Około godziny 15:30 z okolic Placu Trzech Krzyży w Warszawie wyruszył pochód poświęcony pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej w jej szóstą rocznicę. Na czele przemarszu szły osoby trzymające portrety 96 osób, które zginęły w feralnym locie TU-154. – Obchody są spokojne i godne, ale ludzie wciąż chcą prawdy – mówią spotkani pod Pałacem Prezydenckim rozmówcy AIP.
Marsz z Portretami został zorganizowany przez stowarzyszenie Solidarni 2010 już po raz piąty. Poprzedził on główne uroczystości 6. rocznicy katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku, które odbyły się na Krakowskim Przedmieściu. To z nim ruszyła główna grupa osób chcących oddać cześć i pamięć ofiarom katastrofy. Wokół ustawionej obok Pałacu Prezydenckiego sceny zgromadziły się tysiące osób z flagami, biało-czerwonymi szalikami oraz transparentami przedstawiającymi tragicznie zmarłych. Spotkani na głównym warszawskim deptaku rozmówcy Agencji Informacyjnej Polska Press (AIP) zwracali uwagę na spokojny przebieg obchodów. – Służby porządkowe są widoczne, ale nie narzucają się. Wszyscy czują się jak u siebie – zauważył Robert Maciejowski, który w hołd ofiarom tragedii smoleńskiej oddał już po raz szósty. – Kierują nami te same emocje. Po tym czasie są może nieco słabsze, ale wciąż nie wiemy, czy to była katastrofa – podkreślił.
Zdaniem ks. Piotra Lisieckiego, godne uczczenie pamięci tragicznie zmarłych, ale także dążenie do prawdy decyduje o tym, że ludzie zjawiają się pod Pałacem Prezydenckim tak licznie. – Po kazaniu arcybiskupa Kazimierza Nycza wygłoszonym w zeszłym roku w archikatedrze, rozległ się potężny głos ludzi, mówiący: chcemy prawdy – wspominał duchowny, którego zdaniem wyjaśnienie przyczyn katastrofy zostało potraktowane obcesowo przez poprzednią władzę. – Ludzie wciąż na nią czekają – podkreślił
Maciej Deja AIP/foto Piotr Smoliński