lidera? Kogoś na kształt Baracka Obamy sprzed lat?
Ł.P.: To nie takie proste. Proces prawyborczy w Stanach Zjednoczonych wygląda tak, że w partiach odbywają się prawybory, do których zgłaszają się kandydaci. W 2020 roku w Partii Demokratycznej byli kandydaci młodsi, a jednak Joe Biden uzyskał największe poparcie, mimo że przegrał w pierwszych dwóch stanach. Udało mu się pokonać kolegów i koleżanki z partii m.in. dzięki poparciu Afroamerykanów ze stanów południowych.
Ponadto niepisana reguła mówi, że urzędujący prezydent ma pierwszeństwo w ubieganiu się o reelekcję. Oczywiście można mu rzucić wyzwanie, ale to mogłoby się skończyć źle, ponieważ ostra walka w prawyborach z urzędującym prezydentem – niezależnie od jej wyniku – osłabia partię, bo oto jakiś kandydat musi podważać dokonania prezydenta z tej samej partii.
Natomiast odnośnie Donalda Trumpa, przez moment wydawało się, że po przegranych wyborach z 2020 roku jego pozycja słabnie. Potem były wybory w 2022 roku, kiedy kandydaci do Senatu i Izby Reprezentantów wskazani przez Trumpa nienajlepiej sobie radzili. Ale już w samych prawyborach, mimo konkurencji, Trump znów cieszył się najwyższym poparciem. Ma najbardziej zdyscyplinowany elektorat.
Można dyskutować z tym systemem, ale obaj panowie zgodnie z regułami tego systemu po prostu odnieśli zwycięstwo.
PAP: Dlaczego mimo tak licznym kontrowersji wokół Donalda Trumpa, ten polityk wciąż cieszy się tak dużym poparciem Amerykanów?
Ł.P.: O Trumpie mówi się, że on ma – brzydko mówiąc – wysoką podłogę i niski sufit. To oznacza, że ma dużą grupę zagorzałych zwolenników, którzy będą na niego głosować niezależnie od tego, co się dzieje wokół niego. Kiedyś sam powiedział, że mógłby stanąć na środku Piątej Alei w Nowym Jorku i zastrzelić kogoś, a i tak nie straci poparcia.
To jest oczywiście przesada charakterystyczna dla Trumpa, ale nie zmienia faktu, że ma bardzo lojalny elektorat, a jego poparcie nie spada poniżej pewnego poziomu. To jest właśnie wysoka podłoga. Jednocześnie ma niski sufit, co oznacza, że jest tak kontrowersyjny, że wielka grupa Amerykanów z pewnością na niego nie zagłosuje. I to jest jego problem. Natomiast Joe Biden ma bardziej labilny elektorat, mniej entuzjastyczny, ale potencjalnie większy.
Do Trumpa przyciąga również to, że jest postrzegany – mimo tego, że był prezydentem – jako kandydat radykalnej zmiany. Jeśli zestawimy to z tym, co powiedziałem wcześniej o frustracji i chęci poważnego przeobrażenia amerykańskiego systemu politycznego oraz przekonaniem, że ten kraj nie działa, tak jak powinien i trzeba coś zrobić, zniszczyć, a może wręcz wywalić do góry nogami, to Donald Trump dobrze te pragnienia kanalizuje.
Jest w tym paradoks, bo kiedyś kandydatem zmiany był właśnie Barack Obama. I dlatego są też ludzie, którzy kiedyś głosowali na Obamę, a później przerzucili swój głos na Donalda Trumpa, rozczarowani tym, że Obama nie dał im tak dużej zmiany, jakiej oczekiwali.
Głos na Trumpa jest zatem często wyrazem frustracji. Zresztą sam Trump otwarcie obiecuje swoim wyborcom, że będzie wyrazem ich zemsty na elitach i tym systemie.
To oczywiście nie oznacza, że wszyscy popierający go Amerykanie wierzą, że Donald Trump rzeczywiście uczyni Amerykę wielką, jak obiecuje, ale że on po prostu wsadzi kij w szprychy mechanizmowi i coś się zmieni. Nawet jak nie za jego prezydentury, to później. Bo tak jak jest dłużej być nie może.
PAP: A jak ta polaryzacja w Ameryce oddziałuję na sferę kultury i popkultury?
Ł.P.: Pod koniec lat 90. powstał wspaniały serial, który często polecam, czyli „The West Wing”. („Prezydencki poker”). Opowiadał o prezydencie – granyn przez Martina Sheena – który wywodził się z Partii Demokratycznej i jego najbliższych współpracownikach.
Bohaterowie serialu byli ludźmi pełnymi ideałów, chcieli zmienić kraj na lepsze, ale szanowali także swoich przeciwników politycznych, choć oczywiście nie tych najbardziej radykalnych. Prezydent był laureatem Nagrody Nobla z ekonomii, był świetnie wykształcony. Poza tym wszystkim był przyzwoitym i mądrym człowiekiem, choć oczywiście miał także swoje wady. Ten serial podnosił na duchu, pokazywał, że amerykańska demokracja mimo wad działa.
A teraz zobaczmy, jakie seriale o amerykańskiej polityce powstawały później. Serial „Veep” (po polsku „Figurantka”) opowiada o wiceprezydentce, która ma wielkie ambicje zastania głową państwa i zrobi wszystko żeby ten cel osiągnąć. Mamy też „House of Cards” z jeszcze bardziej bezwzględnym małżeństwem Underwoodów. To są zupełnie inne produkcje, które pokazują politykę jako zepsutą, skompromitowaną i niezdolną do niczego dobrego. Myślę, że w tym bardzo dobrze widać odbicie nastrojów społeczeństwa.
Zwróciłbym uwagę na jeszcze jedną dziedzinę – obok kultury – w której wyraźnie można dostrzec i polaryzację i frustrację. To niezwykle popularne teorie spiskowe dotyczące amerykańskich elit i tego, jak są złe i jak bardzo skorumpowane.
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)
Książkę „Stany Podzielone Ameryki” wydał Znak Horyzont.
Łukasz Pawłowski jest z wykształcenia psychologiem i socjologiem, doktorem socjologii. Studiował na Uniwersytecie Warszawskim, a jako academic visitor także na Uniwersytecie Oksfordzkim i Indiana University w Bloomington. Polską i amerykańską polityką zajmuje się od ponad dekady. O Stanach Zjednoczonych pisał między innymi dla „Polityki”, „Gazety Wyborczej”, Onetu, Wirtualnej Polski i „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2013–20 był sekretarzem redakcji, a potem także szefem działu politycznego w tygodniku „Kultura Liberalna”. Od jesieni 2020 r. wspólnie z Piotrem Tarczyńskim prowadzi „Podkast amerykański”, cotygodniową audycję poświęconą amerykańskiej polityce, historii i sprawom społecznym. W 2023 r. „Podkast amerykański” otrzymał Nagrodę Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego w kategorii „Autor internetowy”. (PAP)

 

Autorka: Anna Kruszyńska

 

akr/ dki/

Ekstraklasa: Jagiellonia po raz pierwszy mistrzem, spadek Warty, w Lechu wstyd

0

Piłkarze Jagiellonii Białystok pokonali w ostatniej kolejce ekstraklasy Wartę Poznań 3:0 i po raz pierwszy zostali mistrzem Polski. Drużyna gości spadła do 1. ligi, gdyż została wyprzedzona przez Koronę Kielce, która w sobotę wygrała w Poznaniu z Lechem 2:1.

Dotychczas „Jaga” dwukrotnie była wicemistrzem, w latach 2017 i 2018, a w 2010 roku sięgnęła po Puchar Polski.

