22.1 C
Chicago
poniedziałek, 27 maja, 2024
Strona główna Blog Strona 1410

Hejt na lekarzy promujących szczepienia przeciw COVID-19

0

Dostaje się lekarzom, pielęgniarkom, ratownikom medycznym; jak alarmują w Naczelnej Izbie Lekarskiej, to setki gróźb i ataków słownych; hejt na medyków narasta i trzeba mu przeciwdziałać, zanim dojdzie do tragedii – pisze we wtorek „Gazeta Wyborcza”.

Gazeta podaje, że Naczelna Rada Lekarska „domaga się podjęcia stanowczych działań wobec osób, które atakują lekarzy promujących szczepienia przeciw COVID-19”.

 

„Apel do władz państwowych, w szczególności do Ministerstwa Sprawiedliwości i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, to efekt nasilającej się fali niechęci do proszczepionkowych medyków” – czytamy.

 

Cytowany w „GW” rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej Rafał Hołubicki podkreśla, że „hejt na medyków jest potężny”. „Dostaje im się za to, że w czasie pandemii zamknięte były przychodnie i udzielano teleporad, za to, że wstrzymywane były operacje planowe. A przede wszystkim za to, że popierają szczepienia przeciw COVID-19. Dostaje się lekarzom, pielęgniarkom, ratownikom medycznym” – mówi Hołubicki.(PAP)

 

agzi/ dki/

Czerwiec rozgrzał do czerwoności portale i firmy rekrutacyjne

0

Czerwiec rozgrzał do czerwoności portale i firmy rekrutacyjne. Liczba opublikowanych w internecie ofert pracy była w ubiegłym miesiącu nawet większa niż w 2019 r. – czytamy we wtorkowej „Rzeczpospolitej”.

„Rz” opisała dane agencji zatrudnienia Adecco przygotowane na podstawie analizy 15 największych portali rekrutacyjnych. Wynika z nich, że w czerwcu w polskim internecie rekruterzy i pracodawcy opublikowali prawie 323,3 tys. ofert pracy.

 

„To najwięcej od początku pandemii i aż o 28 proc. więcej niż w czerwcu 2020 r., choć wtedy zniesienie lockdownu wywołało już wyraźne odbicie na rynku pracy” – podkreśla gazeta.

 

Jak zaznacza, „tegoroczny czerwcowy wynik nie tylko był rekordowy w czasie pandemii, ale nawet lepszy niż przed jej wybuchem”. „W ubiegłym miesiącu, gdy bezrobocie zmalało do 6 proc., kandydaci do pracy mieli do wyboru na portalach rekrutacyjnych o ok. 10 proc. więcej ofert niż w czerwcu 2019 r.” – czytamy.(PAP)

 

agzi/ dki/

Powstał plastik, który rozkłada się w świetle i powietrzu

0

Chińscy chemicy opracowali tworzywo, które z pomocą m.in. promieni słonecznych może rozłożyć się nawet w tydzień. Powstają po nim tylko małe nietoksyczne cząsteczki.

Plastik zaśmieca już całą planetę m.in. przez to, że jest bardzo trwały. Dlatego naukowcy usilnie poszukują alternatyw, które będą bezpieczniejsze.

 

Tworzywo opisane właśnie na łamach „Journal of the American Chemical Society (JACS)” bardzo różni się od zwykłego plastiku – rozkłada się w tydzień. Potrzebuje do tego tylko słońca i powietrza, a pozostają po nim jedynie małe nieszkodliwe cząsteczki kwasu bursztynowego.

 

Choć raczej nikt nie będzie potrzebował butelki, czy torby, która rozłoży się po tygodniu od wyprodukowania, to naukowcy tłumaczą, że ich materiał można łatwo połączyć z innymi biodegradowalnymi materiałami, co pozwoli na uzyskanie optymalnego czasu trwałości.

 

Nowe tworzywo może według chińskich badaczy znaleźć zastosowanie nawet w produkcji elementów elektroniki. Odizolowany od światła i powietrza wewnątrz telefonu czy innego urządzenia polimer trwałby przez lata, a zacząłby się rozkładać dopiero na koniec życia gadżetu.

 

Badacze stworzyli swój wynalazek, szukając plastiku, którego kolorem można by sterować za pomocą pH (kwasowości). Miałby działać dzięki temu jako czujnik chemiczny. Okazało się, że w słońcu i na powietrzu, głęboka czerwień tworzywa blednie, a ono samo się rozkłada. Barwa pochodziła bowiem ze struktury chemicznej samego plastiku, a nie dodatkowego barwnika.

 

Badania wskazały, że za rozpad tworzących nowy plastik cząsteczek odpowiadają procesy fotooksydacyjne – utlenianie zachodzące pod wpływem energii słonecznej.

To zupełnie inny mechanizm, niż stosowany w obecnie znanych biodegradowalnych tworzywach, które zwykle poddają się aktywności bakterii.

 

Naukowcy podejrzewają, że podobne reakcje może dać się uzyskać także w innych polimerach, co otworzyłoby drogę do opracowania zestawu różnych tworzyw.

 

Komentując przedstawione przez chiński zespół wyniki, Eugene Chen – chemik z Colorado State University w Fort Collins nazwał nowy polimer „niemal idealnym plastikiem”.

 

„Będziemy nadal badali degradację plastików” – mówi współautor nowego wynalazku Liang Luo.

 

Choć nie ma jeszcze sprecyzowanych planów w tym zakresie, badacz twierdzi, że tworzywo może trafić na rynek w ciągu 5-10 lat.

 

Więcej informacji na stronach:

http://blog.pnas.org/2021/07/degradable-plastic-polymer-breaks-down-in-sunlight-and-air/

https://pubs.acs.org/doi/10.1021/jacs.1c04611

 

Marek Matacz (PAP)

 

mat/ ekr/

Wysyłał narkotyki kurierem; 31-latek trafił do aresztu

Policjanci z wydziału narkotykowego Komendy Stołecznej Policji zatrzymali 31-letniego mieszkańca Olsztyna, podejrzanego o wprowadzanie do obrotu środków odurzających i przesyłanie ich za pomocą firm kurierskich. W wysłanych przez niego paczkach i w jego mieszkaniu zabezpieczono ponad 34 kilogramy zabronionych substancji.

Ponad 34 kilogramy narkotyków i substancji psychotropowych zabezpieczyli policjanci stołecznego Wydziału do Walki z Przestępczością Narkotykową u 31-letniego mieszkańca Olsztyna. Związany ze środowiskiem pseudokibiców mężczyzna odpowie za wprowadzanie do obrotu znacznych ilości środków odurzających. Sąd podjął decyzję o aresztowaniu go na 2 miesiące. 31-latkowi grozi kara do 12 lat pozbawienia wolności.

 

Jak przekazał we wtorek nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik Komendanta Stołecznego Policji, funkcjonariusze Wydziału do Walki z Przestępczością Narkotykową KSP od 2020 roku prowadzą pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Warszawa Mokotów śledztwo dotyczące przekazywania narkotyków za pośrednictwem jednej z firm kurierskich.

 

„Operacyjne ustalenia doprowadziły funkcjonariuszy do 31-letniego mieszkańca Olsztyna, który nadał przesyłkę z zawartością ponad 5,5 kilograma 3CMC, pochodnej mefedronu” – podał nadkom. Marczak.

 

Mężczyzna został zatrzymany w miejscu zamieszkania. Funkcjonariuszy KSP wspierało olsztyńskie Centralne Biuro Śledcze Policji oraz tamtejszy Samodzielny Pododdział Kontrterrorystyczny Policji. „Podczas przeszukania ujawniono kilkanaście pakietów z zawartością zbrylonej substancji i z suszem roślinnym oraz wagi elektroniczne, 390 okrągłych pojemników z białymi tabletkami, sprzęt elektroniczny, taser, jak również broń palną z amunicją. Ponadto funkcjonariusze zabezpieczyli pieniądze w kwocie blisko 30 tysięcy złotych” – dodał rzecznik KSP.

 

Ustalono, że zabezpieczone narkotyki to 18 kg marihuany, ponad 10 kilogramów 3CMC i około pół kilograma kokainy.

