10.8 C
Chicago
niedziela, 1 czerwca, 2025
Strona główna Blog Strona 421

Sklepy z marihuaną w centrum Chicago będą mogły działać bliżej szkół

0

Rada Miasta Chicago zatwierdziła w środę plan dający radnym ze śródmieścia większą kontrolę nad tym, gdzie w ich okręgach będą otwierane nowe punkty sprzedaży marihuany.

 

Zgodnie z przedstawionym zapisem takie lokale, które chcą otworzyć się na obszarze ograniczonym przez jezioro Michigan na wschodzie, Division Street na północy, Halsted Street na zachodzie i Roosevelt Road na południu, uzyskałyby zmiany w zagospodarowaniu przestrzennym zatwierdzone przez Radę Miasta, zamiast obecnego procesu uzyskiwania zgody od rady zagospodarowania przestrzennego.

Rozporządzenie pozwoliłoby również, aby punkty sprzedaży marihuany otwierające się w centrum miasta znajdowały się w odległości 500 stóp od szkół, w przeciwieństwie do reszty miasta. Radny Bill Conway z 34. okręgu, który sponsorował zapis, powiedział, że radni reprezentujący centrum miasta znają swoje okręgi lepiej niż rada zagospodarowania przestrzennego, a środek ten dałby im większą kontrolę nad tym, gdzie firmy zajmujące się sprzedażą marihuany mogą otwierać swoje placówki w centrum miasta.

Zwolennicy rozporządzenia argumentowali również, że skróci ono czas i zmniejszy środki finansowe potrzebne do otwarcia punktów sprzedaży marihuany w centrum miasta, ponieważ proces zatwierdzania przechodzi przez Radę Miasta, a nie przez komisję ds. zagospodarowania przestrzennego.

 

BK

Osoby łamiące prawo nie będą już nazywane w Illinois przestępcami

0

Legislatura Illinois przyjęła ustawę, która zmieni sposób, w jaki stan odnosi się do osób obecnie uważanych za przestępców. Dokument trafi teraz na biurko gubernatora J.B. Pritzkera.

 

Ustawa zmienia termin „przestępca” na „osoba dotknięta wymiarem sprawiedliwości”. Sponsor nowego zapisu, senator stanowy Robert Peters, Demokrata z Chicago, powiedział, że oznacza to po prostu, że ktoś, kto został dotknięty przez system wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych, jest osobą fizyczną.

Republikański senator Steve McClure zapytał Petersa czy ofiary będą teraz nazywane „osobami dotkniętymi przestępczością”. Demokrata odpowiedział, że nie będzie zmian w tej kwestii i nadal stosowane będzie określenie „ofiara”. Senator McClure stwierdził, że zmiana w nazewnictwie dotycząca „przestępców” odbiera odpowiedzialność osobom popełniającym przestępstwa. Dodał, że przepraszanie przestępców, osób, które decydują się popełniać przestępstwa ze szkodą dla ofiar, jest „absolutnie niewiarygodne”.

„W Izbie Reprezentantów obserwujemy niezrozumiały pośpiech, aby znieść kary, usunąć dokładny język odzwierciedlający zachowania przestępcze, usunąć przestępstwa. Co jeszcze bardziej niepokojące, wydaje się, że istnieje ten niesamowity pośpiech, aby zdjąć wszelką odpowiedzialność z ludzi, którzy popełniają przestępstwa” – powiedział Republikanin.

Przeciwko zmianie przemawiają także inne względy w tym koszty. Wiele agencji musiałoby zaktualizować dokumenty, w których osoba łamiąca prawo określana do tej pory jako „przestępca” widniałaby jako „osoba dotknięta wymiarem sprawiedliwości”.

 

BK

Wisconsin ma coś nowego dla miłośników mocnych wrażeń: Najwyższą zjeżdżalnię wodną w USA

0

W ten weekend otwarta zostanie najwyższa zjeżdżalnia wodna w Stanach Zjednoczonych. Korzystać z niej będą mogli miłośnicy mocnych wrażeń, którzy wybiorą się do Wisconsin Dells.

 

Zjeżdżalnia o nazwie „The Rise of Icarus” zostanie otwarta w Mt. Olympus Water and Theme Park. Przedstawiciele parku poinformowali, że zjeżdżalnia jest wysoka na 145 stóp i właściwie składa się z pięciu zjeżdżalni.

Z kolei część parku wodnego przeznaczonego dla małych dzieci o nazwie Icaria Splash 'n Slide zostanie otwarta 4 lipca i obejmować będzie 10 zjeżdżalni i brodzik.

 

BK

Chicago ma jeden z najniższych wskaźników w USA wykrywania przestępstw seksualnych

0

Chicago ma jeden z najgorszych wskaźników w USA wyroków skazujących za przestępstwa seksualne. Z dochodzenia przeprowadzonego przez dziennikarzy NBC 5 Investigates wynika, że przypadki napaści na tle seksualnym w Chicago rzadko kończyły się aresztowaniem napastników i prawie nigdy nie prowadziły do skazania za przestępstwo seksualne na karę pozbawienia wolności.

 

Analizie poddano ponad 21 tysięcy zgłoszonych skarg dotyczących przestępstw seksualnych w Chicago. Wielomiesięczne dochodzenie wykazało, że zaledwie 1,5% zgłoszonych przestępstw seksualnych zakończyło się wyrokiem skazującym na karę pozbawienia wolności. Jeśli weźmie się pod uwagę wszystkie wyroki skazujące – w tym te z karą pozbawienia wolności i bez niej – liczba ta nieznacznie wzrasta do 3 %.

Dla porównania warto podać, że znacznie mniej udaje się rozwiązać spraw o napaści na tle seksualnym w takich dużych amerykańskich miastach jak Boston – tylko 0,5% czy w Los Angeles – 1,4%.

Najwyższym wskaźnikiem rozwiązanych spraw za tego typu przestępstwa mogą pochwalić się departamenty policji w Hartford w stanie Connecticut – 5,8%, w Dallas – 3,7% i w Philadelphii – 3,8%.

 

BK

Radny chce strefy ciszy wokół kliniki aborcyjnej

0

Chicagowski radny Bill Conway chce specjalnych przywilejów dla kliniki aborcyjnej przy Washington Boulevard. To już druga jego próba w przeciągu pół roku, która ma celu utworzenie wokół tego miejsca strefy ciszy.

Jak przekonuje radny, jest to niezwykle ważne w kontekście pojawiających się tam grup protestujących obrońców życia. Jego zdaniem, członkowie tych zgromadzeń dopuszczają się nękania pacjentek kliniki, a swoim zachowaniem naruszają również spokój mieszkańców okolicy.

Środowa próba radnego Conwaya ponownie nie zakończyła się sukcesem. Obrońcy życia w Radzie Miasta wykorzystali zabiegi proceduralne, które pozwoliły im opóźnienie głosowania w tej sprawie.

Pozew byłej uczennicy w sprawie uporczywego nękania pozwami

0

Mimo młodego wieku, świeżo upieczona absolwentka Spellman College w Atlancie ma już spore doświadczenie z wymiarem sprawiedliwości. Oskarżona kilka lat temu o kradzież słuchawek musiała uczestniczyć w ponad 50 rozprawach sądowych, aby udowodnić swoją niewinność. Teraz zamierza stanąć po drugiej stronie barykady i oskarżyć tych, którzy, jej zdaniem, ją nękali.

Młoda kobieta złożyła pozew federalny przeciwko miastu Naperville, gdzie uczęszczała do North High School. Amara Harris w 2019 roku została oskarżona o kradzież słuchawek AirPods i ukarana mandatem przez funkcjonariusza szkolnego. Kiedy nie przyznała się do winy i nie przyjęła kary, sprawa została skierowana do sądu.

Zdaniem rodziny, prawników, a ostatecznie również Ławy Przysięgłych, w tej sprawie nie powinno być wątpliwości. Dziewczyna rzeczywiście zabrała nieswoje słuchawki, myląc je z posiadanym takim samym modelem. Kiedy tylko zorientowała się w pomyłce zwróciła cudzy przedmiot do biura dyrektora szkoły. To jednak nie przekonało władz liceum i postanowili wytoczyć „ciężkie działa” przeciwko swojej uczennicy.

Trzeba było kilkudziesięciu rozpraw sądowych i kilku lat, aby sprawa została zakończona pomyślnie dla byłej uczennicy. Najciekawsze jest to, że władze Naperville wcale nie czują się winne niewłaściwego zachowania. W wydanym oświadczeniu podkreślają, że urzędnicy dopełnili wszystkich obowiązków i nie obawiają się sprawy wytoczonej przez swoją byłą uczennicę.

Młoda kryminalistka odpowie za napady i kradzieże

0

Trzy zarzuty rozboju i pobicia, i dopiero 15 lat „na karku”. Takim wynikiem może pochwalić się nastolatka zatrzymana przez policję w związku z wydarzeniami w pociagu CTA Red Line w dniu 10 maja.

Dziewczyna, której nazwiska ze względu na wiek nie podano, została aresztowana w niedzielę po tym, jak zidentyfikowano ją jako podejrzaną o kradzież i fizyczne ataki na pasażerów CTA Red Line. Zdaniem świadków miała pobić i okraść 29-letniego mężczyznę, następnie 22-letnią kobietę, a potem jeszcze 21-latkę.

Jak poinformowali śledczy, nastolatka z kilkoma koleżankami podchodziła do innych pasażerów, nawiązywała rozmowę, w trakcie której żądała wydania rzeczy osobistych. Kiedy osaczeni odmawiali dochodziło do rękoczynów.

Fatalna kłótnia pracowników winiarni

0

Na skutek ugodzenia nożem zmarł mężczyzna, który wcześniej na Near West Side uczestniczył w kłótni ze swoimi współpracownikami w środowe popołudnie. Policja ustala okoliczności tragedii.

Zdarzenia rozegrały się około 5-tej po południu w pobliżu West Randolph Street i North Racine Avenue. W jednym z tamtejszych lokali trwały przygotowania do imprezy charytatywnej z muzyką na żywo na patio winiarni. Ofiarą konfliktu załogi padł 47-letni mężczyzna, którego tożsamości jeszcze nie ujawniono. Nieznane są również personalia sprawcy zabójstwa – 41-letniego mężczyzny.

Policja poinformowała jedynie, że obaj byli współpracownikami w City Winery. Ich spór zakończył się dla jednego z nich tragicznie. Na skutek licznych ran od noża zmarł w szpitalu, a sprawcę zatrzymano w areszcie.

