Z małego psa ktoś zrobił sobie tarczę do strzelania z wiatrówki. Zanim kundelek trafił do schroniska, dwa dni leżał pod płotem jednej z posesji. W końcu ktoś się zlitował i powiadomił straż miejską. Zwierzak jednak nie przeżył.
Okrucieństwo w Gierałtowie w gminie Nowogrodziec. Mały kundelek stał się dla kogoś tarczą strzelniczą. Psa znaleziono pod płotem jednej z posesji. Leżał tam dwa dni, zanim ktoś się zlitował i powiadomił straż miejską z Nowogrodźca. Ta powiadomiła Schronisko Związku Gmin „Kwisa” w Przylasku. – Pies trafił do nas w stanie ciężkim, był operowany. Niestety nie zdołaliśmy go uratować – opowiada pracownica schroniska. Po pierwszych oględzinach przeprowadzonych przez weterynarza okazało się, że zwierzak został sześciokrotnie postrzelony. Na zdjęciu rentgenowskim wyraźnie było widać kształty śrutów do wiatrówki. Najprawdopodobniej ktoś z wioski postanowił na żywym zwierzaku sprawdzić swoje umiejętności strzeleckie i dać upust sadystycznym zapędom. Zwyrodnialec musiał strzelać z niewielkiej odległości, bowiem niektóre śruty utkwił głęboko w ciele zwierzęcia. Podczas przeprowadzonej operacji udało się wyciągnąć jedynie trzy z nich, reszta pozostała w ciele psa. Jak się dowiedzieliśmy, kilka dni później z tej samej miejscowości do schroniska trafił kolejny pies. Tym razem ktoś najprawdopodobniej skopał czworonoga.
Do zdarzenia doszło ponoć w tej samej okolicy, gdzie znaleziono postrzelonego kundelka. Pracownicy schroniska nie wykluczają, że dokonała tego ta sama osoba. Według straży miejskiej w Nowogrodźcu na wiosce nikt nic nie wie, albo nie chce mówić. – W tak małych społecznościach ludzie często wiedzą dużo, ale nie chcą donosić na sąsiadów – mówią strażnicy.
Tomasz Jurak (aip),foto