 

„Podejrzanemu przedstawiono w Prokuraturze Rejonowej Warszawa Mokotów zarzuty wprowadzania do obrotu znacznych ilości narkotyków i substancji psychotropowych. Sąd na wniosek prokuratora zadecydował o zastosowaniu tymczasowego aresztowania na okres dwóch miesięcy” – podała prok. Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

 

Śledztwo określane jest jako „rozwojowe”. „Nie jest wykluczone, że zatrzymany mężczyzna usłyszy kolejne zarzuty. Podejrzanemu grozi kara do 12 lat pozbawienia wolności” – dodała prok. Skrzyniarz.(PAP)

 

Autorka: Hanna Dobrowolska

 

hd/ jann/

Chiny: Już 8 ofiar zawalenia się hotelu w Suzhou, trwają poszukiwania 9 osób

0

Do ośmiu wzrosła we wtorek liczba ofiar śmiertelnych katastrofy budowlanej w mieście Suzhou na wschodzie Chin, gdzie zawaliła się część hotelu. Ratownicy poszukują pod gruzami jeszcze dziewięciu osób – wynika z informacji przekazywanych przez państwowe media.

Do rana we wtorek z rumowiska wydobyto osiem ciał i sześcioro ocalałych, z czego pięcioro z obrażeniami przewieziono do szpitali. W akcji bierze udział ponad 600 ratowników z całej prowincji Jiangsu – podał dziennik „Global Times”.

 

Część hotelu zawaliła się w poniedziałek po południu. Początkowo informowano o jednej osobie zabitej i 10 zaginionych, ale później okazało się, że w budynku przebywało więcej osób.

 

Trwa dochodzenie, by ustalić przyczynę katastrofy – podała oficjalna agencja prasowa Xinhua, która opublikowała również zdjęcia ratowników przeczesujących rumowisko w poszukiwaniu ocalałych.

 

Zawalony budynek to część budżetowego hotelu Siji Kaiyuan, dysponującego 54 pokojami. Według nieoficjalnych informacji chińskich mediów zawalona część służyła jako miejsce do gry w madżonga. 30-letni budynek miał początkowo trzy piętra, ale w ostatnich latach dobudowano kolejne.

 

Katastrofy budowlane z ofiarami śmiertelnymi zdarzają się w Chinach stosunkowo często. W marcu 2020 roku w mieście Quanzhou na wschodzie kraju zawalił się hotel wykorzystywany jako miejsce kwarantanny w związku z pandemią Covid-19. Zginęło 29 osób, a dochodzenie wykazało poważne nieprawidłowości przy przebudowie i remoncie budynku.

 

Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)

 

anb/ tebe/

Kanada: Wiele ofiar śmiertelnych po zawaleniu się dźwigu w Kelowna

0

Dźwig przymocowany do wieżowca budowanego w mieście Kelowna w Kolumbii Brytyjskiej na południowym zachodzie Kanady zawalił się w poniedziałek, powodując wiele ofiar śmiertelnych – poinformowała lokalna policja.

Kilku pracowników było w pobliżu dźwigu, gdy ten się zawalił – sprecyzował inspektor Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej Adam MacIntos.

 

Nie podał więcej szczegółów na temat ofiar, mówiąc, że „nie wszystkie osoby zostały właściwie zidentyfikowane”. Jedna osoba nie została rozpoznana – dodał MacIntosh.

 

Kilka sąsiednich budynków zostało również uszkodzonych, a „obszar pozostaje niestabilny i niebezpieczny” i został ewakuowany. (PAP)

 

cyk/ tebe/

Czy z kury znoszącej złote jajka zostanie tylko rosół? Realna groźba likwidacji kilkudziesięciu tysięcy miejsc pracy w transporcie

0

Międzynarodowy transport drogowy jest polską branżą, która po 2004 roku odniosła największy sukces na unijnym rynku. Nasi przedsiębiorcy wykonują ponad 1/4 wszystkich transgranicznych przewozów w Europie, zajmując bezapelacyjne pierwsze miejsce wśród wszystkich europejskich przewoźników. Nasza pozycja lidera stała się solą w oku zachodnich polityków mających wpływ na kierunek unijnej polityki. Stąd próby ograniczenia naszej obecności na rynku poprzez inicjatywy legislacyjne o protekcjonistycznym charakterze. Taką inicjatywą wymierzoną w m.in. w polskich przewoźników jest przyjęty w 2020 roku Pakiet Mobilności, którego najdalej idące rozwiązania zaczną obowiązywać już od 2 lutego 2022 roku. I wszystko wskazuje na to, że ich konsekwencje mogą przerwać dotychczasową dobrą passę naszych przedsiębiorców.

„Nasze firmy obsługują zarówno rynek polski, jak i wykonują przewozy pomiędzy innymi krajami europejskimi oraz kabotaż – komentuje Maciej Wroński, prezes związku pracodawców Transport i Logistyka Polska (TLP) zrzeszonego w Konfederacji Lewiatan. – I to właśnie w te ostatnie usługi, stanowiące 37% naszej pracy przewozowej, wymierzone jest ostrze unijnych regulacji. Powodują one zwiększenie naszych kosztów pracy nawet o 100%, czego skutkiem będzie utrata konkurencyjności i związana z tym konieczność ograniczenia świadczenia usług przez polskich przewoźników. Jeżeli utracimy część tego rynku, to należy się liczyć z upadkiem kilku tysięcy firm transportowych oraz z likwidacją kilkudziesięciu tysięcy miejsc pracy dla kierowców i innych pracowników branży”.

 

Regulacje, o których wspomina Prezes TLP to przede wszystkim zmienione w 2018 roku przepisy dyrektywy o pracownikach delegowanych, które zgodnie z postanowieniami Pakietu Mobilności wdrożone zostaną w transporcie drogowym już za pół roku. Wprowadzą one rewolucję w sposobie rozliczania wynagrodzenia, które transportowy pracodawca powinien wypłacać kierowcy za pracę podczas wykonywania przewozów pomiędzy innymi niż Polska państwami (cross-trade) oraz podczas kabotażu. Dzisiaj przewoźnik zobowiązany jest do wypłaty wynagrodzenia minimalnego według stawek obowiązujących w tzw. państwie przyjmującym. Na dodatek może zaliczyć na poczet tego wynagrodzenia część diet i ryczałtów wypłacanych kierowcy jako rekompensatę zwiększonych kosztów utrzymania za granicą.

 

Natomiast zgodnie z nowymi przepisami od 2 lutego 2022 roku wypłata minimalnego wynagrodzenia będzie niewystarczająca. Kierowca podczas objętej delegowaniem pracy w państwie przyjmującym będzie musiał otrzymać wynagrodzenie w takiej samej wysokości w jakiej otrzymuje je miejscowy pracownik zatrudniony na analogicznym stanowisku pracy. Ponadto nie będzie już można zaliczać na poczet zagranicznej pensji wypłacanych na podstawie polskiego prawa diet i ryczałtów za nocleg. Oznacza to, że płace kierowcy trzeba będzie podwyższyć prawie dwukrotnie, pamiętając wciąż o wypłacie ryczałtu za nocleg i minimalnej diety. Na dodatek, znacząco zwiększy się obciążająca zarówno pracodawcę, jak i pracownika kwota składek na ubezpieczenia odprowadzana do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz kwota zaliczek na podatek dochodowy kierowcy.

 

„Nie wyobrażam sobie, abym przy obecnych stawkach rynkowych za wykonywane usługi mógł ponosić wszystkie koszty wynikające z nowych przepisów – mówi Piotr Rutkowski prezes Targor-Truck – dużej polskiej spółki transportowej z Ostrołęki. – Jeżeli podniosę wynagrodzenia do wymaganej wysokości i zapłacę znacznie wyższe składki na ubezpieczenie społeczne, to do każdego przewozu zamiast zarabiać będę musiał dopłacać. Aby tego uniknąć zmuszony będę wycofać się z części obsługiwanego dotychczas rynku i być może zredukować wielkość floty i zatrudnienie”.

