7.9 C
Chicago
poniedziałek, 19 maja, 2025
Strona główna Blog Strona 2005

Macron chce wprowadzić „paszport sanitarny”. Etycy: Politycy zgotują nam „sanitarnych bezpaństwowców”

0

Przygotowania do wprowadzenia „paszportu sanitarnego” zapowiedział prezydent Francji Emmanuel Macron. Z kolei etyk medyczny Emmanuel Hirsch obawia się, że taki paszport oznaczałby stworzenie „sanitarnych bezpaństwowców”.

Przywódcy europejscy dyskutowali w czwartek na temat zaświadczenia o szczepieniu, które pozwoliłoby na usprawnienie podróży, gdy wycofane będą ograniczenia w przekraczaniu granic. Te informacje wywołują od piątku ostre polemiki.

 

Profesor etyki medycznej Emmanuel Hirsch uznał w wywiadzie dla radia „France Info”, że taki paszport oznaczałby stworzenie zastępów „sanitarnych bezpaństwowców”. Inni krytycy twierdzą, że taki dokument to kolejne ograniczenie wolności i równości obywateli, które wraz z braterstwem, są dewizą Republiki Francuskiej.

 

Sprawa takiego dokumentu – aplikacji lub wpisu do kartoteki medycznej – jest szczególnie pilna, gdyż niektóre państwa członkowskie już są gotowe do zrobienia tego kroku. „Dla Grecji, Włoch czy Hiszpanii kwestią nadzwyczaj żywotną jest uratowanie letniego sezonu turystycznego” – mówił kierownik zgrupowania agencji podróży w wywiadzie dla „Radio Classique”. A według informacji na stronie internetowej tygodnika „Courrier International”, „Szwecja i Dania już rozpoczęły tworzenie cyfrowego rejestru, który pozwala na błyskawiczne sprawdzenie, czy dana osoba została zaszczepiona czy nie”.

 

Prezydent Francji, podkreślając, że jest otwarty na propozycje, zrobił wyraźne zastrzeżenie, że ewentualny „paszport sanitarny” przyjęty musi być przez wszystkie państwa członkowskie, gdyż „nikt z nas nie zgodzi się, by w celu przyciągnięcia turystów, jakiś kraj, nie zważając na ryzyko, ściągałby ludzi z końca świata, po to by zapełnić hotele”.

 

W porannej debacie w telewizji „C-News”, prowadzący program Pascal Praud uznał za „nieuczciwe i wykrętne” mówienie o zaświadczeniach dla szczepionych, kiedy we Francji wciąż brak szczepionek i większość jej mieszkańców będzie na nie czekać – jak twierdził – „długie miesiące”.

 

Występujący w tym samym programie właściciele restauracji gotowi jednak są przystać na zaświadczenia bądź właśnie „paszporty sanitarne”, jeśli pozwoli im to powrócić do pracy. Z powodu pandemii, francuskie restauracje zamknięte były od marca do czerwca i znów są nieczynne od 30 października.

 

Inni uczestnicy debaty, a wśród nich komentator Ivan Rioufol uznali, że takie dokumenty podzieliłyby obywateli na lepszych i gorszych. „To całkowicie sprzeczne z literą i duchem praw Republiki” – uniósł się komentator.

 

„Czy debaty o przywilejach dla zaszczepionych są oznaką uzyskania odporności moralnej w braku odporności biologicznej?” – zastanawiał się w piątkowej rozmowie z radiem „France Info” prof. Emmanuel Hirsch, wykładowca etyki medycznej na Uniwersytecie Paris-Saclay.

 

Zdaniem profesora „paszport sanitarny”, który pozwalałby na podróżowanie, „miałby również funkcję symboliczną – dawałby do zrozumienia, że jego posiadacze bardziej są godni zaufania i szacunku od innych, a to dlatego, że wypełnili obowiązek zaszczepienia się”. Ale „szczepienia nie są we Francji obowiązkowe, nawet dla pracowników służby zdrowia” – przypominał profesor.

(PAP)

llew/ tebe/

Chicago przygotowuje się do organizacji masowych imprez kulturalnych i sportowych

0

Chicagowskie władze wysłały instrukcje do departamentu policji i innych miejskich agencji z zaleceniem planowania powrotu latem do masowych imprez kulturalnych.

 

Dokument oznacza, że  burmistrz Lori Lightfoot planuje kolejne luzowanie restrykcji pandemicznych. Dzięki temu możliwa będzie organizacja koncertów, festiwali i imprez sportowych z udziałem kibiców. Władze Wietrznego Miasta nie podały dokładnej daty.

Rzecznik prasowy burmistrz przyznał, że władze miasta jak i podległe mu departamenty rozważają plan organizacji imprez masowych z uwzględnieniem zaleceń sanitarnych, obowiązujących w czasie pandemii.

 

BK

Od 1 marca Chicago wprowadza wyższe kary za przekroczenie prędkości w rejonie działania fotoradarów

0

Od poniedziałku kierowcy za przekroczenie prędkości o 6 mil  w rejonie gdzie zamontowane są fotoradary otrzymają mandat. Z karą w wysokości 35 dolarów muszą się liczyć kierowcy, którzy będą jechać od 6 do 10 mil szybciej niż dozwolona prędkość.

 

Z kolei za przekroczenie prędkości  o więcej niż 11 mil grozi mandat w wysokości 100 dolarów. Fotoradary w Chicago działają od 2013 roku. Obecnie jest ich 88 w rejonie parków miejskich i szkół.

Zmiany w karach za przekroczenie prędkości w rejonie działania fotoradarów ujęto w planie finansowym Chicago na 2021. Podniesienie kar ma pomóc w załataniu dziury budżetowej szacowanej na 1.2 miliarda dolarów.

 

BK

Iga Świątek wygrała turniej WTA w Adelajdzie

0

Rozstawiona z „piątką” Iga Świątek wygrała turniej WTA w Adelajdzie, pokonując w finale szwajcarską tenisistkę Belindę Bencic (2.) 6:2, 6:2. 19-letnia Polka triumfowała już wcześniej w wielkoszlemowym French Open, ale teraz wywalczyła pierwszy tytuł w kobiecym cyklu.

 

„Uwielbiam grać w Australii. Kocham to miejsce. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że mogłyśmy tutaj rywalizować” – powiedziała Iga Świątek po wygranym spotkaniu.

Następnie podziękowała zgromadzonym na trybunach kibicom, wśród których była spora grupa jej rodaków. Zwróciła się do nich w języku polskim.

„Nie spodziewałam się, że będzie was tylu. Gram na drugim końcu świata, a czuję się jak u siebie” – podsumowała.

Podziękowała również swojej rodzinie oraz sztabowi szkoleniowemu. Współpracownikom poświęciła także zamieszczony nieco później na Twitterze wpis. Pod zdjęciem, na którym psycholożka Daria Abramowicz, trener Piotr Sierzputowski oraz odpowiadający na przygotowanie fizyczne Maciej Ryszczuk trzymają ją na rękach po sobotnim finale, napisała:

„Czwórka szczęśliwych dzieciaków. Dziękuję, że jesteście ze mną. Bez Was byłoby mi zdecydowanie mniej zabawnie”.

Świątek w efektownym stylu przeszła drogę po zwycięstwo w Adelajdzie – nie straciła przy tym ani jednego seta. Jej spotkanie półfinałowe trwało godzinę i 20 minut, czyli dwa razy krócej niż to z udziałem Bencic. Dodatkowo Szwajcarka rozgrywała swój piątkowy pojedynek kilka godzin później i kolejnego dnia wyraźnie widać było różnicę w dyspozycji jej i Polki.

Podopieczna trenera Piotra Sierzputowskiego od początku grała bardzo pewnie. W swoich gemach serwisowych tylko raz przez cały mecz straciła więcej niż jeden punkt. Starsza o cztery lata Bencic tylko na początku była w stanie prowadzić z przeciwniczką w miarę wyrównaną walkę. W pierwszej partii starała się ryzykować przy własnym podaniu i co prawda miała dzięki temu cztery asy, ale przyniosło jej to też aż sześć podwójnych błędów. Od stanu 2:2 kolejne gemy zapisywała na swoim koncie już tylko Polka. W końcówce Helwetka długo się broniła przed kolejnym „breakiem”, ale bezskutecznie.

 

Druga odsłona wyglądała podobnie, choć tym razem Świątek odskoczyła jeszcze szybciej, bo od wyniku 1:1 przeszła do 4:1. W pełni kontrolowała przebieg rywalizacji, ku uciesze dość licznie zgromadzonej na trybunach Polonii. W tym secie nastolatka również zanotowała dwa przełamania i wykorzystała drugą piłkę meczową. W ostatniej akcji pomyłkę zaliczyła Bencic, był to jej 16. niewymuszony błąd w tym pojedynku. Świątek miała ich o 10 mniej, a do tego dodała 22 uderzenia wygrywające. Jej rywalka, której trenerem jest ojciec Ivan, w trwającym 66 minut pojedynku zanotowała dziewięć winnerów.

 

Sklasyfikowana na 18. pozycji w światowym rankingu tenisistka z Raszyna i 12. w tym zestawieniu Szwajcarka (rok temu była czwarta) po raz pierwszy zmierzyły się w oficjalnym pojedynku.

Polka w finale zmagań WTA wystąpiła po raz drugi – w 2019 roku w Lugano musiała uznać wyższość Słowenki Polony Hercog. Bencic pod tym względem jest bardziej doświadczona i utytułowana. W decydującym spotkaniu turnieju tej rangi zagrała po raz 11., a na koncie ma cztery sukcesy. Mająca słowackie korzenie zawodniczka, która w przeszłości zmagała się z przewlekłymi kłopotami zdrowotnymi, jednak wciąż czeka na pierwsze wielkoszlemowe zwycięstwo. Polka odniosła je w październiku ubiegłego roku na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa w Paryżu.

 

Impreza w Adelajdzie (pula nagród 535,5 tys. dol.) toczyła się na twardej nawierzchni. Za triumf Świątek otrzyma czek na 68 570 dolarów. W poniedziałek zaś awansuje na 15., najwyższe miejsce w karierze w światowym rankingu.

 

W sobotę została trzecią Polką, która wygrała turniej WTA w singlu. Agnieszka Radwańska triumfowała w takich turniejach 20 razy, a Magda Linette dwukrotnie.

 

Pierwotnie po starcie w Adelajdzie miała wystąpić w przyszłotygodniowej imprezie w Dausze. Ze względu na udany występ w Australii w najbliższych dniach będzie odpoczywać, a do rywalizacji wrócić ma rozpoczynającymi się 8 marca zawodami w Dubaju.