Rektor Northwestern będzie tłumaczył się na Kapitolu

0

Rektor Uniwersytetu Northwestern będzie we czwartek zeznawać przed Komisją Edukacji i Pracy Izby Reprezentantów USA. Michael Schill ma odpowiadać na pytania dotyczące antysemityzmu, którego fala wezbrała w następstwie propalestyńskich protestów na uczelniach w całym kraju.

Zdaniem przewodniczącej komisji, Republikanki Virginii Foxx, Kongres nie będzie tolerował żadnych przejawów dyskryminacji w stosunku do studentów pochodzenia żydowskiego. Takie rzeczy tymczasem, miały mieć miejsce w czasie propalestyńskich protestów, które wybuchły między innymi na Northwestern. Władze tej uczelni nazwała „mdłymi i pozbawionymi kręgosłupa”, z uwagi na ich niespieszną reakcję na zaistniałą sytuację.

Przesłuchanie będzie miało miejsce około trzech tygodni po tym, jak Schill i inni przedstawiciele Northwestern zawarli porozumienie z demonstrantrującymi studentami, okupującymi Deering Meadow na terenie kampusu. Rektor nazwał je wtedy „zrównoważoną i deeskalowaną ścieżką naprzód”. Innego zdania byli przedstawiciele społeczności żydowskiej, którzy stwierdzili, że władze uczelni pozwoliły na rozpętanie przeciwko nim burzy nienawiści.

Spór o to kto może zdecydować w sprawie ShotSpotter

0

W trwającej bitwie o utrzymanie w Chicago systemu ShotSpotter przewagę mają obecnie jego zwolennicy. Podczas środowej sesji Rady Miejskiej większość radnych zdecydowało o utrzymaniu systemu do czasu, kiedy zostaną zaprezentowane wyniki rozszerzonych badań jego skuteczności.

Wycofanie się z używania tej technologii zapowiadał w kampanii wyborczej burmistrz Brandon Johnson. Jego zdaniem, kosztuje ona sporo, a efekty jej działania są, delikatnie rzecz ujmując, problematyczne. Zdawał się to potwierdzać opublikowany niedawno raport Inspektora Generalnego, według którego alarmy z ShotSpotter doprowadziły jedynie do nieznacznej liczby aresztowań podejrzanych.

Z tą argumentacją nie zgodziła się grupa radnych. W czasie środowego głosowania stosunkiem głosów 34-16 przyznali sobie prawo do samodzielnego decydowania o przyszłości systemu. Zdaniem burmistrza, sam wynik głosowania o niczym nie świadczy, bo to on stanowi w mieście władzę wykonawczą.

Wyłoniono firmę do audytu procedur bezpieczeństwa seksualnego w liceum w Fenton

0

Firma prawnicza Franczek PC przeprowadzi dochodzenie w sprawie działań podjętych przez władze Fenton Community High School w związku z doniesieniami o niewłaściwym zachowaniu jednego z nauczycieli. Społeczność szkolna domaga się przejrzystości postępowania i odpowiedzi, czy zrobiono wszystko, aby chronić uczniów.

Sprawa ma swoje źródła w 2011 roku, kiedy jeden z nauczycieli został oskarżony o niewłaściwe kontakty z uczniami, noszące znamiona wykorzystywania seksualnego. Rzekomo powiadomione o tym fakcie władze placówki oświatowej miały długo zwlekać z podjęciem odpowiednich działań, co skutkowało ostatecznie prywatnymi pozwami i zawieszeniem, a następnie zwolnieniem „pedagoga”.

Teraz Zarząd Fenton Community High School District 100 chce dokładnego wyjaśnienia całej sprawy i odpowiedzi na pytanie, czy rzeczywiście ze strony dyrekcji i innych nauczycieli doszło do zaniedbań w tej kwestii. We środę wieczorem w głosowaniu wyrażono zgodę na zatrudnienie Franczek PC. Firma zadeklarowała natychmiastowe przystąpienie do pracy, ale nie zdradziła, kiedy należy oczekiwać na jej efekty. Do czasu zakończenia dochodzenia, kurator szkoły będzie przebywał na płatnym, administracyjnym urlopie.

Burmistrz Dolton chwali się sukcesami finansowymi swojej administracji

0

Kontrowersyjna burmistrz Dolton przechodzi do kontrofensywy. W obliczu coraz liczniejszych zarzutów o niewłaściwe dysponowanie środkami publicznymi, zaprezentowała we środę stan finansów zarządzanych przez siebie miejscowości.

Z materiałów udostępnionych przez biuro burmistrza wynika, że sytuacja pod względem dostępnych środków się poprawia. Jeszcze w 2017 roku miasto notowało deficyt, a teraz posiada nadwyżkę w wysokości około 6 milionów dolarów. W czasie spotkania z mieszkańcami Henyard zapowiedziała również, że pieniądze z budżetu będą w dalszym ciągu dobrze wykorzystywane na ich rzecz – między innymi wspomagając seniorów i rodziny w trudnej sytuacji materialnej.

Spotkanie z mieszkańcami odbyło się dzień po tym, jak w mediach pojawiły się doniesienia o kolejnym wyjeździe służbowym Henyard, który miał kosztować podatników niespełna 10 tysięcy dolarów. Odpowiadając na te zarzuty burmistrz stwierdziła, że chodzi o wyprawę do Waszyngtonu, gdzie reprezentowała samorząd, a takie delegację są czymś zupełnie normalnym.

Kosiniak-Kamysz twierdzi, że decyzja ws. CPK będzie ogłoszona „na dniach”

0

Wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, poinformował w środę w TVN24, że decyzja ws. CPK będzie ogłoszona „na dniach”.

Kosiniak-Kamysz odniósł się do słów prezydenta Andrzeja Dudy, który, w związku z środowym wystąpieniem szefa MON w Sejmie, powiedział, że czuje „niedosyt”. Prezydent zaznaczył, że w wystąpieniu nie została poruszona kwestia CPK.

Zapytany, czy inwestycja należy do kluczowych spraw dla polskiego bezpieczeństwa, odparł: „Oczywiście”. „Jest lepiej, jak mamy więcej dostępnej infrastruktury, choćby tej, która umożliwia transport”. „Ten wojskowy komponent w CPK jest potrzebny” – powiedział szef MON.
Z kolei na pytanie o termin decyzji w tej kwestii, powiedział: „Ta decyzja jest na dniach, już rozmawiałem o tym z premierem”. Zaznaczył jednak, że „nie chce składać deklaracji”, „bo to pan premier, razem z właściwymi ministrami, będzie ogłaszał zakończenie tego etapu audytu, podsumowania oceny ryzyk i szans”.
„Czekamy na ten finał, ale zaręczam, że będzie pozytywny” – spuentował Kosiniak-Kamysz. Dopytany o te słowa, zapewnił, że będzie „pozytywny dla rozwoju Polski”.
Centralny Port Komunikacyjny to planowany węzeł przesiadkowy między Warszawą i Łodzią, który ma zintegrować transport lotniczy, kolejowy i drogowy. W ramach tego projektu w odległości 37 km na zachód od Warszawy, na obszarze ok. 3 tys. hektarów ma być wybudowany port lotniczy. W skład CPK mają wejść też inwestycje kolejowe: węzeł przy porcie lotniczym i połączenia na terenie kraju, które powinny umożliwić przejazd między Warszawą a największymi polskimi miastami w czasie nie dłuższym niż 2,5 godz. (PAP)

from/ lm/

Podczas lotu samolotem człowiek nieprzypięty pasami „staje się pociskiem”

0

Nie da się przewidzieć wszystkich turbulencji powietrza. Podczas lotu samolotem człowiek nieprzypięty pasami „staje się pociskiem” – powiedział gazecie „The New York Times” dr Paul Williams z Uniwersytetu Reading w Anglii.

Każdy pasażer samolotu doświadczył kiedyś turbulencji. Powstają one w wyniku ruchu powietrza spowodowanego zmianami prędkości i kierunku wiatru, wywołanymi przez prądy strumieniowe, burze oraz zimne lub ciepłe fronty atmosferyczne. Turbulencje mogą mieć różną intensywność. Czasami wywołują niewielkie trzęsienie, ale zdarza się, że z ich powodu pilot zmuszony jest drastycznie zmienić wysokość i prędkość lotu.

Mimo iż w lotnictwie określone są konkretne trasy przelotów samolotów, na których turbulencje występują częściej (np. w pobliżu terenów górzystych), eksperci podkreślają, że nie wszystkie gwałtowne zmiany ruchu powietrza da się przewidzieć. Na z pozoru spokojnym niebie też mogą wystąpić turbulencje, których nie rozpozna ani ludzkie oko, ani radar pogodowy.
Meteorolodzy korzystają z różnych algorytmów oraz danych z satelitów i systemów radarowych, aby tworzyć szczegółowe prognozy lotnicze – obejmujące takie parametry jak zimne powietrze, prędkość wiatru, burze i turbulencje. Wskazują one, gdzie i kiedy mogą wystąpić utrudnienia. Korzystając z tych prognoz i wskazówek kontrolerów ruchu lotniczego, piloci próbują ominąć niespokojne obszary. Pomaga im w tym zmniejszenie prędkości i toru lotu, tak aby ominąć np. całe pasmo turbulencji.
Naukowcy badający zmiany atmosferyczne zauważyli już, że turbulencje nasilają się na przestrzeni lat. Jest to efekt zmian klimatycznych, a w szczególności podwyższonej emisji dwutlenku węgla wpływającego na prądy powietrzne.
Niedawne badania dr Paula Williamsa z Uniwersytetu Reading w Anglii wykazały, że częstotliwość występowania turbulencji czystego powietrza, pojawiających się najczęściej na dużych wysokościach w porze zimowej, może do końca stulecia potroić się. W rozmowie z „The New York Times” (NYT) naukowiec zaznaczył, że turbulencje wszystkich kategorii nasilają się na całym świecie na wszystkich wysokościach lotu.
Robert Sumwalt, były przewodniczący Krajowej Rady Bezpieczeństwa Transportu, który obecnie kieruje nowym centrum bezpieczeństwa lotniczego na Embry-Riddle Aeronautical University, podkreślił w rozmowie z NYT, że nie da się zapobiec wszystkim turbulencjom ani przewidzieć ich.
„Zawsze istnieje możliwość pojawienia się nieoczekiwanego, gwałtownego ruchu powietrza” – powiedział Sumwalt. I dodał: „Generalnie nie zrobi ci to krzywdy i nie wyrwie skrzydeł z samolotu”.
Turbulencje stanowią przy tym większe zagrożenie dla małych samolotów, które są bardziej podatne na zmiany prędkości wiatru niż duże samoloty pasażerskie.
Eksperci podkreślają, że silne turbulencje faktycznie potrafią „rzucać pasażerami i członkami załogi”, ale pozostanie w pozycji siedzącej z zapiętymi pasami w znaczący sposób zmniejsza ryzyko obrażeń.
Widać to wyraźnie po liczbie pasażerów, którzy niedawno ucierpieli w wyniku gwałtownych turbulencji podczas lotu z Londynu do Singapuru. Na pokładzie Boeinga 777-300ER znajdowało się 211 pasażerów i 18 członków załogi. Samolot w ciągu trzech minut obniżył lot z 37 tys. (ponad 11 km) do 31 tys. stóp (ok. 9,5 km). Przez niecałe 10 minut maszyna pozostawała na tej wysokości, po czym znów gwałtownie obniżyła lot. Niecałe pół godziny później samolot wylądował w Bangkoku.
W wyniku tego zdarzenia 73-letni brytyjski pasażer zmarł na zawał serca, a sześć osób w stanie ciężkim trafiło do szpitala. Eksperci podkreślają, że zgony na pokładzie samolotu zazwyczaj nie są skutkiem zagrożenia, które pojawiło się podczas lotu.
„Jeśli pozostaniesz zapięty, ryzyko odniesienia obrażeń jest znacznie mniejsze” – podkreślił prof. Thomas Guinn z Embry-Riddle Aeronautical University, cytowany przez NYT.
Paul Williams porównał zachowanie ciała człowieka w trakcie turbulencji do wystrzelenia pocisku: „Jeśli nie będziesz zapięty pasami, z definicji staniesz się pociskiem i wyrzuci cię z siedzenia jak z katapulty”.(PAP)
Autorka: Urszula Kaczorowska