 

Podobne opinie podziela prawie każdy przewoźnik wykonujący pracę przewozową w zachodniej Europie. Szczególnie zagrożone wydają się być małe rodzinne firmy, o niskiej zdolności finansowej. Dla nich każda drastyczna zmiana warunków wykonywania przewozów drogowych oznaczać może nie tylko konieczność likwidacji przedsiębiorstwa, ale także brak możliwości spłaty ciążących na nich zobowiązań finansowych – rat kredytów i leasingów, odroczonych płatności za zakupione paliwo etc. A to oznacza poważne kłopoty dla rynku finansowego, branży paliwowej, motoryzacyjnej i innych sektorów polskiej gospodarki. Straci też państwo. Warto wiedzieć, że według szacunków z 2018 roku dokonanych przez PWC i TLP w raporcie „Transport Przyszłości”, każde przejechane 100 km przez jeden zespół pojazdów o dmc 40 ton generuje wpływy budżetowe w wysokości 278 złotych.

 

Drastyczny wzrost kosztów pracy można zredukować poprzez zmiany regulacyjne w polskim prawie. O tym że są one możliwe i stosowane, świadczy przykład klasycznego delegowania pracowników, gdzie polska firma zatrudnia swoich polskich pracowników w państwie, w którym wykonuje usługi – np. realizuje kontrakt budowlany. Odpowiednie przepisy obniżają podstawę wymiaru składki na ubezpieczenia społeczne tak, że pomimo wypłacania dużo wyższych zagranicznych wynagrodzeń w praktyce składki nalicza się od kwoty stanowiącej równowartość średniego wynagrodzenia w polskiej gospodarce. Dziś wynosi ono 5.636,68 złotych. Podobne rozwiązania zastosowano w przepisach o podatku dochodowym dla osób fizycznych. Czyli da się i można.

 

„Doceniamy wcześniejsze zaangażowanie rządu i osobiście ministra infrastruktury pana Andrzeja Adamczyka w walkę o odrzucenie lub rozsądną modyfikację niekorzystnych przepisów Pakietu Mobilności. Niestety przegraliśmy. Pakiet został przyjęty. I dziś powinniśmy zminimalizować jego skutki poprzez korektę polskiego prawa. Inaczej cele nakreślone przez zachodnich polityków zostaną w pełni osiągnięte kosztem polskiej gospodarki narodowej, przewoźników i ich pracowników oraz budżetu państwa – komentuje Maciej Wroński. – Zaniechanie takich działań byłoby dla mnie nie tylko niezrozumiałe, ale i niewybaczalne. To tak, jak poddanie walki przez trenera pomimo dobrej formy zawodnika i szans na zwycięstwo. Czy Polskę na to stać i w czyim byłoby to ostatecznie interesie?” – pyta prezes TLP.

 

Źródło informacji: Konfederacja Lewiatan

 

UWAGA: Za materiał opublikowany przez redakcję PAP MediaRoom odpowiedzialność ponosi jego nadawca, wskazany każdorazowo jako „źródło informacji”.

Japońskie władze deklarują, że do 2030 roku energia słoneczna będzie tańsza niż jądrowa

0

Energia słoneczna do 2030 roku stanie się najtańszym źródłem prądu w Japonii, wyprzedzając energię jądrową, której koszty rosną z powodu zaostrzenia przepisów bezpieczeństwa po katastrofie w Fukushimie – oceniło japońskie ministerstwo gospodarki.

Panel ekspertów z resortu gospodarki, handlu i przemysłu prognozuje, że koszt produkcji energii nuklearnej wzrośnie do 2030 roku o 10 proc. w porównaniu z szacunkami z roku 2015. Energia słoneczna będzie natomiast coraz powszechniejsza i coraz tańsza w związku z rządowymi planami ograniczenia emisji CO2 – ogłoszono w poniedziałek na zebraniu panelu.

 

Premier Japonii Yoshihide Suga ogłosił w ubiegłym roku, że do 2050 roku Japonia osiągnie neutralność pod względem emisji dwutlenku węgla. Komentatorzy oceniali to jako oznakę zmiany w polityce japońskich władz w sprawie ochrony klimatu.

 

W poprzednich szacunkach ministerstwo gospodarki oceniało energię jądrową jako najtańszą, ale według najnowszej prognozy straci ona ten atut z powodu konieczności przestrzegania surowych przepisów wprowadzonych po katastrofie elektrowni w Fukushimie z 2011 roku. W 2015 roku wytworzenie 1kWh energii nuklearnej kosztowało według resortu 10,3 jena, a w 2030 roku koszt ten będzie wynosi 11,5 jena.

 

Koszty wytwarzania energii słonecznej natomiast spadają. W 2015 roku 1kWh energii słonecznej do zastosowań komercyjnych kosztował w granicach 12,7-15,6 jena, a do 2030 roku cena ma spaść do 8-11,5 jena. W przypadku energii słonecznej używanej w domach koszty mają się zmniejszyć z 12,5-16,4 jena do 9,5-14,5 jena – prognozują eksperci.

 

Obniżone zostaną również koszty wytwarzania energii z wiatru i skroplonego gazu ziemnego (LNG), dla których dolna granica przedziału cenowego spadnie odpowiednio z 13,6 jena do 9,5 jena i z 13,4 jena do 10,5 jena. Wzrosnąć ma natomiast koszt produkcji energii z węgla, z 12,9 jena do 13,5-22,5 jena – wynika z szacunków ministerstwa.

 

10 jenów to równowartość niecałych 35 groszy.

 

Resort zaznaczył, że w szacunkach nie uwzględniono kosztów zakupu ziemi pod zakładane elektrownie słoneczne czy wiatrowe. Prognozy mogą ulec zmianie w zależności od procesu wdrażania energii odnawialnych, cen paliw i stopnia wykorzystania elektrowni – dodano.

 

Andrzej Borowiak (PAP)

 

anb/ tebe/

W Berlinie otwarto stałą wystawę poświęconą milionom Niemców wysiedlonych ze wschodu. Są kontrowersje? Sprawdzamy!

0

Po ponad 20 latach przygotowań i kontrowersji w Berlinie otwarto stałą wystawę poświęconą milionom Niemców, którzy w wyniku II wojny światowej musieli opuścić byłe pruskie prowincje wschodnie i tereny osiedlenia w Europie Środkowej, Południowo-Wschodniej i Wschodniej. PAP zwiedziła tę ekspozycję.

Centrum Dokumentacji „Ucieczka. Wypędzenie. Pojednanie” położone jest w samym centrum Berlina. Do Placu Poczdamskiego jest stąd kilkaset metrów. Wychodzących ze stacji metra „Anhalter Banhof” wita widok starannie odnowionego budynku dawnego Domu Niemieckiego, dziś mieszczącego centrum dokumentacji wypędzeń. Po drugiej stronie placu wzrok przyciągają pozostałości zabytkowej fasady Dworca Anhalckiego.

fot. PAP/Marcin Bielecki

To z tego dworca Niemcy wywozili w czasie rządów Hitlera tysiące żydowskich mieszkańców Berlina do obozów koncentracyjnych. Obok ruin fasady rozciąga się zaniedbany teren Placu Askańskiego, miejsca wskazywanego jako możliwa lokalizacja planowanego w Berlinie Miejsca Pamięci i Spotkań, poświęconego polskim ofiarom niemieckiej okupacji w czasie II wojny światowej. Istnieje także projekt postawienia na Placu Askańskim Muzeum Emigracji. Jest tu obecnie eksponowana wystawa, której mottem są słowa pisarki Herty Mueller: „Nie potrafię sobie wyobrazić lepszego miejsca na budowę Muzeum Emigracji niż ruiny portalu Dworca Anhalckiego”.

fot. PAP/Marcin Bielecki

O ile przyszłość Placu Askańskiego jest jeszcze niejasna, o tyle do obejrzenia otwartej pod koniec czerwca wystawy stałej Centrum Dokumentacji „Ucieczka. Wypędzenie. Pojednanie” ustawiają się kolejki. Trudno się dziwić zainteresowaniu ekspozycją, o której dyskutowano i którą planowano ponad 20 lat.

 

O to, czy Niemcy mają prawo oficjalnie upamiętniać swoich wypędzonych rodaków, spierano się nie tylko w RFN, ale także w Polsce. O miejsce pamięci o wypędzonych Niemcach jako pierwsza apelowała Erika Steinbach, kwestionująca uznanie granicy polsko–niemieckiej. Steinbach została jednak ostatecznie odsunięta od prac nad Centrum Dokumentacji „Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie”, które jest wspierane przez fundację o tej samej nazwie, powołaną do życia przez Bundestag w 2008 roku. Steinbach nie została nawet zaproszona na otwarcie placówki, którą kilka dni temu zwiedzała kanclerz Angela Merkel.

fot. PAP/Marcin Bielecki

„To centrum dokumentacji wypełnia lukę w naszej ocenie historii” – mówiła szefowa rządu z okazji otwarcia wystawy stałej Centrum. Podkreśliła, że „niezwykle ważne jest, aby historia wypędzenia Niemców była osadzona w historycznym kontekście przyczyn i skutków, a nie przedstawiana w oderwaniu od kontekstu”.