 

Wynik finału:

 

Iga Świątek (Polska, 5) – Belinda Bencic (Szwajcaria, 2) 6:2, 6:2.

 

(PAP)

an/ co/

United Center zostanie przekształcony w punkt szczepień

0

Od 10 marca w United Center uruchomiony   zostanie masowy punkt szczepień przeciw koronawirusowi. Skorzystać z niego będą mogli nie tylko mieszkańcy Chicago ale całego Illinois, kwalifikujący się do bieżącego etapu szczepień, 1B.

 

Gubernator J.B. Pritzker poinformował w piątek, że konieczne będzie wcześniejsze umówienie wizyty w United Center. Dziennie aplikowanych będzie tam 6 tysięcy dawek szczepionki przeciw COVID-19. Pritzker dodał, że przystosowanie tej ogromnej hali sportowej na potrzeby szczepień możliwe było dzięki współpracy z władzami federalnymi, agencjami stanowymi i miejskimi. W pierwszej kolejności na szczepienia umawiani będą seniorzy.

Przypomnijmy, że w czwartek rozszerzona została grupa osób uwzględniona w etapie 1B. Szczepionkę mają otrzymać także osoby z przewlekłymi chorobami w tym nowotworowymi, cukrzycą a ponadto osoby otyłe i kobiety w ciąży. Illinois do tej pory otrzymało 3.1 mln dawek szczepionki przeciw koronawirusowi.

 

BK

Opublikowano rozporządzenie wydłużające starszym uczniom naukę zdalną. „Kiedy to się skończy?”

0

W Dzienniku Ustaw opublikowano rozporządzenie wydłużające do 14 marca naukę zdalną uczniom klas IV-VIII szkół podstawowych i szkół ponadpodstawowych. Rozporządzenie wprowadza też naukę zdalną dla uczniów klas I-III szkół podstawowych w woj. warmińsko-mazurskim.

Chodzi o nowelizację rozporządzenia ministra edukacji i nauki w sprawie czasowego ograniczenia funkcjonowania jednostek systemu oświaty w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19.

 

Zgodnie z nią do 14 marca wydłużone zostaje zdalne nauczanie dla uczniów klas IV–VIII szkół podstawowych dla dzieci i młodzieży, szkół podstawowych dla dorosłych, szkół ponadpodstawowych, placówek kształcenia ustawicznego, centrów kształcenia zawodowego, ośrodków rewalidacyjno-wychowawczych i domów wczasów dziecięcych. Do 14 marca zawieszone jest też nadal stacjonarne funkcjonowanie szkolnych schronisk młodzieżowych.

 

Nauka młodszych uczniów pozostaje bez zmian, z wyjątkiem województwa warmińsko-mazurskiego. Tam do 14 marca zawieszona zostaje nauka stacjonarna w klasach I-III szkół podstawowych; uczniowie z tych klas będą się uczyć zdalnie.

 

W pozostałych województwach uczniowie klas I-III szkół podstawowych i szkół specjalnych, którzy 18 stycznia wrócili do nauki stacjonarnej w szkołach, nadal będą uczyć się w tym trybie. Również w przedszkolach i placówkach wychowania przedszkolnego zajęcia, tak jak dotąd, będą obywały się stacjonarnie.

 

Nadal obowiązywać będą też pewne wyjątki dotyczące ograniczenia nauczania stacjonarnego wprowadzone poprzednimi nowelami rozporządzenia.

 

W obecnej nowelizacji dopisano jeszcze jeden – dyrektor szkoły będzie mógł udostępnić pomieszczenia odpowiednio w szkole w celu przeprowadzenia badań edukacyjnych, których realizacja wynika z krajowych lub międzynarodowych zobowiązań ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania.

 

W mocy pozostają dotychczasowe przepisy, zgodnie z którymi dyrektorzy szkół podstawowych specjalnych w zakresie dotyczącym klas IV-VIII, szkół ponadpodstawowych specjalnych, w tym funkcjonujących w specjalnych ośrodkach szkolno-wychowawczych, w podmiotach leczniczych i jednostkach pomocy społecznej oraz ośrodkach rewalidacyjno-wychowawczych, mogą sami decydować o trybie nauczania i prowadzenia zajęć.

 

Ograniczenie funkcjonowania nie dotyczy też szkół podstawowych specjalnych i szkół ponadpodstawowych specjalnych funkcjonujących w młodzieżowych ośrodkach wychowawczych i młodzieżowych ośrodkach socjoterapii ze względu na specyfikę ich działania.

 

Mogą też być prowadzone z zachowaniem reżimu sanitarnego zajęcia praktyczne i praktyki zawodowe w kształceniu zawodowym.

 

Zajęcia praktyczne i praktyki zawodowe w ramach praktycznej nauki zawodu mogą być prowadzone w grupach umożliwiających zachowanie dystansu społecznego, w wybranych dniach tygodnia, w wymiarze nieprzekraczającym 10 godzin tygodniowo. Dotyczy to szkół prowadzących kształcenie zawodowe, centrów kształcenia zawodowego oraz placówek kształcenia ustawicznego realizujących praktyczną naukę zawodu w ramach kształcenia zawodowego lub ustawicznego. Praktyki zawodowe w zawodach morskich, ze względu na swoją specyfikę, nie podlegają ograniczeniu w zakresie dopuszczalnej liczby godzin w tygodniu.

 

Przy zachowaniu zasad właściwych dla zakładów pracy możliwe jest także prowadzenie praktycznej nauki zawodu u pracodawców lub w indywidualnych gospodarstwach rolnych. Uczniowie branżowych szkół I stopnia, będący młodocianymi pracownikami, mogą odbywać praktyki u pracodawców, o ile u pracodawcy nie występują zdarzenia, które ze względu na aktualną sytuację epidemiologiczną mogą zagrozić ich zdrowiu.

 

Również szkolenie sportowe w szkołach i oddziałach sportowych oraz szkołach i oddziałach mistrzostwa sportowego może być realizowane w formie stacjonarnej, tj. w miejscu jego prowadzenia.

 

Dyrektorzy szkół mogą organizować uczniom klas VIII i klas maturalnych konsultacje indywidualne lub w małych grupach. Mogą też zorganizować w szkole testy sprawdzające poziom przygotowania uczniów do egzaminu ósmoklasisty lub egzaminu maturalnego, a także udostępnić pomieszczenia w szkole, centrum lub placówce, do przeprowadzania poszczególnych stopni konkursów, olimpiad lub turniejów.

 

Dyrektor ma obowiązek zorganizować zajęcia w szkole lub umożliwić naukę zdalną na terenie szkoły uczniom, klas IV-VIII szkół podstawowych i szkół średnich, którzy z uwagi na rodzaj niepełnosprawności nie mogą realizować zajęć z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość.

 

Takiego obowiązku dyrektor nie ma wobec innych uczniów. W noweli zapisano, że w przypadku uczniów klas IV-VIII szkół podstawowych oraz szkół ponadpodstawowych, którzy nie mają możliwości nauki zdalnej w miejscu zamieszkania, dyrektor szkoły może umożliwić tym uczniom realizację zajęć z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość na terenie szkoły.

 

Ze względu na sytuację epidemiczną, zajęcia stacjonarne dla uczniów klas IV-VIII szkół podstawowych i uczniów szkół średnich zostały zawieszone od 26 października ub.r. W jej miejsce wprowadzono naukę zdalną. Od 9 listopada zawieszona była też nauka w klasach I-III szkół podstawowych. Jesienne zawieszenie zajęć stacjonarnych nie obejmowało przedszkoli, oddziałów przedszkolnych w szkołach podstawowych i innych form wychowania przedszkolnego. Tam zajęcia stacjonarne cały czas są prowadzone od końca maja ub.r.

 

Nowelizacja rozporządzenia wchodzi w życie z dniem 1 marca 2021 r. (PAP)

 

Autorka: Danuta Starzyńska-Rosiecka

Biały Dom w 7. rocznicę rosyjskiej inwazji: Krym to Ukraina, nigdy nie uznamy aneksji półwyspu

1

Stany Zjednoczone nadal stoją po stronie Ukrainy i jej sojuszników, a Krym to Ukraina – ogłosił w piątek prezydent USA Joe Biden w oświadczeniu w siódmą rocznicę rosyjskiej inwazji na ten półwysep. W dokumencie znajduje się obietnica „dalszej pracy, by pociągnąć Rosję do odpowiedzialności”.

„Najeżdżając na Krym siedem lat temu, Rosja naruszyła stosowane przez kraje prawo międzynarodowe i normy oraz suwerenność i integralność terytorialną sąsiedniej Ukrainy” – przypomina Biden w komunikacie.

 

Amerykański przywódca zapewnia w nim, że „Stany Zjednoczone nadal stoją po stronie Ukrainy oraz jej sojuszników i partnerów, tak jak od początku tego konfliktu”. „W tę ponurą rocznicę potwierdzamy prostą prawdę: Krym to Ukraina” – podkreśla.

 

W oświadczeniu znajduje się obietnica „dalszej pracy, by pociągnąć Rosję do odpowiedzialności za jej nadużycia i agresję na Ukrainie”. „Stany Zjednoczone nigdy nie uznały i nie uznają rzekomej aneksji półwyspu przez Rosję; będziemy stać po stronie Ukrainy przeciwko agresywnym działaniom Rosji” – czytamy.

 

Na koniec oświadczenia Biden podkreśla, że Stany Zjednoczone wspierają wszystkich, którzy „pracują na rzecz pokojowej, demokratycznej i dostatniej przyszłości” Ukrainy.

 

W 2014 roku, nie respektując integralności terytorialnej Ukrainy i przy użyciu sił zbrojnych, Rosja przejęła kontrolę nad położonym nad Morzem Czarnym Półwyspem Krymskim. W rezultacie na Kreml nałożone zostały międzynarodowe sankcje, wprowadziły je także władze USA.

 

Po inauguracji Bidena relacje amerykańsko-ukraińskie koncentrują się głównie wokół gazociągu Nord Stream 2, który – jeśli zostanie dokończony – połączy Rosję z Niemcami, omijając Ukrainę. Dotychczas amerykańskie sankcje skutecznie uniemożliwiały dokończenie projektu, wobec którego ostry sprzeciw zgłaszają władze w Kijowie, a także USA, Polska i państwa bałtyckie.