uka/ bar/

Liga Europy: Trofeum dla Atalanty, pierwsza w sezonie porażka Bayeru

0

Atalanta Bergamo pokonała Bayer Leverkusen 3:0 w finale piłkarskiej Ligi Europy, który rozegrano w Dublinie. Klub z Lombardii sięgnął po pierwsze europejskie trofeum w historii. Natomiast mistrz Niemiec przegrał pierwszy mecz o stawkę od 27 maja ubiegłego roku.

Atalanta Bergamo – Bayer Leverkusen 3:0 (2:0).

Bramki: Ademola Lookman trzy (12, 26, 75).
Żółte kartki: Atalanta – Berat Djimsiti, Gianluca Scamacca, Davide Zappacosta, Teun Koopmeiners; Bayer – Florian Wirtz, Edmond Tapsoba, Robert Andrich.
Sędzia: Istvan Kovacs (Rumunia).
Atalanta: Juan Musso – Berat Djimsiti, Isak Hien, Sead Kolasinac (46. Giorgio Scalvini) – Davide Zappacosta (84. Hans Hateboer), Ederson, Teun Koopmeiners, Matteo Ruggeri (90+1. Rafael Toloi) – Charles De Ketelaere (57. Mario Pasalic), Gianluca Scamacca (84. El Bilal Toure), Ademola Lookman.
Bayer: Matej Kovar – Josip Stanisic (46. Victor Boniface), Jonathan Tah, Edmond Tapsoba – Jeremie Frimpong (81. Nathan Tella), Granit Xhaka, Exequiel Palacios (68. Robert Andrich), Piero Hincapie – Florian Wirtz (81. Patrik Schick), Amine Adli, Alejandro Grimaldo (69. Adam Hlozek).
Atalanta, która była rywalem Rakowa Częstochowa w fazie grupowej (wygrała z ustępującym mistrzem Polski 2:0 i 4:0), a później wyeliminowała m.in. Liverpool, zdobyła dotychczas tylko jedno znaczące trofeum – 61 lat temu sięgnęła po Puchar Włoch. W ubiegłym tygodniu była bliska powtórzenia tego osiągnięcia, ale uległa w finale Juventusowi Turyn 0:1.
Z kolei środowy rywal Atalanty był niepokonany przez 51 meczów od początku sezonu. Bayer nie znalazł pogromcy ani w niemieckiej ekstraklasie, dzięki czemu wywalczył pierwszy w historii tytuł mistrzowski, ani w Pucharze Niemiec, ani w Lidze Europy. W Dublinie jednak ta seria dobiegła końca.
Zespół z Lombardii rozpoczął spotkanie zdecydowanie bardziej dynamicznie od Bayeru. Wiązało się to z agresywnym pressingiem i wieloma faulami, które „spętały nogi” mistrzom Niemiec.
W efekcie Ademola Lookman dwukrotnie zaskoczył ich defensywę: najpierw w 12. minucie, kiedy z prawego skrzydła podał Davide Zappacosta, a Nigeryjczyk wybiegł zza pleców argentyńskiego pomocnika „Aptekarzy” Exequiela Palaciosa i posłał piłkę do siatki mocnym uderzeniem obok bezradnego czeskiego bramkarza Mateja Kovara.
Niespełna kwadrans później Lookman popisał się indywidualną akcją: przetoczył piłkę między nogami próbującego mu ją odebrać Szwajcara Granita Xhaki i oddał precyzyjny, techniczny strzał obok słupka, podwyższając wynik na 2:0.
Dopiero po 30 minutach gry Bayer miał pierwszą obiecującą okazję, kiedy w sytuacji sam na sam z Argentyńczykiem Juanem Musso znalazł się Hiszpan Alejandro Grimaldo, do tego bramkarz Atalanty wybiegł na wysokość linii pola karnego. Grimaldo próbował go przelobować, ale posłał piłkę wprost w ręce Musso.
Kibice z Leverkusen mieli prawo oczekiwać kolejnego cudownego powrotu, bo Bayer wielokrotnie w tym sezonie odwracał losy meczów, przegrywając m.in. dwukrotnie przeciwko Karabachowi Agdam (z 0:2 na 2:2 i 3:2) i raz przeciwko AS Roma (z 0:2 na 2:2) w Lidze Europy. „Aptekarze” zdobyli aż 17 goli w doliczonym czasie drugiej połowy, a w 11 przypadkach te trafienia decydowały o uratowaniu remisu lub wyszarpania zwycięstwa.
Tyle że tym razem w miarę upływu czasu poziom gry podopiecznych Xabiego Alonso wcale nie wzrastał, a Atalanta, choć nie wysilała się tak bardzo jak w pierwszej połowie, spokojnie kontrolowała przebieg zawodów. Kropkę nad i postawił w 75. minucie Lookman, kompletując hat-tricka i ustalając wynik meczu.
„Zapisaliśmy się w historii. Jestem przeszczęśliwy. Dziś dokonaliśmy tego razem, dokonaliśmy czegoś historycznego. Trofeum wróci z nami do Bergamo. Ten klub ma niesamowitą ambicję. Już poprzedni sezon był wielki, a ten jest jeszcze bardziej fantastyczny. Teraz będziemy świętować z kibicami” – powiedział Nigeryjczyk na antenie Sky Sport Italia.
To pierwszy w historii LE piłkarz, który zdobył trzy gole w finale. Wliczając poprzednika tych rozgrywek, czyli Puchar UEFA, ostatnio udało się to w 1975 roku Juppowi Heynckesowi w barwach Borussii Moenchengladbach.
Co więcej, jak podaje serwis statystyczny Opta, Lookman został pierwszym w historii zawodnikiem z Afryki, który strzelił dwa gole w finale prestiżowych europejskich rozgrywek.
„Pokonaliśmy Liverpool, gdy był pierwszy w tabeli Premier League, a teraz ograliśmy mistrza Niemiec. To wielka satysfakcja. Bayer wydawał się nie do pokonania, ale sposób, w jaki tego dokonaliśmy, jest niesamowity” – cieszył się trener Gian Piero Gasperini.
Piłkarze Bayeru będą mieli w sobotę okazję przynajmniej częściowo poprawić sobie humory, bo zagrają w finale Pucharu Niemiec z drugoligowym FC Kaiserslautern, którego piłkarzem jest Tymoteusz Puchacz.
„Wolałbym przegrać jakiś mecz bez znaczenia. To trudne. Ale trzeba przyznać, że zasłużenie przegraliśmy, i pogratulować Atalancie. Rozczarowanie w tej chwili jest dużo większe niż entuzjazm przed finałem Pucharu Niemiec” – przyznał pomocnik pokonanych Robert Andrich na antenie RTL.
Atalantę czeka jeszcze w tym sezonie tylko spotkanie ostatniej kolejki Serie A z Torino. W zależności od rozstrzygnięć w tym meczu i na dwóch innych stadionach, zespół zakończy rozgrywki na trzecim, czwartym lub piątym miejscu w tabeli.(PAP)

Zmiany nazw ulic w stolicy Namibii, Windhoek, wymazują niemiecką historię kraju. „Ulica Bismarcka brzmiała lepiej”

0

Zmiany nazw ulic w stolicy Namibii, Windhoek, wymazują niemiecką historię kraju, a ulica Bismarcka brzmiała lepiej niż obecna Simeona Shixungileni, stwierdził namibijski prawnik niemieckiego pochodzenia, Andreas Vaatz.

Od tygodnia w Windhoek trwa proces zmiany nazw 17 ulic, upamiętniających czasy kolonializmu. Nowe nazwy odwołują się do Afrykanów, którzy walczyli z kolonializmem i apartheidem.

Vaatz, który ma duże poparcie wśród miejscowej białej społeczności twierdzi, że proces ten jest niepotrzebny. Utyskuje, że chociaż społeczność Namibii tworzą różne grupy, w tym Niemcy, Afrykanerzy, Nama i Owambo, to „Europejczycy w ogóle nie są brani pod uwagę. Wszystkie niemieckie nazwiska są usuwane, co jest dyskryminacją społeczności niemieckiej, która w ogromnym stopniu przyczynia się do tego, czym jest Windhoek” – argumentował Vaatz.
Sprzeciwił się przy okazji usunięciu przed dwoma laty stojącego w centrum miasta, tuż przy siedzibie rady miejskiej pomnika Curta von Francois, gubernatora Niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej. Rdzenni mieszkańcy zapamiętali go jako krwawego pacyfikatora powstań przeciwko niemieckiej okupacji. Pomnik przez dziesięciolecia stał przy ulicy Kajzera.
Zarządca stolicy Moses Matyayi odpowiedział, że zmiany są konieczne, bo „historię Namibii w dużej mierze kształtują okrucieństwa popełnione przez postacie kolonialne, które długo widniały na cokołach i drogowskazach”.
W latach 1904–1908 niemieckie wojska kolonialne, reagując na bunt ludu Herero i Nama w Namibii, zabiły i torturowały w obozach koncentracyjnych dziesiątki tysięcy osób. Historycy uznali te zbrodnie za pierwsze ludobójstwo XX wieku.
Namibia od lat pozbywa się symboli niemieckiego kolonializmu. Zmieniła nazwę portowego miasta Luderitz na !Nami=Nus, będącą próbą oddania dźwięków kliknięcia używanych w lokalnym języku nama. Z map zniknął też Pas Caprivi, obecnie to Zambezi, jak przepływająca przezeń rzeka. Miasteczko Schuckmannsburg to dzisiaj Luhononu, jak rosnące w nim drzewo. (PAP)

Z Monrowii Tadeusz Brzozowski

Palestynę uznaje większość krajów na świecie, najmniej w Europie

0

Palestynę uznaje większość krajów na świecie, najmniej w Europie. Hiszpania, Irlandia i Norwegia ogłosiły w środę, że 28 maja uznają państwo palestyńskie. Inne kraje chcą to zrobić dopiero po zakończeniu izraelsko-palestyńskich negocjacji pokojowych, które od 2009 r. tkwią w martwym punkcie.