 

Tę dbałość o kontekst widać na wystawie na każdym kroku. Po wejściu stromymi schodami na pierwsze piętro budynku Fundacji, zwiedzający trafiają na pierwszą część ekspozycji. Temat ucieczki, wypędzenia i przymusowej migracji w XX i XXI wieku pokazany jest tu z perspektywy europejskiej i światowej.

fot. PAP/Marcin Bielecki

Dramaty historii i jednostek ukazane są z jednej strony w tradycyjnie „muzealny” sposób – za pomocą dokumentów, map, wykresów. Najsilniej przemawiają jednak okruchy biografii – czy to uwiecznione w formie osobistych opowieści uchodźców, prezentowanych m.in. na dużych ekranach, dających wrażenie spotkania, osobistej relacji, czy też zachowane w pozornie banalnych przedmiotach. Zestaw naczyń z obozu dla uchodźców, rower, buty, dziecięce rysunki i zabawki najmłodszych uciekinierów, sanie, skrzynie, w których mieścił się cały dobytek uciekających rodzin, w końcu telefon komórkowy współczesnego uchodźcy – historia ucieczek trwa i nikt nie daje gwarancji, że któregoś dnia nie stanie się udziałem kogoś z nas.

 

Pierwsze piętro wystawy można zwiedzać swobodnie, nie ma narzuconego kierunku. Inaczej jest na drugim piętrze, na które prowadzą kręte schody. Część ekspozycji poświęcona 14 milionom Niemców, którzy w wyniku II wojny światowej musieli opuścić byłe pruskie prowincje wschodnie i tereny w Europie Środkowej, Południowo-Wschodniej i Wschodniej, ma ściśle określoną trasę zwiedzania.

fot. PAP/Marcin Bielecki

Zwiedzający najpierw zobaczy egzemplarz „Mein Kampf” Hitlera, który ma przypominać, że to Niemcy wywołali wojnę. Później dowie się, co działo się na terenach okupowanych, m.in. w Polsce. Uświadomi sobie skalę Holokaustu. Zrozumie, że następstwem niemieckich zbrodni był nowy porządek w Europie, a z nim związane jest wysiedlenie kilkunastu milionów Niemców. Dopiero po tym obszernym wstępie dotrze do świadectw niemieckich wypędzonych.

 

W tej części za gablotami na tle ścian rysują się ciemne sylwetki. Możemy je wydobyć z cienia, zobaczyć twarze i wysłuchać historii wypędzonych przy pomocy specjalnych urządzeń-przewodników, które każdy odwiedzający muzeum otrzymuje przy wejściu. Zbliżenie „przewodnika” do symbolu słuchawek umieszczanego przy eksponatach uruchamia opowieść, której wysłuchać można w kilku językach, także po polsku.

 

Niemiecka część wystawy szczególnie mocno gra na emocjach prywatnym wymiarem wysiedleń, okruchami wspomnień i szczegółami codzienności. Solniczka ze Szczecina w kształcie pieska, klucze od mieszkania w Królewcu, torebeczka zrobiona z worka na ziemniaki przez kobietę z Prus Wschodnich dla córeczki, maleńki miś zgubiony przez dziecko w czasie ucieczki, niedokończony haft, nóż kuchenny, z którym wypędzona nie rozstawała się, aby mieć czym się bronić przed gwałcicielami. Przedstawiono też nie zawsze łatwe losy przesiedlonych w powojennych Niemczech.

fot. PAP/Marcin Bielecki

Nie brakuje akcentów polskich – od dokumentacji niemieckich zbrodni w Polsce, przez wspomnienie o przesiedlanych Polakach, po polskie osadnictwo na obecnych ziemiach zachodnich Polski. Szczególnie eksponowany jest plakat z 1946 roku z zaznaczonym na mapie Wrocławiem, wizerunkiem osadnika i napisem: „Nad Odrę. Po ziemię ojców i dobrobyt”. Uwagę przyciąga przerobiony przez wysiedlone ze Wschodu Polki, które wprowadziły się do poniemieckiego mieszkania w Zielonej Górze, portret cesarza Wilhelma II. Nowe lokatorki uznały, że bogato zdobiona rama obrazu zdecydowanie lepiej będzie pasowała do wizerunku błogosławionej Salomei i nim właśnie zastąpiły „kajzera”. Dziś ich dzieło stanowi jeden z popularniejszych eksponatów Centrum Dokumentacji „Ucieczka. Wypędzenie. Pojednanie”.

fot. PAP/Marcin Bielecki

Zwiedzający berlińską wystawę Polak, pan Mariusz, zainteresowany historią II wojny światowej i niemieckimi próbami rozliczenia się z wojennymi zbrodniami, mówi PAP o swoich wrażeniach. „Wcale się nie dziwię, że to miejsce powstawało tak długo i w takich bólach. Bo jeśli chodzi o krzywdę niemieckich uchodźców, to przecież tak naprawdę to Niemcy Niemcom zgotowali taki los – przesiedlenia były konsekwencją wojny wywołanej przez Niemców, ich zbrodni. I ekspozycja choć tę prawdę rozmywa, to jej nie ukrywa. Niemcy znowu mogą ogłosić, że są mistrzami autoterapii” – ocenił.

 

Wstęp na wystawę jest bezpłatny. Ze względu na ograniczenia związane z pandemią liczba zwiedzających jest ograniczona, a czas zwiedzania wynosi maksymalnie dwie godziny. Bilety można rezerwować na stronie buchungen.flucht-vertreibung-versoehnung.de.

 

Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)

 

bml/ akl/

W Dubaju otworzono najgłębszy na świecie basen do nurkowania

0

W Dubaju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich otworzono najgłębszy na świecie 60-metrowy basen do nurkowania, gdzie głęboko pod wodą można grać w szachy, piłkarzyki i inne gry, a także odkrywać opuszczone, zatopione miasto – informują w poniedziałek lokalne media.

Kierując się światłem i nastrojową muzyką, nurkowie mogą zwiedzać przestrzeń wypełnioną 14,6 mln litrów wody, co odpowiada pojemności sześciu basenów olimpijskich.

 

Godzinne nurkowanie ma kosztować od ok. 500 do 1500 złotych w zależności od wymaganego sprzętu, bowiem odwiedzający mogą ćwiczyć nurkowanie z powietrzem oraz freediving, gdzie nurkowie wstrzymują oddech. Na razie atrakcja otwarta jest jedynie dla zaproszonych gości, jednak pod koniec lipca ma zacząć przyjmować rezerwacje od wszystkich chętnych.

Basen, wyposażony w ponad 50 kamer – w celach rozrywkowych i bezpieczeństwa – został zweryfikowany przez Księgę Rekordów Guinnessa, która potwierdziła, że jest „o 15 metrów głębszy niż jakikolwiek inny” – podała agencja AFP.

 

Obiekt, w którym mieści się basen, przypomina muszlę ostrygi, co jest nawiązaniem do historycznego dziedzictwa poławiaczy pereł w Emiratach. Jest także największym podwodnym studiem filmowym w regionie.

Położony na wybrzeżu Zatoki Perskiej i otoczony pustynią Dubaj słynie z ekstrawaganckich i rekordowych atrakcji, takich jak zaśnieżony kryty stok narciarski, duże parki wodne i najwyższy budynek na świecie, Burdż Chalifa.

 

Z Dubaju Joanna Baczała (PAP)

 

fot. @DXBMediaOffice on Twitter

Tokio: Najstarsi i najmłodsi uczestnicy igrzysk

0

Andrew Hoy, 62-letni Australijczyk, który wystartuje we wszechstronnym konkursie konia wierzchowego, będzie najstarszym uczestnikiem igrzysk w Tokio. Od najmłodszych zawodniczek – Japonki Kokony Hiraki i Syryjki Hend Zazy jest starszy o pół wieku.