 

Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)

 

mobr/ akl/

Koalicja Obywatelska zaprezentuje w sobotę „Receptę na kryzys”

0

#ReceptaNaKryzys – pod takim hasłem Koalicja Obywatelska zaprezentuje w sobotę w Warszawie propozycje programowe dot. przeciwdziałania skutkom kryzysu wywołanego pandemią COVID-19. Chodzi m.in. o wsparcie dla służby zdrowia i przedsiębiorców.

Na początku lutego liderzy PO: Borys Budka i Rafał Trzaskowski wystąpili wspólnie na konferencji pod hasłem „Czas na zmiany”. Zaproponowali tam stworzenie „Koalicji 276” (nazwa nawiązywała do większości jaka potrzebna jest w Sejmie do odrzucenia prezydenckiego weta) jako forum współpracy formacji opozycyjnych. Zaprezentowali też kilka postulatów, dotyczących m.in. zmian w sądownictwie oraz likwidacji TVP Info. Konferencja – jak zapowiadali politycy PO – miała być wstępem do serii kolejnych eventów programowych.

 

W piątek po południu na kontach PO w mediach społecznościowych i profilach jej polityków pojawiło się hasło „#ReceptaNaKryzys”. „Już jutro #ReceptaNaKryzys Prawdziwa. Realna. Potrzebna” – napisał na Twitterze szef PO Borys Budka.

 

„Recepta na kryzys” ma zostać zaprezentowana w sobotę przed południem w Warszawie. „Przedstawimy nasze propozycje rozwiązań i działań zarówno w obecnej sytuacji pandemicznej, jak i tuż po niej. Powiemy co – naszym zdaniem – jest ważne, na czym należy się skupić, jak państwo powinno funkcjonować w tym czasie, żeby gospodarka miała szansę na odbicie” – powiedziała w piątek PAP była wiceminister finansów Izabela Leszczyna.

 

Jak dodała, dodatkowe środki pilnie potrzebne są m.in. na służbę zdrowia i edukację. „Także firmy potrzebują pieniędzy, żeby zrekompensować sobie straty z właściwie całego ubiegłego roku. Nie można tak po prostu zamknąć gospodarki. Polski na to nie stać” – zaznaczyła Leszczyna.

 

Według posła Sławomira Nitrasa, środki te powinny pochodzić z unijnego Funduszu Odbudowy. Polityk przypomniał jednocześnie, że rząd wciąż nie przedstawił Krajowego Planu Odbudowy, który jest niezbędny do otrzymania tych środków. „Widzimy taką dramatyczną niemoc rządu, jak oni buksują, nie mogąc się porozumieć, bo znaczna część rządu w ogóle nie chce żadnych europejskich pieniędzy, nie chce sięgać po ten mechanizm. My widzimy natomiast dramatyczną wręcz konieczność szybkiego uruchomienia tych pieniędzy” – zaznaczył Nitras.

 

W sobotnim wydarzeniu, które będzie miało głównie charakter on line, wezmą udział m.in. lider PO Borys Budka oraz posłowie: Leszczyna i Nitras. Obecni mają być też przedstawiciele innych ugrupowań z KO. (PAP)

 

autor: Marta Rawicz

 

mkr/ mrr/

Orlen broni swego prezesa przed zarzutami „Wyborczej”: „Taśmy Obajtka” nie mają potwierdzenia w faktach

0

Stawiane w artykule „GW” pt. „Taśmy Obajtka” tezy, niemające potwierdzenia w faktach, a oparte na nagraniach, których pochodzenia, integralności, czasu i okoliczności utrwalenia nie sposób stwierdzić, uderzają w wizerunek PKN Orlen, jak również naruszają dobre imię Daniela Obajtka – czytamy w piątkowym oświadczeniu spółki.

„Gazeta Wyborcza” napisała w piątek, prezes PKN Orlen Daniel Obajtek, w czasach, gdy był wójtem Pcimia, „chciał wykończyć firmę swojego wuja. Choć jako samorządowiec nie mógł tego zrobić, kierował w tylnego siedzenia konkurencyjną spółką. Potem skłamał w tej sprawie przed sądem” – podała „Wyborcza”.

 

Gazeta przekonuje, że dowodem na to są nagrania rozmów Obajtka, którymi dysponuje.

 

W piątek biuro prasowe spółki poinformowało w oświadczeniu, że artykuł pt. „Taśmy Obajtka”, który ukazał się na łamach „Gazety Wyborczej” oraz na portalu wyborcza.pl zawiera nieprawdziwe informacje, szereg bezpodstawnych sugestii i manipulacji, które wprowadzają w błąd opinię publiczną.

 

„Stawiane w artykule tezy, niemające potwierdzenia w faktach, a oparte na nagraniach których pochodzenia, integralności, czasu i okoliczności utrwalenia nie sposób stwierdzić, uderzają w wizerunek PKN Orlen jak również naruszają dobre imię prezesa Daniela Obajtka. Publikacja ma na celu zdyskredytowanie prezesa zarządu spółki w momencie, gdy prowadzone są kluczowe inwestycje rozwojowe i procesy akwizycyjne” – napisano.

 

Podkreślono, że wobec Daniela Obajtka, pełniącego od lutego 2018 roku funkcję prezesa zarządu PKN Orlen, żaden sąd nie wydał wyroku stwierdzającego popełnienie jakiegokolwiek przestępstwa. „Zwracamy również uwagę, że zgodnie z przepisami oświadczenia majątkowe Prezesa Zarządu Daniela Obajtka były jawne do 2016 roku. Prezes Daniel Obajtek składał je rokrocznie od wejścia w życie przepisów obligujących go do tego – najpierw jako wójt, później jako prezes ARiMR” – podał PKN Orlen.

 

„Należy też podkreślić, że kontrolę oświadczeń majątkowych prezesa Daniela Obajtka za lata 2002-2013 przeprowadziło CBA i nie dopatrzyło się żadnych uchybień. W związku z tym, że w artykule wykorzystano fragmenty nagrań rozmów z bliżej nieokreśloną osobą, które dodatkowo powstały bez zgody oraz wiedzy prezesa PKN Orlen, poddamy je analizom prawnym” – czytamy w oświadczeniu.

 

Biuro prasowe spółki podało ponadto, że w ciągu ostatnich trzech lat Obajtek realizuje plan budowy silnego koncernu multienergetycznego. „Wzmocnione zostały spółki z Grupy ORLEN, które jeszcze kilka lat temu były przeznaczone do sprzedaży. Prowadzone są inwestycje rozwojowe w kluczowych obszarach działalności Koncernu, jak: rafineria, petrochemia, energetyka i detal. W ubiegłym roku Orlen przejął Grupę Energa i spółkę Ruch. Zaawansowany jest proces przejęcia Grupy Lotos. Spółka otrzymała również zgodę UOKiK na zakup od niemieckiego właściciela spółki Polska Press. Transakcja wkrótce zostanie sfinalizowana. W tym czasie prowadzona była również dywersyfikacja dostawy ropy do rafinerii Grupy ORLEN, co umożliwiło zmniejszenie wolumenów dostarczanego surowca z kierunku wschodniego” – napisano.

 

Jak podkreślono w oświadczeniu, spółka szanuje niezależność mediów i obiektywne dziennikarstwo. „Sprzeciwiamy się natomiast uprawianiu dziennikarstwa, które w swoich materiałach wydaje wyroki, nie podejmując wcześniej rzetelnej próby potwierdzenia faktów i zdarzeń. Protestujemy przeciwko tendencyjnemu uprawianiu dziennikarstwa” – czytamy.

 

W piątkowej „Wyborczej” czytamy: „Jest 27 sierpnia 2009 r. Mężczyzna o imieniu Szymon pracuje dla spółki TT Plast. Pyta przez telefon Daniela Obajtka o wuja, współwłaściciela firmy Elektroplast Romana Lisa, z którym jest skonfliktowany” – relacjonuje gazeta.

 

Dziennik wskazuje, że obecny prezes Orlenu obrzuca wuja najgorszymi obelgami.

 

Obajtek wyjawia też – jak pisze dziennik – że ma „swojego człowieka” w Elektroplaście, który dyktuje mu ceny „z komputera”.

 

Gazeta zastrzega, że przedstawia, „tylko mały fragment nagrań telefonicznych rozmów Obajtka z czasów, gdy był wójtem Pcimia w Małopolsce”. „Na taśmach słychać, jak wydaje pracownikowi TT Plastu polecenia, zleca rozmowy z klientami, decyduje o urlopach” – czytamy.

 

Dziennik zwraca uwagę, że ustawa o pracownikach samorządowych zabrania łączenia posady wójta z działalnością w biznesie. „Za zatajenie informacji o prowadzeniu działalności gospodarczej grozi nawet do ośmiu lat więzienia” – przypomina gazeta.

 

„Wyborcza” zaznacza, że zeznając kilka lat później w sądzie Obajtek podkreślał, że o tym wiedział. „Jednak pod przysięgą skłamał” – pisze dziennik. Dodaje, że jako świadek stwierdził, „że będąc wójtem Pcimia, nie miał żadnych bliższych zawodowych relacji z TT Plastem”.

 

„Te nagrania ma od kilku lat prokuratura, ale nic z tym nie zrobiła. Czy dlatego, że Obajtek jest dziś wielką gwiazdą w obozie władzy” – pyta gazeta.

 

Dziennik relacjonuje, że po 2015 r. Daniel Obajtek „zrobił oszałamiającą karierę – od wójta Pcimia, przez szefa Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, do prezesury w grupie Energa i w Orlenie”, a „politycy Prawa i Sprawiedliwości stawiają go za wzór”.

 

W związku z nagraniami, gazeta zadała prezesowi Danielowi Objatkowi pytania m.in. o to, czy wiedział, że jego „rozmowy z pracownikiem firmy TT Plast o imieniu Szymon dotyczące spraw handlowych i pracowniczych w firmie były nagrywane?”; dlaczego „12 grudnia 2014 r. zeznał (…) przed Sądem Okręgowym w Krakowie, że po 2006 r., gdy został Pan wybrany na wójta Pcimia, nie miał Pan żadnych bliskich związków z firmą TT Plast?”.

 

Jak pisze gazeta, w imieniu Daniela Obajtka odpowiedziała Joanna Zakrzewska, dyrektor Biura Komunikacji Zewnętrznej PKN Orlen, która stwierdziła m.in., że Daniel Obajtek „nie ma (…) w zwyczaju odnoszenia się do nagrań, których pochodzenia, integralności, czasu i okoliczności utrwalenia nie sposób stwierdzić”. Jednocześnie zwróciła się do redaktorów dziennika o udostępnienie „wszystkich nagrań w całości”.

