W najlepszym przypadku sprzedaż online pozwoliła „zasypać” handlowcom tylko połowę skutków zamknięcia galerii, znacząca grupa sprzedawców odrobiła w internecie jedynie 10-15 proc. strat – ocenia partner z Unity Group Grzegorz Rudno-Rudziński, komentując dane GUS.
W piątek GUS podał, że sprzedaż detaliczna w grudniu była wyższa o 19,8 proc. w porównaniu z listopadem 2020 r. Miesiąc do miesiąca odnotowano nieznaczny spadek wartości sprzedaży przez internet (o 4,1 proc.), co w efekcie zmniejszyło udział tej sprzedaży z 11,4 proc. w listopadzie do 9,1 proc. w grudniu,
Według Grzegorza Rudno-Rudzińskiego z Unity Group, spadek udziału e-commerce w handlu detalicznym w grudniu to z pewnością efekt czasowego otwarcia galerii handlowych w tym miesiącu (ponownie zamknięto je 28.12) i wygaszenia gorączki przedświątecznych zakupów.
Jak zaznaczył, trudno jednoznacznie wskazać co przyniesie styczeń i cały 2021 rok, bo zmiennych jest zbyt wiele.
„Takim czynnikiem, który może być zarówno negatywną siłą, jak i pozytywnym impulsem jest niepewność w trendach globalnych. Jeszcze nie wiemy na ile faktycznie ograniczeniu ulegnie globalizacja w handlu – poprzez dostrzeżenie ryzyka związanego z załamaniem się łańcuchów dostaw przez Covid, wznawianiem kontroli granicznych, Brexitem czy ocleniem sprzedaży z Azji” – wskazał.
Dodał, że lockdown prawdopodobnie potrwa do kwietnia, a liderzy rynku, np. LPP, doszli do poziomu obrotów online, które zasypały „tylko” połowę skutków zamknięcia galerii.
Według eksperta, duzi gracze i ci, którzy do transformacji cyfrowej podeszli systemowo, wdrażając etapami kolejne jej elementy, są przygotowani na kontynuację lockdownu w kolejnych miesiącach. Jednak jest na rynku olbrzymia grupa sprzedawców, którym do tej pory nie udało się zbudować znaczącej skali online, a ich przychody z e-handlu „zasypały” zaledwie 10-15 proc. skutków zamknięcia galerii handlowych.
Jak ocenił, ich pogarszająca się kondycja może doprowadzić do fali upadłości w branży handlowej. „Nie zmienia to faktu, że sam kanał online będzie zapewne w 2021 r. dalej kroczył drogą dużych wzrostów, a jaka będzie skala tego zjawiska, pokażą najbliższe miesiące” – zaznaczył.
Rudno-Rudziński wskazał, że do sprzedaży internetowej przymierza się również wielu producentów, którzy do tej pory nie traktowali poważnie tego kanału sprzedażowego, kierujących wcześniej swoją ofertę przede wszystkim do grup o tradycyjnych przyzwyczajeniach zakupowych.
„Teraz myślą oni o uruchomieniu kanału D2C (Direct To Consumer, bezpośrednio do konsumenta – PAP), bo już zdążyli się przekonać o sensowności tej inwestycji” – wyjaśnił.
Jak dodał, ciekawszy może być za to 2022 r. – obecnie wszyscy wyciągają wnioski z 2020 r., firmy które stać, inwestują w nowe rozwiązania, ale skutki systemowe tych działań będą mierzalne dopiero w przyszłym roku.
(PAP)
lgs/ mmu/