Przed ostatnią serią meczów drużyna ledwie 32-letniego Adriana Siemieńca, najmłodszego trenera z mistrzostwem kraju pod drugiej wojnie światowej, miała tyle samo punktów co drugi Śląsk, ale lepszy bilans bezpośrednich spotkań – 1:2 we Wrocławiu i 3:1 w Białymstoku, co sprawiało, że wygrana z Wartą zapewniała jej historyczny sukces.
I właśnie ten element okazał się decydujący, gdyż Śląsk wygrał w Częstochowie z ustępującym mistrzem Rakowem 2:1 i obie czołowe drużyny zakończyły rozgrywki z dorobkiem 63 punktów.
W Białymstoku wspierani przez ponad 22 tys. kibiców gospodarze bardzo szybko pozbawili rywali złudzeń. W piątej minucie prowadzenie dał liderowi Portugalczyk Nene, a sześć minut później po rzucie rożnym na 2:0 podwyższył Taras Romanczuk. W 26. min trzecią bramkę dla gospodarzy uzyskał Hiszpan Jesus Imaz; to jego 13. trafienie w tym sezonie i 81. w polskiej ekstraklasie.
W drugiej połowie miejscowi kontrolowali sytuację na boisku i czekali na… fetę. Ta rozpoczęła się niemal równo z końcowym gwizdkiem arbitra, kiedy setki kibiców wbiegły na murawę. Po kilkudziesięciominutowym oczekiwaniu na specjalnie przygotowanym podium władze białostockiego klubu, sztab szkoleniowo-medyczny i piłkarze odebrali pamiątkowe medale z rąk szefa PZPN i byłego współwłaściciela oraz prezesa Jagiellonii Cezarego Kuleszy oraz kierującego prowadzącą rozgrywki spółką Ekstraklasa Marcina Animuckiego, a kapitan Romanczuk po chwili wzniósł główne trofeum.
„Niesamowite co osiągnęliśmy w tym sezonie. Wielka duma, wielkie szczęście, wielki sukces, choć nieco mi smutno z tego powodu, co stało się z Wartą i Dawidem Szulczkiem. Dlatego ta moja radość na początku była nieco stłumiona. Nie przyczyniliśmy się bezpośrednio do tego, bo jednak trzeba na ligę patrzeć z perspektywy całego sezonu, ale chciałem takiego scenariusza uniknąć” – powiedział przed kamerami Canal Plus trener Jagiellonii.
Obaj ze szkoleniowcem Warty nie kryją swojej przyjaźni, Siemieniec był świadkiem na ślubie Szulczka, który jest ojcem chrzestnym dziecka kolegi po fachu.
Pierwsze mistrzostwo to nie jedyny historyczny wynik ekipy ze stolicy Podlasia. 77 goli, jakie zdobyła, to najlepsze strzeleckie osiągnięcie w tym stuleciu. Dotychczas rekord dzieliły Wisła Kraków (2002/03) oraz Legia Warszawa (2013/14), które uzbierały po 75 trafień.
Mecz pod Jasną Górą rozpoczął się z blisko 45-minutowym opóźnieniem ze względu na zalane po ulewnych opadach deszczu boisko. Ostatecznie Śląsk zwyciężył 2:1, a jednego z goli zdobył Erik Exposito. Hiszpan z 19 trafieniami został królem strzelców ekstraklasy.
Gospodarzy po raz ostatni prowadził trener Dawid Szwarga, który w nowym sezonie ponownie będzie asystentem wracającego do klubu po rocznej przerwie Marka Papszuna.
Poza ŁKS Łódź i Ruchem Chorzów, najwyższą klasę opuściła Warta, która zakończyła sezon z dorobkiem 37 punktów. Jeden więcej wywalczyła Korona, która w ostatniej kolejce wygrała w Poznaniu z Lechem 2:1.
Kielczanie w dwóch ostatnich kolejkach sięgnęli po komplet punktów, a Warta – pod wodzą odchodzącego z klubu Dawida Szulczka – nie powiększyła dorobku.
W Poznaniu – przy sarkastycznych przyśpiewkach fanów Lecha, którzy intonowali wakacyjne hity, lepiej zaczęli goście, ale długo grali nieskutecznie. To się zemściło i krótko przed przerwą Szwed Mikael Ishak dał prowadzenie „Kolejorzowi”. Przełomowym momentem spotkania była czerwona kartką, jaką za faul ujrzał w 53. minucie Filip Marchwiński. Grając w liczebnej przewadze Korona uzyskała dwa gole – w 56. i 65. minucie do siatki Lecha piłkę posłał Białorusin Jewgienij Szykawka.
W końcówce było nerwowo, sędzia pokazał sporo żółtych kartek, ale wynik już się nie zmienił, co oznacza, że Lech, który w ostatnich pięciu kolejkach wywalczył tylko dwa punkty, pośrednio „spuścił” z ligi Wartę.
Co ciekawe, najwięksi wygrani soboty – Jagiellonia i Korona – wystąpili w strojach w żółto-czerwone pasy. Poza tym kielczanie wygrali dopiero drugie spotkanie wyjazdowe w sezonie.
Warta, która w latach 1929 i 1947 była mistrzem kraju, występowała teraz w ekstraklasie przez cztery sezony, od 2020 roku. Rywali podejmowała cały czas w Grodzisku Wlkp., gdyż jej obiekt nie spełnia wymogów licencyjnych PZPN. W kolejnych rozgrywkach „Zieloni” mieli przenieść się na stadion miejski przy ul. Bułgarskiej, z którego na co dzień korzysta… Lech.
Przed ostatnią kolejką „bezpieczne” nie były także Radomiak Radom i Puszcza Niepołomice.
Radomianie, po raz pierwszy pod wodzą portugalskiego szkoleniowca Bruno Baltazara, który przed ostatnią kolejką zastąpił Macieja Kędziorka, ulegli Widzewowi Łódź 1:3, ale „uratowały” ich inne wyniki. Z kolei małopolski beniaminek, który tradycyjnie na stadionie Cracovii podejmował rywali, pokonał Piasta Gliwice 1:0 po bramce zdobytej głową przez Kamila Zapolnika w 62. minucie.
Puszcza, całkowity ekstraklasowy nowicjusz, który przed sezonem był skazywany na pożarcie, z 40 pkt zajęła 12. lokatę w tabeli. Wiosną wywalczyła 20 pkt i w klasyfikacji tej rundy była 10.
„Sięgnęliśmy po niemożliwe, podobnie jak przed rokiem, kiedy wywalczyliśmy awans. Teraz moim marzeniem zawodowym jest, aby zagrać mecz ekstraklasy na stadionie w Niepołomicach” – skomentował trener Puszczy Tomasz Tułacz. Były piłkarz m.in. Stali Mielec, Stali Stalowa Wola czy Tłoków Gorzyce prowadzi ten zespół od sierpnia 2015.
Wydarzeniem spotkania w Warszawie, w którym Legia pokonała Zagłębie Lubin 2:1, było pożegnanie Josue. 33-letni portugalski kapitan stołecznej ekipy, której barwy reprezentował od 2021 roku, popisał się dwoma asystami przy golach Marca Gaula. W końcówce wyraźne wzruszony opuścił boisko przy owacji trybun. „Obrigado, capitao”, czyli „dziękujemy, kapitanie” – transparent tej treści pojawił się na „Żylecie”, trybunie zajmowanej przez najbardziej zagorzałych fanów Legii.
Poza nim w trzeciej drużynie tabeli, która zagra w kwalifikacjach Ligi Konferencji, zabraknie jesienią jego rodaków Gila Diasa, Yurego Ribeiro i Kosowianina Qendrima Zyby.
Kwartet, który wystąpi w europejskich pucharach, uzupełni sensacyjny zdobywca Pucharu Polski, pierwszoligowa Wisła Kraków.
W miejsce ŁKS, Ruchu, które na pożegnanie z najwyższą klasę pokonały, odpowiednio, Stal Mielec 3:2 i Cracovię 2:0, oraz Warty w ekstraklasie na pewno zagra wracająca po roku Lechia Gdańsk. Drugi zespół, który awansuje, zostanie wyłoniony w niedzielę, a będzie nim Arka bądź GKS Katowice, które zmierzą się w bezpośredniej potyczce w Gdyni. Gospodarzom wystarczy remis. O trzecie premiowane promocją miejsce cztery ekipy powalczą w dwustopniowych barażach.
Przerwa w rozgrywkach ekstraklasy potrwa do 19 lipca.(PAP)

 

pp/ co/

Policja od tygodnia przeszukuje dom architekta z Manhattanu. Możliwe, że to seryjny morderca

0

Od minionego poniedziałku policyjni śledczy przeszukują dom architekta z Manhattanu, który został oskarżony o serię zabójstw znanych jako morderstwa z Gilgo Beach. W piątek, 24 maja, policjanci nadal przeczesywali posesję na przedmieściach Nowego Jorku.

24 maja był piątym dniem z rzędu przeszukiwania domu Rexa Heuermanna w Massapequa Park na Long Island.

Czatujący na miejscu reporterzy widzieli, jak policja wynosi z budynku prostokątny przedmioty przykryty niebieskim płótnem. To najprawdopodobniej jeden z materiałów dowodowych, które funkcjonariusze wynosili z domu i ładowali do policyjnego samochodu.

Kilkudniowe przeszukanie wymagało nawet zamknięcia fragmentu ulicy przy posiadłości Heuermanna. Policja z Suffolk County ustawiła na jezdni mobilne punkty dowodzenia.

„Nie mamy żadnej wiedzy na temat ustalonego czasu zakończenia lub daty opuszczenia domu przez organy ścigania” – napisał w e-mailu do mediów Vess Mitev, prawnik reprezentujący dwoje dorosłych dzieci Heuermanna. „Moi klienci z pewnością mają nadzieję, że ich dom zostanie im zwrócony raczej wcześniej niż później” – dodał.

Piątek nie był ostatnim dniem przeszukania. Detektyw Kevin Beyrer przekazał, że prace będą kontynuowane także w sobotę.

Rodzina domniemanego seryjnego mordercy była całkowicie zaskoczona kolejnym przeszukaniem ich domu. Kolejnym, gdyż pierwsze miało miejsce w lipcu ubiegłego roku. Wówczas na posesji oddalonej o ok. 40 mil od centrum Manhattanu znaleziono ponad 200 sztuk broni palnej. Dziesiątki były przechowywane przez Heuermanna w piwnicy, a inne mężczyzna zakopał.

