14.1 C
Chicago
środa, 14 maja, 2025
Strona główna Blog Strona 1012

Zełenski: Mamy już zagwarantowane trzy baterie obrony powietrznej Patriot

0

Po deklaracji premiera Holandii Marka Rutte, Ukraina ma już zagwarantowane trzy baterie obrony powietrznej Patriot. Ale to dopiero początek – powiedział we wtorek w wieczornym wystąpieniu wideo prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Dodał, że liczy na większe poparcie dla powołania Trybunału ds. osądzenia rosyjskiej agresji.

„Dzisiaj usłyszeliśmy bardzo ważną informację od premiera Holandii Marka Rutte, to w istocie kontynuacja naszych ostatnich negocjacji. Ukraina otrzyma kolejną baterię Patriotów…. Oznacza to, że mamy już trzy zagwarantowane baterie” – powiedział Zełenski.

 

„Ale to dopiero początek. Pracujemy nad nowymi decyzjami, które wzmocnią naszą obronę powietrzną” – dodał.

 

Mówiąc o bilansie rosyjskiego ataku na bok mieszkalny w Dnieprze, Zełenski dał wyraz przekonaniu, że w tym tygodniu – dzięki takim wydarzeniom jak Światowe Forum Ekonomiczne w Davos – świat zobaczy więcej „aktywnych i wpływowych zwolenników” powołania Trybunału do osądzenia rosyjskiej agresji i utworzenia mechanizmu odszkodowawczego za straty wojenne, kosztem rosyjskich aktywów. (PAP)

 

 

jm/

Australian Open/ Broniący tytułu Nadal odpadł w drugiej rundzie

0

Broniący tytułu Rafael Nadal odpadł w drugiej rundzie wielkoszlemowego Australian Open. Hiszpański tenisista przegrał w Melbourne z 65. w światowym rankingu Amerykaninem Mackenziem McDonaldem 4:6, 4:6, 5:7.

Pod nieobecność lidera światowego rankingu Carlosa Alcaraza, jego rodak Nadal był najwyżej rozstawiony w tegorocznej edycji zmagań na kortach Melbourne Park.

 

36-letni zawodnik z Majorki w pierwszej rundzie pokonał Brytyjczyka Jacka Drapera 7:5, 2:6, 6:4, 6:1. W meczu z McDonaldem zadanie utrudniła mu kontuzja, której doznał w drugim secie.

 

U Nadala pojawił się problem z okolicami lewego biodra. Udał się na przerwę medyczną, ale po powrocie widać było, że ma problem ze swobodnym poruszaniem się na korcie.

 

W Melbourne Nadal, który ma w dorobku rekordowe 22 singlowe triumfy w Wielkim Szlemie, występował po raz 18. Sześć razy dotarł do finału, a dwukrotnie zwyciężył.

 

To jego najwcześniejsze odpadnięcie w imprezie wielkoszlemowej od 2016 roku, kiedy w Australian Open przegrał już w pierwszej rundzie.

 

Nadal coraz częściej zmaga się z problemami zdrowotnymi. Jego ubiegłoroczny triumf we French Open możliwy był dzięki zastrzykom przeciwbólowym wykonywanym w stopę. W Wimbledonie musiał się wycofać przed półfinałem z powodu kontuzji mięśni brzucha.

 

W trzeciej rundzie McDonald zmierzy się albo z rozstawionym z numerem 31. Japończykiem Yoshihito Nishioką, albo Czechem Daliborem Svrciną.(PAP)

 

wkp/

Gwiazdor filmowy Jeremy Renner opuścił po ciężkim wypadku szpital

0

Nominowany dwukrotnie do nagrody Oscara amerykański aktor Jeremy Renner opuścił szpital w stanie Nevada. Trafił tam 1 stycznia w ciężkim stanie z obrażeniami, których doznał podczas odśnieżania.

Renner, który otrzymał dwie nominacje do Oscara za udział w filmach „Miasto złodziei” i „The Hurt Locker: W pułapce wojny” spędził 52 urodziny przykuty do szpitalnego łóżka. Aktor miał nieszczęśliwy wypadek w którym omal nie stracił życia.

 

W poniedziałek aktor wrócił do domu. Powiadomił na Twitterze, że był już w stanie obejrzeć z rodziną premierę drugiego sezonu serialu, „Mayor of Kingstown”.

 

„W trakcie rekonwalescencja, byłem bardzo podekscytowany oglądaniem 201 odcinka” – napisał gwiazdor „Avengers”.

 

Radość z poprawy stanu zdrowia wyraziła w rozmowie z magazynem „People” siostra aktora, Kym Renner.

 

„Jeśli ktoś zna Jeremy’ego wie, że jest on bojownikiem. Robi szybsze postępy w rekonwalescencji niż można by oczekiwać” – zapewniała.

 

Według źródła, na które powołuje się „People”, artysta ma jeszcze długą drogę do odzyskania pełnego zdrowia.

 

Jak przypominają amerykańskie media, Renner, który przebywał z rodziną podczas świąt w Lake Tahoe, odkopywał zasypany przez śnieg na swej posesji samochód. Używał w tym celu ważącego bez mała siedem ton pługu śnieżnego.

 

Kiedy przerwał pracę aby porozmawiać z krewnym, maszyna zaczęła się staczać. Renner usiłował ją zatrzymać jednak pług na niego najechał. Aktor doznał m.in. tępego urazu klatki piersiowej oraz obrażeń ortopedycznych i został poddany operacji.

 

Renner znany jest też z udziału w projektach studia Marvel, takich jak „Mission: Impossible”, „Nowy początek” oraz „American Hustle”.

 

 

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)

 

 

ad/ jm/

Włochy/Prezydent Zełenski zdalnie weźmie udział w finale festiwalu piosenki w San Remo

0

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski będzie nadzwyczajnym gościem podczas finałowego wieczoru festiwalu włoskiej piosenki w San Remo 11 lutego łącząc się z nim zdalnie. Ukraiński przywódca otrzymał takie zaproszenie podczas wywiadu, jakiego udzielił włoskiej telewizji RAI. Zapowiedział też, że wkrótce wizytę na Ukrainie złoży premier Giorgia Meloni.

W rozmowie, nadanej w nocy z wtorku na środę Zełenski przyznał, że chciał zabrać głos podczas festiwalu w San Remo, oglądanego przez miliony telewidzów we Włoszech.

 

„Naszym zadaniem- wyjaśnił – jest zwracanie się do naszych przyjaciół; przekazywanie informacji o tym, co się u nas dzieje”.

 

„Im więcej informacji ludzie będą mieć, tym bardziej będą popierać Ukrainę”- oświadczył Zełenski w wywiadzie przeprowadzonym przez Bruno Vespę w stacji RAI Uno.

 

Prezydent Ukrainy powiedział widzom włoskiej telewizji publicznej, że „to my zjednoczyliśmy Unię Europejską”. Tak odniósł się do udzielonego jego krajowi poparcia.

 

Stwierdził też, że premier Włoch Giorgia Meloni wkrótce przyjedzie na Ukrainę.

 

Relacjonując swoją rozmowę telefoniczną z szefową włoskiego rządu prezydent powiedział: „Zobaczyłem w niej bardzo konkretną osobę, która „popiera Ukrainę”.

 

„I popiera też wspólne wartości. Bardzo czekam na jej oficjalną wizytę na Ukrainie. Przyjedzie wkrótce, nie mogę podać daty, ale wkrótce”- dodał Zełenski.

 

Wcześniej premier Giorgia Meloni poinformowała w jednym z wywiadów, że pojedzie na Ukrainę w pierwszych miesiącach tego roku.

 

 

Z Rzymu Sylwia Wysocka(PAP)

 

 

sw/ jm/

Niedźwiedź polarny na Alasce zabił dwie osoby

0

Niedźwiedź polarny na Alasce zaatakował i zabił dwie osoby – kobietę i chłopca – poinformowała we wtorek policja stanowa. Do tragedii doszło w małej osadzie Wales położonej w prawie bezludnej, zachodniej części półwyspu Seward.

Według wstępnych ustaleń policji drapieżnik wszedł do osady i atakował osoby znajdujące się na zewnątrz budynków. „Niedźwiedź zaatakował ze skutkiem śmiertelnym dorosłą kobietę i nieletniego chłopca” – głosi policyjny raport.

 

Zwierzę zostało w końcu zastrzelone przez jednego z mieszkańców osady. Personaliów ofiar nie ujawniono.

 

Osada jest obecnie odcięta od świata przez skrajnie niekorzystne warunki pogodowe. (PAP)

 

 

jm/

Prezes TVP M. Matyszkowicz: będziemy mieli ofertę także dla tych widzów, którzy w ostatnich latach nie oglądali telewizji publicznej (wywiad)

0

Telewizja Polska będzie miała ofertę także dla tych widzów, którzy w ostatnich latach jej nie oglądali – mówi PAP prezes zarządu TVP Mateusz Matyszkowicz. Zapowiada m.in. rozbudowę sieci ośrodków terenowych, Teatr Telewizji na żywo, a także znaczne rozszerzenie produkcji filmów i seriali TVP.

 

Polska Agencja Prasowa: W jaki sposób postrzega pan rolę i misję TVP w kontekście historycznym, również w związku z ostatnimi jej jubileuszami?

 

Mateusz Matyszkowicz: TVP zaczęła się w drugiej połowie lat trzydziestych, kiedy w Warszawie uruchomiono eksperymentalną stację telewizyjną. Wolę odwoływać się do tej daty. Jeżeli przyjrzymy się mapie telewizji publicznych w Europie, to zauważymy pewne prawidłowości. Telewizje publiczne są najsilniejsze w najbardziej rozwiniętych obecnie państwach Europy Zachodniej, mających w miarę stabilną historię po 1945 r. Bardzo silną pozycję ma BBC w Wielkiej Brytanii, ok. jednej trzeciej udziału w rynku. Silna telewizja publiczna we Francji też ma ponad 30 proc. udziału w rynku i ogromny budżet. Podobnie niemiecka telewizja publiczna. Po drugiej stronie widzimy destrukcję w telewizjach publicznych w krajach postsowieckich. W każdym z nich telewizja publiczna ma znacznie mniejszy udział w rynku, dotknęły ją także procesy oligarchizacji. My mamy to szczęście, że w Polsce negatywne procesy spychania telewizji publicznej na margines nie zaszły – udziałem Telewizji Polskiej w rynku jesteśmy bardziej podobni do państw zachodnich, różni nas natomiast stabilność finansowania. To na pewno istotny temat do rozmowy. W Europie są różne systemy wspierania telewizji publicznych, od abonamentowych po finansowanie bezpośrednio z budżetu państwa, jednak w większości państw Europy Zachodniej ten budżet jest znacząco wyższy niż w TVP.

 

PAP: Badania pokazują, że młodzi ludzie nie oglądają telewizji. Jak TVP chciałaby przyciągnąć przed telewizory młodego widza?

 

M.M.: To jest pewien proces, który dotyczy wszystkich telewizji na świecie – komercyjnych i niekomercyjnych. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że świat będzie powoli zmierzał do odejścia od tradycyjnej telewizji, czyli kanałów, które mają uporządkowaną ramówkę, nadawanych za pomocą nadajnika, i każdy, kto ma antenę na dachu, może je odbierać. Wydawało się, że powstające platformy streamingowe całkowicie wyprą telewizję z rynku. Bogatsi w doświadczenie, obserwując trendy na rynku – nie tylko w Polsce, ale też Stanach Zjednoczonych i w Europie Zachodniej – widzimy, że ta historia jest trochę bardziej skomplikowana. To nie jest tak, że widz porzuci telewizję na rzecz platform streamingowych, raczej będzie chciał w każdym momencie sam wybrać model, w jakim chce oglądać telewizję. Nasza oferta powinna być zatem uniwersalna, powinniśmy dawać widzowi zarówno tradycyjną „Jedynkę”, „Dwójkę”, TVP Kultura, kanały informacyjne, dokumentalne, jak i rozbudować i unowocześnić naszą platformę w taki sposób, aby była konkurencyjna w stosunku do platform streamingowych, także jeżeli chodzi o sposób i wygodę użytkowania.