 

„Przekazanie całości wszystkich nagrań pozwoli (…) redakcji +Gazety Wyborczej+ na uniknięcie ewentualnego opublikowania nagrania/nagrań bądź artykułu prasowego opartego na nagraniach, które mogą być zmanipulowane lub sfałszowane na wiele sposobów” – cytuje odpowiedź Zakrzewskiej gazeta. (PAP)

 

lgs/ maja/ drag/ krap/

Nowe regulacje wprowadzone w Indiach na m.in. Facebook, YouTube i Twitter

0

Nowe regulacje wprowadzone w Indiach nakładają na m.in. Facebook, YouTube i Twitter odpowiedzialność za treści na tych platformach. Media społecznościowe muszą ujawnić władzom w ciągu 72 godzin dane osób, które rozpowszechniają dezinformację lub godzą w suwerenność państwa.

Przepisy ogłoszone na czwartkowej konferencji prasowej przez ministra sprawiedliwości i technologii informacyjnych Raviego Shankara Prasada, zakazują publikacji treści obejmujących 10 kategorii w mediach społecznościowych.

 

Jeśli w mediach społecznościowych pojawią się m.in. treści zagrażające integralności, bezpieczeństwu i suwerenności Indii oraz utrzymaniu publicznego porządku i nie zostaną usunięte w ciągu 36 godzin od zgłoszenia, to te platformy zostaną pociągnięte do odpowiedzialności – tłumaczy dziennik „The Indian Express”.

 

Gazeta zwraca uwagę w komentarzu redakcyjnym, że media społecznościowe nie będą już korzystały z dotychczasowej ustawowej ochrony za treści publikowane przez użytkowników.

 

„Nie powinno być podwójnych standardów. Jeśli jest atak na Kapitol (Kongres USA – PAP), wtedy media społecznościowe popierają akcję policji” – powiedział cytowany przez „The Indian Express” minister Ravi Shankar Prasad. „Ale jeśli mamy do czynienia z agresywnym atakiem na Czerwony Fort, symbol wolności Indii, gdzie premier wciąga flagę państwową na maszt, to mamy podwójne standardy. Nie ma na to zgody” – podkreślił.

 

26 stycznia, kiedy przypada Dzień Republiki, grupa protestujących od listopada 2020 roku rolników wdarła się do Czerwonego Portu. Doszło do starć z policją. Poparcie dla rolników wyraziły w mediach społecznościowych m.in. piosenkarka Rihanna i aktywistka klimatyczna Greta Thunberg. Indyjskie MSZ w oficjalnym piśmie skrytykowało gwiazdę pop i działaczkę.

 

Tydzień później Thunberg umieściła w serwisie Twitter link do dokumentu, który zawierał informacje o reformie rolnej oraz wskazówki i plan działania kampanii aktywistów w mediach społecznościowych. Zdaniem delhijskiej policji dokument doprowadził do przemocy. Aresztowano Dishę Ravi, działaczkę klimatyczną, która miała edytować dokument.

 

Portal IndiaToday podał, że według policji twórcy dokumentu oraz „główna konspiratorka” mieli porozumiewać się przez popularny w Indiach komunikator WhatsApp i zażądali ich danych od Google oraz innych platform społecznościowych. Dziennik „The Hindu” zwraca uwagę, że nowe regulacje nakładają na WhatsApp obowiązek udzielenia pomocy w identyfikacji „pierwotnego twórcy niezgodnych z prawem” wiadomości w ciągu 72 godzin.

 

„Szyfrowanie wiadomości, które zapewnia prywatność rozmowom, przestanie w rzeczywistości istnieć” – pisze w „The Indian Express” Apar Gupta, dyrektor organizacji Internet Freedom Foundation, zajmującej się prawami cyfrowymi i prywatnością w indyjskim internecie.

 

„W szerszym (indyjskim – PAP) kontekście otoczenia pełnego zagrożeń internetowych, niespójnego stosowania prawa i braku jakiegokolwiek nadzoru nad działaniami kontrolnymi, wywoła to strach i autocenzurę wśród użytkowników” – twierdzi działacz, określając nowe przepisy jako „chiński model internetowej inwigilacji i cenzury”.

 

Zwolennicy nowych regulacji przypominają, że wśród 10 kategorii nielegalnych treści w mediach społecznościowych są również treści pornograficzne, pedofilskie, naruszające prywatność osób oraz nawołujące do przemocy ze względu na płeć, pochodzenie, rasę i wyznanie.

 

Na fali linczów wywołanych plotkami rozsiewanymi poprzez media społecznościowe w lipcu 2018 roku indyjski rząd wezwał WhatsApp do podjęcia odpowiednich kroków. Plotki dotyczyły często domniemanego „porywania dzieci” przez obcych lub bezczeszczenia świątyń i zabijania krów, które są ważnym elementem hinduizmu.

 

„The Hindu” przypomina jednocześnie, że nowe regulacje pojawiły się w czasie, gdy trwa konflikt władz z Twitterem. W czasie niedawnych protestów rolników władze nakazały usunięcie kont należących m.in. do polityków, aktywistów i znanych dziennikarzy oraz miesięcznika „The Caravan”, który opublikował relacje świadków obwiniających policję o śmierć jednego z rolników.

 

Zdaniem władz Twitter ociągał się z zawieszeniem niektórych kont, a następnie przywrócił je po opublikowaniu przez media m.in. wywiadów z członkami rodziny rolnika oraz filmów pokazujących rany postrzałowe. Stowarzyszenie Indyjskich Edytorów potępiło działania policji przeciw opiniotwórczemu miesięcznikowi.

 

„The Indian Express” zwraca uwagę w komentarzu redakcyjnym, że regulacje dotyczące mediów społecznych są konieczne, ale biorąc pod uwagę „tępe narzędzia” używane przez państwo, musi zostać zachowana równowaga.

 

Paweł Skawiński (PAP)

 

pas/ ap/

Turniej WTA w Adelajdzie: Bencic finałową rywalką Świątek. „Od początku czułam, że mam kontrolę”

0

Rozstawiona z „dwójką” Belinda Bencic będzie rywalką Igi Świątek (5.) w finale turnieju WTA w Adelajdzie. Szwajcarska tenisistka awans wywalczyła po zaciętym meczu z 16-letnią amerykańską kwalifikantką Cori Gauff, który wygrała 7:6 (7-2), 6:7 (4-7), 6:2.

Gauff mimo młodego wieku już kilka razy zwróciła na siebie uwagę tenisowego świata. W Wimbledonie z 2019 roku, w wielkoszlemowym debiucie, dotarła do 1/8 finału, a w kolejnym sezonie powtórzyła ten wynik w Australian Open. Nastolatka, która zajmuje 52. miejsce w światowym rankingu, ma już też na koncie pierwszą wygraną imprezę WTA – dwa lata temu triumfowała w Linzu (w deblu zwyciężyła dwa razy). W piątek przez dwa sety była bardzo wymagającą rywalką dla Bencic, ale w ostatniej wyraźnie lepsza była już Helwetka. Pojedynek ten trwał dwie godziny i 45 minut.

 

Świątek awans do finału wywalczyła kilka godzin wcześniej i zaoszczędziła znacznie więcej sił – pokonała Szwajcarkę Jil Teichmann 6:3, 6:2.

 

Sklasyfikowana na 18. pozycji na światowej liście Polka (w poniedziałek awansuje co najmniej na 16., najwyższe w karierze miejsce) nigdy wcześniej nie zmierzyła się z 12. w tym zestawieniu Bencic.

 

23-letnia Szwajcarka jest bardziej doświadczona i – pod względem wyników w turniejach WTA – bardziej utytułowana niż młodsza o cztery lata zawodniczka z Raszyna. W finale zmagań tej rangi wystąpi po raz 11., a na koncie ma cztery tytuły. Podopieczna trenera Piotra Sierzputowskiego po raz drugi w karierze zagra w decydującym meczu w turnieju cyklu i wciąż czeka na pierwszy taki sukces. Świątek może się jednak pochwalić już tytułem wielkoszlemowym – triumfowała w październiku we French Open. Bencic, która w przeszłości zmagała się z kontuzją nadgarstka, najdalej dotarła w takiej rywalizacji do półfinału, a udało jej się to w US Open 2019.

 

Obie finalistki dobrze czują się na kortach twardych, na których toczy się też rywalizacja w Adelajdzie. Polka w finale imprezy WTA na takiej nawierzchni zagra jednak po raz pierwszy. Trenowana przez ojca Ivana Szwajcarka, która rok temu była czwartą rakietą świata, trzy ze swoich czterech triumfów w zawodach WTA odniosła właśnie na „betonie”.

Wyniki półfinałów:

Iga Świątek (Polska, 5) - Jil Teichmann (Szwajcaria) 6:3, 6:2
Belinda Bencic (Szwajcaria, 2) - Cori Gauff (USA) 7:6 (7-2), 6:7 (4-7), 6:2

(PAP)

 

Świątek: od początku czułam, że mam kontrolę

Iga Świątek pewnie awansowała do finału turnieju WTA na kortach twardych w Adelajdzie po wygranej ze Szwajcarką Jil Teichmann 6:3, 6:2. „Od początku pierwszego seta czułam, że mam kontrolę” – podsumowała po piątkowym meczu rozstawiona z „piątką” tenisistka.

Zajmująca 18. miejsce w światowym rankingu Świątek w pojedynku z Teichmann posłała 17 uderzeń wygrywających i miała 12 niewymuszonych błędów. Sklasyfikowana o 43 pozycje niżej Szwajcarka miała ich – odpowiednio – 15 i 20.

 

„Jil stosowała dużą rotację przy serwisie, więc początkowo było to dość trudne. Ale potem złapałam właściwy rytm. Kiedy zanotowałam przełamanie, to poczułam się też pewnie jeśli chodzi o własne podanie. Czułam, że mam kontrolę od początku pierwszego seta” – zaznaczyła Polka.

 

Choć wynik tego nie oddaje, to w drugiej partii rywalka sprawiła 19-letniej zawodniczce z Raszyna większe kłopoty.

 

„Druga odsłona była ciężka, bo potrzebowałam dwóch chyba 10-minutowych gemów, by zaliczyć +breaka+. Czułam się już zmęczona tą ciągłą koncentracją, ale opłaciło się” – zaznaczyła.