Nie jest jeszcze jasne, czy i co policjantom udało się znaleźć tym razem.

Red. JŁ

Rasizm wobec białych w Starbucksie? Prokurator generalna Florydy złożyła skargę

0

Władze Florydy mogą niedługo przeprowadzić śledztwo w Starbucksie. Prokurator generalna tego stanu – Ashley Moody – twierdzi, że w kawiarniach znanej sieci obowiązują kwoty rasowe. W związku z tym urzędniczka złożyła skargę do Florida Commission on Human Relations, dotyczącą dyskryminacji rasowej.

W liście do Florida Commission on Human Relations (FCHR) Moody zwraca uwagę na treść strony Starbucksa, gdzie firma zobowiązuje się do:

„Wyznaczania i śledzenia rocznych celów w zakresie integracji i różnorodności w celu osiągnięcia reprezentacji BIPOC (czarnoskórych, rdzennych mieszkańców i osób kolorowych) na poziomie co najmniej 30 procent na wszystkich poziomach korporacyjnych i co najmniej 40 procent wszystkich ról w handlu detalicznym i produkcji do 2025 roku”.

Prokurator generalna zwraca uwagę, że założenia Starbucksa można interpretować jako kwoty rasowe, wyznaczające „konkretne cele dotyczące bezrobocia oparte na rasie”. To z kolei – jak stwierdziła Moody – może naruszać prawo stanowe.

„Ustawa o prawach obywatelskich na Florydzie zabrania, między innymi, ograniczania, segregowania lub klasyfikowania pracowników lub kandydatów do pracy na podstawie rasy w jakikolwiek sposób, który pozbawiłby daną osobę możliwości bezrobocia…” – pisze prokurator generalna. „Sądy uznały również, że parytety rasowe naruszają federalne prawa obywatelskie” – podkreśla.

Moody zaapelowała do FCHR o zbadanie praktyki Starbucksa w zakresie zatrudnienia – w tym szkolenia „antydyskryminacyjne”, które – zdaniem urzędniczki – mają na celu wmawianie białym pracownikom, że „są problemem”.

Red. JŁ

Intuicja nie zawiodła teksańskich celników. W ciężarówce było ukryte 100 funtów kokainy

0

Funkcjonariusze Służby Celnej i Ochrony Granic (CBP) przechwycili na przejściu granicznym w południowym Teksasie duży ładunek kokainy o wartości ulicznej 1,3 miliona dolarów.

Zgodnie z komunikatem prasowym – konfiskata miała miejsce w piątek na Roma International Bridge. Czujni pogranicznicy skierowali wówczas ciągnik z naczepą, przewożącą napoje bezalkoholowe, do ponownej kontroli pojazdu.

Podczas kontroli funkcjonariusze użyli „nieinwazyjnego systemu kontroli” oraz psów. Znaleziono 24 pakunki zawierające łącznie 101,5 funta kokainy.

Według celników narkotyki mają wartość uliczną 1 355 233 dolarów.

Narkotyki zostały  przejęte przez CBP, natomiast kierowca został aresztowany przez funkcjonariuszy Departamentu Policji w Roma.

Dyrektor przejścia granicznego Andres Guerra powiedział, że ta konfiskata „stanowi przykład” zaangażowania CBP w zwiększanie bezpieczeństwa granic Stanów Zjednoczonych.

„Ta znacząca konfiskata kokainy w środowisku towarowym odzwierciedla to, co może osiągnąć przez doświadczenie w inspekcjach, szkolenie naszych funkcjonariuszy pierwszej linii w połączeniu ze skutecznym wykorzystaniem naszej nieinwazyjnej technologii inspekcji” – stwierdził Guerra.

Red. JŁ

Strzelanina podczas ceremonii ukończenia szkoły w Kalifornii. 3 osoby zostały ranne

0

Trzy osoby zostały ranne podczas ceremonii ukończenia Skyline High School w Oakland w Kalifornii. Lokalna policja aresztowała jedną osobę, która otworzyła ogień do poszkodowanych z broni palnej.

Do zdarzenia doszło w czwartek, 23 maja, ok. godziny 19:45. Funkcjonariusze Departamentu Policji w Oakland (OPD) interweniowali w Skyline High School w związku ze zgłoszeniem o strzelaninie – podano w komunikacie prasowym.

Po przybyciu na miejsce policjanci znaleźli dwie osoby z ranami postrzałowymi. Trzecia została w międzyczasie przetransportowana do lokalnego szpitala. Finalnie pod opieką lekarzy znaleźli się wszyscy poszkodowani. Osoby te zostały opatrzone. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

W związku ze strzelaniną aresztowano jedną osobę i zatrzymano kilka innych.

Wyniki wstępnego śledztwa wykazały, iż do strzelaniny doszło po sprzeczce słownej, a potem fizycznej, pomiędzy dwoma grupami. Do konfrontacji doszło na parkingu szkoły. W czasie szarpaniny padło kilka strzałów.

Śledczy przekazali, że poszukują pozostałych świadków zdarzenia. Szukają także strzelców, których ich zdaniem było więcej, niż jeden.

Policja apeluje, aby osoby, które były obecne na ceremonii ukończenia Skyline High School i widziały zajście, zgłaszały się na lokalny komisariat.

Red. JŁ

Kaczyński -„ojciec chrzestny ziobrowego Funduszu Sprawiedliwości”: Jestem zdecydowanie przeceniany

0

Jeżeli chodzi o tego ojca chrzestnego, to jestem zdecydowanie przeceniany – powiedział w sobotę prezes PiS Jarosław Kaczyński, odnosząc się do pojawiających się w przestrzeni publicznej komentarzy polityków koalicji, określających go, jako „ojca chrzestnego ziobrowego Funduszu Sprawiedliwości”.

W sobotę na platformie „X” premier Donald Tusk napisał: „Upadek stulecia? 35 lat temu zostać wybranym przez naród senatorem +Solidarności+, skończyć jako ojciec chrzestny ziobrowego Funduszu Solidarności. Trudno upaść niżej, Jarosławie”. Podobnego określenia w piątek użył także szef komisji śledczej ds. wyborów korespondencyjnych Dariusz Joński (KO), po zakończonym tego dnia przesłuchaniu Jarosława Kaczyńskiego. Przed komisją stanął dziś człowiek, „który nie pełnił żadnych funkcji, ale decydował o terminie i sposobie głosowania, działał jak ojciec chrzestny” – mówił Joński.

 

Kaczyński, odnosząc się do tego porównania, powiedział: „jeżeli chodzi o tego ojca chrzestnego, to jestem zdecydowanie przeceniany”. „Żadnym ojcem nie jestem, ale to nie zmienia faktu, że ten fundusz może się ze wszystkiego co robił rozliczyć. Rozliczyć w sposób całkowicie zgody z prawem” – dodał.

 

„Oczywiście można uważać, że to prawo było nieprawidłowe, to jest inna kwestia, krytykować to prawo. Ale jednocześnie nie sądzę, żeby tam ktokolwiek znalazł coś takiego, co było by z prawem sprzeczne. Czyli cała ta kampania jest po prostu próbą wmówienia tego, że to nie oni byli partią złodziei, którzy pozwalali na to, żeby w Polsce luka VAT-owska wynosiła 24 proc., a jeżeli chodzi o podatki odnoszące się do paliw, to nawet trudno to obliczyć, bo celników wręcz odpędzano od tych samochodów, które mieli kontrolować” – mówił prezes PiS.

 

„Jeżeli wśród państwa jest ktoś taki, kto sądzi, że to było za +dziękuje+, to znaczy, że mamy tutaj ludzi bardzo, bardzo naiwnych. Ja nie sądzę, żeby to było za +dziękuję+. Sądzę, że to było największe złodziejstwo, jakie zostało popełnione w Polsce po roku 1989, a sądzę, że nawet w rankingu europejskim, by wypadło dobrze. Chociaż niestety nadużycia, demoralizacja obecnej klasy rządzącej w całej Europie, także Europie Zachodniej, jest niestety bardzo daleko posunięta” – zaznaczył.

 

Kaczyński odwiedził w sobotę Wrześnię (woj. wielkopolskie), by wesprzeć w kampanii do Parlamentu Europejskiego Ryszarda Czarneckiego, startującego z drugiego miejsca listy PiS do PE w Wielkopolsce.

 

W środę na posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. rozliczeń PiS dyrektor departamentu Funduszu Sprawiedliwości w Ministerstwie Sprawiedliwości w latach 2020-2022 Tomasz Mraz mówił, że większość konkursów w ramach tego Funduszu była prowadzona „w nierzetelny sposób”, a głównym decydentem w tej sprawie był ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, szef Suwerennej Polski i obecny poseł PiS. Według Mraza, poprzez nieprawidłowości wiele fundacji i osób pokrzywdzonych przestępstwami nie otrzymało potrzebnego wsparcia.