Wojna w Strefie Gazy trwa już ósmy miesiąc i presja dyplomatyczna na Izrael wzrosła. Decyzja trzech krajów europejskich o formalnym uznaniu Palestyny nie przyspieszy prawdopodobnie powstania takiego państwa, jednak deklaracje Irlandii, Hiszpanii i Norwegii mogą wywrzeć presję na inne kraje w Europie – w tym na Wielką Brytanię, Francję i Niemcy – by dołączyły do nich we wspieraniu samostanowienia Palestyny. Zdaniem izraelskiego rządu taka decyzja doda śmiałości Hamasowi i wynagrodzi terroryzm, jeszcze bardziej zmniejszając szanse na wynegocjowanie porozumienia między oboma narodami.

Większość krajów na świecie, około 140 ze 193 członków Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych, formalnie uznaje Państwo Palestynę. Większość z nich – w tym Polska Rzeczpospolita Ludowa – uczyniła to w 1988 r. po ogłoszeniu deklaracji niepodległości przez Palestyńską Radę Narodową będącą parlamentem Organizacji Wyzwolenia Palestyny (OWP).
Obecnie Palestynę uznają niemal wszystkie kraje Afryki, Ameryki Środkowej i Południowej oraz Azji. W Europie są to przede wszystkim kraje postkomunistyczne: Albania, Białoruś, Serbia, Ukraina, Polska, Węgry, Bułgaria, Czechy, Słowacja i Rumunia, których uznanie Palestyny pod koniec lat 80. podyktowane było poparciem ZSRR dla państw arabskich w kontrze do Stanów Zjednoczonych popierających Izrael.
Z 27 członków Unii Europejskiej Palestynę uznają jedynie Polska, Węgry, Bułgaria, Czechy, Słowacja, Rumunia, Szwecja, Cypr i połowicznie Malta. Z tego grona jedynie Szwecja podjęła taką decyzję będąc już członkiem UE w 2014 r., z kolei rząd Słowenii wskazuje na możliwość uznania Palestyny wkrótce.
Wiele krajów europejskich oraz Stany Zjednoczone twierdzą, że uznają Palestynę jedynie w ramach długoterminowego politycznego rozwiązania konfliktu na Bliskim Wschodzie, które nazywa się często „rozwiązaniem dwupaństwowym”. Polegać ma ono na tym, że zarówno Izraelczycy, jak i Palestyńczycy zgadzają się na istnienie obok siebie dwóch niepodległych państw, Izraela i Palestyny, które uznają wzajemnie swoje granice.
Obecnie widać coraz bardziej, że kraje europejskie i USA różnią się co do tego, kiedy powinny uznać państwo palestyńskie.
Irlandia, Hiszpania i Norwegia twierdzą, że robią to teraz, by nadać impet procesowi politycznemu, który ma doprowadzić do trwałego rozwiązania obecnego kryzysu. Kraje te reagują także na wewnętrzne naciski polityczne, by okazać większe wsparcie dla Palestyńczyków w obliczu drastycznej wojny prowadzonej w Strefie Gazy przez Izrael.
W przeszłości stanowisko wielu krajów zachodnich było takie, że państwo palestyńskie powinna być nagrodą dla Palestyńczyków za ostateczne porozumienie pokojowe z Izraelem. Jednak w świetle tego, że wszelkie merytoryczne negocjacje zamarły, kiedy rządy w Izraelu objął Benjamin Netanjahu w 2009 r. wydaje się wątpliwe, by obie strony – a zwłaszcza Izrael – wróciły do stołu rozmów bez nacisku z zewnątrz.
Zarówno minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii David Cameron, jak i prezydent Francji Emmanuel Macron sugerowali w 2024 r. że do uznania Palestyny może dojść wcześniej, jednak najważniejszy sojusznik Izraela, Stany Zjednoczone, jest bardziej powściągliwy w deklaracjach.
Największe kraje zachodnie chcą, by uznanie państwa palestyńskiego było ważnym momentem, mającym na celu osiągnięcie istotnego celu dyplomatycznego, bowiem jak zauważył norweski minister spraw zagranicznych Espen Barth Eide uznanie Palestyny to „karta, którą można zagrać raz”.
Warto pamiętać, że uznanie państwa palestyńskiego w chwili obecnej jest w dużej mierze gestem symbolicznym, ponieważ nie uwzględnia tak istotnych kwestii, jak granice państwa czy jego stolica, co do których nigdy nie było zgody między rządem izraelskim a reprezentacją palestyńską.
„Niektóre kraje mają uzasadnione wątpliwości co do tego, kto reprezentuje całą Palestynę i czy tam jest rzeczywiście rząd, z którym można utrzymywać stosunki” – oceniła prof. Patrycja Grzebyk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Wiele państw wychodzi bowiem z założenia, że ponieważ Hamas przejął władzę w Strefie Gazy w 2007 r., to zdominowany przez rywalizującą z Hamasem partię Al-Fatah rząd palestyński reprezentujący Palestynę na forum ONZ nie ma kontroli nad swoim terytorium.
Polska uznaje istnienie Palestyny, ale na Zachodnim Brzegu ma jedynie przedstawicielstwo dyplomatyczne, w przeciwieństwie do strony palestyńskiej, która ma w Polsce swoją misję dyplomatyczną i ambasadę w Warszawie.
„Pozycja Polski tym samym nie jest jasna, na co wskazuje postawa Polski podczas głosowań w ONZ nad rezolucjami dotyczącymi Palestyny, w których wielokrotnie polskie przedstawicielstwo wstrzymywało się od głosu” – tłumaczy prof. Grzebyk.(PAP)

baj/wr/

Nowości wydawnicze na Międzynarodowych Targach Książki w Warszawie

0

Nowe książki Andrzeja Stasiuka, kolejna część komiksowej historii cywilizacji Yoela Harrariego, opowiadania Stephena Kinga, biografia Romana Wilhelmiego – są wśród nowości, które pojawią się na rozpoczynających się w czwartek Międzynarodowych Targach Książki w Warszawie.

W tegorocznej edycji Międzynarodowych Targów Książki w Warszawie weźmie udział blisko 600 wystawców z Polski i 14 innych krajów. Przyjedzie prawie 1000 autorów i autorek, zaplanowano około 700 wydarzeń i spotkań. W tegorocznej edycji weźmie udział blisko 600 wystawców oraz wielu twórców z Polski, Włoch i 13 innych krajów: Austrii, Chin, Francji, Hiszpanii, Japonii, Korei Południowej, Niemiec, Norwegii, Rumunii, Słowacji, Ukrainy, Wielkiej Brytanii, a także Wolnej Białorusi reprezentowanej przez niezależnych autorów i wydawców. Tegorocznym gościem honorowym są Włochy.

Jak co roku wydawcy przygotowali na targi nowości wydawnicze. Jest wśród nich „Rzeka dzieciństwa”, najnowsza książka Andrzeja Stasiuka. Rzeką, nad którą autor przezywał dzieciństwo jest Bug. Po latach autor wraca do miejsc dzieciństwa, ale dostrzega, że jego rajska kraina leży niedaleko Bełżca, płynie obok Treblinki, nad jej źródłami znowu krąży wojna, a nurtem płynęło ostatnio ciało uchodźcy. Książkę wydaje Czarne.
„Nieśmiertelny” Bożeny Keff (Filtry) to pierwsza beletrystyczna książka autorki znanej z poezji i esejów. W tych opowiadaniach centralną postacią, pojawiającą się w większości utworów, jest Marzanna, która niczym w powieści zmienia się i starzeje, a wraz z nią ewoluują historyczne okoliczności. Jesteśmy świadkami wciąż żywej pamięci po Zagładzie, obserwujemy rok 1968, ale też karnawał Solidarności, wreszcie tworzenie się nowego, liberalnego porządku. Każdy z tych kontekstów jest dla bohaterki Keff na swój sposób nie do zniesienia. Ukazuje się też nowy tom wspomnień Tomasza Jastruna „Alfabet polifoniczny” (Iskry) – zbiór opowieści o przyjaciołach, znajomych, mistrzach, sąsiadach m.in. Sandauerach, Stanisławie Barańczaku, Januszu Głowackim, Andrzeju Wajdzie, Agnieszce Osieckiej.
„Życie, starość i śmierć kobiety z ludu” Didiera Eribona (Karakter), nowa książka autora „Powrotu do Reims” to opowieść o losach jego matki, która pod koniec życia, jako osoba nie w pełni sprawna, trafiła do ośrodka opiekuńczego. Eribon pisze o ostatnich dramatycznych miesiącach jej życia, ale też o wcześniejszej codziennej walce o przetrwanie, pracy w fabryce, zaangażowaniu związkowym i o szalonej miłości, jaką przeżyła w wieku osiemdziesięciu lat. To także historia skomplikowanej relacji tych dwojga – kobiety z klasy ludowej i marzącego o awansie społecznym syna.
Nowością targową jest też „Czternaście nocy” (Agora) – szkatułkowa powieść napisana wspólnie przez gwiazdy i mistrzów literatury pod przewodnictwem Margaret Atwood i Douglasa Prestona. Co wieczór na dachu zaniedbanego budynku na nowojorskiej Lower East Side grupa sąsiadów zbiera się przy drinkach, by w świetle księżyca snuć niespieszne opowieści. Na zewnątrz szaleje pandemia, a lokatorzy kamienicy nie mogą czmychnąć do domów na wsi czy letnich rezydencji, jak od wieków w obliczu katastrofy czynią uprzywilejowani. Wśród autorów „Czternastu nocy” są m.in. Margaret Atwood, John Grisham, Erica Jong, Celeste Ng.
„Nad morzem” Abdulrazaka Gurnaha (Wydawnictwo Poznańskie) to kolejna powieść laureata Nagrody Nobla w dziedzinie literatury z Zanzibaru. Saleh przylatuje do Wielkiej Brytanii z Zanzibaru i prosi o azyl. Ma 70 lat i cały jego bagaż to podręczna torba, w której skrywa swój największy skarb – mahoniowe pudełko. W poprzednim życiu miał wszystko, a teraz jest anonimowym starszym panem i jedyną jego bronią w zetknięciu z nową rzeczywistością jest milczenie…

