W tragicznym wypadku u wybrzeży Florydy zginął w niedzielę rano Jose Fernandez, kubański baseballista, który grał na pozycji miotacza w Miami Marlins.
Fernandez był jedną z trzech osób, które znajdowały się na motorówce. Maszyna uderzyła w skały i wywróciła się do góry dnem. Straż Przybrzeżną wezwano do wypadku ok. godziny 3 nad ranem. Dwie pozostałe ofiary zidentyfikowano jako Eddy’ego Rivero i Emilio Maciasa.
Lorenzo Veloz z Florida Fish and Wildlife Conservation Commission poinformował, że biorąc pod uwagę rozmiary zniszczeń łodzi, można przypuszczać, że motorówka poruszała się z dużą prędkością. Nie ma natomiast dowodów, aby którykolwiek z mężczyzn spożywał alkohol lub narkotyki. Żaden nie miał też na sobie kamizelki.
W oficjalnym oświadczeniu liga MLB stwierdziła, że jest zdruzgotana śmiercią młodego zawodnika. Wstrząśnięty jest również jego zespół, który odwołał planowane na niedzielę spotkanie z Atlanta Braves.
Fernandez przypłynął do USA jako nastolatek. Wraz z rodziną uciekł z Kuby za lepszym życiem, a jego historia sprawiła, że szybko stał się ulubieńce kibiców; podczas ucieczki syn uratował matkę, która wypadła z łodzi.
Marlins wybrali Fernandeza w pierwszej rundzie draftu w 2011 roku. W MLB zadebiutował w 2013 i później został wybrany debiutantem roku.
W ubiegłym tygodniu 24-latek opublikował na Instagramie zdjęcie swojej ciężarnej partnerki. Poinformował, że będzie to ich pierwsze dziecko.
(łd)