 

Mraz jest jednym z podejrzanych w śledztwie dot. wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości, które prowadzi Prokuratura Krajowa. Podała ona pod koniec marca, że postawiła w tej sprawie zarzuty siedmiu osobom. „Dwóm osobom postawiliśmy zarzut wcześniej, o czym nie informowaliśmy” – mówił wówczas rzecznik PK prok. Przemysław Nowak. Podejrzani to m.in. byli i obecni urzędnicy MS, zajmujący się Funduszem, którego głównym celem, w założeniu, jest pomoc ofiarom przestępstw. Wobec trojga osób jest stosowany areszt.

 

W czwartek minister sprawiedliwości, prokurator generalny Adam Bodnar powiedział, że wnioski o uchylenie immunitetów wz. ze sprawą FS są przygotowywane. „Używam liczby mnogiej, bo będzie ich więcej niż jeden” – dodał.(PAP)

 

autor: Anna Jowsa

 

ajw/ mow/

Aresztowana kilka godzin po zbrojnym uprowadzeniu samochodu

0

Tylko kilku godzin potrzebowali chicagowscy policjanci, aby odzyskać skradziony pojazd i zatrzymać sprawczynię napadu z bronią w ręku. O jej dalszym losie zadecyduje sąd.

Do zbrojnego napadu na 35-letniego mężczyznę doszło we środę wieczorem w North Lawndale. Jak poinformowała policja, kobieta podeszła do samochodu, w którym siedziała jej przyszła ofiara i pod groźbą użycia pistoletu zażądała wydania kluczyków i opuszczenia pojazdu. Osiągnąwszy swój cel odjechała z miejsca zdarzenia.

Jak się później okazało, nie odjechała daleko i nie długo cieszyła się wolnością. Policja poinformowała, że udało jej się zatrzymać podejrzaną Shamekę Jones kilka minut po 1-ej w nocy we czwartek. Kobieta usłyszała zarzut porwania pojazdu z użyciem broni palnej.

Zderzenie na skrzyżowaniu. Jedna osoba zginęła, a dziewięcioro zostało rannych.

0

Dziesięć ofiar, w tym jedna śmiertelna – to efekt piątkowego wypadku drogowego w West Englewood. Policja poszukuje sprawcy, który po tym jak jego auto zderzyło się z dwoma innymi, zbiegł z miejsca wypadku.

Jak wynika z informacji przekazanych przez policję, kierujący samochodem osobowym z dużą prędkością wjechał przy czerwonym świetle na skrzyżowanie 59-tej ulicy i Ashland uderzając w przejeżdżające tamtędy prawidłowo dwa inne pojazdy. Razem z nim podróżowały cztery inne osoby, które porzucił chwilę po zdarzeniu. Przybyli na miejsce ratownicy udzielili trojgu z nich pomocy. Dla jednego z pasażerów było już za późno.

W wypadku ucierpiało również w sumie sześcioro pasażerów uszkodzonych przez sprawcę samochodów.

Policja poinformowała, że pojazd, który spowodował wypadek, został zgłoszony jako skradziony. W jego wnętrzu znaleziono broń.

Miasto chce zapewnić rozrywkę dzieciom i młodzieży. To pomysł na bezpieczne wakacje

0

Plany związane z bezpieczeństwem publicznym w czasie wakacji omawiali w piątek przedstawiciele chicagowskich władz miasta. Burmistrz Brandon Johnson i nadkomisarz policji Larry Snelling duży nacisk położyli na odpowiedzialność rodziców za ich dzieci.

Burmistrz Wietrznego Miasta podkreślił, że zdaje sobie sprawę z tego, że czas wakacji to czas zabawy dla dzieci i młodzieży, a w związku z tym jego urzędnicy przygotowali szereg atrakcji, z których będzie można skorzystać. W jego opinii może to pomóc rozwiązać problem „wałęsających się” młodych ludzi, którzy z braku zajęcia zaczynają rozrabiać.

W podobnym duchu wypowiedział się nadkomisarz CPD Larry Snelling. Komendant chicagowskiej policji zaapelował do rodziców o zainteresowanie się tym gdzie znajdują się i co planują ich pociechy. Zapewnił, że funkcjonariusze będą dbali o porządek w wielu miejscach, a tegoroczny sezon wakacyjny upłynie pod znakiem zwiększonej liczby patroli.

Nastolatek zatrzymany w związku z próbą porwania

0

Cztery zarzuty w związku z nieudaną próbą porwania usłyszał 19-letni mieszkaniec Aurory. Mężczyzna został aresztowany, a o jego dalszym losie zadecyduje sąd.

Do próby porwania doszło na początku tygodnia. Daniel Raines miał wtedy podejść do swojej ofiary od tyłu, chwycić ją za klatkę piersiową, zakryć usta i wciągnąć do alejki pomiędzy blokami. Policja nie ujawniła dalszych szczegółów zajścia, ani okoliczności w jakich sprawca został zatrzymany. Powiadomiono jedynie, że u ofiary stwierdzono niewielkie obrażenia.

Raines przebywa obecnie w więzieniu powiatu Kane. Grozi mu łącznie do 17 lat więzienia.

Tłumy na lotnisku i burze w powietrzu. To nie był wymarzony początek weekendu na O’Hare

0

Prawdziwy horror czekał na osoby, które postanowiły w piątkowe popołudnie wybrać się w podróż z międzynarodowego lotniska O’Hare w Chicago. Zgodnie z wcześniejszymi obawami ekspertów, ruch w porcie lotniczym był tak duży, że doprowadził do wielu opóźnień.

Do dużego natężenia ruchu doszły jeszcze problemy natury meteorologicznej. Burzowa pogoda sprawiła, że linie lotnicze United, Delta, Spirit, American, Air Canada i Southwest postanowiły opóźnić, a nawet odwołać niektóre swoje połączenia. Po południu zwłoka w odlotach nie była znacząca i sięgała około kwadransa, ale z każdą godziną się powiększała. Pracownicy lotniska wystosowali apel do podróżnych, aby jeszcze przed wyruszeniem na lotnisko sprawdzili status swojego lotu.

Ostatecznie wielu wybierających się na weekend Memorial Day poza Chicago musiało opóźnić swoje plany. Niektóre loty wystartowały dopiero w sobotę rano.

Kontrowersyjny artykuł w szkolnym roczniku

0

Zarząd Glenbrook South High School zamierza przeprowadzić dochodzenie w sprawie artykułu, który ukazał się w szkolnym roczniku „Etruscan”. Kontrowersje ma budzić zacytowana wypowiedź jednego z uczniów, który wyraził swoje zrozumienie dla działań Palestyny w Strefie Gazy.

W będącym przyczyną dochodzenia artykule, młody, 10-letni uczeń pochodzenia palestyńskiego, miał między innymi powiedzieć „… Widziałem, co zrobiła Palestyna i byłem szczęśliwy, ponieważ w końcu się bronią”. Potem dodał jeszcze: „Fakt, że cały świat widział tylko to, zamiast skupiać się na przeszłości… zasmuca mnie, ponieważ to moja ojczyzna. To ważne [by o tym mówić], ponieważ… tysiące ludzi umiera każdego dnia. Po prostu bądź świadomy i edukuj się”.

Po tym, jak do dyrekcji szkoły zaczęły napływać protesty w związku z tą wypowiedzią, opublikowano oświadczenie, w którym stwierdzono, że wypowiedzi zawarte w artykule nie reprezentują „poglądów Glenbrook South ani Dystryktu 225”. zapowiedziano równocześnie, że w sprawie artykułu odbędzie się specjalne dochodzenie, a całą sytuację nazwano „głęboko obraźliwą i godną ubolewania”.

Sprzątając domy na Florydzie można zarobić 150 tys. dolarów rocznie! „Poważne niedobory”

0

Konserwatorzy powierzchni płaskich zarabiają na południowej Florydzie niebywale atrakcyjne pieniądze. Z powodu braku chętnych do pracy, sprzątacze i sprzątaczki mogą liczyć na wynagrodzenie w kwocie nawet 150 tys. dolarów w skali roku!

Media – powołując się na firmy, które zajmują się rekrutacją pracowników – informują o rosnących zarobkach pań i panów sprzątających w Słonecznym Stanie. Mogą oni liczyć na wynagrodzenie sięgające 150 tys. dolarów rocznie. Powodem jest napływ na Florydę bogatych ludzi oraz wyścig o zatrudnienie naprawdę fachowych specjalistów od porządku.

„Zatrudniam pracowników od 30 lat i nigdy nie widziałam czegoś takiego” – powiedziała April Berube, założycielka Wellington Agency, która zatrudnia pracowników pomocy domowej w Słonecznym Stanie, Nowym Jorku i innych stanach.

„Mamy wielki boom związany z przeprowadzkami ludzi, zwłaszcza do Palm Beach i Miami” – tłumaczy kobieta.

Według danych Census Bureau ponad 91 000 nowojorczyków opuściło Empire State – tylko w 2022 roku – i przeniosło się na Florydę. Gros z tych ludzi to osoby bardzo majętne, które wyruszyły do Słonecznego Stanu nie tylko dlatego, że jest słoneczny, ale także po to, aby zoptymalizować obciążenie podatkowe.