 

W drodze do finału Świątek nie straciła seta, a przeciwniczkom oddała łącznie 16 gemów. W połowie lutego zakończyła ona na 1/8 finału występ w wielkoszlemowym French Open.

 

„Moim celem od początku tego sezonu jest bycie bardziej regularną i granie dobrze w następujących po sobie tygodniach. Wiem, że czasem jest to niemożliwe. W pewnym momencie robisz się po prostu zmęczona. Ale czuję się tu dobrze od początku turnieju. To dla mnie naprawdę ważne. Myślę, że będzie mi pod tym względem łatwiej z roku na rok, bo będę bardziej dojrzała i będę lepiej radzić sobie fizycznie i mentalnie z cotygodniowym udziałem w turniejach. Cieszę się, że tutaj wszystko działa odpowiednio. Mam nadzieję, że w kolejnych imprezach WTA też tak będzie” – podkreśliła.

 

Nastolatka przyznała, że obecnie zwraca uwagę na to, by dobrze wykorzystać każdą chwilę.

 

„Skupiam się na wszystkim. Każda sekunda spędzona na korcie jest po coś” – dodała.

 

Teraz czeka ją drugi w karierze występ w finale turnieju WTA. Po raz pierwszy dotarła do tego etapu w kwietniu 2019 roku w Lugano i wówczas musiała uznać wyższość przeciwniczki. W październiku ubiegłego roku zaś odniosła życiowy sukces, triumfując w wielkoszlemowym French Open.

 

„Kluczem jest trzymanie się swojej rutyny. Najważniejsze, by mieć takie samo nastawienie, bo wiem, że wykonuję dobrą robotę. Trzymanie się tego sprawi, że finał będzie dla mnie po prostu kolejnym meczem” – zaznaczyła Polka.

 

Jej rywalką w decydującym pojedynku w Adelajdzie będzie rozstawiona z numerem drugim Szwajcarka Belinda Bencic lub 16-letnia amerykańska kwalifikantka Coco Gauff. (PAP)

Angelica Guerrero-Cuellar zastąpi Michaela Madigana w Izbie Reprezentantów Illinois

0

Angelica Guerrero-Cuellar została zaprzysiężona w czwartek do Izby Reprezentantów Illinois. Zastąpi ona w Springfield Michaela Madigana, który w ubiegłym tygodniu złożył mandat stanowego kongresmana.

 

Wprawdzie w minioną niedzielę podczas głosowania wybrano na to stanowisko Edwarda Guerra Kodatta jednak dwa później Madigan i chicagowski radny Marty Quinn zwrócili się do niego z apelem o   rezygnację ze stanowiska. Powodem miało być „niewłaściwe zachowanie”. W środę Kodatt podał się do dymisji.

Nowa kongreswoman, Angie Guerrero-Cuellar była do tej pory menadżerem Envision, wychowuje dwie córki. Zaznaczyła, że planuje pełnić powierzoną jej właśnie funkcję z oddaniem i na cały etat. „Zamierzam ciężko pracować by zrozumieć wszelkie zawisłości obowiązki legislatora stanowego” – dodała Gierrero-Cuellar. Zaznaczyła, że jako córka imigrantki to właśnie swojej matce chce podziękować za możliwość reprezentowania wyborców z 22. Dystryktu, zamieszkanego głównie przez społeczność latynoską.

Z kolei Michael Madigan nie chciał ujawnić szczegółów dotyczących Kodatta.

 

BK

Raport: W styczniu 2021 r. o 80 proc. więcej niewypłacalności firm niż przed rokiem

0

W styczniu 2021 r. w oficjalnych źródłach (Monitor Sądowy i Gospodarczy) opublikowano informacje o 151 niewypłacalnościach polskich firm, tj. o 80 proc. więcej niż przed rokiem – wynika z raportu Euler Hermes. Najmocniej dotknięte problemami są usługi – wzrost o 230 proc. rdr.

Jak wyjaśnili autorzy raportu, niewypłacalności obejmują niezdolność do regulowania zobowiązań wobec dostawców, skutkującą upadłością bądź którąś z form postępowania restrukturyzacyjnego. Wiążą się z brakiem środków na pokrycie zobowiązań u dostawcy, powodując efekt domina – ich kłopoty z płynnością.

 

Według Euler Hermes, w pierwszym miesiącu tego roku to usługi zostały najmocniej dotknięte problemami – liczba niewypłacalnych firm w sektorze potroiła się z 20 w styczniu 2020 do 66 w styczniu br. czyli wzrost o 230 proc.

 

Wbrew oczekiwaniom skala zjawiska nie była jedynie efektem problemów sektora HoReCa (6 niewypłacalności). Usługi odczuwały problemy w wielu bardzo zróżnicowanych rodzajach działalności jak: doradztwo i finansowa obsługa firm – 19 niewypłacalności (pośrednictwo finansowe, doradztwo biznesowe, usługi księgowe, agencje pracy tymczasowej, call center, obsługa targów), ochrona zdrowia – 11 (praktyka lekarska, pielęgniarska, opieka nad osobami starszymi), obsługa rynku nieruchomości 8 firm. Widoczne są także problemy firm wynajmujących sprzęt, serwisujących i instalujących go – obsługujących procesy inwestycyjne – czytamy w raporcie.

 

Jak ocenił Tomasz Starus z zarządu Euler Hermes, skutki zamknięcia usług „dla ludności”, czyli turystyki, gastronomii i innych będą jeszcze powracać, zwłaszcza iż po pewnym złagodzeniu na horyzoncie są kolejne obostrzenia pandemiczne.

 

Dodał, że choć wakacje były pewnym oddechem dla sektora, którego nie miały firmy obsługujące firmy. Popyt na ich usługi spadł drastycznie nie tylko z powodu obostrzeń (jak targi i kongresy), ale także z powodu oszczędności czynionych przez firmy – oszczędności na inwestycjach, ale i na bieżącej obsłudze.

 

Starus wskazał, że widoczny jest także zastój na rynku ochrony zdrowia. Tak dużej liczby niewypłacalności z nim związanych w skali miesiąca nie notowano nigdy. To potwierdzenie alarmujących informacji o znacznych, kilkudziesięcioprocentowych spadkach w profilaktyce i leczeniu poważnych schorzeń (onkologia, kardiologia), jak i m.in. w usługach dentystycznych, rehabilitacyjnych czy upiększających.

 

„Za jakiś czas wykreuje to gwałtowny, odłożony popyt na te usługi – i jeszcze większe kolejki w ochronie zdrowia, także w tej prywatnej” – ocenił. (PAP)

 

Euler Hermes międzynarodowa firma z sektora ubezpieczeń należności, specjalizująca się w obszarach gwarancji ubezpieczeniowych, windykacji, strukturyzowanego kredytu handlowego i ryzyka politycznego.(PAP)

 

autorka: Longina Grzegórska-Szpyt

 

lgs/ drag/

Boeing 777 lądował awaryjnie w Moskwie z powodu problemów z silnikiem

0

Samolot pasażerski Boeing 777, lecący z Hongkongu do Madrytu, lądował awaryjnie w Moskwie na lotnisku Szeremietiewo z powodu problemów z silnikiem – podały w piątek rosyjskie agencje informacyjne. Lądowanie odbyło się bez problemów i nikt nie ucierpiał.

Francuska agencja AFP podała, że samolot należy do linii lotniczych Rossija i że poinformowały one, iż w trakcie lotu wykryto wadliwe działanie czujnika kontroli silnika.

 

Media w Rosji nie podały, do jakich linii należy maszyna, która lądowała na Szeremietiewie.

 

Linie Rossija, jak i główny rosyjski przewoźnik, Aerofłot, oświadczyły niedawno, że nie użytkują samolotów Boeing 777 z silnikiem Pratt & Whitney 4000. W zeszłym tygodniu w Stanach Zjednoczonych silnik tego typu zapalił się w samolocie Boeing 777 po starcie z lotniska w Denver. Piloci maszyny z 241 osobami na pokładzie zdołali jednak zawrócić na lotnisko i wylądować.

 

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)

 

awl/ mal/

Gdańsk: Rusza proces dot. koncertu finałowego WOŚP, podczas którego zamordowano Adamowicza

0

Przed Sądem Rejonowym w Gdańsku rozpoczął się w piątek proces siedmiorga osób w związku z organizacją w 2019 r. koncertu finałowego WOŚP w Gdańsku, podczas którego zaatakowano nożem prezydenta miasta Pawła Adamowicza.

Proces odwoływany był cztery razy. Pierwszy termin wyznaczono na 26 listopada ub. roku. Sprawa spadła wówczas z wokandy z powodu choroby sędziego. Kolejne terminy rozpraw były też odwoływane z różnych przyczyn m.in. zwolnienia lekarskiego jednego z oskarżonych.

 

Sprawa dotyczy organizacji 13 stycznia 2019 r. 27. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku, podczas którego doszło do ataku nożem na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Następnego dnia samorządowiec zmarł w szpitalu.

 

Na ławie oskarżonych zasiada siedem osób. Grozi im do pięciu lat więzienia.

 

Akt oskarżenia objął dwie osoby z Regionalnego Centrum Wolontariatu z siedzibą w Gdańsku, które reprezentowały organizatora w sprawach zabezpieczenia imprezy, i które – zgodnie z opinią biegłego – nie dopełniły swoich obowiązków w zakresie właściwego zapewnienia bezpieczeństwa osobom będącym na imprezie. Zarzucono im narażenie uczestników imprezy na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Podobny zarzut postawiono dwóm osobom zarządzającym Agencją Ochrony Tajfun, tj. właścicielowi Agencji Ochrony oraz dyrektorowi ds. ochrony i BHP.

 

Urzędnikowi Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku, który wydał decyzję zezwalającą na organizację imprezy, pomimo uchybień w złożonym wniosku, oraz dwóm funkcjonariuszom policji, którzy wydali w tym zakresie pozytywną opinię – zarzucono niedopełnienie obowiązków służbowych i narażenie uczestników imprezy na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. (PAP)

 

Autor: Robert Pietrzak

 

rop/ robs/

Minister zdrowia o „trzeciej fali” i „mutacjach”

0

Trzecia fala epidemii COVID-19 powinna być nieco mniejsza niż druga; z naszych prognoz wynika, że średniotygodniowy poziom apogeum zachorowań powinien wynieść 10-12 tys. – wskazał w piątek minister zdrowia Adam Niedzielski. Dodał, że obecnie największym zagrożeniem są mutacje koronawirusa.