Igrzyska w Tokio będą dla Australijczyka ósmym olimpijskim startem. Na drugim biegunie, najmłodszych olimpijczyków są, jak podał portal today.com, 12-latki: Syryjka Hend Zaza, która wystąpi w rywalizacji tenisistek stołowych oraz japońska skateboardzistka Kokona Hiraki (13. urodziny będzie obchodzić w sierpniu, ale po zakończeniu olimpiady).

 

Niewiele starsza od obydwu jest inna przedstawicielka debiutującego na igrzyskach skateboardingu – Sky Brown, która właśnie skończyła 13 lat. Urodzona w Japonii będzie reprezentować Wielką Brytanię i stanie się najmłodszą w historii olimpijką z tego kraju. Jeździec Hoy zadebiutował w igrzyskach w 1984 roku w Los Angeles. Ma w dorobku trzy złote medale w konkursie drużynowym WKKW (Barcelona 1992, Atlanta 1992 i Sydney 2000). W Australii, przed własną publicznością, wywalczył również srebro indywidualnie.

 

Tyle samo do olimpijskiego +licznika+ startów będzie mogła dopisać w Tokio gimnastyczka z Uzbekistanu Oksana Czusowitina, która w czerwcu obchodziła 46-urodziny. Zostanie najstarszą olimpijką w historii tej dyscypliny, w której średnia wieku startujących jest niższa niż 20 lat.

 

Czusowitina już w Rio de Janeiro w 2016 r. zapisała się na kartach historii jako najstarsza gimnastyczka, a teraz +wyśrubuje+ rekord. W dorobku ma dwa medale – złoto zdobyte z drużyną Wspólnoty Niepodległych Państw w wieloboju w 1992 r. w Barcelonie i srebro w skoku z Pekinu (2008). Po igrzyskach w Tokio zakończy karierę i chce się poświęcić szkoleniu dzieci i młodzieży w Uzbekistanie. Przez siedem lat reprezentowała Niemcy (przeniosła się tam w związku z poważną chorobą syna), a od 2013 roku ponownie startuje dla Uzbekistanu. (PAP)

 

olga/ co/

Tenisistka Naomi Osaka będzie miała własną linię lalek Barbie

0

Wiceliderka światowego rankingu tenisistek, czterokrotna zwyciężczyni turniejów wielkoszlemowych Naomi Osaka będzie miała własną linię lalek Barbie. Firma chce w ten sposób kontynuować trend zróżnicowania swoich zabawek, chce by były wzorami do naśladowania i wykonywały różne profesje.

23-letnia Japonka wielokrotnie wykorzystywała swoją pozycję i popularność, by zwracać uwagę na ważne tematy. Poruszała kwestie przemocy policyjnej, rasizmu, a także depresji w sporcie.

 

„To dla mnie wielki zaszczyt być częścią takiego projektu i przypominać dziewczynkom, że mają moc, by zmieniać świat. Chcę, aby młode dziewczyny na całym świecie czuły, że mają prawo marzyć” – skomentowała Osaka, która przygotowuje się do turnieju olimpijskiego.

 

Lalka stylizowana na Osakę ma na sobie strój sportowy oraz rakietę tenisową.

 

Mieszkająca na co dzień w USA zawodniczka nie uczestniczyła w zakończonym w niedzielę Wimbledonie, trzecim tegorocznym turnieju wielkoszlemowym. Publicznie nie pojawia się na kortach od 31 maja, kiedy wycofała się z French Open, sugerując, że cierpi na depresję.

 

Przed paryskim turniejem poinformowała, że nie będzie uczestniczyć w konferencjach prasowych, bo chce w ten sposób zwrócić uwagę na problemy związane ze zdrowiem psychicznym. Za opuszczenie pomeczowego spotkania z dziennikarzami nałożono na nią karę w wysokości 15 tysięcy dolarów. (PAP)

 

mar/ co/

Tokio – herosi nowożytnych igrzysk (odc.1)

0

Igrzyska olimpijskie to wielkie święto całego świata, ludzi, ale przede wszystkim samych sportowców. Zwłaszcza tych najlepszych, których oklaskują tysiące, podziwiają miliony, a wspominają całe pokolenia.

Magia igrzysk ery nowożytnej jest postrzegana przez pryzmat znakomitych zawodników-bohaterów i ich wyczynów. Do legendy przeszedł „księżycowy skok” w dal Boba Beamona z igrzysk w Meksyku w 1968 roku (patrz foto), do dziś wspominane są występy pływaka Marka Spitza w 1972 roku w Monachium, kiedy Amerykanin zdobył siedem złotych medali.

 

Najmłodsze wspomnienia dotyczą jego rodaka Michaela Phelpsa, który w 2008 roku w Pekinie wyśrubował ten rekord do ośmiu, cztery lata później w Londynie został najlepszym zawodnikiem wszech czasów z dorobkiem 18 złotych medali, a w 2016 roku poprawił to osiągnięcie do 23, a 28 łącznie.

 

Właśnie takie wyczyny tworzą niezwykłą aurę towarzyszącą każdym igrzyskom.

 

Idea twórcy nowożytnych igrzysk barona Pierre’a de Coubertaina o rywalizacji wyłącznie sportowców-amatorów nie przetrwała do dziś. Mimo wszystko nadal ważne jest jednak hasło: niech wygra najlepszy. Ten zaś, komu zawieszano na szyi złoty medal, stawał się sportowym herosem.

 

Pierwsze gwiazdy sportowe pojawiły się wraz z pierwszymi igrzyskami doby nowożytnej w Atenach w 1896 roku. Do historii olimpizmu przeszedł Amerykanin James Connolly, który został pierwszym mistrzem olimpijskim czasów współczesnych. Ta historyczna chwila miała miejsce 6 kwietnia 1896 roku, kilkanaście wieków po tym, jak laur olimpijski przyozdobił skronie ostatniego antycznego herosa sportu.

 

Ateńska olimpiada miała wówczas jednak inną gwiazdę. Był nim reprezentant gospodarzy Spiridon Louis, który wygrał najważniejszą konkurencję, jaką dla Greków był bieg maratoński. Jego finisz na Stadionie Panatenajskim obserwowało 100 tysięcy widzów; dla nich Louis został bohaterem narodowym.

 

Kolejne igrzyska przynosiły większą liczbę startujących i, co za tym idzie, coraz więcej gwiazd błyszczących na olimpijskim firmamencie. W 1900 roku w Paryżu znakomicie zaprezentował się Amerykanin Alvin Kraenzlein, który był najlepszy w biegu na 60 m, 110 m i 200 m przez płotki, a także w skoku w dal. Czterokrotnie triumfował w ciągu trzech dni.

 

W Paryżu na tytuł mistrzyni olimpijskiej zasłużyła również brytyjska tenisistka Charlotte Cooper, która wygrała grę pojedynczą i mieszaną.

 

W kolejnych igrzyskach objawiła się gwiazda amerykańskiego lekkoatlety Martina Sheridana. Mający korzenie irlandzkie w latach 1904-1911 był niepokonany na świecie. Zdobył w sumie pięć złotych medali olimpijskich, w tym cztery w rzucie dyskiem: w St. Louis w 1904 roku, w tzw. igrzyskach międzyolimpijskich w 1906 roku oraz dwa złote w Londynie w 1908 roku (tu rywalizowano też w rzucie dyskiem w stylu klasycznym). Piąty złoty medal wywalczył w 1906 roku w pchnięciu kulą.

 

Sheridan zmarł w wieku zaledwie 37 lat na zapalenie płuc, 10 lat po swoim ostatnim triumfie olimpijskim.

 

W St. Louis swoją renomę ugruntował z kolei kubański szermierz Ramon Fonst. Sportowiec ten zdobył w szpadzie i florecie w sumie pięć medali olimpijskich, w tym cztery złote. Pierwszy tytuł mistrzowski zapewnił sobie w Paryżu w 1900 roku; cztery lata później dołożył jeszcze trzy złota, w tym dwa zdobyte indywidualnie. Na początku XX wieku był najbardziej utytułowanym szermierzem świata.(PAP)

 

mar/ cegl/ pp/

Kraków: Dzwon Zygmunt ma urodziny, na jego bicie odpowiedzą wszystkie dzwony w mieście

0

Mija dokładnie 500 lat, odkąd krakowianie po raz pierwszy usłyszeli głos dzwonu Zygmunt. We wtorek wyjątkowo będzie bił dwukrotnie: o 17.15 i 21.00. Wieczorem odpowiedzą mu wszystkie dzwony w mieście.