Ci majętni ludzie zapełnili lokalne apartamenty i domy, a teraz trzeba je regularnie sprzątać.

„Dla gospodyń domowych to wspaniałe” – powiedział Berube. „Dla nas jest to z  kolei niezwykle trudne. To poważne niedobory”.

Według niektórych agencji wynagrodzenie dla pracowników sprzątających wzrosło z około 25 USD za godzinę pracy w 2020 r. do 45 USD lub 50 USD za godzinę obecnie.

W Palm Beach panie sprzątające z doświadczeniem pracy w bogatych domach zarabiają zazwyczaj od 120 000 do 150 000 USD rocznie brutto – wraz z planami 401(k), opieką zdrowotną i innymi świadczeniami, w tym nadgodzinami.

Co na to właściciele domów?

„Na początku są w szoku i mówią: »Nie ma mowy, żebym tyle zapłacił«” – wyjaśnia Berube. „Jest mi nawet niewygodnie podawać im te liczby. Ale kiedy próbują zatrudnić kogoś za mniej, z mniejszym doświadczeniem, prawie zawsze wracają do nas i mówią: ‘Dostałem nauczkę. Jesteśmy gotowi zapłacić za doświadczenie’” – tłumaczy właścicielka agencji pracy.

„Podaż jest po prostu niewystarczająca” – kwituje.

Red. JŁ

Ruszyły pierwsze linie lotnicze dla psów! Wyprzedano już kilka rejsów

0

Wystartowała pierwsza linia lotnicza przeznaczona dla psów – BARK Air. Pierwszy w historii psi lot wystartował z Nowego Jorku o 16:00 EST w czwartek i wylądował w Los Angeles.

Założona w 2011 roku firma Bark, działająca w branży zoologicznej, postanowiła w końcu spróbować swoich sił w praktycznych przewozach lotniczych – z tym, że bardzo nietypowych. Trzymając się własnych korzeni, Bark uruchomił „BARK Air”, czyli pierwszą linię lotniczą dla psów.

W samolocie BARK Air podróżują czworonogi oraz ich właściciele. Bilet kosztuje niemało, bo aż 6 tys. dolarów. Obejmuje psa oraz jego opiekuna. Jeśli z czworonogiem będzie chciało podróżować dwóch właścicieli – niestety – konieczny będzie zakup kolejnego biletu.

Firma ogłosiła swój niecodzienny pomysł w kwietniu bieżącego roku twierdząc, że to sposób na „zrewolucjonizowanie latania dla psów”.

„Właśnie teraz, na wysokości 30 000 stóp, odbywa się lot wypełniony psami. W przeciwieństwie do wszystkich wcześniejszych lotów, te psy nie są jedynie dodatkiem, ani nie są traktowane jako ładunek lub obciążenie dla załogi i innych podróżnych. Tutaj psy są priorytetem” – napisało Bark na swoim Instagramie.

„Każdy szczegół tego lotu został dopracowany z myślą o psach. Zajęło nam to 10 lat, ale w końcu jesteśmy pewni, że możemy zapewnić wszystkim psom doświadczenie podróży lotniczej, na jakie zasługują: takie, które stawia je na pierwszym miejscu” – podkreśla firma.

Psie loty BARK Air cieszą się niesamowitą popularnością. Pierwszy lot wyprzedał się w całości. Na lot z Los Angeles do Nowego Jorku (30 maja) pozostały już tylko trzy wolne miejsca a pozostałe majowe loty z Nowego Jorku do Miasta Aniołów (24 maja i 31 maja) są już zapełnione.

BARK Air organizuje także loty międzynarodowe! Z Nowego Jorku do Londynu można polecieć w cenie 8 tys. dolarów. Ale nie w tym miesiącu – wszystkie miejsca na oba majowe loty do Wielkiej Brytanii zostały już wykupione.

Red. JŁ

Matka pozwoliła dzieciom zbierać „muszelki”. Grzywna wyniosła 88 tys. dolarów

0

Matka z Kalifornii została ukarana grzywną w wysokości 88 tys. dolarów. Zawiniły jej dzieci, które zebrały na plaży 72 małże, myląc zwierzęta z muszlami.

W rozmowie z lokalnymi mediami Charlotte Russ przyznała, że popełniła błąd pozwalając swoim dzieciom zabrać małże z plaży w Pismo Beach. Russ była tam ze swoimi dziećmi na jednodniowej wycieczce.

Mieszkanka Fresno została zatrzymana na plaży przez urzędnika Departamentu Ryb i Dzikiej Przyrody, który powiedział jej, że jej dzieci zbierają na plaży małże bez wymaganego zezwolenia.

W dniu incydentu – a było to pod koniec 2023 roku – Russ otrzymała mandat karny. Potem otrzymała pocztą dodatkową wiadomość, że grozi jej grzywna w wysokości 88 tys. dolarów. W ten sposób kobieta znalazła się w sądzie.

Na szczęście sprawa finalnie przybrała dla Russ bardziej „ludzki” obrót, gdyż sędzia San Luis Obispo County – po tym jak kobieta wyjaśniła postępowanie swoje i swoich dzieci – obniżył kwotę grzywny do 500 dolarów.

„To była zdecydowanie za droga wycieczka do Pismo, niezapomniana” – powiedziała Russ.

Red. JŁ

Obowiązkowa nauka Biblii w szkołach? Delegaci zagłosują nad republikańską agendą

0

Delegaci GOP z Teksasu mają zagłosować w piątek nad wezwaniem republikańskich prawodawców w stanie do wprowadzenia nakazu nauczania Biblii w szkołach publicznych, do zakazania produkcji i dystrybucji środków poronnych oraz deportacji studentów zza granicy, którzy zostali aresztowani w czasie pro-palestyńskich protestów na uniwersytetach.

Głosowanie jest raczej sygnałem od wyborców do prawodawców i swego rodzaju wykładnią wartości partii, niż wiążącymi instrukcjami dla stanowych władz.

W piątek delegaci GOP zagłosują – zgodnie z nieoficjalnymi doniesieniami medialnymi – za wezwaniem stanowych władz do uczynienia nauki Pisma Świętego w szkołach publicznych obowiązkiem.

Inny projekt zakłada zakazanie na terenie Teksasu produkcji i dystrybucji środków poronnych. Obejmuje również nakładanie sankcji na firmy, które zajmują się sprzedażą tego typu środków przez Internet. Pomimo nacisków niektórych republikańskich aktywistów w projekcie nie znalazły się odniesienia do zabiegu in-vitro.

Delegaci mają wezwać także do deportacji studentów pochodzących zza granicy, którzy zostali aresztowani podczas protestów pro-palestyńskich na stanowych uczelniach.

Red. JŁ

Tusk nie chce podnosić płacy minimalnej o więcej niż inflacja

0

Płaca minimalna będzie podniesiona o tyle, co wymaga ustawa w związku z inflacją, czyli blisko 5 proc., w żadnym wypadku nie będzie to wyższy skok – zapewnił w piątek w Białymstoku premier RP Donald Tusk. Podkreślił, że w tej chwili państwo musi zadbać o bezpieczeństwo szczególnie małych i średnich firm.

Na otwartym spotkaniu w Białymstoku Tusk został zapytany o ostatnie zapowiedzi minister pracy Agnieszki Dziemianowicz-Bąk dotyczące podniesienia płacy minimalnej, co – w ocenie przedsiębiorcy – spowoduje upadek małych firm.

Chodzi o zapowiedź Dziemianowicz-Bąk, która w rozmowie z Polskim Radiem mówiła, że w projekcie ustawy wdrażającej unijną dyrektywę o europejskiej płacy minimalnej zaproponuje, by określić jej poziom na 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej.
Premier mówił, że Polacy chcieliby więcej zarabiać, ale – jak podkreślił – „podwyższanie płacy minimalnej poprzez decyzje rządowe może stanowić poważny problem dla tysięcy polskich firm, szczególnie tych małych”. Przypomniał, że płacę minimalną trzeba podnosić ustawowo w związku z inflacją.
„Pani minister (Dziemianowicz-Bąk – PAP) usłyszy ode mnie we wtorek, że my oczywiście zgodnie z zasadami i obowiązkami rządu zaproponujemy podniesienie tej płacy minimalnej tak, jak mówi o tym konieczna ustawa, czyli to będzie blisko 5 proc. więcej, bo ten obowiązek narzuca na nas ustawa. Natomiast nie będziemy proponowali w żadnym wypadku wyższego skoku, czyli pójdziemy po tym, co obowiązkowe i konieczne, ale musimy w tej chwili bardzo skoncentrować się i zadbać o bezpieczeństwo szczególnie małych i średnich firm w Polsce” – podkreślił premier.
Zwrócił uwagę, że na przedsiębiorców może „czyhać” wiele zagrożeń, za chwilę wzrosną ceny energii, do tego – jak mówił – dochodzą zaniechania poprzedniego rządu. „Zdaję sobie sprawę, jak teraz bardzo trzeba chuchać i dmuchać na polskiego przedsiębiorcę, szczególnie, jeśli chodzi o małe i średnie firmy. Dlatego w tej sprawie czujcie się bezpiecznie” – zapewnił szef rządu.
W miniony czwartek Dziemianowicz-Bąk na konferencji prasowej zapewniała, że płaca minimalna w 2025 r. będzie określana na starych zasadach, a zasady określania wysokości płacy minimalnej na kolejne lata określi ustawa o minimalnym wynagrodzeniu. Wyjaśniła, że zadanie wprowadzenia w Polsce europejskich standardów płacy i pracy, to zadanie długoterminowe, a narzędziem do ich wprowadzenia jest wdrożenie dyrektywy o adekwatnych wynagrodzeniach w Unii Europejskiej. Powiedziała, że dyrektywa zobowiązuje, by ustawa o minimalnym wynagrodzeniu weszła życie w listopadzie tego roku i będzie określała zasady ustalania płacy minimalnej na lata kolejne. „To się nie stanie z dnia na dzień” – zastrzegła Dziemianowicz-Bąk.
Zgodnie z zapisami unijnej dyrektywy w sprawie adekwatnych wynagrodzeń minimalnych w Unii Europejskiej państwa członkowskie są zobowiązane do dokonywania oceny adekwatności minimalnego wynagrodzenia. W tym celu muszą wybrać jedną lub kilka „orientacyjnych wartości referencyjnych”. Przykładowo może to być np. 60 proc. mediany wynagrodzeń, 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia (na poziomie międzynarodowym lub na poziomie krajowym). (PAP)