Szef MZ w Programie Pierwszym Polskie Radia był pytany m.in. o prognozy dotyczące trzeciej fali pandemii koronawirusa.

 

Niedzielski wskazał, że trzecia fala startuje z wyższego poziomu zakażeń niż druga fala. Zwrócił jednocześnie uwagę na elementy, które będą warunkowały przebieg zachorowań w najbliższym tygodniach.

 

„To jest jednak to, że częściowo już przechorowaliśmy koronawirusa, bo jak prowadzimy badania w populacji na obecność przeciwciał, to wychodzi nam, że mniej więcej 15-20 proc. ludzi ma takie przeciwciała. To oznacza, że jest pewnego rodzaju naturalna tama, która tę falę raczej redukuje” – powiedział Niedzielski.

 

Dodał, że w populacji mamy też osoby częściowo odporne, choć nie mają przeciwciał. „Trzeba zakładać, że minimum 8 mln ludzi jest odpornych i dochodzi jeszcze do tego akcja szczepień” – podkreślił minister zdrowia.

 

Jak mówił, są to argumenty świadczące o tym, że „trzecia fala powinna być nieco mniejsza”. „Z naszych prognoz analitycznych wynika, że średniotygodniowy poziom apogeum zachorowań powinien wynosić 10-12 tys. W tej chwili jesteśmy na poziomie rzędu trochę ponad 8 tys.” – podał minister. Wskazał, że szczyt trzeciej fali epidemii przypadnie w ciągu najbliższych 3-4 tygodni.

 

Niedzielski zaznaczył jednocześnie, że elementem, który może zburzyć tę prognozę, to pojawiające się w naszym kraju nowe mutacje koronawirusa. „Przykład Warmii i Mazur pokazuje, że niestety za ten dynamiczny wzrost zachorowań jest odpowiedzialna mutacja (brytyjska – PAP). Przeprowadziliśmy bardzo małe, niereprezentatywne na razie badania próbek i wychodzi nam, że ta obecność jest powyżej 70 proc.” – poinformował.

 

Jak stwierdził, mutacje są obecnie największym zagrożeniem dla przebiegu epidemii. Szef MZ kolejny raz zaapelował o stosowanie się do reguły „DDMA plus W”, czyli dezynfekcja, dystans, maseczki, stosowanie aplikacji Stop Covid i wietrzenie pomieszczeń.(PAP)

 

autorka: Karolina Kropiwiec

 

kkr/ krap/

Są trudności w dostępie do leków. Przez reformę „Apteka dla aptekarza” z rynku zniknęło aż 1,2 tys. aptek

0

Systematycznie zmniejszająca się liczba aptek naraża pacjentów na trudności w dostępie do leków – pisze piątkowy „Nasz Dziennik”.

Jak zaznacza gazeta, od chwili wejścia w życie w 2017 r. tzw. reformy „Apteka dla aptekarza” z rynku zniknęło ich ok. 1,2 tys., a porównywalna liczba przeszła w ręce sieci aptecznych. „Obecnie istnieje ok. 13,5 tys. aptek i punktów aptecznych” – wskazuje dziennik.

 

Dodaje, że negatywnie reformę „Apteka dla aptekarza” ocenia Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. „Konsekwencje tej regulacji są bardzo negatywne dla rynku; doprowadziło to do oligopolu i rządów hurtowni farmaceutycznych, spowodowało całkowitą zmianę na rynku” – wskazuje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”.

 

Cytowany przez gazetę szef ZPP zaznacza, że np. w Niemczech na rynku obecnych jest 20-30 hurtowni, „a tymczasem w Polsce liczą się praktycznie trzy”. Kaźmierczak tłumaczy dziennikowi, że w takich sytuacjach dochodzi do wzrostu marż i spadku jakości oferowanych produktów.

 

Gazeta przypomina, że niedawno zmieniono przepisy dotyczące możliwości zamykania aptek. „Związek Przedsiębiorców i Pracodawców ostrzegał, że wejście w życie tych przepisów może doprowadzić do nieczystej gry konkurencyjnej oraz zamykania aptek, punktów aptecznych i hurtowni farmaceutycznych w samym środku pandemii” – zwraca uwagę dziennik.

 

Zdaniem rzecznik Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego Dominiki Walczak, które przytacza gazeta, „liczba funkcjonujących aptek ogólnodostępnych jest płynna i nie może być łączona tylko z wejściem w życie tzw. reformy +Apteka dla Aptekarza+”. (PAP)

 

maja/ pad/

Za dwa tygodnie rząd zamierza otworzyć sanatoria, ale… będzie drożej

0

Za dwa tygodnie rząd zamierza otworzyć sanatoria; Ministerstwo Zdrowia zamierza podnieść opłaty za wyżywienie i zakwaterowanie dla kuracjuszy. Opłata za 21-dniowy turnus wzrośnie nawet o 58 zł – podaje piątkowy „Fakt”.

Dziennik zwraca uwagę, że o ile za zabiegi płaci Narodowy Fundusz Zdrowia, to za pobyt pacjent dopłaca z własnej kieszeni. Przypomina, że opłata zależy od standardu pokoju, wyższa jest wiosną i latem, kiedy kuracjusze chętniej wyjeżdżają na leczenie.

 

„Resort zdrowia zakłada kilkuprocentową podwyżkę” – wskazuje dziennik. Dodaje, że uzasadnia ją wzrostem cen produktów spożywczych, energii elektrycznej, wody i środków czystości.

 

Jak podaje gazeta, np. pokój 1-osobowy z pełnym węzłem higieniczno-sanitarnym, za który od października do kwietnia pacjent płaci obecnie 604,80 zł, po zmianach ma kosztować 651 zł. Z kolei za pobyt od maja do września (obecnie 758,10 zł) – 816,90 zł. Natomiast opłata za pokój wieloosobowy bez pełnego węzła higieniczno-sanitarnego, która wynosi obecnie od października do kwietnia 197,40 zł, sięgnie 212,10 zł, a od maja do września wzrośnie z obecnych 220,50 zł do 237,30 zł – podaje „Fakt”.

 

Gazeta zaznacza, że sanatoria szykują się do otwarcia i przypomina, że zgodnie z obowiązującymi przepisami epidemicznymi mają zacząć działać 11 marca. (PAP)

 

maja/ pad/

Ekspert: Obostrzenia dla gospodarki nadmierne. W bieżącym kwartale powinno nastąpić odbicie

0

Aktywność gospodarki w IV kwartale 2020 była zduszona przez covidowe obostrzenia, w dużej mierze nadmierne; w bieżącym kwartale powinno nastąpić odbicie napędzane przede wszystkim wyższą konsumpcją – oceniła w rozmowie z PAP Sonia Buchholtz z Konfederacji Lewiatan.

W piątek GUS poda wstępny szacunek PKB w IV kw. 2020 r.

 

12 lutego br. Główny Urząd Statystyczny informował, że według szacunku flash produkt krajowy brutto w IV kw. 2020 r. zmniejszył się o 2,8 proc. rok do roku wobec spadku o 1,5 proc. w III kw. ub.r.

 

W rozmowie z PAP ekspertka ekonomiczna Konfederacji Lewiatan zaznaczyła, że na wyniki za IV kwartał 2020 r. rzutują wprowadzone wówczas obostrzenia. Dodała, że działalność gospodarcza funkcjonuje niekiedy wbrew obostrzeniom, co częściowo niweluje ich negatywny wpływ, choć nie jest godne pochwalenia.

 

„Działalność gospodarcza została ograniczona zbyt intensywnie, biorąc pod uwagę to, że nie badamy, gdzie ludzie się zarażają. Być może nie było konieczności zamykania galerii handlowych w listopadzie i pod koniec grudnia. Na pewno też decyzje ws. ich zamknięcia były ogłoszone za późno. Sklepy zdążyły zaopatrzyć się w towar. Ludzie nie boją się do tego stopnia koronawirusa, by aż tak rezygnować z konsumpcji” – stwierdziła Buchholtz.

 

Podkreśliła, że w IV kw. gospodarkę ciągnął w górę eksport, natomiast w dalszym ciągu słabo wyglądają inwestycje. „Kiepskie wyniki dotyczące inwestycji są naturalne i są spowodowane niepewnością gospodarczą. Inwestycje są dokonywane tylko w obszarach, które są pewnikami, czyli w cyfryzacji czy zielonej gospodarce” – zauważyła.

 

Zdaniem ekspertki po kiepskim IV kw. w bieżącym powinno nastąpić odbicie gospodarki. „Wpływ będzie miał na to proces szczepienia, ale też coraz lepsze dostosowanie się firm i konsumentów do nowej sytuacji. Ponadto ludzie chcą odreagować dotychczasowe restrykcje i są skłonni wydawać pieniądze, bo nie boją się bezrobocia. Rynek pracy właściwie nie odczuł większych perturbacji” – powiedziała Buchholtz.(PAP)

 

autor: Karolina Mózgowiec

 

kmz/ amac/

„Każdy kto rozbija dzisiaj prawicę, działa przeciw Polsce”. Wywiad z Jarosławem Kaczyńskim

0

Polska stoi dzisiaj przed ogromną szansą, a warunkiem jej wykorzystania jest jedność obozu Zjednoczonej Prawicy; każdy kto rozbija dzisiaj prawicę, działa przeciw Polsce, przeciw polskiej rodzinie i przeciw polskim wartościom – mówił PAP wicepremier, prezes PiS Jarosław Kaczyński.

PAP: W ostatnim czasie koalicjanci Prawa i Sprawiedliwości przedstawiają odmienne stanowiska w wielu kwestiach: energetyka, unijny fundusz odbudowy, czy choćby wybory w Rzeszowie. Czy Zjednoczona Prawica jest nadal zjednoczona?

 

Jarosław Kaczyński: Mamy do czynienia ze zjawiskiem, które jest oczywiście bardzo smutne. Polska jest dzisiaj w sytuacji bardzo trudnej ze względu na pandemię. Jednocześnie jest w sytuacji, która daje ogromne szanse. Te szanse można wykorzystać, ale warunkiem tego jest jedność. Tutaj okazuje się, że zwyciężają motywy czysto partykularne, a często – to jest mój domysł – po prostu osobiste. Natomiast chodzi o przyszłość naszego kraju, i w wymiarze kilkuletnim, ma to oczywiście związek z kolejnymi wyborami, ale także w wymiarze, który odnosi się do uniknięcia nieszczęścia.

 

PAP: Co ma Pan na myśli?