 

 

Ukazuje się też „Wejście” Stefana Hertmansa (ArtRage) – w 1979 roku autor „Wojny i terpentyny” zakochał się w jednym ze starych, podupadających domów w belgijskim Gent. Poświęcił kilka dekad na doprowadzenie go do powtórnej świetności i uczynienie z niego czegoś więcej niż tylko budynku, w którym mieszka. Teraz, po latach spędzonych w domu, odkrywa, że kiedyś na jego kominku stało popiersie Hitlera, a w jego pokojach, wraz z rodziną, relaksował się zbrodniarz wojenny Willem Verhulst.
Hertmans bada sekrety swojego domu i zagłębia się w historię rodziny, która jego dom zamieszkiwała przed nim, opowiadając przy tym zarówno pojedyncze historie małych tragedii, jak i wielkiej plamy, jaką była holenderska kolaboracja z nazistami.
Wydawnictwo Literackie przygotowało na targi trzecią część graficznej serii czerpiącej idee oraz pomysły z przetłumaczonego na 60 języków i sprzedanego w nakładzie 25 milionów egzemplarzy światowego bestsellera „Sapiens. Od zwierząt do bogów”. W najnowszym tomie Yuval Noah Harari proponuje powrót do zamierzchłych czasów, w których giganci historii zmierzą się w pojedynku o to, kto odegrał najważniejszą rolę w dziejach świata. Książka jest efektem współpracy Yuvala Noaha Harariego, belgijskiego ilustratora Davida Vandermeulena oraz francuskiego twórcy komiksowego Daniela Casanave’a.
Wśród targowych nowości jest wiele książek literatury faktu. „Miasteczko Panna Maria” Ewy Winnickiej (Czarne) to opowieść o Ślązakach w Teksasie. W 1854 roku do Ameryki przybyła grupa chłopów ze wsi Płużnica Wielka na Śląsku. Przybyli na zaproszenie księdza Leopolda Moczygemby, który obiecał im, że znajdą tu raj na ziemi. Po zejściu z pokładu wyruszyli na podbój Dzikiego Zachodu, włączając się w tok amerykańskiej historii. Założyli osady Panna Maria, Cestohowa i Kosciusko, bywali kowbojami, bandytami, ranczerami, żołnierzami i milionerami. Powoli z Polaków w Teksasie zmienili się w Teksańczyków z Polski.
Bartosz Panek w reportażu „Zboże rosło jak las” (Czarne) pokazuje, że nie ma jednej prawdy o pegeerach, mimo że wszystkie powołano do życia jednym dekretem i zamknięto jedną ustawą. Miały gwarantować wydajność, stabilne zatrudnienie i postęp techniczny wsi. Na niemal pół wieku zdominowały jej pejzaż, choć tworzono je również na terenie miast. Jednak rzeczywistość zweryfikowała wielkie plany i propagandowe postulaty władzy. Jak się okazało, każde państwowe gospodarstwo rolne było osobnym organizmem, zarządzanym lepiej lub gorzej. Autor sprawdza, co zostało z kombinatów trzydzieści lat od ich likwidacji.
„Zbrodnia w raju. W poszukiwaniu utopii na Galapagos” Johna Treherne (Czarne) przywołuje historię pary kochanków, Friedrichu i Dore, którzy wiedli samowystarczalne życie na jednej z bezludnych wysp Galapagos. On – niemiecki lekarz, egoista i brutalny despota. Ona – ślepo zapatrzona w ukochanego, przekonana, że nic nie zakłóci im szczęścia w głuszy. Szybko jednak na wyspie pojawili się intruzi m.in. ekscentryczna arystokratka, która zamierzała wybudować na Galapagos luksusowy hotel, ale zmarła w podejrzanych okolicznościach. „Zbrodnia w raju” to niepokojąca opowieść o grupie ludzi pragnących u progu XX wieku uciec przed cywilizacją, a przede wszystkim – szczegółowa rekonstrukcja wydarzeń, które doprowadziły do tragedii.
„Jagiellonowie. Złoto i rdza” Sławomira Leśniewskiego (wydawnictwo Literackie) to historia dynastii, która doprowadziła Polskę do szczytu potęgi, ale i zapoczątkowała jej powolny upadek. Dlaczego dynastia, która rzuciła wyzwanie Habsburgom, zeszła ze sceny cicho, nie podejmując walki o polityczne przetrwanie, jak uczynili to Piastowie? Jak to możliwe, że w czasie największego rozkwitu państwa rozpoczął się proces jego nieodwracalnej korozji? – na te pytania stara sie odpowiedzieć Leśniewski, znany czytelnikom m.in. „Drapieżnego rodu Piastów”.
Ukazuje się też nowa książka Kamila Janickiego „Średniowiecze w liczbach” (Wydawnictwo Poznańskie), w której autor pokazuje nie tylko, jakie znaczenie praktyczne miały one dla ówczesnych ludzi. Opowiada również o ich wymiarze symbolicznym, związanym z wierzeniami i literaturą.
„Bombaj/Mumbaj. Podszepty miasta” (Marginesy) Iwony Szelezińskiej to literacka podróż nie tylko w czasie i przestrzeni, ale też na styku faktu i fikcji. Dwie równoległe narracje: ta o realnej metropolii, z jej gęstą siatką ulic, współczesną dynamiką i kolonialną historią, i ta, w której Bombaj/Mumbaj jest bohaterem literackim kultowej powieści Gregory’ego Davida Robertsa „Shantaram”.
Historię warszawskiej ulicznej orkiestry z Chmielnej przypomina Maciej Klociński (Iskry), a o mariawitach – jedynym chyba wyznaniu, które zrodziło się w Polsce na przełomie XIX i XX wieku pisze Jerzy Pietraszkiewicz w książce „Trzcin Adam” (Iskry).
Wśród nowości nie zabraknie także biografii. „Anioł i twardziel. Biografia Romana Wilhelmiego” Magdy Jaros (Rebis) opowiada o jednym z najciekawszych i najbardziej wszechstronnych polskich aktorów. „King. Biografia” Jonathana Eiga (Znak) zdobyła nagrodę Pulitzera 2024 w kategorii biografia i nominację do National Book Award. To przełomowa biografia najsłynniejszego amerykańskiego obrońcy praw człowieka jest pozycją doskonale udokumentowaną – jako jedyna na świecie zawiera informacje z niedawno odtajnionych akt FBI – i kompletną. Jonathan Eig, dziennikarz i biograf m.in. Muhammada Alego, ściąga Kinga z piedestału, pokazuje przywódcę, który budował swoją strategię, zmagając się z depresją. Dopuszczał wyłącznie pokojowe protesty, ale nie potrafił żyć w pokoju z samym sobą.
„Freudowi na ratunek” Andrew Nagorskiego (Rebis) przenosi czytelnika do roku 1938, kiedy wielu Żydów opuściło Austrię przed jej zajęciem przez wojska niemieckie. Twórca psychoanalizy miał 81 lat, chorował na raka i wciąż nie był przekonany, że jego życie jest zagrożone. Kilka bliskich mu osobistości, świadomych niebezpieczeństwa, zorganizowało jednak misję ratunkową. Niemal w ostatniej chwili zdołali przewieźć go wraz z żoną i córką Anną do Londynu, gdzie miał spędzić ostatnie miesiące życia jako wolny człowiek. Jego siostry, które nie zdążyły opuścić Austrii, zginęły w obozach koncentracyjnych.
Wśród targowych nowości jest też „Słowo honoru” Marka Krajewskiego (Znak) – powieść szpiegowska retro, w której autor odkrywa mało znane karty z historii służb specjalnych II Rzeczypospolitej i PRL. Bohaterem jest znany czytelnikom lwowski policjant Edward „Łyssy” Popielski. Ukazuje się też „Im mroczniej, tym lepiej” (Albatros) – nowa książka Stephena Kinga, zbiór opowiadań, w którym znalazły się zarówno rozbudowane historie, jak i krótsze formy. „Niektóre są szokujące, inne surrealistyczne, mrocznie, a jeszcze inne komiczne. Większość z kilkunastu zawartych w nim utworów publikowana jest po raz pierwszy. Wśród nich znalazły się m.in. nowela nawiązującą do kultowej powieści Kinga o psie Cujo czy opowiadanie inspirowane twórczością Cormaca McCarthy’ego i dedykowane temu wybitnemu, niedawno zmarłemu pisarzowi” – zapowiada wydawca. (PAP)
autor: Agata Szwedowicz
aszw/ dki/

Jeśli płakałem, to jedynie ze śmiechu – 150 lat temu urodził się Antoni Fertner, „przedwojenny Louis de Funes”

0

23 maja 1874 roku urodził się Antoni Fertner, aktor, komik, znany m.in. z filmów „Jaśnie pan szofer”, „Ada, to nie wypada” i „Zapomniana melodia”. „Przedwojenny Louis de Funes” – za propagowanie francuskiej kultury teatralnej w Polsce został, w 1931 roku, Kawalerem Orderu Legii Honorowej.

Ma w swoim dorobku przeszło pół tysiąca ról teatralnych i filmowych. „Absolut humoru, demon komizmu, wszelki pedantyzm rozbrajający” – mówił o nim reżyser Leon Schiller.

Krytyk literacki i teatralny, Adam Grzymała-Siedlecki ocenił, „że, kto nie widział Fertnera na scenie, ten nie wie, co to farsa”.

 

„Był poczciwy. Był taki dla wszystkich. Kiedy ludzie na ulicy uśmiechali się do Niego, to on się do nich uśmiechał. Gdy ktoś Go zagadnął, kończyło się na serdecznej rozmowie, podczas której interlokutor dostawał kolki ze śmiechu” – opowiadał o swym ojcu Antoni Fertner junior („Gazeta Wyborcza”, 2014).

 

„Był świetnym komikiem, o bardzo określonych cechach, począwszy od cech fizycznych, ponieważ był niski i okrągły, a skończywszy na cechach charakteru – był dobrotliwy, trochę zagubiony w świecie” – powiedział Katarzynie Krzykowskiej z PAP (2018) Stanisław Janicki, krytyk i autor audycji telewizyjnej pt. „W starym kinie”. „Fertner jest samą dobrocią, trochę zagubiony, ale wychodzi na swoje” – dodał.