Dzwon, ufundowany przez króla Zygmunta Starego to dzieło ludwisarza z Norymbergi – Hansa Behama. Na wieży Katedry na Wawelu dzwon umieszczono 9 lipca 1521 roku, a kilka dni później – 13 lipca w dniu św. Małgorzaty rozkołysano go po raz pierwszy.

 

W 500. rocznicę tego wydarzenia jego dźwięk będzie w Krakowie słyszany dwukrotnie: o 17.15 przed mszą św., której przewodniczyć będzie dziekan kapituły Wawelskiej ks. prof. Jacek Urban oraz o 21.00. „Wtedy odpowiedzą mu wszystkie dzwony w Krakowie” – poinformował rzecznik krakowskiej kurii ks. Łukasz Michalczewski.

 

Długość dzwonienia „Zygmunta” jest określona „ordynacją” Krakowskiej Kapituły Katedralnej z 1888 roku i wynosi osiem minut. We wtorek pierwsze dzwonienie będzie normalne, drugie znacznie krótsze – trzyminutowe, by odpowiedziały mu inne dzwony.

 

„To rzecz wyjątkowa, bo Zygmunt od pół tysiąca lat nieprzerwanie oznajmia Polakom radosne i smutne chwile, jest świadkiem tego, co wydarzyło się od 1521 roku. Niewiele jest na świecie tak spektakularnych rocznic, tradycji wciąż żywych, trwających niezmiennie. Dzwon nadal pełni funkcję, dla której został wykonany” – mówił PAP Marcin Biborski, jeden z wawelskich dzwonników i autor wspomnień „Dzwoniąc Zygmuntem”. „Król Zygmunt Stary chciał, by Zygmunt był symbolem wielkości Rzeczpospolitej, ale też, by jednoczył Polaków w momentach dobrych i złych” – dodał.

 

Dla zapewnienia prawidłowego wychylenia „Zygmunta” potrzebna jest równoczesna praca dwunastu dzwonników, którzy ciągną za liny.

 

Przez wieki „Zygmunt” był symbolem potęgi Polski Jagiellonów. Król kazał go odlać, aby dać dowód wielkiego przywiązania do religii katolickiej. Na kielichu dzwonu umieszczono napis w języku łacińskim: „Bogu najlepszemu i największemu i dziewicy Bogurodzicy, Świętym patronom swoim Wielki Zygmunt król Polski dzwon ten wielkością godny umysłu oraz czynów swoich kazał wykonać w roku 1520”. Są tam także dwie plakiety, przedstawiające św. Stanisława – patrona Polski, i św. Zygmunta – patrona króla.

 

Zygmunt waży prawie 13 ton, a jego całkowita wysokość – z jarzmem i sercem – to 450 cm. Jego bicie usłyszeć można aż do 30 km. Dzwon odzywa się podczas świąt liturgicznych i w najważniejszych dla polskiego narodu chwilach. Przy specjalnych okazjach bije dłużej. Najdłużej, bo przez ponad godzinę jego głos niósł się nad miastem podczas pogrzebu marszałka Józefa Piłsudskiego w 1935 r.

 

Dzwon zamilkł podczas świąt Bożego Narodzenia w 2000 r., bo pękło jego serce. Po odlaniu i wykuciu nowego ponownie zabrzmiał w Wielką Sobotę 2001 r. (PAP)

 

autor: Małgorzata Wosion

 

wos/ dki/

Co czeka dzieci w wrześniu? Minister Czarnek odpowiada niejednoznacznie

0

Najbardziej prawdopodobny jest powrót do szkół w systemie stacjonarnym – powiedział we wtorek minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Jednocześnie zaznaczył, że przygotowywane są również inne scenariusze na wypadek nadejścia silnej czwartej fali pandemii.

Minister edukacji w Programie I Polskiego Radia przyznał, że w przypadku nadejścia czwartej fali pandemii, która byłaby tak silna jak trzecia, możliwe jest wprowadzenie nauczania hybrydowego lub zdalnego.

 

„Przygotowujemy każdy możliwy scenariusz. W tym momencie najbardziej prawdopodobny jest oczywiście powrót do szkół w systemie stacjonarnym” – powiedział Czarnek.

 

Jednocześnie zaznaczył, że jeżeli byłoby zagrożenie ze strony koronawirusa, wówczas możliwe jest także nauczanie hybrydowe. Rozważane jest również to, by „dzieci, które będą zaszczepione, nie były liczone do tej 50-procentowej puli obecnych w szkole”.(PAP)

 

autorka: Olga Zakolska

 

ozk/ krap/

Texas: Demokraci uciekli ze specjalnej sesji legislacyjnej… Do Waszyngtonu. Znów chcą zablokować teksańską ustawę wyborczą

0

W czwartek rozpoczęła się sesja specjalna na Kapitolu w Teksasie. Gubernator Greg Abbot zwołał 30-dniową, dodatkową sesję po tym, jak demokratycznie reprezentanci złamali kworum i opuścili salę obrad w ostatnich godzinach majowej sesji zwykłej, aby zablokować istotne ustawy. Tym razem zrobili to samo – opuścili nie tylko salę obrad, ale sam stan! Uciekli do Waszyngtonu…

Główną częścią specjalnej sesji legislacyjnej, zwołanej przez gubernatora Abbota, jest kontrowersyjna ustawa wyborcza, której tak bardzo nie chcą rozpatrywać demokratyczni prawodawcy. Zakłada ona, m. in. zakaz całodobowych lokali wyborczych, zakaz głosowania drive-thru oraz zakaz spamowania sprzynek pocztowych wyborców emailami z aplikacją do głosowania, przez urzędników.

W poniedziałek po południu, demokratyczni prawodawcy z Teksasu, zamiast rozpatrzyć ustawę i oddać głosy, zapakowali się do samolotów na lotnisku w Austin i polecieli do Waszyngtonu. To pierwsza taka sytuacja – kiedy prawodawcy opuścili stan, łamiąc kworum – od 2003 roku. Może to oznaczać, że będą musieli koczować poza granicami stanu tygodniami, a nawet miesiącami. Abbot może zwoływać kolejne 30-dniowe sesje specjalne – aż do skutku.

„Demokraci muszą odłożyć partyjne gry polityczne i wrócić do pracy, do której zostali wybrani. Nie można odmawiać wyborcom tak ważnych rozstrzygnięć tylko dlatego, że wybrany przedstawiciel odmówił stawienia się do pracy” – powiedział Abbott w oświadczeniu.

Przewodniczący Izby Reprezentantów – Dade Phelan – powiedział w oświadczeniu, że Izba wykorzysta „wszelkie dostępne zasoby”, aby przywrócić kworum w sali obrad. W 2003 roku do przywrócenia kworum na sali obrad została wykorzystana policja stanowa, która miała wyśledzić i doprowadzić demokratycznych prawodawców do Kapitolu, aby wykonali swoje obowiązki wobec stanu.

„Zegar sesji specjalnej tyka” – powiedział Phelan.

Red. JŁ

Teksańska policja już po reformie. Gubernator Greg Abbot podpisał ustawę

0

Gubernator Greg Abbott podpisał w poniedziałek kilka ustaw, w tym tę, która reformuje teksańską policję. Ustawa została dobrze przyjęta i zaakceptowana przez, m. in. stowarzyszenia policyjne.

Ustawa HB 3712 podnosi standardy szkoleniowe i tworzy modelowy program nauczania dla funkcjonariuszy, szkolących rekrutów. Zakazuje również duszenia, krępowania tętnic szyjnych i karku. Ponadto wymaga ujawnienia dokumentów o przeszłości policjantów, jeżeli starają się o zatrudnienie w, innym niż dotychczas, departamencie na terenie stanu.

Mike Mata – prezes Stowarzyszenia Policji w Dallas – opowiedział o przypadkach funkcjonariuszy, którzy uprzednio wykorzystywali lukę, o której była mowa wyżej. To tzw. „Gypsy Officers”. To funkcjonariusz, który narobił sobie kłopotów w jednym wydziale, a następnie – przed rozwiązaniem stosunku pracy lub rozmową dyscyplinarną – udaje się do innego wydziału, aby podjąć tam pracę. Teraz działy rekrutacji wydziałów będą musiały udać się do jednostek macierzystych funkcjonariusza, w celu prześwietlenia jego zawodowej przeszłości.