autorka: Sylwia Wieczeryńska

 

swi/ jann/

Xavi oficjalnie zwolniony z Barcelony

0

Trener Xavi Hernandez został oficjalnie zwolniony z Barcelony – poinformował kataloński klub, który zajmie drugie miejsce w piłkarskiej ekstraklasie Hiszpanii. Jednym z jego podopiecznych był Robert Lewandowski.

To kolejny zwrot w tej sprawie. W styczniu sam 44-letni szkoleniowiec ogłosił, że odejdzie z klubu po zakończeniu sezonu, ale pod koniec kwietnia klub poinformował, że Xavi jednak pozostanie na stanowisku do końca sezonu 2024/25.

„Dziś, w piątek, prezes Barcelony Joan Laporta poinformował Xaviego Hernandeza, że nie będzie on już trenerem pierwszej drużyny w sezonie 2024/25. Barcelona pragnie podziękować Xaviemu za pracę, jaką wykonał w roli trenera, ale też za wyjątkową karierę jako piłkarz i kapitan drużyny, i życzy mu sukcesów w przyszłości. Ostatni raz poprowadzi drużynę w niedzielnym meczu wyjazdowym z Sevillą” – napisano w komunikacie.
„Duma Katalonii” przed ostatnią kolejką ma 82 punkty – 12 straty do pewnego tytułu Realu Madryt i cztery przewagi nad trzecią w tabeli Gironą.
Xavi prowadził Barcelonę od listopada 2021 roku. W sezonie 2022/23 wywalczył z nią mistrzostwo i Superpuchar Hiszpanii.(PAP)

Putin jest gotowy wstrzymać walki w Ukrainie

0

Władimir Putin jest gotowy wstrzymać walki w Ukrainie na drodze wynegocjowanego zawieszenia broni, które uwzględni obecną linię pola bitwy – poinformował w piątek Reuters, powołując się na cztery rosyjskie źródła bliskie Kremlowi.

Trzech informatorów z bliskiego otoczenia Putina podało, że przywódca Rosji podczas spotkania w małym gronie swoich doradców wyraził frustrację dotyczącą negocjacji z Ukrainą, które mają być utrudniane przez państwa zachodnie. Ma być on niezadowolony, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wyklucza go z rozmów pokojowych, które mają się odbyć w połowie czerwca na szczycie w Szwajcarii.

„Putin może walczyć tak długo, jak trzeba, ale Putin jest także gotowy na zawieszenie broni i zamrożenie wojny” – powiedział jeden z informatorów.
W tej sprawie Reuters przeprowadził rozmowy z pięcioma osobami, które współpracują lub współpracowały z Putinem i zajmują wysokie stanowiska w sferze polityki oraz biznesu. Piąte źródło nie skomentowało informacji dotyczące zawieszenia broni na froncie ukraińskim.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow skomentował te doniesienia, mówiąc, że Putin wielokrotnie dawał jasno do zrozumienia, że Rosja jest otwarta na dialog, aby osiągnąć swoje cele. Przypomniał, że strona rosyjska nie chce prowadzić „wiecznej wojny”.
Ukraińskie ministerstwo spraw zagranicznych i ministerstwo obrony nie skomentowały tych informacji.
Dwa źródła, na których opiera się Reuters, podały, że dotychczasowe rosyjskie działanie wojenne Putin może zaprezentować narodowi jako zwycięstwo. Ma on świadomość, że dalsze prowadzenie wojny w Ukrainie oznacza kolejną ogólnokrajową mobilizację, której chciałby uniknąć. Jedno ze źródeł stwierdziło, że popularność przywódcy spadła wśród Rosjan po pierwszej mobilizacji we wrześniu 2022 r.
Informator, na którego powołuje się agencja prasowa, miał stwierdzić, że do porozumienia z Ukraina nie dojdzie, dopóki Wołodymyr Zełenski będzie u władzy.
Sekretarz stanu USA Antony Blinken przemawiając w ubiegłym tygodniu w Kijowie, oznajmił, że nie wierzy, aby Putin był zainteresowany poważnymi negocjacjami.
Cztery źródła sugerują, że Putin jest gotowy zadowolić się zdobytymi do tej pory obszarami Ukrainy i wstrzymać walki na obecnej linii frontu. „Putin powie, że wygraliśmy, że NATO nas zaatakowało i zachowaliśmy suwerenność, że mamy korytarz lądowy na Krym – i to będzie prawdą” – powiedział jeden z informatorów.
Oznaczałoby to, że znaczne fragmenty czterech ukraińskich regionów: donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i Zaporoża pozostałyby w posiadaniu Rosji, ale bez pełnej kontroli nad żadnym z nich. Pieskow stwierdził, że nie może być mowy o zwrocie tych obszarów, bo zgodnie z konstytucją stanowią obecnie na stałe część Rosji.
Jedno ze źródeł zauważyło, że kolejnym czynnikiem wpływającym na Putina jest niezadowolenie rosyjskich weteranów związane z szansą podjęcia pracy i otrzymaniem wynagrodzenia po zakończeniu wojny. Szef Kremla obawia się, że może to doprowadzić do napięć społecznych.
Trzy rosyjskie źródła poinformowały w lutym Reutersa, że USA odrzuciły wcześniejszą sugestię Putina dotyczącą zawieszenia broni w celu zamrożenia wojny. Jeśli nie dojdzie do wstrzymania walk, przywódca Rosji będzie chciał zająć jak najwięcej terytorium, by zwiększyć presję na Kijów – zwracają uwagę informatorzy.
Obecnie siły rosyjskie kontrolują ok. 18 proc. Ukrainy.(PAP)

 

mzb/ mms/

Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości nakazał Izraelowi natychmiastowe wstrzymanie działań militarnych w Rafah w Strefie Gazy. Izrael: Nie zastosujemy się…

0

Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości (MTS) w Hadze nakazał w piątek Izraelowi natychmiastowe wstrzymanie ofensywy militarnej i innych działań w Rafah w Strefie Gazy, tłumacząc to „bezpośrednim ryzykiem” dla palestyńskiej ludności cywilnej. Jest mało prawdopodobne, by Izrael zastosował się do tej decyzji.

Decyzję wydano na wniosek Republiki Południowej Afryki jako tymczasowy środek zabezpieczający w ramach sprawy wniesionej przeciwko Izraelowi przez RPA, która zarzuca Izraelowi dokonywanie ludobójstwa na mieszkańcach Strefy Gazy. Izrael odrzuca te oskarżenia.