 

„Demon komizmu”, „arcymistrz humoru”, „król komedii”, „przedwojenny Louis de Funes” to tylko niektóre etykietki, przypinane Antoniemu Fertnerowi – czytamy na stronie Filmu Polskiego. Porównanie z de Funesem ma swoje uzasadnienie – za propagowanie francuskiej kultury teatralnej w Polsce Fertner został w 1931 roku Kawalerem Orderu Legii Honorowej.
Antoni Dezyderiusz Fertner urodził się 23 maja 1874 r. w Częstochowie – był synem cukiernika Teofila Fertnera i Eleonory z Pleszyńskich. „Małżeństwo zostało zawarte 7 listopada 1860 r. w Kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej na Jasnej Górze” – napisał Witold Iwańczak („Niedziela”, 2019).
„Urodziłem się wesolutki i do tego bardzo młodo. Nawet nie pamiętam już kiedy. Jeśli płakałem, to jedynie ze śmiechu” – pisał Fertner w książce „Podróże komiczne” (1960). „Zanim się urodziłem, w domu panował smutek. No cóż – do tej pory rodzice musieli się kontentować tylko córkami. I to aż trzema! Nie wiem, czy wmieszała się w te sprawy Matka Boska Częstochowska, ale wkrótce urodził się długo oczekiwany syn. Chyba w nagrodę za mękę z dziewczętami. Syn – to ja. Przypominam sobie, że na tak radosny widok wszyscy zgromadzeni przy matce krewni zakrzyknęli: – O, mamy już Antosia!” – dodał komik.
Po ukończeniu gimnazjum studiował w Wyższej Szkole Handlowej im. Leona Kronenberga w Warszawie. Studiów jednak nie ukończył – przeniósł się do Klasy Dykcji i Deklamacji przy Warszawskim Towarzystwie Muzycznym.
„Swoje pierwsze doświadczenia aktorskie zdobywał na prowincji, grał w Lublinie, Puławach, Miechowie, Słomnikach i Proszowicach. Powrócił do Warszawy w 1894 roku, jednak nie do teatru. Przez pół roku pracował jako urzędnik Izby Obrachunkowej, kontynuując równocześnie naukę aktorstwa” – napisał Tomasz Mościcki (culture.pl, 2016).
W latach 1895-99 występował w łódzkim teatrze „Wodewil”. „Ostatnie dwa lata dziewiętnastego wieku upłynęły Fertnerowi na podróżach, zaangażowała go bowiem do swojego zespołu słynna wówczas gwiazda operetki Adolfina Zimajer. Przemierzył z jej zespołem sporą część Rosji” – dodał Mościcki. „W Warszawie zadebiutował 30 maja 1901 roku rolą Jojnego w Małce Szwarcenkopf według Gabrieli Zapolskiej w zespole Teatru Ludowego prowadzonego przez reżysera i autora dramatycznego Mariana Gawalewicza” – przypomniał.
Fertner wystąpił w jednym z pierwszych polskich filmów fabularnych – „Antoś pierwszy raz w Warszawie” (1908). Od 1915 roku znów był w Rosji. Występował w Kijowie w Teatrze Polskim kierowanym przez Franciszka Rychłowskiego, później m.in. w Petersburgu, Moskwie i Homlu. W latach 1915-17 – jak czytamy w Encyklopedii Teatru Polskiego – wystąpił w ok. trzydziestu rosyjskich komedyjkach filmowych, m.in. „Antosza zgubił gorset”, „Antosza tyje”, „Antosza łysieje”, „Antosza u wróżki” – zyskując miano „rosyjskiego Maxa Lindera”.
Do Polski wrócił w 1918 roku – kupił wówczas podwarszawską willę „Pod Kogutkiem” w osiedlu Radość. „Antoniemu Fertnerowi przypisuje się wymyślenie nazwy dzisiejszego osiedla Radość” – przypomniał Rafał Czerwonka na stronie CiekawyWawer.pl. „Była to jego letnia i weekendowa rezydencja. W ogrodzie za willą odbywały się letnie pikniki i spotkania towarzyskie, a bywały tutaj takie sławy jak Mieczysława Ćwiklińska, Aleksander Żabczyński, Eugeniusz Bodo czy Leopold Staff” – dodał.
W wielu artykułach o Fertnerze pojawia się informacja, iż był także pasjonatem jazdy na rowerze – jako wiceprezes Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów (WTC) miał organizować pierwszy w historii polskiego kolarstwa rajd rowerowy dookoła Królestwa Polskiego i przyczynić się do powstania warszawskich Dynasów. Niestety nieprawdziwa – miłośnikiem dwóch kółek i wiceprezesem WTC był Antoni Klemens Fertner (1849-1915), działacz społeczny i sportowy.
Antoni Dezyderiusz Fertner występował w Teatrze Polskim, Małym, a także na scenie Teatru Narodowego i w rozrywkowym Teatrze Letnim. Wraz z Mieczysławą Ćwiklińską prowadził Teatr Ćwiklińskiej i Fertnera (1926-27) co zostało utrwalone w anegdocie Igora Śmiałowskiego o teatralnym strażaku, który napisał sztukę w trzech aktach. Jej zapis przedstawił Fertnerowi – w każdym akcie na scenie Mieczysława Ćwiklińska i mistrz Antoni Fertner „mówią”. „Co mówią?” – zapytał Fertner. „Tacy artyści jak państwo, już na pewno sami będą wiedzieli co mówić” – odparł „autor sztuki”.
W latach 1933-39 Antoni Fertner nie miał stałego etatu, występował gościnnie w wielu teatrach. Zagrał też w blisko 20 filmach m.in. „Jaśnie pan szofer” (1935), „Ada, to nie wypada” i „Papa się żeni” (1936) oraz niezapomnianej „Zapomnianej melodii” (1938), w której – jako zwariowany fabrykant Bogusław Rolicz – wyśpiewywał recepturę mydła. „Przypadek sprawia, że Helena Grossówna, filmowa córka Fertnera, gra na pianinie melodię i on nagle zaczyna pod tę melodię powtarzać recepturę i załapuje ją. Właśnie tego rodzaju dowcipy i komizm prezentował” – przypomniał Stanisław Janicki.
Był jednym z najbardziej popularnych polskich aktorów komediowych pierwszej połowy XX w. „Rozśmieszał widza już swoim wyglądem: miał niewielką, korpulentną figurę i okrągłą +bobasowatą+ twarz, rozjaśnioną szerokim, beztroskim uśmiechem lub skrzywioną kokieteryjnie w zabawnym grymasie. Nie lubił się charakteryzować ani przebierać; własny wygląd uczynił zasadniczym tworzywem granych przez siebie postaci. W każdej roli był +Fertnerem+ – jowialnym grubaskiem, umiejącym ze sprytem i humorem radzić sobie z ludźmi i ze światem” – czytamy w Encyklopedii Teatru Polskiego.
„Wszędzie, gdzie się wtoczy ta beczułka, czyni się jasno, radośnie i serdecznie” – napisał w jednym ze swych felietonów zaprzyjaźniony z Fertnerem Kornel Makuszyński.
Podczas niemieckiej okupacji występował i reżyserował w warszawskich teatrach jawnych – „Niebieski Motyl”, „Nowości” „Złoty Ul” i „Wodewil”. „Osoba Antoniego Fertnera i wyreżyserowane przez niego przedstawienie +Wesela Fonsia+ symbolicznie zamykają dzieje warszawskich jawnych teatrów. Premiera odbyła się bowiem 30 lipca 1944 roku” – napisał Tomasz Mościcki. „Za intensywne występowanie na jawnych scenach po zakończeniu drugiej wojny światowej spotkała Fertnera kara organizacyjna. Komisja ZASP badająca zachowanie polskich artystów teatru w czasie okupacji zakazała mu występowania do 1951 roku na scenach warszawskich. Nie dane mu już było na nie wrócić” – dodał.
Od 1947 r. do końca swej kariery występował w Krakowie: w Starym Teatrze i Teatrze im. Juliusza Słowackiego.
9 października 1950 r. 76-letniemu Antoniemu Fertnerowi urodził się syn, również Antoni. „Otóż tego wieczora, kiedy miałem się urodzić, wszystko było jak zwykle… tylko nagle około godziny dziesiątej odeszły wody. Mama pojechała do szpitala, Tata dobrnął do końca spektaklu. Potem poszedł z Ludwikiem Solskim na kolacyjkę, a rano do szpitala” – opowiadał Antoni Fertner junior w 2014 roku. „Położna wybiegła z egzaltowanym krzykiem +Mistrzu!+ i… zastygła. Osłupiała, przenosiła wzrok z jednego na drugiego. Tata nie wytrzymał (inaczej nie byłby sobą) i palnął: – Solski pomagał” – dodał.
Ludwik Solski liczył sobie wówczas 95 wiosen.
„Kilka lat temu miałem zaszczyt i przyjemność być przedstawionym dyrektorowi Wawelu, panu Stefanowi Zającowi. Gdy bardzo długo i pilnie mi się przyglądał, zapytałem, do którego z ojców jestem podobny. – Oczywiście do Fertnera – zawyrokował. Tak więc moje pochodzenie raz na zawsze zostało potwierdzone w najwyższych, bo wawelskich, kręgach” – podsumował Fertner junior.
W 1987 roku Tadeusz Pawłowicz i Zbigniew Wawer nakręcili o Antonim Fertnerze dokumentalny film pt. „Demon komizmu”.
W 2016 roku na ulicy Wieluńskiej w Częstochowie odsłonięto Ławeczkę Antoniego Fertnera. Podczas uroczystości Katarzyna Ozimek z Muzeum Częstochowskiego przywołała opinię pewnego lekarza, który stwierdził, „że Antoni Fertner powinien być przepisywany jako lek”. „Ludzie po oglądaniu spektakli i filmów z nim uśmiechali się, byli szczęśliwi, a tym samym zdrowsi” – wyjaśniła (częstochowskie24.pl).
Antoni Fertner zmarł 16 kwietnia 1959 r. w Krakowie w wieku 85 lat. Jest pochowany na cmentarzu Rakowickim w Alei Zasłużonych.
Paweł Tomczyk (PAP)

 

pat/ dki/

Gangsterskie metody Giertycha? Ludzie Ziobry nie mają wątpliwości

0

Giertych dał pokaz swoich gangsterskich metod – tak Suwerenna Polska skomentowała wystąpienie byłego pracownika MS Tomasza Mraza przed parlamentarnym zespołem do spraw rozliczeń PiS, koordynowanym przez Romana Giertycha (KO). SP zaprzeczyła słowom Mraza dot. nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości.