 

Powinniśmy umożliwić naszemu widzowi oglądanie ulubionego serialu w niedzielę o 20.25 na TVP1 albo na VOD, urządzenie dzięki aplikacji zapamięta moment, w którym skończył oglądać, niezależnie od tego, czy to była antena, platforma czy inna forma komunikacji. To przyszłość Telewizji Polskiej, tam też na nowo odnajdziemy młodego widza. Jesteśmy tuż przed uruchomieniem kanału Alfa TVP dla nastolatków. Przeprowadziliśmy badania i widzimy wśród naszych nastoletnich widzów powrót do tradycyjnej telewizji. To ten sam trend, który zaobserwowano w Stanach Zjednoczonych. Pokolenie, które ma aż nadto wyboru, chętnie zwraca się ku uporządkowanej ramówce. Jeżeli telewizja publiczna będzie oferować treści najwyższej jakości, widz będzie ufał, że to, co proponuje się w ramach tego układu, zaspokoi jego potrzeby.

 

PAP: Co z kinem historycznym w TVP? Są w planach nowe produkcje tego typu?

 

M.M.: Honorem domu telewizji publicznej w Europie jest tzw. film czy serial kostiumowy. Wielką tradycją BBC jest tworzenie kina kostiumowego opartego na klasyce literatury brytyjskiej. Kino kostiumowe jest droższe od kina współczesnego, wymaga większej staranności, nie jest tak łatwo uzyskać zwrot w tej inwestycji, bo koszty produkcji tego kina najczęściej nie są w stanie zrównoważyć się z przychodami, które producent uzyskuje z dystrybucji. TVP poprzez kino kostiumowe może jednak wypełnić zadanie, które nam pozostawił Papcio Chmiel, czyli: „Bawiąc uczyć. Ucząc bawić”, a zatem zaoferować program, film w atrakcyjnym opakowaniu, jednak o bardzo dużych walorach edukacyjnych.

 

Kończymy produkcję serialu na podstawie powieści Wacława Holewińskiego „Pogrom 1905”, to jest historia dziejąca się w Warszawie, przede wszystkim na Pradze, w półświatku, gdzie widzimy miasto, którego już nie ma – wielonarodowe, wielokulturowe. Rewolucja 1905 r. w niczym nie przypominała późniejszej rewolucji sowieckiej, była rewolucją narodową, próbą odzyskania podmiotowości przez polskie społeczeństwo. Jednocześnie widzimy historię bardzo współczesną, bo oparta jest ona na obserwacji, w jaki sposób carskie, rosyjskie władze okupujące Warszawę rozgrywały problemy narodowościowe w celu umocnienia własnej pozycji. Można powiedzieć, że to, co się dzieje w Warszawie 1905 r., obserwujemy obecnie na całym obszarze, na którym chce dominować Rosja.

 

Myślimy również o adaptacjach wielkiej literatury m.in. „Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy” Sergiusza Piaseckiego, „Nadberezyńcach” Floriana Czarnyszewicza. Od wielu lat krytycy i historycy literatury mówili, że kanon literatury polskiej cały czas nosi piętno PRL-u, obejmując tylko te pozycje, które pasowały do komunistycznej narracji. Nikomu nie udało się skutecznie tego kanonu rozszerzyć o dzieła pisarzy w PRL-u zakazanych, pomijanych, nieprawomyślnych. Najlepszym sposobem na uzupełnienie kanonu jest zrobienie dobrej adaptacji, stąd myśl o Piaseckim oraz Czarnyszewiczu. Marzyłbym także o Józefie Mackiewiczu, ale wiemy, że prawa do jego powieści to bardzo złożona sprawa. Przygotowujemy serial „Matylda”, osadzoną w II poł. XIX w. opowieść o nauczycielce w pensji dla panien. Odnajdziemy tam historię wszystkich warstw społecznych w Polsce – od szlacheckiej, przez inteligencką, po chłopską. Serial będzie skierowany do kobiet. Przymierzamy się też do produkcji serialu o Adamie Mickiewiczu.

 

Chcę, żeby na głównych antenach TVP było miejsce wyłącznie dla polskich seriali. Za każdym razem, kiedy TVP przypomina „Noce i dnie” albo „Nad Niemnem”, odnotowujemy ogromne oglądalności. To dowodzi, że można zrobić polski film, serial kostiumowy mający duże walory misyjne, edukacyjne, i zdobywać dużą oglądalność. Niewątpliwie Polscy widzowie szukają dobrego kina kostiumowego – możemy powiedzieć, że telewizja publiczna je zapewni.

 

PAP: Kiedy można się spodziewać tych realizacji na antenie TVP?

 

M.M.: „Pogromu 1905” bardzo szybko, wiosną przyszłego roku. Serial jest w końcowej fazie realizacji. Sporo premier mamy zaplanowanych na jesień 2023 i wiosnę 2024 r.

 

PAP: Czymś, co wyróżniało Telewizję Polską na tle innych stacji, był Teatr Telewizji. W jakim kierunku będzie rozwijała się ta forma?

 

M.M.: TVP jest ostatnią telewizją publiczną na świecie, która kultywuje ten gatunek. Teatr Telewizji przechodzi, moim zdaniem, kryzys. W latach sześćdziesiątych, w czasach świetności Teatru Telewizji, kamera była ustawiona na scenę, ta scena była w studiu i tam na żywo odbywał się spektakl. Rzeczywiście Polacy oglądali wtedy Teatr Telewizji. Od lat dziewięćdziesiątych próbowano coraz bardziej filmowych form Teatru Telewizji i dzisiaj mamy kryzys tożsamości. Czym obecnie jest Teatr Telewizji? Jest to film zrealizowany przy mniejszym budżecie. Od przyszłego roku wracamy do korzeni.

 

PAP: Czyli widzowie będą mogli oglądać Teatr Telewizji na żywo?

 

M.M.: Tak, będzie to teatr na żywo. Jeżeli idziemy do teatru, to nie tylko po to, żeby obejrzeć sztukę, ale żeby uczestniczyć w przedstawieniu teatralnym, a żeby uczestniczyć, musi to być teatr na żywo, musi być widownia, musi być scena, musi być umowność. Niezwykle ważnym elementem misji Telewizji Polskiej jest docieranie do tych, którzy z powodu miejsca zamieszkania, zasobności portfela, wieku lub stanu zdrowia nie mogą uczestniczyć w przedstawieniu teatralnym w swojej najbliższej okolicy. Teatr Telewizji to największa scena w Polsce – proszę sobie wyobrazić przedstawienie teatralne, które w jednym czasie ogląda kilkaset tysięcy osób. Nie ma takiej widowni w Polsce. Uważam, że o tę wartość warto się bić, pod warunkiem, że wrócimy do korzeni.

 

PAP: Telewizja Polska to także ośrodki terenowe.

 

M.M.: Są wielką siłą TVP. Pochodzę z Żywca i wiem, co oznaczał przyjazd kamery do mojego miasta – wydarzenie! W ostatnich latach podjęliśmy próbę odbudowania siły tych oddziałów, doinwestowania ich technologicznie, szkolenia pracowników. Trwa walka o zmiany w prawie, które zobowiążą sieci kablowo-satelitarne do dostarczania widzom w regionach ich własnego kanału. Sieci kablowo-satelitarne nadają TVP3, ale to warszawskie. Widz w Świętokrzyskiem albo w Kujawsko-pomorskiem nie ogląda swojego oddziału telewizji regionalnej, jeżeli ma sieć kablowo-satelitarną. Nie z winy Telewizji Polskiej, tylko przez wygodę i oszczędności sieci kablowo-satelitarnych, którym najłatwiej z rozdzielnika włączyć warszawską antenę. Postulujemy zmiany prawne, które zobowiążą sieci do dostarczenia widzom właściwego im kanału lokalnego.

 

Kanały lokalne się zmienią. Co godzinę będzie nadawany serwis lokalny. Po to włączamy TVP3, żeby się dowiedzieć, co się dzieje w naszej najbliższej okolicy, i takich informacji będzie dostarczać TVP3. Obecnie ośrodków terenowych jest 17, ale chciałbym, żeby każde miasto, które dawniej było miastem wojewódzkim, posiadało miniredakcję, związaną oczywiście z większym ośrodkiem w obecnym mieście wojewódzkim, ale jednak z pracującymi na miejscu dziennikarzami, którzy lepiej znają sprawy lokalne i mogą sprawniej dotrzeć do mieszkańców. Zanim duża stacja wyśle kamerę z wielkiego miasta, mijają godziny. My jesteśmy w stanie być na miejscu zdarzenia w ciągu kilku minut – jak choćby w Przewodowie. Jeżeli chodzi o dodatkowe zespoły dziennikarskie, chciałbym, żeby do połowy roku w każdym dawnym mieście wojewódzkim był zespół telewizyjny.

 

PAP: Przypuszczam, że będzie to wymagało większego dofinansowania z budżetu państwa. Sejmowa Komisja Finansów Publicznych opowiedziała się za zwiększeniem o 700 mln zł, do kwoty 2,7 mld zł, wartości papierów wartościowych, jakie mają w 2023 r. zostać przekazane jednostkom publicznej radiofonii i telewizji w ramach „rekompensaty z tytułu utraconych w roku 2023 wpływów z opłat abonamentowych”.

 

M.M.: Jeżeli te kwoty rzeczywiście zostaną zwiększone, to trafią nie tylko do Telewizji Polskiej, ale do wszystkich mediów publicznych. Do TVP trafi część tej kwoty. Tzw. rekompensata nie jest przyznawana w gotówce, tylko w obligacjach Skarbu Państwa. Ta kwota, o której się mówi, to kwota nominalna tych obligacji, a nie faktyczna, która jest po sprzedaży tych obligacji. Inflacja oraz pojawienie się na polskim rynku dużych platform zamawiających lokalne produkty, spowodowała gigantyczny wzrost cen w tym sektorze, więc budżet, mimo że większy, i tak będzie oznaczał w Telewizji Polskiej oszczędności względem poprzedniego roku.

 

Kiedy jest mowa o Telewizji Polskiej, to ludzie myślą o prezesie, który siedzi na dziesiątym piętrze przy Woronicza, albo o prezenterach TVP Info. Proszę pamiętać o kilku tysiącach pracowników w całej Polsce, którzy są tutaj zatrudnieni od lat i wykonują misję, jakiej nie wykona żaden podmiot komercyjny na rynku. Chciałbym umocnić ich prawa pracownicze. Polski rynek dziennikarski jest bardzo trudny, co wszyscy wiemy. To nie jest ani najlepiej opłacany zawód w Polsce, ani też nie daje największej stabilności. Praca w mediach jest ciężka i źle opłacana. Nie można oceniać telewizji przez pryzmat kilkorga celebrytów żyjących powyżej poziomu życia przeciętnego Polaka. 90 proc. osób w tej firmie zarabia kwoty zbliżone do średniej krajowej i żyje jak każdy inny Polak. Dlaczego operatorzy, pracownicy techniczni, wydawcy, osoby pracujące w administracji, ślusarze, stolarze przygotowujący scenografię, mają padać ofiarą wojny, którą ludzie toczą, wymieniając memy na temat rzekomych pieniędzy, lejących się tutaj strumieniami.