MTS, najwyższy sąd ONZ, który zajmuje się rozstrzyganiem sporów między państwami, nakazał również Izraelowi umożliwienie zwiększenia dostaw pomocy humanitarnej do Strefy Gazy, a także niezakłóconego dostępu przedstawicieli organizacji międzynarodowych i dziennikarzy, którzy mogliby na miejscu zbadać sytuację. Zobowiązał też Izrael do przedstawienia za miesiąc sprawozdania z realizowania nakazanych w piątek środków.
Trybunał nie nakazał jednak całkowitego zawieszenia broni w trwającej od października ub.r. wojnie, o co wnioskowała RPA. Konflikt rozpoczął atak terrorystyczny Hamasu na Izrael. Zginęło w nim ok. 1200 osób, a ok. 240 porwano. Część z zakładników jest do dziś przetrzymywana w Strefie Gazy. W trwającej operacji odwetowej Izraela zginęło według władz Strefy Gazy ponad 35 tys. Palestyńczyków. Strefa Gazy pogrążona jest w kryzysie humanitarnym na ogromną skalę, większość jej mieszkańców stała się wewnętrznymi uchodźcami.
MTS nie ma możliwości, by siłą wyegzekwować stosowanie się państw do jego decyzji. Jest mało prawdopodobne, by Izrael zastosował się do piątkowych nakazów Trybunału, które jednak przyczynią się do dalszej izolacji tego państwa na arenie międzynarodowej – komentuje agencja AP.
„Żadna siła na świecie nie powstrzyma Izraela przed bronieniem swoich obywateli i ściganiem Hamasu w Strefie Gazy” – mówił w czwartek rzecznik prasowy izraelskiego rządu Avi Hyman.
Sprawa wniesiona przez RPA toczy się od końca 2023 r. W marcu 2024 r. Trybunał zdecydował, że Izrael musi w ramach środków tymczasowych podjąć wszelkie niezbędne działania, by zapobiec aktom ludobójstwa i poprawić sytuację humanitarną w Gazie. W maju RPA złożyła wniosek o kolejne środki zabezpieczające.
„Katastrofalne warunki życia ludności w Strefie Gazy uległy dalszemu pogorszeniu”, zmaterializowały się też wcześniejsze obawy o rozpoczęcie ofensywy na Rafah – podkreślił prezes MTS Nawaf Salem podczas odczytywania piątkowej decyzji Trybunału, podjętej przez 15-osobowy skład sędziowski. W ten sposób uzasadnił, dlaczego MTS zgodził się na dalej idące środki zabezpieczające niż te nakazane w marcu. Sędzia Salem wyraził też „głębokie obawy” Trybunału o los izraelskich zakładników i wezwał do ich natychmiastowego i bezwarunkowego uwolnienia.
Izraelska armia rozpoczęła 6 maja od dawna zapowiadaną operację w Rafah. W położonym na południu Strefy Gazy przy granicy z Egiptem mieście chroniło się wówczas ok. 1,4 mln osób – w większości uchodźców z innych terenów Strefy. Od tego czasu większość z nich po raz kolejny musiała się przenieść, uciekając przed izraelską ofensywą. Z powodu zmniejszonego napływu zewnętrznej pomocy dalej pogarsza się też sytuacja humanitarna. Izrael podkreśla, że Rafah jest ostatnim bastionem Hamasu, który trzeba zniszczyć, by pokonać tę terrorystyczną organizację, a jego działania w regionie są „ukierunkowane i ograniczone”.(PAP)

Izrael/ Minister bezpieczeństwa: nie zastosujemy się do nakazu MTS o wstrzymaniu operacji w Rafah

Żądać od Izraela, by zaprzestał wojny z Hamasem, to tak, jakby żądać, by Izrael zdecydował się na własną śmierć; nie zgodzimy się na to – przekazał w piątek minister finansów Becalel Smotricz. Skomentował w ten sposób decyzję MTS nakazującą Izraelowi wstrzymanie ofensywy w Rafah na południu Strefy Gazy.
Nakaz Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości (MTS) w Hadze wydano jako tymczasowy środek zabezpieczający w ramach sprawy wniesionej przeciwko Izraelowi przez Republikę Południowej Afryki, która zarzuca Izraelowi dokonywanie ludobójstwa na mieszkańcach Strefy Gazy.
„Izrael rozpoczął sprawiedliwą i konieczną kampanię po tym, gdy brutalna organizacja terrorystyczna dokonała masakry naszych obywateli” – przekazał minister w gabinecie wojennym Beni Ganc. Jak dodał, Izrael będzie „oczywiście kontynuował walkę aż do czasu zwrócenia zakładników i zapewnienia bezpieczeństwa swoim obywatelom”. Zapowiedział też, że Izrael będzie „nadal postępował zgodnie z prawem międzynarodowym i unikał krzywdzenia ludności cywilnej”.
To, że MTS nawet nie połączył kwestii zakończenia operacji militarnej w Rafah z uwolnieniem zakładników i prawem Izraela do obrony przed terrorem, jest skrajną porażką moralną – ocenił z kolei lider izraelskiej opozycji Jair Lapid.
„Na to nieistotne postanowienie antysemickiego trybunału w Hadze powinna być tylko jedna odpowiedź: okupacja Rafah, wzrost presji militarnej i całkowita porażka Hamasu” – napisał w serwisie X minister bezpieczeństwa narodowego Itamar Ben Gwir.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu zapowiedział, że wieczorem przeprowadzi konsultacje z ministrami swojego rządu dotyczące piątkowej decyzji MTS.
Trybunał wydał nakaz, tłumacząc to „bezpośrednim zagrożeniem” ludności cywilnej na południu Strefy Gazy. Izrael prowadzi w Rafah od początku maja operację wymierzoną w rozbicie znajdujących się tam jeszcze zorganizowanych oddziałów Hamasu. Operacja pogorszyła już i tak katastrofalną sytuację humanitarną w regionie, zmuszając do ewakuacji blisko milion cywilów.(PAP)

adj/ mms/

Otwarto Interaktywne Centrum Bajki i Animacji OKO – miejsce, które łączy pokolenia

0

Multimedialna lekcja historii dla najmłodszych i powrót do bajek z dzieciństwa dla rodziców oraz dziadków – to propozycja Interaktywnego Centrum Bajki i Animacji OKO, które w piątek zainaugurowało swoją działalność w Bielsku-Białej – poinformowano na stronie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (MKiDN).

„Centrum jest połączeniem nowoczesnego muzeum z parkiem rozrywki. Powstało tuż przy zabytkowej Wili Rotha z 1880 r., która od końca lat 40. ubiegłego wieku jest siedzibą Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku Białej” – czytamy we wpisie.

W uroczystości otwarcia Interaktywnego Centrum Bajki i Animacji OKO wzięła udział podsekretarz stanu w MKiDN Marta Cienkowska. „+Reksio+, +Smok Wawelski+ czy +Bolek i Lolek+ to bajki, na których się wychowaliśmy. To one rozbudzają marzenia i naszą wyobraźnię. Przekształcenie Studia Filmów Rysunkowych w państwową instytucję kultury było bardzo dobrą decyzją. Dzięki niej możemy wspólnie tworzyć i wspierać polską animację, która jest naszym dziedzictwem” – powiedziała podczas inauguracji wiceministra kultury Marta Cienkowska, cytowana w informacji.
„Mam nadzieję, że otwierane dziś Interaktywne Centrum Bajki i Animacji OKO będzie miejscem wielu fascynujących doznań dla ludzi z całej Polski, a także Europy, zaś dla odwiedzających je najmłodszych stanie się inspiracją do tworzenia własnych ścieżek artystycznej kariery” – podkreśliła.
„Interaktywne Centrum Bajki i Animacji OKO przy Studiu Filmów Rysunkowych to połączenie nowoczesnego muzeum z parkiem rozrywki. Jego główną atrakcją jest multimedialna, zlokalizowana na dwóch kondygnacjach wystawa stała, która poprzez dwie równoległe i powiązane ze sobą ścieżki – historyczną i praktyczną – opowiada o dorobku twórczym Studia, a także przybliża proces tworzenia animacji” – napisano na stronie MKiDN.
Jak wyjaśniono, „zwiedzający mogą dowiedzieć się jak powstaje film rysunkowy: od pierwszej postawionej kreski, przez stworzenie postaci, tła, aż po ożywienie i udźwiękowienie obrazu, jak również samodzielnie wcielić się w rolę reżysera i stworzyć własną animację”. „Częścią centrum jest również sala kinowa i amfiteatr” – dodano.
Budowa Centrum rozpoczęła się w lutym 2022 r. „Całkowity koszt inwestycji – łącznie z remontem siedziby wytwórni – wyniósł ok. 41 mln zł i został sfinansowany ze środków pochodzących z tzw. funduszy norweskich, czyli MF EOG (Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego), Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Miasta Bielsko-Biała” – napisano na stronie MKiDN.
„W weekend otwarcia (25-26 maja) Interaktywnego Centrum Bajki i Animacji OKO zaplanowano szereg atrakcji. W amfiteatrze odbędzie się premiera książki +Kocia Szajka i zaginione bajki+, połączona ze spotkaniem autorskim z Agatą Romaniuk – twórczynią serii o czworonożnych detektywach. Natomiast w sali kinowej zostanie pokazany pilotażowy odcinek serialu +Bystre Oczka+ – nowej produkcji Studia Filmów Rysunkowych. Odbędą się także warsztaty filmowe, gry terenowe oraz koncerty” – poinformowano we wpisie.
Studio Filmów Rysunkowych w Bielsku Białej rozpoczęło działalność 1 września 1947 r. jako Eksperymentalne Studio Filmów Rysunkowych, działające przy redakcji „Trybuny Robotniczej”. „Jego założycielami byli bracia Zdzisław i Maciej Lachur oraz Władysław Nehrebecki, Leszek Lorek, Alfred Ledwig, Mieczysław Poznański, Aleksander Rohoziński, Wiktor Sakowicz, Rufin Struzik i Wacław Wajser” – wyjaśniono w informacji.
Podkreślono, że „w Studiu stworzono ponad tysiąc filmów, w tym słynne bajki dla dzieci: +Bolek i Lolek+, +Reksio+, +Porwanie Baltazara Gąbki+ czy +Przygody Błękitnego Rycerzyka+”.
„1 kwietnia 2011 r. Studio Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej, w wyniku komercjalizacji państwowej instytucji filmowej, zostało przekwalifikowane w Studio Filmów Rysunkowych spółka z ograniczoną odpowiedzialnością” – przypomniano na stronie MKiDN.
W 2015 r. przekształcono je w państwową instytucję kultury.(PAP)
autor: Grzegorz Janikowski

gj/ aszw/

Kaczyński jak Don Corleone? Joński: Przed komisją śledczą stanął człowiek, który działał jak Ojciec Chrzestny

0

Dziś przed komisją śledczą stanął człowiek, który nie pełnił żadnych funkcji, ale decydował o terminie i sposobie głosowania, działał jak Ojciec Chrzestny – oświadczył przewodniczący komisji śledczej ds. wyborów korespondencyjnych Dariusz Joński (KO) kończąc piątkowe przesłuchanie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

W piątek po godz. 16 po ponad sześciu godzinach zakończyło się przesłuchanie lidera PiS przed sejmową komisją ds. wyborów korespondencyjnych.