W środę były dyrektor departamentu w MS odpowiadający za Fundusz Tomasz Mraz oświadczył na posiedzeniu parlamentarnego zespołu do spraw rozliczeń PiS, że większość konkursów przeprowadzanych w ramach FS była prowadzona „w nierzetelny sposób”, a głównym decydentem w tej sprawie był ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

Według niego poprzez nieprawidłowości wiele fundacji i osób pokrzywdzonych przestępstwami – czyli tych, które wedle założeń miały być wspierane z Funduszu – nie otrzymało potrzebnego wsparcia.
Mraz mówił, że podczas pracy przy FS oceniał jedno ze zgłoszeń do konkursu Funduszu, przygotowane przez fundację Profeto. Po negatywnej ocenie wniosku miał usłyszeć od przełożonych, że „to podmiot, na którym szczególnie zależy ministrowi” i ma on wygrać cały konkurs. Dopytywany potwierdził, że minister Ziobro „przed rozpoczęciem konkursu wskazał, kto ma go wygrać”. Jak mówił, „nic nie mogło stać się bez jego (Ziobry) wiedzy i zatwierdzenia”.
Jedna z wypowiedzi Mraza dotyczyła rzekomego istnienia nieformalnej listy, według której przyznawano politykom Suwerennej Polski – „przewodniczącym poszczególnych okręgów wyborczych” – limity środków z Funduszu Sprawiedliwości, które mieli do dyspozycji. „Właściwie każdy okręg wyborczy i pełnomocnik danego okręgu wyborczego posiadali swój limit. To była jedna z najpilniej strzeżonych tajemnic związanych z Funduszem” – powiedział Mraz. Jak dodał, na liście obok nazwisk wymienione były kwoty. Według niego chodziło o kwoty rzędu 1 mln, 700 tys. zł. Mraz powiedział, że politycy SP „kupczyli” tymi pieniędzmi, kupując za nie głosy i poparcie.
Mraz mówił też m.in. o 1 mln zł, który miał trafić do redaktora naczelnego „Gazety Polskiej”, prezesa zarządu Telewizji Republika Tomasza Sakiewicza, a także o 1,5-2 mln zł na zoperowanie „pierwszego kolana RP”. Pod koniec 2022 roku operację kolana przeszedł prezes PiS Jarosław Kaczyński.
„Wiarygodność Mraza, który przytulił się do (stojącego na czele zespołu ds. rozliczeń PiS – PAP) Romana Giertycha, jest taka sama jak Szmydta, innego +sygnalisty+ Platformy, który uciekł na Białoruś” – podkreśliła w oświadczeniu Suwerennej Polski opublikowanym w środę wieczorem na Facebooku.
„Giertych dał pokaz swoich gangsterskich metod. Z pomocą zastraszonego +sygnalisty+ dokonał linczu na chorym Zbigniewie Ziobro i współpracownikach ministra” – napisali politycy SP.
Według nich, słowa Mraza to „stek bzdur i manipulacji posłużył do brutalnego ataku na polityków Suwerennej Polski”; „tych, którzy wytrwale demaskują kłamstwa obozu Tuska”. Podkreślono w oświadczeniu, że Giertych to „mecenas Tuska i jego syna”, który ma „powód do osobistej zemsty”. Ich zdaniem Giertych „mści się” za śledztwo dotyczące wyprowadzenia pieniędzy z giełdowej spółki deweloperskiej Polnord.
Wieczorem w środę w TVN 24 szef sejmowej komisji śledczej ds. tzw. afery wizowej Michał Szczerba wyraził nadzieję, że w najbliższych tygodniach do Sejmu wpłyną wnioski o uchylenie immunitetu dwóch polityków SP – byłych wiceministrów sprawiedliwości Michała Wosia oraz Marcina Romanowskiego (obaj PiS). „Na tym się nie skończy, bo pan też pewnie będzie przesłuchiwany, bo mam wrażenie, pana nazwisko w tym kajeciku Romanowskiego było również z konkretną kwotą” – zwrócił się Szczerba do innego polityka SP Michała Wójcika, który także był gościem programu.
Wójcik, również były wiceminister sprawiedliwości za rządów Zjednoczonej Prawicy, zaprzeczył doniesieniom Mraza. Podkreślił, że byłe kierownictwo resortu sprawiedliwości poinformowało Prokuraturę Krajową, że są gotowi stawić się na każde wezwanie organów ścigania.
Pod koniec stycznia prokurator generalny Adam Bodnar utworzył zespół śledczy w Prokuraturze Krajowej do zbadania prawidłowości zarządzania i wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości powołanego do zapewnienia natychmiastowej i bezpłatnej pomocy osobom pokrzywdzonym przestępstwem. 19 lutego wszczęte zostało śledztwie w sprawie prawidłowości zarządzania i wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości.
ABW 26 i 27 marca zatrzymała w tej sprawie pięć osób, przeszukano też mieszkania i miejsca działalności 25 osób, m.in. dwa domy b. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i pokój b. wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia w hotelu poselskim.
Głównym celem Funduszu Sprawiedliwości jest pomoc ofiarom przestępstw. Najwyższa Izba Kontroli we wrześniu 2021 r. po analizie funduszu oceniła, że środki były wydatkowane w sposób niegospodarny i niecelowy, co miało sprzyjać powstawaniu mechanizmów korupcjogennych. Nieprawidłowości miały dotyczyć ponad 280 mln zł.
Szef Prokuratury Krajowej Dariusz Korneluk poinformował pod koniec marca, że w związku ze sprawą Funduszu Sprawiedliwości trwają analizy pod kątem przygotowania wniosków o uchylenie immunitetów parlamentarnych. Według medialnych doniesień pierwszymi politykami, których wnioski miałyby dotyczyć to byli wiceszefowie MS, posłowie Suwerennej Polski – Marcin Romanowski i Michał Woś. (PAP)

kblu/ ann/ lm/

99-letnia Eleanor Monninger musiała rzucić szkołę w czasie II wojny światowej. W sobotę odebrała dyplom high school

99-letnia mieszkanka leżącego w llinois miasteczka Macomb, która w 1942 roku rzuciła w ostatniej klasie szkołę, by zastąpić na rodzinnej farmie zmobilizowanego brata, wróciła po 80 latach do high school i odebrała dyplom podczas uroczystej ceremonii – napisał dziennik „The Washington Post”.

 

„Od kiedy tu pracuję, nie słyszałem takich wiwatów gdy absolwent odbierał dyplom ukończenia liceum” – skomentował reakcję publiczności kurator okręgu Patrick Twomey.

 

II wojna światowa skończyła się trzy lata po tym, gdy za nastoletnią Eleanor Monninger zatrzasnęły się szkolne drzwi. Choć chciała wrócić wtedy do liceum, wstydziła się zasiąść w ławce z młodszymi uczniami. Wyszła za mąż, podjęła pracę, a choć dyplom nie był jej niezbędny, to podczas upływających dekad zdarzały się chwile, kiedy bardzo jej go brakowało. Na przykład kiedy nie została zaproszona na pięćdziesięciolecie ukończenia szkoły przez jej rocznik.

 

Przed rokiem siostrzeńcy sędziwej już Monninger zgłosili się do kuratorium z prośbą o wystawienie dyplomu ciotce, która zawsze żałowała, że nie udało się jej skończyć szkoły – relacjonuje „WP”. Jednak ścisłe wymogi nie pozwalały na przyznanie dyplomu starszej pani. Kurator znalazł jednak sposób: zgodnie ze stanowym prawem dyplom mogli dostać uczniowie, którzy nie ukończyli szkoły, bo musieli wnieść swój wkład w wysiłek wojenny. Taki też dyplom postanowił wystawić Patrick Twomey, a Monninger odebrała go w ostatnią sobotę, podobnie jak ponad setka młodszych od niej o niemal 80 lat tegorocznych absolwentów.

 

Dyplom, zaznacza „WP”, wisi już na honorowym miejscu w mieszkaniu starszej pani, która twierdzi, że może teraz zdecyduje się na jakieś uniwersyteckie kursy.(PAP)

 

os/ adj/

Piłkarze Atalanty Bergamo triumfatorami Ligi Europy. Pierwsza w sezonie porażka Bayeru

0

Atalanta Bergamo pokonała Bayer Leverkusen 3:0 w finale piłkarskiej Ligi Europy, który rozegrano w Dublinie. Klub z Lombardii sięgnął po pierwsze europejskie trofeum w historii. Natomiast mistrz Niemiec przegrał pierwszy mecz o stawkę od 27 maja ubiegłego roku.

 

Atalanta, która była rywalem Rakowa Częstochowa w fazie grupowej (wygrała z ustępującym mistrzem Polski 2:0 i 4:0), a później wyeliminowała m.in. Liverpool, zdobyła dotychczas tylko jedno znaczące trofeum – 61 lat temu sięgnęła po Puchar Włoch. W ubiegłym tygodniu była bliska powtórzenia tego osiągnięcia, ale uległa w finale Juventusowi Turyn 0:1.

 

Z kolei środowy rywal Atalanty był niepokonany przez 51 meczów od początku sezonu. Bayer nie znalazł pogromcy ani w niemieckiej ekstraklasie, dzięki czemu wywalczył pierwszy w historii tytuł mistrzowski, ani w Pucharze Niemiec, ani w Lidze Europy. W Dublinie jednak ta seria dobiegła końca.

 

Zespół z Lombardii rozpoczął spotkanie zdecydowanie bardziej dynamicznie od Bayeru. Wiązało się to z agresywnym pressingiem i wieloma faulami, które „spętały nogi” mistrzom Niemiec.

 

W efekcie Ademola Lookman dwukrotnie zaskoczył ich defensywę: najpierw w 12. minucie, kiedy z prawego skrzydła podał Davide Zappacosta, a Nigeryjczyk wybiegł zza pleców argentyńskiego pomocnika „Aptekarzy” Exequiela Palaciosa i posłał piłkę do siatki mocnym uderzeniem obok bezradnego czeskiego bramkarza Mateja Kovara.

 

Niespełna kwadrans później Lookman popisał się indywidualną akcją: przetoczył piłkę między nogami próbującego mu ją odebrać Szwajcara Granita Xhaki i oddał precyzyjny, techniczny strzał obok słupka, podwyższając wynik na 2:0.

 

Dopiero po 30 minutach gry Bayer miał pierwszą obiecującą okazję, kiedy w sytuacji sam na sam z Argentyńczykiem Juanem Musso znalazł się Hiszpan Alejandro Grimaldo, do tego bramkarz Atalanty wybiegł na wysokość linii pola karnego. Grimaldo próbował go przelobować, ale posłał piłkę wprost w ręce Musso.