 

PAP: Jakie są oczekiwania widzów TVP, jeżeli chodzi o relacjonowanie sytuacji na Ukrainie? Oczekują skupienia się na zagadnieniach geopolitycznych i publicystycznych, a może w ogóle następuje powrót do tematyki międzynarodowej w dziennikarstwie, która przed wybuchem wojny nie sprzedawała się najlepiej w jakimkolwiek medium?

 

M.M.: Jeżeli porówna się główne serwisy informacyjne największych polskich stacji, i podsumuje się czas, jaki jest poświęcony wojnie na Ukrainie oraz sytuacji w regionie, to zobaczy się, że „Wiadomości” znacząco szerzej podają te informacje i poświęcają na nie więcej czasu. To jest też część naszej misji. Polacy powinni mieć narzędzie, które pomaga rozumieć położenie Polski w regionie, dostrzegać perspektywy i zagrożenia, jakie przed nami stoją. Jednym z zadań nadawcy publicznego jest budowanie empatii, zrozumienia dla tych, którzy na tej wojnie cierpią najbardziej, dla ukraińskiej ludności cywilnej. Naszym zadaniem jest także budowanie więzów pomiędzy państwami w regionie, pomiędzy kulturami naszego regionu, bo lepiej będziemy rozumieć i bardziej będziemy kochać kulturę polską, jeżeli zrozumiemy naszych sąsiadów. Wojna w Ukrainie tylko to podkreśliła.

 

Proszę pamiętać, że Telewizja Polska posiada kanały zlecone przez MSZ, zarówno „Biełsat” skupiający niezależnych białoruskich dziennikarzy, będący stacją opozycyjną prześladowaną przez reżim Łukaszenki, jak i TVP Wilno, adresowaną do polskiej mniejszości na Litwie, która – gdyby nie Telewizja Polska – byłaby skazana na odbiór treści pochodzących z Rosji i z Białorusi. Kierujemy się taką zasadą, że oczekujemy szansy na kultywowanie polskiej tożsamości, ale odmawiamy brania udziału w destrukcyjnych siłach, które w naszym regionie się pojawiają. Kultywujemy polskość, pamiętając, że mówimy o polskich obywatelach Republiki Litewskiej. Mamy również TVP Polonia nadającą dla wszystkich Polaków mieszkających poza granicami.

 

Grupa widzów Telewizji Polskiej w ostatnich latach ulegała zawężeniu. Oferta TVP nie była dla każdego. Moim celem jest rozszerzenie grupy widzów TVP.

 

PAP: Co ma pan na myśli, mówiąc, że grupa widzów TVP ulegała zawężeniu?

 

M.M.: Wielką wartością TVP jest to, że zwraca się również do widza starszego, bo to widz dyskryminowany przez stacje komercyjne. Struktura widowni powinna jednak opowiadać mniej więcej demograficznej strukturze społeczeństwa. Telewizji Polskiej w ostatnich latach brakowało widza poniżej 50. roku życia. Widz najstarszy jest widzem najbardziej lojalnym, przywiązanym do tradycyjnej telewizji. Cieszę się, że TVP ma dla niego ofertę, nic nie ulegnie tutaj osłabieniu, natomiast oferta dla młodego i średniego pokolenia stawała się coraz węższa, młodsi widzowie nie odnajdywali się w tym, co oferuje Telewizja Polska. Będziemy mieli ofertę także dla tych widzów, którzy w ostatnich latach jej nie oglądali, i to nie z powodów politycznych, bo np. nie zgadzają się z linią programową, ale dlatego, że oferta filmowa, serialowa, kulturalna czy rozrywkowa nie była skierowana do nich.

 

PAP: W przestrzeni medialnej pojawiają się też zarzuty, że w TVP jest obecna narracja antyniemiecka…

 

M.M.: TVP jest Telewizją Polską. To jest bardzo ważne, to nie jest tylko kwestia deklaracji programowej. Proszę zauważyć, że każdy podmiot na rynku reklamowym można kupić, poza Telewizją Polską. TVP nie jest przedmiotem żadnego handlu, jest utrzymywana przez polskich obywateli. Zarząd powołuje i odwołuje Rada Mediów Narodowych wybrana przez Sejm – Sejm jest wybrany przez Polaków. Jest to tak naprawdę jedyna stacja, na którą każdy Polak ma wpływ. Jako TVP mamy prawo i obowiązek reprezentować wyłącznie polskie interesy. Jeżeli obejmuje to również ocenę zachowań, posunięć naszych sąsiadów, to oczywiście to się znajdzie, ale celem nie jest antyniemieckość. Celem jest obrona myślenia o Polsce w sposób suwerenny, podmiotowy, nienarzucony. Polscy odbiorcy nie mają żadnego wpływu na międzynarodowe podmioty medialne zarządzane przez międzynarodowe grupy kapitałowe. Mogą pomstować, że pojawiają się tam treści, które w sposób jawny bronią polityków państw ościennych. Telewizji Polskiej to nie dotyczy, ponieważ jest telewizją polską i żaden zewnętrzny podmiot nie ma na nią wpływu.

 

PAP: W ostatnich dniach gorącym tematem są pozwy skierowane przeciwko TVP w imieniu Donalda Tuska i stacji TVN. Jak skomentuje pan te działania?

 

M.M.: Obydwa pozwy uważam za kuriozalne, co więcej postrzegam je jako zmasowany atak na wolność słowa. W przypadku drugiego pozwu autorzy chcą, żeby Telewizja Polska nie mogła krytykować TVN. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której sądownie domagałbym się od konkurencji podobnego zakazu, mimo że Telewizja Polska bywa obrzucana obelgami największego kalibru. Równie absurdalnych rzeczy domaga się autor pozwu przeciwko TVP i twórcom dokumentu „Nasz człowiek w Warszawie”. Występując w imieniu Donalda Tuska, żąda przeprosin oraz zablokowania emisji materiału, twierdząc między innymi, że przytoczone w nim wypowiedzi byłego premiera – uwaga! – straciły aktualność. Dziś wiemy, czym zaowocowała miękka polityka Brukseli, a zwłaszcza Niemiec i Francji, wobec Putina, a także „polityka resetu” prowadzona przez rząd Donalda Tuska w latach 2007–14. W demokratycznym państwie mamy prawo oczekiwać od polityków zdolności przewidywania konsekwencji własnych działań, możemy też rozliczać ich z ewentualnych błędów – zwłaszcza takich, których konsekwencje widzimy za naszymi wschodnimi granicami. Domaganie się blokady emisji filmu „Nasz człowiek w Warszawie” ogranicza wolność słowa i godzi w zasady demokracji, jednak szum wywołany przez prawników zwraca uwagę widzów na tę produkcję, a to może nadawcę jedynie cieszyć.

 

Rozmawiała Katarzyna Krzykowska (PAP)

 

autor: Katarzyna Krzykowska

Kaczyński najbardziej wpływowym politykiem obozu rządzącego, Tusk – opozycji [sondaż dla „Dziennika Gazety Prawnej” i RMF FM]

0

Według 74,4 proc. badanych Jarosław Kaczyński to najbardziej wpływowy polityk obozu rządzącego. Po stronie opozycji takie miano – z 63,7 proc. wskazań – przypadło Donaldowi Tuskowi – wynika z sondażu United Surveys dla „Dziennika Gazety Prawnej” i RMF FM.

„W porównaniu z poprzednim badaniem z czerwca 2022 r. odsetek wskazań na obu liderów wzrósł. Dla prezesa PiS to wzrost o 3 pkt proc., zaś dla szefa PO – 6 pkt proc. Wniosek? Przywództwo obu polityków się umocniło. Co więcej, po kolejnych miejscach w rankingu widać również, że obu stronom – Zjednoczonej Prawicy i szeroko pojętej opozycji – brakuje wyraźnych +delfinów+, którzy mogliby w niepodważalny sposób przejąć stery po obecnych liderach” – podkreśla gazeta.

 

Na drugim miejscu wśród wpływowych w obozie rządzącym jest premier Mateusz Morawiecki, który może pochwalić się wynikiem 26,5 proc. Tuż za premierem uplasował się lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro (22,6 proc.). Dalsze miejsca zajęli m.in. szef klubu PiS Ryszard Terlecki (7,5 proc.), wicepremier i szef MAP Jacek Sasin (5,1 proc.) czy kolejny wicepremier i szef MON Mariusz Błaszczak (5 proc.).

 

Podobnie sprawy mają się po stronie opozycyjnej. Drugie miejsce zajął prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski z 21,8 proc. wskazań. Kolejne miejsca zajmują lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz (11,4 proc.) oraz Szymon Hołownia (11,1 proc.). Pozostali politycy opozycji – m.in. Borys Budka, Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń – mogą się pochwalić co najwyżej kilkoma procentami wskazań respondentów.

 

„W rankingu nie ma prezydenta Andrzeja Dudy, ale to zapewne efekt tego, że badani nie przypisują go bezpośrednio do obozu PiS” – zauważa dziennik.(PAP)

 

reb/ ok/

30. lecie współpracy Gwardii Narodowej Illinois z Polską

0

W 2023 roku jest obchodzone 30. lecie współpracy Gwardii Narodowej stanu Illinois  z polskimi siłami zbrojnymi. Rozmawialiśmy o tym z generałem dywizji Richardem Neely, dowódcą Gwardii Narodowej Illinois w czasie inauguracji gubernatora JB Pritzkera i przywódców stanu Illinois.

Gwardia Narodowa stanu Illinois znakomicie się prezentowała podczas ceremonii prezentacji flag (dosłownie „kolorów”) w czasie Inauguracji, a Orkiestra  „Band of the Midwest” Gwardii Narodowej wykonała fantastyczny koncert podczas ceremonii inauguracji.

Należy podkreślić, że w 2023 roku mają miejsce obchody 300. Lecia założenia Gwardiii Narodowej Illinois (ING). Początki ING sięgają okresu przed założeniem stanu Illinois, który ma 204 lata istnienia.

Gwardia Narodowa Illinois będzie upamiętniać swoje 300-lecie działalności (1723-2023) w różnych częściach stanu Illinois,  które są częścią tej historii.

W 2023 roku Polonia amerykańska w Illinois będzie podkrela 30-lecie współpracy wojskowej między Gwardią Narodową Illinois a Polską podczas Parady Konstytucji 3. Maja i przy innych okazjach.

Gubernator JB Pritzker jest głównodowodzącym Gwardii Narodowej stanu Illinois w czasie pokoju. Prezydent USA, obecnie Joe Biden zostaje głównodowodzącym w czasie wojny:  armii, sił powietrznych, marynarki wojennej, piechoty morskiej i straży przybrzeżnej.

Konsul Generalny RP w Chicago, Dr. Paweł Zyzak, który także uczestniczył w uroczystościach Inauguracji władz stanu Illinois oraz generał dywizji Richard R. Neely, dowódca armii stanu Illinois i lotnictwa Gwardii Narodowej, podpisali w ubiegłym tygodniu zaproszenia na Paradę Konstytucji 3 Maja. Na uroczystościach spodziewani są wysokiej rangi przedstawiciele rządu polskiego, władz Illinois i Gwardii Narodowej stanu Illinois.

Autor w rozmowie z Gen. Richardem Neely, dowódcą Gwardiii Narodowej Stanu Illinois w czasie Inauguracji władz Illinois.

Zdjęcia @ Andrew (Andrzej) Mikołajczyk i Robert R. Adams, Command Information Manager, ILNG PAO

Australian Open – Świątek awansowała do trzeciej rundy

0

Iga Świątek wygrała z kolumbijską tenisistką Camilą Osorio 6:2, 6:3 i awansowała do trzeciej rundy wielkoszlemowego turnieju Australian Open w Melbourne. Kolejną rywalką Polki będzie albo Kanadyjka Bianca Andreescu, albo Hiszpanka Cristina Busca.