 

J.K.: Przejęcie władzy przez tę opozycję, która jest, byłoby dla Polski nieszczęściem. Nie potrafili kompletnie rządzić i to jest bardzo łagodne określenie. Nie mają żadnego programu poza nienawiścią do PiS, poza swego rodzaju wojną domową, którą w gruncie rzeczy zapowiadają i już w istocie prowadzą, i zniesieniem w ogóle wszelkiego prawa, bo to też w istocie zapowiadają. Czyli proponują kompletne zdemolowanie Polski w imię ich interesów i – co tu dużo mówić – w imię interesów zewnętrznych. Te interesy to także narzucenie Polsce rewolucji obyczajowej niszczącej rodzinę, tradycję narodową, wszystko co stanowi o naszej tożsamości, ale niszczącą także zdrowy rozsądek i najbardziej elementarne reguły stosunków międzyludzkich, które pozwalają normalnie funkcjonować społeczeństwu.

 

PAP: I Prawo i Sprawiedliwość chce tego uniknąć…

 

J.K.: Na pewno jest to do uniknięcia przynajmniej na długie lata, ale trzeba rządzić w dłuższej perspektywie. Ci którzy, powtarzam, nie w imię żadnych wartości, bo to są bajki, tylko w imię bardzo partykularnego, a często wręcz osobistego interesu, chcą to zniszczyć wystawiają sobie świadectwo najgorsze z możliwych.

 

W dziejach Polski było wiele szans, Polska mogła być takim krajem, z którym by się w Europie naprawdę bardzo liczono, tak jak z najsilniejszymi państwami Europy, ale właśnie tego rodzaju postawy to uniemożliwiały. Uniemożliwiały wybór tych lepszych opcji. Niestety to się powtarza i to jest straszliwie bolesne. Będziemy się temu przeciwstawiać, będziemy zabiegać o to, by to zmienić.

 

To trzeba w końcu powiedzieć, bo to udawanie, że się broni jakichś wartości…Niczego się nie broni, broni się swojego interesu, broni się tego żeby powiedzieć: nie, pan X nie będzie tutaj gwiazdą, bo ja chcę być gwiazdą, chociaż różnica kwalifikacji jest taka jak pomiędzy Górami Świętokrzyskimi a Tatrami.

 

PAP: Czyli ostatnie zapewnienia kontestujących posłów, że bronią wartości prawicowych, to tylko słowa, a de facto jest to wyłącznie dbanie o własny interes?

 

J.K.: Tak, to są absolutnie zabiegi o własne czy wąsko partykularne interesy, a nie zabiegi o wartości. Interesy bardzo źle rozumiane – godzące w nich samych. Proszę pamiętać, że samo określenie „prawicowość” może się odnosić do najróżniejszych spraw – darwinizm społeczny też jest prawicowy. Nam chodzi o tradycyjne wartości, a w ich centrum są: Polska i rodzina. Jeżeli ktoś chce dobrze dla Polski i dobrze dla polskich rodzin i chce, aby te wartości się nie rozpadły, aby ta ofensywa kulturowa z zewnątrz nas nie rozniosła, to musi po prostu robić wszystko, nawet za cenę jakichś daleko idących samoograniczeń – wszyscy musimy im podlegać, nawet i ja – żeby zachować jedność i wykorzystać tę szansę jaką w tej chwili istnieje.

 

PAP: Gdzie Pan widzi tę szansę?

 

J.K.: To jest szansa związana z tym, że Polska, przynajmniej jak dotąd – i sądzę, że tak będzie dalej – dobrze się obroniła przed kryzysem covidowym. Mamy uzyskać bardzo duże środki z Unii Europejskiej i można to bardzo dobrze wykorzystać. Mamy szansę pchnąć Polskę mocno do przodu w ciągu najbliższych lat.

 

PAP: Jak rozumiem, środkiem do wykorzystania tej szansy ma być zapowiadany do dłuższego czasu Nowy Polski Ład?

 

J.K.: Nowy Polski Ład jest wielką szansą dla kraju, dla wielu polskich rodzin, ogólnie dla wielu ludzi, także tych, którzy ze względu na wiek już rodzin nie mają. Jest to bardzo poważna propozycja dla społeczeństwa. Nasze dotychczasowe programy, to wszystko w jakimś sensie było rozwijaniem programu napisanego na jesieni 2008 r. Natomiast Nowy Polski Ład jest już nową jakością, i naprawdę warto go wprowadzić.

 

Los kraju, los polskich rodzin, los Polaków to jest wszystko co możemy w tej chwili poprawić, ale możemy też to zepchnąć w nieszczęście. Ci, którzy w tej chwili prowadzą te różne partykularne gierki po prostu pchają nas ku nieszczęściu. Stosują przy tym bardzo nieładne metody – przecieki z zamkniętych narad i to fałszywe. Na przykład nigdy nie powiedziałem, jak napisano w Gazecie Wyborczej, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji to „klęska”. Może ta „klęska” to samodzielna twórczość Gazety Wyborczej, ale obawiam się, że to jednak zamierzony fałsz jej informatorów.

 

Jako szef obozu Zjednoczonej Prawicy mam obowiązek jasno i jednoznacznie powiedzieć: każdy kto rozbija dzisiaj prawicę – ale rozbijaniem jest także odmowa głosowania – bo myśmy się umówili na wspólne głosowania – działa przeciw Polsce, przeciw polskiej rodzinie i przeciw polskim wartościom. Trzeba się zjednoczyć, a kto tego nie rozumie, kto tego nie robi, po prostu jest kimś kto szkodzi.

 

PAP: Uważa Pan, że jest szansa na kompromis w Zjednoczonej Prawicy?

 

J.K.: Zawsze można wrócić do rozumu i przede wszystkim do wartości, ale tych prawdziwych, bo zadeklarować można wszystko.

 

My nie chcemy niszczyć naszych sojuszników. Chętnie będziemy dalej rządzić Polską razem z tymi dwiema partiami, ale w proporcji wynikającej z układu sił. To musi być jednak takie rządzenie, które opiera się na tych rzeczywistych wartościach, czyli że chcemy coś uczynić dla Polski, chcemy ją rozwinąć i chcemy się obronić przed tym strasznym atakiem na podstawowe wartości, na zdrowy rozsądek.

 

PAP: Jak Pan więc widzi przyszłość Zjednoczonej Prawicy?

 

J.K.: Z natury jestem optymistą, więc mam nadzieję, że jednak w pewnym momencie nasi sojusznicy zrozumieją, że trzeba po prostu iść do przodu, że trzeba na pewne rzeczy się zgodzić, a nie budować swoją odmienność za wszelką cenę. Te odmienności oczywiście jakieś są, ale nie są one tak wielkie, by uniemożliwiały nam współpracę.

 

Możemy o wszystkim dyskutować, możemy się nie zgadzać w czterech ścianach, ale jak przychodzi do podejmowania decyzji, szczególnie tych najważniejszych, to musimy iść razem.

 

PAP: Co jeśli nie uda się porozumieć w koalicji rządzącej? Rząd mniejszościowy? Wcześniejsze wybory?

 

J.K.: Nie chcę rozważać tych wariantów. Na razie mamy rząd większościowy i zobaczymy co będzie dalej. Zobaczymy co będzie przy głosowaniach, m.in. unijnego programu odbudowy.

 

My idziemy tą drogą, a jeśli ktoś chce brać odpowiedzialność za to, że się to nie uda, to bardzo źle zapisze się w historii Polski. (PAP)

 

autor: Rafał Białkowski

 

rbk/ tgo/

Holandia: Prostytutki chcą wrócić do pracy

0

Prostytutki zamierzają protestować przeciwko wykluczeniu ich profesji z listy zawodów „kontaktowych”, które zostaną przywrócone do pracy w ramach zapowiedzianego przez premiera Marka Ruttego luzowania koronawirusowych obostrzeń w kraju.

Prostytucja w Holandii jest legalna i traktowana przez państwo jako prywatna działalność zarobkowa. Panie lekkich obyczajów płacą podatki, odprowadzają składki na ubezpieczenie społeczne, posiadają również własne organizacje oraz związki zawodowe.

 

Podczas wtorkowej konferencji prasowej Rutte ogłosił luzowanie koronawirusowych obostrzeń w Niderlandach. Od 3 marca do pracy mogą wrócić fryzjerzy, kosmetyczki, instruktorzy nauki jazdy i masażyści, czyli tak zwane zawody „kontaktowe”.

 

„Prostytutki będą musiały jednak jeszcze trochę poczekać” – mówił we wtorek premier. Rutte przekonywał, że w przypadku pań lekkich obyczajów mamy do czynienia ze szczególnym charakterem tego zawodu. „Ludzie są zbyt blisko siebie i to rodzi ryzyko przeniesienia wirusa” – wyjaśnił szef rządu.

 

Jak podał w czwartkowym wydaniu najpopularniejszy dziennik Niderlandów „De Telagraaf”, prostytutki zamierzają 2 marca protestować niedaleko parlamentu w Hadze. Chcą przekonać rząd do zmiany decyzji i wrócić do pracy.

 

Cytowana przez dziennik Moira Mona, przedstawiona jako „prostytutka i aktywistka”, nie kryje oburzenia. „To po prostu śmieszne, że nie mamy takich samych praw, jak inni pracownicy i nie jesteśmy traktowani tak samo, jak inne zawody kontaktowe” – oświadczyła.

 

Dziennik przypomniał, że prostytutki znalazły się w trudnej sytuacji. Od roku nie mogą pracować, ale nie otrzymują również żadnej pomocy finansowej od rządu.

 

Jak wielokrotnie informowały holenderskie media, prostytutki są często zniewolone, gwałcone, zmuszane do aborcji, a nawet przymusowych operacji plastycznych. Zdarza się, że zamiast wypłaty dostają tylko pieniądze na jedzenie.

 

W ubiegłym miesiącu rada miasta Amsterdamu wyraziła poparcie dla planu przeniesienia słynnej Dzielnicy Czerwonych Latarni poza centrum miasta. Burmistrz Femke Halsema chce powstrzymania nadmiernej turystyki seksualnej w Amsterdamie.

 

Podczas posiedzenia rady miasta, które odbyło się w formule online 29 stycznia, powiedziała, że wyniesienie usług seksualnych z centrum przyczyni się do poprawy praw pracowników seksualnych, ograniczenia handlu ludźmi oraz przestępczości, a także zmniejszy poziomu uciążliwość dla mieszkańców.