 

Kibice z Leverkusen mieli prawo oczekiwać kolejnego cudownego powrotu, bo Bayer wielokrotnie w tym sezonie odwracał losy meczów, przegrywając m.in. dwukrotnie przeciwko Karabachowi Agdam (z 0:2 na 2:2 i 3:2) i raz przeciwko AS Roma (z 0:2 na 2:2) w Lidze Europy. „Aptekarze” zdobyli aż 17 goli w doliczonym czasie drugiej połowy, a w 11 przypadkach te trafienia decydowały o uratowaniu remisu lub wyszarpania zwycięstwa.

 

Tyle że tym razem w miarę upływu czasu poziom gry podopiecznych Xabiego Alonso wcale nie wzrastał, a Atalanta, choć nie wysilała się tak bardzo jak w pierwszej połowie, spokojnie kontrolowała przebieg zawodów. Kropkę nad i postawił w 75. minucie Lookman, kompletując hat-tricka i ustalając wynik meczu.

 

„Zapisaliśmy się w historii. Jestem przeszczęśliwy. Dziś dokonaliśmy tego razem, dokonaliśmy czegoś historycznego. Trofeum wróci z nami do Bergamo. Ten klub ma niesamowitą ambicję. Już poprzedni sezon był wielki, a ten jest jeszcze bardziej fantastyczny. Teraz będziemy świętować z kibicami” – powiedział Nigeryjczyk na antenie Sky Sport Italia.

 

To pierwszy w historii LE piłkarz, który zdobył trzy gole w finale. Wliczając poprzednika tych rozgrywek, czyli Puchar UEFA, ostatnio udało się to w 1975 roku Juppowi Heynckesowi w barwach Borussii Moenchengladbach.

 

Co więcej, jak podaje serwis statystyczny Opta, Lookman został pierwszym w historii zawodnikiem z Afryki, który strzelił dwa gole w finale prestiżowych europejskich rozgrywek.

 

„Pokonaliśmy Liverpool, gdy był pierwszy w tabeli Premier League, a teraz ograliśmy mistrza Niemiec. To wielka satysfakcja. Bayer wydawał się nie do pokonania, ale sposób, w jaki tego dokonaliśmy, jest niesamowity” – cieszył się trener Gian Piero Gasperini.

 

Piłkarze Bayeru będą mieli w sobotę okazję przynajmniej częściowo poprawić sobie humory, bo zagrają w finale Pucharu Niemiec z drugoligowym FC Kaiserslautern, którego piłkarzem jest Tymoteusz Puchacz.

 

„Wolałbym przegrać jakiś mecz bez znaczenia. To trudne. Ale trzeba przyznać, że zasłużenie przegraliśmy, i pogratulować Atalancie. Rozczarowanie w tej chwili jest dużo większe niż entuzjazm przed finałem Pucharu Niemiec” – przyznał pomocnik pokonanych Robert Andrich na antenie RTL.

 

Atalantę czeka jeszcze w tym sezonie tylko spotkanie ostatniej kolejki Serie A z Torino. W zależności od rozstrzygnięć w tym meczu i na dwóch innych stadionach, zespół zakończy rozgrywki na trzecim, czwartym lub piątym miejscu w tabeli.(PAP)

 

mm/ cegl/

Austria/ Odkryto kości mamutów sprzed 40 000 lat

0

Nawet 40 000 lat mogą liczyć kości mamutów odnalezione w Krems w Austrii w ubiegłym tygodniu. Naukowcy mówią o sensacyjnym znalezisku archeologicznym. Kości odkrył lokalny właściciel lokalnej winnicy.

Andreas Pernerstorfer trafił na skamieniałości, kiedy przygotowywał się do remontu swojej winnicy. W czasie prac w piwnicy z winami natknął się na sporych rozmiarów kości. Praktycznie natychmiast poinformował Federalny Urząd ds. Zabytków, który z kolei wezwał Austriacki Instytut Archeologiczny (OeAI). Po przybyciu na miejsce specjaliści rozpoczęli wykopaliska.

Prace trwają od ubiegłego tygodnia. W ich trakcie odkryto kilka warstw kości mamutów. Wiek znalezisk jest wstępnie szacowany na od 30 000 do 40 000 lat. Pracownicy OeAI poinformowali, że prawdopodobnie należały one do trzech różnych zwierząt.
Według OeAI podobnej rangi znalezisk po raz ostatni w Austrii dokonano około 100 lat temu. Jednak większość z nich zaginęła. Odkrycie w Krems stanowi zatem „wyjątkową okazję do badań”. Wykopaliska finansowane są przez Federalny Urząd ds. Zabytków i kraj związkowy Dolna Austria.
Tomasz Dawid Jędruchów (PAP)

Friedman: Polityka Netanjahu zagraża interesom Izraela i USA

0

Postępowanie premiera Benjamina Netanjahu, który stał się zakładnikiem izraelskiej skrajnej prawicy religijnej, zagraża interesom Izraela i USA, torpeduje politykę Waszyngtonu wobec państw arabskich i regionu – pisze w środę na łamach „New York Timesa” pisarz i publicysta Thomas Friedman.

„Netanjahu stał się radykałem, który podminowuje kluczowe interesy USA i ich arabskich sojuszników” – ocenia jeden z najbardziej wpływowych komentatorów „NYT”.

Netanjahu robi „coś bardzo niebezpiecznego dla przyszłości Izraela i dla Ameryki”, ponieważ wbija Izraelczykom do głowy, że nie ma różnicy między terrorystycznym Hamasem a rządzącą w Autonomii Palestyńskiej partią Fatah, w wszystko po to, by nie można było zrealizować planu USA dla regionu. Waszyngton zabiega bowiem o to, by po wojnie z Hamasem powierzyć kontrolę nad Strefą Gazy właśnie Autonomii Palestyńskiej, która przy wsparciu i dużym zaangażowaniu finansowym państw arabskich utorowałaby drogę do utworzenia państwa palestyńskiego – wyjaśnia Friedman.
Dla USA oznaczałoby to możliwość zawarcia paktu o bezpieczeństwie z Arabią Saudyjską, a także doprowadzenia do uznania przez Saudyjczyków państwa żydowskiego; w dłuższej perspektywie dałoby to Izraelowi międzynarodowy mandat do rozprawienia się z Hamasem i zagwarantowałoby jego bezpieczeństwo – uważa autor.
Jednak polityka Netanjahu, robiona „pod dyktando” dwóch ministrów w jego rządzie, „doprowadzi Izrael, najważniejszego sojusznika Ameryki na Bliskim Wschodzie, do brudnego, nieustannego, wyczerpującego konfliktu” – ostrzega Friedman.
Ministrowie, którzy są w stanie dyktować warunki szefowi izraelskiego rządu, to przedstawiciele skrajnej prawicy religijnej. „Netanjahu stał się radykałem, który podminowuje kluczowe interesy USA i ich arabskich sojuszników” – ocenia jeden z najbardziej wpływowych komentatorów „NYT”.
Ministrowie, którzy są w stanie dyktować warunki szefowi izraelskiego rządu, to przedstawiciele skrajnie prawicowych ugrupowań religijnych – szefowie resortów finansów i bezpieczeństwa narodowego, Becalel Smotricz i Itamar Ben Gwir – którzy mogą doprowadzić do upadku rządu. Premier walczy zaś nie tylko o zachowanie władzy, ale też stara się nie stracić urzędu, aby nie stanąć przed sądem w sprawach o korupcję i nadużycia władzy – przypomina publicysta.
A ponieważ koalicyjni partnerzy Netanjahu ze skrajniej prawicy chcą dokonać aneksji Gazy, zaś „ich wyborcy mogą utrzymać go u władzy i z dala od więzienia, gdyby został skazany”, premier propaguje poglądy Smotricza i Ben Gwira, „których obdarzył bezprecedensowym zakresem władzy” – ocenia autor.
„Musimy wrócić do (Strefy) Gazy teraz! Wracamy do domu, do Ziemi Świętej! (…) Musimy nakłonić (Palestyńczyków) do emigracji” – powiedział Ben Gwir w ubiegłym tygodniu podczas obchodów święta niepodległości Izraela. Premier nie skrytykował tego wystąpienia – przypomina Friedman.
Netanjahu, który „zaprzedał duszę skrajnej prawicy”, przymierza się do okupacji Strefy Gazy i ewentualnego powrotu żydowskich osadników na to terytorium. „Jeśli do tego dojdzie, Izrael stanie się międzynarodowym pariasem” – prognozuje publicysta.
Zdaniem Friedmana premier torpeduje politykę Białego Domu wobec regionu, a w dłuższej pespektywie stawia pod znakiem zapytania przetrwanie państwa żydowskiego. „Niestety Izraelem rządzi dziś człowiek, który jest zainteresowany tylko własnym, krótkoterminowym przetrwaniem. I w tej kwestii odnosi sukcesy” – podsumowuje autor.(PAP)

fit/ mms/

Żona uniewinniona od zarzutu zabójstwa męża. Wyszła z aresztu

Sąd Okręgowy w Olsztynie uniewinnił mieszkankę Reszla Grażynę W. od zarzutu zabójstwa męża. Mimo że wyrok jest nieprawomocny kobieta została zwolniona z aresztu.

Rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Olsztynie sędzia Adam Barczak poinformował, że powodem uniewinnienia kobiety było stwierdzenie przez sąd braku dowodów na popełnienie przez nią zbrodni.

„Sąd, podając ustnie motywy tego wyroku, wskazał, że prokurator (…) podnosił, że była ona jedyną osobą przebywającą w domu w czasie zabójstwa, przy braku dowodów, że do budynku w tym czasie wchodziły inne osoby z zewnątrz. Zdaniem sądu nawet najdalej idące prawdopodobieństwo, przy braku jednak stuprocentowej pewności dowodowej o popełnieniu przestępstwa, musi skutkować uniewinnieniem. W ocenie sądu w sprawie tej brak jest bezpośrednich dowodów winy oskarżonej, jak również brak wyraźnego motywu, jakim miała kierować się oskarżona, zabijając męża” – poinformował sędzia Barczak.
Oskarżona Grażyna W. przed sądem konsekwentnie nie przyznawała się do winy. Ponieważ była tymczasowo aresztowana, po wydaniu wyroku sąd zdecydował o wypuszczeniu jej na wolność.
Mąż Grażyny W. zginął 17 lutego 2021 r. w swoim mieszkaniu w Reszlu na Warmii. Zabójca zadał mu trzy ciosy nożem w klatkę piersiową i wiele ciosów narzędziem tępym lub tępokrawędzistym (mógł to być tłuczek do mięsa) w głowę.
Lokalne media po zabójstwie podawały, że motywem działania kobiety miała być chorobliwa zazdrość. (PAP)

Autorka: Joanna Kiewisz-Wojciechowska

 

jwo/ joz/