W pierwszej rundzie Świątek po dwugodzinnym boju wygrała z niemiecką tenisistką Jule Niemeier 6:4, 7:5. Wygrana z Osorio przyszła jej znaczniej łatwiej, a chwilami Kolumbijka była wręcz bezradna.

 

Po kilkunastu minutach pierwszego seta podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego prowadziła już 4:0. Później liderka światowego rankingu nieco słabiej serwowała i dwukrotnie została przełamana, ale 84. na liście WTA Osorio także nie wygrywała gemów przy swoim serwisie.

 

Druga partia miała bardzo podobny przebieg. Świątek ponownie doskonale zaczęła i szybko zbudowała prowadzenie 5:1. Kolumbijka następnie wygrała dwa gemy z rzędu, jednak na więcej nie było jej stać i spotkanie zakończyło się po godzinie i 24 minutach.

 

„Było trudniej niż pokazuje wynik. Camila biegała do każdej piłki i musiałam się napracować, żeby wygrać każdy punkt. Było ciężko i jestem zadowolona, że awansowałam do następnej rundy” – powiedziała Polka w krótkiej rozmowie na korcie.

 

Osorio w kwietniu zeszłego roku po dobrych występach w Guadalajarze i Monterrey była 33. rakietą globu. W dorobku ma jeden tytuł, wywalczony w 2021 roku w ojczystej Bogocie. W Wielkim Szlemie najdalej doszła w Wimbledonie w 2021 roku, kiedy osiągnęła trzecią rundę.

 

To było pierwsze spotkanie tych zawodniczek.

 

Mecz Świątek – Osorio rozgrywany był na korcie centralnym – jednym z trzech zadaszonych. Na pozostałych spotkania zaplanowane na środę jeszcze się nie rozpoczęły, bo w Melbourne pada deszcz.

 

Tego dnia do gry powinno przystąpić jeszcze troje Polaków. Rozstawionego z numerem 10. Huberta Hurkacza czeka mecz 2. rundy z Włochem Lorenzo Sonego, a w 1. rundzie Magdę Linette z Egipcjanką Mayar Sherif oraz w deblu Jana Zielińskiego, który występuje w parze z Hugo Nysem z Monako. Ich pierwszymi rywalami będą rozstawieni z numerem 13. Brazylijczyk Rafael Matos i Hiszpan David Vega Hernandez. (PAP)

 

wkp/

27-letnia Polka i jej 4-letnia córka zginęły potrącone przez rozpędzony samochód

0

27-letnia Polka oraz jej czteroletnia córka zostały śmiertelnie potrącone przez samochód w Leeds na północy Anglii – poinformowała we wtorek policja hrabstwa West Yorkshire. Do tragedii doszło, gdy kobieta odprowadzała dziewczynkę do przedszkola.

 

Wypadek miał miejsce w poniedziałek rano, natomiast we wtorek policja ujawniła personalia ofiar, którymi są mieszkające w Leeds Justyna Hulboj i jej córka Lena Czepczor.

 

Jak podała policja, staranowało je rozpędzone białe Audi TT RS, które następne uderzyło w ścianę pobliskiego salonu samochodowego. Ze wstępnych ustaleń wynika, że tuż przed wypadkiem samochód jechał z szarym BMW 135i, co sugeruje, że ich kierowcy się ścigali. Potrącone matka i córka zginęły na miejscu.

W związku z wypadkiem zatrzymano trzy osoby. 26-letni i 34-letni mężczyźni zostali aresztowani pod zarzutem spowodowania śmierci dwóch osób wskutek niebezpiecznej jazdy. Natomiast pod zarzutem pomagania sprawcy aresztowano 65-letnią kobietę, która została później zwolniona za kaucją.

Policja poinformowała, że rozmawiała już z pewną liczbą świadków, ale nadal apeluje do osób, które widziały lub mają nagrany ten wypadek oraz sposób jazdy obu kierowców, o zgłaszanie się.

Na GoFundMe trwa zbiórka pieniędzy na organizację ceremonii pochówku. Wpłat można dokonać TUTAJ.

Red. (PAP) bjn/ jm/

Floryda. W ciągu jednego dnia statki wycieczkowe uratowały ponad 40 migrantów z Kuby i Haiti

0

Podczas rejsu w drodze powrotnej na Florydę statek załoga statku wycieczkowego uratowała 24 migrantów, którzy dryfowali na prymitywnej łodzi. Tego samego dnia inny załoga innego wycieczkowca uratowała 17 Kubańczyków, którzy przebywali na pełnym morzu od tygodni – donosi Florida Today.

Jeden z największych statków wycieczkowych na świecie MSC Meraviglia – podczas drogi powrotnej z rejsu z Cozumel w Meksyku – zmierzając do Space Coast natknął się na małą łódź, która dryfowała na morzu. Na łodzi płynęło 24 migrantów.

„Nasza załoga powiadomiła Straż Przybrzeżną Stanów Zjednoczonych i natychmiast rozpoczęła akcję ratunkową” – przekazał w oświadczeniu włoski MSC Cruises.

„Wszyscy 24 pasażerowie łodzi (zostali wciągnięci) na pokład MSC Meraviglia, gdzie zostali zbadani przez personel medyczny i zapewniono im zakwaterowanie do czasu, gdy statek dotrze do Port Canaveral” – dodano.

Migranci zeszli na ląd w sobotę, kiedy statek dokował w niedzielę rano.

Wcześniej tego samego dnia załoga innego wycieczkowca – Royal Caribbean’s Liberty of the Seas, który zmierzał do CocoCay na Bahamach – uratowała 17 migrantów, obywateli Kuby.

„Podczas rejsu na Bahamy, Liberty of the Seas napotkał małą jednostkę pływającą dryfującą i potrzebującą pomocy” – przekazało Royal Caribbean w oświadczeniu.

Między 6 stycznia a 14 stycznia łodzie Straży Przybrzeżnej uratowały łącznie 824 Kubańczyków i 83 Haitańczyków.

Red. JŁ

Zabił 23 osoby, 23 inne ranił. Zamachowcowi z Teksasu NIE grozi kara śmierci

0

Jak poinformowali we wtorek prokuratorzy federalni – sprawcy masowej strzelaniny w sklepie Walmart w El Paso, który jest oskarżony o zabójstwo 23 osób, nie grozi kara śmierci, jeśli zostanie skazany.

Patrick Crusius został oskarżony na podstawie 90 zarzutów, odnoszących się do federalnych przepisów w kwestii przestępstw z nienawiści. Ponadto w 2024 roku ma stanąć przed sądem, gdzie odpowie za serię zabójstw.

Departament Sprawiedliwości USA ogłosił, że nie będzie wnosić o karę śmierci dla Crusiusa. „Stany Zjednoczone Ameryki niniejszym powiadamiają sąd i pozwanego PATRICKA WOODA CRUSIUSA, że rząd nie będzie ubiegał się o karę śmierci w obecnej sprawie” – stwierdzono w oświadczeniu, złożonym w sądzie w El Paso.

Do licznej w ofiary strzelaniny, której bezpośrednim i jedynym sprawcą był Patrick Crusius doszło 3 sierpnia 2019 roku. Sprawca podróżował 10 godzin z Allen do El Paso, aby następnie wejść do sklepu, należącego do sieci Walmart, uzbrojony w karabin WASR-10 – półautomatyczną, cywilną wersję karabinka AK. O 10:40 otworzył ogień do znajdujących się tam klientów, przy czym zeznał później śledczym, że jego celem byli przede wszystkim Meksykanie.

Crusius zabił wówczas 23 osoby, a 23 inne ranił.

Red. JŁ

Przełom w sprawie Any Walshe. Mąż zaginionej oskarżony o zabójstwo

0

Mąż zaginionej 1 stycznia Any Walshe – Brian Walshe – został we wtorek postawiony w stan oskarżenia. Prokuratorzy postawili mężczyźnie zarzut zabójstwa jego żony. Wcześniej śledczy znaleźli w piwnicy domu pary zakrwawiony nóż.

47-letni Brian Walshe przebywa w areszcie już od 8 stycznia, kiedy postawiono mu zarzut wprowadzenia w błąd śledczych podczas dochodzenia ws. zaginięcia jego żony. Od 8 stycznia pozostawał zamknięty z kaucją, wyznaczoną na 500 000 USD.

We wtorek miał miejsce przełomowy moment sprawy. Prokurator okręgowy w Norfolk Michael Morrissey przekazał, że Walshe’owi przedstawiono zarzut zabójstwa 39-letniej Any. 47-latek stanie w środę przed Sądem Okręgowym w Quincy.

Ana Walshe zaginęła 1 stycznia w miejscowości Cohasset. Według pierwszych doniesień kobieta miała opuścić dom ok godz. 4:00 rano i udać się niespodziewanie na lotnisku w Bostonie, a stamtąd do Waszyngtonu, gdzie pracowała. Ta wersja wydarzeń ewoluowała, kiedy z upływem czasu okazywało się, że spod domu Walshe’ów nie kursowała żadna taksówka. Jej telefon miał ponadto pingować w okolicy domu jeszcze przez dwa dni od zaginięcia.

Coraz więcej poszlak wskazuje na to, iż doszło do zamordowania Any Walshe. Ciała jeszcze jednak nie udało się odnaleźć.

Red. JŁ

Teksas. Psa znaleziono z 8 ranami postrzałowymi. Przeżył cudem

0

Pies z Teksasu cudem przeżył po niemalże rozstrzelaniu go przez nieznanego sprawcę przy pomocy pistoletu. Jak przekazali lekarze – zwierzę zostało postrzelone co najmniej 8 razy. Suczka niezidentyfikowanej rasy wraca teraz do zdrowia. Nadano jej imię Messiah.

Wielokrotnie postrzelonego psa znalazł przypadkowy mężczyzna, który niezwłocznie powiadomił biuro szeryfa Llano w Buchanan Dam. Na miejsce wysłano jednostkę odpowiedzialną za ratowanie zwierząt. Ratownicy przetransportowali ranną sukę do weterynarza, gdzie została opatrzona. Pracownicy schroniska, do którego trafiła – Hill Country Humane Society – nazwali ją Messiah.

Imię nie jest przypadkowe, gdyż tylko cud mógł uratować życie zwierzęcia. Co nieprawdopodobne – psina została postrzelona co najmniej 8 razy, jednak kule ominęły wszelkie ważne tętnice w jej ciele. Kule przeszły między innymi przez okolicę nosa, szyi, pleców oraz tylną łapę.

Schronisko Hill Country Humane Society nie poinformowała, w jakim wieku ani jakiej rasy jest pies. Przekazano, że zwierzę je i pije zgodnie z oczekiwaniami, ale jego stan jest wciąż niepewny.

Schornisko zaoferowało ponadto nagrodę w wysokości 5000 dolarów za istotne informacje, odnośnie okoliczności, w jakich Messiah doznała tych koszmarnych obrażeń.

Red. JŁ

Davos/ Szefowa KE krytykuje USA i Chiny za protekcjonizm w przemyśle czystych technologii

0

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen skrytykowała we wtorek w Davos wyścig Chin i Stanów Zjednoczonych w przyciąganiu gałęzi przemysłu czystych technologii. Jej zdaniem taka strategia podsyca obawy przed rosnącym protekcjonizmem.

Podczas przemówienia na plenarnym posiedzeniu Światowego Forum Ekonomicznego szefowa KE potępiła przede wszystkim Chiny za „agresywne próby” i „nieuczciwe praktyki”, mające na celu zachęcanie dużych koncernów energochłonnych, zlokalizowanych w Europie i poza nią do przenoszenia całości lub części swojej produkcji na swoje terytorium” i „masowe subsydiowanie swojego przemysłu, co ogranicza dostęp do chińskiego rynku firmom unijnym”.

 

Von der Leyen ostrzegła, że UE nie zawaha się „wszcząć dochodzenia”, jeśli uzna, że zbyt wysokie subsydia zakłócają rynek.