 

Z Amsterdamu Andrzej Pawluszek (PAP)

 

apa/ mal/

Włochy: W Wenecji wyschła większość kanałów

0

Wenecja, której mieszkańcy przyzwyczaili się do tzw. wysokiej wody, może też zadziwić przeciwnym zjawiskiem – wody tak niskiej, że wyschła tam większość kanałów. Canal Grande odsłonił zaś swoje brzegi.

Przyczyną tego powtarzającego się od czasu do czasu fenomenu jest obecnie wysokie ciśnienie nad Włochami, które przyczynia się także do obniżenia poziomu wody na weneckiej lagunie.

 

W całkowicie wysuszonych kanałach, na dnie których leży warstwa mułu, stoją unieruchomione, przykryte gondole.

 

Ostatnio jednak – także wtedy, kiedy woda jest wysoka – gondolierzy zazwyczaj odkładają wiosła, bo nie ma zagranicznych turystów, ich głównych klientów. Także rodzima turystyka jest na minimalnym poziomie z powodu zakazu podróży między regionami Włoch. Miasto świeciło pustkami w dniach karnawału, zorganizowanego w roku pandemii wirtualnie.

 

Niemożliwy jest na razie transport łodziami, które są głównym środkiem dostawczym do domów i sklepów w historycznym centrum.

 

Bardzo niska woda, pozostająca poniżej poziomu morza, ma utrzymać się też w najbliższych dniach. (PAP)

 

sw/ mars/

NASA testuje łazika Perseverance i przygotowuje się do lotu drona

0

Trwa testowanie łazika Perseverance, który 18 lutego wylądował na powierzchni Marsa. Łazik fotografuje teren dookoła i przesyła zdjęcia na Ziemię. Analizują je specjaliści NASA m.in. po to, by zaplanować pierwszy lot drona Ingenuity, który ma posłużyć do przetestowania lotów w rzadkiej marsjańskiej atmosferze.

Pierwsze dni po lądowaniu to czas na przygotowanie kamer i innych przyrządów do właściwej pracy naukowej. Łazik fotografuje teren dookoła i przesyła zdjęcia na Ziemię, korzystając z pomocy latających po orbicie wokół Marsa sond amerykańskich Mars Odyssey, Mars Reconnaissance Orbiter i europejskiej Trace Gas Orbiter. Takich zdjęć wykonał w ramach misji już około pięć tysięcy.

 

Testowane są różne funkcje – udało się rozłożyć maszt z instrumentami naukowymi i kamerami, zaktualizowano oprogramowanie z używanego podczas lądowania na wersję potrzebną do działania na powierzchni. W ramach kolejnych kroków łazik powinien wykonać testy ramienia robotycznego i jazdę próbną. Generalnie okres testowania łazika ma potrwać do około 30 dni marsjańskich od lądowania.

NASA

W tym czasie zespół misji Mars 2020 będzie też analizował zdjęcia okolic miejsca lądowania, aby zaplanować pierwszy lot drona Ingenuity. To będzie pierwsza duża aktywność w ramach misji. Ingenuity to mały helikopter, który ma posłużyć do sprawdzenia, jak lata się w rzadkiej marsjańskiej atmosferze, oraz czy drony mogą stać się efektywnym narzędziem do eksploracji Marsa.

 

Dla tych testowych lotów łazik ma znaleźć płaski teren w zasięgu 10 dni jazdy od miejsca lądowania (w promieniu około jednego kilometra). Dron jest na razie schowany w dolnej części łazika, zamontowany bokiem. Musi zostać powoli obrócony i umieszczony na powierzchni, a także naładowany przez łazik, zanim zacznie samodzielnie korzystać z paneli słonecznych. Ładowanie rozpoczęło się 21 lutego i będzie przebiegać etapami co kilka dni. Gdy to wszystko będzie gotowe, mały helikopter zostanie umieszczony na powierzchni gruntu. Wszystko będzie odbywać się powoli, z dużą ostrożnością.

NASA

Dron przysłał już pierwsze informacje o swoim stanie, ale NASA nie ustaliła dokładnego harmonogramu dla startów drona. Pierwszy lot raczej nie nastąpi przed upływem 30 dni od lądowania Perseverance. Lotów ma być maksymalnie pięć, każdy potrwa do 90 sekund, z maksymalnym pułapem 3-5 metrów nad gruntem i dystansem kilkuset metrów. Przy czym pierwsza próba będzie krótsza, od 20 do 30 sekund, a wysokość lotu niższa.

 

Właściwa faza działań łazika na powierzchni zacznie po zakończeniu eksperymentalnych lotów dronem. Łazik Perseverance wylądował we wnętrzu sporego krateru Jezero. Ma tam prowadzić badania geologiczne i meteorologiczne oraz poszukiwać śladów potencjalnego dawnego marsjańskiego życia lub miejsc, które kiedyś mogły być zdolne do podtrzymywania istnienia życia. Misja łazika na powierzchni ma potrwać pełen marsjański rok, czyli około 687 dni ziemskich.

 

NASA pokazała 22 lutego film z manewru lądowania nagrany kamerami przyczepionymi do modułu lądowania i do łazika. To pierwszy film wideo z lądowania na innej planecie. Zaprezentowano także pierwsze nagrania z mikrofonów, co również jest nowością w misjach marsjańskich.(PAP)

 

Autor: Krzysztof Czart

 

cza/ agt/

„To wcale nie bolało…”. Królowa Elżbieta II zachęca do szczepień

0

Brytyjska królowa Elżbieta II zachęciła wszystkich do przyjęcia szczepionki przeciw Covid-19, gdy zostanie im zaoferowana, mówiąc, iż procedura wcale nie była bolesna. Zaapelowała do Brytyjczyków, by pomyśleli o innych.

94-letnia Elżbieta oraz jej mąż 99-letni książę Filip zostali zaszczepieni na początku stycznia na zamku w Windsorze.

 

Monarchini, która nigdy nie mówi publicznie o swoich osobistych sprawach zdrowotnych, podkreśliła znacznie programu szczepień podczas rozmowy wideo z osobami koordynującymi kampanię w Anglii, Szkocji, Walii i w Irlandii Północnej. Rozmowa odbyła się we wtorek, ale Pałac Buckingham poinformował o niej dopiero w czwartek późnym wieczorem.

 

Królowa została zapytana o jej doświadczenia związane z zaszczepieniem się. Odpowiedziała z uśmiechem: „Cóż, o ile mogę stwierdzić, że było to całkiem niegroźne. To było bardzo szybkie i dostałam wiele listów od ludzi, którzy byli bardzo zaskoczeni tym, jak łatwo można było się zaszczepić. A sam zastrzyk – w ogóle nie bolał” – powiedziała królowa, dodając, że od tego czasu czuje się „chroniona”.

 

Monarchini powiedziała, że rozumie, iż dla niektórych osób szczepienie się może być „trudnym” doświadczeniem. „Inną rzeczą – jak myślę – jest to, że jest to oczywiście trudne dla ludzi, jeśli nigdy nie podawali się szczepieniom. Ale powinni myśleć raczej o innych ludziach niż o sobie” – wskazała.

 

Wprawdzie Wielka Brytania zdecydowanie przoduje w Europie pod względem szczepień przeciw Covid-19, ale niepokojącym zjawiskiem jest wyraźnie niższy odsetek osób, które decydują się na przyjęcie szczepionki w niektórych grupach społecznych. Dotyczy to zwłaszcza osób wywodzących się z mniejszości etnicznych oraz uboższych mieszkańców dużych miast.

 

Królowa wyraziła uznanie dla tempa, w jakim zostały opracowane i wdrożone do użycia szczepionki, mówiąc: „Myślę, że to niezwykłe, jak szybko cała rzecz została zrobiona i że tak wielu ludzi zostało zaszczepionych”.

 

Do środy włącznie pierwszą dawkę szczepionki przeciw Covid-19 otrzymało w Wielkiej Brytanii 18 mln 691 835 osób, a drugą – 700 718.

 

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

bjn/ mars/

Holandia: Parlament opowiedział się za liberalizacją prawa aborcyjnego. Minister zdrowia zapowiedział, że nie wprowadzi jej w życie

0

Izba niższa holenderskiego parlamentu (Tweede kamer) zdecydowaną większością głosów opowiedziała się w czwartek za liberalizacją obowiązującego prawa aborcyjnego. Wywodzący się z chadeckiej partii CDA minister zdrowia zapowiedział, że nie wprowadzi jej w życie

Aborcja jest dozwolona w Niderlandach do 24 tygodnia ciąży. Decyzje w sprawie jej przeprowadzenia może podjąć kobieta po ukończeniu 16 lat. Jeżeli jest młodsza, potrzebuje zgody rodziców. Ustawa o przerywaniu ciąży stanowi, iż osoba, która zdecydowała się na aborcję, musi odczekać pięć dni zanim dojdzie do zabiegu. Jest to tak zwany okres refleksji. W czwartek wieczorem Tweede kamer większością 119 głosów (na 150), przyjęła propozycję lewicy, by zrezygnować z tego warunku.

 

Wspólny wniosek zielonych (Groen/Links) oraz socjaldemokratów (PvdA) został poparty w głosowaniu przez liberałów premiera Marka Rutte (VVD), współrządzących z nimi socjalliberałów (D66) oraz opozycyjnych populistów z PVV, Partię Socjalistyczną (SP), Forum na Rzecz Demokracji Thierry Baudeta a także Partię na rzecz zwierząt (PvdD).

 

Przeciwko opowiedziały się pozostałe partie koalicji: Apel Chrześcijańsko-Demokratyczny (CDA) oraz konserwatywna chadecja (CU) a także pozostające w opozycji do gabinetu Marka Rutte – protestancka partia SGP oraz reprezentacja mniejszości tureckiej DENK.

 

„Nareszcie! (…) Kobiety naprawdę same będą mogły zdecydować, ile potrzebują czasu na refleksję” – napisała na Twitterze po głosowaniu liderka socjaldemokratów (PvdA) Lilianne Ploumen.

 

Portal NOS przypomina, iż gabinet ministrów, który kończy urzędowanie, sygnalizował już wcześniej, że nie podejmie żadnych kroków zmieniających ustawę aborcyjnej. Powstaje zatem pytanie, jak szybko decyzja izby niższej parlamentu zostanie wprowadzona w życie, tym bardziej, że wywodzący się z chadecji (CDA) wicepremier i minister zdrowia Hugo De Jonge zapowiedział podczas debaty w parlamencie, iż nie wprowadzi tej decyzji w życie.

 

Z Amsterdamu Andrzej Pawluszek (PAP)

 

apa/ mars/