W Szopienicach zakończył się długi i trudny proces rekultywacji 7-hektarowego składowiska odpadów pohutniczych. Wywieziono stąd 120 tys. ton szlamów cynkonośnych. Teren, który jeszcze sześć lat temu tonął w szlamach i skażonej wodzie, dziś porasta zielona trawa. Rekultywacja pochłonęła ponad 30 mln zł.
Akcja rozbrajania jednej z największych bomb ekologicznych na Górnym Śląsku trwała w sumie sześć lat. Teren, gdzie przed laty zalegało ponad 220 tys. szlamów cynko-nośnych, regularnie zanieczyszczających wody gruntowe i środowisko, zmienił się nie do poznania. Dawniej był tu księżycowy krajobraz, z wypełnionymi szlamem olbrzymimi osadnikami, przypominającymi kratery i wysokimi nasypami, również szlamów, ponad nimi. Brązowa maź, pozostałość po działalności huty w Szopienicach, zalewała cały, rozciągający się na około siedmiu hektarach obszar.
Teren ten, znajdujący się w rejonie ulicy 11 Listopada, Obrońców Westerplatte i ulicy Roździeńskiej w Szopienicach został zanieczyszczony w latach 60., 70. i 80, gdy nikt specjalnie nie przejmował się ochroną środowiska, a z Huty Metali Nieżelaznych niemal bez przerwy wywożono szlamy, zawierającą metale kolorowe, w tym cynk i ołów i wrzucano ją do niezabezpieczonych dołów. Toksyczna maź wsiąkała w glebę i przedostawała się do wód gruntowych. Z biegiem lat było jej coraz więcej. Latem, gdy jej górna warstwa wysychała, wiatr rozdmuchiwał zanieczyszczony pył po całych Szopienicach. Zdegradowany teren nie nadawał się do użytku, jednocześnie nie było pomysłu, jak go kompleksowo oczyścić.
Próby podejmowano, w latach 2002 – 2010 wywieziono z tego obszaru około 24 tys. ton szlamów, pozostawało ich jeszcze ponad 200 tys. Na większy zakres działań brakowało jednak pomysłu i pieniędzy. Temat na dobre ruszył w 2010 roku, gdy Huta Metali Nieżelaznych w Likwidacji (decyzję o likwidacji podjęto w 2008 roku) otrzymała dofinansowanie najpierw z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, następnie z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, zaś jej właściciel – Grupa Boryszew – zobligowała się przekazać na rekultywację 10 mln zł. Proces trwał w sumie sześć lat. W tym czasie z 7-hektarowej działki wywieziono i zutylizowano (przede wszystkim w Zakładzie Górniczno – Hutniczym „Bolesław” w Bukownie, gdzie odzyskiwany był z nich cynk, zaś to, co zostało z procesu, było utylizowane ) prawie 120 tys. ton szlamów cynkonośnych o zawartości cynku powyżej 7 proc.
– Zgodnie z decyzją prezydenta Katowic mieliśmy wywieźć i zutylizować szlamy powyżej 12 proc. zawartości cynku. Z czasem próg zawartości cynku obniżano, w końcu wywożono także szlamy zawierający mniej niż 7 proc. cynku. – mówi Kazimierz Kwaśniak Likwidator HMN Szopienice SA w Likwidacji W okresach najintensywniejszych prac, z terenu HMN wyjeżdżało nawet 20 do 25 wywrotek każdego dnia. Jak wyglądała rekultywacja? Wypełnione szlamem osadniki opróżniono, usunięto znajdujące się też nad nimi nasypy. Najbardziej toksyczne szlamy, te z zawartością cynku powyżej 7 proc., wywożono do ZGH. Te z niższą zawartością pozostały w Szopienicach na rekultywowanym obszarze.
– Około 79 tys. ton szlamów o zawartości cynku poniżej 7 proc., czyli stosunkowo o niewielkiej toksyczności, zostało zdeponowane w specjalnie przygotowanej niecce, to potężny sarkofag, zabezpieczony kilkoma warstwami specjalistycznej folii (m.in. geomembraną izolacyjną), piaskiem i ziemią, te warstwy ochronne to ponad półtora metra na dnie, w ścianach i na powierzchni. Można więc powiedzieć, że okiełznaliśmy około 220 tys. ton szlamów – tłumaczy Kwaśniak. To, co zostało na miejscu nie zagraża już środowisku. – Jest idealnie zabezpieczone i monitorowane, wokół jest osiem piezometrów, które badają jak zawartość niecki oddziałuje na wody gruntowe. Nie ma żadnych szans, aby te szlamy wydobyły się górą, czy dołem, czy też skaziły wody – dodaje likwidator.
Gdy nieckę już wypełniono szlamami o niskiej zawartości cynku, teren został wyrównany, następnie nawieziono tu nową ziemią, łącznie około 24 tysięcy ton. Następnie na działce posiano trawę, która właśnie się zieleni. – Natomiast jesienią w miejscach, gdzie było największe skażenie (czyli znajdowały się osadniki) na obszarze około 2,5 hektara będzie jeszcze sadzona wierzba energetyczna. W sumie będą to tysiące krzewów – zapowiada Kwaśniak. Na tym rekultywacja bomby ekologicznej zostanie zakończona.
Co stanie się z tym terenem? Prawdopodobnie zostanie wystawiony na sprzedaż. Na działkach zlokalizowanych w sąsiedztwie działają liczne mniejsze i większe firmy, ale zrekultywowany obszar nie musi zostać przeznaczony na działalność przemysłową, a na przykład rekreacyjną. Rekultywacja ekologicznej bomby w Szopienicach pochłonęła ponad 30,8 mln zł. Z tego dofinansowanie z NFOŚiGW wyniosło ponad 16, 8 mln zł, z WFOŚiGW – 4 mln zł, zaś 10 mln zł to wkład własny Grupy Boryszew, właściciela HMN Szopienice w Likwidacji.
aip, Fot. HMN Szopienice