 

Przypomniała też „niepokoje”, jakie w Europie wzbudził wielki plan inwestycyjny dla klimatu amerykańskiego prezydenta Joe Bidena (Inflation Reduction Act, IRA), który ma na celu wsparcie amerykańskiego przemysłu w celu przyspieszenia transformacji energetycznej.

 

Szefowa KE zaznaczyła, że UE już wcześniej uznała za protekcjonistyczny plan IRA, który przyznaje m.in. hojne dotacje na pojazdy elektryczne, baterie, energię odnawialną pod warunkiem, że są one produkowane na terytorium USA.

 

Agencja AFP przypomina, że już w poniedziałek szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Kristalina Georgieva ostrzegała w Davos, że „interwencje publiczne podejmowane w imię bezpieczeństwa gospodarczego lub bezpieczeństwa narodowego mogą prowadzić do niezamierzonych konsekwencji lub być wykorzystywane do uzyskiwania korzyści ekonomicznych kosztem innych”.

 

Jednak amerykański specjalny wysłannik ds. klimatu John Kerry relatywizował wpływ IRA na resztę świata. „Reakcja innych krajów nie powinna być taka: +O mój Boże, nie powinieneś tego robić, to stawia nas w niekorzystnej sytuacji+. Zróbcie to też. Wszyscy muszą zrobić to samo, aby jeszcze bardziej przyspieszyć ten proces” – mówił Kerry w Davos.

 

Vod der Leyen zapowiedziała również, że KE zaproponuje ustawodawstwo ukierunkowane na „przemysł o zerowej emisji netto” gazów cieplarnianych, a zatem neutralny pod względem emisji dwutlenku węgla, poprzez wspieranie zielonych technologii.

 

„To nowe rozporządzenie (…) wyznaczy jasne cele w zakresie czystych technologii do 2030 r. Celem będzie skoncentrowanie inwestycji na strategicznych projektach wzdłuż łańcuchów dostaw oraz uproszczenie i przyspieszenie procedur udzielania zezwoleń dla nowych zakładów produkcyjnych, działających w obszarze zielonych technologii” – powiedziała von der Leyen.

 

W kuluarach forum w Davos szefowa KE oświadczyła też, że popiera pomysł umieszczenia irańskiej Gwardii Rewolucyjnej na liście organizacji terrorystycznych, co byłoby odpowiedzią na „deptanie podstawowych praw człowieka” przez władze w Teheranie. (PAP)

 

zm/ mal/

Davos/ Prezydent Duda: Rosja nie może z tej wojny wyjść z twarzą, czyli w poczuciu, że coś uzyskała

0

Rosja nie może z tej wojny wyjść z twarzą, czyli wyjść w poczuciu tego, że uzyskała coś, że uzyskała jakiś sukces; żeby to było bezpieczne dla świata, Rosja musi jednak ponieść w tej wojnie porażkę – podkreślił we wtorek w Davos prezydent Andrzej Duda.

Prezydent został poproszony na wtorkowym briefingu prasowym w Davos, gdzie uczestniczy w Światowym Forum Ekonomicznym, o porównanie tego szczytu, z tym który odbył się w maju ubiegłego roku, jeśli chodzi o podejście do tematu Ukrainy i wsparcia dla Ukraińców.

 

Prezydent podkreślił, że odczuwa tę zmianę nastawienia, bo stawiane są teraz inne pytania. „Można powiedzieć, że w maju cały czas było pytanie o to, co się w ogóle dzieje i jak to wszystko dalej będzie? A teraz już jest pytanie konkretnie o to, co zrobić, żeby Ukraina wygrała i jak zakończyć tę wojnę, kiedy ona się zakończy?” – powiedział Duda.

 

„Widać, że sytuacja ewoluuje. Dzisiaj właściwie nikt nie ma wątpliwości co do tego, że trzeba wspierać Ukrainę i właściwie nie ma pytania, czy wspierać Ukrainę? Jest pytanie, ile tak rzeczywiście potrzebuje Ukraina, żeby uzyskać pełne, wystarczające wsparcie” – dodał prezydent.

 

W jego ocenie, Rosji nie udała się inwazja na Ukrainę, inwazja jest powstrzymywana. „Dzisiaj Rosja chyba bardziej się zastanawia nad tym, jak wyjść z tego wszystkiego z twarzą. Otóż, nie wolno Rosji pozwolić wyjść z tego z twarzą. Rosja nie może z tej wojny wyjść z twarzą, czyli wyjść z tego w poczuciu, że uzyskała coś, że uzyskała jakiś sukces (…); żeby to było bezpieczne dla świata, Rosja musi jednak ponieść w tej wojnie porażkę” – podkreślił Duda.

 

I – jak mówił – „to tutaj bardzo mocno jest przez nas podkreślane”. „Nie ma dyskusji o wyjściu przez Rosję z twarzą, bo z twarzą, to oznacza dla nich zwycięstwo. Oni nie mogą tej wojny wygrać, bo zaraz zaczną następną” – zaznaczył prezydent. (PAP)

 

autor: Edyta Roś, Grzegorz Bruszewski

 

ero/ gb/ itm/

Debata w Parlamencie Europejskim o skandalu korupcyjnym. Były europoseł Panzeri ujawni informacje o łapówkach w zamian za niższy wyrok

0

Ten skandal dotyka nasz wszystkich. Jesteśmy gotowi do działania. Bez wątpienia poradzimy sobie z korupcją i wyplenimy ją tam, gdzie się pojawi – powiedziała podczas debaty w PE dotyczącej skandalu korupcyjnego komisarz UE ds. wewnętrznych Ylva Johansson. Europosłowie wszystkich frakcji wzywali tymczasem do jak najszybszego wyjaśnienia skandalu w PE.

Jak powiedziała Johansson, zaufanie do instytucji UE zostało złamane. „Teraz te kawałki tego roztrzaskanego zaufania musimy pozbierać i skleić je na nowo” – powiedziała. Wskazała, że wszystkim instytucjom unijnym potrzebne są tylko najwyższe standardy. „Potrzebujemy sprawnych, silnych reguł. (…) KE gotowa jest przedstawić propozycje. Możemy oprzeć się na porozumieniu międzyinstytucjonalnym w sprawie rejestru przejrzystości” – powiedziała.

 

Dodała, że trzeba chronić sygnalistów, którzy przekazują informacje o nieprawidłowościach w instytucjach. „Mamy dyrektywę o ochronie sygnalistów. Mamy biuro ds. walki z korupcji OLAF, które bada przypadki korupcji” – powiedziała. Zaznaczyła, że KE wkrótce zaproponuje nowe przepisy dotyczące walki z korupcją, także żeby w całej UE była jednolita definicja tego procederu i podobne kary. „Damy policji i sądom narzędzia, jakich potrzebują, by walczyć z korupcją” – wskazała.

 

Przekazała, że pojawiają się też niepokojące informacje na temat ingerencji państw trzecich w unijną politykę. „To nie do przyjęcia” – powiedziała. Zaznaczyła, że również w tej sprawie potrzebne są wspólne działania.

 

„Ten skandal dotyka nasz wszystkich, bardzo osobiście. Czujemy gniew, ale jesteśmy gotowi do działania. (…) Bez wątpienia poradzimy sobie z korupcją i wyplenimy ją tam, gdzie się pojawi” – podsumowała.

 

Głos w debacie zabrał eurodeputowany PiS Dominik Tarczyński. „W raporcie Fight Impunity, organizacji (byłego włoskiego europosła Pier Antonio) Panzeriego, który jest teraz w więzieniu, mogliśmy przeczytać, że w Polsce rządzą +biali suprematyści, +fanatyczni katolicy+. Na postawie tych raportów Polska była atakowana w tej Izbie. Nazywano nas nawet faszystami. Tylko dlatego, że nie podobało się tutaj towarzystwu, jaki rząd został w Polsce wybrany. Polska to jest dumny naród. Ma prawo wybierać rządy takie, jakie uważa za stosowne” – oświadczył Tarczyński przemawiający w imieniu frakcji EKR.

 

„Dlatego nigdy nie pozwolimy, aby Polska była opluwana, pomawiana. A tak się działo w tej Izbie. Nigdy nie pozwolimy, żeby Polska była opluwana przez łapówkarzy z Brukseli. Dlatego będziemy żądać, aby wszystkie rezolucje przeciwko Polsce zostały uchylone. Możemy przyjąć rezolucję, która będzie mówiła o uchyleniu rezolucji, w których brali udział łapówkarze. Ci, którzy są oskarżeni, albo aresztowani” – zapowiedział polityk.

 

W dyskusji głos zabrali też przedstawiciele innych frakcji. „Naszym obowiązkiem jest się oczyścić. Rozwiać wątpliwości, które się pojawiły na temat decydentów na szczeblu europejskim. (…)Należy nazwać winnych i konieczna jest prawdziwa odpowiedzialność polityczna. Potrzebujemy pełnej otwartości wobec naszych obywateli. Musimy mówić otwarcie o hipokryzji niektórych naszych kolegów. Tych, którzy najgłośniej krzyczeli w obronie praw człowieka, skwapliwie krytykowali innych, a teraz znaleźli się w środku skandalu korupcyjnego” – mówił przedstawiciel EPL, największej grupy w PE, Vladimir Bilczik.

 

Wtórował mu Raphael Glucksmann reprezentujący socjaldemokratów (S&D). „Nadszedł czas, żeby domagać się przejrzystości. Należy utworzyć europejski organ ds. przejrzystości i etyki, żeby każda osoba, która działa w sposób nielegalny była narażona na to, że ktoś to zasygnalizuje. (…) Nie wystarczy tylko stygmatyzować, trzeba atakować korupcję. Zacznijmy od posprzątania u siebie, w naszej własnej stajni, zanim zaczniemy pouczać innych” – zaznaczył.

 

Nathalie Loiseau z liberalnej frakcji Renew przypomniała, że „korupcja dotknęła niektórych członków” Parlamentu Europejskiego, a „obce państwa kupowały sobie demokrację europejską”. Zaproponowała, by „zareagować szybko i mocno”, również postulując utworzenie „w UE niezależnego organu czuwającego nad etyką”.

 

Paolo Borchia z prawicowej frakcji Tożsamość i Demokracja (ID) podsumował: „Niektóre osoby okryły nasz parlament wstydem i hańbą. (…)To jest ostatnia okazja dla nas, żeby pokazać naszą wiarygodność”.

 

Głos w debacie zabrała też europosłanka Elżbieta Łukacijewska (PO). „Jeśli jesteś politykiem, powinieneś wiedzieć co to etyka, standardy i ich przestrzegać. Jeśli nie wiesz, jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie” – powiedziała.

 

Dodała, że smutne jest to, że wszyscy europosłowie w PE podlegają obecnie odpowiedzialności zbiorowej i negatywnej ocenie przez wyborców. „Jeśli ktoś jest łapówkarzem, jeśli uwielbia pieniądze i one są dla niego wyznacznikiem standardów, to jego zachowania nie zmienią żadne przepisy i żadne dyrektywy” – powiedziała.

 

Europosłanka Beata Kempa (PiS) mówiła, że korupcja „to jest niestety bodaj najcięższy rak, który toczy dzisiaj instytucje europejskie”. „Tak naprawdę przestępcy w białych kołnierzykach nie mogą być bezkarni. Pani wiceprzewodnicząca, która dzisiaj siedzi w więzieniu z podejrzeniem korupcji, niejednokrotnie atakowała mój kraj – Polskę” – powiedziała.

 

„Ja się dzisiaj zastanawiam, i trzeba się przyjrzeć, komu zależało na tym, żeby krzyczeć tutaj najgłośniej, żeby Polsce zabrać środki, wtedy kiedy ona boryka się z tym, z czym boryka się Ukraina: pomaga przezwyciężyć największego agresora na świecie. Komu na tym zależało? Temu się trzeba dzisiaj przyjrzeć” – dodała Kempa.