„Dziś przed komisją śledczą stanął człowiek, który nie pełnił żadnych funkcji w marcu i kwietniu, ale decydował o terminie i sposobie głosowania. Człowiek, który marszałka Sejmu nie traktował poważnie, a premiera traktował jak chłopca, który miał podpisać dokumenty. Ten człowiek działał jak Ojciec Chrzestny. Dzisiaj bez szacunku dla posłów, bez szacunku dla obywateli myśli że stoi ponad prawem. Otóż nie stoi” – powiedział Joński.
Wypowiedź tę próbował zagłuszyć polityk Suwerennej Polski, poseł Michał Wójcik, który wyciągnął megafon. „Niech pan się nie ośmiesza” – odpowiadał Joński.
Komisja przed zakończeniem posiedzenia przegłosowała skierowanie wniosku do komisji etyki poselskiej o ukaranie Kaczyńskiego oraz o wykluczenie z obrad posła Wójcika.
Joński zapowiedział też przeprowadzenie konfrontacji pomiędzy prokurator Ewą Wrzosek a prokurator Edytą Dudzińską. Zaznaczył, że konfrontacja uzależniona jest od otrzymania dokumentów z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów. „Do tej konfrontacji niezbędne są te dokumenty i te akta, ponieważ na podstawie tych nieczytelnych (otrzymanych wcześniej przez komisję – PAP) nie będziemy w stanie określić jasno pytań, które chcielibyśmy zadać obu panią” – powiedział szef komisji.
Wcześniej, na zakończenie serii pytań posłanka Lewicy Anita Kucharska-Dziedzic pytała Kaczyńskiego m.in. czy miał on przekonanie, że wybory korespondencyjne będą „tajne, równe, bezpośrednie”.
„Miałem przekonanie, że nie będą gorsze od innych wyborów, które przeprowadzono w Polsce począwszy od 1991 roku” – przyznał Kaczyński. (PAP)
autorzy: Rafał Białkowski, Edyta Roś, Olga Łozińska

 

rbk/ ero/ oloz/ par/

Tusk mówi o „imperium ojca Tadeusza Rydzyka”

0

Zabraliśmy się za porządkowanie tych spraw i państwo polskie nie będzie finansowało więcej takich imperiów jak imperium ojca Tadeusza Rydzyka – powiedział w piątek w Białymstoku premier Donald Tusk. Zapewnił, że nie jest wrogiem religii i zależy mu, żeby „wszyscy dobrze się czuli w Polsce”.

Podczas spotkania z mieszkańcami Tusk został zapytany, czy państwową dotację może otrzymać regionalne Radio Orthodoxia, które utrzymuje się jedynie ze składek wiernych Kościoła prawosławnego.

„Mam teraz problem, no bo myślałem o tym, żeby ograniczyć dotacje dla… nie mówię o tej rozgłośni, ale myślałem, że nie trzeba więcej publicznych pieniędzy dla rozgłośni, którymi kieruje ksiądz” – ocenił.
Zaznaczył, że „skoro zabraliśmy się za porządkowanie tych spraw i między innym państwo polskie nie będzie finansowało więcej takich imperiów jak imperium ojca (Tadeusza) Rydzyka”.
Zapewnił, że intencją rządu nie jest „redukowanie aktywności różnych społeczności, form kultury, ekspresji”.
„Ja nie jestem wrogiem religii, jestem osobą wierzącą (…). Niektórzy, w ostatnich tygodniach szczególnie, bardzo intensywnie starają się przekonać opinię publiczną w Polsce, że to jest jakaś wojna religijna, że ktoś chce komuś coś zabrać. Nie, my musimy nawzajem siebie szanować i wierzący, i niewierzący – wszyscy musimy zrozumieć, że Rzeczpospolita to jest polskie tłumaczenie res publica – rzecz wspólna. Bardzo by mi zależało na tym, żeby wszyscy dobrze się czuli w Polsce, a nie, że jedni z racji poglądów albo bliskości władzy mają miliony czy setki milionów, a drudzy nie mają szans na przetrwanie” – zastrzegł.
Zapewnił, że przyjrzy się sprawie Radia Orthodoxia i „nie wyklucza” przyznania dotacji. (PAP)

Autorki: Iwona Żurek, Sylwia Wieczeryńska

 

iżu/ swi/ jann/

Musk krytykuje Bidena i broni Trumpa. Miliarder chce odegrać rolę języczka u wagi

0

Elon Musk coraz częściej krytykuje w serwisie X, w którym śledzą go 184 mln osób, prezydenta USA Joe Bidena – pisze w piątek „New York Times”. Miliarder broni jednak Donalda Trumpa, stwarzając wrażenie, że chce odegrać rolę języczka u wagi w listopadowych wyborach prezydenckich.

Musk, który kupił serwis X, czyli dawnego Twittera w 2022 roku, krytykuje Bidena za wszystko, począwszy od jego wieku, przez politykę migracyjną po stanowisko w sprawie opieki medycznej. W kwietniu napisał np. że Biden „ledwie orientuje się co się dzieje”, i że „jest tragiczną przykrywką dla skrajnie lewicowej maszyny”.

 

Im bliżej wyborów prezydenckich, tym więcej takich wpisów zamieszcza właściciel SpaceX i Tesli – relacjonuje „NYT”.

 

Miliarder rzadziej zamieszcza posty na temat Trumpa i generalnie argumentuje, że w toczących się przeciw niemu procesach jest on niewinną ofiarą mediów i nieprzychylnego nastawienia prokuratorów.

 

Wpisy Muska na temat wyborów prezydenckich w USA zasługują na uwagę, ponieważ „sygnalizuje on, że jest gotów przeważyć szale politycznej wagi, będąc właścicielem wpływowej platformy społecznościowej” – pisze „NYT”.

 

Ani Mark Zuckerberg, założyciel koncernu Meta – firmy matki Facebooka i Instagrama, ani szefowie Microsoftu i Google’a Satya Nadella i Sundar Pichai nie zamieszczają żądnych tego rodzaju opinii w swych serwisach społecznościowych, LinkedIn i YouTube – przypomina gazeta.

 

Bhaskar Chakravorti, ekonomista z Uniwersytetu Tuftsa zajmujący się globalnymi firmami, uważa, że manifestowanie przez Muska swych politycznych preferencji może mieć wpływ na wybory.

 

Musk ma największą bazę „obserwujących”, jest właścicielem jednej z największych platform społecznościowych, użytkownicy śledzący jego posty mają go za półboga – powiedział Chakravorti. „Jeśli naprawdę zdecyduje się otwarcie wesprzeć jakiegoś kandydata i użyć w tym celu swych wpływów, to może to mieć istotny skutek” – dodał.

 

„NYT” przypomina, że poglądy Muska ewoluowały i jeszcze w 2020 roku głosował on na Bidena. Ale z czasem zaczął się zbliżać do obozu Trumpa, a w swych postach w serwisie X chwalił skrajnie prawicowych bądź nacjonalistycznych przywódców o dyktatorskich inklinacjach, jak prezydent Argentyny Javier Milei, były prezydent Brazylii Jair Bolsonaro, czy premier Indii Narendra Modi.

 

W marcu Musk, wraz z grupą najzamożniejszych sponsorów Partii Republikańskiej wziął udział w kolacji z Trumpem, podczas której były prezydent zabiegał o wsparcie finansowe dla swej kampanii wyborczej.

 

Jednak po tym spotkaniu Musk napisał w serwisie X, że nie poprze finansowo żadnego kandydata na prezydenta. Wspiera jednak Trumpa swoimi postami i w ubiegłym tygodniu napisał: „Im bardziej ataki na Trumpa wydają się nieuczciwe opinii publicznej, tym wyżej znajdzie się on sondażach”. (PAP)

 

fit/ ap/