Red. JŁ

Kamala Harris odwiedziła Detroit w ramach trasy „We Can Do This”

0

Dzisiaj odbyła się wizyta wiceprezydent Kamali Harris w Detroit. Przyjazd do Michigan jest częścią jej trasy – „We Can Do This” – w której Harris w głównej mierze promuje szczepionki przeciw COVID-19.

Popyt na szczepionki w całym USA zaczął spadać. Coraz mniej ludzi chce się jeszcze zaszczepić przeciw COVID-19. Urzędnicy do spraw zdrowia twierdzą, że nie można spoczywać na laurach w temacie szczepień, a im większa wyszczepialność społeczeństwa, tym rzekomo większa szansa na uniknięcie wzrostu zakażeń koronawirusem w przyszłości.

Kamala Harris wylądowała na Detroit Metro Airport o 12:40. Stamtąd udała się na konferencję do TCF Center w Detroit. W czasie konferencji została omówiona kwestia praw wyborczych, kiedy Harris powiedziała: „Walka o prawo do głosowania jest równie amerykańskie, co szarlotka… Walka fundamenty naszej demokracji”. Centrum kongresowe, które Harris odwiedziła w poniedziałek, to to samo miejsce, w którym osiem miesięcy temu wybuchł skandal wokół ważności głosowania w Detroit w wyborach prezydenckich w 2020 roku.

„Wciąż jest wielu ludzi, którzy nie są jeszcze zaszczepieni, a to z pewnością jest prawdą tutaj, w Detroit” – powiedziała Harris.

Wiceprezydent mówiła, że zaszczepienie się przeciwko COVID-19 jest przejawem miłości do bliźniego. Jak powiedziała – tym bliźnim może być każdy, sąsiad, krewny, czy mężczyzna siedzący przy drodze.

Administracja planuje wspierać inicjatywy zmierzające od drzwi do drzwi ze szczepionkami, aby „dostarczyć zastrzyk bezpośrednio do ludzi” – powiedziała Harris.

Red. JŁ

Los Angeles: Biały Dom sfinansował grupę zadaniową do przeciwdziałania handlowi bronią

0

Biały Dom ogłosił w poniedziałek, że Departament Sprawiedliwości USA zorganizował w Los Angeles specjalną grupę zadaniową, która będzie miała za zadanie zapobieganie przemytowi oraz nielegalnemu handlowi bronią w LA.

Los Angeles jest jednym z miast, w którym liczba strzelanin gwałtownie wzrosła podczas pandemii COVID-19. Według stanu na 22 czerwca, liczba ofiar strzelanin w 2021 r. wzrosła o 50% w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. W pierwszym kwartale b.r. był to wzrost aż o 70%.

W tym czasie od początku roku w Los Angeles zastrzelono w sumie 651 osób, w porównaniu do 434 w zeszłym roku, a miasto było średnio około 27 ofiar strzelanin tygodniowo – jak powiedział szef policji Los Angeles, Michel Moore.

Red. JŁ

Prezydent Duda: Tak było rok temu. Jeszcze raz dziękuję za wsparcie i głosy wszystkim Państwu

0

Działamy dalej, bo wiele jest jeszcze do zrobienia i wyzwania wielkie – podkreślił prezydent Andrzej Duda rok po reelekcji. Podziękował też za wsparcie i głosy w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich.

 

Andrzej Duda w poniedziałek, chwilę przed północą, zamieścił na Twitterze wideo z ujęciami z kampanii i wieczoru wyborczego.

 

„Tak było rok temu. Jeszcze raz dziękuję za wsparcie i głosy wszystkim Państwu, którzy byliście z nami. Działamy dalej, bo wiele jest jeszcze do zrobienia i wyzwania wielkie. Niech żyje Polska!” – napisał prezydent.

12 lipca minął rok od drugiej tury wyborów prezydenckich, w której ubiegający się o reelekcję Andrzej Duda wygrał z prezydentem Warszawy, wiceprzewodniczącym PO Rafałem Trzaskowskim. Duda uzyskał 51,03 proc. głosów, a Trzaskowski – 48,97 proc. Frekwencja wyborcza w drugiej turze głosowania wyniosła 68,18 proc.(PAP)

 

Autorka: Agnieszka Ziemska

 

agzi/ zm/

Rosjanom „wypadł czołg”. Zdjęcia „zgubionej” maszyny obiegły internet

0

Źle umocowany podczas transportu czołg upadł na drogę na Sachalinie na rosyjskim Dalekim Wschodzie. Zdjęcia „zgubionego” na trasie przez wojskowych czołgu, przewróconego gąsienicami do góry, obiegły w poniedziałek internet.

 

Policja drogowa potwierdziła, że wojskowym „wypadł czołg„, który „leży na drodze”, i poinformowała, że podczas upadku maszyny nikt nie został poszkodowany.

 

Przy upadku pojazd przewrócił się i upadł tak, że wieżyczka czołgu leży na ziemi, lufa opiera się o asfalt, a dno pojazdu wraz z gąsienicami znalazło się na górze.

Wielu kierowców przejeżdżających obok aut nie mogło się oprzeć chęci sfotografowania czołgu, porzuconego samotnie na trasie wjazdowej do miasta Jużnosachalińsk – głównego ośrodka regionu.

 

Czołg leży bezradnie i nie może wstać, jak wielu z nas w poniedziałek rano” – skomentował incydent niezależny portal Meduza. (PAP)

 

awl/ kib/

Pfizer odbędzie rozmowy z przedstawicielami administracji Bidena ws. trzeciej dawki szczepionki

Przedstawiciele Pfizera mają odbyć rozmowy z członkami zespołu ds. pandemii w Białym Domu na temat ewentualnej trzeciej dawki szczepionki przeciwko Covid-19. Tłem spotkania są kontrowersje nt. zapowiedzi koncernu, że będzie ubiegać się o zatwierdzenie dodatkowej dawki.

 

Według „Washington Post” na spotkanie zaproszeni zostali m.in. główny doradca medyczny Białego Domu dr Anthony Fauci, szefowa Centrów Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) Rochelle Walensky i naczelny lekarz kraju Vivek Murthy. Przedstawiciele Pfizera mieli już wcześniej odbyć podobne rozmowy z urzędnikami z UE.

 

Firma wystosowała zaproszenie po kontrowersjach z czwartku. Pfizer zapowiedział wówczas, że w sierpniu złoży wniosek do Agencji Żywności i Leków (FDA) o dopuszczenie trzeciej dawki swojej szczepionki w trybie ratunkowym. Farmaceutyczny gigant powołał się na dane z Izraela, mające świadczyć o zanikaniu przeciwciał u zaszczepionych – zwłaszcza osób starszych – 6-12 miesięcy po drugiej dawce. Pfizer nie przedstawił jednak publicznie szczegółowych danych, choć zapowiedział, że zaprezentuje je FDA.

 

Zaledwie kilka godzin później CDC i resort zdrowia wystosowały wspólny komunikat, mówiący, że „W pełni zaszczepieni Amerykanie nie potrzebują dawki przypominającej w tym czasie”. W niedzielę komunikat ten poparł dr Fauci, który zwrócił uwagę, że dotychczasowe badania sugerowały, że dwie dawki szczepionki oferują długotrwałą odporność na koronawirusa.

 

Koncern skrytykowali też w poniedziałek czołowi przedstawiciele Światowej Organizacji Zdrowia, którzy apelowali, by rządy nie zamawiały dodatkowych dawek szczepionek w czasie, gdy biedniejsze kraje wciąż czekają na dostawy, by zaszczepić swoich obywateli.

 

„Będziemy patrzeć na to z gniewem, będziemy patrzeć na to ze wstydem” – powiedział szef WHO ds. sytuacji kryzysowych Mike Ryan.

 

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

 

osk/ kib/

Rapper zastrzelony tuż po wyjściu z więzienia. W jego ciele znaleziono ponad 60 kul

0

31-letni mężczyzna został zastrzelony tuż po opuszczeniu więzienia powiatu Cook. W jego ciele znaleziono 64 kule. Do ataku na chicagowskiego rappera znanego jako KTS Dre doszło w sobotę wieczorem.