 

Europosłanka Anna Zalewska (PiS) pytała europosłów, czy nie zastanawiają ich „płomienne wystąpienia socjalistów”. „Tak, jakby chcieli zakrzyczeć rzeczywistość. Mówią o procedurach, o zasadach, a sami we własnym gronie nie potrafią wyjaśnić tego skandalu. Nie dajmy się uwieść” – zaznaczyła.

 

Zalewska pytała też, dlaczego PE godzi się na procedowanie wyboru funkcji wiceszefa PE z ramienia socjalistów. „Przecież oni powinni ponieść zbiorową odpowiedzialność” – powiedziała. Dodała, że należy przyjrzeć się też temu, w jaki sposób na decyzje podejmowane w UE wpływały Rosja i spółka Gazprom.

 

Z Strasburga Łukasz Osiński, z Brukseli Artur Ciechanowicz(PAP)

 

UE/ Media: były europoseł Panzeri ujawni informacje o łapówkach w zamian za niższy wyrok

Pier Antonio Panzeri, były włoski eurodeputowany, aresztowany w ramach śledztwa w sprawie korupcji w Parlamencie Europejskim, zawarł ugodę z belgijską prokuraturą. Ma dostać niższy wyrok w zamian za informacje o łapówkach.

Zgodnie z komunikatem prasowym belgijskiej prokuratury, cytowanym przez brukselski portal informacyjny Politico, Panzeri przekaże śledczym kluczowe dla toczącego się śledztwa szczegóły. Były włoski lewicowy europoseł poda m.in. informacje na temat ustaleń finansowych, zaangażowanych krajach, beneficjentach i zaangażowanych osobach.

 

Panzeri zgodził się również ujawnić, kogo sam przekupywał.

 

W zamian za współpracę Panzeri otrzyma mniejszy wyrok, w tym karę więzienia, grzywnę i konfiskatę mienia, które nabył w nielegalny sposób, a którego wartość jest szacowana na 1 mln euro.

 

W grudniu Panzeriemu postawiono zarzuty udziału w organizacji przestępczej, prania pieniędzy i korupcji.

 

W związku ze śledztwem w sprawie skandalu korupcyjnego w belgijskim areszcie pozostaje również była wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego Eva Kaili z Grecji.

 

We wtorek rano Panzeri wycofał apelację od decyzji o tymczasowym aresztowaniu go w związku ze śledztwem w sprawie afery korupcyjnej w PE, którego tłem jest lobbing na rzecz Kataru i Maroka.

 

Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)

 

asc/ mal/

Niemcy/ Policja aresztowała Gretę Thunberg podczas protestu aktywistów klimatycznych w Luetzerath

0

Niemiecka policja poinformowała we wtorek, że aresztowała szwedzką działaczką klimatyczną Gretę Thunberg. Przebywała ona na terenie wioski Luetzerath, gdzie w sobotę doszło do gwałtownych starć aktywistów z policją.

Według policji Thunberg została zatrzymana wraz z grupą aktywistów we wtorek podczas kolejnego protestu przeciwko wyburzeniu wioski Luetzerath, gdzie gigant energetyczny RWE chce wznowić wydobycie węgla.

 

Rzecznik policji w regionie powiedział, że nie jest jeszcze jasne, co stanie się z Thunberg, która w zeszłym tygodniu dołączyła do protestujących w Luetzerath. W sobotę doszło tam do starć aktywistów z policją, podczas których kilkadziesiąt osób zostało rannych.

 

W niedzielę policja wspierana przez buldożery usunęła aktywistów z budynków we wsi; tylko kilku ukryło się na drzewach i w podziemnym tunelu.

 

Policja podaje, że Szwedka została zatrzymana w kopalni odkrywkowej Garzweiler 2, około 9 kilometrów od Luetzerath, gdzie siedziała z grupą protestujących w pobliżu kopalni.

 

Greta Thunberg „została zatrzymana i wyniesiona przez nas z obszaru bezpośredniego zagrożenia w celu ustalenia jej tożsamości” – powiedział rzecznik policji w Akwizgranie i dodał, że jedna z aktywistek wskoczyła do kopalni, w wyniku czego została ranna.

 

Po sobotnich starciach z policją aktywiści oskarżyli funkcjonariuszy o niewspółmierną przemoc podczas usuwania ich z terenu wioski Luetzerath. Rzeczniczka ratownictwa medycznego demonstrantów wskazywała na „wysoką, dwu-, a nawet trzycyfrową liczbę” poszkodowanych uczestników protestów.

 

Według danych policji od środy do niedzieli w Luetzerath rannych zostało ponad 70 funkcjonariuszy policji, z czego większość podczas sobotnich starć z przeciwnikami uruchomienia kopalni węgla. (PAP)

 

zm/ mms/

MŚ piłkarzy ręcznych/ Daszek: Jesteśmy w bojowych nastrojach

0

„Jesteśmy w bojowych nastrojach, chcemy zmazać plamę” – powiedział Michał Daszek przed środowym meczem reprezentacji biało-czerwonych z Hiszpanią w fazie zasadniczej mistrzostw świata piłkarzy ręcznych, których gospodarzami są Polska i Szwecja.

30-letni Daszek to jeden z najbardziej doświadczonych zawodników obecnej reprezentacji. W 2015 roku grał w drużynie, która wywalczyła brązowy medal mistrzostw świata w Katarze. Teraz ten wynik będzie już bardzo ciężko powtórzyć. Polacy do rozgrywanej w krakowskiej Tauron Arenie fazy zasadniczej turnieju przystąpią z bilansem dwóch porażek z Francją i Słowenią. Nawet trzy zwycięstwa z Hiszpanią, Czarnogórą i Iranem nie gwarantują awansu do ćwierćfinału.

 

Mimo to skrzydłowy Orlenu Wisły Płock deklaruje, walkę to końca i chęć zmazania plamy.

 

„W Katowicach dużo rzeczy poszło źle. Nie tak to sobie wyobrażaliśmy. To jednak jeszcze nie koniec. Przed nami trzy arcyważne mecze i będziemy chcieli pokazać w nich lepszą grę, odzyskać nasz charakter, który utraciliśmy. Wielu z nas zachodzi w głowę, co się wydarzyło, bo nic nie zapowiadało tak złych wyników, więc musimy się wziąć za siebie” – obiecał Daszek.

 

Jego zdaniem drużyna powinna nawiązać do premierowego meczu z Francją, który co prawda zakończył się minimalną porażką 24:26, ale był w powszechnej opinii najlepszym występem Polaków w tym turnieju.

 

„Przede wszystkim realizowaliśmy wtedy swój plan, byliśmy konsekwentni. Na tym turnieju nie pokazaliśmy jednak jeszcze swojej prawdziwej twarzy. W poprzednich mistrzostwach graliśmy zdecydowanie lepiej. Może taki +zimny prysznic+ był nam potrzebny? Wiemy, że jeszcze wszystko jest możliwe. Teraz już nie ma co kalkulować, tylko grać na sto procent, może jeszcze wszystko potoczy się po naszej myśli. Wciąż jesteśmy w grze. Będziemy chcieli przeprosić kibiców za prezentowany do tej pory styl. Ta wygrana z Arabią Saudyjską na pewno nas trochę rozluźniła. Jesteśmy tutaj, gdzie chcieliśmy być, choć może nie z takim bilansem, o jakim myśleliśmy. Nasz cel jest wciąż realny” – podkreślił Daszek, który bardzo ceni najbliższego rywala – Hiszpanię.

 

„Ostatnie mecze z nimi nawet nam wychodziły, a wynik oscylował w okolicach remisu. Będzie ciężko, oni fantastycznie operują piłką, ale im też nie gra się łatwo przeciwko naszej twardej obronie. Musimy się mocno postawić i utrudniać im zadanie” – podsumował.

 

Środowy mecz Polski z Hiszpanią w Tauron Arenie Kraków rozpocznie o godz. 20.30.

 

Grzegorz Wojtowicz (PAP)

 

gw/ cegl/

Prezes PZPN: Wiem już, kto będzie selekcjonerem, czekam na odpowiedź

0

Prezes PZPN Cezary Kulesza przyznał w rozmowie z RMF24, że wie już, kto będzie selekcjonerem piłkarskiej reprezentacji Polski. „Czekam na odpowiedź z drugiej strony, to się może przeciągnąć kilka dni” – dodał. Potwierdził, że to będzie trener zagraniczny.

„Można tak powiedzieć, że wiem już, kto będzie, z tym że decyzyjność zostaje po drugiej stronie. Wiadomo, że może to się przeciągnąć kilka dni i po prostu czekam na odpowiedź z drugiej strony. Czekam na akceptację” – powiedział Kulesza, który był gościem internetowego Radia RMF24.

 

„Gdyby to ode mnie zależało, to ja bym to ogłosił nawet w tej chwili, ale nie mogę tego zrobić, ponieważ czekam na odpowiedź” – dodał.

 

Kulesza już kilka dni temu ujawnił, że bierze pod uwagę tylko zagraniczne kandydatury. Teraz to potwierdził.

 

„Rozmowy dobiegły już końca i została tylko decyzyjność po tamtej stronie, akceptacja umów, które trafiły również do tamtej strony do podpisania. Tak jak wcześniej powiedziałem, skupiliśmy się bardziej na kandydaturach zagranicznych, więc kandydat jest rzeczywiście z zagranicy” – dodał.

 

Jak zaznaczył, gdy wszystko będzie gotowe, PZPN zorganizuje konferencję prasową, na której przedstawi nowego selekcjonera.

 

Czy jest szansa, że nazwisko zostanie ogłoszone już w tym tygodniu?

 

„Nie obiecuję tego, ale będziemy się starać. Jeśli nie w tym tygodniu, to myślę, że w następnym powinno to nastąpić” – zapewnił szef federacji.

 

Polscy piłkarze pozostają bez selekcjonera od 1 stycznia. Dzień wcześniej skończyła się umowa z Czesławem Michniewiczem, a nowa nie została z nim podpisana.

 

Z informacji PAP uzyskanych we wtorkowe południe z otoczenia prezesa PZPN wynikało, że być może dojdzie do pewnej niespodzianki. Trener kadry, tak jak zapowiadano, będzie zagraniczny, ale może niekoniecznie z listy, którą przedstawiali ostatnio dziennikarze.

 

„Najważniejszym kryterium na pewno było to, czy wcześniej prowadził jakąś reprezentację, bo to dosyć istotne. Prowadzenie reprezentacji a drużyny klubowej to są naprawdę różne metody (…)” – podkreślił Kulesza w RMF24.

 

W polskich mediach pojawiały się ostatnio głównie cztery nazwiska. To pochodzący z Bośni i Hercegowiny Vladimir Petkovic (selekcjoner Szwajcarii w latach 2014-21), Portugalczyk Paulo Bento (były selekcjoner Korei Południowej), Chorwat Nenad Bjelica (były trener m.in. Lecha Poznań), a także były znakomity angielski piłkarz Steven Gerrard, do październiku 2022 roku trener Aston Villi.

 

Ten ostatni nie prowadził jednak dotychczas żadnej reprezentacji, więc nie spełnia kryterium, o którym wspominał Kulesza. Podobnie w przypadku Bjelicy.

 

Będący na liście życzeń Hiszpan Roberto Martinez – do niedawna szkoleniowiec Belgów – już wcześniej wybrał ofertę reprezentacji Portugalii. Niewielkie były szanse na zatrudnienie Francuza Herve’a Renarda, obecnie selekcjonera Arabii Saudyjskiej.

