Czterech mężczyzn z Kalifornii – w tym dwóch z rejonu Sacramento – stoi w obliczu całej listy zarzutów, związanych z przemytem narkotyków do więzień. W celu przeszmuglowania m.in. kokainy i metamfetaminy do zakładów karnych podejrzani używali dronów.
Wysokie mury kalifornijskich więzień nie stanowiły przeszkody dla wysoko latających dronów, które zrzucały substancje psychoaktywne oraz inne niedozwolone przedmioty na teren zakładów penitencjarnych.
W najpowszechniejszym przypadku dron zrzucał „przesyłkę” na dach więzienia, skąd osadzeni odbierali kontrabandę, umieszczając przemycone przedmioty i narkotyki np. w głowicy mopa lub upychali je w gołębnikach.
Przemytnicy zaopatrywali osadzonych w heroinę, metamfetaminę, kokainę, marihuanę, telefony komórkowe, ładowarki i części do telefonów.
Jak twierdzi profesor kryminologii dr Shelby Moffatt, sztuczki z udziałem urządzeń hi-tech zastępują tradycyjne formy przemytu – takie jak wizyty rodzinne lub współpraca z pracownikami więzień.
„Ilu z tych funkcjonariuszy może obserwować każdego jednego osadzonego w każdej minucie dnia, aby robili to, co robią?” – zapytał retorycznie Moffatt. „Egzekwowanie prawa jest zawsze zbyt powolne, aby dogonić technologię” – dodał.
Przemytnicy działali najczęściej w nocy, kiedy drony trudno było dostrzec strażnikom gołym okiem.
Jeśli mężczyźni zostaną skazani, grozi im każdorazowo od 10 lat pozbawienia wolności do nawet dożywocia.
Red. JŁ