 

KTS Dre (KTS jest skrótem od „Kill To Survive” – zabij, aby przeżyć) nazywał się faktycznie Londre Sylvester. Został aresztowany 27 kwietnia 2020 roku pod zarzutem posiadania broni i stawiania oporu policji. Sędzia ustalił kaucję w wysokości 50 tys. dolarów, ale wystarczyła wpłata 5 tys., aby raper mógł opuścić w sobotę więzienie, poddany dozorowi elektronicznemu.

 

„Chicago Tribune” podała, że w pobliżu zakładu karnego Cook wpadł w pułapkę. Kiedy szedł w towarzystwie 60-letniej kobiety, zaczęli do niego strzelać z różnych pojazdów niezidentyfikowani sprawcy. Dosięgnęły go 64 kule. O godz. 21:25 miejscowego czasu w szpitalu Mount Sinai stwierdzono zgon rapera. Kobieta doznała obrażeń, ale jest w dobrym stanie.

 

Jak podaje Fox News przemoc z użyciem broni palnej ogarnęła w weekend różne dzielnice miasta. Od piątku od godz. 18:00 do północy w niedzielę Departament Policji Chicagowskiej odnotował 33 strzelanin. Łącznie rany odniosło ok. 40 osób. 11 zostało zabitych.

 

Lokalna telewizja WLS-TV poinformowała na swej stronie internetowej m.in., że w wyniku podwójnej strzelaniny w piątek zmarł na miejscu 47-letni Shawn Young, trafiony w głowę. Z kolei 34-letni mężczyzna, postrzelony w rękę i ramię, został przewieziony do Christ Medical Center w stanie krytycznym. W oddzielnej strzelaninie 39-letni mężczyzna spacerujący po chodniku został śmiertelnie postrzelony w klatkę piersiową.

 

W sobotę po południu napastnicy strzelający z samochodu zabili 33-letniego i 20-letniego mężczyznę.

 

Jak wynika ze statystyk podanych przez dziennik „Chicago Sun-Times” w ostatnich 12 miesiącach w mieście zostały zabite 773 osoby.

 

Stacja NBC powiadomiła, że w poniedziałek szef policji chicagowskiej David Brown znalazł się wśród przywódców władz miejskich i organów ścigania z całych Stanów Zjednoczonych, którzy spotkali się z prezydentem Joe Bidenem. Przedmiotem debaty były wysiłki zmierzające do ograniczenia przestępczości.

 

Z kolei CNN wskazała, że w Ameryce w weekend odnotowano 369 strzelanin, w których zginęło 125 osób.

 

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)

 

ad/ zm/

Niemcy: Na kilka dni przed otwarciem zawalił się dach wyremontowanej pływalni

0

Dach remontowanej niedawno hali pływackiej w miejscowości Schwedt na wschodzie Niemiec całkowicie się zawalił zaledwie kilka dni przed planowanym ponownym otwarciem – poinformowała policja. „Gdyby to się stało w czwartek, byłyby ofiary śmiertelne” – podkreślono.

Dach spadł na obszar o wymiarach 50 na 70 metrów, a szkody sięgają milionów euro – powiedział rzecznik policji.

 

Nikt nie odniósł obrażeń. Z powodu prac remontowych „Akwarium” w Schwedt jest obecnie zamknięte – informuje dziennik „Bild”.

 

Do katastrofy budowlanej doszło w niedzielę, na cztery dni przed planowanym ponownym otwarciem obiektu. „I tak mieliśmy szczęście, gdyby to się stało w czwartek, byłyby ofiary śmiertelne” – podkreślił policyjny rzecznik.

 

Na szczęście w momencie zawalenia nie prowadzono żadnych prac budowlanych. Według raportu policji na miejscu zdarzenia były tylko dwie osoby, które pracują w gastronomii przy basenie; nic im się nie stało.

 

Jak informuje rzecznik policji, remont dotyczył basenu, a nie dachu.

 

Przyczyna zawalenia nie jest jeszcze znana, w poniedziałek rozpoczęło się w tej sprawie dochodzenie.

 

Schwedt to 50-tysięczne miasto w Brandenburgii w pobliżu granicy z Polską. Jest ono popularnym punktem weekendowych wypadów zakupowych dla mieszkańców Szczecina i okolic. W pobliżu Schwedt mieszka też wiele polskich rodzin, które zdecydowały się na kupienie domów w tej okolicy ze względu na ceny niższe niż w Szczecinie.

 

Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)

 

bml/ akl/

Nepotyzm w PiS: Sasin mówi, że sprawa „sukcesywnie się porządkuje”

0

Jesteśmy zdeterminowani, by zamknąć sprawę nepotyzmu politycznego, to nam szkodzi – mówił w poniedziałek wicepremier Jacek Sasin. Poinformował, że politycy PiS będą proszeni o złożenie oświadczeń o członkach najbliższej rodziny, którzy pracują w państwowych spółkach.

Na początku lipca na kongresie PiS delegaci przyjęli uchwałę zakazującą współmałżonkom, dzieciom, rodzeństwu oraz rodzicom posłów i senatorów PiS zasiadania w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa. Zakaz dotyczy też zatrudniania w spółkach SP członków najbliższej rodziny posłów i senatorów PiS. W uchwale zaznaczono, że zakazy nie obejmują osób, które zostały „zatrudnione/pracują w strukturach spółek Skarbu Państwa ze względu na swoje kompetencje, doświadczenie zawodowe i jednocześnie doszło do nadzwyczajnej sytuacji życiowej”.

 

W Polsat News Sasin stwierdził, że sprawa nepotyzmu „sukcesywnie się porządkuje”. Wskazał, że żona Krzysztofa Sobolewskiego poinformowała, że zrezygnowała z zasiadania w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa. Dodał, że rozwiązana będzie musiała być także kwestia jej zatrudnienia na wysokim stanowisku zarządczym w PKN Orlen.

 

Minister aktywów państwowych zaprzeczył, jakoby miały być tworzone listy członków rodzin polityków PiS pracujących w państwowych spółkach. Poinformował natomiast, że parlamentarzyści i inni politycy PiS będą proszeni o złożenie oświadczeń o członkach najbliższej rodziny, którzy pracują w spółkach SP. „Nie chodzi o to, by tę pracę tracili wszyscy. Chodzi o eksponowane stanowiska, wysoko płatne, gdzie zachodzi podejrzenie, że mogło dojść do protegowania czy załatwiania tej pracy po znajomości. Są przypadki osób, które pracują od wielu lat, zanim PiS zaczął rządzić. Trudno takie osoby karać za to, że ojciec, syn czy ktoś z rodziny jest posłem” – zaznaczył Sasin.

 

Zapytany, kto będzie sprawdzał oświadczenia, przekazał, że nikt nie będzie ich poddawał „daleko idącej weryfikacji”, będą natomiast konsekwencje polityczne. „To jest kwestia dalszej kariery politycznej w PiS. Ale nie zakładam w ogóle, że takie przypadki będą miały miejsce. Zakładam, że nasi posłowie to odpowiedzialni politycy, którzy wiedzą, że ta sprawa szkodzi nam politycznie i musi być transparentnie przedstawiona i wykonana” – podkreślił wicepremier.

 

Jak mówił, najlepiej, by członkowie rodzin polityków PiS sami rezygnowali ze stanowisk. „Tego należy oczekiwać od naszych polityków. Jeśli nie uda się tego w ten sposób rozwiązać, będą podejmowane decyzje odgórne” – powiedział Sasin.

 

„Oceni nas opinia publiczna, rozliczą nas Polacy. Nie chciałbym, by opozycja była sędziami w tej sprawie, bo sama ma wiele na sumieniu i dobrze, by poszła naszą drogą. Jesteśmy zdeterminowani, by sprawę nepotyzmu politycznego zamknąć. Zaczynamy od siebie, a potem myślę, że będziemy chcieli iść dalej. Spółki samorządowe choćby w dużych miastach są obsadzone w dużej mierze przez rodziny polityków opozycji” – wskazał szef MAP.

 

Dodał, że według jego wiedzy do uchwały ws. nepotyzmu będą stosować się także politycy Solidarnej Polski i Porozumienia.(PAP)

 

Autor: Karolina Mózgowiec

 

kmz/ pad/