 

W ostatnich tygodniach cicho było natomiast o kandydaturze znakomitego w przeszłości ukraińskiego piłkarza Andrija Szewczenki, choć on spełnia wiele kryteriów Kuleszy, m.in. doświadczenie z pracą trenerską w reprezentacji (swojego kraju).

 

Celem nowego selekcjonera ma być najpierw awans do mistrzostw Europy 2024.

 

„Jak wiemy, przed nami są mistrzostwa Europy i awans na ten turniej przedłuża współpracę, bo to jest dzisiaj cel numer jeden, jeśli chodzi o naszą reprezentację. (…) Najpierw jest awans, a potem będą następne cele stawiane przed przyszłym trenerem” – zapowiedział Kulesza.

 

Prezes PZPN przyznał, że „przeglądając wszystkie kryteria, to tego wymarzonego trenera zapewne nie możemy namówić do pracy”.

 

„To, co osiągnęliśmy, moim zdaniem jest najlepszym wyborem i oby to się przełożyło na wyniki i nasz awans na mistrzostwa Europy” – dodał.

 

Nowy selekcjoner reprezentacji Polski zadebiutuje 24 marca. Biało-czerwoni rozpoczną wówczas eliminacje mistrzostw Europy – z Czechami na wyjeździe. Trzy dni później spotkają się u siebie z Albanią. W tej stawce są także niżej notowane Wyspy Owcze i Mołdawia. Na turniej w Niemczech awansują dwie drużyny z grupy.

 

Wiele wskazuje na to, że w sztabie zagranicznego selekcjonera będzie polski asystent. To jedno z kryteriów, na którym prezesowi Kuleszy bardzo zależało. (PAP)

 

bia/ co/

Była bita, polewano ją zimną wodą. Prawomocny wyrok ws. znęcania się nad seniorką ze Śremu

0

Na kary bezwzględnego więzienia skazał we wtorek Sąd Okręgowy w Poznaniu trzy osoby oskarżone o psychiczne i fizyczne znęcania się nad 65-latką ze Śremu. Według ustaleń śledczych, seniorka była bita, zmuszano ją też do spania w nieogrzewanym pomieszczeniu i polewano zimną wodą.

We wtorek Sąd Okręgowy w Poznaniu – jako sąd II instancji – utrzymał w mocy orzeczenie Sądu Rejonowego w Śremie, który w kwietniu 2022 roku uznał winę oskarżonych i wymierzył kary: wobec Sławomira S. karę 4 lat bezwzględnego więzienia, zaś wobec Anety S., oraz Damiana W., kary 3 lat pozbawienia wolności.

 

Wyrok wydany we wtorek przez Sąd Okręgowy w Poznaniu jest już prawomocny. Sędzia Sławomir Olejnik podkreślił w uzasadnieniu, że „niektóre opisy zachowań oskarżonych są tak drastyczne, że ja osobiście jako sędzia z wieloletnim stażem, z takimi drastycznymi opisami się jeszcze nie spotkałem”.

 

Sprawa znęcania się nad 65-letnią kobietą ujrzała światło dzienne w maju 2021 roku. Jak informowała wówczas podinsp. Ewa Kasińska z Komendy Powiatowej Policji w Śremie, jednostka ta została powiadomiona przez kuratora sądowego o psychicznym i fizycznym znęcaniu się nad 65-letnią śremianką, która – jak wskazano – jest nieporadna ze względu na stan psychiczny.

 

„Sprawą zajęli się policjanci z Wydziału Kryminalnego. Z ich ustaleń wynika, że pokrzywdzona śremianka mieszkała ze swoją dalszą rodziną, która miała się nią opiekować, a niestety od 2018 roku psychicznie i fizycznie znęcała się nad nieporadną kobietą” – podkreśliła wówczas.

 

Kasińska wskazała, że ze zgromadzonego materiału dowodowego wynikało, że „pokrzywdzonej zadawano uderzenia po całym ciele, wydzielano jej pożywienie, zabierano rentę, ograniczano korzystanie z łazienki i toalety, zmuszano do jedzenia wymiocin, wyrzucano z domu na podwórko, gdzie miała się rozbierać i była polewana zimną wodą”.

 

„Zmuszano też seniorkę do spania w nieogrzewanym pomieszczeniu, brudnej pościeli lub na podłodze w kuchni. Kobieta chodziła w odzieży zabrudzonej fekaliami, zniszczonej i nieadekwatnej do panujących warunków atmosferycznych. Nad śremianką znęcano się też psychicznie. Miała ona być znieważana słowami uznanymi powszechnie za obelżywe i poniżana” – podała Kasińska.

 

W sprawie zatrzymano wówczas 44-letnią Anetę S. i jej 51-letniego męża Sławomira S., którzy trafili do aresztu. 19-letnia córka małżeństwa decyzją prokuratura została objęta dozorem policji. Na młodą kobietę nałożono też zakaz kontaktowania się z pokrzywdzoną. Później okazało się, że w znęcaniu się nad 65-latką miał brać udział także Damian W., brat Anety S.

 

Sąd Rejonowy w Śremie – który rozpoznawał sprawę jako sąd I instancji – utajnił proces ze względu na dobro pokrzywdzonej. W kwietniu 2022 roku sąd uznał winę oskarżonych i nieprawomocnie skazał Sławomira S. na karę 4 lat bezwzględnego więzienia, zaś Anetę S., oraz Damiana W., na 3 lata pozbawienia wolności. Sąd zakazał także skazanym kontaktowania się z pokrzywdzoną i zbliżania się do niej; muszą także zapłacić 65-latce zadośćuczynienie. Córka małżeństwa Martyna S. została skazana na rok więzienia z warunkowym zawieszeniem wykonania kary oraz karę grzywny; ma także pisemnie przeprosić 65-latkę. Apelację od tego orzeczenia złożyli obrońcy Sławomira S., Anety S. i Damiana W.

 

We wtorek Sąd Okręgowy w Poznaniu, jako sąd II instancji, utrzymał w mocy orzeczenie sądu rejonowego. Sędzia Sławomir Olejnik podkreślił w uzasadnieniu wyroku, że „wszystkie zarzuty apelacyjne okazały się w ocenie sądu odwoławczego niezasadne; były dosyć zbieżne można powiedzieć i w dużej mierze zmierzały do kwestionowania tych dowodów, na których oparł się oczywiście sąd rejonowy wskazując na winę i sprawstwo całej trójki oskarżonych”.

 

Sędzia wskazał, że obrońca Anety S. podważał nie tylko kwestię wiarygodności zeznań osób, od których ta sprawa „wypłynęła”, ale również zeznania samej pokrzywdzonej.

 

„Taka jest oczywiście rola obrońcy, natomiast weryfikacja tych dowodów, na które wskazywał obrońca wskazuje na dokładnie co innego. Dowody te są absolutnie ze sobą zbieżne i pokazują ogrom tragedii, w jakiej znalazła się pani Danuta; tragedii o tyle strasznej, że działa się ona za murami, gdzie była otoczona członkami swojej – dalekiej, bo dalekiej – ale jednak rodziny” – mówił sędzia.

 

Dodał, że zeznania świadków, których wiarygodność podważał obrońca, „zostały później potwierdzone innymi dowodami i ta tragedia w tym okresie, który został przyjęty przez oskarżyciela publicznego, a potem przyjęty również za tym w akcie oskarżenia, i następnie przez sąd w wyroku, zostały przede wszystkim potwierdzone zeznaniami samej pokrzywdzonej”.

 

„To, że jest to osoba nie w pełni potrafiąca odzwierciedlać rzeczywistość to nie znaczy, że zupełnie jej zeznania należy dezawuować. Co do bowiem samych faktów, jakie miały miejsce, zdarzeń, których była uczestnikiem, a które stanowiły element w zasadzie jej katowania – ona nie miała żadnych wątpliwości. Ona ze szczegółami opisywała te zdarzenia i też sąd rejonowy oczywiście tych wątpliwości nie miał” – mówił sędzia.

 

Dodał, że „można oczywiście się spierać, który z oskarżonych był bardziej agresywny, który stosował bardziej wyrafinowane metody – oczywiście wskazywano w toku postepowania, że tą osobą najbardziej agresywną, szczególnie pod wpływem alkoholu, był Sławomir S., co znalazło oczywiście odzwierciedlenie w karze wymierzonej finalnie, bo jest to kara 4 lat pozbawienia wolności, a pozostali oskarżeni otrzymali kary po 3 lata pozbawienia wolności. Ale nie zmienia to faktu, że cała ta trójka w sposób brutalny i dość długi stosowała przemoc nie tylko fizyczną, ale również przemoc psychiczną wobec pani Danuty”.

 

Sędzia zaznaczył, że chyba w ogóle nie wyobrażamy sobie sytuacji, żeby ktoś mógł być zmuszany do zjedzenia tego, co zwrócił na skutek przymuszania do spożycia niechcianego posiłku, w tym przypadku kaszy, co wiadomo z akt sprawy.

 

„Naprawdę te niektóre opisy zachowań oskarżonych są tak drastyczne, że ja osobiście jako sędzia z wieloletnim stażem, z takimi drastycznymi opisami się jeszcze nie spotkałem” – podkreślił sędzia.

 

„W ocenie sądu odwoławczego całokształt materiału dowodowego zebranego w sprawie (…) te wszystkie elementy, te wszystkie puzzle składają się w jedną, konsekwentną całość, którą sąd rejonowy słusznie zinterpretował jako wypełniającą ze strony wszystkich oskarżonych znamiona przestępstwa (…) i co do tego sąd odwoławczy nie miał żadnych wątpliwości” – dodał.

 

Wyrok wydany we wtorek przez Sąd Okręgowy w Poznaniu jest prawomocny. (PAP)

 

autor: Anna Jowsa

 

ajw/ jann/

Masowa strzelanina na Florydzie. Osiem osób rannych podczas obchodów Dnia Martina Luthera Kinga

0

Osiem osób zostało rannych w masowej strzelaninie w poniedziałek wieczorem w mieście Fort Pierce w amerykańskiej Florydzie – poinformowała lokalna policja. Do zdarzenia doszło podczas dzielnicowego festynu z okazji Dnia Martina Luthera Kinga, na którym bawiło się ponad tysiąc ludzi.

 

Wszystkich rannych przewieziono do szpitala, jedna z ofiar jest w stanie krytycznym – przekazał Brian Hester z policji hrabstwa St. Lucie. Dodał, że co najmniej cztery inne osoby zostały ranne w zamieszaniu, do którego doszło po strzelaninie, gdy zgromadzeni ludzie zaczęli uciekać.

Strzelanina wybuchła po „jakiegoś rodzaju zwadzie między dwiema stronami”; najprawdopodobniej strzelało kilka osób – powiedział Hester, powołując się na wstępne wyniki prowadzonego śledztwa. Policja na razie nie schwytała podejrzanych – uzupełnił.

 

Festyn z okazji obchodzonego w poniedziałek w USA Dnia Martina Luthera Kinga odbywał się w lokalnym parku. W programie były m.in. atrakcje dla dzieci, występy muzyczne i pokaz samochodów.

„To naprawdę nieszczęśliwe i smutne, że podczas obchodów święta wspominającego kogoś, kto stał po stronie pokoju i równości, sprzeczka doprowadziła do użycia broni i przemocy” – podsumował Hester.

 

Martin Luther King był liderem amerykańskiego ruchu praw obywatelskich, orędownikiem równouprawnienia czarnoskórych i zniesienia dyskryminacji rasowej. W 1964 r. otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Urodził się 15 stycznia 1929 roku, zmarł w wyniku zamachu dokonanego przez politycznych przeciwników 4 kwietnia 1968 roku. Wspominający go Dzień Martina Luthera Kinga jest w USA świętem federalnym obchodzonym w trzeci poniedziałek stycznia. (PAP)

 

adj/ tebe/

Ukraina: Na jedno wolne miejsce pracy przypada dziewięciu bezrobotnych

0

Sytuacja na ukraińskim rynku pracy jest trudna, na jedno wolne miejsce pretenduje dziewięciu bezrobotnych – poinformowała we wtorek szefowa krajowego urzędu pracy Julia Żowtiak. Jak dodała, najwięcej miejsc pracy jest w sektorze przemysłu przetwórczego i w rolnictwie.

Szanse w poszukiwaniach pracy mają też robotnicy wykwalifikowani.

 

Wiceminister gospodarki Ukrainy Tetiana Bereżna mówiła w listopadzie, że z powodu inwazji rosyjskiej na Ukrainę co najmniej pięć milionów osób straciło zatrudnienie.

 

W maju 2022 roku szefowa urzędu pracy Żowtiak podkreślała, że ustalanie danych o bezrobociu jest trudne ze względu na liczbę ludzi, którzy z powodu wojny wyjechali z Ukrainy bądź są uchodźcami wewnętrznymi.

 

Wicepremier i minister gospodarki Ukrainy Julia Swyrydenko poinformowała w zeszłym tygodniu, że ukraiński PKB spadł w 2022 roku o 30,4 proc. Spadek ten, wywołany przez rosyjską inwazję, jest największy od ponad 30 lat. (PAP)

 

awl/ ap/

Zmieniono wyrok dla sprawcy wypadku karetki pogotowia na przejeździe w Puszczykowie

0

Na 5 lat pozbawienia wolności skazał we wtorek Sąd Apelacyjny w Poznaniu Sebastiana S., sprawcę wypadku karetki pogotowia na przejeździe kolejowym w Puszczykowie. W zdarzeniu zginęły dwie osoby; lekarz i ratownik medyczny.

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Poznaniu jest prawomocny.

 

Do wypadku na przejeździe kolejowym w podpoznańskim Puszczykowie doszło na początku kwietnia 2019 roku. W karetkę pogotowia, która utknęła na torach między opuszczonymi rogatkami, uderzył pociąg. Zginęli 30-letni lekarz i 42-letni ratownik medyczny. Kierowca z poważnymi obrażeniami trafił do szpitala.

 

Prokuratura oskarżyła kierowcę karetki Sebastiana S. o nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym, w wyniku której śmierć poniosły dwie osoby. Czyn ten zagrożony jest karą pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.

 

W maju 2021 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu nieprawomocnie skazał Sebastiana S. na 4 lata więzienia. Orzekł wobec niego także zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych przez 6 lat, oraz zapłatę nawiązki po 50 tys. zł dla oskarżycieli posiłkowych. Od tego wyroku apelację złożył obrońca oskarżonego wnosząc o łagodniejszy wymiar kary, oraz pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego, który wskazywał m.in., że kara wymierzona przez sąd pierwszej instancji jest niewspółmierna i rażąco niska.

 

We wtorek Sąd Apelacyjny w Poznaniu wydał prawomocny wyrok w tej sprawie i zmienił orzeczenie sądu I instancji w ten sposób, że w ramach czynu zarzuconego oskarżonemu Sebastianowi S. uznał oskarżonego za winnego tego, że „w dniu 3 kwietnia 2019 roku w Puszczykowie na przejeździe kolejowo-drogowym (…) umyślnie w zamiarze ewentualnym sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, a następnie sprowadził nieumyślnie katastrofę w ruchu lądowym, zagrażającą życiu i zdrowiu wielu osób, pasażerów i członków obsługi pociągu, oraz mieniu wielkich rozmiarach, w ten sposób, że wjechał karetką na przejazd kolejowo-drogowy pomimo sygnalizacji świetlnej zakazującej wjazdu, a także pomimo zamkniętych rogatek najazdowych, i zamykających się rogatek wyjazdowych, a następnie zatrzymał wspomniany samochód na torze, po którym po chwili przejechał pociąg (…) w wyniku czego doszło do zderzenia (…), którego następstwem była śmierć pasażerów karetki”.

 

Sąd Apelacyjny wymierzył oskarżonemu karę 5 lat pozbawienia wolności, a także nałożył na niego ośmioletni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych, oraz dziewięcioletni zakaz wykonywania zawodu kierowcy wszelkich pojazdów mechanicznych.

 

Sędzia Izabela Pospieska podkreśliła w uzasadnieniu wyroku, że „wyrok sądu okręgowego okazał się częściowo nietrafny i podlegał korekcie na skutek uwzględnienia częściowego apelacji pełnomocnika oskarżycielki posiłkowej tak w zakresie orzeczenia o winie, jak i karze, i środkach karnych, aczkolwiek nie w stopniu przezeń postulowanym. Apelacja obrońcy okazała się natomiast w całości chybiona”.

 

Sędzia bardzo szczegółowo odniosła się do wszystkich kwestii zawartych w apelacjach stron, i wskazała, że apelacja obrońcy „skupiała się głównie wokół tematu praktyki panującej na przejazdach kolejowo-drogowych i sposobach ich pokonywania przez kierujących pojazdami uprzywilejowanymi, w czym upatrywał okoliczności umniejszające głównie winę oskarżonego”.

 

Sędzia zaznaczyła jednak, że „w świetle prawidłowych ustaleń sądu okręgowego, oskarżony miał zachowaną zdolność do rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem. Oskarżony nie znajdował się także w anormalnej sytuacji motywacyjnej, nie działał też pod presją czasu, a co za tym idzie w rozpatrywanym przypadku można było od oskarżonego, jako osoby dorosłej, zdrowej psychicznie wymagać zachowania zgodnego z prawem”.

 

„Oceny tej nie zmiana fakt, że dopiero na skutek analizowanego zdarzenia wdrożono w ratownictwie krajowym szkolenia kierowców w sytuacjach podobnych do rozpatrywanego przypadku” – dodała.

 

Podkreśliła także, że gdyby oskarżony, „jako kierowca karetki pogotowia ratunkowego przestrzegał obowiązujących przepisów ruchu drogowego, a wjeżdżając na przejazd drogowo-kolejowy w Puszczykowie zachował wymaganą szczególną ostrożność i nie nadużył uprawień z jakich w świetle obowiązujących przepisów mógł pod pewnymi warunkami skorzystać jako kierujący pojazdem uprzywilejowanym, to nie tylko nie sprowadziłby bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy, ale też uniknąłby samej katastrofy w ruchu lądowym”.

 

Sędzia wskazała, że „każdy przeciętny zawodowy kierowca karetki pogotowia, a tym bardziej z kilkunastoletnim stażem, znajdując się w takiej jak oskarżony sytuacji w ruchu, postępując rozsądnie i rozważnie, nie podejmowałby tak ryzykownego i nieodpowiedzialnego zachowania jakim był wjazd na zamknięty przejazd drogowo-kolejowy. A nawet, jeśli by takie ryzyko nawet podjął – to bez wątpienia dążyłby do niezwłocznego opuszczenia zamkniętego przejazdu z uwagi na bezpośrednie ryzyko katastrofy w ruchu, która wszak w każdej chwili mogła nastąpić”.

 

Sędzia odniosła się także do słów obrońcy oskarżonego, który w mowie końcowej mówił: „po każdego, albo po większość z nas karetka pogotowia ratunkowego kiedyś przyjedzie”. Sędzia podkreśliła jednak, że „ważne jest aby w ogóle dotarła”. „Zniszczona karetka z martwą załogą na pokładzie z pewnością nikomu nie pomoże” – zaznaczyła.

 

Obrońca oskarżonego adw. Andrzej Jarosław Reichelt powiedział mediom po ogłoszeniu wyroku, że „z tego, co wiem od mojego mandanta, on na pewno kary unikać nie będzie. Co do decyzji o ewentualnym nadzwyczajnym środku zaskarżenia, jakim jest kasacja, podejmę po rozmowie już z moim klientem”.

 

Pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, rodziny zmarłego lekarza, radca prawny Łukasz Gil zaznaczył, że „żaden wyrok w takiej sprawie nie będzie satysfakcjonujący, natomiast go akceptujemy”.

 

Dodał, że w tym przypadku bardziej istotne niż prawne aspekty wyroku, jest przesłanie skierowane do społeczeństwa.

 

„Mamy w Polsce problem z ruchem drogowym, to jest truizm, ale jak się okazuje, on dotyczy także zawodowych kierowców, którzy mają nieść pomoc, którzy mają nas ratować, którzy mają nas przewieźć do szpitali. I tu się okazuje, że mamy pewną tendencję w tym środowisku, nie wiem czym wywołaną, być może błędem systemu (…), z którego wynika to, że kierowcy jadący karetką pogotowania wjeżdżają na przejazdy kolejowe. Oskarżony przyznał w tej sprawie, że to się dzieje notorycznie, od wielu lat. Ja też wiem, że lekarze, którzy jeżdżą w tych karetkach boją się często i zgłaszają takie obawy i często też rezygnują z pracy w pogotowiu bojąc się o własne życie – a w ratownictwie jest jedna święta zasada: ratownik musi przeżyć, bo inaczej nikomu już nie pomoże” – zaznaczył. (PAP)

 

autor: Anna Jowsa

Bieszczady/ Odwołano wiele rezerwacji. „Aura nam nie sprzyja. Potrzebujemy śnieżnej zimy, żeby przejazd miał swoją atmosferę”

0

W Bieszczadach i Beskidzie Niskim wypoczywa znacznie mniej turystów niż w trakcie ferii w latach poprzednich. Odwołano wiele rezerwacji w hotelach, pensjonatach i schroniskach. Brak śniegu sprawił, że nie kursuje m.in. bieszczadzka kolejka leśna.

 

Jak zaznaczył dyrektor Bieszczadzkiego Centrum Turystyki i Promocji w Ustrzykach Dolnych Jacek Łeszega, „jest kiepsko, bo nie ma zimowej pogody”.

 

„Działalność zawiesiły wyciągi narciarskie. Dodatnia temperatura nie pozwala nawet na wytwarzanie sztucznej pokrywy śnieżnej na stoku. W popularnych miejscowościach obserwujemy zdecydowanie mniejszy ruch turystyczny. Podobnie jest na szlakach górskich” – zauważył Łeszega.

 

Zwrócił uwagę, że podobne do tegorocznego załamania pogodowe zdarzają się co kilka lat.

 

W tym roku w Bieszczadach podczas ferii zimowych nie kursuje Bieszczadzka Kolejka Leśna. „Aura nam nie sprzyja. Potrzebujemy śnieżnej zimy, żeby przejazd miał swoją atmosferę” – powiedział prezes fundacji zarządzającej BKL Mariusz Wermiński.

 

Dodał, że kolejka potrzebuje „dużej frekwencji, żeby nie dokładać do przedsięwzięcia”. „Okres postoju przeznaczamy na prace remontowe i konserwacje taboru” – przypomniał.

 

Wermiński podkreślił, że kolejka jest gotowa do wznowienia działalności.

 

Właściciele i gestorzy bazy turystycznej zauważają, że w ostatnich tygodniach wielu turystów planujących wcześniej rodzinny, zimowy wypoczynek w Bieszczadach odwołało rezerwacje. Natomiast jest już coraz więcej rezerwacji na wakacje.

 

W ocenie Jacka Łeszegi, „sytuacje może poprawić powrót zimowej pogody”. „Jestem przekonany, że tak się stanie. Wróci zima, a wraz z nią turyści” – mówił.

 

W Bieszczadach śnieg leży jedynie w górnych partiach gór. Od wielu dni panują dodatnie temperatury powietrza.

 

W pięciu pierwszych województwach: lubelskim, łódzkim, podkarpackim, pomorskim i śląskim ferie zimowe rozpoczęły się minioną sobotę i potrwają do 29 stycznia.(PAP)

 

Autor: Alfred Kyc